Odnośnie 7:15 poprzez 7:37 zastanawiam się czy i dlaczego warto słuchać rad ludzi, którzy nie osiągnęli czegoś ale chętnie o tym rozmawiają mając w sobie zapał do rozwoju w temacie. Może zamiast w oparciu o model usiłowania skopiowania czyjegoś życia, jako drogi do jakiegoś rodzaju sukcesu, to korzystniej jest tworzyć zespół który wspiera się w dążeniu do tego sukcesu współczesnymi, na bieżąco opracowanymi, dobranymi do siebie (a nie czyimiś) sposobami. Co zawiera wg mnie błędne założenie, że istnieje tylko jedna droga, jeden sposób na osiągnięcie danego celu, a recepta na sukces w tym polega na zamienieniu się w bezduszną i bezmyślną maszynę, która wkuje na blachę każdy czyiś krok i usiłuje go wdrożyć kolejno, mimo ża ma inną sytuacje, jest inną osobą, ma inne uwarunkowania wewnętrzne i żyje w innym świecie, bo z roku na rok sytuacja zmienia się i przeszłość nigdy się nie wróci. Dlatego próby jej dokładnego odtwarzania do walka z rzeczywistością, która jest płynna, dynamiczna. Zamiast robić z siebie maszynę działając programami od kogoś kopiowanymi, lepiej czuć i myśleć samodzielnie dostosowując się do nowych okoliczności i siebie. Do czego przydatni są inni ludzie, bo raźniej gdy razem daną ideę się opracowuje i dany cel realizuje. Siła w jedności (ludzkie umysły wzmacniają się gdy mają ten sam cel). Ten kto coś już osiągnął raczej już nie ma tego samego celu, bo spełnił to i idzie dalej (bywa, że też może nie mieć dobrej woli, a tylko zarabiać na sprzedaży wierzy sukcesu, będącej zbiorem obiegowych opinani, które lepiej się sprzedają niż rzeczywiste nie znane metody, które nie wydają się wiarygodne ponieważ prawie nikt nimi nie chwalił się utrzymując sukcesu tajemnice z uwagi na konkurencje). Zauważyłem że najlepiej sprzedaje się idea walki jako metody realizacji, ponieważ została ona uwarunkowana trudnymi warunkami w przeszłości, gdzie przez walkę z innymi lub ze sobą samym, z własnymi uczuciami i pragnieniami, osiągano dobrobyt. Co przypominało niewolnictwo oparte o programowanie umysłu na obce cele, do z nich oceniania się. Jak też sama waleczność (walka z trudnościami). Dlatego najgłośniejsi nauczyciele sukcesu są populistami bazującymi na przeszłości, która minęła i była bardzo nie sprzyjająca (bo prymitywna. Współcześnie produkuje się dobra masowo, bez konieczności walki o nie. Tak jak życie stało się tak łatwe i metody działania różnorodne, że dziś praca przypomina ciekawą zabawę, bez motywu trudzenia się. Bo od tego co ciężkie są maszyny, narzędzia, systemy organizacyjne, technologie w tym sztuczna inteligencja eliminująca nudne zajęcia rutynowe). Dziś można robić rzeczy sto razy lepiej niż kiedyś, ale ludzie nie ufający sobie i w dobro (czyli w możliwość rozwoju lepszych metod) wolą zaciskać zęby i wymuszać na sobie naśladowanie, często prymitywnych i nie adekwatnych do nich, czyichś programów, metod realizacji. Tylko dlatego, że ktoś już to osiągnął. Tak jak by wszyscy musieli się na wszystkich wzorować bo nie możliwe było by stworzenie czegoś nowego. Tu zapomina się, że wszystko co jest i nadal powstaje zawdzięcza się wyobraźni i wierze, w to że to czego jeszcze nie było jest jednak możliwe. Tak tworzy się ciekawe życie - nie poprzez kopiowanie, jak w szkole tego co ktoś narzuci, tylko na wyczuciu własnych potrzeb, talentów, sposobów realizacji i manewrowanie na drodze do celu zgodnie z bieżącymi okolicznościami, min nową wiedzą i nowymi wynalazkami. Wszystko żyje rozwija się i zmienia, jak w filmie efekt motyla. Dlatego dosłowna kopia czyjejś drogi jest nie możliwa.. a ogólna może być okupiona walką z sobą i nowymi okolicznościami. Moim zdaniem najważniejsza (po zdaniu sobie sprawy czego się naprawdę chce) jest wiara w to. Tę można wyrobić min w rozmowie i współpracy z ludźmi mającymi te same cele i wartości (a nie z tymi, który już to osiągnęli i spoczęli na laurach, robiąc z tego sobie rutynową /nudną/ prace zamiast iść dalej rozwijając się w nowych ekscytujących pragnieniach). Może to błędny i nie sprawiedliwy, ale na pewno nowatorski obraz rzeczywistości, burzący raczej mało skuteczne schematy, bo mało ludzi osiąga sukcesy znanymi powszechnie metodami (które są nie efektywne i nie wygodne, czy okupione wyrzeczeniami i trudami wynikającymi z błędnego kierowania się schematami /od kogoś/ zamiast własnym wyczuciem i rozumem). Dlatego jestem przekonany, że można ufać sobie i tworzyć z ludźmi mającymi podobne cele wzmacniającą się, motywującą współprace (zamiast ufać tym co już tego nie cenią, bo to mają i mentalnie są gdzie indziej. Jeśli zdrowi, naturalni to nie żyjący przeszłością i nie odwracający się za siebie, tylko realizujący w skupieniu swoje kolejne cele. Zamiast zamknąć się w błędnym kole celebracji starego sukcesu czerpiąc od innych energie już dawno nie aktualnego poczucia tego wartości. Wartościowe jest to czego się pragnie, a nie to co ma się za sobą. I tym warto się zajmować, samo realizacją polegającą na podążaniu przed siebie z tymi, którzy daną wartość także czują bo mają to przed sobą, jako cel (a nie za sobą jako nie aktualne, bo spełnione marzenie). To taka moja buntownicza filozofia - żyć świadomie ufając sobie zamiast kupować czyjeś przestarzałe i nie adekwatne do siebie programy, kroki życiowe. Tak jak by ludzie nie posiadali indywidualnej osobowości, a świat był statyczny i wszystko można było by kopiować z przeszłości między nimi licząc że będzie tak samo działać. Nie neguję przydatności kopiowania, czyli przekazu wiedzy (nauki i mentoringu) w ogóle ale podkreślam, ze wiedza jest też intuicyjna, wewnętrzna bo ktokolwiek pierwszy coś osiągnął to nie miał wzorca źródła do skopiowania a jednak polegając na sobie, na wierze i wyczuciu osiągnął to. Tego warto się nauczyć - samodzielności i płynności poruszania po zmiennych wodach życia, tak by dostosować się do siebie, a nie do innych (z przeszłości która minęła i nie wróci). Droga starej się doświadczeniem spełniania gdy realizuje się w zgodzie ze swymi uczuciami, zamiast narzucać sobie czyjeś metody (bo ktoś coś ociągnął i twierdzi, jak religia że jego metoda, prawda, droga jest jedyna). Moja filozofia to też tylko opcja, dla tych którzy mają większe wymagania (niż bycie jak maszyna, kodująca i odtwarzająca dane, na kopiowania zasadzie). Każdy kto chce może stać się twórczy realizując rzeczy i w sposób unikatowy (własny - jak ekskluzywne ubranie, życie może być szyte na miarę -przez siebie w oparciu o to co we wnętrzu ukryte i nie skończone).
No super! Wiem, że ostatnio jest mały "kryzys" czystości coachingu... Wplata się mentoring bez informowania klientów o jasnym podziale. Nie zgadzam się z tą starą definicją (trochę arytotelesowską), odróżniającą coaching od psychoterapii (że niby ta druga tylko na przeszłość). I tak mamy psychoterpaię skoncentowaną na rozwiązaniach (perspektywa - przyszłość), akceptacji i zaangażowania, gestalt, dialektyczno-behawiralną (perspektywa - tu i teraz). Moim zdaniem jednym wyznacznikiem jest zaburzenie, które jest albo przedmiotem działań pomocowych albo nie.
Filip wielkie dzięki za merytoryczny komentarz. Celowo spłyciłam aspekt psychoterapii, żeby ludzie mogli w jasny sposób odróżnić różne formy pracy. Chętnie rozwinę wątek dotyczący rodzai psychoterapii najlepiej z jakimś psychoterapeutą w innym filmie, co o tym sądzisz?
Super wyjaśnione. Dziękuję.
Odnośnie 7:15 poprzez 7:37 zastanawiam się czy i dlaczego warto słuchać rad ludzi, którzy nie osiągnęli czegoś ale chętnie o tym rozmawiają mając w sobie zapał do rozwoju w temacie.
Może zamiast w oparciu o model usiłowania skopiowania czyjegoś życia, jako drogi do jakiegoś rodzaju sukcesu, to korzystniej jest tworzyć zespół który wspiera się w dążeniu do tego sukcesu współczesnymi, na bieżąco opracowanymi, dobranymi do siebie (a nie czyimiś) sposobami. Co zawiera wg mnie błędne założenie, że istnieje tylko jedna droga, jeden sposób na osiągnięcie danego celu, a recepta na sukces w tym polega na zamienieniu się w bezduszną i bezmyślną maszynę, która wkuje na blachę każdy czyiś krok i usiłuje go wdrożyć kolejno, mimo ża ma inną sytuacje, jest inną osobą, ma inne uwarunkowania wewnętrzne i żyje w innym świecie, bo z roku na rok sytuacja zmienia się i przeszłość nigdy się nie wróci. Dlatego próby jej dokładnego odtwarzania do walka z rzeczywistością, która jest płynna, dynamiczna. Zamiast robić z siebie maszynę działając programami od kogoś kopiowanymi, lepiej czuć i myśleć samodzielnie dostosowując się do nowych okoliczności i siebie. Do czego przydatni są inni ludzie, bo raźniej gdy razem daną ideę się opracowuje i dany cel realizuje. Siła w jedności (ludzkie umysły wzmacniają się gdy mają ten sam cel). Ten kto coś już osiągnął raczej już nie ma tego samego celu, bo spełnił to i idzie dalej (bywa, że też może nie mieć dobrej woli, a tylko zarabiać na sprzedaży wierzy sukcesu, będącej zbiorem obiegowych opinani, które lepiej się sprzedają niż rzeczywiste nie znane metody, które nie wydają się wiarygodne ponieważ prawie nikt nimi nie chwalił się utrzymując sukcesu tajemnice z uwagi na konkurencje).
Zauważyłem że najlepiej sprzedaje się idea walki jako metody realizacji, ponieważ została ona uwarunkowana trudnymi warunkami w przeszłości, gdzie przez walkę z innymi lub ze sobą samym, z własnymi uczuciami i pragnieniami, osiągano dobrobyt. Co przypominało niewolnictwo oparte o programowanie umysłu na obce cele, do z nich oceniania się. Jak też sama waleczność (walka z trudnościami). Dlatego najgłośniejsi nauczyciele sukcesu są populistami bazującymi na przeszłości, która minęła i była bardzo nie sprzyjająca (bo prymitywna. Współcześnie produkuje się dobra masowo, bez konieczności walki o nie. Tak jak życie stało się tak łatwe i metody działania różnorodne, że dziś praca przypomina ciekawą zabawę, bez motywu trudzenia się. Bo od tego co ciężkie są maszyny, narzędzia, systemy organizacyjne, technologie w tym sztuczna inteligencja eliminująca nudne zajęcia rutynowe). Dziś można robić rzeczy sto razy lepiej niż kiedyś, ale ludzie nie ufający sobie i w dobro (czyli w możliwość rozwoju lepszych metod) wolą zaciskać zęby i wymuszać na sobie naśladowanie, często prymitywnych i nie adekwatnych do nich, czyichś programów, metod realizacji. Tylko dlatego, że ktoś już to osiągnął. Tak jak by wszyscy musieli się na wszystkich wzorować bo nie możliwe było by stworzenie czegoś nowego. Tu zapomina się, że wszystko co jest i nadal powstaje zawdzięcza się wyobraźni i wierze, w to że to czego jeszcze nie było jest jednak możliwe.
Tak tworzy się ciekawe życie - nie poprzez kopiowanie, jak w szkole tego co ktoś narzuci, tylko na wyczuciu własnych potrzeb, talentów, sposobów realizacji i manewrowanie na drodze do celu zgodnie z bieżącymi okolicznościami, min nową wiedzą i nowymi wynalazkami. Wszystko żyje rozwija się i zmienia, jak w filmie efekt motyla. Dlatego dosłowna kopia czyjejś drogi jest nie możliwa.. a ogólna może być okupiona walką z sobą i nowymi okolicznościami. Moim zdaniem najważniejsza (po zdaniu sobie sprawy czego się naprawdę chce) jest wiara w to. Tę można wyrobić min w rozmowie i współpracy z ludźmi mającymi te same cele i wartości (a nie z tymi, który już to osiągnęli i spoczęli na laurach, robiąc z tego sobie rutynową /nudną/ prace zamiast iść dalej rozwijając się w nowych ekscytujących pragnieniach). Może to błędny i nie sprawiedliwy, ale na pewno nowatorski obraz rzeczywistości, burzący raczej mało skuteczne schematy, bo mało ludzi osiąga sukcesy znanymi powszechnie metodami (które są nie efektywne i nie wygodne, czy okupione wyrzeczeniami i trudami wynikającymi z błędnego kierowania się schematami /od kogoś/ zamiast własnym wyczuciem i rozumem).
Dlatego jestem przekonany, że można ufać sobie i tworzyć z ludźmi mającymi podobne cele wzmacniającą się, motywującą współprace (zamiast ufać tym co już tego nie cenią, bo to mają i mentalnie są gdzie indziej. Jeśli zdrowi, naturalni to nie żyjący przeszłością i nie odwracający się za siebie, tylko realizujący w skupieniu swoje kolejne cele. Zamiast zamknąć się w błędnym kole celebracji starego sukcesu czerpiąc od innych energie już dawno nie aktualnego poczucia tego wartości. Wartościowe jest to czego się pragnie, a nie to co ma się za sobą. I tym warto się zajmować, samo realizacją polegającą na podążaniu przed siebie z tymi, którzy daną wartość także czują bo mają to przed sobą, jako cel (a nie za sobą jako nie aktualne, bo spełnione marzenie). To taka moja buntownicza filozofia - żyć świadomie ufając sobie zamiast kupować czyjeś przestarzałe i nie adekwatne do siebie programy, kroki życiowe. Tak jak by ludzie nie posiadali indywidualnej osobowości, a świat był statyczny i wszystko można było by kopiować z przeszłości między nimi licząc że będzie tak samo działać.
Nie neguję przydatności kopiowania, czyli przekazu wiedzy (nauki i mentoringu) w ogóle ale podkreślam, ze wiedza jest też intuicyjna, wewnętrzna bo ktokolwiek pierwszy coś osiągnął to nie miał wzorca źródła do skopiowania a jednak polegając na sobie, na wierze i wyczuciu osiągnął to. Tego warto się nauczyć - samodzielności i płynności poruszania po zmiennych wodach życia, tak by dostosować się do siebie, a nie do innych (z przeszłości która minęła i nie wróci). Droga starej się doświadczeniem spełniania gdy realizuje się w zgodzie ze swymi uczuciami, zamiast narzucać sobie czyjeś metody (bo ktoś coś ociągnął i twierdzi, jak religia że jego metoda, prawda, droga jest jedyna). Moja filozofia to też tylko opcja, dla tych którzy mają większe wymagania (niż bycie jak maszyna, kodująca i odtwarzająca dane, na kopiowania zasadzie). Każdy kto chce może stać się twórczy realizując rzeczy i w sposób unikatowy (własny - jak ekskluzywne ubranie, życie może być szyte na miarę -przez siebie w oparciu o to co we wnętrzu ukryte i nie skończone).
Hej! Jakie widzisz korzyści coachingu nad mentoringiem? Kiedy lepiej skorzystać z coachingu?
No super! Wiem, że ostatnio jest mały "kryzys" czystości coachingu... Wplata się mentoring bez informowania klientów o jasnym podziale.
Nie zgadzam się z tą starą definicją (trochę arytotelesowską), odróżniającą coaching od psychoterapii (że niby ta druga tylko na przeszłość). I tak mamy psychoterpaię skoncentowaną na rozwiązaniach (perspektywa - przyszłość), akceptacji i zaangażowania, gestalt, dialektyczno-behawiralną (perspektywa - tu i teraz). Moim zdaniem jednym wyznacznikiem jest zaburzenie, które jest albo przedmiotem działań pomocowych albo nie.
Filip wielkie dzięki za merytoryczny komentarz. Celowo spłyciłam aspekt psychoterapii, żeby ludzie mogli w jasny sposób odróżnić różne formy pracy. Chętnie rozwinę wątek dotyczący rodzai psychoterapii najlepiej z jakimś psychoterapeutą w innym filmie, co o tym sądzisz?