Polacy się rodzą: o dzieciach, kobietach i przyszłości naszego kraju
HTML-код
- Опубликовано: 8 фев 2025
- Demografia to nauka, która nie cieszy się wielką popularnością - a przecież przy pomocy zaledwie kilku prostych pojęć pozwala nam na wyjaśnienie wielu zjawisk społecznych. W tym nagraniu trochę "bawię się numerkach", próbując dojść do tego, ilu jest Polaków, ilu ich będzie za 20 lat i jakie są tego wszystkiego przyczyny.
Nagranie zrealizowane w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą "DIALOG" w latach 2016-2019.
Produkcja: Fundacja Centrum Kopernika
Scenariusz i prezentacja: Łukasz Lamża
Kamera i montaż: Przemysław Kopeć
5:05 - dlatego mężczyźni mają wyższy wiek emerytalny. Logiczne przecież !
Przedłużanie życia miałoby sens, gdyby za tym szło zdrowie, młodość i aktywność
Widzę, że na kanale nareszcie obrodziło nowymi filmikami 😄
Panie Lamża, no jak Pan się już za coś weźmie...
...to mucha nie siada ;)
analiza najwyzszej jakosci jak zwykle dziekuje!
z tych zabaw wynika, ze aby utrzymac dynamiczne panstwo to ludzi musi byc ciagle coraz wiecej. Jednak z uwagi na to, ze obszar ziemi jest ograniczony, gdzies musi byc jakas maksymalna granica pojemnosci naszej planety, ktorej juz nie przekroczymy. Ostatecznie i tak ludzkosc sie zestarzeje. O innych konsekwencjach nie wspominajac.
Zauważ, że większość ludności żyje w tej chwili w miastach. Aglomeracja miasta Meksyk liczy 40 mln mieszkańców. Reszta obszarów jest pusta. Przeludnienie to brednia. Nawet w Indiach i Chinach. Populacja może sobie rosnąć przez następne 1000 lat.
Bardzo ciekawe, ale jedna mala poprawka: 4 dzieci na kobiete, a nie 4 kobiety na dziecko. W kolejnych probach symulacji podobnie: 14 dzieci na kobiete. Na suwaku jest napisane: ilosc dzieci na kobiete. Dziekuje i pozdrawiam!
moglibyscie podawac linki do stron w opisie, bo człowiek szuka po calym filmie. znalazlem w koncu ourworldindata.org ale co sie oszukałem to moje. film swietny
Dziecka na kobietę. Nie kobiet na dziecko.
Piątka dzieci nie jest żadną anomalią. My mamy piątkę dzieci. Owszem, wymagało to ograniczenia egoizmu, pogoni za osobistymi przyjemnościami. Ale za to nie było pustki. Były cudowne chwile, ogrom miłości i ciepła. To jest więcej warte niż kilka zagranicznych podróży i włóczenie się po pubach. To jest więcej warte niż kariera, i samotność na starość. Teraz mieszkam w Holandii. Tutaj widok matki z czwórka dzieci to codzienność. W dodatku rodzą młodo. Jedno po drugim, trójkę, czwórkę. Gdy dzieci podrosną, Holenderka jest wciąż w pełni sił. Świadczenia rodzinne są absolutnym standardem, a nie jałmużną. Bardzo ważne jest też budownictwo socjalne. Większość domów, to domy należące do gmin, wynajmowane lokatorom. Młoda rodzina ma warunki do usamodzielnienia się. Ma warunki do posiadania dzieci. Tak że, nie wchodząc w politykę, wystarczy w ocenianiu różnych zjawisk, odrobina obiektywizmu i zdrowego rozsądku.
Pytani: ile czasu trwało karmienie każdego dziecka piersią? ( Dunbar mnie zainspirował ;) )
@@RobertSmyka U nas akurat nawet 2 lata. A żona w żaden sposób nie ucierpiała na zdrowiu, wręcz przeciwnie. Tak jakby kolejne ciąże ją odmładzały.
@@aleksandermorag7843 OK, rozumiem. Bo gdyby trwało dłużej to dzieci byłoby mniej. Wg fachowców ( ja się na ludziach nie znam ;) ) kobieta nie zajdzie w kolejną ciążę póki karmi... Podejrzewam, że skoro ciąże tak dobrze wpływały na żonę, to zyjeice raczej w zgodzie z naturą, a nie "chemicznie"... Gratuluję i pozdrawiam. :)
@@RobertSmyka I tutaj Cię zadziwię. Żona nie tylko zaszła w kolejną ciążę karmiąc, ale przez rok karmiła dwoje dzieci (różnica między dziećmi - 14 miesięcy). Naukowcy częśto wiedzą to, co są w stanie pojąć. Dalej nie sięgają ;) Pozdrawiam serdecznie.
@@aleksandermorag7843 O, ciekawe! Tym bardziej gratuluję zapoczątkowania nowego gatunku- oby więcej takich nas, Polaków! ;)
Ad 18 min. UZUPEŁNIENIE: Life expectancy to NIE to samo co srednia długość życia. Life expectancy to spodziewana długość zycia dla ludzi URODZONYCH w danym roku. Natomiast średnia długość zycia w danym roku jest liczona jako średnia z wieku osób zmarłych w danym roku- a urodzonych( oczywiście !) w różnych latach. Wp rzypadku krajów z rosnącą srednią długością życia life expectancy za dany rok jest WYZSZA od średniej długości zycia w tym samym roku. :)
33:00 Nierzetelny moment. "5 dzieci na kobietę nie jest chore, bo przez 99% istnienia ludzkość miała taki wskaźnik". Czy przypadkiem coś się nie zmieniło w tym ostatnim 1%? Np. tak niewarty wspomnienia fakt, jak drastyczny spadek śmiertelności dzieci (w tym noworodków). Nie ma znaczenia ile kobieta rodzi dzieci, ma znaczenie ile dzieci jest dochowanych do dorosłości. Z tego stanu rzeczy wynikała "moda" na rodzenie dużej ilości dzieci. To samo robią myszy. Z tych samych powodów. Jednak człowiek ma zdolności do abstrakcji, więc nie tu leży sedno. Nakłady na wychowanie dziecka w XIX wiecznej Polsce były zwyczajnie mikre w stosunku do obecnych. Wystarczy wysiłek wychowawczy przeliczyć na złoto (uniwersalny na przestrzeni dziejów wskaźnik siły nabywczej). Pomijając dysproporcje kosztów wychowania, dawniej dziecko było realną siłą roboczą w gospodarstwie, obecnie jest wyłącznie kosztem - w miastach, bo na "tradycyjnej" wsi nie jest niczym niezwykłym dziecko pomagające w pracach gospodarczych.
W obecnych warunkach ekonomiczno-cywilizacyjnych ŚREDNIA 5 dzieci na kobietę jest nieosiągalna dla każdego społeczeństwa, prozaicznie przeciętne gospodarstwo domowe nie jest w stanie wypracować dostatecznej ilości środków na wychowanie takiej ilości dzieci. Dlatego im kraj jest bogatszy (lepiej rozwinięty), tym mniejsza dzietność. W najbogatszym, najlepiej wykształconym społecznie kraju Europy - Szwajcarii - dzietność wynosi ~1.55.
STATYSTYCZNY Szwajcar posiada ~550 000 euro oszczędności, nie majątku - oszczędności!! i jest to zbyt mało, aby wskaźnik urodzeń wzrósł.
uwielbiam wykresy ;)
Żeby mieć nowego obywatela potrzebny jest seks. Czy coś się w tym względzie zmieniło?
Przez większość historii ludzkości dzieci były efektem "ubocznym" seksu, jak by to niepoprawnie brzmiało.
Odpowiedzcie sobie na pytanie co przez większość historii miała do powiedzenia kobieta w sprawie seksu.
"Zamknij oczy i myśl o Anglii" - chyba najdelikatniej sformułowana rada.
Obecnie
W dwudziestym wieku zyskaliśmy pigułkę i prezerwatywę. - Zniknęły nam ze statystyk niemal (duża część) dzieci rodzące się z wpadek.
Świat jest (z wyjątkiem dwóch wojen światowych, co trochę przetrzebiły populację) miejscem w miarę spokojnym. - zabrzmi to niezręcznie, ale ciąży z gwałtów też mniej.
Rozwój gospodarczy, tani kredyt zabezpieczenia socjalne - powoduje brak precesji ekonomicznej dla rodzicielstwa.
Powiecie że gdyby nie socjal to dzieci było by więcej bo trzeba by było zabezpieczyć jakoś sobie starość.
A guzik z pętelką.
Likwidacja socjalu i uzależnienie państwowych emerytur od liczby dzieci niczego nie dadzą.
Ludzie zaczną jeszcze bardziej oszczędzać i inwestować ale nie w dzieci tylko w swoje przedsiębiorstwa, rynek akcji, złoto, grunty .
W Hongkongu, Singapurze przypada 1,2 dziecka na kobietę, w Japonii 1,4 mniej ma Korea Pł. 1,17. A to nie są miejsca w których szasta się pieniędzmi na programy socjalne.
W bogatych krajach z wykształconym społeczeństwem ogólnie rzecz ujmując rodzą się jedynie dzieci "chciane".
Świat nie chce dzieci.
Nie.
"Powiecie że gdyby nie socjal to dzieci było by więcej bo trzeba by było zabezpieczyć jakoś sobie starość.
A guzik z pętelką.
Likwidacja socjalu i uzależnienie państwowych emerytur od liczby dzieci niczego nie dadzą." Dlaczego to w swoim wywodzie zachował pan te emerytury?Bo wie pan JAK działa system partycypacyjny? Jak niszczy ekonomiczne więzi między pokoleniami w rodzinie? Pan pomyśli- NIE ma państwowych emerytur. Nadal ludzie nie będą chcieli mieć dzieci? Pojedynczy ludzie- tak, ale masowo?
@@RobertSmyka
Ale masowo też nie będą chcieć angażować czasu i środków na dzieci bez względu na to czy emerytury państwowe będą czy nie.
Jak nie będzie emerytur państwowych to niszę zajmą fundusze emerytalne, albo lokaty, albo skarpeta z dolarami.
I to nie jest tylko moje gdybanie. Każde państwo w którym jest dobrobyt, wykształcone kobiety i brak ograniczeń co do antykoncepcji ma problemy demograficzne.
Likwidacja socjalu i uzależnienie państwowych emerytur od liczby dzieci niczego nie dadzą.
Zamiast "i" powinno być "albo"
Jakikolwiek pomysł zwiększenia dzietności (w granicach przewidzianych przez prawo i zdrowy rozsądek) nie zadziała.
Ludzie wykształceni, bogaci, zlaicyzowani nie zakładają rodzin wielodzietnych.
No tak już jest, smutne co?
@@krzysztof8095 , bez przesady. Ludzie bogaci również mają rodziny wielodzietne (sam znam kilka takich). Tylko tych rodzin wielodzietnych jest mniej niz kiedys.
No właśnie --- wiedza nieznana wyborcom. Dlatego w takim syfie żyjemy.
Ad 25 min. - Warszawa i Kraków to JEDYNE duże miasta polskie, które maja przewagę imigracji nad emigracją w granicach administracyjnych.
Fajnie by było, gdyby politycy czasem w tych sprawach jednak słuchali socjologów, czego nie robią, mimo, że dane leżą na talerzu. Nie tylko demograficzne zresztą. Dzietności nie da się powiększyć bodźcami eknomicznymi wyłącznie. W grę wchodzą także wartości bardziej subtelne, np. bezpieczeństwo społeczne, stabilność systemu, takie tam pierdułki, które mało kogo obchodzą w walce o wyborców. Bo to są rzeczy, które wymagają systematycznej pracy i przewidywalności.
Chce tylko zauwazyc ze w latach 50 w Polsce stabilnosc i bezpieczenstwo socjalne byly znacznie nizsze a dzietnosc wyzsza. W afryce obecnie podobnie. U nas socjal rozdety do granic (obecnie przeznaczamy najwiekszy % PKB na rozne swiadczenia socjalne NA SWIECIE) a dzietnosc jedna z najnizszych na swiecie.
Można ekonomicznie pomagać dzietności. Gdyby zlikwidowano 500+ a zamiast tego system pomocy oparto by na pracy! i rodzicom ( obojgu!) zwiększano płacę procentowo wraz z ilością posiadanych dzieci ( do 3) np. bezdzietny na takim samym stanowisku pracy i w tej samej firmie dostawałby od firmy 3000 PLN, matka z jednym dzieckiem dostawałaby np. 5% + 3150 ( 150 PLN od państwa, + ojciec 5%+ od swoich zarobków, czyli razem min. 300 PLN zależnie od wysokości zarobków ojca) z dwójką dzieci 10% więcej niż rodzic z jedynakiem czyli w tym przypadku od 3465 PLN ( + ojciec) a z trójką kolejne 10% więcej niż z dwójką dzieci, czyli 3811 PLN. Przy systemie 500+ rodzic/e dostają 'za' trójkę dzieci 1500 PLN nic nie robiąc, a tu dostawaliby 27% większe zarobki, które nie są stałe przecież i już przy płacy 3000 PLN byłyby większe niż 500+ i rosłyby zgodnie z ich wysokością. Poza tym, kasa szłaby na konta obojga rodziców. Oczywiście taki system nie byłby skierowany do ludzi zamożnych. Takie różnice w zarobkach nie przeszłyby bez echa, większość osób w wieku produkcyjnym (logicznie myśląca) dążyłaby do posiadania 2 może 3 dzieci, bo by im się to opłacało finansowo.
Mam kolejny pomysł na zwiększenie dzietności, ale jest on powiązany z emeryturami, gdzie wysokość emerytury zależy od zebranych wirtualnych środków i ilości dzieci które wirtualne środki zamieniają na realne 'płace' dla starych rodziców, czyli po prostu powrót do naturalnego systemu obowiązującego przed Bismarckiem, czyli własne dzieci utrzymują własnych rodziców, tak jak rodzice utrzymują własne dzieci. Powrót karmy!
@@kpt.stratford5212 kasa szłaby? No no ale nowa mowa.
@@kpt.stratford5212 To niezły pomysł, sęk w tym, że istniał od dawna w Polsce w postaci zasiłków rodzinnych, nawet jeszcze za komuny. Można się spierać o wysokość tych zasiłków, ale nie w tym rzecz. Podobne rozwiązania stosowano zresztą w całej Europie przynajmniej od czasu, kiedy zorientowano się, że wraz z emancypacją i wzrostem zatrudnienia kobiet dzietność dramatycznie spada. Jakiś sukces odnotowała Francja, ale tu postawiono nie tylko na czynniki ekonomiczne, ale też na gwarantowaną opiekę zdrowotną na wysokim poziomie, opiekę nad dzieckiem, bezpieczeństwo powrotu matek do pracy itd. Kwestią istotną jest to, że w większości krajów, w których takie rozwiązania wprowadzano, nikomu nie wpadało do głowy, żeby co chwilę je modyfikować i konstruować nowe dla bieżących interesów politycznych. Jednym słowem, kobieta rodząca dziecko we Francji ma przeświadczenie graniczące z pewnością, że nikt jej takich świadczeń z dnia na dzień nie odbierze albo nie zmieni drastycznie warunków ich przyznawania. Kolejny czynnik obniżający dzietność to wspomniany w materiale pana Łukasza coraz wyższy wiek zarówno rodzenia dzieci, jak i - co też istotne - wiązania się młodych ludzi we względnie stabilne związki rodzinne. Obecni 18-latkowie to najczęściej wciąż jeszcze mentalnie dzieci, tyle, że z dowodami osobistymi. Ich skłonność do ponoszenia odpowiedzialności za związek i jego owoce jest żadna. Jeszcze 50-60 lat temu młody człowiek, który skończył szkołę, a najdalej studia, czyli maksymalnie 24-latek, dążył do "ustatkowania się" i założenia rodziny. Proszę mi dziś pokazać kogokolwiek w tym wieku, kto ma takie cele. Odsuwanie w czasie prokreacji wiąże się nie tylko z warunkami materialnymi (coraz większe wymogi, jakim muszą materialnie sprostać potencjalni rodzice, by zapewnić dziecku status porównywalny z ich własnym), ale też z coraz większym zakresem informacji, jakie przyswoić musi w okresie dorastania współczesny człowiek w porównaniu do swojego rówieśnika sprzed choćby 100 lat.
"Cudownych" recept na malejącą dzietność było wiele, tak naprawdę żadna nie jest satysfakcjonująca.
@@1strumyczek A może żadna recepta nie jest potrzebna i niepotrzebnie kopiemy się z koniem?
Narody i cywilizacje podlegały przez tysiąclecia różnym przemianom, może my stoimy przed kolejną? Z zakresu i czasu trwania tego trendu, można by chyba dodać - nieuniknioną.
Pytanie może więc nie powinno brzmieć "jak zwiększyć dzietność" ale "jak zapewnić funkcjonowanie społeczeństw i państw przy coraz mniejszych zasobach ludzkich i coraz większej średniej wieku"? Może czasy ilościowego "egalitaryzmu" zastąpić populacyjnym "elitaryzmem"?
Mieć mniej obywateli ale lepiej wykształconych i lepiej żyjących?
Bardzo prosimy o linki do pokazanych map i stron.
jak uczynic z Polski potege? "przesuwamy tym suwakeim" :-) Tylko nie pokazujcie panu Morawieckiemu bo uzna ze istnieje liniowa korelacja miedzy dodatkiem za dziecko i plodnoscia i zrobi program 10000+
Hmmm, w praktyce często poczęcie dziecka zaczyna się od przesunięcia jakiegoś suwaka, czasami nawet kilku ;)
Całkowity bilans migracji w skali świata byłby zero, gdyby nie ( malutka co prawda) część ludzi umierająca podczas migracji np. na wodach międzynarodowych itp. .
ruclips.net/video/NZemyFhYtx8/видео.html
Jakie wartości?! Tu przede wszystkim chodzi o model ekonomiczny, gdzie coraz większy nacisk kładzie się na wykształcenie w obliczu rosnącej automatyzacji (nie tylko w fabrykach, ale i w biznesie, biurach, czy nawet w handlu). W efekcie nakłady na wychowanie dzieci są coraz większe, a efektywny wiek rozpoczęcia aktywności zawodowej coraz późniejszy. Plus potomstwo przestało być traktowane jako krótkoterminowa inwestycja, gdzie nawet małe dzieci mogłyby pomagać w pracach domowych, na polu czy w fabryce. W dzisiejszych czasach to co najwyżej wątpliwa inwestycja na starość.
Tutaj żadna ideologia, wartości, czy światopogląd nie są potrzebne. To matematyka i nieco ekonomii. Tylko tyle i aż tyle.
Kiedyś przyrost naturalny mógł być większy, bo było dużo obszarów do zamieszkania. Teraz przestrzeń i środowisko zaczynają to ograniczać. W dodatku - tak patrząc z boku - stłoczenie nie jest czymś komfortowym. Nie wspominając o walce o pożywienie, która w końcu się pojawi przy przeludnieniu planety. Myślę, że państwa wysoko rozwinięte stawiają nie na ilość, ale na jakość. Czyli rodzice wolą zainwestować więcej środków i czasu w mniejszą ilość potomstwa, aby miało ono dobry start w życiu. Więcej stawia się na rozwój naukowy, który nas nie ogranicza - tak jak przestrzeń przy przeludnieniu. W dodatku takie państwo - wysoko rozwinięte naukowo i technologicznie - raczej nie musi się obawiać państw stawiających głównie na ilość obywateli. W historii raczej przeżywały bardziej rozwinięte społeczeństwa (broń palna, szczepionki itp).
"Kiedyś przyrost naturalny mógł być większy, bo było dużo obszarów do zamieszkania." większość ziemi to pustka niezamieszkana przez ludzi i następuje niespotykana w historii migracja z terenów wiejskich do miast, proszę przesłuchać jeszcze raz jest tam o tym mowa.
@@natural76 Ok, ale nie cała Ziemia nadaje się do zamieszkania. Mowa raczej o terenach komfortowych do życia. Raczej mało komu widzi się mieszkanie na oceanie albo na biegunach. Skoro ogólna liczba ludzi na Ziemii się zwiększa to można się domyślać, że będzie co raz ciaśniej. Nie wydaje mi się, żeby dobrze to wróżyło klimatowi i ogólnemu komfortowi życia. Dlaczego więc forsować dodatnie przyrosty naturalne? A z tego co słyszę to głównie to się chwali. Czy nie jest dobrze tak jak jest? Już teraz wiele zwierząt straciło swoje tereny do życia. Chyba najlepiej byłoby to utrzymać na w miarę równym poziomie. Mowa o całej planecie.
Prymitywne kultury, które mają wieksza dzietność niż kultury bardziej zaawansowane w rozwoju i mniejszą dzietność, zawsze z nimi.wygrywają.
Feliks Koneczny to dobrze opisał
14 kobiet na dziecko (jak króliki) GrATuluJe!
Niebywałe, tych "kobiet na dziecko" jest tam więcej... Ech, mózg - jedno, usta - drugie. Pardon.
@@LukaszLamza Od dłuższego czasu śledzę pańskie publikacje na YT. Bardzo dziękuję i gratuluję talentu i pracowitości. Czasami czuję się jakby wróciły stare czasy Sondy i Młodego Technika że wstępniaka mi B. Kitzmanna.
Radość z zanurzenia się w wiedzy...
@@Abderman Wielkie dzięki, kłaniam się nisko. Bo ja taki w ogóle dość staroświecki jestem... ;)
raczej 14 dzieci na kobietę ;)
Ciekawa refleksja nad ciurlaniem.
Nie widzę szansy, by dzietność w Polsce miała wzrosnąć nawet do poziomu 2 dzieci na kobietę.
Raczej obecny stan się pogłębi, mniej związków, więcej singli, mniej dzieci liczbowo i mniej na kobietę.
Musimy się oswajać zarówno z imigrantami, jak i z tym, że to oni w dużej mierze będą budowali naszą przyszłość, swoją pracą i swoją dzietnością.
Ale takie same przemiany czekają całą Europę i Amerykę Północną, choć w tej drugiej dzietność ma się lepiej niż u nas (USA 1,8, Kanada 1,5) przy średniej UE 1,6.
Pytanie czy imigranci będą budowali NASZĄ przyszłość? Bo jeśli będzie ich np. 60% to w głosowaniu demokratycznym mogą pozbawiać nas emerytur.
@@TrockeyTrockey Jeśli będzie ich 60%, to takim głosowaniem w pierwszej kolejności pozbawią *siebie* emerytur :P
@@malleusmaleficarum9248 , mogą pozbawić nas emeryt, ale nie pozbawią siebie emerytur! Nie wierzysz? :)
@@TrockeyTrockey Nie, nie wierzę. Analizujemy się w jakieś hipotetyczne, wydumane projekcje, nie wiem w zasadzie po co. Ja się nie chowam za szafą na sam dźwięk słowa "imigrant" czy "uchodźca" :P
A tak swoją drogą, żeby mogli mieć 60% w głosowaniu, musieliby posiadać czynne prawo wyborcze, a do tego wymagane jest polskie obywatelstwo.
Czyli 60% osób będących de jure obywatelami Polski coś by tam zagłosowało... i chwała im za to, w końcu mają prawo współstanowić o SWOIM kraju.
I tego dokładnie dotyczyła moja poprzednia wypowiedź.
@@TrockeyTrockey Znając życie, to prędzej zajebią nas maczetami.
nie spadek płodności, ale spadek dzietności 🙄
się gościu pozbieraj.
Jeśli byłaby możliwość usuwania wad genetycznych, może bym się zdecydował. Obecnie zbyt duże ryzyko na dziecko np. z dodatkowym chromosomem.
kiedys bywalo gorzej :) Pozniej bedzie za pozno.
Jak można określić ile dzieci rodziło się w 1800roku w Polsce, jeśli Polski nie było? ;)
Jeśli przykryjesz stół obrusem, to czy to znaczy ze nie ma stołu? Polska była tyle ze pod okupacja. Jak Indie były kolonią brytyjską, to znaczy ze Indii (kultura, populacja, gospodarka itp.) nie było czy moze istnialy ale nie były suwerennym państwem ?
@@JANUSZ1FROM1POLAND ale Polska to nie stół, ludzie nie krzesła. W podanym zakresie albo nie było Polski, albo jej obszar sprzed II WŚ i po dość znacznie się różniły, etnicznie, kulturowo też. Ciekawi mnie jak wyliczono dzietność Polek w roku 1900?
@@dzikuskask8831 Otóż Polska jako taka była, tyle, że pod okupacją. Natomiast zgadzam sie, że rzeczywiście obliczenie dzietności rzeczwyiscie mogło stanowić problem natury praktycznej. Same kresy rzeczywiście mogły stanowić problem. Aczkolwiek wątpieby uwzględniano do 1900r. granice z 1946, już bardziej z 1922.
Mistrz funkcji odwrotnej! Żal słuchać: "5 kobiet na dziecko, 2 kobiety na dziecko, 14 kobiet na dziecko". Przyjmuję fakt istnienia progresywizmu, ale go nie rozumiem i nie podzielam."Zwiększyć liczbę populacji". Populacja jest póki co jedna. Chyba, że utworzymy kolejną: tych, którzy nie panują nad językiem i plotą trzy po trzy. Rozumiem, że Gowin za to zapłacił. Obejrzy, to poleci zwrócić pieniądze.
Polityka globalna, wszystko pod kontrolą. Jeszcze jedno, może dwa bezdzietne pokolenia? Gowin dopłaci! Trochę smutno i pusto?
Wykład bardzo ciekawy. Dzięki!
Serio nie ogarniasz, że człowiek może się przejęzyczyć... Normalny człowiek nie ma problemu by to dostrzec i wiedzieć o co tak na prawdę chodziło tylko zawsze musi się pojawić ktoś kto jak nie wskaże komuś błędu pouczającym tonem to się zesra.
Nie można było zrobić dwustugodzinnego filmu?
Postaraj się więcej blawędzić!!!!! 😂