Budynek znajdujący się na Górze Przemysła nie ma nic wspólnego z zamkiem królewskim, jest tylko wizją jakiegoś człowieka mającego umocowanie polityczne. Poznaniacy w swej większości nie chcieli tego projektu, ale zwyciężyło niedowartościowane czyjeś infantylne ego. Zachowały się osiemnastowieczne ryciny ruin zamku, bo pierwotnego (zniszczonego przez Brzetysława czeskiego w 1039 roku) nie ma ani śladu, nie ma też żadnych artefaktów z późniejszych czasów. Powinno się zrekonstruować ten z zachowanych rycin. Ani ja, ani moja rodzina, ani znajomi nie pójdziemy do tych budynków, bo nie tolerujemy fałszu i walczymy z kłamcami historycznymi. Niebo błękitne nade mną usiane licznymi złotymi gwiazdami....taki oto sufit widziałam nad sobą, gdy w 1961 roku po raz pierwszy pływałam w byłej synagodze. Wokół niej sterczały wysoko kikuty zbombardowanych kamienic. Poznań był twierdzą dosyć ostro bombardowaną, dlatego zniszczeniu uległo ok. 75% tkanki miejskiej. W tym czasie pozostawało jeszcze wiele ruin, gdyż cały wysiłek odbudowy skupiał się na Warszawie. Na wzgórzu, obok budynków udających zamek królewski stoi kościół franciszkański. W nim śpiewałam przez lata w chórze. *
Hm, książęta wielkopolscy na wieżę windą jeździli? Pomijając zbiory muzeum, sam budynek o wielce wątpliwej wartości poznawczej, może służyć raczej jako wariacja na temat. Bardzo dowolna, raczej życzeniowa interpretacja architekta. Raczej atrakcja turystyczna w stylu disneyowskim, w żadnym razie nie rekonstrukcja, a już tym bardziej nie zabytek. Jednakże jako ciekawostka warta zobaczenia.
Zgodzę się z tym że budynek w środku w żadnej mierze nie przypomina zamku, który i tak kilku krotnie był przebudowywany. Natomiast muzeum godne uwagi, w szczególności pomieszczenie klasycystyczne z fortepianem
Największa zabawka z klocków lego z doklejonym klockiem z innego zestawu (ten szary z arkadami i pseudokrenelażem). Najgorzej, że wystaje nad dachami rynkowych kamienic i trzeba retuszować fotografie.
Z Adelajdą Kazimierz ożenił się w 1341 roku. W 1314 miał 4 lata. Wesela raczej wtedy nie było.
Budynek znajdujący się na Górze Przemysła nie ma nic wspólnego z zamkiem królewskim, jest tylko wizją jakiegoś człowieka mającego umocowanie polityczne. Poznaniacy w swej większości nie chcieli tego projektu, ale zwyciężyło niedowartościowane czyjeś infantylne ego.
Zachowały się osiemnastowieczne ryciny ruin zamku, bo pierwotnego (zniszczonego przez Brzetysława czeskiego w 1039 roku) nie ma ani śladu, nie ma też żadnych artefaktów z późniejszych czasów. Powinno się zrekonstruować ten z zachowanych rycin. Ani ja, ani moja rodzina, ani znajomi nie pójdziemy do tych budynków, bo nie tolerujemy fałszu i walczymy z kłamcami historycznymi.
Niebo błękitne nade mną usiane licznymi złotymi gwiazdami....taki oto sufit widziałam nad sobą, gdy w 1961 roku po raz pierwszy pływałam w byłej synagodze. Wokół niej sterczały wysoko kikuty zbombardowanych kamienic. Poznań był twierdzą dosyć ostro bombardowaną, dlatego zniszczeniu uległo ok. 75% tkanki miejskiej. W tym czasie pozostawało jeszcze wiele ruin, gdyż cały wysiłek odbudowy skupiał się na Warszawie.
Na wzgórzu, obok budynków udających zamek królewski stoi kościół franciszkański. W nim śpiewałam przez lata w chórze. *
Mnie zaskoczył ogon diabła i promowanie legendy o diabłach jako powstania wzgórza-dziwne to
Hm, książęta wielkopolscy na wieżę windą jeździli? Pomijając zbiory muzeum, sam budynek o wielce wątpliwej wartości poznawczej, może służyć raczej jako wariacja na temat. Bardzo dowolna, raczej życzeniowa interpretacja architekta. Raczej atrakcja turystyczna w stylu disneyowskim, w żadnym razie nie rekonstrukcja, a już tym bardziej nie zabytek. Jednakże jako ciekawostka warta zobaczenia.
Zgodzę się z tym że budynek w środku w żadnej mierze nie przypomina zamku, który i tak kilku krotnie był przebudowywany.
Natomiast muzeum godne uwagi, w szczególności pomieszczenie klasycystyczne z fortepianem
Największa zabawka z klocków lego z doklejonym klockiem z innego zestawu (ten szary z arkadami i pseudokrenelażem). Najgorzej, że wystaje nad dachami rynkowych kamienic i trzeba retuszować fotografie.
Słuszne spostrzeżenie, jak się tak dłużej przyjrzałem to faktycznie jak klocki LEGO