Zgadzam się w 100%. Nigdy nie siadało mi scifi. Głównie mam wrażenie że przez mniejsze zdolnosci autorów gdzie postacie są suche, brakuje emocji, akcji itd. Ale seria problemu trzech ciał wciągnęła mnie niesamowicie. Skończyłem pierwszy tom, jestem w trakcie drugiego i fascynuje sie jak dziecko.
To była chyba najlepsza seria si-fi jaką czytałam w życiu, boję się że już nic takiego nie zostanie napisane, po skończeniu popadłam na pół roku w fazę kosmiczną i przeczytałam książki Carla Sagana i obejrzałam setki godzin filmów o kosmosie na YT. I o dziwo serial na Netflixie jest całkiem nieźle zrobiony (chociaż wiadomo, to adaptacja więc nie jest dokładnie wszystko odwzorowane), mam nadzieję że go nie anulują.
Mam pewność, że jestem największym debilem z fizyki jaki istnieje, a i tak uwielbiam te książki. Zgadzam się, że mając wiedzę ta historia jeszcze bardziej trafia, ale jej brak nie przeszkadza. Zwłaszcza w drugim i trzecim tomie. Zgadzam się ze wszystkim co mówisz. Też mi łezka poleciała na tym momencie w trzecim tomie. A Luo Ji uwielbiam. Uwielbiam też koncept w ,,Ciemnym lesie". To mój ulubiony tom. Odkąd go skończyłam (w Maju), nieustannie myślę o rereadzie. Mnie wciągnał od pierwszej strony (a nie byłam największą fanką ,,Problemu trzech ciał"). Do dziś mnie bawi, że po dwóch latach od skończenia pierwszego tomu, z którego niewiele pamiętałam, i który jakoś bardzo mi się nie podobał, sięgnełam po tom drugi i go pokochałam. Widziałam ostatnio wieeele opini, że pierwszy tom jest najlepszy. Nie zgadzam się z tym. Przed sięgnięciem po te książki słyszałam opinie, że to nie jest historia, dla osób którzy potrzebują lubić bohaterów, by książka im się spodobała. I z tym też się nie zgadzam. Jasne. Relacje między ludzkie nie są w tej trylogii najważniejsze, ale wciąż byłam w stanie kibicować bohaterom i zżyć się z nimi. Pod względem stylu najgorzej się czyta pierwszy tom. Dlatego mnie lekko dziwi, że tak wiele osób go uwielbia. Imiona mogą być probleme. Ten spis bohaterów zdecydowanie pomaga. Jedyne co mnie martwi w twojej recenzji, to to że uważasz te książki za najlepsze (xd). Bardzo potrzebowałam polecenia jakiegoś sci-fi, które by mnie zachwyciło tak jak ,,Ciemny las" i ,,Koniec śmierci" 😢 słowa nie oddadzą, jak bardzo chciałabym przeczytać coś równie epickiego i fascynującego
Ja mam z "problemem trzech ciał" jeden "problem" xD ja miałem dosyć długą przerwę od czytania książek, potem zagrałem w grę "Outer Wilds", która emocjonalnie i fabularnie rozłożyła mnie na łopatki (I polecam ci Tomku zagrać jak chcesz przeżyć coś epickiego i jednocześnie emocjonalnie pięknego w motywach kosmosu i podróży w nieznane). I szukałem właśnie jakiejś książki, która w podobne tony uderzy. Tak natrafiłem na trylogię Trzech Ciał, pochłonąłem całość w dwa tygodnie (laptop stał zakurzony haha) i od tego momentu nie umiem się tak bardzo wkręcić w serię książkową. Czy to sci-fi, czy fantasy. Po problemie trzech ciał wszystko wydaje mi się takie miałkie xD Jedynie chyba "mistborn" Sandersona wciągnął mnie na dłużej i sprawił, że przy zakończeniu uroniłem łzę. Ale Trzy Ciała to jest po prostu epopeja. Epopeja, o której się nie zapomni i nie wiem czy w następnych latach uda mi się przeczytać coś równie wspaniałego.
Się rozczarowałem - ale trudno, faktycznie wszyscy chwalą tę trylogię. Zacząłem ją czytać zaraz po jej ukazaniu się na rynku, gdy jeszcze nie było o niej tak dużo słychać i dotarłem do mniej więcej środka drugiego tomu, tam poziom absurdu, który rósł od początku, mnie obezwładnił i zakończyłem swoją przygodę z tą fabułą. Najwyraźniej jestem całkiem osamotniony w ocenie wymysłów autora, i już mi się nie chce argumentować. Więc jedynie przytoczę fragment fabuły który mnie ostatecznie dobił - specjalnie odszukałem go w drugim tomie, żeby nie polegać na pamięci, cytaty umieszczę między >...pociął meteoryty na cylindry o jednakowej średnicy, mniej więcej grubości grafitu do ołówków, a potem pokroił te cylindry na kawałki o równej długości (...) i uzyskał trzydzieści sześć małych pręcikówPołożył przed sobą na stole trzydzieści sześć nabojów pistoletowych kalibru 7,62 milimetra i z każdego z nich usunął pocisk< Oczywiście chodzi o naboje bezłuskowe, choć mogły by być normalne, byle broń nie wyrzucała łusek po strzale - bo miało być bez śladów ;D Przy okazji warto wspomnieć, że kaliber pocisku ściśle powiązany jest ze średnicą wewnątrz lufy i jest minimalnie większy niż ta średnica, by pocisk zatykał lufę, a po wystrzale był dosłownie przez nią przeciskany. Podmienił pociski w nabojach na te pręciki >Następnie przymocował do nich specjalnym klejem meteorytowe pręciki< jak rozumiem, kleił je pionowo, mniej więcej pośrodku ładunku miotającego, choć mógł kleić poziomo ale wtedy wysokość pręcika nie mogła by przekraczać średnicy lufy ;D >Na koniec miał trzydzieści sześć nabojów z meteorytowymi kulami< Potem wypróbował broń z nowymi pociskami >strzelając do worka w rogu piwnicy (...) zbadał cztery dziury w worku. Były małe, co znaczyło, że meteorytowe pociski nie rozpadały się podczas strzału< Nie będę tłumaczyć jak sprawa dopasowania pocisku do wnętrza lufy i tym samym nakłaniania napierających, spalających się gazów do wypychania go z lufy, oraz nadania mu ruchu obrotowego przez nacinanie w trakcie przejścia przez lufę spiralnych rowków, ma się do celności strzału , oraz stabilizacji pocisku w locie. Ale wystarczy mieć troszkę wyobraźni by pomyśleć jak gazy omijają pocisk o średnicy 0,9 mm pędząc rurą o średnicy 7,62 mm - choć oczywiście zabrałyby go ze sobą, przynajmniej na jakąś odległość od lufy, choć mogły by go wypchnąć na bok, albo doprowadzić do zrykoszetowania wewnątrz lufy. Ale spoko - może ołówki w Chinach mają średnicę np 7,7 mm i nie ma się co czepiać, bo choć autor rozpisywał się o kleju to już inne ważne szczegóły mu umknęły. No to tak wyposażony Zhang udaje się na stację kosmiczną i w wybranym dniu zaczaja się na ludzi których chce uśmiercić >Wisiał w przestrzeni kosmicznej pięć kilometrów od (...) stacji kosmicznej< Że co? Wisiał w przestrzeni? - Ano tak - >Korzystając z silników sterujących skafandra, przeleciał osiemdziesiąt kilometrów na wybraną uprzednio pozycję< bo baza była gdzieś dalej niż stacja, ale to szczegół, bo ważniejszym jest, że on się tak unosił w kosmosie >Jednak teraz, unosząc się w bezkresnej pustceNie miał ziemi pod stopami i wisiał w kosmosie jak Ziemia, Słońce i Droga Mleczna< czyli tak sobie wisiał i o nic się nie opierał, do niczego nie był umocowany/przywiązany. Potem bohater widzi przez lunetkę cele, te pięć kilometrów od niego, więc wyjmuje załadowany pistolet, przymocowuje lunetę i celuje, a potem strzela - wcześniej autor się zastrzega, że >Próżnia nie stwarzała problemu, ponieważ ładunek miotający miał własny czynnik utleniający< No to strzela i >zobaczył błysk u wylotu lufy i poczuł odrzut broni. Wypalił do pierwszego celu dziesięć razy, po czym wymienił magazynek i opróżnił go, strzelając do drugiego. Po następnej wymianie magazynka oddał ostatnich dziesięć strzałów do trzeciego celu. Trzydzieści błysków u wylotu lufy.< Tu pewnie każdy już skapnął się o co chodzi, ale na wszelki wypadek nadmienię , że błysk u wylotu lufy to efekt wylatujących z niej gazów, które już po pierwszym strzale upodabniają strzelca zawieszonego bezwładnie w próżni do wirującej figurki odlatującej sobie ruchem swobodnym w przestrzeń bo trzecia zasada dynamiki! A autorowi jeszcze coś świtało bo przecież dodał to poczucie odrzutu broni - tyko ten odrzut to jest dla tego, że broń chce odfrunąć przeciwnie do wylatujących gazów i pocisku, a grawitacja, tarcie podłoża oraz siła i ciężar trzymającego ją strzelca sprawia, że kończy się to na małym szarpnięciu (stosunkowo do masy ładunku miotającego) No cóż gdy ten strzelec wisi sobie bezwładnie w nieważkości to... Dodatkowo nawet na ziemi przy strzale podrzut lufy może spowodować niecelny strzał, co dopiero na odległość pięciu kilometrów gdzie przesunięcie lufy nawet o ułamek milimetra powoduje minięcie się z celem o kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt metrów.
Nie czytuję specjalnie literatury fantastyczno-naukowej, bo zawsze mam problem z technicznymi opisami, jednak ta seria wciągnęła mnie niesamowicie, jak żadna, od bardzo długiego czasu. Fenomenalna trylogia, absolutnie genialna, zaś tom trzeci to już był odlot. Nie mogłem się oderwać od lektury, czego już od dawna nie doświadczyłem. Za to właśnie kocham książki.
Nie czekając na pogadanki Tomka o "Ogrodach Księżyca" zacząłem 4 dni temu i jestem ku końcowi. Kur.....a. Jakie to jest za .....jefane. Jak można coś tak pięknego porzucić po pierwszym tomie?
Ciekawe co? Pod audioteką jest dość sporo negatywnych opinii o Ogrodzie, a pod filmem Tomka o najgorszych seriach fantasy oczami widzów niektórzy go tam wstawili... Jak oni argumentują rzekomą beznadziejność tej serii? Nudna? Chyba z 4 lata się tak nie bawiłem. Czego więc jest dla nich nudna? Pewnie mają pretensje do tempa akcji. Diune przeczytałem, także dla mnie było całkiem całkiem...ale jak przeszli na to z wiedźmina to wyobrażam sobie zaskoczenie. Nie wiem co się dzieje, cofam się czwarty raz i dalej nie wiem? Ja wiedziałem tyle co miałem wiedzieć, a jak byłem cierpliwy to doczekałem się wyjaśnienia wcześniejszych kwestii. Jedyne wyjaśnienie to to, że Ci ludzie szukali czegoś innego. Czy szukali czegoś gorszego/przystępniejszego? Wyjdę na snoba, ale tak xD Malazan nigdy nie będzie najpopularniejszy. Harry Potter był, no nie był najlepszy. Musiał mieć niższy próg wejścia, by zainteresować większą ilość odbiorców.(+seria trochę się podniosła jakością wraz z dorastaniem odbiorców, żeby nie było) Aaaa i strasznie mnie wkurwią gadanie, że postacie w malazanie są jednoznaczne/płytkie. Od tomu trzeciego na okrągło są dialogi i monologi, które mnie deko żyłują, a niektórym by mózgi upiekły. Sorry za taki wywód, słucham 7 tom i nie mam z kim o tym gadać, bo jestem snobem jak już ustaliliśmy i nikt ze mną nie chce gadać, a co dopiero o pojebanej serii na 10k stron wartej 230-500 zł xD
Czytałem trylogię w chwili pierwszego wydania... Pierwszy tom zachwycił, na każdy kolejny czekałem z niecierpliwością. Ale. Im więcej czasu mija, tym bardziej dociera do mnie jak bardzo ten cykl jest szkodliwy. Propagowanie chińskiego totalitaryzmu, ukazanie "zachodu" (czyli nas) jako niezdolnych do przywódctwa, zmierzenia się ze światowym kryzysem. Wreszcie przekazanie przyszłości w ręce jednostki która "wie lepiej" i nie podlega jakiejkolwiek kontroli. To książka promująca chiński system "wartości". Propaganda. Cała reszta to tylko mydlenie oczu zabawową fabułą.
Według mnie dwie kolejne części nie są tak równe poziomem jak pierwsza część, zdarzały się rzadkie momenty że były trochę przeciągnięte sceny albo takie trochę "zapychające", na szczęście bardzo mało ich było. Na pewno jest więcej suchych opisów niż dialogów ale mimo tej nierówności uważam że są świetne. Pamiętam jak czytałem Ciemny las to było takie "wow", naprawdę ciekawe pomysły na rozwinięcie wątku wiadomo kogo i wiadomo jakiej grupy ludzi ale "Koniec śmierci", tam to od połowy książki miałem takie skojarzenie że to jest Interstellar w książce. Takie rzeczy jakie się tam dzieją to się w głowie nie mieści a wisienka na torcie w postaci baśni Tianminga to złoto samo w sobie. Polecam bardzo mocno. P.S Przeczytaj w końcu "Ślepowidzenie", według mnie tak samo naukowa a może nawet bardziej niż "Problem trzech ciał"
Nie no panie, dawaj spoiler talk. Jest co omawiać, czym się pojarać. Mój ulubiony moment to 'Szukujcie się do podróży do Australii żałosne robale'. No i jeszcze metalowa łezka. Całość czytałem ciągiem i z tego co pamiętam najbardziej podobał mi się drugi. Wytworzył we mnie myśl, że te SETI to nie jest taki dobry pomysł.
Mój ulubiony tom to dwójka. Czytajcie. Nie ma się co bać nauki. Jak się nie ogarnia to mamy pretekst żeby się dokształcić. A w tym wypadku to same zajebiście interesujące zagadnienia. Wiedziałam, że Ci się spodoba!!!
haha mnie też mózg rozjebało :) Mogę trochę foli dwu wektorowej? xD Jest jeszcze fanowski 4 tom zatwierdzony przez Liu - Baoshu - odzyskanie czasu ale moim zdaniem trochę za bardzo odleciał choć w miarę spójne z kanonem. Spojler Tien ming został super menem i na golasa latał przez kosmos jak srebny surfer i folią dwuwektorową nakurwiał w śpiewaka xD
Fakt, zdarzają się momenty, że w niektórych momentach trochę się męczyłem żeby jechać z tym dalej… mimo wszystko, po jakimś czasie od skończenia czytania i po kilku innych książkach, było takie coś „kurde, ten Problem to jednak było coś faktycznie dobrego”
Z Problemem trzech ciał , mam taki problem - niezła , ale była by jeszcze lepsza jakby z 3 tomów zrobili 1,5-2 tomy . Przypadkiem miałem ją w audiobooku i niestety , jako jedyne 3 audiobooki uśpiły mnie przy słuchaniu, a najlepsze jest to że po przebudzeniu niemiałem wrażenia żeby coś mi umknęło . Przy innych audiobooków , zdjęcie słuchawek na minutę powoduje ze musze cofać.
Głównym problemem dla mnie było tłumaczenie. Boże, te dialogi... Dramat. Tak jakbym czytał bezduszne automaty rozmawiające o maszynach rolniczych w kosmosie
Ja na razie jestem po dwóch tomach, koncept mi się podoba, ale nie chce mi się zabierać za trzeci tom po drugim i całym wątku o idealnej kobiecie, która jest tak malutka że ją wiatr może porwać :P Budziły we mnie nie smak te opisy i było ich tak duuużo, nie przeszkadzał wam ten wątek?
To mnie trochę ta seria odrzuciła, bo imo tam nie ma fizyki, tylko jakieś jej wyobrażenie. Jakby wyłapałam sporo nieścisłości i banalnych błędów. Do tego nie podoba mi się ukazanie bohaterów i sama narracja niezbyt wybitna.
Zastanawia mnie fenomen książek takich jak Kod Leonarda Da Vinci, Projekt Hail Mary i Problem Trzech Ciał. Książek napisanych niewiarygodnie słabym językiem, eksplorujących idiotyczne idee i proponujących kretyńskie rozwiązania, a będących bestselerami. Czy zgłupieliśmy już jako społeczeństwo do tego stopnia, żeby Problem Trzech Ciał miał większe nakłady niż np. Ślepowidzenie albo Księga Nowego Słońca?
Zdajesz sobie sprawę, że pisząc taki wypierd nie podkreślasz swojego elitaryzmu, tylko wychodzisz na buca, który próbuje narzucić innym to co jest dobre, a co nie? Książki są różne, podobają się różnym ludziom, a oni sami szukają w nich różnych rzeczy. Przestań się wywyższać, trochę pokory i dystansu.
PROBLEM TRZECH CIAŁ jest po prostu książką słabą. Nawet nie przeciętną. Takie 3/10. Drugie i trzeciego tomu nie czytałem. Naprawdę nie rozumiem zachwytu nad ta książką. Fabuła absurdalna. Immersja żadna. Bohaterowie. Jacy bohaterowie? W tej książce nie ma żadnego aspektu, których jest co najmniej dobry. Kupiłem, przeczytałem zachęcony ocenami pełnymi zachwytu. Jak ktoś chce się dowiedzieć jaka jest ta książka to powiem tak. Jest taka, jak chińskie filmy. Ja ich nie mogę oglądać.
Najlepsza i najgorsza seria książkowa, którą dane mi było przeczytać. Można się o tym dziele rozpisywać, ale wydaje mi się, że to jedno zdanie w zupełności wystarczy
Powiem też tak: Po 2 i 3 książce wychodząc na spacer z psem(tak, jestem jednym z tych dziwnych ludzi chodzących na spacery nocą) bałem się patrzeć w niebo, każda kropka na niebie przez Liu Cixin'a jest przerażająca, a jak się zastanowisz głębiej to nawet sama egzystencja. Absurdalnie potężna seria. A co do bohaterów to bardzo dobrze, że Liu się na nich nie skupiał, ale szkoda, że w ogóle coś o nich pisał(poza pewnymi wyjątkami).
powatarzam się w wielu miejscach, ale nazwisko i imię autora czyta się LIOU CY-SIN. Serial chiński lepszy od tego gówna z Netflixa, za to wyczyszczony z wątków o Wielkiej Proletariackiej Rewolucji Kulturalnej.
No co Ty na poważnie to mówisz? Musiałem spojrzeć w kalendarz i upewnić się czy to nie 1 Kwietnia. Problem Trzech Ciał to czysty recycling idei SF które ktoś już zrobił dużo wcześniej i dużo lepiej. Poza tym język jakim to jest napisane jest nieznośny! Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, ale podejrzewam że nie. Postacie - płaskie, jednowymiarowe. Idiotyczne założenia i rozwiążania problemów jakie piętrzą się przed bohaterami, np. wpatrujący się w ścinę, serio uważasz że przywódcy ludzkość zgodziliby się na taką głupotę? Jedno tylko powiem: druga książka serii jest znośna. Na pozostałe dwie szkoda papieru. Ta książka przypomina mi Projek Hail Mary Andego Weira: słabizna napisana pod scenariusz na film.
Oglądnąłem serial - pierwszy sezon i zrezygnowałem z czytania książek. Albo tylko ten serial jest tragiczny i absurdalny, a książki oddają, albo i to i to wali kupą.
@przemysawbukowski3648 Mam tego świadomość, dlatego pewnie książce dam szansę, ale fabularnie w serialu to się kompletnie nie broniło, ten koncept z grą był absurdalny.
Zgadzam się w 100%. Nigdy nie siadało mi scifi. Głównie mam wrażenie że przez mniejsze zdolnosci autorów gdzie postacie są suche, brakuje emocji, akcji itd. Ale seria problemu trzech ciał wciągnęła mnie niesamowicie. Skończyłem pierwszy tom, jestem w trakcie drugiego i fascynuje sie jak dziecko.
Ta seria to książki życia. Każda kolejna część lepsza od poprzedniej.
To była chyba najlepsza seria si-fi jaką czytałam w życiu, boję się że już nic takiego nie zostanie napisane, po skończeniu popadłam na pół roku w fazę kosmiczną i przeczytałam książki Carla Sagana i obejrzałam setki godzin filmów o kosmosie na YT. I o dziwo serial na Netflixie jest całkiem nieźle zrobiony (chociaż wiadomo, to adaptacja więc nie jest dokładnie wszystko odwzorowane), mam nadzieję że go nie anulują.
Mam pewność, że jestem największym debilem z fizyki jaki istnieje, a i tak uwielbiam te książki. Zgadzam się, że mając wiedzę ta historia jeszcze bardziej trafia, ale jej brak nie przeszkadza. Zwłaszcza w drugim i trzecim tomie.
Zgadzam się ze wszystkim co mówisz.
Też mi łezka poleciała na tym momencie w trzecim tomie.
A Luo Ji uwielbiam. Uwielbiam też koncept w ,,Ciemnym lesie". To mój ulubiony tom. Odkąd go skończyłam (w Maju), nieustannie myślę o rereadzie. Mnie wciągnał od pierwszej strony (a nie byłam największą fanką ,,Problemu trzech ciał"). Do dziś mnie bawi, że po dwóch latach od skończenia pierwszego tomu, z którego niewiele pamiętałam, i który jakoś bardzo mi się nie podobał, sięgnełam po tom drugi i go pokochałam.
Widziałam ostatnio wieeele opini, że pierwszy tom jest najlepszy. Nie zgadzam się z tym.
Przed sięgnięciem po te książki słyszałam opinie, że to nie jest historia, dla osób którzy potrzebują lubić bohaterów, by książka im się spodobała. I z tym też się nie zgadzam. Jasne. Relacje między ludzkie nie są w tej trylogii najważniejsze, ale wciąż byłam w stanie kibicować bohaterom i zżyć się z nimi.
Pod względem stylu najgorzej się czyta pierwszy tom. Dlatego mnie lekko dziwi, że tak wiele osób go uwielbia.
Imiona mogą być probleme. Ten spis bohaterów zdecydowanie pomaga.
Jedyne co mnie martwi w twojej recenzji, to to że uważasz te książki za najlepsze (xd).
Bardzo potrzebowałam polecenia jakiegoś sci-fi, które by mnie zachwyciło tak jak ,,Ciemny las" i ,,Koniec śmierci" 😢 słowa nie oddadzą, jak bardzo chciałabym przeczytać coś równie epickiego i fascynującego
Ja mam z "problemem trzech ciał" jeden "problem" xD ja miałem dosyć długą przerwę od czytania książek, potem zagrałem w grę "Outer Wilds", która emocjonalnie i fabularnie rozłożyła mnie na łopatki (I polecam ci Tomku zagrać jak chcesz przeżyć coś epickiego i jednocześnie emocjonalnie pięknego w motywach kosmosu i podróży w nieznane). I szukałem właśnie jakiejś książki, która w podobne tony uderzy. Tak natrafiłem na trylogię Trzech Ciał, pochłonąłem całość w dwa tygodnie (laptop stał zakurzony haha) i od tego momentu nie umiem się tak bardzo wkręcić w serię książkową. Czy to sci-fi, czy fantasy. Po problemie trzech ciał wszystko wydaje mi się takie miałkie xD Jedynie chyba "mistborn" Sandersona wciągnął mnie na dłużej i sprawił, że przy zakończeniu uroniłem łzę. Ale Trzy Ciała to jest po prostu epopeja. Epopeja, o której się nie zapomni i nie wiem czy w następnych latach uda mi się przeczytać coś równie wspaniałego.
Hyperion/Endymion byku, czytałem to na przemian właśnie z trylogią pana Liu, obie zajebiste i epickie serie.
Czytałem kilka lat temu i podpisuję się rękami I nogami pod opinią Tomka! Pozdrawiam!
Się rozczarowałem - ale trudno, faktycznie wszyscy chwalą tę trylogię. Zacząłem ją czytać zaraz po jej ukazaniu się na rynku, gdy jeszcze nie było o niej tak dużo słychać i dotarłem do mniej więcej środka drugiego tomu, tam poziom absurdu, który rósł od początku, mnie obezwładnił i zakończyłem swoją przygodę z tą fabułą. Najwyraźniej jestem całkiem osamotniony w ocenie wymysłów autora, i już mi się nie chce argumentować. Więc jedynie przytoczę fragment fabuły który mnie ostatecznie dobił - specjalnie odszukałem go w drugim tomie, żeby nie polegać na pamięci, cytaty umieszczę między >...pociął meteoryty na cylindry o jednakowej średnicy, mniej więcej grubości grafitu do ołówków, a potem pokroił te cylindry na kawałki o równej długości (...) i uzyskał trzydzieści sześć małych pręcikówPołożył przed sobą na stole trzydzieści sześć nabojów pistoletowych kalibru 7,62 milimetra i z każdego z nich usunął pocisk< Oczywiście chodzi o naboje bezłuskowe, choć mogły by być normalne, byle broń nie wyrzucała łusek po strzale - bo miało być bez śladów ;D Przy okazji warto wspomnieć, że kaliber pocisku ściśle powiązany jest ze średnicą wewnątrz lufy i jest minimalnie większy niż ta średnica, by pocisk zatykał lufę, a po wystrzale był dosłownie przez nią przeciskany. Podmienił pociski w nabojach na te pręciki >Następnie przymocował do nich specjalnym klejem meteorytowe pręciki< jak rozumiem, kleił je pionowo, mniej więcej pośrodku ładunku miotającego, choć mógł kleić poziomo ale wtedy wysokość pręcika nie mogła by przekraczać średnicy lufy ;D >Na koniec miał trzydzieści sześć nabojów z meteorytowymi kulami< Potem wypróbował broń z nowymi pociskami >strzelając do worka w rogu piwnicy (...) zbadał cztery dziury w worku. Były małe, co znaczyło, że meteorytowe pociski nie rozpadały się podczas strzału< Nie będę tłumaczyć jak sprawa dopasowania pocisku do wnętrza lufy i tym samym nakłaniania napierających, spalających się gazów do wypychania go z lufy, oraz nadania mu ruchu obrotowego przez nacinanie w trakcie przejścia przez lufę spiralnych rowków, ma się do celności strzału , oraz stabilizacji pocisku w locie. Ale wystarczy mieć troszkę wyobraźni by pomyśleć jak gazy omijają pocisk o średnicy 0,9 mm pędząc rurą o średnicy 7,62 mm - choć oczywiście zabrałyby go ze sobą, przynajmniej na jakąś odległość od lufy, choć mogły by go wypchnąć na bok, albo doprowadzić do zrykoszetowania wewnątrz lufy. Ale spoko - może ołówki w Chinach mają średnicę np 7,7 mm i nie ma się co czepiać, bo choć autor rozpisywał się o kleju to już inne ważne szczegóły mu umknęły. No to tak wyposażony Zhang udaje się na stację kosmiczną i w wybranym dniu zaczaja się na ludzi których chce uśmiercić >Wisiał w przestrzeni kosmicznej pięć kilometrów od (...) stacji kosmicznej< Że co? Wisiał w przestrzeni? - Ano tak - >Korzystając z silników sterujących skafandra, przeleciał osiemdziesiąt kilometrów na wybraną uprzednio pozycję< bo baza była gdzieś dalej niż stacja, ale to szczegół, bo ważniejszym jest, że on się tak unosił w kosmosie >Jednak teraz, unosząc się w bezkresnej pustceNie miał ziemi pod stopami i wisiał w kosmosie jak Ziemia, Słońce i Droga Mleczna< czyli tak sobie wisiał i o nic się nie opierał, do niczego nie był umocowany/przywiązany. Potem bohater widzi przez lunetkę cele, te pięć kilometrów od niego, więc wyjmuje załadowany pistolet, przymocowuje lunetę i celuje, a potem strzela - wcześniej autor się zastrzega, że >Próżnia nie stwarzała problemu, ponieważ ładunek miotający miał własny czynnik utleniający< No to strzela i >zobaczył błysk u wylotu lufy i poczuł odrzut broni.
Wypalił do pierwszego celu dziesięć razy, po czym wymienił magazynek i opróżnił go, strzelając do drugiego. Po następnej wymianie magazynka oddał ostatnich dziesięć strzałów do trzeciego celu. Trzydzieści błysków u wylotu lufy.< Tu pewnie każdy już skapnął się o co chodzi, ale na wszelki wypadek nadmienię , że błysk u wylotu lufy to efekt wylatujących z niej gazów, które już po pierwszym strzale upodabniają strzelca zawieszonego bezwładnie w próżni do wirującej figurki odlatującej sobie ruchem swobodnym w przestrzeń bo trzecia zasada dynamiki! A autorowi jeszcze coś świtało bo przecież dodał to poczucie odrzutu broni - tyko ten odrzut to jest dla tego, że broń chce odfrunąć przeciwnie do wylatujących gazów i pocisku, a grawitacja, tarcie podłoża oraz siła i ciężar trzymającego ją strzelca sprawia, że kończy się to na małym szarpnięciu (stosunkowo do masy ładunku miotającego) No cóż gdy ten strzelec wisi sobie bezwładnie w nieważkości to... Dodatkowo nawet na ziemi przy strzale podrzut lufy może spowodować niecelny strzał, co dopiero na odległość pięciu kilometrów gdzie przesunięcie lufy nawet o ułamek milimetra powoduje minięcie się z celem o kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt metrów.
I właśnie o to chodzi w tej serii. Jest tak odjechana że aż lepsza od narkotyków XD
@@waikotv7136 No nie zaprzeczę, że wyobraźnia autora nie zna granic.
Nie czytuję specjalnie literatury fantastyczno-naukowej, bo zawsze mam problem z technicznymi opisami, jednak ta seria wciągnęła mnie niesamowicie, jak żadna, od bardzo długiego czasu. Fenomenalna trylogia, absolutnie genialna, zaś tom trzeci to już był odlot. Nie mogłem się oderwać od lektury, czego już od dawna nie doświadczyłem. Za to właśnie kocham książki.
Nie czekając na pogadanki Tomka o "Ogrodach Księżyca" zacząłem 4 dni temu i jestem ku końcowi. Kur.....a. Jakie to jest za .....jefane. Jak można coś tak pięknego porzucić po pierwszym tomie?
Ciekawe co? Pod audioteką jest dość sporo negatywnych opinii o Ogrodzie, a pod filmem Tomka o najgorszych seriach fantasy oczami widzów niektórzy go tam wstawili...
Jak oni argumentują rzekomą beznadziejność tej serii? Nudna? Chyba z 4 lata się tak nie bawiłem.
Czego więc jest dla nich nudna? Pewnie mają pretensje do tempa akcji.
Diune przeczytałem, także dla mnie było całkiem całkiem...ale jak przeszli na to z wiedźmina to wyobrażam sobie zaskoczenie.
Nie wiem co się dzieje, cofam się czwarty raz i dalej nie wiem?
Ja wiedziałem tyle co miałem wiedzieć, a jak byłem cierpliwy to doczekałem się wyjaśnienia wcześniejszych kwestii.
Jedyne wyjaśnienie to to, że Ci ludzie szukali czegoś innego. Czy szukali czegoś gorszego/przystępniejszego? Wyjdę na snoba, ale tak xD
Malazan nigdy nie będzie najpopularniejszy. Harry Potter był, no nie był najlepszy. Musiał mieć niższy próg wejścia, by zainteresować większą ilość odbiorców.(+seria trochę się podniosła jakością wraz z dorastaniem odbiorców, żeby nie było)
Aaaa i strasznie mnie wkurwią gadanie, że postacie w malazanie są jednoznaczne/płytkie. Od tomu trzeciego na okrągło są dialogi i monologi, które mnie deko żyłują, a niektórym by mózgi upiekły.
Sorry za taki wywód, słucham 7 tom i nie mam z kim o tym gadać, bo jestem
snobem jak już ustaliliśmy i nikt ze mną nie chce gadać, a co dopiero o pojebanej serii na 10k stron wartej 230-500 zł xD
Problem trzech ciał - genialna trylogia.
Czytałeś Teda Chianga? Bardzo dobre opowiadania sci-fi.
Czytałem trylogię w chwili pierwszego wydania... Pierwszy tom zachwycił, na każdy kolejny czekałem z niecierpliwością.
Ale. Im więcej czasu mija, tym bardziej dociera do mnie jak bardzo ten cykl jest szkodliwy. Propagowanie chińskiego totalitaryzmu, ukazanie "zachodu" (czyli nas) jako niezdolnych do przywódctwa, zmierzenia się ze światowym kryzysem. Wreszcie przekazanie przyszłości w ręce jednostki która "wie lepiej" i nie podlega jakiejkolwiek kontroli. To książka promująca chiński system "wartości". Propaganda. Cała reszta to tylko mydlenie oczu zabawową fabułą.
Według mnie dwie kolejne części nie są tak równe poziomem jak pierwsza część, zdarzały się rzadkie momenty że były trochę przeciągnięte sceny albo takie trochę "zapychające", na szczęście bardzo mało ich było. Na pewno jest więcej suchych opisów niż dialogów ale mimo tej nierówności uważam że są świetne. Pamiętam jak czytałem Ciemny las to było takie "wow", naprawdę ciekawe pomysły na rozwinięcie wątku wiadomo kogo i wiadomo jakiej grupy ludzi ale "Koniec śmierci", tam to od połowy książki miałem takie skojarzenie że to jest Interstellar w książce. Takie rzeczy jakie się tam dzieją to się w głowie nie mieści a wisienka na torcie w postaci baśni Tianminga to złoto samo w sobie. Polecam bardzo mocno.
P.S
Przeczytaj w końcu "Ślepowidzenie", według mnie tak samo naukowa a może nawet bardziej niż "Problem trzech ciał"
Nie no panie, dawaj spoiler talk. Jest co omawiać, czym się pojarać. Mój ulubiony moment to 'Szukujcie się do podróży do Australii żałosne robale'. No i jeszcze metalowa łezka. Całość czytałem ciągiem i z tego co pamiętam najbardziej podobał mi się drugi. Wytworzył we mnie myśl, że te SETI to nie jest taki dobry pomysł.
Mój ulubiony tom to dwójka.
Czytajcie. Nie ma się co bać nauki. Jak się nie ogarnia to mamy pretekst żeby się dokształcić. A w tym wypadku to same zajebiście interesujące zagadnienia.
Wiedziałam, że Ci się spodoba!!!
haha mnie też mózg rozjebało :) Mogę trochę foli dwu wektorowej? xD Jest jeszcze fanowski 4 tom zatwierdzony przez Liu - Baoshu - odzyskanie czasu ale moim zdaniem trochę za bardzo odleciał choć w miarę spójne z kanonem. Spojler Tien ming został super menem i na golasa latał przez kosmos
jak srebny surfer i folią dwuwektorową nakurwiał w śpiewaka xD
Fakt, zdarzają się momenty, że w niektórych momentach trochę się męczyłem żeby jechać z tym dalej… mimo wszystko, po jakimś czasie od skończenia czytania i po kilku innych książkach, było takie coś „kurde, ten Problem to jednak było coś faktycznie dobrego”
Przekonałeś mnie ❤️
Z Problemem trzech ciał , mam taki problem - niezła , ale była by jeszcze lepsza jakby z 3 tomów zrobili 1,5-2 tomy . Przypadkiem miałem ją w audiobooku i niestety , jako jedyne 3 audiobooki uśpiły mnie przy słuchaniu, a najlepsze jest to że po przebudzeniu niemiałem wrażenia żeby coś mi umknęło . Przy innych audiobooków , zdjęcie słuchawek na minutę powoduje ze musze cofać.
Świetne książki, szkoda że serial zawiódł 😏
Przeczytałam pod koniec roku 2024
Światena trylogia
👍👍👍
Właśnie kupiłam pierwszą część. Ciekawe czy mi się spodoba
Głównym problemem dla mnie było tłumaczenie. Boże, te dialogi... Dramat. Tak jakbym czytał bezduszne automaty rozmawiające o maszynach rolniczych w kosmosie
Ja na razie jestem po dwóch tomach, koncept mi się podoba, ale nie chce mi się zabierać za trzeci tom po drugim i całym wątku o idealnej kobiecie, która jest tak malutka że ją wiatr może porwać :P Budziły we mnie nie smak te opisy i było ich tak duuużo, nie przeszkadzał wam ten wątek?
Właśnie w tym momencie przestałem czytać 2 tom XD I nadal nie mogę się zebrać żeby wrócić
A jak serial?
w końcu!
Jeśli mialbys okreslić proporcje to ile jest w tej trylogii wywodów naukowych w porównaniu do czystej fabuły?
Tu koncepcje naukowe są fabułą, są tłumaczone poprzez wplatanie ich w wydarzenia, przez co ani nie ma zamuły ani problemów ze zrozumieniem o co chodzi
No i namówił
A w jakim miejscu tej twojej skali są "Magiczne lata" ?
Uważam, że cała trylogia jest znakomita. Prawie jak literatura faktu. Choć kto wie.
👍
To może jakiś spoiler talk o tej trylogii.?;)
Pozostaje mi powiedzieć tylko jedno - a nie mówiłem?
ty czytasz książki szybciej niż ja nadążam oglądać
To mnie trochę ta seria odrzuciła, bo imo tam nie ma fizyki, tylko jakieś jej wyobrażenie. Jakby wyłapałam sporo nieścisłości i banalnych błędów. Do tego nie podoba mi się ukazanie bohaterów i sama narracja niezbyt wybitna.
Zastanawia mnie fenomen książek takich jak Kod Leonarda Da Vinci, Projekt Hail Mary i Problem Trzech Ciał. Książek napisanych niewiarygodnie słabym językiem, eksplorujących idiotyczne idee i proponujących kretyńskie rozwiązania, a będących bestselerami. Czy zgłupieliśmy już jako społeczeństwo do tego stopnia, żeby Problem Trzech Ciał miał większe nakłady niż np. Ślepowidzenie albo Księga Nowego Słońca?
Zdajesz sobie sprawę, że pisząc taki wypierd nie podkreślasz swojego elitaryzmu, tylko wychodzisz na buca, który próbuje narzucić innym to co jest dobre, a co nie? Książki są różne, podobają się różnym ludziom, a oni sami szukają w nich różnych rzeczy. Przestań się wywyższać, trochę pokory i dystansu.
PROBLEM TRZECH CIAŁ jest po prostu książką słabą. Nawet nie przeciętną. Takie 3/10. Drugie i trzeciego tomu nie czytałem. Naprawdę nie rozumiem zachwytu nad ta książką. Fabuła absurdalna. Immersja żadna. Bohaterowie. Jacy bohaterowie? W tej książce nie ma żadnego aspektu, których jest co najmniej dobry. Kupiłem, przeczytałem zachęcony ocenami pełnymi zachwytu. Jak ktoś chce się dowiedzieć jaka jest ta książka to powiem tak. Jest taka, jak chińskie filmy. Ja ich nie mogę oglądać.
Jak ktoś chce się dowiedzieć jaka są te książki, to ja powiem tak. Są genialne.
Tylko że pierwszy tom jest najsłabszy
Polecam Odzyskanie czasu - pojechane tam jest wszystko na maksa 😂
Najlepsza i najgorsza seria książkowa, którą dane mi było przeczytać. Można się o tym dziele rozpisywać, ale wydaje mi się, że to jedno zdanie w zupełności wystarczy
Powiem też tak: Po 2 i 3 książce wychodząc na spacer z psem(tak, jestem jednym z tych dziwnych ludzi chodzących na spacery nocą) bałem się patrzeć w niebo, każda kropka na niebie przez Liu Cixin'a jest przerażająca, a jak się zastanowisz głębiej to nawet sama egzystencja. Absurdalnie potężna seria. A co do bohaterów to bardzo dobrze, że Liu się na nich nie skupiał, ale szkoda, że w ogóle coś o nich pisał(poza pewnymi wyjątkami).
powatarzam się w wielu miejscach, ale nazwisko i imię autora czyta się LIOU CY-SIN. Serial chiński lepszy od tego gówna z Netflixa, za to wyczyszczony z wątków o Wielkiej Proletariackiej Rewolucji Kulturalnej.
No co Ty na poważnie to mówisz? Musiałem spojrzeć w kalendarz i upewnić się czy to nie 1 Kwietnia. Problem Trzech Ciał to czysty recycling idei SF które ktoś już zrobił dużo wcześniej i dużo lepiej. Poza tym język jakim to jest napisane jest nieznośny! Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, ale podejrzewam że nie. Postacie - płaskie, jednowymiarowe. Idiotyczne założenia i rozwiążania problemów jakie piętrzą się przed bohaterami, np. wpatrujący się w ścinę, serio uważasz że przywódcy ludzkość zgodziliby się na taką głupotę? Jedno tylko powiem: druga książka serii jest znośna. Na pozostałe dwie szkoda papieru. Ta książka przypomina mi Projek Hail Mary Andego Weira: słabizna napisana pod scenariusz na film.
Oglądnąłem serial - pierwszy sezon i zrezygnowałem z czytania książek. Albo tylko ten serial jest tragiczny i absurdalny, a książki oddają, albo i to i to wali kupą.
Serial ma mało wspólnego z książką.
@@mozgklasydrugiej6714 co ty gadasz, to jest adaptacja. nie jest 1:1, ale fabularnie trzyma sie kupy.
Na podstawie wrażenia z filmów i seriali rezygnować z książek to nie jest zbyt mądre.
@przemysawbukowski3648 Mam tego świadomość, dlatego pewnie książce dam szansę, ale fabularnie w serialu to się kompletnie nie broniło, ten koncept z grą był absurdalny.
@@IMAyt_ Też sobie odpuściłem po dwóch odcinkach. Książka jest dużo lepsza.