Ja również najbardziej lubię odcinki o urbanistyce i o tym jak architektura zmieniała miasta. Od siebie polecę kanał "Not Just Bikes" Kanadyjczyka, urbanisty mieszkającego w Holandii która z sukcesem wdraża ideę 15 minutowego miasta.
Dodam jeszcze, że kiedyś mieszkałem w Poznaniu, na starym blokowisku. I to był świetnie zaprojektowany kawałek miasta: było tam wszystko, co potrzebne do życia: mieszkania, szkoły, przedszkola, przychodnie, sklepy, rynek, dom kultury, dużo zieleni, miejsca do uprawiania sportu; pomyślano o komunikacji miejskiej, dojazdach, parkingach. Widać, że kiedyś projektowano miasto całościowo; dzisiaj jest chyba pod tym względem dużo gorzej. Deweloper stawia blokowisko w polu i niech inni się martwią resztą.
Nikt już nie pamięta Nowej Huty zaplanowanej od zera na rolniczym obszarze? Każde niewielkie osiedle miało żłobek, przedszkole, szkołę, dom kultury, bibliotekę, ośrodek zdrowia kilka sklepów. Blisko szpital, teatr, dwa kina. Wszystko obsadzone drzewami, w których dzisiaj tonie cała dzielnica. I wymiera.
No i tu jest zawarta odpowiedź... miasto 15 minutowe nie sprawdza się i wymiera... oto przykład teorii która zozmija się z praktyką jak cała ta 15 minutowa utopia...
Dzisiejsi deweloperzy budują osiedla jako typowe sypialnie, kompletnie bez pozostałej infrastruktury! Mieszkałem na takim osiedlu przez chwilę, jedynie co było to Żabka :-)
Ja jestem z Rosji, urodzilem sie wlasnie w takim pietnastuminutowym miescie, po shkole wyjechalem na studia do wiekszego miasta, po studiach przez 2 lata mieszkalem w Petersburgu. No cuz, wrocilem do domu!) poniewaz model miasta 15 minut dozwala zrobic wszystkie sprawy, a w Petersburgu ten model jest zrealizowany tylko w centrum miasta... Ja pracuje zdalnie miedzy innymi z polskimi spolkami wiec nie szkodzi mi to ze w moim miescie pochodzenia nie ma zbyt duzo dobrze oplacanej pracy. Ale ta dostepnosc funkcji w obszarze 15 minut pechoty lub jazdy rowerem daje mi sporo wolnego czasu i ekonomie sil. powiedzial bym ze czuje sie w taki sposob najbardziej szczesliwym
Poznań - Jeżyce. Wieś tuż za murami miasta Poznań, od ponad 100 lat, integralna dzielnica Poznania. Przez to że kiedyś Jeżyce były odrębne, wszystkie założenia miasta 15 minutowego zostały zapewnione już w średniowieczu
Mixed use hasło ostatnio modne w Ameryce Północnej. Tam obowiązuje "zonning". W strefie sklasyfikowanej jako "single family housing" nie może być żadnych innych nieruchomości, więc sklep na rogu, warsztat czy nawet biblioteka nie mogą tam powstać. Odstępstwa są albo nie możliwe albo bardzo trudne. Rejony starych miast, w których przetrwała zabudowa mixed use to teraz miejsca z najdroższymi nieruchomościami w okolicu. Polecam kanały o amerykańskiej urbanistyce np. "city nerd", "not just bikes"
Jakie to mądre, rozsądne i aktualne rozwiązanie! Marzę, by jak najwięcej dzielnic polskich miast przeksztalcilo się w takie 15-min. Dla mnie rewelka :D Dzięki, że popularyzujecie takie świetne podejście!
Też marzę by być dyrektorem lub burmistrzem ale jak 95% ludzi pracuję fizycznie... dla mnie ta koncepcja to utopia...dodam nawet szkodliwa dla rozwoju umysłowego ludzi młodych którzy myślą że po liceum na piziomie dawnej podstawówki będą urzędnikami w garniturach...
Mylisz usługi z pracą biurową. Zatrudnienie w usługach to też edukacja (ponad 1,2 mln zatrudnionych w Polsce), opieka zdrowotna (0,9 mln zatrudnionych), ale i sama działalność administracyjna niepubliczna z ubezpieczeniami i telekomunikacją to ponad 1,3 mln zatrudnionych. To że każdy po liceum będzie "urzędnikiem w garniturze" to rzecz jasna przerysowanie, ale że sporo absolwentów liceów znajdzie pracę w sektorze usług, szczególnie takich "rozproszonych" to już nie jest nic specjalnie utopijnego - dlaczego nie można zaplanować miast tak, żeby lokale usługowe i małe biurowce były w większym rozproszeniu, aby dać szansę pracować blisko mieszkania? Skąd informacja, że 95% ludzi pracuje fizycznie i co konkretnie oznacza "praca fizyczna"?
@@piotrs5538 100% się zgadzam. To jakaś bzdura, że w odległości 15 minut, czyli dobre 2km ludzie znajdą sobie pracę czy jakaś wyższa szkole. Wizja urbanistów żyjących sobie w wierzy kości słoniowej, którzy przytaczają wygodne przykłady człowieka, który pracuje w sklepie dwie ulicę dalej, ale nie pracownika fabryki, eksperta od HR w biurze, czy wykładowcy na uczelni.
W sumie mieszkam w mieście 15 minutowym. Łańcut taki jest. W promieniu 1,5 km mieszka większość mieszkańców, są wszystkie urzędy, muzeum, park, szkoły, targowisko, autobusy, usługi, szpital i przychodnie, kościół, basen. Ludzie to sobie bardzo cenią :)
W obrębie jednej dzielnicy dużego miasta pobierałam edukację, pracowałam, chodziłam do kina do lekarza, do parku na spacer. Nie odczuwałam potrzeby posiadania auta bo na większe zakupy wystarczał wózek dwukolka. I wiecie co wam powiem. Człowiek dziczeje, zapomina że są różne obyczaje, zapomina przepisów ruchu drogowego. To jest jeszcze gorsze niż praca zdalna,, bo tą można brać ze sobą włócząc się po świecie.
Czytając niektóre komentarze, czuję wstyd, że w wyborach mam tyle samo głosów (1) co niektórzy komentatorzy. Podobne fake news były też w latach 30. - kiedy wprowadzano radio, ludzie na wsi mówili, że od fal radiowych giną im krowy a zboże na polach wolniej rośnie. Przerażające to jest jak ludzie potrafią dać się zmanipulować tak durnowatym teoriom. Autorom kanału radzę nie przejmować się poziomem ignoranctwa, bo niestety ludzie byli, są i będą podatni na manipulacje i "ludowe mądrości".
Proszę poczytać co to dokładnie C40 i jakie mają władze wobec nas plany a dopiero później pisać że to teorie spiskowe : Kod QR w czasie srandemii to też bajka?! System punktowy w chinach tez bzdury i durnowate teorie?!...ustawa jest i już kilka władz miejskich się na to zgodziło więc pomyśl zanim chlapniesz głupoty. Ograniczenie na nabiał, mięso i odzież, posiadanie auta i żarcie robali ...tak jest w ustawie. HELOOO....obudź się !
Ja mieszkam na słynnym "najgorszym osiedlu w Warszawie" którego zdjęcia wielokrotnie pojawiały się już w Internecie. I wiecie co? Żyje mi się tu wspaniale! Mam obok park, mnóstwo różnych sklepów z jedzeniem, księgarnia, bazarek, są punkty medyczne, do dentysty mam 3 minuty piechotą. Najbliższy sklep znajduje się 30 sekund ode mnie :) Pod blokiem mam autobusy w każdą stronę, pociąg, a jeszcze teraz budowane są linie tramwajowe. Żyć nie umierać ;)
Problem w tym że po ostatnich wydarzeniach większość ludzi nie ufa władzy. Więc jeżeli mówią że coś zrobią dla naszego dobra, to już należy się bać. I stąd tyle teorii spiskowych. Zakazy wejścia do lasu podczas srovidu też miały być dla naszego dobra.
Mieszkam w Birmingham, czyli obok Manchesteru jednym z dwóch "drugich miast" Wielkiej Brytanii i w moim doświadczeniu jest to miasto 15 minutowe. Muszę jednak zaznaczyć, że dla mnie ten termin jest raczej subiektywny, niż obiektywny. Nawet, jeżeli mieszkałbym w gęstym centrum, ale pracował daleko od miasta (lokalny przykład: np. w fabryce Jaguara, czy czekolady Cadbury), to dla mnie BHM nie byłoby miastem 15-minutorym. Kiedy mieszkałem w poprzedniej lokalizacji i używałem transportu, to też dojazd do centrum/do pracy zabierał mi raczej pół godziny. Natomiast kiedy przesiadłem się na rower okazało się, że dzięki sieci kanałów i "doklejonych" do nich ścieżek pieszo-rowerowych, które przecinają całe miasto, wszystkie miejsca, z których korzystam stały się dla mnie dostępne w przeciągu 20 minut. To ukształtowało moje myślenie o mieście piętnastominutowym - oczywiście nie da się planistycznie zapewnić, że każdy będzie miał dostęp do wszystkich funkcji w ciągu piętnastu minut, ale można zwiększyć takie prawdopodobieństwo nie tylko przez planowany mixed-use, ale też przez inteligentną poprawę i dywersyfikację transportu oraz dostępność mieszkań. Teraz mieszkam w centrum. Moje koszty mieszkania wzrosły nieznacznie (z 25% do 30% miesięcznej wypłaty), poruszam się rowerem po małych ulicach, mieszkam 5 minut pieszo od teatru, kanału, siłowni i restauracji i 10 minut pieszo od większego sklepu spożywczego lub 10 minut rowerem/20 minut pieszo od pracy. Warto jednak podkreślić, że to bardzo subiektywna perspektywa, bo ktoś kto zdecydował się mieszkać daleko od centrum i dojeżdżać do niego samochodem będzie stał w korkach i nie będzie doświadczał tej piętnastominutowości. Podsumowując, wydaje mi się, że mówiąc o mieście 15-minutowym musimy podkreślać perspektywę indywidualną, na którą te planistyczne działania mają szansę wpłynąć, ale nie mogą jej zapewnić.
Niesamowitych rzeczy można się tutaj dowiedzieć w komentarzach. W moim województwie są 72 miasta w których mieszka do 15 tysięcy mieszkańców. Pomijając jakieś podgórskie wąskie i rozciągnięte miejscowości, to myślę, że większość z nich można byłoby określić mianem miasta 15-minutowego. Co więcej, myślę, że i wiele większych miast ten warunek spełnia. Mieszkam na obrzeżu mojego miasta, przy samej granicy i jestem w stanie dotrzeć do w ciągu 15 minut do pracy, szkoły, lekarza, piekarza, zduna i plebana. Czy jest idealnie? Myślę, że zawsze można coś poprawić. Żyję tu 30 lat i nagle okazuje się, że żyję w "getcie", że przez rozmiar mojego miasta jestem permanentnie inwigilowany, że jestem w niewoli, ograniczane są moje wolności i prawa człowieka i że jest to utopia... To wszystko podlane jakże mądrze brzmiącym hasłem "wyłącz TV, włącz myślenie" - szkoda jednak, że niektórzy po wyłączeniu TV rzeczywiście nie włączają myślenia a jedynie ograniczają się do internetu. Zbyt dużo bodźców powoduje spięcie, klepki w głowie się luzują. Ktoś rzuca jakieś hasło, reszta z widłami idzie łapać ogry, nie włączają myślenia, nie zastanawiają się co jest prawdą a co fikcją, bo po co. Każdą ideę można zgnoić. Zastanawiam się, ilu z tych oburzonych mieszka w takim 15-minutowym mieście jak ja. Duży szacunek dla twórców tego kanału - zarówno za publikowane tutaj treści jak i za walkę z dezinformacją. Pozdrawiam serdecznie Panią Natalię i Pana Radka.
Ciekawy temat. W sumie, jak to Pani Natalia zauważyła, jest to odświeżenie już dobrze znanej idei ze średniowiecza. Jednak te dzisiejsze miasta są o wiele, wiele większe od średniowiecznych i w filmie zabrakło mi przedstawienia wad / problemów związanych z wprowadzaniem takich piętnastominutowych „towns in cities” w _dużych_ miastach. Od wielu lat mieszkam w Paryżu, który na długo przed nadtaniem rządów pani Hidalgo, był już takim piętnastominutowym miastem. Z moich obsewacji problemów (i to poważnych) jest kilka: 1. Ceny mieszkań. W takim piętnastominutowym mieście żyje się fajnie - ceny mieszkań są jednak o wiele, wiele wyższe niż na przedmieściach, gdzie dominują bloki, usług brakuje, a do pracy trzeba daleko dojechać. Skutek - centrum zamienia się w taką utopijną i drogą enklawę dla bogatych otoczoną obwarzankiem niebezpiecznych dzielnic dla tych biedniejszych i jeszcze dalej - dalekim kręgiem domków i osiedli podmiejskich. 2. Transport. W takim mieście praca jest rozproszona na dużym obszarze. Założenie, że każdy znajdzie pracę / szkołę dla dzieci / uczelnię w swoim „bąbelku” jest nieprawdziwe - zawsze trzeba będzie dojechać. I to nie będą dojazdy w stylu „wszyscy do jednej dzielnicy biurowej”, To będzie potrzeba stworzenia połączeń „zewsząd do wszędzie”. Do tego dochodzi problem Potoków ludzi dojeżdżających z przedmieść które potem trzeba rozprowadzić po tym obszarze. Być może pandemia coś w tym obszarze zmieni, na razie jednak w Paryżu jej efekty na traspoort są nikłe. Transport publiczny wciąż się dławi. A dojazdy zajmują masę czasu i są bardzo niekomfortowe. 3. Wyjazd z miasta. Raz na jakiś czas z takiego piętnastominutowego miasta warto wyjechać. Do rodziny, na wczasy, na weekend... W sytuacji gdy promujemy pieszych / rowery i większość ulic jest zwężona, A transport publiczny jest nieefektywne, taki wyjazd staje się koszmarem. W Paryżu mieszkam w centrum, na granicy dzielnic nr 7 i 15. Przed pandemią wyjazd z miasta samochodem zajmował ponad godzinę, podobnie dotarcie na lotnisko albo na większość z dworców. Dodam, że te trzy problemy to zlokalizowałem jako laik i niefachowiec w temacie. Z chęcią posłuchałbym kogoś bardziej kompetentnego. Urbanisty, albo inżyniera transportu.
W sumie to ja mieszkam w takim mieście, bo mieszkam w centrum Krakowa, zaraz przy starym mieście. W odległości 1 km mam uczelnię, sklepy, park, rynek czyli miejsce kultury. Poruszam się tylko albo rowerem albo pieszo i aktualnie jestem mega zadowolony z tego wszystkiego 🥰🥰🥰
To prawda - centrum Krakowa jest świetnie nasycone wszystkimi rodzajami usług i jest tam też zwarta zabudowa mieszkaniowa. Trzeba trochę popracować nad zaludnieniem kwartałów w samym sercu miasta - w obrębie Plant mieszka tylko 350 osób, przy Rynku - tylko 7 rodzin. Warto postarać się, żeby najpiękniejsze zakątki miasta były nie tylko dla turystów, ale i stałych mieszkańców :)
@@goodidea_archi W pełni sie zgadzam. Teraz przez aktualną sytuację trochę się zmieniło, gdyż część mieszkań wczesniej wynajmowanych tylko turystom jest dostępna także do wynajmu na dłuższy okres, a więc i dla osób chcących tu zamieszkać, ale nadal jest to rzeczywiście słabo zaludniony obszar. Pozdrawiam 😊
@@goodidea_archi Dalej od tynku jeśli chodzi o liczbę mieszkańców nie jest lepiej. W obrębie drugiej obwodnicy większość kamienic to obecnie hotele, hostele i apartamenty na wynajem krótkoterminowy. Jeśli zaś chodzi o nasycenie usługami to niestety obecnie maoim zdaniem jest bardzo słabo. Pamiętam jednak jeszcze czasy kiedy faktycznie mieszkając w centrum miałem wszystko czego można potrzebować w odległości właśnie 15 min spacerkiem. Teraz już niestety tego nie ma. Sklepy spożywcze owszem są i to na każdym rogu tyle tylko ze jednej sieci z płazem w logo. A to oznacza że owszem podstawowe produkty można kupić ale reszta w mocno ograniczonym asortymencie. Z ofertą gastronomiczną też rewelacji nie ma bo przeważają restauracje skrojone pod turystów w których ceny a i jakość nie pozwalają na codzienne stołowanie się. Jeśli zaś chodzi o handel w innych branżach niż spożywcza to już niestety jest totalna pustynia i chcąc nie chcąc człowiek musi jednak jeździć do galerii handlowych. Kultura? Ok, teatry są ale kina wszystkie zaorali, zostały niedobitki jak Mikro czy Paradox i tyle. Tak to pozostają Multipleksy na peryferiach. Właśnie przez to że znika z centrum handel i usługi ludzie się wyprowadzają, a z kolei handel i usługi znikają bo jest coraz mniej mieszkańców. To samo napędzającą się spirala na której przerwanie obecne władze miasta nie mają żadnego pomysłu.
Z tymi restauracjami w obrębie Plant, to mieliśmy taką obserwację, że kiedy realizowaliśmy odcinek o Wawelu i spaliśmy na Wzgórzu Wawelskim, to zapytaliśmy na Instagramie, jakie nasi obserwujący polecają dobre miejsca na wzięcie czegoś na wynos (bo obostrzenia i restauracje były zamknięte). Dostaliśmy mnóstwo odpowiedzi i poleceń. Żadna z polecanych przez krakowian restauracji nie znajdowała się wewnątrz Plant.
też tak mam, to najlepsza opcja. a najfajniejsze jest to, że nawet jak pracujesz w innej dzielnicy dojeżdżając autem to wyjeżdżasz rano z centrum pustymi drogami i wracasz popołudniu do centrum w godzinach szczytu pustymi drogami, bez korków, patrząc na wielkie korki w przeciwnym kierunku.... :)
@@jaroslawniekacz Najlepiej mieszkać w spokojnym miejscu pod lasem albo niewielkim osiedlu w domku z ogródkiem. Mieć do pracy mniej jak 15 minut, do kościoła, Biedronki, UM i innych instytucji też i nigdy nie poruszać się w korkach, nigdy nie mieć problemów z parkowaniem. Czyli mieszkać w małym miasteczku. Jedyny wielki minus to dostęp do kultury, którego w zasadzie nie ma (tylko kilka razy w roku jakieś miejskie imprezy) i do dużych supermarketów. Ja tak mam.
@@JanuszJotgie To nie jest jedyny minus małego miasta. Brak możliwości edukacyjnych i szkoleniowych, brak obiektów i sekcji sportowych, brak profesjonalistów niemal w każdej dziedzinie (bardzo dużo partaczy i niezorganizowanych firm), brak rynku pracy, pozwalającego na swobodną zmianę pracy lub efektywne szukanie pracowników, chcących mieszkać w takim mieście, niskie kompetencje radnych z przypadku (najczęściej znudzonych nauczycieli, pracowników budżetówki oraz znajomych królika), kumoterstwo i plotkarstwo, które ogranicza bycie sobą, niekompetencja i niedoinwestowanie niemal znikomej służby zdrowia, brak prywatnych alternatyw edukacyjnych, hobby, medycznych itp. Wszystko to można by niwelować bliskością autostrad oraz komunikacji regionalnej tak, jak to ma miejsce np. w Bawarii czy Badenii-Wirtembergii w Niemczech. Dzięki temu tam tzw. duże miasta nie są tak liczne a małe miasteczka i wioski świetnie prosperują jako satelity głównego ośrodka i pracodawcy czyli zazwyczaj stolicy landu. Dużą rolę w tym odgrywają Autobahny bez ograniczeń prędkości.
Dla mnie ideałem jest mieszkanie blisko centrum i z dobrym dojazdem do pracy tak by nie potrzebny był samochód, a wystarczyły nogi, rower i komunikacja miejska (w sumie tak mam). Nie wyobrażam sobie życia gdzieś pod miastem gdzie zamiast spontanicznego wypadu do kina trzeba organizować wyprawę samochodem, wole mieć wszystko w zasięgu. Sporo ludzi jednak marzy o domku pod miastem i potem stoją w porannych korkach przed pracą i w popołudniowych gdy wracają do domu - moim zdaniem nie warto.
Jak byłam dzieckiem w latach 80 tych, to mieliśmy określenie na coś sprawdzonego i już istniejącego, co ktoś nagle sobie uświadomił. Wtedy mówiło się, że "odkrył Amerykę w konserwach" :) Właśnie uświadamiamy sobie, że odejście od niektórych sprawdzonych rozwiązań to był błąd, szkoda, że po fakcie. Pozdrawiam ekipę Architecture, dziękuję za propagowanie rozsądku :)
Zdaje się, że jeszcze długo sobie tego nie uświadomimy. Na ostatniej Głównej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej jeden z profesorów zaapelował do wiceminister odpowiedzialnej za planowanie przestrzenne, żeby zdjąć ze strony ministerstwa informację o tym, że priorytetem w planowaniu miast ma być jak najlepsze dostosowanie ich do ruchu pieszego i rowerowego. Argumentował to tym, że on ma dwa domy - jeden w mieście a drugi na wsi i on pomiędzy nimi jeździ samochodem i jak ci wszyscy, którzy teraz mówią, żeby chodzić po mieście piechotą będą w jego wieku i będą mieli po dwa domy, to sami zobaczą.
Można się oczywiście nabijać z tego profesora. Tyle że on poruszył dość istotny problem. Jak wyjechać już z takiego _dużego_ miasta, gdy już wszystkie ulice zwężymy i dołożymy ścieżek rowerowych. W pietnastominutowym Paryżu przed pandemią wyjazd z miasta, dotarcie na lotnisko albo na któryś z dworców potrafiły zająć około godziny.
No tylko że strategia "Miasta 15-minutowego" zaczęła być wdrażana w Paryżu dopiero w 2020 roku, więc przed pandemią raczej nie przez nią powstawały korki...
Bardzo ciekawy odcinek. Taką namiastką 15 minutowego są dawne osiedla np. poznańskie Rataje. Na każdym osiedlu był ryneczek, sklep samoobsługowy, przychodnia, przedszkole i szkoła podstawowa, poczta, dużo zieleni, place zabaw, apteka. Plusem była bliskość komunikacji. Minusem niestety standard i wielkość mieszkań. Mieszkałam i na poznańskich Ratajach i Winogradach. Wszystko było w zasięgu ręki. Były też na osiedlach domy kultury w których odbywały się koncerty, wernisaże i mnóstwo zajęć dla dzieci i dorosłych. Pozdrawiam. Uwielbiam Was. No i... zazdroszę, że jesteście w Wenecji. 👍
Poznań, a konkretnie Nowe Miasto jest w koncepcji 15-minutowej, mieszkając tam w pobliżu mam praktycznie wszystko w małych odległościach :D Kwadransik!
Od dawna zauważyłam, że Wrocław bardzo zbliża się do takiej ideii, każde osiedle, dzielnica ma swoje punkty gdzie jest wszystko i nie musisz jechać na drugi koniec miasta.
Juz w latach przedwojennych, we Wroclawiu powstalo osiedle Sepolno i Biskupin, ktore spelnialo wszystkie wymogi takich przyjaznych dla rodzin przestrzeni zyciowych. W centralnych punktach osiedla sa do dzisiaj szkoly, przedszkola, sklepy, uslugi, kosciol itd. Kazde mieszkanie ma swoj ogrodek. Ulice i skwery obsadzone zielenia. Jedna z waznych funkcji takiego osiedla , nie przewidzianych przyszlosciowo , byly garaze i szerokie ulice. Urbanisci po prostu nie przewidzieli, ze bedzie boom motoryzacyjny w tak niedalekiej przyszlosci.. Bardzo przyjemnie mieszka sie tam do dzisiaj 👍
Wydaje mi się, że większość dzielnic w Warszawie jest tak zbudowanych. Przecież gdzie by nie zamieszkać w pobliżu jest jakaś galeria, przychodnia itp. Co do miejsca pracy to akurat jest nie do wykonania, bo jeśli znajdę lepszą ofertę w innej części miasta, to wiadomo że ją wybiorę.
Ja myślę, że tę rolę spełnia niejedna wylotówka! Wszystko na miejscu. Szeroki dostęp do usług np zakład kamieniarski, cmentarz, kościół, szkoła tysiąclatka, hale magazynowe różnych branż, przystanek PKS ; szeroki dostęp do placówek handlowych: np sklep spożywczy, komis samochodowy, ciuchland, sprzedaż pokryć dachowych ; ponadto jest zabudowa mieszkaniowa dla klientów o zróżnicowanej zamożności bez dyskryminacji konkretnych warstw społecznych na przykład obok siebie piękne wille wolnostojące, tuż obok rzędy domów-segmentów obok domy wiejskie zagrodowe a dalej zwykłe bloki a także przyczepy kempingowe na pustakach na działkach niezabudowanych. Wszystko obok siebie w zasięgu 15 min. Każde Polskie miasto ma taką dzielnicę :)
@@juljoz w takich okolicach konsumpcja i życie towarzyskie odbywa się na tyłach niejednego sklepu spożywczego. Natomiast z kinami, teatrami i galeriami sztuki faktycznie może być problem na wylotówkach
Czytałam wczoraj wywiad z Natalią w Krytyce politycznej. Jeśli nastąpi zmiana w projektowaniu budynków użyteczności publicznej bardziej przyjaznych dla kobiet, będzie to w dużej mierze jej zasługa.
@@gonzogorf7019 myślę, że chodzi o ilość toalet - dla kobiet jest przewidziana mniejsza liczba niż dla mężczyzn, a przecież samo korzystanie z kabiny trwa dłużej niż z pisuaru, więc choćby z tego powodu (jest ich więcej i są one zawarte w artykule załączonym poniżej) przydałoby się ich nie tylko, tyle samo ile przypada mężczyznom, ale więcej aby pozbyć się wiecznych kolejek do damskich toalet. Nie jestem pewna, czy to o ten artykuł chodzi, ale też wpisuje się w tematykę komentarza krytykapolityczna.pl/kraj/paulina-januszewska-seksizm-dosiegnie-cie-wszedzie-nawet-w-toalecie/
@@gonzogorf7019 Czytałam, że chodzi tu np. o przystosowanie miasta i budowli do poruszania się po nim wózkiem dziecięcym (czasami nawet podwójnym). Teoretycznie to ułatwia życie po prostu opiekunom, rodzicom, ale ze względu na to, że to wciąż przede wszystkim kobiety (matka, babcia czy opiekunka) opiekują się dzieciakami, mówi się o tych rozwiązaniach w danym kontekście. W przestrzeni publicznej wielu miast brakuje również miejsc do odpoczynku potrzebnych kobietom w ciąży (lub osobom starszym), a projekty placów zabaw są nieprzemyślane i nie przewidują czasem nawet potrzeb dzieci, co dopiero ich opiekunów (jak wspomniałam - najczęściej kobiet). Niektóre z tych rozwiązań mogą jednak ogólnie poprawić jakość życia wszystkich mieszkańców, nie tylko grup wykluczonych, dlatego tym bardziej warto jest się ich domagać! Mam nadzieję, że pomogłam.
Jeżeli chodzi o miasta 15 minutowe to wyróżnia się tutaj górny śląsk (ta węglowa część) - małe, gęste ośrodki które w przeszłości rosły wokół szybów górniczych, już w XIX w. zapewniały wszystkie codzienne usługi w granicach kolonii. Dzisiaj wiele się nie zmieniło, każda dzielnica Katowic to osobny ośrodek, czasem zatopiony w lesie (Murcki, Giszowiec, Nikiszowiec, Tysiąclecie), czasem połączony z resztą miasta ale i tak mający swoje małe centrum z podstawowymi usługami (os. Paderewskiego, Szopienice, os. Witosa). Oprócz rozrzuconych czynników "miastotwórczych" (szyby) to duża w tym zasługa urbanistów Niemieckich i Polskich z okresu PRL.
Świetny odcinek, oby częściej pojawiały się podobne o urbanistyce. Co do przykładu z życia: sporo osób, które przyjeżdża do Opola z większych miast, zauważa że jest on takie kompaktowe (przynajmniej jeśli chodzi o centrum). Rzeczywiście piechotą w 15min można dojść w wiele miejsc. Oprócz punktów pierwszej potrzeby (jak sklepy, punkty gastronomiczne itp) da się w 15 min dojść do obszarów zielonych i wypoczynkowych (wspaniała Wyspa Bolko, park nad Odrą), ale także na rynek, uniwersytet, do filharmonii, teatru, kina, lodowiska, amfiteatru czy ogrodu zoologicznego. Troszkę gorzej to wygląda gdy ktoś mieszka w dzielnicach mieszkalnych, które są trochę oddalone od centrum, ale można dojechać komunikacją miejską i znaleźć się w izochronie 15min od wszystkich tych punktów. Niestety przydałoby się poprawić infrastrukturę pieszą i w szczególności rowerową - gdyby to się udało, to byłyby to bardzo dobry wzór dla innych miast.
Mieszkam w śródmieściu pewnego średniej wielkości miasta, mam pieszo 2 minuty do parku i do urzędu miasta, 3 minuty do mojej dawnej podstawówki, 10-15 minut do 2 galerii handlowych, 5-7 minut do dwóch dużych miejsc przesiadkowych komunikacji miejskiej, wszedzie po drodze są również inne punkty uslugowe (banki, fryzjerzy), a nawet w okolicy jest teatr, nie potrzebuję samochodu, mieszkam w wyremontowanym mieszkaniu komunalnym w budnku z początku XX w.
Dziękuje Pani Natalio za odcinek o urbanistyce. Mieszkam w Szczecinie, który jest bardzo ciekawy pod względem skomunikowania pomiędzy ulicami centrum. Rozwiązanie urbanistyczne bardzo stare. Liczy pewnie 150 - 130 lat. To place gwiaździste, niekiedy, jak Plac Odrodzenia niesymetryczne. Jedna z tras spacerowych wiedzie nas przez Pas Oriona. Szczecin ,to nie tylko podziwina kilka lat temu przez przez Pana Radka filharmonia:) Oczywiście duże osiedla nie do końca spełniają zasadę 15 minut. Po prostu jest zbyt mało kin, teatrów ,miejsc wystawowych. Za to zieleni, całkiem sporo. Dziękuje jeszcze raz za Państwa kanał. Szczecin zaprasza:) Pozdrawiam. Marzena
Super film :) Dopowiem tylko, że miasto 15-minutowe jest bardzo bliskie idei miasta zwartego - compact city, która została zapoczątkowana w latach 70tych w USA przez dwóch matematyków - G. Dantzig'a i T. Saaty. Opiera się na 3 filarach - relatywnie wysokiej gęstości zamieszkania, zróżnicowaniu użytkowania przestrzenia (mixed used - o czym mówiła Natalia) i dobrze rozwiniętym transporcie publicznym. Naukowcy poszukiwali lekarstwa na galopująca suburbanizację. Niestety wtedy miasta amerykańskie niespecjalnie wzięły ją sobie do serca :( Dziś za to obserwuje się powrót do lokalności, przyjaznych sąsiedztw, lokalnych biznesów itp. Myślę, że dziś miasto zwarte/miasto 15-minutowe to po prostu miasto złożone z wielu dzielnic które same w sobie są takimi przestrzeniami poza które nie trzeba się przemieszczać aby załatwić codzienne sprawy.
A ja właśnie nie lubię małpowania USA w tym zakresie. Compact city tak jak mówisz było odpowiedzią na urban sprawl - który obok samochodu często jest oparty dosłownie o dyktę (tak wygląda wiele tych domków - polecam Google Maps). Polska w latach 70. budowała właśnie osiedla ze sklepami, przedszkolem, szkołą, przychodnią itd. Oczywiście w standardzie, jaki był możliwy po 25 latach od II wojny. Ale za to na dużej przestrzeni i w zieleni. A spółdzielnie mieszkaniowe w Polsce mają korzenie jeszcze przedwojenne - choćby cały stary Żoliborz. Zdarzały się osiedla domków dla wybranych (jak Anin) - ale to margines w skali kraju. Prawdziwy urban sprawl to tworzymy teraz - koncepcja (bieda)domku z (mikro)ogródkiem ma się dobrze. Oczywiście w przysłowiowym polu, ale z ułudą bliskości natury. A potem trzeba pociągnąć trasę szybkiego ruchu i jest problem - w warszawskim przypadku jak w Wesołej czy Łomiankach. A dziki idą do miast.
Odcinki urbanistyczne są super! Jestem z takiego 15-minutowego miasta, moi rodzice nawet nie potrzebowali mieć samochodu :) zdecydowanie podoba mi się ten pomysł, by także w dużych miastach ten dostęp do podstawowej infrastruktury był po prostu w zasięgu spaceru. Miałam okazję pomieszkać w kilku różnych miastach poza Polską i zdecydowanie najprzyjemniej było tam, gdzie wszystko mieliśmy w zasięgu spaceru.
Przyznam, że pomimo, że obserwuje Was od dawna ten film umknął mojej uwadze. Jestem tu jednak, ponieważ czytam właśnie waszą książkę „Cztery wymiary architektury” ( którą naprawdę polecam każdemu ). Na co dzień żyje w Kielcach i do tej pory nie doceniałam tego miasta. Zawsze myślałam tylko o tym, że jest słabo rozwinięte i przez to małe. Po obejrzeniu waszego filmu oraz przeczytaniu rozdziału dotyczącego Chronourbanistyki zdałam sobie sprawę, jak bardzo nie doceniałam Kielc oraz jak dobrze i sprawnie żyje mi się każdego dnia, mając wszystkie podstawowe funkcje w zasięgu ręki:)
Wiele z mniejszych miast w Polsce ma charakter miast 15 minutowych. Jak wygodnie się w nich żyje człowiek dopiero się przekonuje jak się z nich wyprowadzi do źle zaprojektowanych aglomeracji. Polecam kanał "Not Just Bikes" Kanadyjczyka, mieszkającego w Holandii która z sukcesem wdraża ideę 15 minutowego miasta nawet w dużych miastach.
Tak, jeśli miałby jakąś większą władzę niż obecnie. Bo póki co to rada osiedla to może zarządzić remont chodnika lub godziny otwarcia osiedlowego domu kultury.
Mieszkam w Zielonej Gorze i akurat w takim miejscu, że tak właściwie jest. Mam koło domu: szkołę, przedszkole, żłobek, sklepy (wszelkiej maści), przychodnie, park, siłownie, pocztę i niedaleko do pracy (ok 20minut pieszo) jedno co jest dalej to urzędy ale tam nie wybieram się za często
W sumie u siebie na dzielnicy mam takie "miasto 15-minutowe" bo tak na prawdę poza jej obręb ruszam się raz kiedyś bo wszystko inne mam pod ręką. Chociaż widzę pewien problem jakim jest praca - nie każdy pracuje w biurze wbrew pozorom. Duże hale fabryczne czy magazynowe totalnie nie pasują do wizji miasta 15 minutowego. Tak samo różne zakłady przemysłowe. One ze swojej natury muszą być wyrzucane na obrzeża aglomeracji i raczej nie ma szans by znaleźć pracowników w obrębie 15 minut piechotą.
To prawda - z miejscami pracy niebiurowej jest trochę problem, ale z drugiej strony jest też sporo średnich i małych firm, które coś produkują, składają, obrabiają i nie potrzebują do tego wielkiej hali na obrzeżach, bo to co robią nie jest specjalnie uciążliwe. Gdyby miasta przewidywały takie niewielkie warsztaty czy "miejską produkcję" w sąsiedztwie mieszkań, to też by się to wpisywało lepiej w ideę miasta 15-minutowego.
@@goodidea_archi Wtedy jest problem z transportem - nie wszystko się da i opłaca wozić małymi busami, a duże ciężarówki w miastach to problem i dla mieszkańców okolicy i dla kierowców. A najbardziej chyba dla firm które muszą przyjąć albo wydać towar a do tego potrzeba placu manewrowego i często parkingów, co też średnio wpisuje się w idee miasta 15 minutowego. Bardziej bym widział jakieś specjalne strefy przemysłowe, dobrze skomunikowane z miastem, najlepiej jakimiś parkingami P+R.
praktycznie każde polskie miasto miedzy 20-80/100tys mieszkańców jest miastem 15minutowym. Co do większych to idea super ale wymaga przede wszystkim jednakowo wysokiego standardu usług (szkoła ośrodek zdrowia, drobne usługi) jeśli będą tu równice miedzy stafami to zawsze znajdą się ludzie którzy będą szukać lepszych miejsc. Poza tym nowoczesne biurowce i ich zgrupowanie ciężko będzie rozgrupowywać. Ok na Służewu pierwsze izany z biurowców na mieszkania się pojawiają ale to proces długotrwały i praktycznie zupełnie niezależny od samorządów. Co do relacja praca dom trudno spodziewać się że przy każdej zmianie pracy będziemy zmieniać miejsce zamieszkania gdy podoba się nam przestrzeń w której mieszkamy. Czyli oprócz jakości usług jedynkowy wysokiej wszędzie (czy na wsi czy w mieście) sprawny system komunikacji ale sprawny z realów a nie marketingu bo jeśli dany odcinek dojazdu do pracy samochodem pokonuje we 10 min a komunikacją w 40 to nikt rozsądny nie zrezygnuje z samochodu. (a moje ulubione Kopenhaga miasto rowerów - jeśli ktoś był w Kopenhadze to zdaje sobie sprawę z ilości i jakości dróg ringów jeżdżenie samochodem tam to bajka ale chodzi o to ze każdy uczestnik miasta pieszy rowerzysta kierowca jest traktowany równo. Idea super szczególnie gdy chodzi o powstrzymanie rozpełzania miasta ale dużo systemowych rozwiązań wymagająca.
Jastrzębie-Zdrój to jedno z młodszych miast w Polsce. Kiedyś uzdrowisko a od lat 60-tych ubiegłego wieku "centrum górnictwa". Rozbudowane za PRLu w latach 60, 70, 80tych poprzedniego wieku. Niezbyt piękne, ale w dużej mierze spełnia definicję miasta 15-minutowego. Wszystkie osiedla były zaprojektowane tak, aby podstawowe potrzeby mieć pod ręką. Pamiętam, że mało jeździliśmy autem, dużo chodziliśmy z rodzicami załatwiając codzienne potrzeby. Komunikacja miejska również była bardzo sprawna, porządnie zorganizowana. Co ciekawe do dziś ciężko w tym mieście o korki. Cóż... wychodzi na to, że urbanistykę lepiej ogarniali komunistyczni architekci niż obecni. :(
w Berlinie jest świetny system U-bahn + jazda rowerem (którymi bez problemu można wjechać do U-bahnki) to świetnie skraca czas komunikacji , pozostawiając miejsce na przestrzeń
a Poznań skutecznie mnie zniechęca bym do niego wjeżdżał ,fatalną komunikacją podmiejską dojazdu do miasta ( czas wjazdu 45min do miasta 5km szynobusem który jest jeden na 3 h ) i ciągle powiększającymi się strefami + słupkami i innymi przeszkodami. dlatego PL miasta rosną na obwarzanku a umierają w środku .
Niektóre dzielnice Katowic spełniają takie warunki. Przede wszystkim Śródmieście (w którym znajduje się wszystko, a aby przejść z jednego punktu do drugiego rzeczywiście potrzeba ok. 15-20 minut). Prócz tego wskazalbym Giszowiec (sporo sklepów, skwer, gastronomia, miejsce wydarzeń kulturalnych, sąsiedztwo lasu - jedynie kwestia miejsc pracy jest nieco problematyczna). Tyle, że druga z tych dzielnic już pierwotnie projektowana była jako osiedle patronackie, przeznaczone dla górników, jak też administracji kopalni.
Wszystko kwestia podejścia. Można w wielkim mieście żyć nie zauważając, że ono nie jest 15-minutowe, a zachowywać się, jakby było. Moja babcia wychowała się na wsi. Zaraz po wojnie mieszkała przy stacji we Włochach i pracowała jako kadrówka w ZM URsus tez przy stacji, Dotarcie do pracy zajmowało jej 10 minut. Potem mieszkałą na Woli, a konkretnie na Kole, Po przerwie na urodzenie dzieci pracowała obok domu, w Tramwajach Warszawskich, które były w sąsiednim budynku, Dotarcie do pracy to 2-3 minuty. Dzieci wysłala do osiedlowej podstawówki (jednej z najgorszych w Warszawie, ale chodziła tylko na wywiadówki, żeby usłyszeć pochwały za tak grzeczne dzieci, więc nie wiedziała nic o przemocowej szkole, a nawet gdyby, to też by nie zmieniła, bo miała takie podejscie, że korzysta się z tego co najbliżej, to samo dotyczyło pracy zawodowej). Na Kole była tez przychodnia, apteka, poczta, bazarek, jakieś podstawowe sklepy. Były zakłady fryzjerskie,, z kórych nigdy nie korzystała. Była nawet biblioteka z której też nigdy nie korzystała. Nigdy nie była w teatrze, ani nawet w kinie. Najdalej jak się zapuszczała, to dawny PDT na Woli, ale i to rzadko, bo nie lubiła wydawać pieniędzy a i wczasach pustych sklepów nie było po co. Jak zmarł dziadek, a ona wtedy miała ok 70-tki, i trzeba było coś załatwić poza Kołem, to się wtedy okazało, że kompletnie nie zna Warszawy i nigdzie nie umie trafić. Mimo, że jako pracownik Tramwajów Warszawskich, miała darmowy bilet tzw. roczny, to nigdy z niego nie skorzystała, żeby poznać miasto. Cała Warszawa, z całą jej ofertą, nie była jej kompletnie potrzebna, nadal prowadziłą takie życie, jak na wsi, na której się urodziła i wychowała.
Ministerstwo pracuje teraz nad "standardami urbanistycznymi" i nawet chcieli wpisać dostęp do paczkomatu do tych minimalnych standardów, ale w końcu zrezygnowali.
Tak, o ile paczkomaty się ustandaryzują, a ich stawianie zostanie obłożone odpowiednimi regulacjami. Dziś to totalna "wolna amerykanka" i stawiane są często gdziekolwiek. Póki co relatywnie mało firm jest nimi zainteresowanych, ale co się stanie jak będzie ich 30 czy 40? Na każdym osiedlu miałby stać po jednym od każdej firmy?
Właśnie, takie 15-minutowe dzielnice są najlepszym rozwiązaniem. Osobiście lubię duże miasta, bo małe wydają mi się "duszne", za to na codzień przyjemnie się mieszka w dzielnicy, gdzie jest wszystko, co potrzebne i jest to w zasięgu ręki.
W Paryżu to nierealne. Tak samo w Warszawie. Za dużo osób dojeżdża z Marek, Wołomina, itp. bo ich nie stać na mieszkanie w Warszawie, a praca jest w Warszawie. Nawet w Krakowie. Teraz mam biura na obrzeżu i mieszkam blisko, więc OK jest 15 minut. Ale jakbym miał pracować w Unity Center, to nie ma szans, żeby mnie było stać na taki sam metraż w odległości 15 minut od tegoż, który jest w samym centrum.
Chciałem poruszyć podobny temat. Bańka spekulacyjna na nieruchomościach powoduje, że coraz trudniej osobom korzystającym z usług miasta, być de facto jego mieszkańcami. Praca, szkoła, zakupy, lekarz, fryzjer, kino, ale na noc do oddalonego 20-30 km podmiejskiego koszarowca.
Nie wiedziałem o takiej koncepcji miasta, a jest bardzo ciekawa. Dziękuję, że mogę się dzięki Wam dowiadywać o urbanistyce i architekturze. Ten kanał wymiata!
Mieszkam w centrum Łodzi. W zasięgu 15-20-minutowego spaceru mam wszystko, czego potrzebuję do życia: sklepy, markety, targowiska, restauracje, przystanki komunikacji miejskiej, dworzec, kino, teatry, parki, siłownie, biblioteki, apteki, drogerie, uczelnie i inne miejsca.
Mniejsza wrocławska wyspa składa się właśnie z takich "miast" 15-minutowych. Nadodrze, Kleczków, Ołbin i Plac Grunwaldzki właśnie takie są. Mają wszystko czego człowiekowi potrzeba - od handlu, przez usługi (w tym rzemieślnicze), po tereny rekreacyjne i kulturę (no może z tym ostatnim trochę słabiej, ale kulturalna pustynia to wciąż nie jest ;)). Zapewne wynika to z faktu, że cały ten wielki obszar zaprojektowano na przełomie XIX i XX w. Urbanistycznie to fascynujący kawałek miasta, bardzo polecam :)
Jak zwykle jest Pani świetnie merytorycznie przygotowana, Pani Natalio, a dodatkowo czuć entuzjazm i duuże zamiłowanie do urbanistyki :) Wszystkiego dobrego
Ostatnio miasto Łódź promowało się takim właśnie hasłem - Miasto 15 minutowe. A to za sprawą budowy Łódzkiego metra, po którego realizacji że wszystkich dworców/przystanków kolejowych dojedziemy w 15 min do centrum Łodzi 😊 poza tym Łódź w większości spełnia wymienione w filmiku założenia, każda dzielnica ma większy hipermarket, szkoły, domy kultury jedynie co z miejscami pracy jest różnie - bo te rozsiane są po całym mieście i w dzielnicach fabrycznych 😊
Krakowska Krowodrza jest 15 minutowym miastem w mieście :) dla mnie tak jest. Do pracy idę ok 12 minut, po drodze mam dość sporo sklepów, piekarnia chyba 40 sekund od wyjścia z klatki, siłownia 1.5 minuty, po drodze mijamy kino, przechodząc obok parku. Zresztą parków jest tu kilka w zasięgu max 10 minut, jest skwerek z targiem, jedna z pereł polskiego modernizmu ok 7 minut pieszo, rynek główny w Krakowie 15 minut, właściwie nie wiem co miałbym jeszcze wymienić. Antykwariat minutę od mieszkania. Właściwie jakbym nie jeździł na wycieczki poza miasto i nie chodził do baru na Kazimierzu to by mnie tu mogli zamknąć i z pewnością krzywda by mi się nie stała. Pozdrawiam 👍🏻
Konfrontację miasta jako pierwsi opracowali moderniści i pierwszych latach komunizmu wprowadzali je masowo w życie. Dlatego stare osiedla z wielkich płyt są tak dobrze zaprojektowane, dziś to już wszytko pato deweloperka, która chce tylko zarabiać.
No nie do końca - modernistyczne miasta epoki "komunizmu" są bardzo strefowe (to jeden z postulatów modernistów), podzielone na duże obszary o różnych dominujących funkcjach, stąd na przykład wzięło się potoczne pojęcie "osiedla-sypialni" - czyli dużego obszaru, w którym zdecydowanie dominuje funkcja mieszkaniowa, a inne potrzeby są zaniedbane. Na polskich osiedlach z wielkiej płyty bardzo brakuje niewielkich punktów usługowych i handlowych. Zwykle organizowane to było jako węzeł usługowy w jednym niskim budynku, a bloki mieszkalne bardzo rzadko miały w parterach przestrzenie, w których mógłby powstać zakład krawiecki, zegarmistrz, kawiarnia czy sklep papierniczy.
Co do dużych miast to dałoby się, ale trzeba by je budować jako samowystarczalne klastry, komórki plastra miodu. Tylko wówczas mielibyśmy dużo powtarzających się elementów. Drożej ale...mniejsze korki, mniej smogu, większa wspólnota. Ale...mniej znajomości swojego CAŁEGO miasta (bo po co się wybierać gdzieś, jak mam wszystko pod nosem? Ale ja tak mam! goo.gl/maps/cwpm12oWQGt621j77 3 żłobki, Szkoła Podstawowa, Gimnazjum, biblioteka, sala wystawowo-widowiskowa (są koncerty, wystawy fotografii, wybory, zajęcia dla uczniów np. z robotyki), pływalnia, siłownia, pole grilowe, park wodny dla dzieci koło pływalni z mini plażą dla Mama, jest Biedronka, Lidl, Aldi, Carrefour i wiele drobnych sklepów spożywczych, kwiaciarnie, pasmanteria, budowlany Mrówka, usługi krawieckie, jest Rossman, są 2 przychodnie zdrowia, jest kilka fryzjerów, jest ryneczek, są 3 paczkomaty, poczta, ogródki działkowe i puszcza. Jest kilka piekarni, cukierni, lokali z posiłkami (obiady). Ale trafiliście. Niby to wieś, ale w praktyce to sypialnia dla Poznania, jak jego dzielnica (jak Winogrady, tylko po 2 stronie Warty). Jest też komunikacja miejska (do Poznania) i gminna (do miejscowości przyległych). Poza autobusami (kilka linii) jest szynobus.
Mam wrażenie, że da się w Polsce to zrobić, ale po prostu ludziom ogólnie się nie chce, bo za dużo zmian prawnych stoi na przeszkodzie, ale jednak gdyby jakiś jeden porządny wizjoner się nad tym wszystkim pochylił i rozbił cały problem na kawałki, po czym powiązał kwestie - co z czego wynika i znalazł na nie rozwiązania, po czym przy pomocy większej ilości osób, które by go poparły, mogliby razem stworzyć coś i dotrzeć z tym do realizacji. Ale w sumie no tak, przecież powiedziałem, że ludziom się nie chce... . . . a może jednak?
Tym razem pierwszy raz na tym kanale pozwolę sobie na krytykę...Krytykę fantazyjnej ideii miasta 15min. To utopijna czyli błędna wizja ludzi myślących że podstawą miasta są elity pracujące w biurach i urzędach...Bzdura!!! Tak naprawdę to ludzi w garniturach potrzeba w mieście może 5 % większy ich udział to biurokratyczna tragedia.... praca to nadal fabryka, koparka, dźwig, warsztat itp. A tego nie zrealizujemy w tej fantazyjnej koncepcji... PS wszyscy marzymy by być dyrektorami a 95% pracuje fizycznie...
W filmie nawet pada słowo warsztat, które i Ty podajesz za przykład, a zatrudnienie w sektorze usług w Polsce to ponad 31%, w Europie - 74%. Usługi to nie tylko biurokracja, ale i ochrona zdrowia, edukacja, transport, telekomunikacja...
@@goodidea_archi Przepraszam, że nie udam się w poszukiwaniu "odpowiedzi na inne komentarze", bo jest ich zwyczajnie zbyt dużo. Dołączę do przedmówców krytykujących ideę 15 minutowego miasta. Dlaczego mieszkam tam, gdzie mieszkam? Bo najzwyczajniej w świecie NIE BYŁO MNIE STAĆ NA LOKUM w "lepszej" dzielnicy... Powtórzę też (częściowo) inne zarzuty z mojego komentarza do innej wypowiedzi: Pracy bardzo często NIE DA SIĘ znaleźć w odległości 15 minut od miejsca zamieszkania. Nie każdy >może/chce< pracować jako urzędnik w najbliższym urzędzie skarbowym, osiedlowym sklepiku lub w lokalnym przedszkolu... Może wybitny nauczyciel chce pracować zgodnie ze swoimi ambicjami w najbardziej prestiżowym liceum - przez przypadek zlokalizowanym na drugim końcu miasta?... A co ze studentami? Utworzyć filię prestiżowego uniwersytetu (odpowiadającego zapotrzebowaniu na każdą dyscyplinę/profil kształcenia) w każdej dzielnicy??? Nawet lekarza specjalistę (zwłaszcza prywatne wizyty) wybieramy w pierwszej kolejności ze względu na >jakość usługi< a nie bliskość gabinetu... O fabrykach i >dużych< zakładach produkcyjny i przetwórczych nie piszę, bo podobno jest gdzieś na to odpowiedź (?) - aczkolwiek, przyjmuję do wiadomości, że są osoby, które tylko w takich miejscach chcą/mogą dostać pracę, bo takie mają możliwości. Sprawa się jeszcze bardziej komplikuje, jeżeli mamy "jednostkę rodzinną" - będzie i tak, że tylko jedna z osób zdobędzie pracę "w okolicy". Taka jest nasza skrzecząca rzeczywistość... Od średniowiecza wiele spraw się zmieniło - w tym i rodzaje wykonywanych zawodów, skrajne specjalizacje, dbałość o wybór usług, zamiast wybierania "tego, co jest w okolicy, bo i tak nie mam wyboru", zapiszę dziecko do szkoły, która zapewni mu lepsze wykształcenie...
OK, ale dlaczego uważa Pani, że skoro są osoby, które tak wybiorą albo tak im się ułoży, że będą pracowały daleko od mieszkania, to nie należy tworzyć warunków, aby można było pracować też blisko? I druga rzecz - to oczywiste, że uniwersytety nie powstaną w każdej dzielnicy, podobnie jak opery i że wiele osób tak czy siak, niezależnie od rozproszenia miejsc pracy, będzie musiało dojeżdżać do swojego zakładu. Ale dlaczego mają też dojeżdżać, aby załatwić inne codzienne potrzeby?
Tu gdzie mieszkam w Krakowie (Grzegórzki od strony Czerwonego Prądnika) mam 15-minutowe miasto, co w czasach covidu jest super wygodne. Z placówek kultury tylko do Opery mam blisko, ale do większości innych mogę dojechać autobusem w 15 min. Jako że komunikacja miejska w Krakowie jest super (mam 3 przystanki z 10 dziennymi, 2 nocnymi i 1 sezonowym autobusem w odległości 80 - 200 m od domu), to nie potrzebuję samochodu. W razie potrzeby wynajmuję traficara 0
Mieszkam na śródmieściu w Łodzi i uwaga...tak, wszystko mam pod ręką! :) Do pracy też 15 minut, co prawda rowerem :) Mieszkając w Warszawie na Powiślu miałam takie same odczucia. Z kolei koleżanka mieszkająca na Mokotowie narzekała, że wszędzie daleko, czy to supermarket czy poczta. Tak samo dzielnica Fordon w Bydgoszczy - niestety jest to typowa sypialnia miasta. Mam takie smutne wrażenie, że w polskich miastach śródmieścia są dość dobrze zorganizowane, a im dalej "w las", tym gorzej.
To moje miasto idealne, takie powinno być miasto. W zasadzie w nim mieszkam, brakuje tylko trochę terenów sportowych, chociaż gdyby brać pod uwagę boiska szkolne to ... (Warszawa Mirów).
A ja się zastanawiam, czy 15minutowe miasta przyszłości nie spróbują obejść kwestii odległości, jakimś rozwiązaniem technicznym - bo przekładając to na Warszawę - mieszkając w okolicach stacji kolejowej PKP Włochy zdarzało mi się jeść obiad w Chińskiej knajpie na stacji PKP Ursus, gdzie nie podszedł bym nawet w godzinę, ale to była jedna stacja pociagiem - czy to KM, czy SKM, czyli czyli 90% tego co podjechało, mnie tam zawiozło i de facto było to "bliżej", niż do podobnej knajpy na ulicy Ryżowej, mimo różnicy odległości w linii prostej rzędu jakichś 6 km. Nie mówiąc już o tym, że w miejscu, gdzie obecnie mieszkam w strategicznych miejscach są rozstawione hulajnogi elektryczne i zasięg 15 min (niestety za drobną opłatą, ale naliczaną za przejechaną odległość przez aplikację na bazie GPSa hulajnogi, więc z punktu A do B jes6t taniej, niż autobusem, tramwajów w tym miasteczku brak) - i jak dobrze to zsynchronizować mógłbym hulajnogą podjechać 1,5km na stację kolejową w kilka minut i zanim minie 15 być już w salonie fryzjerskim w innej miejscowości. A nawet samą hulajnogą podjechać prawie, że na drugi koniec miasta. Aczkolwiek nie narzekam - w zasięgu krótkiego spacerku mam nie tylko wszelkie punkty typu przedszkole dla ewentualnych dzieci, których nie posiadam, ale mógłbym, fryzjer, zakłady mięsne, piekarnia, sklepy, fryzjer, dwie apteki, jakieś banki, kilka knajp, kino, teatr, trzy siłownie, sklepy specjalistyczne np z farbami czyu papierniczy, punkt naprawy sprzętu AGD, zakład krawiecki, a nawet prawnika, ale przede wszystkim mam w tym zasięgu obecne miejsce pracy. Nie mam jednak w zasięgu 15 min żadnej placówki pomocy medycznej, choć jest to w taki ciekawy sposób zorganizowane, ze ewentualna karetka dojechałaby w 10min, bo nie startuje ze szpitala, a ze specjalnego punktu startowego w strategicznym miejscu.
Od przeszło 20 lat mieszkam w takim mieście .Jest to Ingolstadt .Jest zwarte historyczne miasto mające szczęście po WW2 mianowicie osiedlił się poważny przemysł np. Audi , Esso ,Continental fabryki przemysłu lekkiego . To dało podstawę do rozwoju infrastruktury i usług . Wszystko w tym 130 000 liczącym mieszkańców jest kina , teatr ,festiwale jazzowe , szkoły średnie , wyższe , kościoły , meczet . A najważniejsze sà miejsca pracy . I to decyduje o atmosferze i istnieniu miasta. Chyba trudno to zaprojektować bo musi zbiegnąć w jednym miejscu i czasie wola wielu pełnych energii ,przedsiębiorczości ludzi ! Szczególnie obecny rozwój EU nie wróży nic dobrego 🤕
Warszawa na pewno takim miastem nie jest, ale widzę, że niektóre z dzielnic są takimi niewielkimi 15-to minutowymi miastami w obrębie większego organu. Mam tu głównie na myśłi Targówek, na którym mieszkam i którego założenie projektowano w latach 60-tych.
Warszawa, Śródmieście Północne - wszystko się zgadza! Nawet mam to szczęście, że do biura mam równe 15min pieszo 😊 Bardzo komfortowy układ, oby jak najwięcej takich miejsc w Polsce!
Edynburg jest takim miastem. W dużych miastach takimi obszarami są stare dzielnice, na Żoliborzu wszędzie jest blisko i wszystko da się załatwić bez jeżdżenia.
Mieszkam w podobnej dzielnicy :) co prawda do pracy mam 20-25 minut pieszo, ale teraz w epoce home office to i tak nie ma znaczenia :D ale 5 minut od domu mam galerię handlową ze wszystkimi możliwymi sklepami, jest kilka osobno stojących restauracji, a także 10 minut do parku i nad jezioro. Żyć nie umierac :)
osiedla budowane w PRL na przykład osiedle hansenowskie albo robotnicze Tatary w Lublinie. Wszystkie usługi są zapewnione dużo zieleni. Te miejsca maja potencjał.
Bardzo lubię odcinki o urbanistyce :)
Bardzo nam miło to słyszeć, postaramy się robić ich więcej!
Ja się dołączam do grona czekających na treści o urbanistyce. :)
O tak, one są najciekawsze według mnie. Architektura też jest mega ciekawa
Tez się dołączam. Więcej o urbanistyce
Ja również najbardziej lubię odcinki o urbanistyce i o tym jak architektura zmieniała miasta. Od siebie polecę kanał "Not Just Bikes" Kanadyjczyka, urbanisty mieszkającego w Holandii która z sukcesem wdraża ideę 15 minutowego miasta.
Dodam jeszcze, że kiedyś mieszkałem w Poznaniu, na starym blokowisku. I to był świetnie zaprojektowany kawałek miasta: było tam wszystko, co potrzebne do życia: mieszkania, szkoły, przedszkola, przychodnie, sklepy, rynek, dom kultury, dużo zieleni, miejsca do uprawiania sportu; pomyślano o komunikacji miejskiej, dojazdach, parkingach. Widać, że kiedyś projektowano miasto całościowo; dzisiaj jest chyba pod tym względem dużo gorzej. Deweloper stawia blokowisko w polu i niech inni się martwią resztą.
Potwierdzam, mieszkam na Piątkowie i mam wrażenie, że wszystko mam pod nosem. 🙂
Podbijam Poznań! Wszystko co potrzebne na co dzień pod nosem
@@piotrdaniszewski6466 akurat pracuję pod Poznaniem i to na południu. Dojazd z Piątkowa komunikacją zbiorową jest ok. :)
@@piotrdaniszewski6466 mam 30 km w jedną stronę . Oczywiście wszystko jest zależne od okoliczności. :)
@@piotrdaniszewski6466 do godziny.
Nikt już nie pamięta Nowej Huty zaplanowanej od zera na rolniczym obszarze? Każde niewielkie osiedle miało żłobek, przedszkole, szkołę, dom kultury, bibliotekę, ośrodek zdrowia kilka sklepów. Blisko szpital, teatr, dwa kina. Wszystko obsadzone drzewami, w których dzisiaj tonie cała dzielnica. I wymiera.
Stara Huta wymiera? Niby od kiedy?
@@BuggiEU od jakuś 15 lat jak wyprowadziłem się z niej jak wielu...
No i tu jest zawarta odpowiedź... miasto 15 minutowe nie sprawdza się i wymiera... oto przykład teorii która zozmija się z praktyką jak cała ta 15 minutowa utopia...
@@janfaworski5155 Wymiera ale nie z tego powodu.
@@gonzogorf7019 Wymiara bo ludzie po 70 :) ale w ich miejsce pełno młodych osób
Dzisiejsi deweloperzy budują osiedla jako typowe sypialnie, kompletnie bez pozostałej infrastruktury! Mieszkałem na takim osiedlu przez chwilę, jedynie co było to Żabka :-)
Ja jestem z Rosji, urodzilem sie wlasnie w takim pietnastuminutowym miescie, po shkole wyjechalem na studia do wiekszego miasta, po studiach przez 2 lata mieszkalem w Petersburgu. No cuz, wrocilem do domu!) poniewaz model miasta 15 minut dozwala zrobic wszystkie sprawy, a w Petersburgu ten model jest zrealizowany tylko w centrum miasta... Ja pracuje zdalnie miedzy innymi z polskimi spolkami wiec nie szkodzi mi to ze w moim miescie pochodzenia nie ma zbyt duzo dobrze oplacanej pracy. Ale ta dostepnosc funkcji w obszarze 15 minut pechoty lub jazdy rowerem daje mi sporo wolnego czasu i ekonomie sil. powiedzial bym ze czuje sie w taki sposob najbardziej szczesliwym
W jakim miasteczku pan mieszka?
Kołomna?
@@Samba222222222 no nie, tylko Arkhangelsk. Na północ od Petersburgu, nad Morzem Białym
Ty chyba jestes chorym czlowiekiem ty zyjesz w getcie a nie jestes wolnym czlowiekem Pozdrawiam💝💝💝
Miasta 15 minutowe,, jak gettaJak ktoś niepokorny to go do pieca,,,,
Poznań - Jeżyce. Wieś tuż za murami miasta Poznań, od ponad 100 lat, integralna dzielnica Poznania. Przez to że kiedyś Jeżyce były odrębne, wszystkie założenia miasta 15 minutowego zostały zapewnione już w średniowieczu
Mixed use hasło ostatnio modne w Ameryce Północnej. Tam obowiązuje "zonning". W strefie sklasyfikowanej jako "single family housing" nie może być żadnych innych nieruchomości, więc sklep na rogu, warsztat czy nawet biblioteka nie mogą tam powstać. Odstępstwa są albo nie możliwe albo bardzo trudne. Rejony starych miast, w których przetrwała zabudowa mixed use to teraz miejsca z najdroższymi nieruchomościami w okolicu. Polecam kanały o amerykańskiej urbanistyce np. "city nerd", "not just bikes"
A u nas w MPZP "linia rozgraniczająca" to niby co rozgranicza? :)
Jakie to mądre, rozsądne i aktualne rozwiązanie! Marzę, by jak najwięcej dzielnic polskich miast przeksztalcilo się w takie 15-min. Dla mnie rewelka :D Dzięki, że popularyzujecie takie świetne podejście!
Też marzę by być dyrektorem lub burmistrzem ale jak 95% ludzi pracuję fizycznie... dla mnie ta koncepcja to utopia...dodam nawet szkodliwa dla rozwoju umysłowego ludzi młodych którzy myślą że po liceum na piziomie dawnej podstawówki będą urzędnikami w garniturach...
Mylisz usługi z pracą biurową. Zatrudnienie w usługach to też edukacja (ponad 1,2 mln zatrudnionych w Polsce), opieka zdrowotna (0,9 mln zatrudnionych), ale i sama działalność administracyjna niepubliczna z ubezpieczeniami i telekomunikacją to ponad 1,3 mln zatrudnionych. To że każdy po liceum będzie "urzędnikiem w garniturze" to rzecz jasna przerysowanie, ale że sporo absolwentów liceów znajdzie pracę w sektorze usług, szczególnie takich "rozproszonych" to już nie jest nic specjalnie utopijnego - dlaczego nie można zaplanować miast tak, żeby lokale usługowe i małe biurowce były w większym rozproszeniu, aby dać szansę pracować blisko mieszkania? Skąd informacja, że 95% ludzi pracuje fizycznie i co konkretnie oznacza "praca fizyczna"?
Utopijne jest założenie, w większych miastach każdy znajdzie pracę w odległości 15 minut od domu.
@@piotrs5538 100% się zgadzam. To jakaś bzdura, że w odległości 15 minut, czyli dobre 2km ludzie znajdą sobie pracę czy jakaś wyższa szkole. Wizja urbanistów żyjących sobie w wierzy kości słoniowej, którzy przytaczają wygodne przykłady człowieka, który pracuje w sklepie dwie ulicę dalej, ale nie pracownika fabryki, eksperta od HR w biurze, czy wykładowcy na uczelni.
W sumie mieszkam w mieście 15 minutowym. Łańcut taki jest. W promieniu 1,5 km mieszka większość mieszkańców, są wszystkie urzędy, muzeum, park, szkoły, targowisko, autobusy, usługi, szpital i przychodnie, kościół, basen. Ludzie to sobie bardzo cenią :)
Tylko dobrej pracy brak.
Ojej, coś w tym jest. Lubię zatrzymywać się przejazdem w Łańcucie!
I uciekają do większych miast nie koniecznie 15 minutowych a raczej 2 godzinnych...Dlaczego? Bo cała ta koncepcja jest utopią...
A japinia ? Xd kol
Kino, teatr, dyskoteka
W obrębie jednej dzielnicy dużego miasta pobierałam edukację, pracowałam, chodziłam do kina do lekarza, do parku na spacer. Nie odczuwałam potrzeby posiadania auta bo na większe zakupy wystarczał wózek dwukolka. I wiecie co wam powiem. Człowiek dziczeje, zapomina że są różne obyczaje, zapomina przepisów ruchu drogowego. To jest jeszcze gorsze niż praca zdalna,, bo tą można brać ze sobą włócząc się po świecie.
Czytając niektóre komentarze, czuję wstyd, że w wyborach mam tyle samo głosów (1) co niektórzy komentatorzy. Podobne fake news były też w latach 30. - kiedy wprowadzano radio, ludzie na wsi mówili, że od fal radiowych giną im krowy a zboże na polach wolniej rośnie. Przerażające to jest jak ludzie potrafią dać się zmanipulować tak durnowatym teoriom.
Autorom kanału radzę nie przejmować się poziomem ignoranctwa, bo niestety ludzie byli, są i będą podatni na manipulacje i "ludowe mądrości".
Proszę poczytać co to dokładnie C40 i jakie mają władze wobec nas plany a dopiero później pisać że to teorie spiskowe : Kod QR w czasie srandemii to też bajka?! System punktowy w chinach tez bzdury i durnowate teorie?!...ustawa jest i już kilka władz miejskich się na to zgodziło więc pomyśl zanim chlapniesz głupoty. Ograniczenie na nabiał, mięso i odzież, posiadanie auta i żarcie robali ...tak jest w ustawie. HELOOO....obudź się !
@@ziodex2A co to ma wspólnego z tym, że mam mieć blisko do piekarni? Czy może już Ci się dwoi w oczach od łączenia kropek?
Ja mieszkam na słynnym "najgorszym osiedlu w Warszawie" którego zdjęcia wielokrotnie pojawiały się już w Internecie. I wiecie co? Żyje mi się tu wspaniale! Mam obok park, mnóstwo różnych sklepów z jedzeniem, księgarnia, bazarek, są punkty medyczne, do dentysty mam 3 minuty piechotą. Najbliższy sklep znajduje się 30 sekund ode mnie :) Pod blokiem mam autobusy w każdą stronę, pociąg, a jeszcze teraz budowane są linie tramwajowe. Żyć nie umierać ;)
a pracę też masz tak blisko?
@@jolaizdebska4741 pracuję z domciu :)
Problem w tym że po ostatnich wydarzeniach większość ludzi nie ufa władzy. Więc jeżeli mówią że coś zrobią dla naszego dobra, to już należy się bać.
I stąd tyle teorii spiskowych. Zakazy wejścia do lasu podczas srovidu też miały być dla naszego dobra.
Mieszkam w Birmingham, czyli obok Manchesteru jednym z dwóch "drugich miast" Wielkiej Brytanii i w moim doświadczeniu jest to miasto 15 minutowe.
Muszę jednak zaznaczyć, że dla mnie ten termin jest raczej subiektywny, niż obiektywny. Nawet, jeżeli mieszkałbym w gęstym centrum, ale pracował daleko od miasta (lokalny przykład: np. w fabryce Jaguara, czy czekolady Cadbury), to dla mnie BHM nie byłoby miastem 15-minutorym. Kiedy mieszkałem w poprzedniej lokalizacji i używałem transportu, to też dojazd do centrum/do pracy zabierał mi raczej pół godziny. Natomiast kiedy przesiadłem się na rower okazało się, że dzięki sieci kanałów i "doklejonych" do nich ścieżek pieszo-rowerowych, które przecinają całe miasto, wszystkie miejsca, z których korzystam stały się dla mnie dostępne w przeciągu 20 minut.
To ukształtowało moje myślenie o mieście piętnastominutowym - oczywiście nie da się planistycznie zapewnić, że każdy będzie miał dostęp do wszystkich funkcji w ciągu piętnastu minut, ale można zwiększyć takie prawdopodobieństwo nie tylko przez planowany mixed-use, ale też przez inteligentną poprawę i dywersyfikację transportu oraz dostępność mieszkań.
Teraz mieszkam w centrum. Moje koszty mieszkania wzrosły nieznacznie (z 25% do 30% miesięcznej wypłaty), poruszam się rowerem po małych ulicach, mieszkam 5 minut pieszo od teatru, kanału, siłowni i restauracji i 10 minut pieszo od większego sklepu spożywczego lub 10 minut rowerem/20 minut pieszo od pracy. Warto jednak podkreślić, że to bardzo subiektywna perspektywa, bo ktoś kto zdecydował się mieszkać daleko od centrum i dojeżdżać do niego samochodem będzie stał w korkach i nie będzie doświadczał tej piętnastominutowości.
Podsumowując, wydaje mi się, że mówiąc o mieście 15-minutowym musimy podkreślać perspektywę indywidualną, na którą te planistyczne działania mają szansę wpłynąć, ale nie mogą jej zapewnić.
Niesamowitych rzeczy można się tutaj dowiedzieć w komentarzach.
W moim województwie są 72 miasta w których mieszka do 15 tysięcy mieszkańców. Pomijając jakieś podgórskie wąskie i rozciągnięte miejscowości, to myślę, że większość z nich można byłoby określić mianem miasta 15-minutowego. Co więcej, myślę, że i wiele większych miast ten warunek spełnia. Mieszkam na obrzeżu mojego miasta, przy samej granicy i jestem w stanie dotrzeć do w ciągu 15 minut do pracy, szkoły, lekarza, piekarza, zduna i plebana. Czy jest idealnie? Myślę, że zawsze można coś poprawić.
Żyję tu 30 lat i nagle okazuje się, że żyję w "getcie", że przez rozmiar mojego miasta jestem permanentnie inwigilowany, że jestem w niewoli, ograniczane są moje wolności i prawa człowieka i że jest to utopia... To wszystko podlane jakże mądrze brzmiącym hasłem "wyłącz TV, włącz myślenie" - szkoda jednak, że niektórzy po wyłączeniu TV rzeczywiście nie włączają myślenia a jedynie ograniczają się do internetu. Zbyt dużo bodźców powoduje spięcie, klepki w głowie się luzują. Ktoś rzuca jakieś hasło, reszta z widłami idzie łapać ogry, nie włączają myślenia, nie zastanawiają się co jest prawdą a co fikcją, bo po co. Każdą ideę można zgnoić.
Zastanawiam się, ilu z tych oburzonych mieszka w takim 15-minutowym mieście jak ja.
Duży szacunek dla twórców tego kanału - zarówno za publikowane tutaj treści jak i za walkę z dezinformacją. Pozdrawiam serdecznie Panią Natalię i Pana Radka.
Uwielbiam, gdy występujesz w filmach. Super się ciebie słucha.
Ciekawy temat. W sumie, jak to Pani Natalia zauważyła, jest to odświeżenie już dobrze znanej idei ze średniowiecza. Jednak te dzisiejsze miasta są o wiele, wiele większe od średniowiecznych i w filmie zabrakło mi przedstawienia wad / problemów związanych z wprowadzaniem takich piętnastominutowych „towns in cities” w _dużych_ miastach.
Od wielu lat mieszkam w Paryżu, który na długo przed nadtaniem rządów pani Hidalgo, był już takim piętnastominutowym miastem. Z moich obsewacji problemów (i to poważnych) jest kilka:
1. Ceny mieszkań. W takim piętnastominutowym mieście żyje się fajnie - ceny mieszkań są jednak o wiele, wiele wyższe niż na przedmieściach, gdzie dominują bloki, usług brakuje, a do pracy trzeba daleko dojechać. Skutek - centrum zamienia się w taką utopijną i drogą enklawę dla bogatych otoczoną obwarzankiem niebezpiecznych dzielnic dla tych biedniejszych i jeszcze dalej - dalekim kręgiem domków i osiedli podmiejskich.
2. Transport. W takim mieście praca jest rozproszona na dużym obszarze. Założenie, że każdy znajdzie pracę / szkołę dla dzieci / uczelnię w swoim „bąbelku” jest nieprawdziwe - zawsze trzeba będzie dojechać. I to nie będą dojazdy w stylu „wszyscy do jednej dzielnicy biurowej”, To będzie potrzeba stworzenia połączeń „zewsząd do wszędzie”. Do tego dochodzi problem Potoków ludzi dojeżdżających z przedmieść które potem trzeba rozprowadzić po tym obszarze.
Być może pandemia coś w tym obszarze zmieni, na razie jednak w Paryżu jej efekty na traspoort są nikłe. Transport publiczny wciąż się dławi. A dojazdy zajmują masę czasu i są bardzo niekomfortowe.
3. Wyjazd z miasta. Raz na jakiś czas z takiego piętnastominutowego miasta warto wyjechać. Do rodziny, na wczasy, na weekend... W sytuacji gdy promujemy pieszych / rowery i większość ulic jest zwężona, A transport publiczny jest nieefektywne, taki wyjazd staje się koszmarem. W Paryżu mieszkam w centrum, na granicy dzielnic nr 7 i 15. Przed pandemią wyjazd z miasta samochodem zajmował ponad godzinę, podobnie dotarcie na lotnisko albo na większość z dworców.
Dodam, że te trzy problemy to zlokalizowałem jako laik i niefachowiec w temacie. Z chęcią posłuchałbym kogoś bardziej kompetentnego. Urbanisty, albo inżyniera transportu.
I z czego się tu cieszyć? Zabronią nam podróżowania. Zabiorą nam wolność.
Jazdę samochodem do supermarketu na przedmieściu trudno nazwać podróżowaniem.
W sumie to ja mieszkam w takim mieście, bo mieszkam w centrum Krakowa, zaraz przy starym mieście. W odległości 1 km mam uczelnię, sklepy, park, rynek czyli miejsce kultury. Poruszam się tylko albo rowerem albo pieszo i aktualnie jestem mega zadowolony z tego wszystkiego 🥰🥰🥰
To prawda - centrum Krakowa jest świetnie nasycone wszystkimi rodzajami usług i jest tam też zwarta zabudowa mieszkaniowa. Trzeba trochę popracować nad zaludnieniem kwartałów w samym sercu miasta - w obrębie Plant mieszka tylko 350 osób, przy Rynku - tylko 7 rodzin. Warto postarać się, żeby najpiękniejsze zakątki miasta były nie tylko dla turystów, ale i stałych mieszkańców :)
@@goodidea_archi W pełni sie zgadzam. Teraz przez aktualną sytuację trochę się zmieniło, gdyż część mieszkań wczesniej wynajmowanych tylko turystom jest dostępna także do wynajmu na dłuższy okres, a więc i dla osób chcących tu zamieszkać, ale nadal jest to rzeczywiście słabo zaludniony obszar. Pozdrawiam 😊
@@goodidea_archi Dalej od tynku jeśli chodzi o liczbę mieszkańców nie jest lepiej. W obrębie drugiej obwodnicy większość kamienic to obecnie hotele, hostele i apartamenty na wynajem krótkoterminowy. Jeśli zaś chodzi o nasycenie usługami to niestety obecnie maoim zdaniem jest bardzo słabo. Pamiętam jednak jeszcze czasy kiedy faktycznie mieszkając w centrum miałem wszystko czego można potrzebować w odległości właśnie 15 min spacerkiem. Teraz już niestety tego nie ma. Sklepy spożywcze owszem są i to na każdym rogu tyle tylko ze jednej sieci z płazem w logo. A to oznacza że owszem podstawowe produkty można kupić ale reszta w mocno ograniczonym asortymencie. Z ofertą gastronomiczną też rewelacji nie ma bo przeważają restauracje skrojone pod turystów w których ceny a i jakość nie pozwalają na codzienne stołowanie się. Jeśli zaś chodzi o handel w innych branżach niż spożywcza to już niestety jest totalna pustynia i chcąc nie chcąc człowiek musi jednak jeździć do galerii handlowych. Kultura? Ok, teatry są ale kina wszystkie zaorali, zostały niedobitki jak Mikro czy Paradox i tyle. Tak to pozostają Multipleksy na peryferiach. Właśnie przez to że znika z centrum handel i usługi ludzie się wyprowadzają, a z kolei handel i usługi znikają bo jest coraz mniej mieszkańców. To samo napędzającą się spirala na której przerwanie obecne władze miasta nie mają żadnego pomysłu.
Z tymi restauracjami w obrębie Plant, to mieliśmy taką obserwację, że kiedy realizowaliśmy odcinek o Wawelu i spaliśmy na Wzgórzu Wawelskim, to zapytaliśmy na Instagramie, jakie nasi obserwujący polecają dobre miejsca na wzięcie czegoś na wynos (bo obostrzenia i restauracje były zamknięte). Dostaliśmy mnóstwo odpowiedzi i poleceń. Żadna z polecanych przez krakowian restauracji nie znajdowała się wewnątrz Plant.
@@McGregorM3 Ale nawet do centrów hadlowych nie trzeba jeździć. W zasięgu 15 minut spacerem od Rynku są dwa. W jednym z nich jest multiplebs kinowy.
Lubię mieszkać w centrum miasta, w okolicy parku i poruszać się wyłącznie pieszo i rowerem.
też tak mam, to najlepsza opcja. a najfajniejsze jest to, że nawet jak pracujesz w innej dzielnicy dojeżdżając autem to wyjeżdżasz rano z centrum pustymi drogami i wracasz popołudniu do centrum w godzinach szczytu pustymi drogami, bez korków, patrząc na wielkie korki w przeciwnym kierunku.... :)
@@jaroslawniekacz Najlepiej mieszkać w spokojnym miejscu pod lasem albo niewielkim osiedlu w domku z ogródkiem. Mieć do pracy mniej jak 15 minut, do kościoła, Biedronki, UM i innych instytucji też i nigdy nie poruszać się w korkach, nigdy nie mieć problemów z parkowaniem. Czyli mieszkać w małym miasteczku. Jedyny wielki minus to dostęp do kultury, którego w zasadzie nie ma (tylko kilka razy w roku jakieś miejskie imprezy) i do dużych supermarketów.
Ja tak mam.
Też tak mieszkałem, świetne rozwiązanie. Ale nie wszyscy się pomieszczą w centrum. No i czasami kwestie finansowe też nie pozwalają na to.
@@JanuszJotgie To nie jest jedyny minus małego miasta. Brak możliwości edukacyjnych i szkoleniowych, brak obiektów i sekcji sportowych, brak profesjonalistów niemal w każdej dziedzinie (bardzo dużo partaczy i niezorganizowanych firm), brak rynku pracy, pozwalającego na swobodną zmianę pracy lub efektywne szukanie pracowników, chcących mieszkać w takim mieście, niskie kompetencje radnych z przypadku (najczęściej znudzonych nauczycieli, pracowników budżetówki oraz znajomych królika), kumoterstwo i plotkarstwo, które ogranicza bycie sobą, niekompetencja i niedoinwestowanie niemal znikomej służby zdrowia, brak prywatnych alternatyw edukacyjnych, hobby, medycznych itp. Wszystko to można by niwelować bliskością autostrad oraz komunikacji regionalnej tak, jak to ma miejsce np. w Bawarii czy Badenii-Wirtembergii w Niemczech. Dzięki temu tam tzw. duże miasta nie są tak liczne a małe miasteczka i wioski świetnie prosperują jako satelity głównego ośrodka i pracodawcy czyli zazwyczaj stolicy landu. Dużą rolę w tym odgrywają Autobahny bez ograniczeń prędkości.
Dla mnie ideałem jest mieszkanie blisko centrum i z dobrym dojazdem do pracy tak by nie potrzebny był samochód, a wystarczyły nogi, rower i komunikacja miejska (w sumie tak mam). Nie wyobrażam sobie życia gdzieś pod miastem gdzie zamiast spontanicznego wypadu do kina trzeba organizować wyprawę samochodem, wole mieć wszystko w zasięgu. Sporo ludzi jednak marzy o domku pod miastem i potem stoją w porannych korkach przed pracą i w popołudniowych gdy wracają do domu - moim zdaniem nie warto.
Jak byłam dzieckiem w latach 80 tych, to mieliśmy określenie na coś sprawdzonego i już istniejącego, co ktoś nagle sobie uświadomił. Wtedy mówiło się, że "odkrył Amerykę w konserwach" :) Właśnie uświadamiamy sobie, że odejście od niektórych sprawdzonych rozwiązań to był błąd, szkoda, że po fakcie. Pozdrawiam ekipę Architecture, dziękuję za propagowanie rozsądku :)
Zdaje się, że jeszcze długo sobie tego nie uświadomimy. Na ostatniej Głównej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej jeden z profesorów zaapelował do wiceminister odpowiedzialnej za planowanie przestrzenne, żeby zdjąć ze strony ministerstwa informację o tym, że priorytetem w planowaniu miast ma być jak najlepsze dostosowanie ich do ruchu pieszego i rowerowego. Argumentował to tym, że on ma dwa domy - jeden w mieście a drugi na wsi i on pomiędzy nimi jeździ samochodem i jak ci wszyscy, którzy teraz mówią, żeby chodzić po mieście piechotą będą w jego wieku i będą mieli po dwa domy, to sami zobaczą.
Można się oczywiście nabijać z tego profesora. Tyle że on poruszył dość istotny problem. Jak wyjechać już z takiego _dużego_ miasta, gdy już wszystkie ulice zwężymy i dołożymy ścieżek rowerowych. W pietnastominutowym Paryżu przed pandemią wyjazd z miasta, dotarcie na lotnisko albo na któryś z dworców potrafiły zająć około godziny.
No tylko że strategia "Miasta 15-minutowego" zaczęła być wdrażana w Paryżu dopiero w 2020 roku, więc przed pandemią raczej nie przez nią powstawały korki...
Bardzo ciekawy odcinek. Taką namiastką 15 minutowego są dawne osiedla np. poznańskie Rataje. Na każdym osiedlu był ryneczek, sklep samoobsługowy, przychodnia, przedszkole i szkoła podstawowa, poczta, dużo zieleni, place zabaw, apteka. Plusem była bliskość komunikacji. Minusem niestety standard i wielkość mieszkań. Mieszkałam i na poznańskich Ratajach i Winogradach. Wszystko było w zasięgu ręki. Były też na osiedlach domy kultury w których odbywały się koncerty, wernisaże i mnóstwo zajęć dla dzieci i dorosłych. Pozdrawiam. Uwielbiam Was. No i... zazdroszę, że jesteście w Wenecji. 👍
Poznań, a konkretnie Nowe Miasto jest w koncepcji 15-minutowej, mieszkając tam w pobliżu mam praktycznie wszystko w małych odległościach :D Kwadransik!
Od dawna zauważyłam, że Wrocław bardzo zbliża się do takiej ideii, każde osiedle, dzielnica ma swoje punkty gdzie jest wszystko i nie musisz jechać na drugi koniec miasta.
Juz w latach przedwojennych, we Wroclawiu powstalo osiedle Sepolno i Biskupin, ktore spelnialo wszystkie wymogi takich przyjaznych dla rodzin przestrzeni zyciowych. W centralnych punktach osiedla sa do dzisiaj szkoly, przedszkola, sklepy, uslugi, kosciol itd.
Kazde mieszkanie ma swoj ogrodek. Ulice i skwery obsadzone zielenia.
Jedna z waznych funkcji takiego osiedla , nie przewidzianych przyszlosciowo , byly garaze i szerokie ulice. Urbanisci po prostu nie przewidzieli, ze bedzie boom motoryzacyjny w tak niedalekiej przyszlosci..
Bardzo przyjemnie mieszka sie tam do dzisiaj 👍
Jiznak (Jizni Mesto) w Pradze jest takim miastem 15 minutowym. Co potwierdza fakt, że nie należy się bać osiedli projektowanych za komuny 🙂
Wydaje mi się, że większość dzielnic w Warszawie jest tak zbudowanych. Przecież gdzie by nie zamieszkać w pobliżu jest jakaś galeria, przychodnia itp. Co do miejsca pracy to akurat jest nie do wykonania, bo jeśli znajdę lepszą ofertę w innej części miasta, to wiadomo że ją wybiorę.
Ja myślę, że tę rolę spełnia niejedna wylotówka! Wszystko na miejscu. Szeroki dostęp do usług np zakład kamieniarski, cmentarz, kościół, szkoła tysiąclatka, hale magazynowe różnych branż, przystanek PKS ; szeroki dostęp do placówek handlowych: np sklep spożywczy, komis samochodowy, ciuchland, sprzedaż pokryć dachowych ; ponadto jest zabudowa mieszkaniowa dla klientów o zróżnicowanej zamożności bez dyskryminacji konkretnych warstw społecznych na przykład obok siebie piękne wille wolnostojące, tuż obok rzędy domów-segmentów obok domy wiejskie zagrodowe a dalej zwykłe bloki a także przyczepy kempingowe na pustakach na działkach niezabudowanych. Wszystko obok siebie w zasięgu 15 min. Każde Polskie miasto ma taką dzielnicę :)
Ważne też są kawiarnie, restauracje, kina, teatry, galerie sztuki...
@@juljoz w takich okolicach konsumpcja i życie towarzyskie odbywa się na tyłach niejednego sklepu spożywczego. Natomiast z kinami, teatrami i galeriami sztuki faktycznie może być problem na wylotówkach
Więcej Pani Natalii! Bardzo dobry odcinek :)
Czytałam wczoraj wywiad z Natalią w Krytyce politycznej. Jeśli nastąpi zmiana w projektowaniu budynków użyteczności publicznej bardziej przyjaznych dla kobiet, będzie to w dużej mierze jej zasługa.
A czym budynek użyteczności publicznej ma być bardziej przyjazny dla kobiet od takiego ogólnie dostępnego, pytam bez sarkazmu
@@gonzogorf7019 myślę, że chodzi o ilość toalet - dla kobiet jest przewidziana mniejsza liczba niż dla mężczyzn, a przecież samo korzystanie z kabiny trwa dłużej niż z pisuaru, więc choćby z tego powodu (jest ich więcej i są one zawarte w artykule załączonym poniżej) przydałoby się ich nie tylko, tyle samo ile przypada mężczyznom, ale więcej aby pozbyć się wiecznych kolejek do damskich toalet. Nie jestem pewna, czy to o ten artykuł chodzi, ale też wpisuje się w tematykę komentarza krytykapolityczna.pl/kraj/paulina-januszewska-seksizm-dosiegnie-cie-wszedzie-nawet-w-toalecie/
@@gonzogorf7019 Czytałam, że chodzi tu np. o przystosowanie miasta i budowli do poruszania się po nim wózkiem dziecięcym (czasami nawet podwójnym). Teoretycznie to ułatwia życie po prostu opiekunom, rodzicom, ale ze względu na to, że to wciąż przede wszystkim kobiety (matka, babcia czy opiekunka) opiekują się dzieciakami, mówi się o tych rozwiązaniach w danym kontekście. W przestrzeni publicznej wielu miast brakuje również miejsc do odpoczynku potrzebnych kobietom w ciąży (lub osobom starszym), a projekty placów zabaw są nieprzemyślane i nie przewidują czasem nawet potrzeb dzieci, co dopiero ich opiekunów (jak wspomniałam - najczęściej kobiet). Niektóre z tych rozwiązań mogą jednak ogólnie poprawić jakość życia wszystkich mieszkańców, nie tylko grup wykluczonych, dlatego tym bardziej warto jest się ich domagać! Mam nadzieję, że pomogłam.
Kocham mieszkać za miastem ♥️
Jeżeli chodzi o miasta 15 minutowe to wyróżnia się tutaj górny śląsk (ta węglowa część) - małe, gęste ośrodki które w przeszłości rosły wokół szybów górniczych, już w XIX w. zapewniały wszystkie codzienne usługi w granicach kolonii.
Dzisiaj wiele się nie zmieniło, każda dzielnica Katowic to osobny ośrodek, czasem zatopiony w lesie (Murcki, Giszowiec, Nikiszowiec, Tysiąclecie), czasem połączony z resztą miasta ale i tak mający swoje małe centrum z podstawowymi usługami (os. Paderewskiego, Szopienice, os. Witosa).
Oprócz rozrzuconych czynników "miastotwórczych" (szyby) to duża w tym zasługa urbanistów Niemieckich i Polskich z okresu PRL.
Świetny odcinek, oby częściej pojawiały się podobne o urbanistyce.
Co do przykładu z życia: sporo osób, które przyjeżdża do Opola z większych miast, zauważa że jest on takie kompaktowe (przynajmniej jeśli chodzi o centrum). Rzeczywiście piechotą w 15min można dojść w wiele miejsc. Oprócz punktów pierwszej potrzeby (jak sklepy, punkty gastronomiczne itp) da się w 15 min dojść do obszarów zielonych i wypoczynkowych (wspaniała Wyspa Bolko, park nad Odrą), ale także na rynek, uniwersytet, do filharmonii, teatru, kina, lodowiska, amfiteatru czy ogrodu zoologicznego. Troszkę gorzej to wygląda gdy ktoś mieszka w dzielnicach mieszkalnych, które są trochę oddalone od centrum, ale można dojechać komunikacją miejską i znaleźć się w izochronie 15min od wszystkich tych punktów. Niestety przydałoby się poprawić infrastrukturę pieszą i w szczególności rowerową - gdyby to się udało, to byłyby to bardzo dobry wzór dla innych miast.
Mieszkam w śródmieściu pewnego średniej wielkości miasta, mam pieszo 2 minuty do parku i do urzędu miasta, 3 minuty do mojej dawnej podstawówki, 10-15 minut do 2 galerii handlowych, 5-7 minut do dwóch dużych miejsc przesiadkowych komunikacji miejskiej, wszedzie po drodze są również inne punkty uslugowe (banki, fryzjerzy), a nawet w okolicy jest teatr, nie potrzebuję samochodu, mieszkam w wyremontowanym mieszkaniu komunalnym w budnku z początku XX w.
Lubię jak Natalia jest w odcinku, dziękuję 😁🙋♀️
Dziękuje Pani Natalio za odcinek o urbanistyce. Mieszkam w Szczecinie, który jest bardzo ciekawy pod względem skomunikowania pomiędzy ulicami centrum. Rozwiązanie urbanistyczne bardzo stare. Liczy pewnie 150 - 130 lat. To place gwiaździste, niekiedy, jak Plac Odrodzenia niesymetryczne. Jedna z tras spacerowych wiedzie nas przez Pas Oriona. Szczecin ,to nie tylko podziwina kilka lat temu przez przez Pana Radka filharmonia:) Oczywiście duże osiedla nie do końca spełniają zasadę 15 minut. Po prostu jest zbyt mało kin, teatrów ,miejsc wystawowych. Za to zieleni, całkiem sporo. Dziękuje jeszcze raz za Państwa kanał. Szczecin zaprasza:) Pozdrawiam. Marzena
Nie ma takiego wyrazu jak "merka". Istnieje wyraz "mer", który stosujemy bez względu na płeć konkretnej osoby zajmującej w danym czasie to stanowisko.
Super film :) Dopowiem tylko, że miasto 15-minutowe jest bardzo bliskie idei miasta zwartego - compact city, która została zapoczątkowana w latach 70tych w USA przez dwóch matematyków - G. Dantzig'a i T. Saaty. Opiera się na 3 filarach - relatywnie wysokiej gęstości zamieszkania, zróżnicowaniu użytkowania przestrzenia (mixed used - o czym mówiła Natalia) i dobrze rozwiniętym transporcie publicznym. Naukowcy poszukiwali lekarstwa na galopująca suburbanizację. Niestety wtedy miasta amerykańskie niespecjalnie wzięły ją sobie do serca :( Dziś za to obserwuje się powrót do lokalności, przyjaznych sąsiedztw, lokalnych biznesów itp. Myślę, że dziś miasto zwarte/miasto 15-minutowe to po prostu miasto złożone z wielu dzielnic które same w sobie są takimi przestrzeniami poza które nie trzeba się przemieszczać aby załatwić codzienne sprawy.
A ja właśnie nie lubię małpowania USA w tym zakresie.
Compact city tak jak mówisz było odpowiedzią na urban sprawl - który obok samochodu często jest oparty dosłownie o dyktę (tak wygląda wiele tych domków - polecam Google Maps). Polska w latach 70. budowała właśnie osiedla ze sklepami, przedszkolem, szkołą, przychodnią itd. Oczywiście w standardzie, jaki był możliwy po 25 latach od II wojny. Ale za to na dużej przestrzeni i w zieleni. A spółdzielnie mieszkaniowe w Polsce mają korzenie jeszcze przedwojenne - choćby cały stary Żoliborz. Zdarzały się osiedla domków dla wybranych (jak Anin) - ale to margines w skali kraju. Prawdziwy urban sprawl to tworzymy teraz - koncepcja (bieda)domku z (mikro)ogródkiem ma się dobrze. Oczywiście w przysłowiowym polu, ale z ułudą bliskości natury. A potem trzeba pociągnąć trasę szybkiego ruchu i jest problem - w warszawskim przypadku jak w Wesołej czy Łomiankach. A dziki idą do miast.
Takie "15 minutowe" miasto tworzy się fajnie w grze Zeus: Pan Olimpu czy Cesarz: Narodziny Państwa Środka :)
Odcinki urbanistyczne są super! Jestem z takiego 15-minutowego miasta, moi rodzice nawet nie potrzebowali mieć samochodu :) zdecydowanie podoba mi się ten pomysł, by także w dużych miastach ten dostęp do podstawowej infrastruktury był po prostu w zasięgu spaceru. Miałam okazję pomieszkać w kilku różnych miastach poza Polską i zdecydowanie najprzyjemniej było tam, gdzie wszystko mieliśmy w zasięgu spaceru.
Przyznam, że pomimo, że obserwuje Was od dawna ten film umknął mojej uwadze. Jestem tu jednak, ponieważ czytam właśnie waszą książkę „Cztery wymiary architektury” ( którą naprawdę polecam każdemu ). Na co dzień żyje w Kielcach i do tej pory nie doceniałam tego miasta. Zawsze myślałam tylko o tym, że jest słabo rozwinięte i przez to małe. Po obejrzeniu waszego filmu oraz przeczytaniu rozdziału dotyczącego Chronourbanistyki zdałam sobie sprawę, jak bardzo nie doceniałam Kielc oraz jak dobrze i sprawnie żyje mi się każdego dnia, mając wszystkie podstawowe funkcje w zasięgu ręki:)
U nas w Łodzi mamy miasto 2 minutowe to jest czas w jaki można dojść do kolejnej żabki.
Bardzo, bardzo, bardzo ciekawe!!
Świetny odcinek!
Dziękujemy!
Wiele z mniejszych miast w Polsce ma charakter miast 15 minutowych. Jak wygodnie się w nich żyje człowiek dopiero się przekonuje jak się z nich wyprowadzi do źle zaprojektowanych aglomeracji. Polecam kanał "Not Just Bikes" Kanadyjczyka, mieszkającego w Holandii która z sukcesem wdraża ideę 15 minutowego miasta nawet w dużych miastach.
Myślę, że duży udział w takim rozwiązaniu miałyby Rady Osiedli.
Tak, jeśli miałby jakąś większą władzę niż obecnie. Bo póki co to rada osiedla to może zarządzić remont chodnika lub godziny otwarcia osiedlowego domu kultury.
Mieszkam w Zielonej Gorze i akurat w takim miejscu, że tak właściwie jest. Mam koło domu: szkołę, przedszkole, żłobek, sklepy (wszelkiej maści), przychodnie, park, siłownie, pocztę i niedaleko do pracy (ok 20minut pieszo) jedno co jest dalej to urzędy ale tam nie wybieram się za często
W sumie u siebie na dzielnicy mam takie "miasto 15-minutowe" bo tak na prawdę poza jej obręb ruszam się raz kiedyś bo wszystko inne mam pod ręką.
Chociaż widzę pewien problem jakim jest praca - nie każdy pracuje w biurze wbrew pozorom. Duże hale fabryczne czy magazynowe totalnie nie pasują do wizji miasta 15 minutowego. Tak samo różne zakłady przemysłowe. One ze swojej natury muszą być wyrzucane na obrzeża aglomeracji i raczej nie ma szans by znaleźć pracowników w obrębie 15 minut piechotą.
To prawda - z miejscami pracy niebiurowej jest trochę problem, ale z drugiej strony jest też sporo średnich i małych firm, które coś produkują, składają, obrabiają i nie potrzebują do tego wielkiej hali na obrzeżach, bo to co robią nie jest specjalnie uciążliwe. Gdyby miasta przewidywały takie niewielkie warsztaty czy "miejską produkcję" w sąsiedztwie mieszkań, to też by się to wpisywało lepiej w ideę miasta 15-minutowego.
@@goodidea_archi Wtedy jest problem z transportem - nie wszystko się da i opłaca wozić małymi busami, a duże ciężarówki w miastach to problem i dla mieszkańców okolicy i dla kierowców. A najbardziej chyba dla firm które muszą przyjąć albo wydać towar a do tego potrzeba placu manewrowego i często parkingów, co też średnio wpisuje się w idee miasta 15 minutowego.
Bardziej bym widział jakieś specjalne strefy przemysłowe, dobrze skomunikowane z miastem, najlepiej jakimiś parkingami P+R.
7:25 - przecież takie 15-minutowe miasta/dzielnice są w Polsce i funkcjonują DOSKONALE! Wiem, bo sam w takim mieszkam od 25 lat.
praktycznie każde polskie miasto miedzy 20-80/100tys mieszkańców jest miastem 15minutowym. Co do większych to idea super ale wymaga przede wszystkim jednakowo wysokiego standardu usług (szkoła ośrodek zdrowia, drobne usługi) jeśli będą tu równice miedzy stafami to zawsze znajdą się ludzie którzy będą szukać lepszych miejsc. Poza tym nowoczesne biurowce i ich zgrupowanie ciężko będzie rozgrupowywać. Ok na Służewu pierwsze izany z biurowców na mieszkania się pojawiają ale to proces długotrwały i praktycznie zupełnie niezależny od samorządów. Co do relacja praca dom trudno spodziewać się że przy każdej zmianie pracy będziemy zmieniać miejsce zamieszkania gdy podoba się nam przestrzeń w której mieszkamy. Czyli oprócz jakości usług jedynkowy wysokiej wszędzie (czy na wsi czy w mieście) sprawny system komunikacji ale sprawny z realów a nie marketingu bo jeśli dany odcinek dojazdu do pracy samochodem pokonuje we 10 min a komunikacją w 40 to nikt rozsądny nie zrezygnuje z samochodu. (a moje ulubione Kopenhaga miasto rowerów - jeśli ktoś był w Kopenhadze to zdaje sobie sprawę z ilości i jakości dróg ringów jeżdżenie samochodem tam to bajka ale chodzi o to ze każdy uczestnik miasta pieszy rowerzysta kierowca jest traktowany równo. Idea super szczególnie gdy chodzi o powstrzymanie rozpełzania miasta ale dużo systemowych rozwiązań wymagająca.
Jastrzębie-Zdrój to jedno z młodszych miast w Polsce. Kiedyś uzdrowisko a od lat 60-tych ubiegłego wieku "centrum górnictwa". Rozbudowane za PRLu w latach 60, 70, 80tych poprzedniego wieku. Niezbyt piękne, ale w dużej mierze spełnia definicję miasta 15-minutowego. Wszystkie osiedla były zaprojektowane tak, aby podstawowe potrzeby mieć pod ręką. Pamiętam, że mało jeździliśmy autem, dużo chodziliśmy z rodzicami załatwiając codzienne potrzeby. Komunikacja miejska również była bardzo sprawna, porządnie zorganizowana. Co ciekawe do dziś ciężko w tym mieście o korki. Cóż... wychodzi na to, że urbanistykę lepiej ogarniali komunistyczni architekci niż obecni. :(
w Berlinie jest świetny system U-bahn + jazda rowerem (którymi bez problemu można wjechać do U-bahnki) to świetnie skraca czas komunikacji , pozostawiając miejsce na przestrzeń
a Poznań skutecznie mnie zniechęca bym do niego wjeżdżał ,fatalną komunikacją podmiejską dojazdu do miasta ( czas wjazdu 45min do miasta 5km szynobusem który jest jeden na 3 h ) i ciągle powiększającymi się strefami + słupkami i innymi przeszkodami. dlatego PL miasta rosną na obwarzanku a umierają w środku .
Niektóre dzielnice Katowic spełniają takie warunki. Przede wszystkim Śródmieście (w którym znajduje się wszystko, a aby przejść z jednego punktu do drugiego rzeczywiście potrzeba ok. 15-20 minut). Prócz tego wskazalbym Giszowiec (sporo sklepów, skwer, gastronomia, miejsce wydarzeń kulturalnych, sąsiedztwo lasu - jedynie kwestia miejsc pracy jest nieco problematyczna). Tyle, że druga z tych dzielnic już pierwotnie projektowana była jako osiedle patronackie, przeznaczone dla górników, jak też administracji kopalni.
0:10 у нас тоже есть такой анекдот, когда прапорщик приказывает солдатам копать траншею от забора и до обеда))))
Wszystko kwestia podejścia. Można w wielkim mieście żyć nie zauważając, że ono nie jest 15-minutowe, a zachowywać się, jakby było.
Moja babcia wychowała się na wsi. Zaraz po wojnie mieszkała przy stacji we Włochach i pracowała jako kadrówka w ZM URsus tez przy stacji, Dotarcie do pracy zajmowało jej 10 minut. Potem mieszkałą na Woli, a konkretnie na Kole, Po przerwie na urodzenie dzieci pracowała obok domu, w Tramwajach Warszawskich, które były w sąsiednim budynku, Dotarcie do pracy to 2-3 minuty. Dzieci wysłala do osiedlowej podstawówki (jednej z najgorszych w Warszawie, ale chodziła tylko na wywiadówki, żeby usłyszeć pochwały za tak grzeczne dzieci, więc nie wiedziała nic o przemocowej szkole, a nawet gdyby, to też by nie zmieniła, bo miała takie podejscie, że korzysta się z tego co najbliżej, to samo dotyczyło pracy zawodowej). Na Kole była tez przychodnia, apteka, poczta, bazarek, jakieś podstawowe sklepy. Były zakłady fryzjerskie,, z kórych nigdy nie korzystała. Była nawet biblioteka z której też nigdy nie korzystała. Nigdy nie była w teatrze, ani nawet w kinie. Najdalej jak się zapuszczała, to dawny PDT na Woli, ale i to rzadko, bo nie lubiła wydawać pieniędzy a i wczasach pustych sklepów nie było po co. Jak zmarł dziadek, a ona wtedy miała ok 70-tki, i trzeba było coś załatwić poza Kołem, to się wtedy okazało, że kompletnie nie zna Warszawy i nigdzie nie umie trafić. Mimo, że jako pracownik Tramwajów Warszawskich, miała darmowy bilet tzw. roczny, to nigdy z niego nie skorzystała, żeby poznać miasto. Cała Warszawa, z całą jej ofertą, nie była jej kompletnie potrzebna, nadal prowadziłą takie życie, jak na wsi, na której się urodziła i wychowała.
Tak sobie myślę, że w odległości tych 15 minut powinien być jeszcze paczkomat.
Ministerstwo pracuje teraz nad "standardami urbanistycznymi" i nawet chcieli wpisać dostęp do paczkomatu do tych minimalnych standardów, ale w końcu zrezygnowali.
Na Żoliborzu mam cztery
Tak, o ile paczkomaty się ustandaryzują, a ich stawianie zostanie obłożone odpowiednimi regulacjami. Dziś to totalna "wolna amerykanka" i stawiane są często gdziekolwiek. Póki co relatywnie mało firm jest nimi zainteresowanych, ale co się stanie jak będzie ich 30 czy 40? Na każdym osiedlu miałby stać po jednym od każdej firmy?
Piętnastominutowa poznańska Wilda 💛
Mieszkam w 15 minutowym mieście, a raczej dzielnicy. Ursynów w Warszawie ♥️
Z miejscami pracy w stosunku do liczby mieszkańców na Ursynowie chyba trochę słabo.
Właśnie, takie 15-minutowe dzielnice są najlepszym rozwiązaniem. Osobiście lubię duże miasta, bo małe wydają mi się "duszne", za to na codzień przyjemnie się mieszka w dzielnicy, gdzie jest wszystko, co potrzebne i jest to w zasięgu ręki.
W sumie moja "dzielnia na Ruczaju w Krakowie" jest taka trochę. :d
P.s. uwielbiam Panią :)
Potwierdzam Ogólnie to w Krakowie większość dzielnic taka jest. Być może jakieś totalne obrzeża mają niedobory usług.
Ciekawy odcinek, dziękujemy, poprosimy więcej o urbanistyce!
P.S. Fajne naszyjniki :-)
Ostatnie 30 lat to totalne niszczenie miast przez deweloperów, polityków i niestety urbanistów.
W Paryżu to nierealne. Tak samo w Warszawie. Za dużo osób dojeżdża z Marek, Wołomina, itp. bo ich nie stać na mieszkanie w Warszawie, a praca jest w Warszawie.
Nawet w Krakowie. Teraz mam biura na obrzeżu i mieszkam blisko, więc OK jest 15 minut. Ale jakbym miał pracować w Unity Center, to nie ma szans, żeby mnie było stać na taki sam metraż w odległości 15 minut od tegoż, który jest w samym centrum.
Natomiast fakt, że miasto nie powinno pozwalać na tworzenie takich potworków jak Złocień w Krakowie.
Chciałem poruszyć podobny temat. Bańka spekulacyjna na nieruchomościach powoduje, że coraz trudniej osobom korzystającym z usług miasta, być de facto jego mieszkańcami. Praca, szkoła, zakupy, lekarz, fryzjer, kino, ale na noc do oddalonego 20-30 km podmiejskiego koszarowca.
Nie wiedziałem o takiej koncepcji miasta, a jest bardzo ciekawa. Dziękuję, że mogę się dzięki Wam dowiadywać o urbanistyce i architekturze. Ten kanał wymiata!
To bardzo miłe słowa! Bardzo serdecznie dziękujemy i pozdrawiamy!
Mieszkam w centrum Łodzi. W zasięgu 15-20-minutowego spaceru mam wszystko, czego potrzebuję do życia: sklepy, markety, targowiska, restauracje, przystanki komunikacji miejskiej, dworzec, kino, teatry, parki, siłownie, biblioteki, apteki, drogerie, uczelnie i inne miejsca.
Mniejsza wrocławska wyspa składa się właśnie z takich "miast" 15-minutowych. Nadodrze, Kleczków, Ołbin i Plac Grunwaldzki właśnie takie są. Mają wszystko czego człowiekowi potrzeba - od handlu, przez usługi (w tym rzemieślnicze), po tereny rekreacyjne i kulturę (no może z tym ostatnim trochę słabiej, ale kulturalna pustynia to wciąż nie jest ;)). Zapewne wynika to z faktu, że cały ten wielki obszar zaprojektowano na przełomie XIX i XX w. Urbanistycznie to fascynujący kawałek miasta, bardzo polecam :)
Jak zwykle jest Pani świetnie merytorycznie przygotowana, Pani Natalio, a dodatkowo czuć entuzjazm i duuże zamiłowanie do urbanistyki :) Wszystkiego dobrego
W wydaniu globalistów to będzie getto. Z zakazem wyjścia do innej 15 minutowej zony. Bo będziesz mieć ślad węglowy za duży...
Odrobina liftingu i Zamość mógłby być takim miastem :)
Ja mieszkam dokładnie w takim miasteczku. Duńskim Nykobing Mors :)
Ostatnio miasto Łódź promowało się takim właśnie hasłem - Miasto 15 minutowe. A to za sprawą budowy Łódzkiego metra, po którego realizacji że wszystkich dworców/przystanków kolejowych dojedziemy w 15 min do centrum Łodzi 😊 poza tym Łódź w większości spełnia wymienione w filmiku założenia, każda dzielnica ma większy hipermarket, szkoły, domy kultury jedynie co z miejscami pracy jest różnie - bo te rozsiane są po całym mieście i w dzielnicach fabrycznych 😊
Krakowska Krowodrza jest 15 minutowym miastem w mieście :) dla mnie tak jest. Do pracy idę ok 12 minut, po drodze mam dość sporo sklepów, piekarnia chyba 40 sekund od wyjścia z klatki, siłownia 1.5 minuty, po drodze mijamy kino, przechodząc obok parku. Zresztą parków jest tu kilka w zasięgu max 10 minut, jest skwerek z targiem, jedna z pereł polskiego modernizmu ok 7 minut pieszo, rynek główny w Krakowie 15 minut, właściwie nie wiem co miałbym jeszcze wymienić. Antykwariat minutę od mieszkania. Właściwie jakbym nie jeździł na wycieczki poza miasto i nie chodził do baru na Kazimierzu to by mnie tu mogli zamknąć i z pewnością krzywda by mi się nie stała. Pozdrawiam 👍🏻
Hej, bardzo lubię filmy które Ty Natalio prowadzisz☺️. Mają ciekawą tematykę, a Ty ją dobrze tłumaczysz 🙂
Kwadransik + miło widzieć odcinek w pełni zrealizowany przez Panią Natalię🌸
🕒⌚⏰ Wszystkie odcinki są zrealizowane przez nas oboje :)
@@goodidea_archi Taak, wiem, bardzo doceniam wasza pracę, ale chodziło mi o prezentacje tematu przed kamerą
Moje rodzinne Gniezno to chyba nawet 10 minutowe miasto (bo ja szybko chodzę 🤣🤣).
Pozdrawiam z 15 minutowego Dortmundu :)
Konfrontację miasta jako pierwsi opracowali moderniści i pierwszych latach komunizmu wprowadzali je masowo w życie. Dlatego stare osiedla z wielkich płyt są tak dobrze zaprojektowane, dziś to już wszytko pato deweloperka, która chce tylko zarabiać.
No nie do końca - modernistyczne miasta epoki "komunizmu" są bardzo strefowe (to jeden z postulatów modernistów), podzielone na duże obszary o różnych dominujących funkcjach, stąd na przykład wzięło się potoczne pojęcie "osiedla-sypialni" - czyli dużego obszaru, w którym zdecydowanie dominuje funkcja mieszkaniowa, a inne potrzeby są zaniedbane. Na polskich osiedlach z wielkiej płyty bardzo brakuje niewielkich punktów usługowych i handlowych. Zwykle organizowane to było jako węzeł usługowy w jednym niskim budynku, a bloki mieszkalne bardzo rzadko miały w parterach przestrzenie, w których mógłby powstać zakład krawiecki, zegarmistrz, kawiarnia czy sklep papierniczy.
Co do dużych miast to dałoby się, ale trzeba by je budować jako samowystarczalne klastry, komórki plastra miodu. Tylko wówczas mielibyśmy dużo powtarzających się elementów. Drożej ale...mniejsze korki, mniej smogu, większa wspólnota. Ale...mniej znajomości swojego CAŁEGO miasta (bo po co się wybierać gdzieś, jak mam wszystko pod nosem?
Ale ja tak mam!
goo.gl/maps/cwpm12oWQGt621j77
3 żłobki, Szkoła Podstawowa, Gimnazjum, biblioteka, sala wystawowo-widowiskowa (są koncerty, wystawy fotografii, wybory, zajęcia dla uczniów np. z robotyki), pływalnia, siłownia, pole grilowe, park wodny dla dzieci koło pływalni z mini plażą dla Mama, jest Biedronka, Lidl, Aldi, Carrefour i wiele drobnych sklepów spożywczych, kwiaciarnie, pasmanteria, budowlany Mrówka, usługi krawieckie, jest Rossman, są 2 przychodnie zdrowia, jest kilka fryzjerów, jest ryneczek, są 3 paczkomaty, poczta, ogródki działkowe i puszcza. Jest kilka piekarni, cukierni, lokali z posiłkami (obiady). Ale trafiliście. Niby to wieś, ale w praktyce to sypialnia dla Poznania, jak jego dzielnica (jak Winogrady, tylko po 2 stronie Warty). Jest też komunikacja miejska (do Poznania) i gminna (do miejscowości przyległych). Poza autobusami (kilka linii) jest szynobus.
Stara Oliwa jest takim ładnym miejscem, najładniejszym w Gdańsku
Pozdrawiam z Frankfurtu nad Menem, miasta 15-minutowego 😊
Mam wrażenie, że da się w Polsce to zrobić, ale po prostu ludziom ogólnie się nie chce, bo za dużo zmian prawnych stoi na przeszkodzie, ale jednak gdyby jakiś jeden porządny wizjoner się nad tym wszystkim pochylił i rozbił cały problem na kawałki, po czym powiązał kwestie - co z czego wynika i znalazł na nie rozwiązania, po czym przy pomocy większej ilości osób, które by go poparły, mogliby razem stworzyć coś i dotrzeć z tym do realizacji. Ale w sumie no tak, przecież powiedziałem, że ludziom się nie chce...
.
.
.
a może jednak?
Tym razem pierwszy raz na tym kanale pozwolę sobie na krytykę...Krytykę fantazyjnej ideii miasta 15min. To utopijna czyli błędna wizja ludzi myślących że podstawą miasta są elity pracujące w biurach i urzędach...Bzdura!!! Tak naprawdę to ludzi w garniturach potrzeba w mieście może 5 % większy ich udział to biurokratyczna tragedia.... praca to nadal fabryka, koparka, dźwig, warsztat itp. A tego nie zrealizujemy w tej fantazyjnej koncepcji... PS wszyscy marzymy by być dyrektorami a 95% pracuje fizycznie...
W filmie nawet pada słowo warsztat, które i Ty podajesz za przykład, a zatrudnienie w sektorze usług w Polsce to ponad 31%, w Europie - 74%. Usługi to nie tylko biurokracja, ale i ochrona zdrowia, edukacja, transport, telekomunikacja...
Biura , szczególnie urzędy i warsztaty tzn . usługi to za mało dla mieszkańców miasta . Muszą być jeszcze fabryki .
W odpowiedziach na inne komentarze piszemy też o tym.
@@goodidea_archi Przepraszam, że nie udam się w poszukiwaniu "odpowiedzi na inne komentarze", bo jest ich zwyczajnie zbyt dużo. Dołączę do przedmówców krytykujących ideę 15 minutowego miasta. Dlaczego mieszkam tam, gdzie mieszkam? Bo najzwyczajniej w świecie NIE BYŁO MNIE STAĆ NA LOKUM w "lepszej" dzielnicy... Powtórzę też (częściowo) inne zarzuty z mojego komentarza do innej wypowiedzi: Pracy bardzo często NIE DA SIĘ znaleźć w odległości 15 minut od miejsca zamieszkania. Nie każdy >może/chce< pracować jako urzędnik w najbliższym urzędzie skarbowym, osiedlowym sklepiku lub w lokalnym przedszkolu... Może wybitny nauczyciel chce pracować zgodnie ze swoimi ambicjami w najbardziej prestiżowym liceum - przez przypadek zlokalizowanym na drugim końcu miasta?... A co ze studentami? Utworzyć filię prestiżowego uniwersytetu (odpowiadającego zapotrzebowaniu na każdą dyscyplinę/profil kształcenia) w każdej dzielnicy??? Nawet lekarza specjalistę (zwłaszcza prywatne wizyty) wybieramy w pierwszej kolejności ze względu na >jakość usługi< a nie bliskość gabinetu... O fabrykach i >dużych< zakładach produkcyjny i przetwórczych nie piszę, bo podobno jest gdzieś na to odpowiedź (?) - aczkolwiek, przyjmuję do wiadomości, że są osoby, które tylko w takich miejscach chcą/mogą dostać pracę, bo takie mają możliwości. Sprawa się jeszcze bardziej komplikuje, jeżeli mamy "jednostkę rodzinną" - będzie i tak, że tylko jedna z osób zdobędzie pracę "w okolicy". Taka jest nasza skrzecząca rzeczywistość... Od średniowiecza wiele spraw się zmieniło - w tym i rodzaje wykonywanych zawodów, skrajne specjalizacje, dbałość o wybór usług, zamiast wybierania "tego, co jest w okolicy, bo i tak nie mam wyboru", zapiszę dziecko do szkoły, która zapewni mu lepsze wykształcenie...
OK, ale dlaczego uważa Pani, że skoro są osoby, które tak wybiorą albo tak im się ułoży, że będą pracowały daleko od mieszkania, to nie należy tworzyć warunków, aby można było pracować też blisko? I druga rzecz - to oczywiste, że uniwersytety nie powstaną w każdej dzielnicy, podobnie jak opery i że wiele osób tak czy siak, niezależnie od rozproszenia miejsc pracy, będzie musiało dojeżdżać do swojego zakładu. Ale dlaczego mają też dojeżdżać, aby załatwić inne codzienne potrzeby?
Środa Śląska, wszystko w zasięgu 15 min. spacerem. Do tego liczba mieszkańców poniżej 10 tys. wiec ludzie znają się co najmniej "z widzenia".
Miasta Dolnego Slaska sa przesliczne.. Na dodatek tworza jakby archipelag.
Kwadransik 🍀😜
🕒⌚⏰
Korzystam tylko ze stóp i roweru, wszystko mam w jednym miejscu.
Warszawa- Mirów
To już kolejny komentarz o Mirowie - wygląda na to, że to jedna z lepszych dzielnic Warszawy! Dziękujemy i pozdrawiamy!
Tu gdzie mieszkam w Krakowie (Grzegórzki od strony Czerwonego Prądnika) mam 15-minutowe miasto, co w czasach covidu jest super wygodne. Z placówek kultury tylko do Opery mam blisko, ale do większości innych mogę dojechać autobusem w 15 min. Jako że komunikacja miejska w Krakowie jest super (mam 3 przystanki z 10 dziennymi, 2 nocnymi i 1 sezonowym autobusem w odległości 80 - 200 m od domu), to nie potrzebuję samochodu. W razie potrzeby wynajmuję traficara
0
Kwadransik!
🕒⌚⏰
Mieszkam na śródmieściu w Łodzi i uwaga...tak, wszystko mam pod ręką! :) Do pracy też 15 minut, co prawda rowerem :) Mieszkając w Warszawie na Powiślu miałam takie same odczucia. Z kolei koleżanka mieszkająca na Mokotowie narzekała, że wszędzie daleko, czy to supermarket czy poczta. Tak samo dzielnica Fordon w Bydgoszczy - niestety jest to typowa sypialnia miasta. Mam takie smutne wrażenie, że w polskich miastach śródmieścia są dość dobrze zorganizowane, a im dalej "w las", tym gorzej.
Jej, Natalia jest moim skromnym zdaniem tak naturalnie ładna, że zamiast słuchać to skupiam się na wyliczaniu czego jej zazdroszczę w urodzie ❤️
Dziękuję.
Dziękujemy i pozdrawiamy serdecznie!
Saska Kępa jest takim miejscem gdzie Warszawa rzeczywiście staje się miastem piętnastominutowym
To moje miasto idealne, takie powinno być miasto. W zasadzie w nim mieszkam, brakuje tylko trochę terenów sportowych, chociaż gdyby brać pod uwagę boiska szkolne to ... (Warszawa Mirów).
I dlatego wolę mieszkać w centrum w mieszkaniu niz na osiedlu lanowym na brzegu miasta na terenach zalewowych
A ja się zastanawiam, czy 15minutowe miasta przyszłości nie spróbują obejść kwestii odległości, jakimś rozwiązaniem technicznym - bo przekładając to na Warszawę - mieszkając w okolicach stacji kolejowej PKP Włochy zdarzało mi się jeść obiad w Chińskiej knajpie na stacji PKP Ursus, gdzie nie podszedł bym nawet w godzinę, ale to była jedna stacja pociagiem - czy to KM, czy SKM, czyli czyli 90% tego co podjechało, mnie tam zawiozło i de facto było to "bliżej", niż do podobnej knajpy na ulicy Ryżowej, mimo różnicy odległości w linii prostej rzędu jakichś 6 km.
Nie mówiąc już o tym, że w miejscu, gdzie obecnie mieszkam w strategicznych miejscach są rozstawione hulajnogi elektryczne i zasięg 15 min (niestety za drobną opłatą, ale naliczaną za przejechaną odległość przez aplikację na bazie GPSa hulajnogi, więc z punktu A do B jes6t taniej, niż autobusem, tramwajów w tym miasteczku brak) - i jak dobrze to zsynchronizować mógłbym hulajnogą podjechać 1,5km na stację kolejową w kilka minut i zanim minie 15 być już w salonie fryzjerskim w innej miejscowości. A nawet samą hulajnogą podjechać prawie, że na drugi koniec miasta.
Aczkolwiek nie narzekam - w zasięgu krótkiego spacerku mam nie tylko wszelkie punkty typu przedszkole dla ewentualnych dzieci, których nie posiadam, ale mógłbym, fryzjer, zakłady mięsne, piekarnia, sklepy, fryzjer, dwie apteki, jakieś banki, kilka knajp, kino, teatr, trzy siłownie, sklepy specjalistyczne np z farbami czyu papierniczy, punkt naprawy sprzętu AGD, zakład krawiecki, a nawet prawnika, ale przede wszystkim mam w tym zasięgu obecne miejsce pracy. Nie mam jednak w zasięgu 15 min żadnej placówki pomocy medycznej, choć jest to w taki ciekawy sposób zorganizowane, ze ewentualna karetka dojechałaby w 10min, bo nie startuje ze szpitala, a ze specjalnego punktu startowego w strategicznym miejscu.
Od przeszło 20 lat mieszkam w takim mieście .Jest to Ingolstadt .Jest zwarte historyczne miasto mające szczęście po WW2 mianowicie osiedlił się poważny przemysł np. Audi , Esso ,Continental fabryki przemysłu lekkiego . To dało podstawę do rozwoju infrastruktury i usług . Wszystko w tym 130 000 liczącym mieszkańców jest kina , teatr ,festiwale jazzowe , szkoły średnie , wyższe , kościoły , meczet . A najważniejsze sà miejsca pracy . I to decyduje o atmosferze i istnieniu miasta.
Chyba trudno to zaprojektować bo musi zbiegnąć w jednym miejscu i czasie wola wielu pełnych energii ,przedsiębiorczości ludzi !
Szczególnie obecny rozwój EU nie wróży nic dobrego 🤕
Nie miasto ale dzielnica, a w sumie to region Wiednia - Seestadt, tak właśnie jest zaplanowany, mniej więcej :) polecam obczaić.
Warszawa na pewno takim miastem nie jest, ale widzę, że niektóre z dzielnic są takimi niewielkimi 15-to minutowymi miastami w obrębie większego organu. Mam tu głównie na myśłi Targówek, na którym mieszkam i którego założenie projektowano w latach 60-tych.
Urodziłam się w 15 minutowym centrum Białegostoku. Teraz mieszkam w samochodowym 15 minutowym Nashville USA. Gorąco pozdrawiam!
Warszawa, Śródmieście Północne - wszystko się zgadza! Nawet mam to szczęście, że do biura mam równe 15min pieszo 😊 Bardzo komfortowy układ, oby jak najwięcej takich miejsc w Polsce!
Edynburg jest takim miastem.
W dużych miastach takimi obszarami są stare dzielnice, na Żoliborzu wszędzie jest blisko i wszystko da się załatwić bez jeżdżenia.
Mieszkam w podobnej dzielnicy :) co prawda do pracy mam 20-25 minut pieszo, ale teraz w epoce home office to i tak nie ma znaczenia :D ale 5 minut od domu mam galerię handlową ze wszystkimi możliwymi sklepami, jest kilka osobno stojących restauracji, a także 10 minut do parku i nad jezioro. Żyć nie umierac :)
@@Wikasa Poznań :)
Naprawdę interesujący vlog!
Dziękujemy!
osiedla budowane w PRL na przykład osiedle hansenowskie albo robotnicze Tatary w Lublinie. Wszystkie usługi są zapewnione dużo zieleni. Te miejsca maja potencjał.