W latach 70. XX w., a więc stosunkowo niedawno, świat nauki, a przynajmniej jej mainstream, jeszcze nie był taki pewny jak dziś, w którą to stronę podąży nasz klimat - globalnego ocieplenia czy może raczej ochłodzenia? Opinie, że czeka nas mała epoka lodowcowa, nie były odosobnione. W czerwcu 1974 r. w „Time" ukazał się artykuł zatytułowany „Another Ice Age?" (Kolejna epoka lodowcowa?), w którym stwierdzono, że w ciągu ostatnich trzech dziesięcioleci zaobserwowano ochładzanie się klimatu, dodając że niektórzy naukowcy (...) uważają, że trend chłodzenia się atmosfery może być jedynie przejściowy. Z kolei artykuł z kwietnia 1975 r. w „Newsweeku" zatytułowany „The Cooling World" (Świat się ochładza) wskazywał na złowieszcze oznaki zmian zachodzących w cyklach pogodowych na Ziemi. Chodziło o to, że na półkuli północnej zauważono znaczny spadek średniej temperatury ziemi, między 1945 a 1968 r. W artykule stwierdził: Dowody na poparcie tych prognoz [globalnego ochłodzenia] zaczęły narastać w takim tempie, że meteorolodzy z trudem nadążają za analizą danych. W artykułu stwierdzono: jedynie, że to, co powoduje początek wielkich i średnich epok lodowcowych, pozostaje tajemnicą i przytoczył opinię NASA mówiącą, że nie tylko podstawowe pytania naukowe pozostają w dużej mierze bez odpowiedzi, ale w wielu przypadkach jeszcze nie wiemy wystarczająco dużo, aby postawić kluczowe pytania. Jednak już w latach 80-ych wszystko stało się jasne - to nie ochłodzenie jest problemem, ale ocieplenie. A największym złem ludzkości, oprócz antysemityzmu, rzecz jasna, jest produkowanie przez nią CO2. Dobrze nam znany dziennikarz wiadomości alternatywnych Makia Freeman na swojej stronie The Freedom Articles zauważył, że pomysł, aby to właśnie człowieka oskarżyć o wywołanie globalnego ocieplenia [antropogeniczne globalne ocieplenie ], który pojawił się w latach 80-ych, obecnie rozwija się w tempie niesłychanym, oszukując wielu ludzi. Jednak mimo usilnych starań nikomu nie udało się wyjaśnić podstawowej kwestii: jak dużo i ile procent dwutlenku węgla ludzkość emituje do atmosfery? Jeśli człowiek naprawdę napędza globalne ocieplenie (obecnie wygodnie nazywane „zmianą klimatu"), z pewnością poziom produkowanego przez niego CO2 musi być dość wysoki lub co najmniej znaczący, prawda? Odpowiedź może cię zaszokować (...)i nadać nowy sens określeniu oszustwo globalnego ocieplenia - czytamy na stronie The Freedom Articles. Freeman podkreśla zasadniczą trudność w dokonaniu takich obliczeń, spowodowanych najróżniejszymi sposobami rachowania ilości CO2 w atmosferze oraz istnieniem wielości narzędzi pomiarowych, za pomocą których określa się stężenie dwutlenku węgla w powietrzu. Jak możesz dowiedzieć się prawdy, kiedy jedna ze stron używa jednego zestawu danych, aby udowodnić swoją rację, a druga strona używa innego zestawu danych, aby udowodnić (przeciwny diametralnie) punkt widzenia? Typowym przejawem manipulacji w interesie globalistów był alarmistyczny artykuł z pierwszej strony w „The New York Timesie”: Temperatury oceanów rosną szybciej − nowa analiza sugeruje tragiczny wpływ na żywność i pogodę. Artykuł podaje, że oceany ogrzewają się o 40 proc. Szybciej niż wynikałoby to z szacunków Organizacji Narodów Zjednoczonych sprzed pięciu lat. Jednak istotą sprawy, o której prasa nie wspomina, jest to, że ten wzrost, w procentach tak szokujący, inaczej wygląda w liczbach bezwzględnych. A są one bardzo niewielkie. Okazuje się, że w ciągu ostatnich 40 lat był to wzrost wynoszący… około 1/10 stopnia Celsjusza (0,09 do 0,13 stopnia C) na dekadę. Od 1880 r. nastąpił wzrost temperatury o 1,5 proc. Zreferowany za Jonem Basilem Utleyem przykład manipulacji jest tylko jednym z kilku podanych przez tego autora. Makia Freeman proponuje wyjść od podstawowych faktów: atmosfera ziemska składa się z następujących gazów: azot (N) − 78 proc.; tlen (O) − 21 proc.; argon (Ar) − 0,9 proc.; gazy śladowe - 0,1 proc. Jak widać, CO2 jest gazem występującym w tak niewielkim stężeniu, że nie zmieścił się w zestawie jako osobna jednostka. Dopiero gdy dokonamy analizy zawartości gazów śladowych, wśród których znajdują się również cieplarnianie, wtedy pojawi się dwutlenek węgla. Chociaż nie od razu. Ponieważ pierwsze miejsce wśród tego „drobiazgu” należy się parze wodnej − 95 proc. gazów śladowych/ 0,95 proc. całkowitej atmosfery. Po niej w tym zestawie nie pojawia się długo, długo nic i wreszcie mamy „nasz” dwutlenek węgla − 3-4 proc. gazów śladowych/0,03 lub 0,04 proc. całkowitej atmosfery. Na końcu jest neon (Ne) - 0,1 proc. gazów śladowych/0,001 proc. całkowitej atmosfery. W niewielkich stężeniach znajdują się również inne gazy, w tym hel (He), metan (CH4), podtlenek azotu (N2O) i ozon (O3), a także gazy chlorowcowane (CFC) uwalniane przez ludzkość, które uszkodziły ozon. Para wodna jest zdecydowanie największym gazem cieplarnianym, ale IPCC postanawia ją zignorować! IPCC i inni rzecznicy AGW twierdzą, że muszą wykluczyć parę wodną ze swoich obliczeń, ponieważ jej stężenie różni się bardzo w zależności od regionu. Tak, to oczywiście prawda, ale wykluczenie z ogólnego rachunku gazu cieplarnianego z tej przyczyny, że obliczanie jego stężenia i badanie ewentualnego wpływu na klimat jest niewygodne, stanowi bardzo dziwny i nienaukowy powód, pisze Freeman. Całe zamieszanie związane z globalnym ociepleniem wynika z tego, że wzrosło ono z 0,03 proc. do 0,04 proc. w ciągu ostatnich stu lat! Czyli w czasie, gdy wypuszczający do atmosfery megatony CO2 przemysł rozwijał się niezwykle dynamicznie. CO2 to znacznie mniej niż jedna dziesiąta 1 proc. atmosfery, faktycznie jest to 0,04 proc., czyli 400 części na milion. Tylko jedna cząsteczka w 2500 to dwutlenek węgla. Takie poziomy z pewnością nie stanowią zagrożenia dla zdrowia, ponieważ średnie stężenie dwutlenku węgla w okrętach podwodnych, które pozostają zanurzone przez miesiące, znajduje się na poziomie 5000 części na milion, podkreślają doktorzy Jay Lehr oraz Tom Harris w artykule zamieszczonym na stronie The Western Journal. Makia Freeman, powołując się na dane IPCC, mówi że wśród tych 0.03-0.04 proc. CO2, tylko 3 % to sprawka człowieka. Więc dlaczego propaganda odniosła taki sukces?, zastanawia się Freeman. Z prawami natury nie można ubić interesu, ale na prawach natury - owszem!Dwutlenek węgla w powietrzu jest tylko jednym z czynników wpływających na pogodę. I to bardzo drobnym, jak już wiemy. Innym, znacznie ważniejszym jest para wodna. Na pogodę wpływają również plamy słoneczne, aktywność wulkaniczna, prądy oceaniczne, odbijanie atmosferyczne, a nawet układ planet i ich grawitacja. Lehr oraz Harris, analizując wpływ, jaki może mieć działalność człowieka na klimat, zwłaszcza w kontekście „produkcji” CO2, orzekli jednoznacznie - wpływ człowieka na to, co dzieje się z „gazami cieplarnianymi”, jest praktycznie bez znaczenia. Pomysł, że poziom produkcji CO2 przez człowieka jest dużym problemem w szeregu wszystkich problemów ekologicznych Ziemi, jest gigantycznym oszustwem. Odwraca uwagę ekologów od prawdziwych spraw, które wymagają rozwiązania. Czy logiczne wydaje się przeznaczanie tak dużej ilości pieniędzy, energii i uwagi na 0,000 009 proc. CO2, emitowanego przez przemysł, kiedy istnieją rzeczywiście poważne i udowodnione niebezpieczeństwa dla naszego środowiska? Dlaczego ludzie marnują swoją energię na walkę z 0,0009 %. CO2, gdy mamy prawdziwe problemy, które stoją przed nami jako ludźmi?, pyta Makia Freeman. Na walce z ociepleniem można zarobić olbrzymie pieniądze oraz wykorzystać te zmagania do narzucenia społeczeństwom globu lewackiej ideologii, czyniącej z ekologii „religię” sięgającą swymi korzeniami czasów, w których ludzkość wyznawała animizm. W oparciu o walkę z CO2 można też utworzyć podwaliny pod gospodarkę zasadzającą się na centralnym planowaniu. Skoro nawet Stany Zjednoczone Ameryki Północnej zdają się nieuchronnie zmierzać do złożenia swej wolnościowej historii na ołtarzu skutecznej walki o zieloną przyszłość planety, tak jak niegdyś część globu poświęciła się walce o przyszłość czerwoną , to co dopiero mówić o innych państwach? Zwłaszcza o tych, w których tęsknota za czasami minionymi nadal jest dojmująca, podobnie jak potrzeba walki o lepszą przyszłość. Dlatego dziennikarz w swych rozważaniach przyjął dane liczbowe zaczerpnięte z paszczy lwa, czyli wynikające z ustaleń IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu). IPCC nie jest organem naukowym, jak można sobie wyobrazić, ale raczej politycznym, z bardzo wyraźnym nastawieniem na promowanie AGW i histerii związanej ze zmianą klimatu. Jego zadaniem jest przekazywanie ustaleń AGW do publicznej wiadomości, chociaż pracujący w IPCC specjaliści ukrywają to, twierdząc, że dostarczają rygorystycznych i zrównoważonych informacji naukowych, odsłania źródło manipulacji danymi Freeman. postponowani i wyłączani z debaty jako foliarze. Każde cieplejsze od tych z kilku poprzednich lat miesiące letnie są traktowane jako przejaw globalnego ocieplenia. Na tej podstawie żąda się od budżetu państwa nowych subwencji dla niektórych gałęzi gospodarczych i kolejnych regulacji dla tradycyjnych producentów energii, czyli zwiększenia zakresu centralnego planowania w Waszyngtonie.
@@robuzytkownik7505 ja w komentarzu nic nie mówiłem o rekordach ciepła wręcz przeciwnie z roku na rok Jest coraz zimniej zimy są coraz dłuższe a lata są chłodniejsze
Dobra robota. Dzięki za stanie po stronie nauki i faktów a nie po stronie szurów w stylu "ło panie łoszkujo nas, spisek, piniundze chco wyłudzić" 😁
@@user-tp4xf8oe4f Jak Ci się skończy atak histerii to napisz własnymi słowami (w miarę bez błedów) o co Ci chodzi 😁
Dzięki
W latach 70. XX w., a więc stosunkowo niedawno, świat nauki, a przynajmniej jej mainstream, jeszcze nie był taki pewny jak dziś, w którą to stronę podąży nasz klimat - globalnego ocieplenia czy może raczej ochłodzenia? Opinie, że czeka nas mała epoka lodowcowa, nie były odosobnione. W czerwcu 1974 r. w „Time" ukazał się artykuł zatytułowany „Another Ice Age?" (Kolejna epoka lodowcowa?), w którym stwierdzono, że w ciągu ostatnich trzech dziesięcioleci zaobserwowano ochładzanie się klimatu, dodając że niektórzy naukowcy (...) uważają, że trend chłodzenia się atmosfery może być jedynie przejściowy. Z kolei artykuł z kwietnia 1975 r. w „Newsweeku" zatytułowany „The Cooling World" (Świat się ochładza) wskazywał na złowieszcze oznaki zmian zachodzących w cyklach pogodowych na Ziemi. Chodziło o to, że na półkuli północnej zauważono znaczny spadek średniej temperatury ziemi, między 1945 a 1968 r. W artykule stwierdził: Dowody na poparcie tych prognoz [globalnego ochłodzenia] zaczęły narastać w takim tempie, że meteorolodzy z trudem nadążają za analizą danych. W artykułu stwierdzono: jedynie, że to, co powoduje początek wielkich i średnich epok lodowcowych, pozostaje tajemnicą i przytoczył opinię NASA mówiącą, że nie tylko podstawowe pytania naukowe pozostają w dużej mierze bez odpowiedzi, ale w wielu przypadkach jeszcze nie wiemy wystarczająco dużo, aby postawić kluczowe pytania. Jednak już w latach 80-ych wszystko stało się jasne - to nie ochłodzenie jest problemem, ale ocieplenie. A największym złem ludzkości, oprócz antysemityzmu, rzecz jasna, jest produkowanie przez nią CO2. Dobrze nam znany dziennikarz wiadomości alternatywnych Makia Freeman na swojej stronie The Freedom Articles zauważył, że pomysł, aby to właśnie człowieka oskarżyć o wywołanie globalnego ocieplenia [antropogeniczne globalne ocieplenie ], który pojawił się w latach 80-ych, obecnie rozwija się w tempie niesłychanym, oszukując wielu ludzi. Jednak mimo usilnych starań nikomu nie udało się wyjaśnić podstawowej kwestii: jak dużo i ile procent dwutlenku węgla ludzkość emituje do atmosfery? Jeśli człowiek naprawdę napędza globalne ocieplenie (obecnie wygodnie nazywane „zmianą klimatu"), z pewnością poziom produkowanego przez niego CO2 musi być dość wysoki lub co najmniej znaczący, prawda? Odpowiedź może cię zaszokować (...)i nadać nowy sens określeniu oszustwo globalnego ocieplenia - czytamy na stronie The Freedom Articles. Freeman podkreśla zasadniczą trudność w dokonaniu takich obliczeń, spowodowanych najróżniejszymi sposobami rachowania ilości CO2 w atmosferze oraz istnieniem wielości narzędzi pomiarowych, za pomocą których określa się stężenie dwutlenku węgla w powietrzu. Jak możesz dowiedzieć się prawdy, kiedy jedna ze stron używa jednego zestawu danych, aby udowodnić swoją rację, a druga strona używa innego zestawu danych, aby udowodnić (przeciwny diametralnie) punkt widzenia? Typowym przejawem manipulacji w interesie globalistów był alarmistyczny artykuł z pierwszej strony w „The New York Timesie”: Temperatury oceanów rosną szybciej − nowa analiza sugeruje tragiczny wpływ na żywność i pogodę. Artykuł podaje, że oceany ogrzewają się o 40 proc. Szybciej niż wynikałoby to z szacunków Organizacji Narodów Zjednoczonych sprzed pięciu lat. Jednak istotą sprawy, o której prasa nie wspomina, jest to, że ten wzrost, w procentach tak szokujący, inaczej wygląda w liczbach bezwzględnych. A są one bardzo niewielkie. Okazuje się, że w ciągu ostatnich 40 lat był to wzrost wynoszący… około 1/10 stopnia Celsjusza (0,09 do 0,13 stopnia C) na dekadę. Od 1880 r. nastąpił wzrost temperatury o 1,5 proc. Zreferowany za Jonem Basilem Utleyem przykład manipulacji jest tylko jednym z kilku podanych przez tego autora. Makia Freeman proponuje wyjść od podstawowych faktów: atmosfera ziemska składa się z następujących gazów: azot (N) − 78 proc.; tlen (O) − 21 proc.; argon (Ar) − 0,9 proc.; gazy śladowe - 0,1 proc. Jak widać, CO2 jest gazem występującym w tak niewielkim stężeniu, że nie zmieścił się w zestawie jako osobna jednostka. Dopiero gdy dokonamy analizy zawartości gazów śladowych, wśród których znajdują się również cieplarnianie, wtedy pojawi się dwutlenek węgla. Chociaż nie od razu. Ponieważ pierwsze miejsce wśród tego „drobiazgu” należy się parze wodnej − 95 proc. gazów śladowych/ 0,95 proc. całkowitej atmosfery. Po niej w tym zestawie nie pojawia się długo, długo nic i wreszcie mamy „nasz” dwutlenek węgla − 3-4 proc. gazów śladowych/0,03 lub 0,04 proc. całkowitej atmosfery. Na końcu jest neon (Ne) - 0,1 proc. gazów śladowych/0,001 proc. całkowitej atmosfery. W niewielkich stężeniach znajdują się również inne gazy, w tym hel (He), metan (CH4), podtlenek azotu (N2O) i ozon (O3), a także gazy chlorowcowane (CFC) uwalniane przez ludzkość, które uszkodziły ozon. Para wodna jest zdecydowanie największym gazem cieplarnianym, ale IPCC postanawia ją zignorować! IPCC i inni rzecznicy AGW twierdzą, że muszą wykluczyć parę wodną ze swoich obliczeń, ponieważ jej stężenie różni się bardzo w zależności od regionu. Tak, to oczywiście prawda, ale wykluczenie z ogólnego rachunku gazu cieplarnianego z tej przyczyny, że obliczanie jego stężenia i badanie ewentualnego wpływu na klimat jest niewygodne, stanowi bardzo dziwny i nienaukowy powód, pisze Freeman. Całe zamieszanie związane z globalnym ociepleniem wynika z tego, że wzrosło ono z 0,03 proc. do 0,04 proc. w ciągu ostatnich stu lat! Czyli w czasie, gdy wypuszczający do atmosfery megatony CO2 przemysł rozwijał się niezwykle dynamicznie. CO2 to znacznie mniej niż jedna dziesiąta 1 proc. atmosfery, faktycznie jest to 0,04 proc., czyli 400 części na milion. Tylko jedna cząsteczka w 2500 to dwutlenek węgla. Takie poziomy z pewnością nie stanowią zagrożenia dla zdrowia, ponieważ średnie stężenie dwutlenku węgla w okrętach podwodnych, które pozostają zanurzone przez miesiące, znajduje się na poziomie 5000 części na milion, podkreślają doktorzy Jay Lehr oraz Tom Harris w artykule zamieszczonym na stronie The Western Journal. Makia Freeman, powołując się na dane IPCC, mówi że wśród tych 0.03-0.04 proc. CO2, tylko 3 % to sprawka człowieka. Więc dlaczego propaganda odniosła taki sukces?, zastanawia się Freeman. Z prawami natury nie można ubić interesu, ale na prawach natury - owszem!Dwutlenek węgla w powietrzu jest tylko jednym z czynników wpływających na pogodę. I to bardzo drobnym, jak już wiemy. Innym, znacznie ważniejszym jest para wodna. Na pogodę wpływają również plamy słoneczne, aktywność wulkaniczna, prądy oceaniczne, odbijanie atmosferyczne, a nawet układ planet i ich grawitacja. Lehr oraz Harris, analizując wpływ, jaki może mieć działalność człowieka na klimat, zwłaszcza w kontekście „produkcji” CO2, orzekli jednoznacznie - wpływ człowieka na to, co dzieje się z „gazami cieplarnianymi”, jest praktycznie bez znaczenia. Pomysł, że poziom produkcji CO2 przez człowieka jest dużym problemem w szeregu wszystkich problemów ekologicznych Ziemi, jest gigantycznym oszustwem. Odwraca uwagę ekologów od prawdziwych spraw, które wymagają rozwiązania. Czy logiczne wydaje się przeznaczanie tak dużej ilości pieniędzy, energii i uwagi na 0,000 009 proc. CO2, emitowanego przez przemysł, kiedy istnieją rzeczywiście poważne i udowodnione niebezpieczeństwa dla naszego środowiska? Dlaczego ludzie marnują swoją energię na walkę z 0,0009 %. CO2, gdy mamy prawdziwe problemy, które stoją przed nami jako ludźmi?, pyta Makia Freeman. Na walce z ociepleniem można zarobić olbrzymie pieniądze oraz wykorzystać te zmagania do narzucenia społeczeństwom globu lewackiej ideologii, czyniącej z ekologii „religię” sięgającą swymi korzeniami czasów, w których ludzkość wyznawała animizm. W oparciu o walkę z CO2 można też utworzyć podwaliny pod gospodarkę zasadzającą się na centralnym planowaniu. Skoro nawet Stany Zjednoczone Ameryki Północnej zdają się nieuchronnie zmierzać do złożenia swej wolnościowej historii na ołtarzu skutecznej walki o zieloną przyszłość planety, tak jak niegdyś część globu poświęciła się walce o przyszłość czerwoną , to co dopiero mówić o innych państwach? Zwłaszcza o tych, w których tęsknota za czasami minionymi nadal jest dojmująca, podobnie jak potrzeba walki o lepszą przyszłość. Dlatego dziennikarz w swych rozważaniach przyjął dane liczbowe zaczerpnięte z paszczy lwa, czyli wynikające z ustaleń IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu). IPCC nie jest organem naukowym, jak można sobie wyobrazić, ale raczej politycznym, z bardzo wyraźnym nastawieniem na promowanie AGW i histerii związanej ze zmianą klimatu. Jego zadaniem jest przekazywanie ustaleń AGW do publicznej wiadomości, chociaż pracujący w IPCC specjaliści ukrywają to, twierdząc, że dostarczają rygorystycznych i zrównoważonych informacji naukowych, odsłania źródło manipulacji danymi Freeman. postponowani i wyłączani z debaty jako foliarze. Każde cieplejsze od tych z kilku poprzednich lat miesiące letnie są traktowane jako przejaw globalnego ocieplenia. Na tej podstawie żąda się od budżetu państwa nowych subwencji dla niektórych gałęzi gospodarczych i kolejnych regulacji dla tradycyjnych producentów energii, czyli zwiększenia zakresu centralnego planowania w Waszyngtonie.
Z tego co wiem to cząstka CO2 jest cięzsza niż tlen więc jak ona się tam dostaje do tej atmosfery?
prądami wznoszącymi, które są następstwem konwekcji
Jak mierzono temperaturę przed wynalezieniem termometru ?
jużod krzyżaków rozbiory polski wojny św pakt libbentrop-mołotow nort stream 1 i 2 niemcy zawsze z rosją,./?
jest wyjscie ---- ZGASIC SLONCE !!! ( 'deb**** e )
Rozumiem że ten zimny maj to jest skutek podniesienia temperatury
no co ty, klimat to nie pogoda, nie słyszałeś tego|? Albo ostatnie Al Gore powiedział że jest zimno bo jest ciepło no i z czym chcesz dyskutować?
To pierwsza od 15 lat zimna wiosna. Innymi słowy klimat w Polsce ocieplił się tak bardzo że musielśmy czekać na zimną wiosnę aż 15 lat.
Tu masz wytłumaczone dlaczego podczas ocieplenia mogą być bite rekordy zimna:
ruclips.net/video/b5TzvrsGSBw/видео.html
@@robuzytkownik7505 ja w komentarzu nic nie mówiłem o rekordach ciepła wręcz przeciwnie z roku na rok Jest coraz zimniej zimy są coraz dłuższe a lata są chłodniejsze
@@darekkafarek442 A na jakiej podstawie sądzisz że klimat się oziębia? Według Ciebie gdzie się oziębia, tylko w Polsce, czy na całym świecie?
Cała prawda.
ruclips.net/video/c3FWrDTnZvk/видео.html