Pozdrawiam. K2 to góra bardzo bardzo trudna do zdobycia. Każdy himalaista który chce dotrzeć na szczyt tej góry musi dać z siebie wszystko inaczej nic z tego nie będzie i wspinacze dobrze o tym wiedzą. Rena
W wywiadzie dla Wirtualnej Polski pt. "Janusz Gołąb o K2, zimowej wyprawie narodowej i Denisie Urubko - Sektor Gości odc. 88 [cały wywiad]" na yt mówił całkowicie coś innego, że to powinien być mały zespół aby tego dokonać ( czas od 11::45) tutaj (od 9:39) Pan Janusz ma żal że na sukces Szerpów mogło pracować nawet 60 osób. To pokazuje hipokryzję i to że tyłek jednak boli od tego co pokazali Ci wspinacze wchodząc pierwszy raz zimą na K2.
Stwierdzenie faktu to od razu żal? Żal to ewentualnie można mieć, że Polaków jako nacji z ogromnymi tradycjami himalaistycznymi i tak nie byłoby stać z przyczyn zasobów ludzkich jak i finansowych na wystawienie 50-osobowej ekipy do takiego totalnie oblężniczego stylu w jakim zdobyto tę górę zimą.
Ja jednak uważam, że "kiedyś było łatwiej". Przykład: mój tata - gdyby za swoje kursy na sternika morskiego musiał płacić, w życiu by ich nie robił. Obecnie sam pobyt w schronisku/hotelu/prywatnej kwaterze 10 dni, z wyżywieniem, to 3/4 przykładowo mojej pensji. Pomijając też kwestie małego bezrobocia w PRL. Sponsorzy to osobna jeszcze sprawa. Pozyskanie sponsorowania przez państwową w pełni firmę (która handluje z całym światem dzięki powiązaniom jakie potworzył PRL) to zupełnie inna sprawa niż przekonanie kogoś z obcego kapitału, by sponsorował polskiego, akurat, "zawodnika". Dofinansowanie z klubu wysokogórskiego, według mojej wiedzy to do 1500 zł, chyba że ostatnio coś się zmieniło, ale pewnie niewiele. Płatne post factum. Co ja zrobię za 1500 zł, skoro potrzebuję przykładowo 20 tys. na np. jeden siedmiotysięcznik? Gdzie znajdę pracodawcę, który da mi urlop bezpłatny 3 mies. co rok? W międzyczasie trzeba zdobywać doświadczenie krok po kroku. Im więcej tym lepiej. Tymczasem począwszy od noclegu, poprzez wyżywienie, kurs (skałkowy, taternicki letni, taternicki zimowy, turystyki wysokogórskiej I st. turystyki wysokogórskie II st.), sprzęt, możliwość uzyskania długiego, bezpłatnego urlopu, przejazdy (bilety wcale nie są tanie), znalezienie osób (które też będą miały warunki finansowe, by pozwolić sobie na taką pasję), to w PRL była zupełnie inna sytuacja niż obecnie. Obecnie mamy grunt krajów kapitalistycznych, ale na dodatek tych biedniejszych. W "100 pytań do W. Rutkiewicz", himalaistka zauważyła właśnie, że taki przykładowo R. Messner "wyrósł na zupełnie innym gruncie". Tylko w warunkach polskich możliwość samodzielnego zarobienia na wyprawy wygląda zdecydowanie gorzej niż np. w Niemczech, Francji itd. Z rozmów z niektórymi osobami chodzącymi w wysokie góry wynika, że brali kredyty, sprzedawali nieruchomości. Nie każdy ma takie możliwości i nie każdy chce brać kredyty. Kiedyś, uważam, było jednak zdecydowanie lepiej.
Zarówno takie ekstremum jak i samo wychylenie się poza przeciętność / normalność (w różnych dziedzinach życia) oznacza, że to musi stać się stylem życia, wszechogarniającym w jakiś sposób… w warunkach kapitalistycznych zawsze tak było, wystarczy poczytać o pierwszych odkrywcach i problemach z jakimi się mierzyli np. Amundsen oszukał sponsorów co do celu wyprawy itp. >>> działalność polskich himalaistów w PRL to był ewenement / anomalia na skalę zarówno bloku socjalistycznego jak i światową… co chyba wynikało z faktu, że w Polsce było na tle innych demoludów najwięcej szarpania się z władzą komunistyczną - niemal w każdej dekadzie - lata 40, 50, przerwa, 70, 80 i byli ludzie, którzy nie umieli, nie chcieli się wpasować w system i znaleźli sobie taki sposób na EMIGRACJĘ WEWNĘTRZNĄ zamiast aktywnej walki, co zbiegło się z tym że polskie przedsiębiorstwa międzynarodowe miały jakieś interesy tam w Azji (więc były kontakty) w ślad za tym jak ZSRR rozszerzał tam wpływy…. a do tego władze PRL nie widziały w tym zagrożenia, wręcz zaczęły propagandowo wykorzystywać sukcesy, które się pojawiły… to był splot szeregu okoliczności bazowych, które nie zbiegły się tak w żadnym innym państwie demoludów.🇵🇱 Znamienne jest to, że sami himalaiści mieli świadomość wyjątkowości warunków jakie się wytworzyły w PRL i że przy wielu obiektywnych trudnościach mieli sytuację dla realizacji pasji i celów sportowych niemożliwą do przeniesienia w żadne inne środowisko i w zasadzie nie zanotowano chyba ŻADNYCH ucieczek z tych wypraw zagraniczych.
to był nokaut taka prawda, a mówienie że łatwiej im było wejść w 10 niż w 3 to jakaś pokręcona logika :D Szerpowie jak by chcieli to by zrobili wszystkei ośmiotysieczniki ale tak to by inni sie nie wspinali i nie zarobiliby na wyprawach. Został ostatni i najcięższy do zdobycia szczyt zimą, zebrali ekipę i pokazali kto naprawdę rządzi w górach.
Ali Sadpara nie był Szerpą i chyba można go uznać za wspinacza. Nie wiem, czy należy go nazywać HAPem. Jeżeli nawet to wyjątkowym. Bardzo przykro, że zginął na K2.
Panie Januszu..nie umienjszając zasług, ale na moje...no rozje...was....mimo, że Stanowskiego średnio lubie, ale dosadnie ujął sytuację! Do tego wy macie w uj kasy....to wy im płacicie..za nierówna walkę..szczerze? Wisnieka na torcie dla TYCH, KTÓRYM SIE NALEŻY! VIVA NEPAL!!!
Mieli zasoby ludzkie, których nie mogłaby wystawić obecnie żadna nacja z tradycjami himalaistycznymi ale żyjąca w innym regionie, zebrali kilkadziesiąt osób i w stylu totalnie oblężniczym, w końcu to zrobili.
Oj oj wyprawa na K2 zjazd na nartach nie ma jasno podane ile to trwało. A zegarek na ręce był. Ogłoszone, że zjazd całej góry, potem że był postój w obozie na odpoczynek, ile trwał? Nie wiadomo. Też nieczytelne. Tak samo jak nie pada w relacjach, że było 4 hapów do zakładania obozów, wniesienia sprzętu, chodzenie po poręczówkach, nigdzie nie pada czy był tlen na wyprawie jako ratunkowy. I skoro to tylko przepinanie a nie wspinanie to czemu szczyt niezdobyty skoro to jest takie proste? Ta „ turystka wysokogórska” weszła na K2 … i sama porusza to, że język polski jest niefortunny z tym hasłem zdobywanie. Zatem te złośliwości są beznadziejne…
Jesli nie są wspinaczami..to jakby to ujać.."amatorzy" was roz...je..ali? no bez ku..jaj...kto poręczówki zakłada itp....bez nich ..uj by wszyscy z zachodu osiagneli.... troche pokory...
Nie wyznaczyli żadnej drogi... ciekawe kto tym europejskim kmiotom nosi bagaże, gotuje obiadki, buduje obozy i zakłada liny poręczowe. Dobrze przyjść na gotowe, spijać śmietankę i umniejszać pracę sherpów.
Przecież powiedział prawdę. Nie ma w wysokich górach drogi poprowadzonej przez Szerpów. Co przecież nie umniejsza ich zasług ani nie umniejsza temu wyczynowi. Co zresztą sam Pan Janusz powiedział.
Janusz Gołąb, to żywa legenda. Wzór do naśladowania! Mimo tylu sukcesów nie ma lansowania, tylko ogromna pokora.
nigdy nawet nie byłem w tatrach, ale wasze podcasty oglądam z takim zaciekawieniem ze nie do wiary hahaha, super materiały
Pozdrawiam. K2 to góra bardzo bardzo trudna do zdobycia. Każdy himalaista który chce dotrzeć na szczyt tej góry musi dać z siebie wszystko inaczej nic z tego nie będzie i wspinacze dobrze o tym wiedzą. Rena
W wywiadzie dla Wirtualnej Polski pt. "Janusz Gołąb o K2, zimowej wyprawie narodowej i Denisie Urubko - Sektor Gości odc. 88 [cały wywiad]" na yt mówił całkowicie coś innego, że to powinien być mały zespół aby tego dokonać ( czas od 11::45) tutaj (od 9:39) Pan Janusz ma żal że na sukces Szerpów mogło pracować nawet 60 osób. To pokazuje hipokryzję i to że tyłek jednak boli od tego co pokazali Ci wspinacze wchodząc pierwszy raz zimą na K2.
Nic nie pokazali. jak na himalaizm.
Stwierdzenie faktu to od razu żal? Żal to ewentualnie można mieć, że Polaków jako nacji z ogromnymi tradycjami himalaistycznymi i tak nie byłoby stać z przyczyn zasobów ludzkich jak i finansowych na wystawienie 50-osobowej ekipy do takiego totalnie oblężniczego stylu w jakim zdobyto tę górę zimą.
Ja jednak uważam, że "kiedyś było łatwiej". Przykład: mój tata - gdyby za swoje kursy na sternika morskiego musiał płacić, w życiu by ich nie robił. Obecnie sam pobyt w schronisku/hotelu/prywatnej kwaterze 10 dni, z wyżywieniem, to 3/4 przykładowo mojej pensji. Pomijając też kwestie małego bezrobocia w PRL. Sponsorzy to osobna jeszcze sprawa. Pozyskanie sponsorowania przez państwową w pełni firmę (która handluje z całym światem dzięki powiązaniom jakie potworzył PRL) to zupełnie inna sprawa niż przekonanie kogoś z obcego kapitału, by sponsorował polskiego, akurat, "zawodnika". Dofinansowanie z klubu wysokogórskiego, według mojej wiedzy to do 1500 zł, chyba że ostatnio coś się zmieniło, ale pewnie niewiele. Płatne post factum. Co ja zrobię za 1500 zł, skoro potrzebuję przykładowo 20 tys. na np. jeden siedmiotysięcznik? Gdzie znajdę pracodawcę, który da mi urlop bezpłatny 3 mies. co rok? W międzyczasie trzeba zdobywać doświadczenie krok po kroku. Im więcej tym lepiej. Tymczasem począwszy od noclegu, poprzez wyżywienie, kurs (skałkowy, taternicki letni, taternicki zimowy, turystyki wysokogórskiej I st. turystyki wysokogórskie II st.), sprzęt, możliwość uzyskania długiego, bezpłatnego urlopu, przejazdy (bilety wcale nie są tanie), znalezienie osób (które też będą miały warunki finansowe, by pozwolić sobie na taką pasję), to w PRL była zupełnie inna sytuacja niż obecnie. Obecnie mamy grunt krajów kapitalistycznych, ale na dodatek tych biedniejszych. W "100 pytań do W. Rutkiewicz", himalaistka zauważyła właśnie, że taki przykładowo R. Messner "wyrósł na zupełnie innym gruncie". Tylko w warunkach polskich możliwość samodzielnego zarobienia na wyprawy wygląda zdecydowanie gorzej niż np. w Niemczech, Francji itd. Z rozmów z niektórymi osobami chodzącymi w wysokie góry wynika, że brali kredyty, sprzedawali nieruchomości. Nie każdy ma takie możliwości i nie każdy chce brać kredyty. Kiedyś, uważam, było jednak zdecydowanie lepiej.
Ale że co??? Potrzymac cie za rękę???
@@brudgerfrudger2174 Spokojnie. Jakiś niejasny tekst? "Wyrastamy na innym gruncie obecnie. Kompletnie innym". Że tak zacytuję klasyczkę.
Zarówno takie ekstremum jak i samo wychylenie się poza przeciętność / normalność (w różnych dziedzinach życia) oznacza, że to musi stać się stylem życia, wszechogarniającym w jakiś sposób… w warunkach kapitalistycznych zawsze tak było, wystarczy poczytać o pierwszych odkrywcach i problemach z jakimi się mierzyli np. Amundsen oszukał sponsorów co do celu wyprawy itp. >>> działalność polskich himalaistów w PRL to był ewenement / anomalia na skalę zarówno bloku socjalistycznego jak i światową… co chyba wynikało z faktu, że w Polsce było na tle innych demoludów najwięcej szarpania się z władzą komunistyczną - niemal w każdej dekadzie - lata 40, 50, przerwa, 70, 80 i byli ludzie, którzy nie umieli, nie chcieli się wpasować w system i znaleźli sobie taki sposób na EMIGRACJĘ WEWNĘTRZNĄ zamiast aktywnej walki, co zbiegło się z tym że polskie przedsiębiorstwa międzynarodowe miały jakieś interesy tam w Azji (więc były kontakty) w ślad za tym jak ZSRR rozszerzał tam wpływy…. a do tego władze PRL nie widziały w tym zagrożenia, wręcz zaczęły propagandowo wykorzystywać sukcesy, które się pojawiły… to był splot szeregu okoliczności bazowych, które nie zbiegły się tak w żadnym innym państwie demoludów.🇵🇱 Znamienne jest to, że sami himalaiści mieli świadomość wyjątkowości warunków jakie się wytworzyły w PRL i że przy wielu obiektywnych trudnościach mieli sytuację dla realizacji pasji i celów sportowych niemożliwą do przeniesienia w żadne inne środowisko i w zasadzie nie zanotowano chyba ŻADNYCH ucieczek z tych wypraw zagraniczych.
to był nokaut taka prawda, a mówienie że łatwiej im było wejść w 10 niż w 3 to jakaś pokręcona logika :D Szerpowie jak by chcieli to by zrobili wszystkei ośmiotysieczniki ale tak to by inni sie nie wspinali i nie zarobiliby na wyprawach. Został ostatni i najcięższy do zdobycia szczyt zimą, zebrali ekipę i pokazali kto naprawdę rządzi w górach.
Są słabi technicznie i nie przekraczają w życiu wysokości 7600 m n. p. m.
27:40 "nepalczykom sprzyjała pogoda" zabrzmiało jak zarzut. Idąc tym tropem rozumowania Cichemu, Wielickiemu i innym też sprzyjała pogoda...
Ali Sadpara nie był Szerpą i chyba można go uznać za wspinacza. Nie wiem, czy należy go nazywać HAPem. Jeżeli nawet to wyjątkowym. Bardzo przykro, że zginął na K2.
Panie Januszu..nie umienjszając zasług, ale na moje...no rozje...was....mimo, że Stanowskiego średnio lubie, ale dosadnie ujął sytuację! Do tego wy macie w uj kasy....to wy im płacicie..za nierówna walkę..szczerze? Wisnieka na torcie dla TYCH, KTÓRYM SIE NALEŻY! VIVA NEPAL!!!
Mieli zasoby ludzkie, których nie mogłaby wystawić obecnie żadna nacja z tradycjami himalaistycznymi ale żyjąca w innym regionie, zebrali kilkadziesiąt osób i w stylu totalnie oblężniczym, w końcu to zrobili.
@@GoodNightWroclawpolskie wyprawy na k2 też były oblężnicze, Everest zimą także.
Oj oj wyprawa na K2 zjazd na nartach nie ma jasno podane ile to trwało. A zegarek na ręce był. Ogłoszone, że zjazd całej góry, potem że był postój w obozie na odpoczynek, ile trwał? Nie wiadomo. Też nieczytelne. Tak samo jak nie pada w relacjach, że było 4 hapów do zakładania obozów, wniesienia sprzętu, chodzenie po poręczówkach, nigdzie nie pada czy był tlen na wyprawie jako ratunkowy. I skoro to tylko przepinanie a nie wspinanie to czemu szczyt niezdobyty skoro to jest takie proste? Ta „ turystka wysokogórska” weszła na K2 … i sama porusza to, że język polski jest niefortunny z tym hasłem zdobywanie. Zatem te złośliwości są beznadziejne…
Jesli nie są wspinaczami..to jakby to ujać.."amatorzy" was roz...je..ali? no bez ku..jaj...kto poręczówki zakłada itp....bez nich ..uj by wszyscy z zachodu osiagneli.... troche pokory...
Szerpowie nie przekraczają wysokości 7600 m n. p. m.
@@dionizyfajerka6615przekraczają. Wchodzą na szczyty.także dobrze powiedziane.
12:25 Trudno mówić o narzucaniu skoro to ludzie zachodu nauczyli lokalsów wchodzić na szczyty gór u podnóża których ich plemiona żyją od setek lat…
👍
Nie wyznaczyli żadnej drogi... ciekawe kto tym europejskim kmiotom nosi bagaże, gotuje obiadki, buduje obozy i zakłada liny poręczowe. Dobrze przyjść na gotowe, spijać śmietankę i umniejszać pracę sherpów.
Przecież powiedział prawdę. Nie ma w wysokich górach drogi poprowadzonej przez Szerpów. Co przecież nie umniejsza ich zasług ani nie umniejsza temu wyczynowi. Co zresztą sam Pan Janusz powiedział.
Ale lipa z Waszej strony z ta krytyka zimowego wejscia na K2 :/ Widac, ze dupy nadal bola ostro. Nieladnie Panowie! Nie na tym ma polegac ten sport.
A dokładnie to w której minucie jest ta krytyka uwidaczniająca się bólem czterech liter? :-)
Nobel111, bredzisz :/
Nobel jobel
przecież wydźwięk jest wręcz przeciwny. chyba słuchaliśmy innych podcastów.
Gołąb pieprzy o jakiś nowych drogach jak jakiś guru sekty polski himalaizm "elity z PRL-u"😡deprecjonuje wejście zimowe Nepalczyków.
Golab pieprzy jak Fronia