W drugiej minucie widać zdjęcie beczki z GROGIEM. Był to wynalazek jednego z admirałów, który zauważył, że marynarze chomikują swój dzienny przydział rumu i używają go do grubego pijaństwa raz, dwa razy w tygodniu. Żeby uniemożliwić magazynowanie rumu nakazał rozcieńczanie go wodą ta mikstura nazywana była GROGIEM i nie można był przechowywać jej zbyt długo.
Jesli chodzi o Twoje pytanie..."CZY PODOBAŁ SIĘ TEN ODCINEK?" to mowie odrazu na wszystkie które widzialem i ktore jeszcze zobacze...ze bardzo mi sie podobal:-)!! Jak zwykle rzeczowo, ze szczegolami, wyjasnione przez Ciebie (Osobe ktora widac ze wie o czym mowi i zna sie na rzeczy) Dziekuje i powodzenia w nagrywaniu kolejnych!
Święte słowa: „…jesteśmy dorośli i dlaczego nie możemy wypić piwa wieczorem z kolegami?” Też uważam, że można dyskutować o alkoholu ciężkim na statku, to już inne czasy niż kiedyś. Pracy jest dużo więcej, zdarzają się sytuacje awaryjne czy choćby nadzwyczajne-trzeba zachować ciągłą jasność umysłu. Ale pozbawiania ludzi przyjemności wypicia butelki piwa, dla przyjemności, w sytuacji kiedy o przyjemnościach dnia codziennego (kino, spacer z rodziną, etc) mogą tylko pomarzyć w koi przed snem, to niczym nieuzasadnione nadużycie. Ponadto, z własnego doświadczenia wiem, że takie ograniczenia na statkach które często zachodzą do portu, jak choćby kontenerowce, mija się z celem. Załoga zwykle przesadza z konsumpcją w czasie wizyt na lądzie jak również zawsze postarają się przemycić jakieś „szkiełko” na pokład. Zwykle tam, gdzie obostrzenia duże a okazji nie brakuje to liczba incydentów alkoholowych jest dużo większa niż w firmach, które potrafią zaufać i zadbać o pracowników wystarczająco, aby ci szanowali pracę dla tego konkretnego armatora. Nie upilnujesz kogoś, komu samemu nie zależy na dyscyplinie. To ani navy, ani zaklad penitencjarny.
Odcinek jest znakomity. Dobry merytorycznie, ale najwspanialsze są ujęcia wrzucone dla ilustracji. W połączeniu z tekstem stanowią one zabawną mieszankę. Dziękuję za film.
Bylem w kilku rejsach jako asystent oficera i niestety, moim zdaniem problem alkoholowy na statku istnieje a przynajmniej w tamtym czasie istniał. Byli tacy co zamykali sie w kabinie i pili sami, byli tacy co pili i awanturowali sie, czasem bylem proszony (bylem wtedy pryktakantem-studentem) do towarzystwa, bo delikwent chciał pic do kogoś a nie samotnie. Zreszta to byl jeden z powodow (nie najwazniejszy) ze zrezygnowałem z pracy na morzu. Nie żałuje ale sentyment pozostal.
Sąsiad mi opowiadał jak pływał w PLO to kapitana budzili po 2 tygodniach walenia jak byli na wysokości Świnoujścia to ze zdzwieniem mowil jak ten rejs szybko minął : D non stop stary na bombie.
U armatora, u ktorego moj tata pracowal, byl calkowity zakaz picia i posiadania alkoholu na statku. Bylo piwo w kantynie ale mozna bylo kupic tylko 20 (330 ml) puszek miesiecznie. Bardzo tego pilnowano.
Są firmy, gdzie w ogóle pić nie można. U mnie wprowadzono zakaz spożywania wysokoprocentowego alkoholu po tym, jak na jednym ze statków wybuchła bójka po jego spożyciu. Spotkałem też kapitanów, którzy narzucali nieformalne limity, mniej więcej oscylujące w granicach też jednego kartonu piwka na miesiąc.
Tak! Zdarza się chrzest równikowy i inne takie. Moja firma jednak nie przyjmuje zupełnych świeżynek, więc wiem to tylko z relacji i ze zdjęć współzałogantów.
Tak. Było nas czworo. Przed chrztem kapitan zapytał czy chcemy i poinformował że nie musimy. Wszyscy chcieliśmy!!! Trzech facetów i jedna kobietka. I było tak, najpierw akcja w kabinie toaletowej tej z dostępem z zewnętrznego pokładu głównego.Były doznania węchowe. Potem były "kulinarne" doznania zjadania owoców morza - dary neptuna. Następnie chłodzenie temperamentu strumieniem wody w ramach testu węża gaśniczego. Kolejno szukanie neptuna przy użyciu lornetki z dwóch butelek wypełnionych wodą. A że mieliśmy basen na statu to skuto nas w kajdany i wrzucono do basenu. Razem z nami wrzucono też ze 100 kluczy to naszych kajdanów i musieliśmy szukać ich po dnie. W między czasie negocjowano nasze uwolnienie case'ami piwa. Byliśmy twardzi bo woda była ciepła (chrzest powinien się odbywać przepływając równik) ale ulegliśmy bo nie mogliśmy dobrać klucza. Wyszło chyba nas to ze cztery skrzynki na całą załogę, więc łatwo poszło. Potem przybył neptun wraz żoną Salacją i grożąc trójzębem kazał nam przysiąc na morskie potwory że będziemy dobrymi marynarzami. Potem całus w stopę neptuna i jego żonki (chyba bosmana) i wręczenie dyplomu zrobionego na starej mapie. A potem to już z górki.
Z alkoholem to jest tak, że jak ktoś go potrzebuje do szczęścia - to świadczy o uzależnieniu, więc powinien mieć zakaz osobisty. Zaś jak ktoś go NIE potrzebuje - to w niczym mu/jej nie przeszkadza zakaz spożywania. Proste jak parasol.
Parasol wcale nie jest prosty. Widziałem kiedyś zrobiony ręcznie przez kolegę. To poważnie nie jest proste, żeby się wszystkie żeberka składały, napinała równo materiał i działało wszędzie na przegubach. Maszynowo to niby proste, ale zrób sam, tą maszynę, która to zrobi?
@@lasam265 No to zgodnie z chińskim powiedzeniem: jak jest problem który można rozwiązać, to go rozwiąż i nie narzekaj, a jak nie da się go rozwiązać, to tym bardziej nie narzekaj, tylko się przyzwyczaj, bo jego się po prostu nie da rozwiązać.
Nie o gorzale na statku, ale przy okazji: Czy nawigatorzy rozleniwieni używaniem satnav wiedzą co to jest sekstant, nie mówiąc o tym czy wiedzą jak się go używa?
Nie wiem jak reszta, ja wiem. Na uczelni miałem w zasadzie zero praktyki, czy nawet opisu działania urządzenia i wszystkiego nauczyłem się sam na statku w oparciu o Bowditch'a, gdyż nie miałem kogo na statku zapytać o praktyczne aspekty korzystania z tego instrumentu.
@@marynarzzkrakowa Sorry, to było oczywiście pytanie teoretyczne. Nikt teraz nie będzie używał sekstantu, gdy można uzyskać pozycję jednym przyciśnięciem przycisku satnav
Ponad wszelką wątpliwość nie, bo jest to w zasadzie niemożliwe. Nie mogę wypowiedzieć się na temat narodowości załogi, bo nie byłoby to poprawne politycznie.
To był napój karaibskich piratów i awanturników, a Karaiby bardzo mocno kojarzą się z marynarstwem (choć może bardziej z piractwem). Handel rumem był bardzo dochodowy, przez co stał się też popularną kontrabandą. Royal Navy zamieniło też w tamtych czasach wydawany marynarzom alkohol z piwa na rum. Potem dolali do tego wody i powstał grog.
Całkiem nieźle też umożliwia spanie, jak na przechyłach człowiek się suwa po koi... Swoją drogą, ciekaw jestem, dlaczego w kabinach nie ma zaczepów na hamaki. Może i by plecy bolały na dzień następny, ale by człowiek spał, a nie leżał "na rozgwiazdę" licząc, że się z koi nie zwali...
Alkohol w robocie to głupi pomysł. A na statku alkomat. Możesz pić ile chcesz, ale na wejściu na wachtę - masz mieć we krwi 0,0. Inaczej - wylot z roboty w najbliższym porcie.
Nie opowiadaj. Kazdy zdrowy chlop lubi sobie walnac lufe chyba ze to zboczek albo chory miekiszon. Mialem sasiada marynarza i tak jak on walil to respekt.
W drugiej minucie widać zdjęcie beczki z GROGIEM. Był to wynalazek jednego z admirałów, który zauważył, że marynarze chomikują swój dzienny przydział rumu i używają go do grubego pijaństwa raz, dwa razy w tygodniu. Żeby uniemożliwić magazynowanie rumu nakazał rozcieńczanie go wodą ta mikstura nazywana była GROGIEM i nie można był przechowywać jej zbyt długo.
Świetny odcinek, czekamy na następny!
Jesli chodzi o Twoje pytanie..."CZY PODOBAŁ SIĘ TEN ODCINEK?" to mowie odrazu na wszystkie które widzialem i ktore jeszcze zobacze...ze bardzo mi sie podobal:-)!! Jak zwykle rzeczowo, ze szczegolami, wyjasnione przez Ciebie (Osobe ktora widac ze wie o czym mowi i zna sie na rzeczy)
Dziekuje i powodzenia w nagrywaniu kolejnych!
Super!
Święte słowa: „…jesteśmy dorośli i dlaczego nie możemy wypić piwa wieczorem z kolegami?”
Też uważam, że można dyskutować o alkoholu ciężkim na statku, to już inne czasy niż kiedyś. Pracy jest dużo więcej, zdarzają się sytuacje awaryjne czy choćby nadzwyczajne-trzeba zachować ciągłą jasność umysłu. Ale pozbawiania ludzi przyjemności wypicia butelki piwa, dla przyjemności, w sytuacji kiedy o przyjemnościach dnia codziennego (kino, spacer z rodziną, etc) mogą tylko pomarzyć w koi przed snem, to niczym nieuzasadnione nadużycie. Ponadto, z własnego doświadczenia wiem, że takie ograniczenia na statkach które często zachodzą do portu, jak choćby kontenerowce, mija się z celem. Załoga zwykle przesadza z konsumpcją w czasie wizyt na lądzie jak również zawsze postarają się przemycić jakieś „szkiełko” na pokład. Zwykle tam, gdzie obostrzenia duże a okazji nie brakuje to liczba incydentów alkoholowych jest dużo większa niż w firmach, które potrafią zaufać i zadbać o pracowników wystarczająco, aby ci szanowali pracę dla tego konkretnego armatora. Nie upilnujesz kogoś, komu samemu nie zależy na dyscyplinie. To ani navy, ani zaklad penitencjarny.
Odcinek jest znakomity. Dobry merytorycznie, ale najwspanialsze są ujęcia wrzucone dla ilustracji. W połączeniu z tekstem stanowią one zabawną mieszankę. Dziękuję za film.
Dziękuję za słowa uznania!
Podobno ulubiona wódka marynarzy to Luksusowa - bo nie turla się po pokładzie😉
Są jeszcze w niektórych portach alkohole w plastikowych kanistrach;)
Jack Daniels też jest w kwadratowej butelce.
Bylem w kilku rejsach jako asystent oficera i niestety, moim zdaniem problem alkoholowy na statku istnieje a przynajmniej w tamtym czasie istniał. Byli tacy co zamykali sie w kabinie i pili sami, byli tacy co pili i awanturowali sie, czasem bylem proszony (bylem wtedy pryktakantem-studentem) do towarzystwa, bo delikwent chciał pic do kogoś a nie samotnie. Zreszta to byl jeden z powodow (nie najwazniejszy) ze zrezygnowałem z pracy na morzu. Nie żałuje ale sentyment pozostal.
Al materiał super👍
Sąsiad mi opowiadał jak pływał w PLO to kapitana budzili po 2 tygodniach walenia jak byli na wysokości Świnoujścia to ze zdzwieniem mowil jak ten rejs szybko minął : D non stop stary na bombie.
Przynajmniej się ludziom nie wpieprzał w robotę🤣
U armatora, u ktorego moj tata pracowal, byl calkowity zakaz picia i posiadania alkoholu na statku. Bylo piwo w kantynie ale mozna bylo kupic tylko 20 (330 ml) puszek miesiecznie.
Bardzo tego pilnowano.
Są firmy, gdzie w ogóle pić nie można. U mnie wprowadzono zakaz spożywania wysokoprocentowego alkoholu po tym, jak na jednym ze statków wybuchła bójka po jego spożyciu. Spotkałem też kapitanów, którzy narzucali nieformalne limity, mniej więcej oscylujące w granicach też jednego kartonu piwka na miesiąc.
Więcej, więcej.
Będzie;)
dobre
🤗
Pytanie z innej BECZKI. Czy na statkach są jeszcze stare tradycje typu chrzest itp?
Tak! Zdarza się chrzest równikowy i inne takie. Moja firma jednak nie przyjmuje zupełnych świeżynek, więc wiem to tylko z relacji i ze zdjęć współzałogantów.
Tak. Było nas czworo. Przed chrztem kapitan zapytał czy chcemy i poinformował że nie musimy. Wszyscy chcieliśmy!!! Trzech facetów i jedna kobietka. I było tak, najpierw akcja w kabinie toaletowej tej z dostępem z zewnętrznego pokładu głównego.Były doznania węchowe. Potem były "kulinarne" doznania zjadania owoców morza - dary neptuna. Następnie chłodzenie temperamentu strumieniem wody w ramach testu węża gaśniczego. Kolejno szukanie neptuna przy użyciu lornetki z dwóch butelek wypełnionych wodą. A że mieliśmy basen na statu to skuto nas w kajdany i wrzucono do basenu. Razem z nami wrzucono też ze 100 kluczy to naszych kajdanów i musieliśmy szukać ich po dnie. W między czasie negocjowano nasze uwolnienie case'ami piwa. Byliśmy twardzi bo woda była ciepła (chrzest powinien się odbywać przepływając równik) ale ulegliśmy bo nie mogliśmy dobrać klucza. Wyszło chyba nas to ze cztery skrzynki na całą załogę, więc łatwo poszło. Potem przybył neptun wraz żoną Salacją i grożąc trójzębem kazał nam przysiąc na morskie potwory że będziemy dobrymi marynarzami. Potem całus w stopę neptuna i jego żonki (chyba bosmana) i wręczenie dyplomu zrobionego na starej mapie. A potem to już z górki.
@@ebisinstal1156 Piękna historia:) Dzięki za podzielenie się!
Z alkoholem to jest tak, że jak ktoś go potrzebuje do szczęścia - to świadczy o uzależnieniu, więc powinien mieć zakaz osobisty. Zaś jak ktoś go NIE potrzebuje - to w niczym mu/jej nie przeszkadza zakaz spożywania. Proste jak parasol.
Parasol wcale nie jest prosty. Widziałem kiedyś zrobiony ręcznie przez kolegę. To poważnie nie jest proste, żeby się wszystkie żeberka składały, napinała równo materiał i działało wszędzie na przegubach. Maszynowo to niby proste, ale zrób sam, tą maszynę, która to zrobi?
@@lasam265 No fakt. No to wymyśl sobie własny przedmiot, który uznasz, że jest prosty - i do mojego wyrażenia podstaw zamiast parasola. Pozdrawiam.
@@lasam265 No to zgodnie z chińskim powiedzeniem: jak jest problem który można rozwiązać, to go rozwiąż i nie narzekaj, a jak nie da się go rozwiązać, to tym bardziej nie narzekaj, tylko się przyzwyczaj, bo jego się po prostu nie da rozwiązać.
@@lasam265 Ja wiem. To TY nie wiesz.
@@lasam265 to na macierzach najlepiej obliczyć
Nie o gorzale na statku, ale przy okazji: Czy nawigatorzy rozleniwieni używaniem satnav wiedzą co to jest sekstant, nie mówiąc o tym czy wiedzą jak się go używa?
Nie wiem jak reszta, ja wiem. Na uczelni miałem w zasadzie zero praktyki, czy nawet opisu działania urządzenia i wszystkiego nauczyłem się sam na statku w oparciu o Bowditch'a, gdyż nie miałem kogo na statku zapytać o praktyczne aspekty korzystania z tego instrumentu.
@@marynarzzkrakowa Sorry, to było oczywiście pytanie teoretyczne. Nikt teraz nie będzie używał sekstantu, gdy można uzyskać pozycję jednym przyciśnięciem przycisku satnav
Zajebisty, jakościowy kontent Marynarzu z Krakowa 😊
kiedys bylo tani alko na staku bez cla tax free piwo bez umiaru. mozna odpuscic tak uwazam .dzisjaj .
Autopilot sam się przestawił? Jakiej narodowości była załoga?
Ponad wszelką wątpliwość nie, bo jest to w zasadzie niemożliwe. Nie mogę wypowiedzieć się na temat narodowości załogi, bo nie byłoby to poprawne politycznie.
Jakim cudem w odcinku o alkoholu na statkach nie padło słowo "grog" albo "odrobinę krwi Nelsona". 😂
W sumie prawda. Powinienem wrzucić więcej historii, ale wtedy nie byłoby opisu zdarzenia morskiego;)
@@marynarzzkrakowa bardzo ciekawe, niech odcinki będą dłuższe :)
Dlaczego akurat rum jest tak silnie kojarzony z marynarzami?
To był napój karaibskich piratów i awanturników, a Karaiby bardzo mocno kojarzą się z marynarstwem (choć może bardziej z piractwem). Handel rumem był bardzo dochodowy, przez co stał się też popularną kontrabandą. Royal Navy zamieniło też w tamtych czasach wydawany marynarzom alkohol z piwa na rum. Potem dolali do tego wody i powstał grog.
Ej, my to się chyba znamy z dawnych lat, z czasów katastrofy Kurska, nie?
Hmmmm.... wybacz, ale nie kojarzę?
@@marynarzzkrakowa Podczerwone, kolonie.
@@julekmichalski6185 No to by się zgadzało!
@@marynarzzkrakowa no to z kim cygaro pod schodami paliłeś i takie tam?
Alkohol jest dobry w czasie sztormu bo mniej się człowiek boi przechyłów
Całkiem nieźle też umożliwia spanie, jak na przechyłach człowiek się suwa po koi... Swoją drogą, ciekaw jestem, dlaczego w kabinach nie ma zaczepów na hamaki. Może i by plecy bolały na dzień następny, ale by człowiek spał, a nie leżał "na rozgwiazdę" licząc, że się z koi nie zwali...
Tak alkohol jest dla ludzi. Ja jestem kierowcą ciężarówki. A,że nie umiem pić, to od 9 lat jestem szczęśliwym albo i nie szczęśliwym abstynentem.🤔
Zawsze można się nauczyć:P - sucharem żart zwany. Znam ludzi w mojej branży, którzy również nie umieją pić, ale niestety bardzo mocno praktykują...
pozdro z dzidy lepiej było być piratem albo korsarzem teraz to nie ma marynarzy łap suba
Kiedyś to było marynarstwo, teraz to nie ma marynarstwa...
co tak duzo murzynów, w przerywnikach?
Pewnie dlatego, że tak mi się zachciało:)
@@marynarzzkrakowa łolaboga!!!!! jutuber mi odpisał.
zawsze jest powód.
@@juri2001 Poszedłem ścieżką kontrowersji xD no i szukając assetów ten typek mi przypasił najbardziej:D
Alkohol w robocie to głupi pomysł.
A na statku alkomat. Możesz pić ile chcesz, ale na wejściu na wachtę - masz mieć we krwi 0,0. Inaczej - wylot z roboty w najbliższym porcie.
Jest alkomat:) I byłem dwukrotnie świadkiem, jak stary z niego skorzystał. I dwóch pojechało dyscyplinarnie do domu.
@@marynarzzkrakowa Dyscyplinarnie?, czy zwolnienie na własną prośbę, z reguły nikt art. 52 nie daje
@@janpstrowski8026 Złamanie zasad kontraktu. Art 52 - nawet nie wiem co oznacza, bo jeśli kodeks pracy, to on pod obcą banderą nie obowiązuje.
okiem programisty z koziej wulki
Nie opowiadaj. Kazdy zdrowy chlop lubi sobie walnac lufe chyba ze to zboczek albo chory miekiszon. Mialem sasiada marynarza i tak jak on walil to respekt.