Tytuł tej książki brzmi "Nikotyna..." (trzy kropki na końcu bo pełny tytuł jest bardzo długi, Witkacy lubił takie imitacje tytułów starych ksiąg), a nie "Narkotyki". Ten ostatni jest bodaj jedynym ogromnym błędem Anny Micinskiej - po co było zmieniać tak genialny tytuł? I to na tytuł tak okropnie nijaki i sztampowy? W dodatku ten osobliwy akt mini-wandalizmu literackiego uzasadniła tym, że tytuł Witkacego jest... "niewygodny". Wyobraźmy sobie, że zmieniamy nagle tytuł "Balladyny" Słowackiego na "Maliny w lesie". No dajcie spokój. Zresztą zauważyłem, że niedawne nowe wydanie "Nikotyny..." ma już tytuł autora na okładce, więc może wreszcie te okropne "Narkotyki" pójdą do lamusa. A tak poza tym to p. Micinska i jej pracę uwielbiam.
Tytuł tej książki brzmi "Nikotyna..." (trzy kropki na końcu bo pełny tytuł jest bardzo długi, Witkacy lubił takie imitacje tytułów starych ksiąg), a nie "Narkotyki". Ten ostatni jest bodaj jedynym ogromnym błędem Anny Micinskiej - po co było zmieniać tak genialny tytuł? I to na tytuł tak okropnie nijaki i sztampowy? W dodatku ten osobliwy akt mini-wandalizmu literackiego uzasadniła tym, że tytuł Witkacego jest... "niewygodny". Wyobraźmy sobie, że zmieniamy nagle tytuł "Balladyny" Słowackiego na "Maliny w lesie". No dajcie spokój. Zresztą zauważyłem, że niedawne nowe wydanie "Nikotyny..." ma już tytuł autora na okładce, więc może wreszcie te okropne "Narkotyki" pójdą do lamusa. A tak poza tym to p. Micinska i jej pracę uwielbiam.
Nie sprawdzałem na sobie, ale wiele opracowań stwierdza, że częste używanie peyotlu prowadzi do uzależnienia.
bo on jest jednym z nielicznych na swiecie wolnym czlowiekiem