The Polska #22 - Lokomotywownia Kutno

Поделиться
HTML-код
  • Опубликовано: 9 сен 2024
  • #Urbex #Kutno #Lokomotywy
    Uwaga: niestety podczas nagrania rozładowała mi się podstawowa kamera i miałem do dyspozycji tylko 360. W efekcie film jest "ciężki" do obejrzenia bo większość osób nie lubi takich szerokokątnych ujęć. Dlatego też zapraszam bezpośrednio na bloga gdzie znajdziecie nie tylko film z opisem, ale i galerię zdjęć:
    40latidopiachu...
    „Najlepszy jest ten, kto dba o dobro Ojczyzny”. „Dobra robota - to robota bezpieczna”. „Pamiętaj! Utracona część ciała nigdy już nie wróci do Ciebie!” To tylko kilka przykładów haseł, dla których warto czasem powłóczyć się po zrujnowanych halach fabrycznych, po nieczynnych fabrykach czy po opuszczonych lokomotywowniach. Te pamiątki po komunikacji społecznej pochodzące sprzed czasów wszechobecnych dziś mediów społecznościowych urzekają, rozśmieszają, ale potrafią także sprowadzić na mnie nostalgię. Dlatego też opowiem Wam dziś o jednym z miejsc, w których wciąż wiszą takie - przywołujące wspomnienia minionych czasów - szyldy.
    Lokomotywownię w Kutnie zobaczyłem po raz pierwszy półtora roku temu. I był to kontakt dość przypadkowy: jechałem pociągiem z Torunia do Warszawy. Patrząc bezwiednie na uciekające krajobrazy oparłem głowę o szybę. Przysnąłem. Gdy ocknąłem się po jakimś czasie ujrzałem przez okno pędzącego pociągu wielką, wpatrującą się we mnie wybitymi szybami, halę fabryczną. Stała samotnie, wyróżniająca się swą wielkością, pośrodku długiego szeregu innych kolejarskich zabudowań. Mignęła mi przez chwilę zawalonymi fragmentami ścian oraz rzędem wielkich, drewnianych wrót prowadzących do jej wnętrza. Odniosłem dziwne wrażenie, że to nie ja patrzę na nią, ale ona na mnie: jakby przyglądała się przemykającym pociągom i ich pasażerom. Wpatrywała się.
    To pierwsze spotkanie trwało zaledwie kilkanaście sekund. Mój pociąg pognał dalej. Wyrwany ze snu i wciąż zdezorientowany, kątem oka w ostatniej tylko chwili zarejestrowałem nazwę mijanej stacji. Kutno Azory.
    Powróciłem w to miejsce kilkanaście miesięcy później uzbrojony w kamerę i aparat fotograficzny. Wracając tym razem z Łodzi do Torunia samochodem, zjechałem z autostrady z mocnym postanowieniem zrobienia choćby krótkiego rekonesansu dostrzeżonej wtedy lokomotywowni. Bo tym razem wiedziałem już z czym mam do czynienia: obiekt który tamtego dnia mignął mi przez szyby pociągu, był nieczynną od kilkunastu lat lokomotywownią w Kutnie. Trudno jednak było mi ustalić aktualny stan budowli; relacje, które znalazłem w internecie, wskazywały na to, że obiekt jest ogrodzony i ochraniany. Wszystkie źródła pochodziły jednak sprzed kilku lat i miałem nadzieję, że mogą one być już mocno nieaktualne. Nie myliłem się. Powoli zapadał wieczór a ja śpieszyłem się na industrialną randkę.
    Dojazd do opuszczonej lokomotywowni Kutno-Azory prowadzi całkowicie zniszczoną drogą publiczną. Wielkie i gęsto rozsiane dziury powodują, że kierowca traci orientację: czy to droga pełna dziur? Czy może są to same dziury, pomiędzy którymi ktoś tylko przez przypadek dawno temu rozlał trochę asfaltu?
    Hala główna wciąż sprawia monumentalne wrażenie. Prowadzi do niej szesnaście wielkich wrót, które wpuszczały kiedyś do jej wnętrza potężne lokomotywy. Wszystkie jednak te swoiste bramy do skarbca Aladyna zamknięte są na głucho. Niemniej wiele usytuowanych w bocznych ścianach okien jest wybitych, bądź wręcz wyrwanych na oścież - i tędy właśnie wlewa się do środka lokomotywowni fala poszukiwaczy przygód i eksploracji. Wystarczy jednak obejść budynek od strony południowej, a znajdziecie wyrwane z futryn drzwi. W ten sposób można ominąć ryzyko pokaleczenia się o szkła wciąż tkwiące w wybitych oknach. Można wejść wygodnie i bezpiecznie.
    Hala lokomotywowni zbudowana jest na planie wycinka koła; przed wrotami znajdowała się kiedyś wielka obrotnica na której lokomotywy były obracane i naprowadzane na właściwe tory. Po obrotnicy, po związanej z nią maszynowni, po budce sterującej - a nawet po torach - nie ma już jednak żadnego śladu. Wszystko zniknęło, choć zdjęcia satelitarne pokazują, że zaledwie kilka lat temu urządzenia te były jeszcze na swoim miejscu. W 2014 roku stały tu nawet parowozy i niewielkie lokomotywy manewrowe. Gdzie się podziały? Mam nadzieję, że trafiły do jakiegoś muzeum.
    Wnętrza hal - używam liczby mnogiej, gdyż w rzeczywistości lokomotywownia składała się z dwóch osobnych hal remontowych połączonych wewnętrznym łącznikiem - są piękne. To prawdziwie magiczny zabytek sztuki kolejarskiej, niestety całkowicie zapomniany, porzucony i ogołocony. Umieszczone w dachu świetliki i doświetlenia powodują, że wnętrza hal momentami wręcz promieniują słońcem. Światło pełza po resztkach suwnic, po torach, po podtrzymujących całą konstrukcję słupach...
    Po dalszy ciąg zapraszam Was na mojego bloga: 40latidopiachu...

Комментарии • 15