Cóż, nietrudno jest natrafić na tę książkę na samym początku swojej przygody z finansami. Jeżeli będzie to w wieku około 20 lat, to łatwo może zmienić czyjś pogląd. Ale też zainspirować do niemądrych rzeczy, w tym do porzucenia edukacji. Jednak może też dać motywacyjną wiarę i skłonić, tak jak na przykład i mnie, do szerszego zajęcia się tematem. Jest w niej również, z tego, co pamiętam kilka błedów logicznych np. na samym początku Robert z kolegą są biedakami, a jednoczeście ojciec jego kolegi ma dobrze prosperującą firmę i to on jest tm 'bogatym ojcem'. Do tego promowanie marketingu MLM, pramidy, który to marketing wypromował jego książkę w dużo szerszy sposób.. Jest trochę nieścisłości tam.
Dziękuję za obszerny i przemyślany komentarz! Zgadza się, "Bogaty ojciec, biedny Ojciec' często pojawia się na początku przygody z finansami osobistymi i może mieć różnorodny wpływ. Warto podchodzić do tego typu tytułów z dystansem i poznawać różne opinie. Co do historii Roberta, to nie pochodził z biednej rodziny - jego ojciec był urzędnikiem państwowym, co plasowało go raczej w klasie średniej. W książce Kiyosaki używa terminów 'biedny ojciec' i 'bogaty ojciec' bardziej jako metafory dla różnych podejść do finansów, a nie dosłownego opisu statusu majątkowego. Jeszcze raz dziękuję za podzielenie się swoją opinią i zachęcam wszystkich do dalszej dyskusji na temat książki "Bogaty ojciec, biedy ojciec".
@@MoMoneyApp Nie wspomniałem jeszcze o tym, że zachęca tam do nielegalnych praktyk typu inside trading w obrocie giełdowym. W Polsce nie można tego robić. W Stanach Zjednoczonych także. W tamtym kraju za takie obchodzenie podatków przy prowadzeniu spraw swoich spółek siedziałby na długie lata, więc na pewno tego nie zrobił. Niekoniecznie jako podejście do finansów, ponieważ np. pamietam, że w jednym z rozdziałów jest napisane, że do 'tego Bogatego Ojca w kolejce czeka tłum pracowników. Nie miałby aż tylu, żeby musieli czekać godzinami człowiek biedny. Ile byloby warte takie podejście, jeżeli ten Bogaty Ojciec sam nic by przy jego użyciu nie osiągnął w sensie majątkowym w książce? Pisze, że był 'jednym z najbogatszych ludzi na Hawajach'. Odnoszę się do tego, co pisał w ksiązce Robret, do swoich finansów. Sam nie inwestował przed napisaniem ksążki masowo w nieruchomości. I nie takie łatwe jest rzucenie edukacji, wzięcie kredytów i zakupowanie domów pod najem.Sam tego wcześniej nie zrobił. Jednak pisze w tejże książce niezgodnie z faktami. Są na to rejestry. Dodatkowo mówi, że ryzyko jest niewazńe i nie należy się tym przejmować z tego, co przypominam sobie. Jest ważne.
Nie pamiętam, w której książce (być może właśnie w tej) Kiyosaki doradza też dość altruistyczne podejście względem potrzebujących. Mianowicie wskazuje aby 10% swoich dochodów przekazywać na dowolnie przez nas wybrane cele charytatywne.
A to akurat jest bliskie naszemu podejściu w MoMoney. Wierzymy, że dzielenie się bogactwem z innymi to najwyższy poziom spełnienia finansowego, który można osiągnąć. Jednak podkreślamy, że jest to raczej końcowy krok w zarządzaniu finansami. Moim zdaniem, zanim zaczniemy myśleć o filantropii, warto skupić się na zwiększaniu własnych zarobków i stabilizacji finansowej. Na początku swojej drogi lepiej te 10% inwestować w siebie, swój rozwój, aby podnosić swoje umiejętności i kompetencje. Ewentualnie można też nadpłacać kredyty. Dopiero potem warto zacząć dzielić się nadwyżkami z innymi. Ponieważ 10% z 5 tys. zł i 10% z 20 tys. zł to różnica. Dlatego zachęcam do skupienia się najpierw na budowaniu własnych fundamentów finansowych, co pozwoli na skuteczniejsze pomaganie innym w przyszłości.
Cóż, nietrudno jest natrafić na tę książkę na samym początku swojej przygody z finansami. Jeżeli będzie to w wieku około 20 lat, to łatwo może zmienić czyjś pogląd. Ale też zainspirować do niemądrych rzeczy, w tym do porzucenia edukacji. Jednak może też dać motywacyjną wiarę i skłonić, tak jak na przykład i mnie, do szerszego zajęcia się tematem. Jest w niej również, z tego, co pamiętam kilka błedów logicznych np. na samym początku Robert z kolegą są biedakami, a jednoczeście ojciec jego kolegi ma dobrze prosperującą firmę i to on jest tm 'bogatym ojcem'. Do tego promowanie marketingu MLM, pramidy, który to marketing wypromował jego książkę w dużo szerszy sposób.. Jest trochę nieścisłości tam.
Dziękuję za obszerny i przemyślany komentarz! Zgadza się, "Bogaty ojciec, biedny Ojciec' często pojawia się na początku przygody z finansami osobistymi i może mieć różnorodny wpływ. Warto podchodzić do tego typu tytułów z dystansem i poznawać różne opinie.
Co do historii Roberta, to nie pochodził z biednej rodziny - jego ojciec był urzędnikiem państwowym, co plasowało go raczej w klasie średniej. W książce Kiyosaki używa terminów 'biedny ojciec' i 'bogaty ojciec' bardziej jako metafory dla różnych podejść do finansów, a nie dosłownego opisu statusu majątkowego.
Jeszcze raz dziękuję za podzielenie się swoją opinią i zachęcam wszystkich do dalszej dyskusji na temat książki "Bogaty ojciec, biedy ojciec".
@@MoMoneyApp Nie wspomniałem jeszcze o tym, że zachęca tam do nielegalnych praktyk typu inside trading w obrocie giełdowym. W Polsce nie można tego robić. W Stanach Zjednoczonych także. W tamtym kraju za takie obchodzenie podatków przy prowadzeniu spraw swoich spółek siedziałby na długie lata, więc na pewno tego nie zrobił.
Niekoniecznie jako podejście do finansów, ponieważ np. pamietam, że w jednym z rozdziałów jest napisane, że do 'tego Bogatego Ojca w kolejce czeka tłum pracowników. Nie miałby aż tylu, żeby musieli czekać godzinami człowiek biedny. Ile byloby warte takie podejście, jeżeli ten Bogaty Ojciec sam nic by przy jego użyciu nie osiągnął w sensie majątkowym w książce? Pisze, że był 'jednym z najbogatszych ludzi na Hawajach'.
Odnoszę się do tego, co pisał w ksiązce Robret, do swoich finansów. Sam nie inwestował przed napisaniem ksążki masowo w nieruchomości.
I nie takie łatwe jest rzucenie edukacji, wzięcie kredytów i zakupowanie domów pod najem.Sam tego wcześniej nie zrobił. Jednak pisze w tejże książce niezgodnie z faktami. Są na to rejestry.
Dodatkowo mówi, że ryzyko jest niewazńe i nie należy się tym przejmować z tego, co przypominam sobie. Jest ważne.
Nie pamiętam, w której książce (być może właśnie w tej) Kiyosaki doradza też dość altruistyczne podejście względem potrzebujących. Mianowicie wskazuje aby 10% swoich dochodów przekazywać na dowolnie przez nas wybrane cele charytatywne.
A to akurat jest bliskie naszemu podejściu w MoMoney. Wierzymy, że dzielenie się bogactwem z innymi to najwyższy poziom spełnienia finansowego, który można osiągnąć. Jednak podkreślamy, że jest to raczej końcowy krok w zarządzaniu finansami.
Moim zdaniem, zanim zaczniemy myśleć o filantropii, warto skupić się na zwiększaniu własnych zarobków i stabilizacji finansowej. Na początku swojej drogi lepiej te 10% inwestować w siebie, swój rozwój, aby podnosić swoje umiejętności i kompetencje. Ewentualnie można też nadpłacać kredyty. Dopiero potem warto zacząć dzielić się nadwyżkami z innymi. Ponieważ 10% z 5 tys. zł i 10% z 20 tys. zł to różnica.
Dlatego zachęcam do skupienia się najpierw na budowaniu własnych fundamentów finansowych, co pozwoli na skuteczniejsze pomaganie innym w przyszłości.
Czuję się jakbym oglądał spowolniony film. Polecam oglądnąć w prędkości 1.75
Dziękuję za opinię. Czasami warto zwolnić, ale trik z optymalizacją czasu też dobry. Polecam!