Mijają bo co za dużo to i świnia nie zeżre. Przesyt rynku gdzie wydaje się masę średnich tytułów, przejście korporacji na wspieraczkowy rynek żeby wydawać "gówno" w złotym papierku, kopiowanie mechanik i patentów dodając jedynie nowe IP - można tak wymieniać powodów i win wiele i nie tylko winne są wydawnictwa czy rynek, my klienci również ;)
Ano. W rynku gier komputerowych mamy podobnie; za dużo kopiuj-wklej. A z planszami, tworzy się ten problem, że - zajmują fizyczne miejsce w naszym domu, i to niemało, więc o ile w komputerowych można zaszaleć i posiadać 700 (ekhem...) i chodźby średnich gier, to ile w planszach... na to nie możemy sobie pozwolić.
Prawda, sami sobie zgotowaliśmy ten los, bardzo dużo graczy stwierdziło że sami mogą sobie zaprojektować grę, albo stać się wydawcą. A robiono w znacznej mierze tylko klony. Za dużo, za szybko i w sumie za tanio co przy pierwszym kryzysiku położyło tych co miało najmniejsze marże.
W punkt. Jesteśmy zalewani planszowkami. Szczególnie po Rebelu to widać, który kompletnie stracił kontrolę nad propomawniem gier których wydaje. Mimo ,że ma świetne gry to trafiają na wyprzedaże.
Bez opowiadania mogę stwierdzić że teoretycznie to jest jakaś tam forma ewolucji i formy scalania gier w jedno. Myślę nad czymś w rodzaju planszówek ujętych do wielodniowych larpów jako część ich mechanik, bez potrzeby siedzenia przy stole z piwem czy kawą =) .
Najgorsze w planszówkach jest to, że jak wychodzi jakąś gra, to trzeba ją nabyć natychmiast, tu i teraz, bo jak Ci się zachce za jakieś 2 lata, to już jej nawet na rynku wtórnym nie znajdziesz...
Panie Piotrze, porusza Pan raz co raz temat osób w wieku nastoletnim i młodych dorosłych w kontekście planszowym i chciałbym podzielić się swoją myślą na ten temat. Sam mam obecnie 19 lat, a planszówkami interesuję się pewnie od lat 10 i dostrzegam dlaczego jest problem z zachęceniem nas do planszówek. Największym problemem jest chyba to, że wielu z nas nie ma zwyczajnie czasu, a jeśli ma to wybiera inny rodzaj rozrywki. Wielu moich znajomych ma szkołę, prace, siłownie, korepetycje i jak wraca do domu, to siada do książki, serialu lub gry komputerowej, nie mając siły z niego wyjść. Ciężko jest zgrać ekipę, aby przyszli do jednej osoby (a nie każdy ma też warunki by gościć więcej osób). Jest też problem taki, że dzięki wszelkiej maści komunikatorom mamy znajomych z innych części Polski lub nawet zza granicy, co zdecydowanie utrudnia granie razem przy stole. Dodatkowo jakaś część z tych młodych ludzi nie ma pieniędzy na coraz to droższe planszówki co też rodzi problem, ponieważ sprowadza się do grania wiecznie w to samo. Ostatnią rzeczą, która przychodzi mi do głowy jest to, że nie gramy z kim grać. Wielu rodziców, osób które znam, nie interesuje się kompletnie planszówkami lub nie ma czasu w nie grać. Zmieniający się model rodziny w którym jest jedno lub dwoje dzieci również w tym nie pomaga. Nie wiem jakie wyciągnąć z tego wnioski, bo są wśród nas ci, którzy kochają gry planszowe, ale zwyczajnie nie mają z kim grać. Mam nadzieję, że jakkolwiek przybliżyłem problem. Pozdrawiam całą ekipę GameTroll i wszystkich graczy. ❤
Wow, bardzo ciekawe spojrzenie, dziękuję za ten komentarz. Nie patrzyłem na problem zmniejszającej się populacji i rodziny jak dobrze pójdzie 2+1 w ten sposób. Co do czasu, to zgodzę się tak na 50%. Kiedy byłem młodszym człowiekiem tez brakowało mi pewnej organizacji czasu i w dużej części go przewalałem, ale tez miałem problem z dostępem do grupy grającej w gry. W podstawówce nie było z tym problemu, zaczęło się w liceum, ale tu pomógł wujek, siostra i rodzice grający ze mną na wakacjach.
Dobra obserwacja - znajdziemy czas na pół godziny fortnite czy total war, podczas gdy nawet pół godziny na jakieś Roll'n'Write już pewnie nie. . Można jeszcze powiedzieć że planszówki są o wiele bardziej wtórne niż gry na komputer/konsole - tu możemy grać non stop we fife, w dooma (albo każdego innego fpsa) albo siedzieć godzinami w jakiejś strategii i wracanie do gry wideo nas nie nudzi, a wracanie do tej samej rozgrywki na planszy nudzi. Może planszówki są za długie a w trakcie tego czasu mają za mało zawartości (w porównaniu do gier video) ?
@@Bryczqa Wielu tak ma, ja zaś mam na odwrót, gry video mnie już męczą. Nawet jak próbuje wyłączam po chwili. Planszowki dają mi więcej satysfakcji, dodatkowo wariant socjalny jest tu mocnym atutem.
Odnośnie cen gier. Niestety te wybiły w kosmos. Nawet ciężko złapać jakąś okazję na używki. Jakas alternatywą jest wypożyczenie. Co raz więcej bibliotek ma gry. Polecam też Pocztę Planszówkową, Mathandel.
W mojej ekipie (ludki~40lat) ostatnio każdy zaczął coś przebąkiwać, że jakoś nie chce się grać. Że w sumie fajnie posiedzieć i pogadać przy piwku. Bo przeważnie jak gramy i już skończymy to jest późno i pogadać się już nie chce:) Inna rzecz że jak już gramy to w coś co każdy zna. Jest tyle dobrych gier wydanych w ciągu kilku lat że naprawdę kupowanie nowych to szkoda kasy.
Był okres, w którym śledziłem rynek planszówkowy. Ale dosyć szybko okazało się, że większość nowych tytułów nie różni się mechaniką znacząco od starszych, a kosztuje sporo. Więc siłą rzeczy grywam dalej w to co mam na półce, ale jej nie rozbudowuję - wolę te pieniądze wydać na inne przyjemności.
Zgadza się,ale nie tylko mechaniką gra stoi. Mam na półce jakieś kilkanaście gier z mechaniką deckbuilding i gwarantuje że mimo jednej mechaniki to odczucia z tych gier są zupełnie inne.😊
Gratuluję świetnego materiału. Naprawdę widać profesjonalne podejście do tematu marketingu. Myślę, że kryzys sprzedaży planszówek ma też spore podłoże społeczne. W obecnym społeczeństwie zanika wszelką wspólnotowość. Zanika potrzeba identyfikacji z grupą, przynależności do grupy. Pokłosiem tego jest to, że ludzie zawierają coraz mniej znajomości, utrzymują mniej kontaktów towarzyskich - i po prostu nie mają z kim grać. A co gorsza, nie odczuwają potrzeby tego, żeby mieć z kim grać. Popularne stają się gry solo i 2 osobowe. W tym roku pewnie nagrodę SdJ dostanie kooperacyjna 2 osobówka. Biorąc pod uwagę, że SdJ jest celowane w rodzinne granie w Niemczech, to też jest symbolem czasu - obecna rodzina to zwykle 2 osoby, ewentualnie 2+1.
Juz druga osoba porusza temat zmiany kształtu rodziny na 2, lub wlasnie na 2+1. Od strony społecznej nie widzialem tego tematu, ale macie rację, że może on też mieć znaczenie.
Rynek planszówkowy różni się od większości innych w branży rozrywkowej/multimedialnej przede wszystkim tym, że produkty na nim się praktycznie nie starzeją. Tryb życia pozwala mi na jeden wieczór z grami w tygodniu - dwa to już naprawdę wyjątek a nierzadko zdarzają się tygodnie że nie gram ani razu. Niech więc średnio wyjdzie 50 wieczorów z planszówką rocznie. Gry w które gramy najczęściej mam na półce już od dobrych 5 lat. Nie mają czasu się znudzić, jeśli na stół trafiają raptem kilka razy w roku. Jeśli kupię nowe to będą trafiały jeszcze rzadziej. Do niedawna miałem limit kupowania dwóch gier rocznie - na urodziny i na święta. W tym roku odpuściłem sobie urodziny i zobaczę co będzie na gwiazdkę. Zeszłoroczny prezent - Lisboa - trafiła na stół do tej pory może z 5 razy. Żeby dobrze poznać tą grę trzebaby w nią zagrać jeszcze z 15. I to najlepiej pod rząd. Kupując nowe gry tylko rozwadniam swoją kolekcję i sprawiam że granie w żadną z ulubuionych gier nie da mi tyle satysfakcji. Pewnie to jest też powodem pojawiania się gier typu kampania czy legacy, ale jak się lubi ciężkie gry euro to tak to właśnie wygląda. Aha - i jeszcze prężny rynek gier używanych. Za ułamek ceny nowej gry można mieć grę używaną, często z kartami w koszulkach i insertem.
Bardzo ciekawa rozkmina. Ja mogę dodać jeszcze jeden powód - BGA. Można zagrać o każdej porze dnia i nocy, bez planowania. Zawsze znajdzie się ktoś chętny, najczęściej wymagający, o wysokim skillu. Baza gier jest ogromna, implementacje cyfrowe świetne - patrz np. Ark Nova. Abonament roczny to koszt średniej gry. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony, bo przecież chodzi też o spotkanie z ludźmi i obcowanie z papierem. Z drugiej strony jak jesteś zapalonym graczem, to po prostu chcesz grać jak najwięcej i poznawać więcej i więcej gier. W naszej grupie "na żywo" najpierw wykrzaczyła się regularność spotkań, potem narzekanie, że przynoszę za dużo nowych gier. Grupa zamknęła się w 5-6 grach i to im wystarczy. Ja jestem wkręcony w to hobby i dla mnie to za mało. Sprzedałem większość kolekcji , bo tylko się kurzyła i nie kupuję więcej. Pozdrawiam !
Piotrze! Początek był na początku lat 80-tych. Firmy Encore i Sfera byli przodownikami. Wiem cos o tym bo mając prawie 50 lat przeżywałem to na bieżąco. To były piękne czasy :)
Ja mam 40 lat i wiem o co chodzi. W latach 90 Sfera i Encore były ciagle obecne. Potem doszlo szaleństwo Magic the Gathering, któremu uległem totalnie 😀
Gry planszowe są dla mnie tym, czym były dla mnie gry komputerowe na przełomie lat '90 i wczesnych '00 - dostarczają rozrywki i przyjemności, ale ze znacznie mniejszym nakładem czasu. Po przekroczeniu 40ki mam mniej czasu do poświęcenia na rozrywki, dlatego cieszę się, że gry planszowe pozwalają mi spędzać czas razem z dziećmi. To nie jest indywidualna zabawa jak przy grach komputerowych (pomijając oczywiście rozgrywkę online), ale wspólne działanie, które buduje więzi i tworzy wyjątkowe wspomnienia. To właśnie ta wspólna zabawa z dziećmi jest dla mnie niezwykle cenna i stanowi prawdziwie wyjątkowe doświadczenie.
Jakiś rok temu przestałem aktywnie interesować się planszówkami po... roku zainteresowania. Spore problemy zdrowotne w rodzinie spowodowały, że musiałem poświęcić się czemuś innemu, dużo ważniejszemu, a kiedy wróciłem do tematu po kilku miesiącach, okazało się to, co przeczuwałem już wcześniej, oglądając Twoje materiały i patrząc na ilość gier na Twoich półkach. Kolekcjonowanie pudełek - bo inaczej tego w moim przypadku nazwać bym nie mógł - byłoby ich marnotrawstwem. To bardzo fajne, rozwijające hobby, jeśli ktoś ma czas, ale też właśnie czasochłonne. I w związku z tym jaki jest sens kupowania kolejnych gier, z których każda - przynajmniej na mojej półce - jest wspaniała i wściekle regrywalna? Mam ok. 30 tytułów, w wiele gram już z powoli dorastającym synem, bo coraz więcej tytułów zaczyna orbitować w jego sferze zainteresowania i możliwości intelektualnych. A że wiele z nich ma świetny tryb solo, to do tej pory grywałem sam. Nie chcę się ich pozbywać, są doskonałą rozrywką. Po prostu nie mam czasu na więcej. Nie jestem kolekcjonerem ani recenzentem. Nie interesuje mnie zakup gry, która potem będzie leżała na półce wręcz latami, bo i tak do niej nie zasiądę więcej niż kilka razy w zalewie kolejnych pozycji. Moim ostatnim zakupem jest "Encyklopedia" z ubiegłego roku. Nawet dobrze nie rozłożyłem jej na stole, ale to będzie święto 🥳.
Dzięki Piotrek za przedstawienie tego zjawiska od strony Wydawcy. Ja czytając komentarze mogę się zgodzić z tym, że przesyt gier oraz styl życia sprawia, że traci na tym jakość naszego hobby. Za dzieciaka jedyne planszówki w jakie grałem to eurobiznes/ fortuna, jakieś pionki z kostkami czy chińczyk. Do tego zwykła talia kart. I co? I bardzo to lubiłem! Gier było mało i prawie każdy je znał. A jak nie znał to wyjaśnienie zabierało 2 min, więc nie było problemu z tzw progiem wejścia. Poza tym niewiele więcej można było robić przy brzydkiej pogodzie. Teraz tych możliwości jest więcej, gier jest więcej, relacji międzyludzkich jest mniej i gdzieś to się po prostu rozmywa. Takie czasy.
Dobry materiał. Przy płynnym przechodzeniu z tematu na temat brakuje mi jedynie podsumowania na koniec. Problem moim zdaniem podobny do tego, który był udziałem kraftowych browarów dekadę temu. Kto mógł, warzył swoje, powstawały sklepiki lokalne i internetowe. Rynek się przesycił, słabsi padli, silniejsi podrośli i wbili się do mainstreamu jednocześni zbijając trochę ceny. Teraz Pintę da się kupić wszędzie i sporo taniej niż kiedyś (w odniesieniu do siły nabywczej - wliczając inflację) A właśnie cena w przypadku piw rzemieślniczych to podobny casus do gry planszowej - mimo całego artyzmu tworzenia to jednak tylko jakaś tam chwila przyjemności, a nie moment uniesienia. Żeby móc się rozwijać lub przynajmniej trwać dłużej, trzeba trafić do casuala, nie geeka. Bazując na geekach szybko się zbankrutuje. Gry te łatwiejsze i te średnie muszą być widocznie na mieście. I to poniekąd się udało - jest coś w Empiku, jest coś w Taniej Książce. Większość co prawda Rebela ale są pudełka Portalu czy Galakty. Gry nie mogą być za trudne, żeby ktoś, kto coś przypadkiem kupi sobie albo w prezencie nie odbił się od tego. W UK w sieciach prasowych czy stacjonarnych księgarniach też zawsze coś leży (rok temu zdziwił mnie Mosaic na półce). Niestety, jest to zbyt niszowe hobby żeby kogokolwiek było stać na reklamę telewizyjną bądź internetową. I rynek sam się powoli reguluje. Czasem to dobrze, czasem źle. Strasznie lubiłem wydawnictwo Next Move (to ci od Azula). Regularnie wydawali ciekawe gry abstrakcyjno-logicznie w pięknej oprawie. Od momentu wchłonięcia przez Asmodee cisza. Może to i dobrze - po co robic konkurencję dla Azula, który się dalej sprzedaje, a jest tańszy, bo wystarczy go tylko dodrukować. Ciekawe czy Goliath wykożysta swoją pozycję żeby wepchnąć coś LDG do marketów. Skoro juz o nich mowa, w ciekawym kierunku idą Kaczki wydając w Polsce tanie i/lub dwuosobowe gry. Coś, co można rozłożyć czasem nawet w pociągu czy na lotnisku i łatwo zabrać na wakacje. Może to jest kierunek do popularyzacji gier planszowych? Dalej coś, co moim zdaniem jest największym problemem. Nie ma promocji gier typu "easy to learn, hard to master". Patrząc teraz na półkę swą, widzę tylko Le Havre (i może Puerto Rico). Tłumacząc na nasze - proste zasady do wytłumaczenia w 15-20 minut max, a milion mozliwości w czasie gry - coś jak szachy czy go. Coś, co można szybko wyjąć przy znajomych albo zanieść do nich i tym sposobem zarazić ich pasją spędzenia razem czasu przy planszy. Zamiast tego wypuszcza się mnóstwo tytułów z instrukcjami liczącymi wiele stron, w których jest za dużo mikrozasad. Owszem, fajnie gra się np. w gry na T czy GWT, ale za długo się to tłumaczy żeby w parę takich tytułów wciągnąć większą liczbę graczy. Sami jesteśmy temu winni krzycząc z pogardą często, że ta czy tamta gra własnie wydana nie ma w sobie nic nowego. Jedynym praktycznie wyjściem z tego jest tworzenie coraz bardziej skomplikowanych produktów, a do czego to prowadzi - kilka zdań wyżej. Sami zjadamy własny ogon. Moim zdaniem wciąż jest za dużo wydawnictw na polskim rynku. Portal w tym roku mozno wyhamował. Wydają mniej niż w 2023 i do tego w olbrzymiej większości sprawdzone hity. To własnie znak tego, że łatwo nie jest. Interesowałaby mnie analiza giery wydawanych w tym roku pod kątem ile gier jest podbnych do siebie, przez co mogłoby ich być mniej. I na koniec uwaga do geeków w tym recenzentów - po jakiego wała z uśmiechem na ustach mówicie czy piszecie, że kupiliście już wydanie zagraniczne? Jeśli zależy wam na rozwoju branży, to poczekajcie na polska edycję. Gra planszowa to nie film czy mecz, który po dwóch dniach już jest nieaktualny. Sami podcinacie gałąź, od której wymagacie aby przynosiła coraz więcej owoców.
Dobry materiał, daje dużo do myślenia. U mnie po 7 latach grania także nastała selekcja jeśli chodzi o nowe tytuły. Na początku był zachwyt, tyle fajnych tytułów do kupienia, ale z czasem gdzie zdobywało się nowe tytuły, poznawało mechaniki, zagrało w coraz lepsze, cięższe gry, punkt widzenia się zmieniał. W tym momencie mam około 50 gier. I jestem na etapie ostrej selekcji. Zazwyczaj staram się wymieniać gry w które nie gram i dopiero w ich miejsce kupować nowe. Nie mam już takiego hype'u na nowe tytuły tylko raczej analizuję czy ta gra mi się spodoba, z kim będę mógł w nią zagrać i ew. jak często. Myślę że wielu graczy myśli bardzo podobnie. Druga sprawa mam odczucia że tych gier z roku na rok wychodzi coraz więcej, przez co poprzeczka dla nowych gier jest ustawiana coraz wyżej. Jeśli chodzi o planszówki w supermarketach to jest dramat. Nie dziwmy się że ludzie myślą że gry planszowe są dla dzieci skoro na półkach w supermarketach widnieją takie tytuły jak monopoly, la cucaracha, jumanji i zaraz obok Robinson (gra która początkowych graczy raczej odrzuci niż zachęci). Potem taka osoba kupuje te gry i widzi że to raczej nic ciekawego. Myślę że inaczej by to może wyglądało jakby takie sklepy konsultowały się wcześniej z ludźmi w branży i one poleciłyby im jakieś gry w różnym przedziale wiekowym. Od razu powiem że to moja subiektywna opinia i mogę się mylić :D
Podziwiam tych którzy chwalą się kolekcjami rzędu 100 czy więcej tytułów. Ja uzbierałem około 20 i już zaczyna mnie przytłaczać ilość pudeł i najchętniej tak z połowy bym się pozbył. Poza tym mimo, że może to niepopularne to dużo przyjemniej jest mi „kolekcjonować” dany tytuł (czyli model rozwijania danej mechaniki i nieskończone dodatki) niż co chwila kupować nowy tytuł z podobną mechaniką jednak obudowane w inny temat.
ALE ZACNY TELESKOP!!! Chciałbym krótki odcinek o nim (parametry, przybliżenie, wady, zalety). Też chcesz taki filmik? Daj łapkę w górę, zbieram LAJKI pod petycją! Jak uzbieram ich odpowiednio dużo... Pan Game Troll TV nie będzie miał wyjścia!!! (tyn-dyn-DYNNN!!!)
Dzięki Piotrze za fajny materiał i podzielenie się swoimi przemyśleniami. Myślę, że rynek planszówek padł ofiarą trendu pt. "wszystko, wszędzie, naraz", innymi słowami gier i wydawnictw jest taki wysryw, że nikt ani z recenzentów ani z planszówkowiczów nie jest w stanie ogarnąć wszystkich tytułów, które wychodzą. Trzeba byłoby śledzić, oglądać i czytać 24/7. W mojej bańce to dosłownie zalew dużych wydawnictw, tytułów, kampanii i kanałów, gdzie głównie wydawcy głównie swoimi nakładami podrzucają tytuły do nakręcania hajp'u na konkretne tytuły, co jak słusznie zauważyłeś drenuje kieszenie. Dużo czasu poświęcam na selekcję, oglądając streamy, unboxingi, rozgrywki testowe i recenzje. To moje ważne hobby i mogę poświęcić na to czas. Ale chyba to duży próg wejścia na casualowego gracza, pod kątem poznania tytułów i wydawców. Internet to chyba jedyne źródło informacji po które sięgają planszówkowicze. Wydarzenia małe i duże pokazują, że ludzie kochają gry bez względu na wiek. Co do polityki, to cieszę się że się wstrzymałeś, szkoda energii i czasu na ten 'sort'. Z drugiej strony mamy też klasyczne przebodźcowanie i nasycenie naszych półek, czaszek i apetytów na gry. Wiele osób się zawiodło na dużych kampaniach, przehajpowanych tytułach, że niby miało wyjść coś nowego odkrywczego, a tu kolejny odgrzewany kotlet. Nie każdy co się raz sparzył, będzie próbował na nowo. Co za dużo to niezdrowo, prawda? I to powiedzenie się znakomicie sprawdziło w tej "plastikowo-kartonowej" sferze naszego życia. pozdrawiam i czekam na dalsze materiały.
Zainteresowanie mediów głównego nurtu grami planszowymi zaczęło się nieco wcześniej. Pierwsza fala entuzjastycznych artykułów to lata 2005-2008. Tyle, że wówczas nie było to jeszcze szersze spojrzenie ze zrozumieniem tematu, ale zachwyt jak piękne są kafelki Carcassonne i jak ładnie wyglądają figurki Owczy pęd. Ale ziarno zostało zasiane...
Polecam bardzo wypożyczać planszówki, można za darmo albo za małą cenę (złożyć się ze znajomymi) zagrać w grę która często nie jest dostępna. Nie wydaje się kupy kasy, nie zajmuje miejsca na półce i co najważniejsze po wydaniu 300 zł jest przynajmniej używana przez ludzi, którzy ją wypożyczają. Osobiście też polecam lokalne kluby planszówkowe i jakieś koła np. studenckie.
Bardzo fajny materiał, Piotrek. Dzięki 👍 Moje zdanie jest takie, że największa przyczyna dziś leży w szale na crowdfunding. Zbieraczki po prostu zagarniają kasę, którą dobre kilka lat temu ludzie wydaliby na gry w sklepie. Dzięki jeszcze raz i pozdrowienia 😉
Świetny materiał, dobrze się słucha, fajny insight jakby od środka jak działają pewne mechanizmy. Jedyne do czego bym się przyczepił to żebyś przestał się bronić kiedy stawiasz jakieś tezy, kiedy mówisz o wypompowaniu pieniędzy, to wszyscy wiemy że ilość pieniędzy jest sumą skończoną :) nikt Cię nie będzie posądzał o jakiś negatywny bias do gier które dużo zarabiają 😂
Też uważam, że jest przesyt. Chyba tak jest z każdą modą/zainteresowaniem/hobby. Do pewnego momentu jest tematem zwyżkowym, a potem coraz bardziej już nas nudzi i powoli wypadamy z obiegu. Ja po zbudowaniu kolekcji 100 gier nie uważam, że muszę koniecznie mieć kolejne, chyba, że naprawdę, ale to tak solidnie naprawdę czymś mnie zauroczą. W tym roku kupiłam jedynie 5 gier. Z planowanych wcześniej: używane "Exlibris" i "Zamki Burgundii" oraz "Sen" ed. jubileuszowa (córka mnie o nią męczyła i w sumie nie żałuje), a ponadto 2 gry, gdzie po przeczytaniu instrukcji uznałam, że nam "siądą" : "Biały Zamek" (uwielbiamy z córką) i "Hansa Guilds" (musimy dopiero przetestować). Owszem mam na radarze dalej kilka tytułów, które mają się okazać w tym roku, ale czy je zakupię to się dopiero okaże. Już kilka takich gier wypadło z mojej listy po gamepleyach lub recenzjach. Uznałam, że nie są na tyle "pasjonujące" by je zakupić. Ot kolejne gry, jakich wiele. Za kilka lat nikt nie będzie pewnie o nich zbytnio pamiętał 😉Po drugie po tylu partiach zawsze w tym samym towarzystwie wiem co nam odpowiada, co niekoniecznie. Nie pcham się w gry nadto skomplikowane przy tłumaczeniu i długie, quizowe, bitewne, zbyt rozbudowane euro. Moi współgracze po za córką, to są bardziej "niedzielni/familijni" gracze, więc co innego nie ma przy nich szans, a i na co dzień jak gram z córką to nie zawsze są chęci na coś dużego i czasożernego. Po trzecie nie znoszę tzw. cięcia gier na grę główną i kilka dodatków, które w sumie od razu powinny być wydane z główną grą aby dobrze się grało. Podobnie nie lubię efektu kopiuj wklej. Ubieranie tej samej gry w nowe szafy z lekką modyfikacją (choć czasem wychodzi to na dobre np. "Splendor pojedynek") i robienie z tego nakręconego marketingu. To można chyba tylko tolerować w "Monopoli" ;) No i czasem te kosmiczne ceny. Tu też mam swój wyznacznik ile jestem skłonna dać za nową grę, by nie uznać tego za rozrzutność.
ciekawy wywód, brawo Piotrek od siebie tylko dodam że gier na rynku jest za dużo, tzn wychodzą nowe które są mega podobne do starych, coś tam zmienia, coś dodadzą i już, lub wydawane se stare tytuly w nowej szacie i zmienionym zasadami jakimiś dodatkami.
Dziękuję za ciekawy materiał! 😊 Ah, też pamiętam drukowane/kserowane instrukcje dodawane do planszówek. Mam takie do Tikal z 1999 i Caylus 2005 oraz Mare Nostrum (chyba też 2005) - tam z kolei edycja niemiecka, instrukcja francuska i polska kartka z zasadami 😂 I faktycznie: nikomu to nie przeszkadzalo. I kiedyś było też normą, że wydawca dorzucał puste elementy do gry aby można było samemu coś dodać do gry
Dzięki za fajny materiał, miło się słuchało. Zacząłem grać w okolicach 2008 roku, razem z kumplem kojarzyliśmy większość gier jaka była wtedy w ofercie w sklepach (o czym była, jakie mechaniki miała itp). W tym momencie tytułów jest tak dużo, że nie sposób się w tym połapać. Jest to przytłaczające. Dodatkowo wszystkie kampanie kickstarterterowe są nastawione na specyficzny model sprzedaży (mnóstwo dodatków, goali żerujących na FOMO + mam wrażenie że te gry na siłę promują się ilością plastiku (bo inaczej słabo by się prezentowały na kickstarterze). Sprawia to, że takie tytuły są albo wykastrowane w podstawowej wersji albo koszmarnie drogie. Siedząc w tym hobby już ponad 15 lat mam kolekcję ponad 100 tytułów które z nawiązką pokrywają moje zainteresowania i niespecjalnie czuję potrzebę kupowania czegokolwiek nowego (z 1/2 tytuły rocznie...)
Odnośnie natłoku gier, to kiedyś miałem wrażenie, że jak człowiek szukał opinii to znajdował kilka recenzji i filmików. Nie grając mógł zdobyć jakąś wiedzę na ten temat. A dziś, po mimo, że mamy ogromny dostęp do wszelakich źródeł bardzo często nie mogę nic konkretnego znaleźć. Jak już to tylko ogólną koncepcje gry i że jest fajna. Jaki jest sens wydawać grę, gdzie nawet wydawca o niej nie pamięta?
Lego podniosło ceny i sporo ludzi ograniczylo zakupy dlatego ich polityka jest bardzo agresywna. Oni jednak istnieją ciagle w przestrzeni w przeciwienstwie do planszowek, które nie są reklamowane, w marketach nawet jak jest caly regał to sa gry dla malych dzieci. Klient nie widzi nie lepszego i złożonego, a jak poszuka to cena oscyluje powyzej 200 zł. Ja o planszówkach nic nie wiedziałem, przypadkiem odkryłem. Sklepów mało z planszówkami, nikt tego hobby nie promuje. Czasami ktoś cos zorganizuje, ale bez rewelacji. Sam myslalem by zrobic jakieś spotkanie w osiedlowym domu kultury.
Może jakiś odcinek o tym jak powstają gry planszowe? Od pomysłu po fabrykę - odcinek poglądowy/ z ciekawostkami na luzie. Może udałoby Ci się załatwić wejście do fabryki i sfilmować - ale to byłaby mega materiał 😝
Super odcinek. 🙂 Ja wykorzystuje gry w mojej pracy. Trening funkcji poznawczych i trening kompetencji społeczno-emocjonalnych na grach są świetne. Uwielbiam korzystać z tego narzędzia. Zastanawiam się kto jeszcze mógłby korzystać z gier zawodowo, aby poszerzyć grono potencjalnych odbiorców...
Pajęczynki przyczynowo skutkowe. Dziękujemy za przygotowany materiał 🙂 Zaciekawiło mnie zwrócenie uwagi na wpływ uruchamiania wspieraczek w najbardziej opłacalnym okresie na wydawanie nowych gier. Swoją drogą osobiście jestem rozczarowany tak dużą ilością drogich wspieraczek, na które muszę czekać lekko 1,5 roku. A dostaje grę, gdy cały hype i hałas na kanałach minął i trwa tam ogrywanie nowych tytułów, które zobacze dopiero za kolejny rok 😅 Przykład; Nova Aetas R.dopiero teraz trafia do graczy. Wracając do nagrania, rzeczywiście wydawcom nie udało się trafić do szerokiej strefy osób, które o grach planszowych nie mają pojęcia. Ten segment powinien dorobić się już osobnej półki w sklepach. A może problemem jest ciągle zakorzeniona nazwa gry planszowej, która w świadomości cały czas kojarzy się z dzieciństwem, a nie spędzenia czasu w gronie znajomych?
Bardzo ciekawy materiał. Też mam wrażenie, że jest obecnie gorszy czas dla planszówek. Pytanie, dlaczego tak wolno przybywa nowych graczy? Według mnie to cały czas kwestia tego, że stosunkowo mało reklamuje się gier rodzinnych i gier dla dzieci. Jest duży hype na gry dla geeków, ale prawda jest taka, że geeki mają już ograniczone miejsce na półkach, a też coraz większe wymagania co do nowych mechanik. Jak mam cały kallax zapełniony, to trzy razy się zastanowię, zanim coś kupię. Jeśli więc do gier zachęci się rodziny/dzieci, to jest spora szansa, że ktoś nowy głębiej wpadnie w to hobby i będzie kupował gry. Dlatego nie podoba mi się w naszym środowisku wyśmiewanie się z osób, które grają w proste gry, typu Catan. Po pierwsze - od czegoś się zaczyna (i spora część geeków zaczynała kiedyś od banalnego dzisiaj Talizmana). Po drugie - niech każdy gra w to, co chce, bo w tym hobby właśnie o to chodzi, żeby spędzać czas przy planszy, a nie przy ekranie. Zachęcajmy do gry rodzinę, znajomych, sąsiadów. Będą efekty. Upadek kolejnych wydawnictw byłby czymś złym dla nas wszystkich.
Bardzo ciekawy materiał. Rynek jest nasycony i to widać. Widać też oznaki ogólnego kryzysu. A myślałeś może nad materiałem porównującym nasz potencjał planszowy do innych krajów? Mam wrażenie że w skali Europy wypadamy i tak bardzo dobrze.
Czynników jest wiele: 1) zła diagnoza ryku przez wydawców, polegająca na zalaniu rynku śmieciowymi tytułami, przykład Portalu (który bardzo szanuję) wydają cokolwiek przykuje uwagę na Essen lub do tytułu przyłoży rękę ktokolwiek znany. 2) zbyt mały nakład podbijający rynek spekulantów (np. star wars unlimited) tutaj jest to absurdalnie jaskrawe, ponieważ podobno spędzili 3 lata na grę i chyba ani minuty na diagnozę zapotrzebowania, w dodatku druga seria tak samo? 3) miały być dla nowych autorów a stały się rynkiem zbytu w preorderze, co zarżnęło jednych i drugich, rynek wypełnił się wszystkim w tej formie 4) wzrost cen orzez co gra za 1k jak nowa Dune od Portalu sprzeda się w max 100 sztukach a potem wkroczą znowu spekulanci i zaczną pchać po 2k Generalnie ten rynek jest pełen amatorów, psujących rynek bez wiedzy o handlu. Co najgorsza duzi gracze też zaczęły się zachowywać jak dzieci we mgle przeiinwestowując w wydawnictwa, zatrudniając ludzi, maszyny, inne graty. Planszówki to rozrywka i zniknie jak każda inna w fali kryzysu! Tyle
Zauważyłem dokładnie to samo wśród swoich znajomych - z 10-12 lat temu graliśmy ciągle, prawie w każdy weekend gromadnie, wieczorami w domu sami, pisaliśmy do siebie zajarani o nowych planszówkowych zakupach... Ale od jakichś 3-4 lat... gdzieś to zgasło, w sumie jeszcze przed pandemią. Już nawet przestaliśmy śledzić rynek i kupować gry - bo fura nieogranych tytułów już zbyt urosła. Ale cóż, moze to po prostu "życie"? ;) Rodzina, dzieci, mieszkanie, problemy, obowiązki... Dziś już nie ma tyle czasu na granie czy spotykanie się, może to stąd? ;) P.S. A po pandemii to jest ogólnie "kryzys" w kwestii wydatków na hobby, bo sam wiesz, ile wszystko podrożało... ;) Jak nagle w spożywczaku czy płacąc rachunki wydajesz 30-40% więcej, to przestajesz tak radośnie wydawać hajs na rzeczy niekrytyczne...
U mnie przez 8 lat nic sie nie zmienilo, a w zasadzie gramy jeszcze wiecej. I na gierki nie wydawalem nigdy wczesniej ile wydaje teraz. Ale my nie mamy rodzin
Fajny materiał! Ja akurat mam dużą ekipę do grania i czasem brakuje fajnych gier dla 5+ osób. I jeszcze jedna sprawa o której mało kto mówi to rozmiar stołu! Ja mam standardowy 6 osobowy stół 140x90cm i nie da się na nim wygodnie zagrać choćby w 4 osoby w grę typu ark nova czy wyspa dinozaurow bo nie mieszczą się wszystkie komponenty 😅 także nie dogodzisz! Jedni narzekają, że nie mają z kim grać, a ci co mają z kim - nie mają na czym 😂😂😂😂😂
ten materiał kojarzy mi się z tą grą, o Robinsonie, którego zmagania na bezludnej wyspie staramy się kontrolować-wydawcy podobnie mają ze swoimi produktami, w jednym i drugim wypadku, wygrana bywa trudna, ci co przegrają-to tak jakby osiągnęli porażkę na rynku. A przecież wygrana zależy od wielu czynników-"klimatu", "środków (w przypadku gry, mam tu na myśli-jedzenie, drewno, kamienie, wiadra z farbą, zaklęcia, chociaż te przydałyby się też wydawcom, piszę oczywiście o grze z dodatkiem "Opowieści Niesamowite")" i odpowiednich strategii
Fajny materiał... Zarówno film jak i Wasze komentarze pod nim, dają dużo do przemyśleń.... Czemu nie pójść dalej i nie zapytać co będzie następstwem zmniejszenia sprzedaży i popularności planszówek? Może skurczenie się rynku i liczby wydawnictw, może wyprzedaże kolekcji, a może brak graczy?
Na pewno wydwcy odczują to w pierwszym rzucie, co w sumie już czują. Też mega doceniam celne komentarze, które pokazują, czym są znudzeni gracze, którzy są od dłuższego czasu w tym hobby i czego im brakuje. Planszowkom brakuje na pewno dopływu nowych graczy.
Rynek zwyczajnie się nasycił. Ja mam w swojej kolekcji parędziesiąt nieogranych tytułów. Ostatnio stałem się z tego powodu bardziej wybredny. Kolejna sprawa to mało ciekawych nowych tytułów wychodzi.
Ja jako rzecz wstrzymujaca mnie przez zakupem wiekszosci tytulow jest cena. Niby podstawka to czesto "tylko" 500pln, ale tu dodatkowa kampania (czasami jako epilog), figurki, dodatkowa mechanika itp i nagle za pelen produkt robi sie 2000-3000. Tym gorzej, ze te dodatki wychodza od razu z podstawka, co sprawia mocne wrazenie wycinania zawartosci z podstawki. Plus aspekt FOMO, bo jak teraz od razu nie zakupie, to w przyszlosci moge nie miec mozliwosci nabycia wszystkiego.
Tak propos tej grupy wiekowej 35-45 lat to mam 13 lat, twój kanał śledzę już od dawna i po prostu oglądam na koncie mojego 37 letniego taty. I jeszcze jedno: w ogóle nie gram na telefonie, a na planszówkach spędzam większość czasu.
@@gametrolltv Miałeś odpalić nowy podcast z Carlosem. Gdzie to się w odmętach zagubiło? Jak nie ma czasu to odpalaj sam. Zawsze słuchałem cię w drodze do biura, akurat muszę jeździć 2x w tygodniu, więc dłuższy odcinek prawie starczał na oba. A tak katuję podcast prezesa Ignacego ;)
Bardzo fajny materiał :) Nie mam nic przeciwko żeby w takiej mniej regularnej formie się pojawiały ;) No to było by komiczne gdyby taki Mentzen czy Bosak (bo rozumiem że o tą partię chodzi) grali z Tobą w jakąś planszówkę xD Mam nadzieję że nie chodziło o Sośnierza i Brauna (za nimi łagodnie mówiąc nie przepadam :P ) Dalej też czekam kiedy się pojawisz w Kanale Zero :D
Tak jest ze wszystkim. Z książkami, grami komputerowymi, komiksami, filmami, serialami. Rynek jest tak zalewany, ze ludzie nie sa w stanie sprawdzic chocby 10%. Tak sie nie da, wiec powoli odpadaja. Sami sobie wydawcy winni.
Mam sporą kolekcję i okazjonalną grupę sąsiedzką do grania w lżejsze tytuły oraz kumpla do częstego grania w strategiczne/militarne w systemie Commands & Colors. Sporo też maluję do WH40K i AoS. Stopniowo jednak wyzbywam się gier dla 2+ graczy i zostawiam sobie tytuły głównie z opcją solo.
Ja jestem w planszówkach od ledwo 2 lat. Gram z dziećmi lub sam. Mam na stale moze z 12 tytułów. Około 10 innych juz sprzedałem po rozegraniu i sprawdzeniu czy nam przypasują. Poki co szukam w bibliotekach publicznych i wypożyczam na testy. Sprawdziwszy bazę biblioteki stwierdzam że są dostępne stare/nowe, proste/skomplikowane, szybkie/długie, łatwe/trudne. Za darmo, oszczędność miejsca, brak ryzyka.
Super, mam podobne podejście, gram troszkę dłużej ale naprawdę nie uważam żeby wszystko trzeba było MIEĆ, mam kilka ulubionych tytułów których nie oddam 😉 Pozostałe sprawdzam i puszczam w świat 😊 I regularnie kiedyś korzystałam z wypożyczalni, do biblioteki jeszcze się nie zebrałam, ale też mi dużo osób polecało
100% racja kupiłem bardzo drogą i dość kiepską grę planszową Heroes of Might and Magic III, wiedząc to kupiłem już drugi rzut z kolejnymi dodatkami bo to o herosach które kocham i nie interesuje mnie to że gra jest słaba. Mi sprawia radość granie w herosy i tyle.
Wyszło nie nerdowo ale ekonomicznie. ;) Ale bdb wideo. Gry, czy to komputerowe, czy planszowe, czy figurkowe, i dla dorosłych i dla dzieci, to są zabawki. :) Nie jestem pewien jak do końca zakwalifikować papierowe RPG, bo wydaje mi się, że są to raczej specyficzne książki, ale w sumie też chodzi o zabawę. :) Co do Lego, to ostatnio nie jest to niestety wyjątek - wielkie globalne koncerny mają zachodnie kapitały a działają na biednych rynkach, dzieci wchodzą z rodzicami i widzą klocki lego - tak więc takie punkty sprzedaży lokalnej jak Empiki to zarazem miejsce zbytu i miejsce reklamy - zwłaszcza opłacalne dla firm z dużymi planami brandingowymi. Myślę, że warto na to spojrzeć z punktu widzenia wielkiego koncernu, ponad pojedynczy dyskont. Jeśli Lego opłaca się robić branding, bo ma specyficzny towar, który nie ma w zasadzie konkurencji (a przynajmniej tak twierdzą mamy dzieciaków ;) bo ja tam się nie znam, dla mnie klocki to klocki choć też miałem zestawy lego), to branding lokalny dla nich nawet przy niskiej cenie jest bardzo korzystny. Natomiast mali wydawcy, jak planszówkowi z Polski, którzy muszą nawet na własnym rynku toczyć potyczki z potentatami jak nowy właściciel Rebela, lepiej chyba by zrobili, gdyby wspólnie pracowali ze zrzutki na wspólny branding na półkach np. takiego empiku... swoją drogą, nie wiem jak statystyki, ale patrząc na Diunę Portala swego czasu mocno promowaną na półkach, odnoszę wrażenie, że nie udało się im osiągnać z tym tytułem sukcesu.
Również dziękuję za materiał 🙂 ciekawe czy osoby, które są 35+, a które znając uzależniający wpływ ekranów, próbują pokazywać dzieciom planszówki, spowodują, że zapełni się ta nisza 14-20 lat🤔
U mnie zaczęło się w 2008 z Talismanem jako sentyment do czasów Magicznego Miecza. I tak do pandemii było tylko to. Od pandemii wpadłem w to ale szczerze to widzę teraz u siebie taki problem, że po prostu jest tego dużo i chciałoby się mieć to i tamto ale zaczynam już bardziej wybierać konkretne tytuły żeby to gdzieś zmieścić w domu, żeby było coś innego a nie to samo ubrane w inne szaty no i jeszcze te rosnące ceny... Kiedyś powiedzmy płaciło się 150 zł, a teraz 250 zł i jest tego mniej tak jak mówisz w materiale, oczywiście też nie zawsze tak jest. Inną sprawą jest to, że ciągle wychodzi coś nowego a jeszcze w kolekcji nie ma czegoś co już dawno wyszło, jest dobre i często dużo tańsze niż to co obecnie wychodzi. Może nie będę politycznie poprawny ale mam nadzieję, że rynek dalej będzie prosperował sprawnie ale nie obraziłbym się jakby było tego wydawane trochę mniej. Jakość nie ilość. Ok, wydawnictwa też chcą zarobić i różnym osobom podobają się inne tytuły ale mimo wszystko wolałbym trochę mniejszą ilość nowości. Tak poczekać na 2-3 tytuły i mieć potem większą radochę tak jak się w dzieciństwie czekało na Mikołaja :) niż być zarzucanym miesięcznie 10-15 tytułami z czego chciałoby się mieć/zagrać w 3/4 z nich a w portfelu tylko powietrze. Minusem jest dla mnie też robienie z gier produktu (tak jak z nowym Talismanem) po to tylko żeby się kręciło... Dzięki bardzo za materiał.
Nie ukrywam że dla mnie jest tego za dużo, za szybko i za często. Nie jestem w stanie, pracując i mając dzieci wszystkiego porządnie ograć. A kupowanie kolejnej gry żeby tylko stała na półce mija się z celem. Na chwilę obecną mam ok 50 gier i mam w co grać. Tak jak ktoś już pisał wcześniej, coraz częściej gry zaczynają się różnić tylko tematem a mechanicznie są dość podobne. I muszę się przyznać że złapałeś mnie na tym że mam zamiar wesprzeć grę Wookiego więc na najbliższy czas będzie pas na inne tytuły :D
Cena zabija powoli to hobby plus to, co pisze większość : brak czasu i brak stałej ekipy. Świat daje tyle możliwośc spędzania czasu, że planszówki, choć kocham, są entym dopiero sposobem spędzania czasu poza pracą. Ot, życie 😉
Zgadzam się ze wszystkim o czym mówisz, ale brakuje tej nachalnej reklamy w TV czy w mediach społecznościowych. LEGO jest wszędzie, za chwilę wyskoczy z lodówki. Wydawcy nie reklamują swoich produktów na tyle, by przyciągnąć nowych klientów i wmówić im, że potrzebują ten produkt.. Jak wychodzi nowa FIFA, teraz to się inaczej nazywa, czy Assassin's Creed to reklamują wszędzie, a jak wychodzi gra planszowa, to wiedzą tylko Ci, którzy to śledzą.
Wszedłem w planszówki około roku temu, nie licząc krótkiego epizodu sprzed 10 lat i dzieciństwa, więc dosyć niedawno dlatego osobiście nie czuję przesytu. Nie mam planszówkowych znajomych więc powoli oswajam z grami tych nie planszówkowych. Męczą mnie natomiast kampanie crowdfundingowe wydawców którzy mają fundusze na normalną produkcję gier, a wydają „odpicowane” wersje z pierdyliardem dodatków. Z chęcią częściej widziałbym takie materiały, zamiast powiedzmy sobie szczerze planszowych średniaków.
Planszowe średniaki w sensie gry planszowe/recenzje jakie robie w środy? Co do wydawców idących na wspieraczki to ogarniają temat braku ryzyka wydawniczego, a do tego dochodzi rynek globalny i jak im gra nawet srednio chwyci to i tak na tytule zarobią więcej niż na tytule wydanym w kraju.
@@gametrolltv Po zastanowieniu, źle to zabrzmiało, gdyby nie recenzje to skąd bym wiedział czy dana gra jest dobra czy nie. Poza tym to co dla mnie jest średnie (np. „poszły konie” nie rozumiem zachwytów) dla kogoś innego może być genialne. Oglądam Twoje filmy nawet te sprzed lat i mnóstwo tytułów które prezentowałeś są na mojej liście zakupowej lub na półce. Można powiedzieć że przyczyniasz się bardzo mocno do drenowania mojego konta bankowego. ;) Rozumiem brak ryzyka, ale wspieraczki zatraciły swój pierwotny cel czyli umożliwienie sfinansowania projektu małemu wydawcy lub twórcy, który nie ujrzałby światła dziennego w innym przypadku. Niestety sam się do tego przyczyniam, zwabiony ekskluzywną zawartością wydań wspieraczkiwych.
To co ostatnie napisałeś bardzo mocno hamuje mnie jako twórcę, który chętnie wydałby swoją gre, właśnie orzez wspieraczkę. Bez gigantycznych fajerwerków, po prostu dobra gre. Jednak fajerwerki i tematyka robia wynik, a nie gra.
@@gametrolltv Takie tytuły też wspieram, ale nie oszukujmy się, jeśli chodzi o ilość zebranych funduszy to przepaść w stosunku do gier AR czy CMON. Uważam, że nawet jeśli akcja wspieraczkowa nie rozbije banku, a pozwoli wydać grę to już i tak sukces, jeśli gra okaże się dobra to może umożliwić „wyrobienie” nazwiska w świecie gier, przynajmniej tak mi się wydaje. Plus zdobycie cennego doświadczenia na przyszłość.
@@gametrolltvJa tam zawsze wspieram twórców, których lubię. Oh crab! w kampanii bez fajerwerków, ale moją kasę mają, bo Gandalf przy tym grzebał. :) Ciągle czekam na karcianego CP. ;)
U mnie problem jest taki, że uzbieraliśmy z żoną kolekcję okolo 200 plansz i nie mamy czasu jej ogrywać. Jeszcze zanim pojawiło się dziecko, kupowaliśmy nowe plansze i od czasu do czasu zdejmowaliśmy inne z "półki szansy". Teraz, póki co, nie ma na to czasu. Plansz między czasie przybyło, czekamy jeszcze na kilka KSów. Zrobiłem listę, aby zrobić porządek tego co mamy i w co graliśmy. Myśleliśmy, że mamy może max 20 gier jeszcze nie ogranych, wiec do ogarnięcia. Błąd. Dopiero jak zebrałem to do kupy, to się okazało, że na naszej półeczce szansy wisi dokładnie 67 pozycji. Zrobiliśmy wielkie oczy i od tego momentu przestaliśmy kupować nowe gry. Dopóki nie wrócimy kiedyś do, w miarę stałego, ogrywania nowych pozycji, dopóty przestaję inwestować w to hobby.
Ja nie jestem mocno wkręcony w planszówki, ale czasami lubię sobie popykać w planszóweczkę. Często zdarza mi się że gra mnie zaciekawi, ale jak wchodzę na stronę sklepu i widzę że kompletna gra, z wszystkimi dodatkami kosztuje kilkaset złotych, to od razu mi się odechciewa. Do tego nie zachęca polityka wydawnicza polegająca na wydawaniu mnóstwa małych i drogich dodatków. Moim zdaniem większe znaczenie ma z kim gramy a nie w co gramy, więc ja z moimi znajomymi pozostaniemy przy Splendorze, Virtu i Chińczyku. A jak już mam do wyboru wydać kilkaset złotych na kilka kilogramów tektury i plastyku lub kupić grę AAA na komputer to wolę grę komputerową.
Ja siedząc w bańce planszówkowej i kupując większość gier anglojęzycznych zupełnie nie czuję tego że złote czasy planszówek minęły. Codziennie mam przynajmniej 2 nowe tytuły z KS czy GameFound do obejrzenia. Co chwilę startują jakieś wielkie kampanie. I te kampanie na prawdę dobrze 'się sprzedają'. Na pewno nie jest to to samo co podczas pandemii ale wydaje mi się że rynek po prostu zdryfował do innej formy sprzedaży. Krokiem milowym może tu też być odpalenie sklepów wydawców na GF. Platforma zdecydowanie idzie w kierunku obranym lata temu przez Amazon i jeśli im to wypali to może po raz kolejny zmienić obraz tego segmentu rynku.
dostrzegam jeszcze jeden problem - mieszkania maja ograniczoną powierzchnie :-) kiedyś porostu następuje chwila ze mówimy stop i zamiast 10+ gier rocznie kupuje się 1-2 i czeka na wspomniane ks-y:-), osobiście teraz uzupełniam kolekcje o gry których nikt w Polsce nie wydał lub dodatki do gier które czasem nadal są w normalnych cenach. Nowości zakupowe mocno przemyślane.
1. Co do tych złotych okresów to raczej bym związał to z popularnością planszówek na kickstarterze, gdzie poszło to nostalgią i wielu wydawców zauważyło, że może przy niewielkim wkładzie własnym mieć sfinansowaną grę i od razu sprzedaną, a nie "ooo fajny pomysł, wydamy, zarobimy" i czasem jednak nie zarabiali. 2. Pandemia - tak, duża zasługa siedzenia w domu i chciwości wydawców, których się namnożyło jednak problemy z dostawami więc bardziej wyprzedanie tego co leżało na magazynach. 3. To, że owadowy dyskont i ten drugi eksponują gry planszowe jako zabawki to chyba wina dyskontów, np. empik ma bardzo ładne standy z planszówkami, swojego czasu mieli wystawione na szybach sagrady i dodatki - super to wyglądało. Poza tym jeśli o tym marketingu mówimy to dobrze Ci idzie, a z drugiej strony hatfu bo już rzygać się chce i robicie to co politycy - marketing hejtu i kontrastów, dzielenie na dobro i zło. I takie ogólne moje zdanie w tym temacie jest takie. Wydawcy zrobili z planszówek bardzo kosztowne i starające się być ekskluzywnym hobby (tutaj przykłady od heroes, przez to co robi AR) co przyczynia się do takich dwóch efektów - "wezmę tu all in ale tego wcale" oraz "jest tu tego tyle, że nie biorę nic bo za drogo". Potem dostajemy bieda edycji w retailu, które też kosztują 200+ najczęściej. Dużo gier to masówki karciani różniące się lekko tematem - ilość klonów "Parków" to była masakra. Ilość gier serii Małe Epickie... fajnie że tyle ale za dużo. Kolejna kwestia to licencje, brak reprintów popularnych gier, brak planszówek np. w świetlicach szkolnych. Osobiście znam miejscowość gdzie w świetlicy lokalnej robią sesje RPG ale to już kosmos bo się po prostu kilku osobom chce. Takie miejsca nie propnują tego, a jedyne źródło wiedzy to znajomy ze świrem planszówkowym. Także cała branża tak jak i gier komputerowych jest zalewana dużą ilością bylejakości i "gracz wytrzyma". No cóż mniej, a lepiej i ciekawiej. Do tego toksyczność ludzi na forach/grupach, że jak tego nie znasz to jesteś filistyn i morda, a co mnie to kup używkę za 1,5k bo rynek wtórny to jak kamienie szlachetne. Poza tym ilość chociażby tego co pojawia się na KS, GF to masakra. A no i ta magia rozjazdu cen, że pół roku gra jest za 70% msrp, a później za 110% msrp xD Ten rynek ma tyle problemów, że szok, może mniej pazerności, toksyczności i będzie to funkcjonowało. Ogólnie od kiedy przy pandemii wszedłem w te klimaty to do tej pory trochę żałuje bo momentami boli jak to wygląda, że jak chcesz grę, która jakoś wygląda to cena x10 i kończąc na bylejakości pompowanego balonika.
A ja zaryzykuję stwierdzenie, że nie! Dlaczego? Ano dlatego że w stosunku do gier wideo, gry planszowe są faktycznie posiadane przez gracza oraz nikt nie zabierze nam dostępu do gry planszowej, nie opłaca się żadnych abonamentów, etc. Gry wideo typu AAA o obecnie kwestionowanej jakości zaczęły obecnie kosztować tyle co gra planszowa że średniego pułapu cenowego. Od początku roku nie kupiłem ani jednego tytułu na Xboksa.
Nie kupiłeś, bo są w Game Pass. Games Awards ma większą oglądalność niż Oskary, a planszówki mogą o takim zainteresowaniu tylko śnić. Nie ma się co oszukiwać 95 % nastolatków wybierze PC/konsolę/telefon, choć bardzo bym chciał, żeby było inaczej.
Jako planszówkowicze żyjemy w bańce i uważamy, że to hobby to pępek świata, a niestety to nisza nisz i są setki innch hobby, na których ludzie wolą wydać kasę. Jak mam wydać 300-400 PLN na planszową "nowość", gdzie większość ceny robi niepotrzebny plastik to zastanowię się 3 razy. Gratsy za odwagę za poruszenie drażliwego tematu. Pewnie pojawi sie w dramkach na KPIB, bo jak widać na tym teraz skupia się planszowa brać. Mam synów 12 i 16 lat, całkiem ogranych, bo urabiamy ich od "początku" ale i tak bardzo trudno namówić ich na granie przy stole w erze gier video. Smutek 😢
Zrób osobny kanał "Game Troll z Politykami TV" i zacznij samemu zapraszać polityków. Pewnie początkowo nie będzie miał zbyt wielu wyświetleń i topowi politycy nie będą zainteresowani, ale może projekt wypali. Dobry potencjał na viralowe materiały. 10% dla mnie albo Cię pozwę, pozdro.
Nie wiem czy już ktoś o tym pisał- jak tak słuchałem Piotra- miałem refleksję na temat platform wspieraczkowych: Czy to nie jest tak, że zaczynają one trochę działać jak przysłowiowy gwóźdź do trumny, hermetyzując środowisko planszówkowe???- jak tu pozyskać świeżą krew, skoro ludzie są bardziej przyzwyczajeni do tego że można pójść do sklepu i pozyskać z półki, kupić w sklepie internetowym. Ja nie wiem czy na potencjalnego nowego gracza pozytywnie wpływa informacja- zapłać, a jak dobrze pójdzie to zagrasz sobie za rok😞 Sadly, but true.
Sorka za ripostę: ja nie zgadzam się z nagraniem filmu o tym, dlaczego coś jest złe (np. w świecie planszowek). Z chęcią bym posłuchał o temacie podobnym, np moja wymarzona planszówka kooperacyjna (i w tym temacie można by wrzucić wszystkie riposty, w stylu, że gra to nie ma być produkt dla mas)
A co z tzw LGS, czyli sklepami stacjonarnymi sprzedającym głównie gry planszowe? W wielu z nich można usiąść i po prostu pograć w wiele nowych gier. O ich sytuacji nie mówi się wcale. Wydawnictwa totalnie je olewają, a to tak naprawdę one w przeciwieństwie do sieciówek, propagują gry jako sposób spędzania wolnego czasu.
Kreatywny umysł lepiej działa jak jest zrelaksowany. Ciekawe zależności Pan porusza w tym materiale ciągle strasznie przejmujesz się opinią innych (często niewielu). Robisz fajną robotę. Only advance :D
Tak to wygląda. Po sobie widzę też, że temat planszówek zszedł na dalszy plan. Koszty utrzymania bardzo wzrosły, więc aktualnie nie mam do dyspozycji środków, które w innej sytuacji mógłbym rozdysponować na mniej istotne rzeczy, jak gry. Znajomi, z którymi zasiadam przy jednym stole do grania, też nie mają lekko. Niektórzy z nich wzięli na siebie dodatkowe zajęcia, żeby podreperować sytuację finansową, a co za tym idzie, nie mają tyle wolnego czasu, żeby można go było odstąpić na rozrywki (nie tylko planszówki, ale w ogóle). To było, jest i będzie moje ulubione hobby, któremu poświęciłem naprawdę sporo czasu i środków, ale sam dobrze wiesz, że życie to nie tylko przyjemności i są ważniejsze rzeczy niż hobby.
Jeszcze trzeba dodać to, że w sumie wzrosły ceny WSZYSTKIEGO, więc przeciętny klient mniej kupuje gier niż przed inflacją. Poza tym, planszówki to produkt poniekąd sztywny - zwłaszcza w porównaniu do lego, które można łączyć jeden zestaw z drugim, co przy planszowkach niezbyt wychodzi.
Czas, czas i jeszcze raz czas. A potem pieniądze na planszówki, zgranie reszty zespołu i chęci do grania, bo to wymaga jakiegoś wysiłku, a dzisiaj ludzie wolą oglądać seriale, nic nie robić, odpoczywać, a nie jeszcze się wysilać ;)
Teraz każdy kto ma dziurę w d*pie robi i wydaje planszówkę - efekt tego jest taki, że na półkach są tysiące średnich i słabych gier, które nic ciekawego nie mają do zaproponowania. Z kolei kampanie zazwyczaj wypuszczają na rynek nie gry, tylko zestawy figurek, które dla niepoznaki pakowane są razem z jakimiś niepotrzebnymi planszami i kartami - i hucznie nazywane są grami. I potem tony takich paszkwili zalega na półkach wydawców i sklepów, którzy władowali w nie pieniądze i nie mogą ich odzyskać, bo nikt tego nie chce kupić - i już mamy receptę na bankructwo i wniosek, że w Polsce jest słaby rynek na planszówki.
Czy ja wiem, czy złote czasy planszówek mijają? Mam wrażenie, że jeszcze z 7 lat temu te hobby było bardziej "egzotyczne", a teraz coraz więcej ludzi interesuje się, kupuje i gra w planszówki. Może zależy, co się ma na myśli?
Mijają bo co za dużo to i świnia nie zeżre. Przesyt rynku gdzie wydaje się masę średnich tytułów, przejście korporacji na wspieraczkowy rynek żeby wydawać "gówno" w złotym papierku, kopiowanie mechanik i patentów dodając jedynie nowe IP - można tak wymieniać powodów i win wiele i nie tylko winne są wydawnictwa czy rynek, my klienci również ;)
Ano. W rynku gier komputerowych mamy podobnie; za dużo kopiuj-wklej. A z planszami, tworzy się ten problem, że - zajmują fizyczne miejsce w naszym domu, i to niemało, więc o ile w komputerowych można zaszaleć i posiadać 700 (ekhem...) i chodźby średnich gier, to ile w planszach... na to nie możemy sobie pozwolić.
Prawda, sami sobie zgotowaliśmy ten los, bardzo dużo graczy stwierdziło że sami mogą sobie zaprojektować grę, albo stać się wydawcą. A robiono w znacznej mierze tylko klony. Za dużo, za szybko i w sumie za tanio co przy pierwszym kryzysiku położyło tych co miało najmniejsze marże.
W punkt. Jesteśmy zalewani planszowkami. Szczególnie po Rebelu to widać, który kompletnie stracił kontrolę nad propomawniem gier których wydaje. Mimo ,że ma świetne gry to trafiają na wyprzedaże.
Tym czasem ja nadal czekająca na gre typu karak/władca kości tylko troszke bardziej rozbudowane.
Bez opowiadania mogę stwierdzić że teoretycznie to jest jakaś tam forma ewolucji i formy scalania gier w jedno. Myślę nad czymś w rodzaju planszówek ujętych do wielodniowych larpów jako część ich mechanik, bez potrzeby siedzenia przy stole z piwem czy kawą =) .
Najgorsze w planszówkach jest to, że jak wychodzi jakąś gra, to trzeba ją nabyć natychmiast, tu i teraz, bo jak Ci się zachce za jakieś 2 lata, to już jej nawet na rynku wtórnym nie znajdziesz...
Panie Piotrze, porusza Pan raz co raz temat osób w wieku nastoletnim i młodych dorosłych w kontekście planszowym i chciałbym podzielić się swoją myślą na ten temat. Sam mam obecnie 19 lat, a planszówkami interesuję się pewnie od lat 10 i dostrzegam dlaczego jest problem z zachęceniem nas do planszówek. Największym problemem jest chyba to, że wielu z nas nie ma zwyczajnie czasu, a jeśli ma to wybiera inny rodzaj rozrywki. Wielu moich znajomych ma szkołę, prace, siłownie, korepetycje i jak wraca do domu, to siada do książki, serialu lub gry komputerowej, nie mając siły z niego wyjść. Ciężko jest zgrać ekipę, aby przyszli do jednej osoby (a nie każdy ma też warunki by gościć więcej osób). Jest też problem taki, że dzięki wszelkiej maści komunikatorom mamy znajomych z innych części Polski lub nawet zza granicy, co zdecydowanie utrudnia granie razem przy stole. Dodatkowo jakaś część z tych młodych ludzi nie ma pieniędzy na coraz to droższe planszówki co też rodzi problem, ponieważ sprowadza się do grania wiecznie w to samo. Ostatnią rzeczą, która przychodzi mi do głowy jest to, że nie gramy z kim grać. Wielu rodziców, osób które znam, nie interesuje się kompletnie planszówkami lub nie ma czasu w nie grać. Zmieniający się model rodziny w którym jest jedno lub dwoje dzieci również w tym nie pomaga.
Nie wiem jakie wyciągnąć z tego wnioski, bo są wśród nas ci, którzy kochają gry planszowe, ale zwyczajnie nie mają z kim grać. Mam nadzieję, że jakkolwiek przybliżyłem problem. Pozdrawiam całą ekipę GameTroll i wszystkich graczy. ❤
Wow, bardzo ciekawe spojrzenie, dziękuję za ten komentarz. Nie patrzyłem na problem zmniejszającej się populacji i rodziny jak dobrze pójdzie 2+1 w ten sposób. Co do czasu, to zgodzę się tak na 50%. Kiedy byłem młodszym człowiekiem tez brakowało mi pewnej organizacji czasu i w dużej części go przewalałem, ale tez miałem problem z dostępem do grupy grającej w gry. W podstawówce nie było z tym problemu, zaczęło się w liceum, ale tu pomógł wujek, siostra i rodzice grający ze mną na wakacjach.
Dobra obserwacja - znajdziemy czas na pół godziny fortnite czy total war, podczas gdy nawet pół godziny na jakieś Roll'n'Write już pewnie nie. . Można jeszcze powiedzieć że planszówki są o wiele bardziej wtórne niż gry na komputer/konsole - tu możemy grać non stop we fife, w dooma (albo każdego innego fpsa) albo siedzieć godzinami w jakiejś strategii i wracanie do gry wideo nas nie nudzi, a wracanie do tej samej rozgrywki na planszy nudzi. Może planszówki są za długie a w trakcie tego czasu mają za mało zawartości (w porównaniu do gier video) ?
@@Bryczqa Wielu tak ma, ja zaś mam na odwrót, gry video mnie już męczą. Nawet jak próbuje wyłączam po chwili. Planszowki dają mi więcej satysfakcji, dodatkowo wariant socjalny jest tu mocnym atutem.
Odnośnie cen gier. Niestety te wybiły w kosmos. Nawet ciężko złapać jakąś okazję na używki. Jakas alternatywą jest wypożyczenie. Co raz więcej bibliotek ma gry. Polecam też Pocztę Planszówkową, Mathandel.
Co do cen gier zobacz, czy w Twojej okolicy jest możliwość wypożyczenia, np. w bibliotece. Fajna sprawa jest Poczta Planszowkowa i Mathandel.
W mojej ekipie (ludki~40lat) ostatnio każdy zaczął coś przebąkiwać, że jakoś nie chce się grać. Że w sumie fajnie posiedzieć i pogadać przy piwku. Bo przeważnie jak gramy i już skończymy to jest późno i pogadać się już nie chce:)
Inna rzecz że jak już gramy to w coś co każdy zna. Jest tyle dobrych gier wydanych w ciągu kilku lat że naprawdę kupowanie nowych to szkoda kasy.
Był okres, w którym śledziłem rynek planszówkowy. Ale dosyć szybko okazało się, że większość nowych tytułów nie różni się mechaniką znacząco od starszych, a kosztuje sporo. Więc siłą rzeczy grywam dalej w to co mam na półce, ale jej nie rozbudowuję - wolę te pieniądze wydać na inne przyjemności.
Śledziłem 2010 - 2012 i już wtedy ten głośny "Renesans gier planszowych" podgryzał swój ogon.
Mam tak samo. Masa gier do ogrania z kupki wstydu, a gdzie jeszcze śledzić nowości i kupować. Rak wspieraczkowy wykańcza branżę.
Zgadza się,ale nie tylko mechaniką gra stoi. Mam na półce jakieś kilkanaście gier z mechaniką deckbuilding i gwarantuje że mimo jednej mechaniki to odczucia z tych gier są zupełnie inne.😊
@@troszek8290Nie każdy potrzebuje takiej różnorodności. Niektórzy to docenią - na przykład Ty - a inni powiedzą że to to samo co tamto.
Gratuluję świetnego materiału. Naprawdę widać profesjonalne podejście do tematu marketingu. Myślę, że kryzys sprzedaży planszówek ma też spore podłoże społeczne. W obecnym społeczeństwie zanika wszelką wspólnotowość. Zanika potrzeba identyfikacji z grupą, przynależności do grupy. Pokłosiem tego jest to, że ludzie zawierają coraz mniej znajomości, utrzymują mniej kontaktów towarzyskich - i po prostu nie mają z kim grać. A co gorsza, nie odczuwają potrzeby tego, żeby mieć z kim grać. Popularne stają się gry solo i 2 osobowe. W tym roku pewnie nagrodę SdJ dostanie kooperacyjna 2 osobówka. Biorąc pod uwagę, że SdJ jest celowane w rodzinne granie w Niemczech, to też jest symbolem czasu - obecna rodzina to zwykle 2 osoby, ewentualnie 2+1.
Juz druga osoba porusza temat zmiany kształtu rodziny na 2, lub wlasnie na 2+1. Od strony społecznej nie widzialem tego tematu, ale macie rację, że może on też mieć znaczenie.
Rynek planszówkowy różni się od większości innych w branży rozrywkowej/multimedialnej przede wszystkim tym, że produkty na nim się praktycznie nie starzeją. Tryb życia pozwala mi na jeden wieczór z grami w tygodniu - dwa to już naprawdę wyjątek a nierzadko zdarzają się tygodnie że nie gram ani razu. Niech więc średnio wyjdzie 50 wieczorów z planszówką rocznie. Gry w które gramy najczęściej mam na półce już od dobrych 5 lat. Nie mają czasu się znudzić, jeśli na stół trafiają raptem kilka razy w roku. Jeśli kupię nowe to będą trafiały jeszcze rzadziej. Do niedawna miałem limit kupowania dwóch gier rocznie - na urodziny i na święta. W tym roku odpuściłem sobie urodziny i zobaczę co będzie na gwiazdkę. Zeszłoroczny prezent - Lisboa - trafiła na stół do tej pory może z 5 razy. Żeby dobrze poznać tą grę trzebaby w nią zagrać jeszcze z 15. I to najlepiej pod rząd. Kupując nowe gry tylko rozwadniam swoją kolekcję i sprawiam że granie w żadną z ulubuionych gier nie da mi tyle satysfakcji. Pewnie to jest też powodem pojawiania się gier typu kampania czy legacy, ale jak się lubi ciężkie gry euro to tak to właśnie wygląda. Aha - i jeszcze prężny rynek gier używanych. Za ułamek ceny nowej gry można mieć grę używaną, często z kartami w koszulkach i insertem.
Bardzo ciekawa rozkmina. Ja mogę dodać jeszcze jeden powód - BGA. Można zagrać o każdej porze dnia i nocy, bez planowania. Zawsze znajdzie się ktoś chętny, najczęściej wymagający, o wysokim skillu. Baza gier jest ogromna, implementacje cyfrowe świetne - patrz np. Ark Nova. Abonament roczny to koszt średniej gry. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony, bo przecież chodzi też o spotkanie z ludźmi i obcowanie z papierem. Z drugiej strony jak jesteś zapalonym graczem, to po prostu chcesz grać jak najwięcej i poznawać więcej i więcej gier. W naszej grupie "na żywo" najpierw wykrzaczyła się regularność spotkań, potem narzekanie, że przynoszę za dużo nowych gier. Grupa zamknęła się w 5-6 grach i to im wystarczy. Ja jestem wkręcony w to hobby i dla mnie to za mało. Sprzedałem większość kolekcji , bo tylko się kurzyła i nie kupuję więcej. Pozdrawiam !
Piotrze! Początek był na początku lat 80-tych. Firmy Encore i Sfera byli przodownikami. Wiem cos o tym bo mając prawie 50 lat przeżywałem to na bieżąco. To były piękne czasy :)
Ja mam 40 lat i wiem o co chodzi. W latach 90 Sfera i Encore były ciagle obecne. Potem doszlo szaleństwo Magic the Gathering, któremu uległem totalnie 😀
Gry planszowe są dla mnie tym, czym były dla mnie gry komputerowe na przełomie lat '90 i wczesnych '00 - dostarczają rozrywki i przyjemności, ale ze znacznie mniejszym nakładem czasu. Po przekroczeniu 40ki mam mniej czasu do poświęcenia na rozrywki, dlatego cieszę się, że gry planszowe pozwalają mi spędzać czas razem z dziećmi. To nie jest indywidualna zabawa jak przy grach komputerowych (pomijając oczywiście rozgrywkę online), ale wspólne działanie, które buduje więzi i tworzy wyjątkowe wspomnienia. To właśnie ta wspólna zabawa z dziećmi jest dla mnie niezwykle cenna i stanowi prawdziwie wyjątkowe doświadczenie.
Dokładnie moja historia!
Jakiś rok temu przestałem aktywnie interesować się planszówkami po... roku zainteresowania. Spore problemy zdrowotne w rodzinie spowodowały, że musiałem poświęcić się czemuś innemu, dużo ważniejszemu, a kiedy wróciłem do tematu po kilku miesiącach, okazało się to, co przeczuwałem już wcześniej, oglądając Twoje materiały i patrząc na ilość gier na Twoich półkach.
Kolekcjonowanie pudełek - bo inaczej tego w moim przypadku nazwać bym nie mógł - byłoby ich marnotrawstwem.
To bardzo fajne, rozwijające hobby, jeśli ktoś ma czas, ale też właśnie czasochłonne. I w związku z tym jaki jest sens kupowania kolejnych gier, z których każda - przynajmniej na mojej półce - jest wspaniała i wściekle regrywalna? Mam ok. 30 tytułów, w wiele gram już z powoli dorastającym synem, bo coraz więcej tytułów zaczyna orbitować w jego sferze zainteresowania i możliwości intelektualnych. A że wiele z nich ma świetny tryb solo, to do tej pory grywałem sam. Nie chcę się ich pozbywać, są doskonałą rozrywką. Po prostu nie mam czasu na więcej.
Nie jestem kolekcjonerem ani recenzentem. Nie interesuje mnie zakup gry, która potem będzie leżała na półce wręcz latami, bo i tak do niej nie zasiądę więcej niż kilka razy w zalewie kolejnych pozycji.
Moim ostatnim zakupem jest "Encyklopedia" z ubiegłego roku. Nawet dobrze nie rozłożyłem jej na stole, ale to będzie święto 🥳.
Dzięki Piotrek za przedstawienie tego zjawiska od strony Wydawcy.
Ja czytając komentarze mogę się zgodzić z tym, że przesyt gier oraz styl życia sprawia, że traci na tym jakość naszego hobby. Za dzieciaka jedyne planszówki w jakie grałem to eurobiznes/ fortuna, jakieś pionki z kostkami czy chińczyk. Do tego zwykła talia kart. I co? I bardzo to lubiłem! Gier było mało i prawie każdy je znał. A jak nie znał to wyjaśnienie zabierało 2 min, więc nie było problemu z tzw progiem wejścia.
Poza tym niewiele więcej można było robić przy brzydkiej pogodzie. Teraz tych możliwości jest więcej, gier jest więcej, relacji międzyludzkich jest mniej i gdzieś to się po prostu rozmywa. Takie czasy.
Znakomity film. Poproszę o więcej takich formatów. Gratulacje Piotrze - słuchałem z ogromną przyjemnością!
Bardzo dziękuję. Kolejny film, jak już skończę rozmowy z właścicielami sklepów planszowych, bedzie wlasnie o sklepach z grami.
Dobry materiał. Przy płynnym przechodzeniu z tematu na temat brakuje mi jedynie podsumowania na koniec.
Problem moim zdaniem podobny do tego, który był udziałem kraftowych browarów dekadę temu. Kto mógł, warzył swoje, powstawały sklepiki lokalne i internetowe. Rynek się przesycił, słabsi padli, silniejsi podrośli i wbili się do mainstreamu jednocześni zbijając trochę ceny. Teraz Pintę da się kupić wszędzie i sporo taniej niż kiedyś (w odniesieniu do siły nabywczej - wliczając inflację) A właśnie cena w przypadku piw rzemieślniczych to podobny casus do gry planszowej - mimo całego artyzmu tworzenia to jednak tylko jakaś tam chwila przyjemności, a nie moment uniesienia. Żeby móc się rozwijać lub przynajmniej trwać dłużej, trzeba trafić do casuala, nie geeka. Bazując na geekach szybko się zbankrutuje. Gry te łatwiejsze i te średnie muszą być widocznie na mieście. I to poniekąd się udało - jest coś w Empiku, jest coś w Taniej Książce. Większość co prawda Rebela ale są pudełka Portalu czy Galakty. Gry nie mogą być za trudne, żeby ktoś, kto coś przypadkiem kupi sobie albo w prezencie nie odbił się od tego. W UK w sieciach prasowych czy stacjonarnych księgarniach też zawsze coś leży (rok temu zdziwił mnie Mosaic na półce). Niestety, jest to zbyt niszowe hobby żeby kogokolwiek było stać na reklamę telewizyjną bądź internetową.
I rynek sam się powoli reguluje. Czasem to dobrze, czasem źle. Strasznie lubiłem wydawnictwo Next Move (to ci od Azula). Regularnie wydawali ciekawe gry abstrakcyjno-logicznie w pięknej oprawie. Od momentu wchłonięcia przez Asmodee cisza. Może to i dobrze - po co robic konkurencję dla Azula, który się dalej sprzedaje, a jest tańszy, bo wystarczy go tylko dodrukować. Ciekawe czy Goliath wykożysta swoją pozycję żeby wepchnąć coś LDG do marketów. Skoro juz o nich mowa, w ciekawym kierunku idą Kaczki wydając w Polsce tanie i/lub dwuosobowe gry. Coś, co można rozłożyć czasem nawet w pociągu czy na lotnisku i łatwo zabrać na wakacje. Może to jest kierunek do popularyzacji gier planszowych?
Dalej coś, co moim zdaniem jest największym problemem. Nie ma promocji gier typu "easy to learn, hard to master". Patrząc teraz na półkę swą, widzę tylko Le Havre (i może Puerto Rico). Tłumacząc na nasze - proste zasady do wytłumaczenia w 15-20 minut max, a milion mozliwości w czasie gry - coś jak szachy czy go. Coś, co można szybko wyjąć przy znajomych albo zanieść do nich i tym sposobem zarazić ich pasją spędzenia razem czasu przy planszy. Zamiast tego wypuszcza się mnóstwo tytułów z instrukcjami liczącymi wiele stron, w których jest za dużo mikrozasad. Owszem, fajnie gra się np. w gry na T czy GWT, ale za długo się to tłumaczy żeby w parę takich tytułów wciągnąć większą liczbę graczy. Sami jesteśmy temu winni krzycząc z pogardą często, że ta czy tamta gra własnie wydana nie ma w sobie nic nowego. Jedynym praktycznie wyjściem z tego jest tworzenie coraz bardziej skomplikowanych produktów, a do czego to prowadzi - kilka zdań wyżej. Sami zjadamy własny ogon.
Moim zdaniem wciąż jest za dużo wydawnictw na polskim rynku. Portal w tym roku mozno wyhamował. Wydają mniej niż w 2023 i do tego w olbrzymiej większości sprawdzone hity. To własnie znak tego, że łatwo nie jest. Interesowałaby mnie analiza giery wydawanych w tym roku pod kątem ile gier jest podbnych do siebie, przez co mogłoby ich być mniej.
I na koniec uwaga do geeków w tym recenzentów - po jakiego wała z uśmiechem na ustach mówicie czy piszecie, że kupiliście już wydanie zagraniczne? Jeśli zależy wam na rozwoju branży, to poczekajcie na polska edycję. Gra planszowa to nie film czy mecz, który po dwóch dniach już jest nieaktualny. Sami podcinacie gałąź, od której wymagacie aby przynosiła coraz więcej owoców.
Dobry materiał, daje dużo do myślenia. U mnie po 7 latach grania także nastała selekcja jeśli chodzi o nowe tytuły. Na początku był zachwyt, tyle fajnych tytułów do kupienia, ale z czasem gdzie zdobywało się nowe tytuły, poznawało mechaniki, zagrało w coraz lepsze, cięższe gry, punkt widzenia się zmieniał. W tym momencie mam około 50 gier. I jestem na etapie ostrej selekcji. Zazwyczaj staram się wymieniać gry w które nie gram i dopiero w ich miejsce kupować nowe. Nie mam już takiego hype'u na nowe tytuły tylko raczej analizuję czy ta gra mi się spodoba, z kim będę mógł w nią zagrać i ew. jak często. Myślę że wielu graczy myśli bardzo podobnie. Druga sprawa mam odczucia że tych gier z roku na rok wychodzi coraz więcej, przez co poprzeczka dla nowych gier jest ustawiana coraz wyżej. Jeśli chodzi o planszówki w supermarketach to jest dramat. Nie dziwmy się że ludzie myślą że gry planszowe są dla dzieci skoro na półkach w supermarketach widnieją takie tytuły jak monopoly, la cucaracha, jumanji i zaraz obok Robinson (gra która początkowych graczy raczej odrzuci niż zachęci). Potem taka osoba kupuje te gry i widzi że to raczej nic ciekawego. Myślę że inaczej by to może wyglądało jakby takie sklepy konsultowały się wcześniej z ludźmi w branży i one poleciłyby im jakieś gry w różnym przedziale wiekowym. Od razu powiem że to moja subiektywna opinia i mogę się mylić :D
Podziwiam tych którzy chwalą się kolekcjami rzędu 100 czy więcej tytułów. Ja uzbierałem około 20 i już zaczyna mnie przytłaczać ilość pudeł i najchętniej tak z połowy bym się pozbył. Poza tym mimo, że może to niepopularne to dużo przyjemniej jest mi „kolekcjonować” dany tytuł (czyli model rozwijania danej mechaniki i nieskończone dodatki) niż co chwila kupować nowy tytuł z podobną mechaniką jednak obudowane w inny temat.
Ciekawy materiał, dzięki 👏👏👏
ALE ZACNY TELESKOP!!! Chciałbym krótki odcinek o nim (parametry, przybliżenie, wady, zalety). Też chcesz taki filmik? Daj łapkę w górę, zbieram LAJKI pod petycją! Jak uzbieram ich odpowiednio dużo... Pan Game Troll TV nie będzie miał wyjścia!!! (tyn-dyn-DYNNN!!!)
No to, żeś mnie wrobił. Astronomia, to moje hobby 😀
@@gametrolltv To może ten jeden odcinek w roku, który nie dotyczy planszówek, będzie właśnie o astronomii? 🙃
Świetna,szczera,rzetelna pogawędka. Dzięki.
Uderzyłeś w punkt i bardzo dobrze to przeanalizowałeś. Świetny materiał 👍
Dzięki Piotrze za fajny materiał i podzielenie się swoimi przemyśleniami. Myślę, że rynek planszówek padł ofiarą trendu pt. "wszystko, wszędzie, naraz", innymi słowami gier i wydawnictw jest taki wysryw, że nikt ani z recenzentów ani z planszówkowiczów nie jest w stanie ogarnąć wszystkich tytułów, które wychodzą. Trzeba byłoby śledzić, oglądać i czytać 24/7. W mojej bańce to dosłownie zalew dużych wydawnictw, tytułów, kampanii i kanałów, gdzie głównie wydawcy głównie swoimi nakładami podrzucają tytuły do nakręcania hajp'u na konkretne tytuły, co jak słusznie zauważyłeś drenuje kieszenie. Dużo czasu poświęcam na selekcję, oglądając streamy, unboxingi, rozgrywki testowe i recenzje. To moje ważne hobby i mogę poświęcić na to czas. Ale chyba to duży próg wejścia na casualowego gracza, pod kątem poznania tytułów i wydawców. Internet to chyba jedyne źródło informacji po które sięgają planszówkowicze. Wydarzenia małe i duże pokazują, że ludzie kochają gry bez względu na wiek. Co do polityki, to cieszę się że się wstrzymałeś, szkoda energii i czasu na ten 'sort'. Z drugiej strony mamy też klasyczne przebodźcowanie i nasycenie naszych półek, czaszek i apetytów na gry. Wiele osób się zawiodło na dużych kampaniach, przehajpowanych tytułach, że niby miało wyjść coś nowego odkrywczego, a tu kolejny odgrzewany kotlet. Nie każdy co się raz sparzył, będzie próbował na nowo. Co za dużo to niezdrowo, prawda? I to powiedzenie się znakomicie sprawdziło w tej "plastikowo-kartonowej" sferze naszego życia. pozdrawiam i czekam na dalsze materiały.
Dzięki za materiał Piotrek! Chętnie posłucham więcej o samej branży ;)
Zainteresowanie mediów głównego nurtu grami planszowymi zaczęło się nieco wcześniej. Pierwsza fala entuzjastycznych artykułów to lata 2005-2008. Tyle, że wówczas nie było to jeszcze szersze spojrzenie ze zrozumieniem tematu, ale zachwyt jak piękne są kafelki Carcassonne i jak ładnie wyglądają figurki Owczy pęd. Ale ziarno zostało zasiane...
ale to swietny reportaż! WOW
Mądrego człowieka to aż miło posłuchać :)
Poprosze więcej
Zgadzam się na całej rozciągłości linii :) pozdrówka
Polecam bardzo wypożyczać planszówki, można za darmo albo za małą cenę (złożyć się ze znajomymi) zagrać w grę która często nie jest dostępna. Nie wydaje się kupy kasy, nie zajmuje miejsca na półce i co najważniejsze po wydaniu 300 zł jest przynajmniej używana przez ludzi, którzy ją wypożyczają. Osobiście też polecam lokalne kluby planszówkowe i jakieś koła np. studenckie.
Świetny materiał!! Dziękuję 🙂
Bardzo fajny materiał, Piotrek. Dzięki 👍 Moje zdanie jest takie, że największa przyczyna dziś leży w szale na crowdfunding. Zbieraczki po prostu zagarniają kasę, którą dobre kilka lat temu ludzie wydaliby na gry w sklepie. Dzięki jeszcze raz i pozdrowienia 😉
zdecydowanie takie materiały na + serdecznie pozdrawiam
Cielawy materiał. Dzięki
Świetny materiał, dobrze się słucha, fajny insight jakby od środka jak działają pewne mechanizmy. Jedyne do czego bym się przyczepił to żebyś przestał się bronić kiedy stawiasz jakieś tezy, kiedy mówisz o wypompowaniu pieniędzy, to wszyscy wiemy że ilość pieniędzy jest sumą skończoną :) nikt Cię nie będzie posądzał o jakiś negatywny bias do gier które dużo zarabiają 😂
Też uważam, że jest przesyt. Chyba tak jest z każdą modą/zainteresowaniem/hobby. Do pewnego momentu jest tematem zwyżkowym, a potem coraz bardziej już nas nudzi i powoli wypadamy z obiegu. Ja po zbudowaniu kolekcji 100 gier nie uważam, że muszę koniecznie mieć kolejne, chyba, że naprawdę, ale to tak solidnie naprawdę czymś mnie zauroczą. W tym roku kupiłam jedynie 5 gier. Z planowanych wcześniej: używane "Exlibris" i "Zamki Burgundii" oraz "Sen" ed. jubileuszowa (córka mnie o nią męczyła i w sumie nie żałuje), a ponadto 2 gry, gdzie po przeczytaniu instrukcji uznałam, że nam "siądą" : "Biały Zamek" (uwielbiamy z córką) i "Hansa Guilds" (musimy dopiero przetestować). Owszem mam na radarze dalej kilka tytułów, które mają się okazać w tym roku, ale czy je zakupię to się dopiero okaże. Już kilka takich gier wypadło z mojej listy po gamepleyach lub recenzjach. Uznałam, że nie są na tyle "pasjonujące" by je zakupić. Ot kolejne gry, jakich wiele. Za kilka lat nikt nie będzie pewnie o nich zbytnio pamiętał 😉Po drugie po tylu partiach zawsze w tym samym towarzystwie wiem co nam odpowiada, co niekoniecznie. Nie pcham się w gry nadto skomplikowane przy tłumaczeniu i długie, quizowe, bitewne, zbyt rozbudowane euro. Moi współgracze po za córką, to są bardziej "niedzielni/familijni" gracze, więc co innego nie ma przy nich szans, a i na co dzień jak gram z córką to nie zawsze są chęci na coś dużego i czasożernego. Po trzecie nie znoszę tzw. cięcia gier na grę główną i kilka dodatków, które w sumie od razu powinny być wydane z główną grą aby dobrze się grało. Podobnie nie lubię efektu kopiuj wklej. Ubieranie tej samej gry w nowe szafy z lekką modyfikacją (choć czasem wychodzi to na dobre np. "Splendor pojedynek") i robienie z tego nakręconego marketingu. To można chyba tylko tolerować w "Monopoli" ;) No i czasem te kosmiczne ceny. Tu też mam swój wyznacznik ile jestem skłonna dać za nową grę, by nie uznać tego za rozrzutność.
ciekawy wywód, brawo Piotrek
od siebie tylko dodam że gier na rynku jest za dużo, tzn wychodzą nowe które są mega podobne do starych, coś tam zmienia, coś dodadzą i już, lub wydawane se stare tytuly w nowej szacie i zmienionym zasadami jakimiś dodatkami.
Dziękuję za ciekawy materiał! 😊
Ah, też pamiętam drukowane/kserowane instrukcje dodawane do planszówek. Mam takie do Tikal z 1999 i Caylus 2005 oraz Mare Nostrum (chyba też 2005) - tam z kolei edycja niemiecka, instrukcja francuska i polska kartka z zasadami 😂 I faktycznie: nikomu to nie przeszkadzalo. I kiedyś było też normą, że wydawca dorzucał puste elementy do gry aby można było samemu coś dodać do gry
Dzięki za "pogadankę". Więcej takich materiałów. Lubiłem Nerda.
Świetny materiał, wysłuchałem z uwagą.
Dzięki za fajny materiał, miło się słuchało. Zacząłem grać w okolicach 2008 roku, razem z kumplem kojarzyliśmy większość gier jaka była wtedy w ofercie w sklepach (o czym była, jakie mechaniki miała itp). W tym momencie tytułów jest tak dużo, że nie sposób się w tym połapać. Jest to przytłaczające. Dodatkowo wszystkie kampanie kickstarterterowe są nastawione na specyficzny model sprzedaży (mnóstwo dodatków, goali żerujących na FOMO + mam wrażenie że te gry na siłę promują się ilością plastiku (bo inaczej słabo by się prezentowały na kickstarterze). Sprawia to, że takie tytuły są albo wykastrowane w podstawowej wersji albo koszmarnie drogie. Siedząc w tym hobby już ponad 15 lat mam kolekcję ponad 100 tytułów które z nawiązką pokrywają moje zainteresowania i niespecjalnie czuję potrzebę kupowania czegokolwiek nowego (z 1/2 tytuły rocznie...)
Odnośnie natłoku gier, to kiedyś miałem wrażenie, że jak człowiek szukał opinii to znajdował kilka recenzji i filmików. Nie grając mógł zdobyć jakąś wiedzę na ten temat. A dziś, po mimo, że mamy ogromny dostęp do wszelakich źródeł bardzo często nie mogę nic konkretnego znaleźć. Jak już to tylko ogólną koncepcje gry i że jest fajna. Jaki jest sens wydawać grę, gdzie nawet wydawca o niej nie pamięta?
Lego podniosło ceny i sporo ludzi ograniczylo zakupy dlatego ich polityka jest bardzo agresywna. Oni jednak istnieją ciagle w przestrzeni w przeciwienstwie do planszowek, które nie są reklamowane, w marketach nawet jak jest caly regał to sa gry dla malych dzieci. Klient nie widzi nie lepszego i złożonego, a jak poszuka to cena oscyluje powyzej 200 zł. Ja o planszówkach nic nie wiedziałem, przypadkiem odkryłem. Sklepów mało z planszówkami, nikt tego hobby nie promuje. Czasami ktoś cos zorganizuje, ale bez rewelacji. Sam myslalem by zrobic jakieś spotkanie w osiedlowym domu kultury.
Świetny materiał! Fajnie się słucha. Wrzucaj więcej takiego kontentu.
Może jakiś odcinek o tym jak powstają gry planszowe? Od pomysłu po fabrykę - odcinek poglądowy/ z ciekawostkami na luzie.
Może udałoby Ci się załatwić wejście do fabryki i sfilmować - ale to byłaby mega materiał 😝
Musze powiedzieć, że wiele razy proponowano mi taki material w fabryce. Sporo pracy przy czymś takim.
Super odcinek. 🙂 Ja wykorzystuje gry w mojej pracy. Trening funkcji poznawczych i trening kompetencji społeczno-emocjonalnych na grach są świetne. Uwielbiam korzystać z tego narzędzia. Zastanawiam się kto jeszcze mógłby korzystać z gier zawodowo, aby poszerzyć grono potencjalnych odbiorców...
Piotrek jesteś gość. Zawsze dobry, szczery, profesjonalny, ciekawy materiał można u Ciebie znaleźć i obejrzeć.🤙🤘😀
Oooo, bardzo dziękuję 😀
Pajęczynki przyczynowo skutkowe. Dziękujemy za przygotowany materiał 🙂
Zaciekawiło mnie zwrócenie uwagi na wpływ uruchamiania wspieraczek w najbardziej opłacalnym okresie na wydawanie nowych gier. Swoją drogą osobiście jestem rozczarowany tak dużą ilością drogich wspieraczek, na które muszę czekać lekko 1,5 roku. A dostaje grę, gdy cały hype i hałas na kanałach minął i trwa tam ogrywanie nowych tytułów, które zobacze dopiero za kolejny rok 😅 Przykład; Nova Aetas R.dopiero teraz trafia do graczy.
Wracając do nagrania, rzeczywiście wydawcom nie udało się trafić do szerokiej strefy osób, które o grach planszowych nie mają pojęcia. Ten segment powinien dorobić się już osobnej półki w sklepach. A może problemem jest ciągle zakorzeniona nazwa gry planszowej, która w świadomości cały czas kojarzy się z dzieciństwem, a nie spędzenia czasu w gronie znajomych?
Bardzo ciekawy materiał. Też mam wrażenie, że jest obecnie gorszy czas dla planszówek. Pytanie, dlaczego tak wolno przybywa nowych graczy? Według mnie to cały czas kwestia tego, że stosunkowo mało reklamuje się gier rodzinnych i gier dla dzieci. Jest duży hype na gry dla geeków, ale prawda jest taka, że geeki mają już ograniczone miejsce na półkach, a też coraz większe wymagania co do nowych mechanik. Jak mam cały kallax zapełniony, to trzy razy się zastanowię, zanim coś kupię. Jeśli więc do gier zachęci się rodziny/dzieci, to jest spora szansa, że ktoś nowy głębiej wpadnie w to hobby i będzie kupował gry. Dlatego nie podoba mi się w naszym środowisku wyśmiewanie się z osób, które grają w proste gry, typu Catan. Po pierwsze - od czegoś się zaczyna (i spora część geeków zaczynała kiedyś od banalnego dzisiaj Talizmana). Po drugie - niech każdy gra w to, co chce, bo w tym hobby właśnie o to chodzi, żeby spędzać czas przy planszy, a nie przy ekranie. Zachęcajmy do gry rodzinę, znajomych, sąsiadów. Będą efekty. Upadek kolejnych wydawnictw byłby czymś złym dla nas wszystkich.
Bardzo ciekawy materiał. Rynek jest nasycony i to widać. Widać też oznaki ogólnego kryzysu. A myślałeś może nad materiałem porównującym nasz potencjał planszowy do innych krajów? Mam wrażenie że w skali Europy wypadamy i tak bardzo dobrze.
Czynników jest wiele:
1) zła diagnoza ryku przez wydawców, polegająca na zalaniu rynku śmieciowymi tytułami, przykład Portalu (który bardzo szanuję) wydają cokolwiek przykuje uwagę na Essen lub do tytułu przyłoży rękę ktokolwiek znany.
2) zbyt mały nakład podbijający rynek spekulantów (np. star wars unlimited) tutaj jest to absurdalnie jaskrawe, ponieważ podobno spędzili 3 lata na grę i chyba ani minuty na diagnozę zapotrzebowania, w dodatku druga seria tak samo?
3) miały być dla nowych autorów a stały się rynkiem zbytu w preorderze, co zarżnęło jednych i drugich, rynek wypełnił się wszystkim w tej formie
4) wzrost cen orzez co gra za 1k jak nowa Dune od Portalu sprzeda się w max 100 sztukach a potem wkroczą znowu spekulanci i zaczną pchać po 2k
Generalnie ten rynek jest pełen amatorów, psujących rynek bez wiedzy o handlu. Co najgorsza duzi gracze też zaczęły się zachowywać jak dzieci we mgle przeiinwestowując w wydawnictwa, zatrudniając ludzi, maszyny, inne graty. Planszówki to rozrywka i zniknie jak każda inna w fali kryzysu! Tyle
Ciekawy materiał, dzięki! :)
Zauważyłem dokładnie to samo wśród swoich znajomych - z 10-12 lat temu graliśmy ciągle, prawie w każdy weekend gromadnie, wieczorami w domu sami, pisaliśmy do siebie zajarani o nowych planszówkowych zakupach... Ale od jakichś 3-4 lat... gdzieś to zgasło, w sumie jeszcze przed pandemią. Już nawet przestaliśmy śledzić rynek i kupować gry - bo fura nieogranych tytułów już zbyt urosła.
Ale cóż, moze to po prostu "życie"? ;) Rodzina, dzieci, mieszkanie, problemy, obowiązki... Dziś już nie ma tyle czasu na granie czy spotykanie się, może to stąd? ;)
P.S. A po pandemii to jest ogólnie "kryzys" w kwestii wydatków na hobby, bo sam wiesz, ile wszystko podrożało... ;) Jak nagle w spożywczaku czy płacąc rachunki wydajesz 30-40% więcej, to przestajesz tak radośnie wydawać hajs na rzeczy niekrytyczne...
U mnie przez 8 lat nic sie nie zmienilo, a w zasadzie gramy jeszcze wiecej. I na gierki nie wydawalem nigdy wczesniej ile wydaje teraz. Ale my nie mamy rodzin
Dobry materiał.
Fajny materiał! Ja akurat mam dużą ekipę do grania i czasem brakuje fajnych gier dla 5+ osób. I jeszcze jedna sprawa o której mało kto mówi to rozmiar stołu! Ja mam standardowy 6 osobowy stół 140x90cm i nie da się na nim wygodnie zagrać choćby w 4 osoby w grę typu ark nova czy wyspa dinozaurow bo nie mieszczą się wszystkie komponenty 😅 także nie dogodzisz! Jedni narzekają, że nie mają z kim grać, a ci co mają z kim - nie mają na czym 😂😂😂😂😂
ten materiał kojarzy mi się z tą grą, o Robinsonie, którego zmagania na bezludnej wyspie staramy się kontrolować-wydawcy podobnie mają ze swoimi produktami, w jednym i drugim wypadku, wygrana bywa trudna, ci co przegrają-to tak jakby osiągnęli porażkę na rynku. A przecież wygrana zależy od wielu czynników-"klimatu", "środków (w przypadku gry, mam tu na myśli-jedzenie, drewno, kamienie, wiadra z farbą, zaklęcia, chociaż te przydałyby się też wydawcom, piszę oczywiście o grze z dodatkiem "Opowieści Niesamowite")" i odpowiednich strategii
Fajny materiał... Zarówno film jak i Wasze komentarze pod nim, dają dużo do przemyśleń.... Czemu nie pójść dalej i nie zapytać co będzie następstwem zmniejszenia sprzedaży i popularności planszówek? Może skurczenie się rynku i liczby wydawnictw, może wyprzedaże kolekcji, a może brak graczy?
Na pewno wydwcy odczują to w pierwszym rzucie, co w sumie już czują. Też mega doceniam celne komentarze, które pokazują, czym są znudzeni gracze, którzy są od dłuższego czasu w tym hobby i czego im brakuje. Planszowkom brakuje na pewno dopływu nowych graczy.
Rynek zwyczajnie się nasycił. Ja mam w swojej kolekcji parędziesiąt nieogranych tytułów. Ostatnio stałem się z tego powodu bardziej wybredny. Kolejna sprawa to mało ciekawych nowych tytułów wychodzi.
Ja jako rzecz wstrzymujaca mnie przez zakupem wiekszosci tytulow jest cena. Niby podstawka to czesto "tylko" 500pln, ale tu dodatkowa kampania (czasami jako epilog), figurki, dodatkowa mechanika itp i nagle za pelen produkt robi sie 2000-3000. Tym gorzej, ze te dodatki wychodza od razu z podstawka, co sprawia mocne wrazenie wycinania zawartosci z podstawki. Plus aspekt FOMO, bo jak teraz od razu nie zakupie, to w przyszlosci moge nie miec mozliwosci nabycia wszystkiego.
Tak propos tej grupy wiekowej 35-45 lat to mam 13 lat, twój kanał śledzę już od dawna i po prostu oglądam na koncie mojego 37 letniego taty. I jeszcze jedno: w ogóle nie gram na telefonie, a na planszówkach spędzam większość czasu.
Brawo Ty, super 😀 Chętnie przybije piątkę na WawaGra, czy Kostce 😀
Raczej na Wawagra, ale trzymam za słowo😊
Bardzo ciekawy odcinek.
tęsknie za "Nerdem" lubię takie pogadanki oby ich jak najwięcej
Jak Wam się spodobają, a ja będę miał o czym mówić, to z chęcią bede takie pogadanki Wam robil częściej 😀
@@gametrolltv Miałeś odpalić nowy podcast z Carlosem. Gdzie to się w odmętach zagubiło? Jak nie ma czasu to odpalaj sam. Zawsze słuchałem cię w drodze do biura, akurat muszę jeździć 2x w tygodniu, więc dłuższy odcinek prawie starczał na oba. A tak katuję podcast prezesa Ignacego ;)
Bardzo fajny materiał :) Nie mam nic przeciwko żeby w takiej mniej regularnej formie się pojawiały ;)
No to było by komiczne gdyby taki Mentzen czy Bosak (bo rozumiem że o tą partię chodzi) grali z Tobą w jakąś planszówkę xD
Mam nadzieję że nie chodziło o Sośnierza i Brauna (za nimi łagodnie mówiąc nie przepadam :P )
Dalej też czekam kiedy się pojawisz w Kanale Zero :D
Kanal Zero to chyba za wysokie progi na planszówki. Rozrywkowo na pewno by siadło, ale to reklama na którą planszowek nie stać 🙃
Tak jest ze wszystkim. Z książkami, grami komputerowymi, komiksami, filmami, serialami. Rynek jest tak zalewany, ze ludzie nie sa w stanie sprawdzic chocby 10%. Tak sie nie da, wiec powoli odpadaja. Sami sobie wydawcy winni.
Mam sporą kolekcję i okazjonalną grupę sąsiedzką do grania w lżejsze tytuły oraz kumpla do częstego grania w strategiczne/militarne w systemie Commands & Colors. Sporo też maluję do WH40K i AoS. Stopniowo jednak wyzbywam się gier dla 2+ graczy i zostawiam sobie tytuły głównie z opcją solo.
Bardzo ciekawy materiał Piotrze. Myślę, że trafną analizę przeprowadziłeś 😎
Ja jestem w planszówkach od ledwo 2 lat. Gram z dziećmi lub sam. Mam na stale moze z 12 tytułów. Około 10 innych juz sprzedałem po rozegraniu i sprawdzeniu czy nam przypasują. Poki co szukam w bibliotekach publicznych i wypożyczam na testy. Sprawdziwszy bazę biblioteki stwierdzam że są dostępne stare/nowe, proste/skomplikowane, szybkie/długie, łatwe/trudne. Za darmo, oszczędność miejsca, brak ryzyka.
Super, mam podobne podejście, gram troszkę dłużej ale naprawdę nie uważam żeby wszystko trzeba było MIEĆ, mam kilka ulubionych tytułów których nie oddam 😉 Pozostałe sprawdzam i puszczam w świat 😊 I regularnie kiedyś korzystałam z wypożyczalni, do biblioteki jeszcze się nie zebrałam, ale też mi dużo osób polecało
Coraz cieżej o wymyślenie czegos nowego a ciągle granie podobnych mechanik tylko w innym wydaniu graficznym może się z czasem znudzić.
O takie materiały walczyliśmy Piotrek :)
100% racja kupiłem bardzo drogą i dość kiepską grę planszową Heroes of Might and Magic III, wiedząc to kupiłem już drugi rzut z kolejnymi dodatkami bo to o herosach które kocham i nie interesuje mnie to że gra jest słaba. Mi sprawia radość granie w herosy i tyle.
Wyszło nie nerdowo ale ekonomicznie. ;) Ale bdb wideo.
Gry, czy to komputerowe, czy planszowe, czy figurkowe, i dla dorosłych i dla dzieci, to są zabawki. :) Nie jestem pewien jak do końca zakwalifikować papierowe RPG, bo wydaje mi się, że są to raczej specyficzne książki, ale w sumie też chodzi o zabawę. :)
Co do Lego, to ostatnio nie jest to niestety wyjątek - wielkie globalne koncerny mają zachodnie kapitały a działają na biednych rynkach, dzieci wchodzą z rodzicami i widzą klocki lego - tak więc takie punkty sprzedaży lokalnej jak Empiki to zarazem miejsce zbytu i miejsce reklamy - zwłaszcza opłacalne dla firm z dużymi planami brandingowymi. Myślę, że warto na to spojrzeć z punktu widzenia wielkiego koncernu, ponad pojedynczy dyskont. Jeśli Lego opłaca się robić branding, bo ma specyficzny towar, który nie ma w zasadzie konkurencji (a przynajmniej tak twierdzą mamy dzieciaków ;) bo ja tam się nie znam, dla mnie klocki to klocki choć też miałem zestawy lego), to branding lokalny dla nich nawet przy niskiej cenie jest bardzo korzystny. Natomiast mali wydawcy, jak planszówkowi z Polski, którzy muszą nawet na własnym rynku toczyć potyczki z potentatami jak nowy właściciel Rebela, lepiej chyba by zrobili, gdyby wspólnie pracowali ze zrzutki na wspólny branding na półkach np. takiego empiku... swoją drogą, nie wiem jak statystyki, ale patrząc na Diunę Portala swego czasu mocno promowaną na półkach, odnoszę wrażenie, że nie udało się im osiągnać z tym tytułem sukcesu.
Również dziękuję za materiał 🙂 ciekawe czy osoby, które są 35+, a które znając uzależniający wpływ ekranów, próbują pokazywać dzieciom planszówki, spowodują, że zapełni się ta nisza 14-20 lat🤔
U mnie zaczęło się w 2008 z Talismanem jako sentyment do czasów Magicznego Miecza. I tak do pandemii było tylko to. Od pandemii wpadłem w to ale szczerze to widzę teraz u siebie taki problem, że po prostu jest tego dużo i chciałoby się mieć to i tamto ale zaczynam już bardziej wybierać konkretne tytuły żeby to gdzieś zmieścić w domu, żeby było coś innego a nie to samo ubrane w inne szaty no i jeszcze te rosnące ceny... Kiedyś powiedzmy płaciło się 150 zł, a teraz 250 zł i jest tego mniej tak jak mówisz w materiale, oczywiście też nie zawsze tak jest. Inną sprawą jest to, że ciągle wychodzi coś nowego a jeszcze w kolekcji nie ma czegoś co już dawno wyszło, jest dobre i często dużo tańsze niż to co obecnie wychodzi. Może nie będę politycznie poprawny ale mam nadzieję, że rynek dalej będzie prosperował sprawnie ale nie obraziłbym się jakby było tego wydawane trochę mniej. Jakość nie ilość. Ok, wydawnictwa też chcą zarobić i różnym osobom podobają się inne tytuły ale mimo wszystko wolałbym trochę mniejszą ilość nowości. Tak poczekać na 2-3 tytuły i mieć potem większą radochę tak jak się w dzieciństwie czekało na Mikołaja :) niż być zarzucanym miesięcznie 10-15 tytułami z czego chciałoby się mieć/zagrać w 3/4 z nich a w portfelu tylko powietrze. Minusem jest dla mnie też robienie z gier produktu (tak jak z nowym Talismanem) po to tylko żeby się kręciło... Dzięki bardzo za materiał.
Nie ukrywam że dla mnie jest tego za dużo, za szybko i za często. Nie jestem w stanie, pracując i mając dzieci wszystkiego porządnie ograć. A kupowanie kolejnej gry żeby tylko stała na półce mija się z celem. Na chwilę obecną mam ok 50 gier i mam w co grać. Tak jak ktoś już pisał wcześniej, coraz częściej gry zaczynają się różnić tylko tematem a mechanicznie są dość podobne. I muszę się przyznać że złapałeś mnie na tym że mam zamiar wesprzeć grę Wookiego więc na najbliższy czas będzie pas na inne tytuły :D
Zanim to zrozumiałem doszedłem do 100 gier na półce. Teraz przestaje już dużo kupować bo większość gier mam ogranych tylko raz.
Cena zabija powoli to hobby plus to, co pisze większość : brak czasu i brak stałej ekipy. Świat daje tyle możliwośc spędzania czasu, że planszówki, choć kocham, są entym dopiero sposobem spędzania czasu poza pracą. Ot, życie 😉
Ciekawi mnie, że nie spotkałem się za bardzo z materiałem odnośnie wydawnictwa GMT Games - oni od początku mają wszystko ogarnięte
Dzięki za materiał Piotrze, w mojej opinii bardzo dobrze wytłumaczony temat.
Bo wibor, inflacja i teraz gra za 250 to nie ekstrawagancki wybryk, tylko standardowa cena.
Lubię takie materiały okołoplanszówkowe 😊
Zgadzam się ze wszystkim o czym mówisz, ale brakuje tej nachalnej reklamy w TV czy w mediach społecznościowych. LEGO jest wszędzie, za chwilę wyskoczy z lodówki. Wydawcy nie reklamują swoich produktów na tyle, by przyciągnąć nowych klientów i wmówić im, że potrzebują ten produkt..
Jak wychodzi nowa FIFA, teraz to się inaczej nazywa, czy Assassin's Creed to reklamują wszędzie, a jak wychodzi gra planszowa, to wiedzą tylko Ci, którzy to śledzą.
Wszedłem w planszówki około roku temu, nie licząc krótkiego epizodu sprzed 10 lat i dzieciństwa, więc dosyć niedawno dlatego osobiście nie czuję przesytu. Nie mam planszówkowych znajomych więc powoli oswajam z grami tych nie planszówkowych. Męczą mnie natomiast kampanie crowdfundingowe wydawców którzy mają fundusze na normalną produkcję gier, a wydają „odpicowane” wersje z pierdyliardem dodatków.
Z chęcią częściej widziałbym takie materiały, zamiast powiedzmy sobie szczerze planszowych średniaków.
Planszowe średniaki w sensie gry planszowe/recenzje jakie robie w środy? Co do wydawców idących na wspieraczki to ogarniają temat braku ryzyka wydawniczego, a do tego dochodzi rynek globalny i jak im gra nawet srednio chwyci to i tak na tytule zarobią więcej niż na tytule wydanym w kraju.
@@gametrolltv Po zastanowieniu, źle to zabrzmiało, gdyby nie recenzje to skąd bym wiedział czy dana gra jest dobra czy nie. Poza tym to co dla mnie jest średnie (np. „poszły konie” nie rozumiem zachwytów) dla kogoś innego może być genialne.
Oglądam Twoje filmy nawet te sprzed lat i mnóstwo tytułów które prezentowałeś są na mojej liście zakupowej lub na półce. Można powiedzieć że przyczyniasz się bardzo mocno do drenowania mojego konta bankowego. ;)
Rozumiem brak ryzyka, ale wspieraczki zatraciły swój pierwotny cel czyli umożliwienie sfinansowania projektu małemu wydawcy lub twórcy, który nie ujrzałby światła dziennego w innym przypadku.
Niestety sam się do tego przyczyniam, zwabiony ekskluzywną zawartością wydań wspieraczkiwych.
To co ostatnie napisałeś bardzo mocno hamuje mnie jako twórcę, który chętnie wydałby swoją gre, właśnie orzez wspieraczkę. Bez gigantycznych fajerwerków, po prostu dobra gre. Jednak fajerwerki i tematyka robia wynik, a nie gra.
@@gametrolltv Takie tytuły też wspieram, ale nie oszukujmy się, jeśli chodzi o ilość zebranych funduszy to przepaść w stosunku do gier AR czy CMON. Uważam, że nawet jeśli akcja wspieraczkowa nie rozbije banku, a pozwoli wydać grę to już i tak sukces, jeśli gra okaże się dobra to może umożliwić „wyrobienie” nazwiska w świecie gier, przynajmniej tak mi się wydaje. Plus zdobycie cennego doświadczenia na przyszłość.
@@gametrolltvJa tam zawsze wspieram twórców, których lubię. Oh crab! w kampanii bez fajerwerków, ale moją kasę mają, bo Gandalf przy tym grzebał. :) Ciągle czekam na karcianego CP. ;)
U mnie problem jest taki, że uzbieraliśmy z żoną kolekcję okolo 200 plansz i nie mamy czasu jej ogrywać. Jeszcze zanim pojawiło się dziecko, kupowaliśmy nowe plansze i od czasu do czasu zdejmowaliśmy inne z "półki szansy". Teraz, póki co, nie ma na to czasu. Plansz między czasie przybyło, czekamy jeszcze na kilka KSów. Zrobiłem listę, aby zrobić porządek tego co mamy i w co graliśmy. Myśleliśmy, że mamy może max 20 gier jeszcze nie ogranych, wiec do ogarnięcia. Błąd. Dopiero jak zebrałem to do kupy, to się okazało, że na naszej półeczce szansy wisi dokładnie 67 pozycji. Zrobiliśmy wielkie oczy i od tego momentu przestaliśmy kupować nowe gry. Dopóki nie wrócimy kiedyś do, w miarę stałego, ogrywania nowych pozycji, dopóty przestaję inwestować w to hobby.
daje do myślenia
Ja nie jestem mocno wkręcony w planszówki, ale czasami lubię sobie popykać w planszóweczkę. Często zdarza mi się że gra mnie zaciekawi, ale jak wchodzę na stronę sklepu i widzę że kompletna gra, z wszystkimi dodatkami kosztuje kilkaset złotych, to od razu mi się odechciewa. Do tego nie zachęca polityka wydawnicza polegająca na wydawaniu mnóstwa małych i drogich dodatków. Moim zdaniem większe znaczenie ma z kim gramy a nie w co gramy, więc ja z moimi znajomymi pozostaniemy przy Splendorze, Virtu i Chińczyku. A jak już mam do wyboru wydać kilkaset złotych na kilka kilogramów tektury i plastyku lub kupić grę AAA na komputer to wolę grę komputerową.
Ja siedząc w bańce planszówkowej i kupując większość gier anglojęzycznych zupełnie nie czuję tego że złote czasy planszówek minęły. Codziennie mam przynajmniej 2 nowe tytuły z KS czy GameFound do obejrzenia. Co chwilę startują jakieś wielkie kampanie. I te kampanie na prawdę dobrze 'się sprzedają'. Na pewno nie jest to to samo co podczas pandemii ale wydaje mi się że rynek po prostu zdryfował do innej formy sprzedaży. Krokiem milowym może tu też być odpalenie sklepów wydawców na GF. Platforma zdecydowanie idzie w kierunku obranym lata temu przez Amazon i jeśli im to wypali to może po raz kolejny zmienić obraz tego segmentu rynku.
Bardzo aktualny, przytomny i jednocześnie ciekawy materiał. Dzięki!
dostrzegam jeszcze jeden problem - mieszkania maja ograniczoną powierzchnie :-) kiedyś porostu następuje chwila ze mówimy stop i zamiast 10+ gier rocznie kupuje się 1-2 i czeka na wspomniane ks-y:-), osobiście teraz uzupełniam kolekcje o gry których nikt w Polsce nie wydał lub dodatki do gier które czasem nadal są w normalnych cenach. Nowości zakupowe mocno przemyślane.
Dziękujemy za materiał
Pozdrawiam bota
@@adhanosbez kitu xD
1. Co do tych złotych okresów to raczej bym związał to z popularnością planszówek na kickstarterze, gdzie poszło to nostalgią i wielu wydawców zauważyło, że może przy niewielkim wkładzie własnym mieć sfinansowaną grę i od razu sprzedaną, a nie "ooo fajny pomysł, wydamy, zarobimy" i czasem jednak nie zarabiali.
2. Pandemia - tak, duża zasługa siedzenia w domu i chciwości wydawców, których się namnożyło jednak problemy z dostawami więc bardziej wyprzedanie tego co leżało na magazynach.
3. To, że owadowy dyskont i ten drugi eksponują gry planszowe jako zabawki to chyba wina dyskontów, np. empik ma bardzo ładne standy z planszówkami, swojego czasu mieli wystawione na szybach sagrady i dodatki - super to wyglądało. Poza tym jeśli o tym marketingu mówimy to dobrze Ci idzie, a z drugiej strony hatfu bo już rzygać się chce i robicie to co politycy - marketing hejtu i kontrastów, dzielenie na dobro i zło.
I takie ogólne moje zdanie w tym temacie jest takie. Wydawcy zrobili z planszówek bardzo kosztowne i starające się być ekskluzywnym hobby (tutaj przykłady od heroes, przez to co robi AR) co przyczynia się do takich dwóch efektów - "wezmę tu all in ale tego wcale" oraz "jest tu tego tyle, że nie biorę nic bo za drogo". Potem dostajemy bieda edycji w retailu, które też kosztują 200+ najczęściej. Dużo gier to masówki karciani różniące się lekko tematem - ilość klonów "Parków" to była masakra. Ilość gier serii Małe Epickie... fajnie że tyle ale za dużo.
Kolejna kwestia to licencje, brak reprintów popularnych gier, brak planszówek np. w świetlicach szkolnych. Osobiście znam miejscowość gdzie w świetlicy lokalnej robią sesje RPG ale to już kosmos bo się po prostu kilku osobom chce. Takie miejsca nie propnują tego, a jedyne źródło wiedzy to znajomy ze świrem planszówkowym.
Także cała branża tak jak i gier komputerowych jest zalewana dużą ilością bylejakości i "gracz wytrzyma". No cóż mniej, a lepiej i ciekawiej.
Do tego toksyczność ludzi na forach/grupach, że jak tego nie znasz to jesteś filistyn i morda, a co mnie to kup używkę za 1,5k bo rynek wtórny to jak kamienie szlachetne.
Poza tym ilość chociażby tego co pojawia się na KS, GF to masakra. A no i ta magia rozjazdu cen, że pół roku gra jest za 70% msrp, a później za 110% msrp xD
Ten rynek ma tyle problemów, że szok, może mniej pazerności, toksyczności i będzie to funkcjonowało. Ogólnie od kiedy przy pandemii wszedłem w te klimaty to do tej pory trochę żałuje bo momentami boli jak to wygląda, że jak chcesz grę, która jakoś wygląda to cena x10 i kończąc na bylejakości pompowanego balonika.
A ja zaryzykuję stwierdzenie, że nie! Dlaczego? Ano dlatego że w stosunku do gier wideo, gry planszowe są faktycznie posiadane przez gracza oraz nikt nie zabierze nam dostępu do gry planszowej, nie opłaca się żadnych abonamentów, etc.
Gry wideo typu AAA o obecnie kwestionowanej jakości zaczęły obecnie kosztować tyle co gra planszowa że średniego pułapu cenowego. Od początku roku nie kupiłem ani jednego tytułu na Xboksa.
Nie kupiłeś, bo są w Game Pass. Games Awards ma większą oglądalność niż Oskary, a planszówki mogą o takim zainteresowaniu tylko śnić. Nie ma się co oszukiwać 95 % nastolatków wybierze PC/konsolę/telefon, choć bardzo bym chciał, żeby było inaczej.
Jako planszówkowicze żyjemy w bańce i uważamy, że to hobby to pępek świata, a niestety to nisza nisz i są setki innch hobby, na których ludzie wolą wydać kasę. Jak mam wydać 300-400 PLN na planszową "nowość", gdzie większość ceny robi niepotrzebny plastik to zastanowię się 3 razy. Gratsy za odwagę za poruszenie drażliwego tematu. Pewnie pojawi sie w dramkach na KPIB, bo jak widać na tym teraz skupia się planszowa brać. Mam synów 12 i 16 lat, całkiem ogranych, bo urabiamy ich od "początku" ale i tak bardzo trudno namówić ich na granie przy stole w erze gier video. Smutek 😢
KPiB? 😀
@@gametrolltv Taki tam kanał z pionami i bastionami w tytule 🤐🫣...
Aha, ok, wszystkiego dobrego dla nich w takim razie :)
Zrób osobny kanał "Game Troll z Politykami TV" i zacznij samemu zapraszać polityków. Pewnie początkowo nie będzie miał zbyt wielu wyświetleń i topowi politycy nie będą zainteresowani, ale może projekt wypali. Dobry potencjał na viralowe materiały. 10% dla mnie albo Cię pozwę, pozdro.
Nie wiem czy już ktoś o tym pisał- jak tak słuchałem Piotra- miałem refleksję na temat platform wspieraczkowych: Czy to nie jest tak, że zaczynają one trochę działać jak przysłowiowy gwóźdź do trumny, hermetyzując środowisko planszówkowe???- jak tu pozyskać świeżą krew, skoro ludzie są bardziej przyzwyczajeni do tego że można pójść do sklepu i pozyskać z półki, kupić w sklepie internetowym. Ja nie wiem czy na potencjalnego nowego gracza pozytywnie wpływa informacja- zapłać, a jak dobrze pójdzie to zagrasz sobie za rok😞 Sadly, but true.
Sorka za ripostę: ja nie zgadzam się z nagraniem filmu o tym, dlaczego coś jest złe (np. w świecie planszowek). Z chęcią bym posłuchał o temacie podobnym, np moja wymarzona planszówka kooperacyjna (i w tym temacie można by wrzucić wszystkie riposty, w stylu, że gra to nie ma być produkt dla mas)
A co z tzw LGS, czyli sklepami stacjonarnymi sprzedającym głównie gry planszowe? W wielu z nich można usiąść i po prostu pograć w wiele nowych gier. O ich sytuacji nie mówi się wcale. Wydawnictwa totalnie je olewają, a to tak naprawdę one w przeciwieństwie do sieciówek, propagują gry jako sposób spędzania wolnego czasu.
To ich olewanie już spowodowało, że poza planszówkami mamy w niektórych np. zeszyty, karty piłkarzy itp.
Kreatywny umysł lepiej działa jak jest zrelaksowany.
Ciekawe zależności Pan porusza w tym materiale
ciągle strasznie przejmujesz się opinią innych (często niewielu). Robisz fajną robotę. Only advance :D
Tak to wygląda. Po sobie widzę też, że temat planszówek zszedł na dalszy plan. Koszty utrzymania bardzo wzrosły, więc aktualnie nie mam do dyspozycji środków, które w innej sytuacji mógłbym rozdysponować na mniej istotne rzeczy, jak gry. Znajomi, z którymi zasiadam przy jednym stole do grania, też nie mają lekko. Niektórzy z nich wzięli na siebie dodatkowe zajęcia, żeby podreperować sytuację finansową, a co za tym idzie, nie mają tyle wolnego czasu, żeby można go było odstąpić na rozrywki (nie tylko planszówki, ale w ogóle). To było, jest i będzie moje ulubione hobby, któremu poświęciłem naprawdę sporo czasu i środków, ale sam dobrze wiesz, że życie to nie tylko przyjemności i są ważniejsze rzeczy niż hobby.
Jeszcze trzeba dodać to, że w sumie wzrosły ceny WSZYSTKIEGO, więc przeciętny klient mniej kupuje gier niż przed inflacją. Poza tym, planszówki to produkt poniekąd sztywny - zwłaszcza w porównaniu do lego, które można łączyć jeden zestaw z drugim, co przy planszowkach niezbyt wychodzi.
Czas, czas i jeszcze raz czas. A potem pieniądze na planszówki, zgranie reszty zespołu i chęci do grania, bo to wymaga jakiegoś wysiłku, a dzisiaj ludzie wolą oglądać seriale, nic nie robić, odpoczywać, a nie jeszcze się wysilać ;)
Doble w świecie Nemesisa - brałbym, grałbym. "...gdyby to zrobił Adam K. to na bank by się jakoś ginęło.." - cytat złoto 😍🤣 Pozdrawiamy Adama K
Teraz każdy kto ma dziurę w d*pie robi i wydaje planszówkę - efekt tego jest taki, że na półkach są tysiące średnich i słabych gier, które nic ciekawego nie mają do zaproponowania. Z kolei kampanie zazwyczaj wypuszczają na rynek nie gry, tylko zestawy figurek, które dla niepoznaki pakowane są razem z jakimiś niepotrzebnymi planszami i kartami - i hucznie nazywane są grami.
I potem tony takich paszkwili zalega na półkach wydawców i sklepów, którzy władowali w nie pieniądze i nie mogą ich odzyskać, bo nikt tego nie chce kupić - i już mamy receptę na bankructwo i wniosek, że w Polsce jest słaby rynek na planszówki.
U mnie brakuje już kompletnie miejsca. Sprzedaje na potęgę na olx ale ciągle brakuje miejsca. Kupowalbym 2-4x tyle ale nie mam już gdzie trzymać.
Obejrzałbym chętnie gameplay z politykami z różnych opcji. To mogłoby być ciekawe...
Wszystko drożeje wiec mniej pieniędzy na kolejną planszówke.
Czy ja wiem, czy złote czasy planszówek mijają? Mam wrażenie, że jeszcze z 7 lat temu te hobby było bardziej "egzotyczne", a teraz coraz więcej ludzi interesuje się, kupuje i gra w planszówki. Może zależy, co się ma na myśli?