Hej. Wybrałem się ostatnio w Tatry i postanowiłem spróbować swoich sił w wejściach pozaszlakowych. Nie ukrywam, że moją zachętą i inspiracją do tego kroku byłeś Ty. Moim pierwszym celem był Zadni Kościelec. Było ciekawie, ale nie zrobiło to na mnie tak wielkiego wrażenia ja pozostałe dwa pozaszlaki. Kilka dni później zdecydowałem się na Czarnego Mięgusza. To było coś wspaniałego, bo wybrałem wejście WHP 925. Myślę, że udało mi się trafić w tę drogę bez pudła. Trzeba być tam cały czas czujnym, jest sporo wspinania (choć nie trudnego) i ta stroma końcówka naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Potem ta satysfakcja i radość z wejścia na grań. Brak słów, żeby to opisać. Wracałem już po stronie słowackiej. Na jeden z ostatnich dni zostawiłem sobie Niżnie Rysy i Tomkową Jaskinię. Kilka dni wcześniej byłem na rysach, więc mniej więcej znałem warunki na szlaku, choć przejście drugi raz odcinku z Czarnego Stawu do "łańcuchów" okazało się dość nużące. Ogólnie rzecz biorąc droga na szczyt wydawała się oczywista i dobrze widoczna. Widoczna była ścieżka a po kilkudziesięciu metrach pojawiły się kopczyki z kamieni. Było ich sporo, więc z nawigacją nie było większego problemu i na szczycie znalazłem się dość szybko. Widoki ze szczytu niesamowite, przepiękne, w idealnej pogodzie. Zejście z przełęczy do Tomkowej Jaskini poszło sprawnie. Fajne skałkowe wspinanko. Samej jaskini nie dało się nie znaleźć (chyba tam trochę ogarnęli, leżały jakieś maty do spania i to wszystko). Wszystkie trzy wejścia zrobiłem przy dobrej pogodzie i idealnej widoczności. Wrzesień w tym roku był piękny. Twoje opisy przejść dokładnie przeczytałem, a zdjęcia zapisałem na telefonie (żeby mieć je dostępne w razie braku zasięgu), co pomogło mi w nawigacji w terenie. Wielkie dzięki za to, że udostępniasz te materiały i za inspirację, którą one za sobą niosą. Dałeś mi niezapomniane wspomnienia i wrażenia. Jeszcze nie raz wyjdę na jakiś pozaszlak i jeszcze nie raz skorzystam z Twoich opisów i filmów. Pozdrawiam
Bardzo cieszę się że wrzuciłeś film z nieudanego wejścia. Oczywiście Ci życzę jak najmniej takich, ale jak już się zdarzy to śmiało możesz wrzucać. Myślę że może to wzbudzić w ludziach poczucie rozsądku i taką świadomość że to nie jest żaden wstyd odpuścić. Uważam że mało jest tego typu filmów na yt. Sam niedawno odpuściłem Kościelca i ten film niejako mnie pokrzepił że dobrze zrobiłem
Mam też na kanale inny film z wycofu, gdy nie udało mi się wejść zimą na główny wierzchołek Ostrego Rohacza. Zły śnieg, stromo, nie chciałem ryzykować. Zgadzam się, że takie materiały też mają sens. Choć z drugiej strony, jeśli wycofuję się przed wejściem z główne "atrakcje" drogi, to raczej nie ma co pokazywać. Takie sytuacje maiłem dwukrotnie na Zadnim Mnichu. Na Kościelcu też mi się zdarzyło zawracać. Ba, nawet Kasprowy Wierch mnie raz nie wpuścił, bo tyle świeżego śniegu było ;)
Szacun za rozwagę. Niektórzy w komentarzach piszą "porażkę". Porażka to zginąć, właśnie to jest w tej "zabawie" najważniejsze, żeby umieć ocenić warunki i swoją sytuację. Lepiej się 10 razy wycofać niż ryzykować życiem. Jak zwykle bardzo dobry film. Pozdrawiam
Kiedyś się natknąłem na takie zdanie: "szczyt jest opcjonalny, powrót do domu obowiązkowy". Zgadzam się z tym w 100%, tak samo jak nie widzę niczego fajnego w śmierci w górach, nawet jeśli jest to pogoń za jakimś wielkim marzeniem.
Dominika się nie zastąpi. Jego kanał był fenomenalny i pewnie gdyby nie on, to mojej twórczości też by nie było. Ale na Eiger w swoim wykonaniu też bardzo czekam! Planuje w tym roku, pewnie w okolicach drugiej części lata.
Mimo braku wejścia na szczyt gratuluję odwagi i uporu w dążeniu do celu. Góry nie uciekną , Za rok wrócisz na górę wiedząc czego się spodziewać 🙂 Pozdrawiam!!!
Jak się celuję w ambitne szczyty, to praktycznie przy każdym przejściu trzeba się liczyć z możliwością odwrotu. Szczególnie zimą, kiedy panujące warunki odkrywa się dopiero na miejscu.
Siedziałem w Morskim Oku 20-22 Marca chciałem zrobić 21 Marca Rysy - szedłem sam i na 2000 metrów zrobiłem WYcof jak wjechały chmury plus opadu śniegu nie chciałem ryzykować Gratuluje rozwagi - szanuje mocno - góra poczeka do przyszłej Zimy
Na Vychodnom Mengusaku sme boli v lete, ale zo slovenskej strany je ten teren o dost lahsi. Urcite ale vyskusame aj od vas. Tiez sa nam nepodarilo minulu zimu od vas vystupit na Rysy a na Zavrat, ale hory neutecu. Nech sa dari...
Miło się oglądało, ekspozycje w tv robiły wrażenie 😮 więc na miejscu musi być jeszcze "straszniej" 😊 Taka mała uwaga do wszystkich filmów na Twoim kanale. Gdy wpisujesz komentarz ustaw by trochę dłużej był widoczny. Obecnie człowiek skupia się na filmie, słucha co mówisz i na ułamek sekundy wrzucasz komentarz 😏 nie zawsze jest szansa go odczytać w całości 😊
Właśnie nigdy nie wiem, na jak długo ustawić ten tekst :D Ja go dam radę przeczytać (choć raczej jestem osobą, która nie umie szybko czytać), ale z drugiej strony wiem, kiedy się spodziewać tekstu, więc zauważam go niejako od razu. Postaram się zostawiać na trochę dłużej.
Szkoda, że się nie udało, ale wiadomo, bezpieczeństwo najważniejsze. Jak zdobywałam Wielką Sowę to sama nie byłam pewna, czy się uda, bo oblodzenie, stromy szlak i śnieg do kolan, miałam niezłego farta, a schodząc dwa razy zjechałam na siedzeniu XD cenne doświadczenie mimo wszystko. Miałam w ten weekend jechać w góry, ale awaria auta, za to chcę jechać na bungee
2 lata temu robiłem Czarnego Mięguszaza w warunkach zimowych, jako jeden z pierwszych moich „pozaszlaków”… Wtedy się udało, ale do teraz zejście śni mi się po nocach 🤡
Gratuluję, kolejny bardzo dobry, autentyczny w przekazie filmik. Już kiedyś chciałem Cię o to zapytać. Mianowicie, czy od czasu kiedy zacząłeś się wspinać, używać częściej asekuracji, przeszedłeś kilka ferrat itp..., to czy zauważyłeś u siebie obniżenie poziomu akceptowalnego ryzyka? Pytam, gdyż obserwuję to u siebie. Pozdrawiam.
Dobre pytanie, ale w sumie nie wiem jak odpowiedzieć. Z jednej strony czuję wzrost umiejętności, więc pozwalam sobie na coraz trudniejsze drogi. Ale z drugiej, poziom akceptacji ryzyka zawsze był u mnie dość niski i to się raczej nie zmienia w żadną ze stron. Na wspinaniu praktycznie nie odpadam (co niekoniecznie jest dobre, bo utrudnia progres), na ferratach czy w górach nie miewam żadnych wypadków czy kontuzji. Nawet nigdy nic złamane nie miałem :) Na pewno wrasta u mnie świadomość pewnych zagrożeń. Kiedyś bym uważał "nie pójdę tam, bo jest trójka lawinowa", dzisiaj to jest bardziej "nie pójdę tam, bo przez ostatnich kilka dni sypało przy wietrze z niekorzystnej strony". Pewnie też da się zauważyć, że nawet na dość łatwych trasach często mam ze sobą limę. Ot, tak na wszelki wypadek.
@@projektyprzygodowe Kiedy zacząłem chodzić po Tatrach nie zastanawiałem się. Szlak to był szlak, jeżeli były łańcuchy to były, jeżeli nie to nie, ale szedłem dalej akceptując stan rzeczy. Po ubiegłorocznym mocno ferratowym sezonie oraz łyknięciu odrobiny wspinaczki, wróciłem na jesieni na swój ulubiony szlak z Banikova na Rohace i w kilku miejscach w myślach zadawałem sobie wtedy pytanie "dlaczego tutaj nie ma liny albo przynajmniej łańcucha ?!?!" Przyzwyczaiłem się po prostu do zwiększonego komfortu psychicznego, jaki daje stałe wpięcie w linę. Na nowo ćwiczyłem psychikę, gdy w tym roku zainaugurowałem zimowe wyjścia w Tatry. Podczas wspomnianego powyżej dnia, na Trzech Kopach z ubezpieczonego odcinka spadła moja żona, potłukła się. Było trochę krwi. Na przekór temu zdarzeniu, po kilku tygodniach, zapisała się na sekcję wspinaczkową, więc rzeczywiście, takie zdarzenia mogą wpłynąć na progres. 🙂
@@aInterseal Ze tak sie wtrace w Wasza dyskusje , takie proby jak tutaj pokazane (bez asekuracji w takim terenie )to zwyczajnie proszenie sie o klopoty ..Ciekawosc kaze mi zapytac , czy przewodnik przypadkiem nie powiedzial im paru milych slow ? ;) . A tak na poważnie ASEKURUJCIE sie ludzie , bo arena gladiatorow jaka zrobil sie YT zna przypadki zwyciezcow jak i przegranych .....;( ps. szacunek za odrobine zdrowego rozsadku w zwiazku z wycofem .
@@chmurcio1 "Dyskusja" powyższa nie dotyczy tego konkretnego wejścia na MSC. Pytanie o "miłe słowa" przewodnika, to raczej nie do mnie, a do autora tego wejścia i jednocześnie autora filmu. Natomiast kwestie takie jak ryzyko, konieczność (lub nie) asekuracji, czy nawet wyjścia z przewodnikiem itp... to tematy nie dość, że mocno indywidualne (i tych indywidualnych odczuć dotyczy ta "dyskusja"), to dosyć drażliwe i wywołujące często zamęt w sieci. Nie byłem tam wtedy, więc nie wypowiadam się. Pozdrawiam.
@@aInterseal Zedytowalem , pytanie oczywiscie mialo byc do autora filmu ;). Tematy asekuracji i owszem , za drazliwe niemniej jej brak pokazuje , ze nawet najlepszym zdarza sie popelnic ten JEDEN blad . Szczerze ? warto ?
Ponoć nachylenie do 50 stopni. Czyli faktycznej stormo (bardziej niż na Rysy), ale jeszcze nie ekstremalnie ;) Kamera zawsze trochę zawyża trudności, szczególnie na brzegu obrazu.
@@projektyprzygodowe Nawet więcej - w przewodniku W/Ż zjazd przez Kazalnicę i Wiszący Kociołek ma wycenę 6. Cytując fragment o zjazdach w terenie eksponowanym: "Przeglądając opis zjazdów narciarskich w Tatrach Polskich można zauważyć, że najtrudniejsze z nich( np. z Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego czy z Małej Wołowej Szczerbiny) prowadziły przez teren mocno eksponowany, a prawie każdy upadek czy ześlizgnięcie prowadziły do obsunięcia się w urwisko skalne. Zjazdy te, wykonane niekiedy z czekanem w ręce, ale bez asekuracji liną, można porównać do wspinaczki solo, podczas której każdy błąd może kosztować życie."
Nie widziałem, ale myślę, że doszli na szczyt. Klienta opuszczał na linie, sam bardzo sprawnie schodził na dół w mikstowym terenie używając dwóch czekanów. Kolegą go poznał, ponoć jakiś dość znany z uprawnieniami IVBV.
Czemu mając linę i szpej nie poasekurowaliście się w miejscu gdzie zdecydowałeś się na wycof ? Myślę, że dalibyscie radę to przejść. Poza tym, szacun za decyzje !
Dwie sprawy: po pierwsze, nie każdy miał wolę iść daje. A druga rzecz: nie mieliśmy tego szpeju aż tyle. Było 60 metrów liny połówkowej, sprzęt osobisty, parę pętli, pojedyncze ekspresy. Zakładaliśmy, że to się może przydać do jakichś awaryjnych wycofów i tyle. Za mało, żeby bezpiecznie iść do góry w takim terenie.
5:48 zauważyłem że stawiasz nogi w ślady, pytanie czy próbowałeś. w takim śniegu robić własne stopnie według mnie bezpieczniej jest bo wiesz czujesz jak ten śnieg pod stopami się zachowuje a nie wiesz co trafisz na taki gotowy ślad czy się noga nie zapadnie bo ktoś był lżejszy, polecam robić swoje ślady zawsze bo czyjeś mogą nas zaskoczyć, miałem taką sytuację na podejściu na kozi wierch stanąłem na gotowy ślad na dość stromym podejściu i co się okazało ktoś był lżejszy i noga się nie zapadła a mi się tak zapadła że wpadłem po kolano i wykręciło mnie plecami w dół stoku, gdyby nie gość który schodził nie podał mi kijka sytuacja naprawdę ciężka do wyjścia czy nawet przekręcenia się ponieważ miałem zblokowaną stopę po kolano w śniegu i leżałem głową do dołu
Plecaki lawinowe są raczej dla skiturowców. My w takim terenie nie mielibyśmy żadnych szans, zbyt stromy i skalisty teren. Ja po prostu unikam zagrożenia lawinowego, starając się chodzić przy stabilnych śniegach. Tu był jeszcze moim zdaniem ok.
No właśnie, nie było tam lodu, więc to nie teren na śruby. Mieliśmy tylko pętle, 60 metrów liny i kilka ekspresów. Ja byłem przekonany, że najgorszym odcinkiem będzie dojście do Kazalnicy, a potem już tylko chodzenie po stromym śniegu (bo przecież czasem się tamtędy zjeżdża na nartach). Niestety, okazało się inaczej.
Hej. Wybrałem się ostatnio w Tatry i postanowiłem spróbować swoich sił w wejściach pozaszlakowych. Nie ukrywam, że moją zachętą i inspiracją do tego kroku byłeś Ty.
Moim pierwszym celem był Zadni Kościelec. Było ciekawie, ale nie zrobiło to na mnie tak wielkiego wrażenia ja pozostałe dwa pozaszlaki.
Kilka dni później zdecydowałem się na Czarnego Mięgusza. To było coś wspaniałego, bo wybrałem wejście WHP 925. Myślę, że udało mi się trafić w tę drogę bez pudła. Trzeba być tam cały czas czujnym, jest sporo wspinania (choć nie trudnego) i ta stroma końcówka naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Potem ta satysfakcja i radość z wejścia na grań. Brak słów, żeby to opisać. Wracałem już po stronie słowackiej.
Na jeden z ostatnich dni zostawiłem sobie Niżnie Rysy i Tomkową Jaskinię. Kilka dni wcześniej byłem na rysach, więc mniej więcej znałem warunki na szlaku, choć przejście drugi raz odcinku z Czarnego Stawu do "łańcuchów" okazało się dość nużące. Ogólnie rzecz biorąc droga na szczyt wydawała się oczywista i dobrze widoczna. Widoczna była ścieżka a po kilkudziesięciu metrach pojawiły się kopczyki z kamieni. Było ich sporo, więc z nawigacją nie było większego problemu i na szczycie znalazłem się dość szybko. Widoki ze szczytu niesamowite, przepiękne, w idealnej pogodzie. Zejście z przełęczy do Tomkowej Jaskini poszło sprawnie. Fajne skałkowe wspinanko. Samej jaskini nie dało się nie znaleźć (chyba tam trochę ogarnęli, leżały jakieś maty do spania i to wszystko).
Wszystkie trzy wejścia zrobiłem przy dobrej pogodzie i idealnej widoczności. Wrzesień w tym roku był piękny. Twoje opisy przejść dokładnie przeczytałem, a zdjęcia zapisałem na telefonie (żeby mieć je dostępne w razie braku zasięgu), co pomogło mi w nawigacji w terenie.
Wielkie dzięki za to, że udostępniasz te materiały i za inspirację, którą one za sobą niosą. Dałeś mi niezapomniane wspomnienia i wrażenia. Jeszcze nie raz wyjdę na jakiś pozaszlak i jeszcze nie raz skorzystam z Twoich opisów i filmów.
Pozdrawiam
Gratuluję udanych wejść! Oby dalej szło równie sprawnie :)
A przy okazji, dzięki za sporo miłych słów!
Bardzo cieszę się że wrzuciłeś film z nieudanego wejścia. Oczywiście Ci życzę jak najmniej takich, ale jak już się zdarzy to śmiało możesz wrzucać.
Myślę że może to wzbudzić w ludziach poczucie rozsądku i taką świadomość że to nie jest żaden wstyd odpuścić. Uważam że mało jest tego typu filmów na yt.
Sam niedawno odpuściłem Kościelca i ten film niejako mnie pokrzepił że dobrze zrobiłem
Mam też na kanale inny film z wycofu, gdy nie udało mi się wejść zimą na główny wierzchołek Ostrego Rohacza. Zły śnieg, stromo, nie chciałem ryzykować.
Zgadzam się, że takie materiały też mają sens. Choć z drugiej strony, jeśli wycofuję się przed wejściem z główne "atrakcje" drogi, to raczej nie ma co pokazywać. Takie sytuacje maiłem dwukrotnie na Zadnim Mnichu. Na Kościelcu też mi się zdarzyło zawracać. Ba, nawet Kasprowy Wierch mnie raz nie wpuścił, bo tyle świeżego śniegu było ;)
To samo robiłem lata temu, tylko z jednym ruskim czekanem i w dużo większym śniegu. Wspominam miło.
Szacun dla Ciebie. Potrafisz przyjąć porażkę na klatę...i się do tego przyznać....to cecha prawdziwego faceta.
Trochę już tych wycofów miałem i jeszcze pewnie sporo będzie. Normalna rzecz przy próbowaniu ciekawych rzeczy zimą :)
wycof to nie porażka, a cenne doświadczenie.
Bardzo dobre podejście - szanuje!
Trzymam kciuki żeby się udało następnym razem :)
Pozdro!
Trafić na lepsze warunki, wziąć więcej sprzętu i się uda ;)
Ale to już plany na kolejną zimę, teraz czeka sporo letniej zabawy!
Szacun za rozwagę. Niektórzy w komentarzach piszą "porażkę". Porażka to zginąć, właśnie to jest w tej "zabawie" najważniejsze, żeby umieć ocenić warunki i swoją sytuację. Lepiej się 10 razy wycofać niż ryzykować życiem. Jak zwykle bardzo dobry film. Pozdrawiam
Kiedyś się natknąłem na takie zdanie: "szczyt jest opcjonalny, powrót do domu obowiązkowy". Zgadzam się z tym w 100%, tak samo jak nie widzę niczego fajnego w śmierci w górach, nawet jeśli jest to pogoń za jakimś wielkim marzeniem.
Jednym słowem szacun, rozsądna decyzja i co najważniejsze dalej w grze po przygody, pozdro i powodzenia
No czasem trzeba odpuścić, żeby móc potem wrócić lepiej przygotowanym albo chociaż w lepszych warunkach.
Bardzo cię lubię nie zrozum mnie źle ale ale zastępujesz mi od bardzo dawna Dominika i czekam na eiger Twoim wykonaniu ❤
Dominika się nie zastąpi. Jego kanał był fenomenalny i pewnie gdyby nie on, to mojej twórczości też by nie było.
Ale na Eiger w swoim wykonaniu też bardzo czekam! Planuje w tym roku, pewnie w okolicach drugiej części lata.
Dobrze, że potrafisz odpuścić 🤗
Czasem szkoda, ale jednak nie mam parcia na szczyt za wszelką cenę. Parę razy by się pewnie udało, ale limit szczęścia nie jest nieskończony :)
Mimo braku wejścia na szczyt gratuluję odwagi i uporu w dążeniu do celu. Góry nie uciekną , Za rok wrócisz na górę wiedząc czego się spodziewać 🙂
Pozdrawiam!!!
Jak się celuję w ambitne szczyty, to praktycznie przy każdym przejściu trzeba się liczyć z możliwością odwrotu. Szczególnie zimą, kiedy panujące warunki odkrywa się dopiero na miejscu.
Siedziałem w Morskim Oku 20-22 Marca chciałem zrobić 21 Marca Rysy - szedłem sam i na 2000 metrów zrobiłem WYcof jak wjechały chmury plus opadu śniegu nie chciałem ryzykować
Gratuluje rozwagi - szanuje mocno - góra poczeka do przyszłej Zimy
Oczywiście, że poczeka i nawet będzie lepiej "smakować" :)
dobra akcja. jak dla mnie nie liczy się nawet wejście ale by być tam. Z wycofów opowieści są nawet ciekawsze i bardziej pouczające. Pozdro.
Też myślę, że takie wejście uczy znacznie więcej niż pełny sukces. A górę się prędzej czy później i tak zrobi ;)
Na Vychodnom Mengusaku sme boli v lete, ale zo slovenskej strany je ten teren o dost lahsi. Urcite ale vyskusame aj od vas. Tiez sa nam nepodarilo minulu zimu od vas vystupit na Rysy a na Zavrat, ale hory neutecu. Nech sa dari...
Na budúci rok si rád vyskúšam cestu zo Slovenska, pretože na Východnom Mengusaku som už párkrát bol, ale vždy z poľskej strany.
Miło się oglądało, ekspozycje w tv robiły wrażenie 😮 więc na miejscu musi być jeszcze "straszniej" 😊 Taka mała uwaga do wszystkich filmów na Twoim kanale. Gdy wpisujesz komentarz ustaw by trochę dłużej był widoczny. Obecnie człowiek skupia się na filmie, słucha co mówisz i na ułamek sekundy wrzucasz komentarz 😏 nie zawsze jest szansa go odczytać w całości 😊
Właśnie nigdy nie wiem, na jak długo ustawić ten tekst :D
Ja go dam radę przeczytać (choć raczej jestem osobą, która nie umie szybko czytać), ale z drugiej strony wiem, kiedy się spodziewać tekstu, więc zauważam go niejako od razu.
Postaram się zostawiać na trochę dłużej.
6:52 o ile pamiętam to za te klamry się łapało latem a nie chodziło po nich xD ale lufa. Pozdrawiam :)
Półka pod nimi zasypana, więc tak było rozsądniej ;)
Szkoda, że się nie udało, ale wiadomo, bezpieczeństwo najważniejsze. Jak zdobywałam Wielką Sowę to sama nie byłam pewna, czy się uda, bo oblodzenie, stromy szlak i śnieg do kolan, miałam niezłego farta, a schodząc dwa razy zjechałam na siedzeniu XD cenne doświadczenie mimo wszystko. Miałam w ten weekend jechać w góry, ale awaria auta, za to chcę jechać na bungee
Bungee też fajna sprawa! Mam za sobą dwa skoki, chętnie bym kiedyż dołożył kolejne :)
2 lata temu robiłem Czarnego Mięguszaza w warunkach zimowych, jako jeden z pierwszych moich „pozaszlaków”… Wtedy się udało, ale do teraz zejście śni mi się po nocach 🤡
Dla mnie MSC był pierwszym pozaszlakiem, ale latem. Zima to jednak znacznie poważniejsza góra.
Gratuluję, kolejny bardzo dobry, autentyczny w przekazie filmik.
Już kiedyś chciałem Cię o to zapytać. Mianowicie, czy od czasu kiedy zacząłeś się wspinać, używać częściej asekuracji, przeszedłeś kilka ferrat itp..., to czy zauważyłeś u siebie obniżenie poziomu akceptowalnego ryzyka? Pytam, gdyż obserwuję to u siebie.
Pozdrawiam.
Dobre pytanie, ale w sumie nie wiem jak odpowiedzieć. Z jednej strony czuję wzrost umiejętności, więc pozwalam sobie na coraz trudniejsze drogi. Ale z drugiej, poziom akceptacji ryzyka zawsze był u mnie dość niski i to się raczej nie zmienia w żadną ze stron. Na wspinaniu praktycznie nie odpadam (co niekoniecznie jest dobre, bo utrudnia progres), na ferratach czy w górach nie miewam żadnych wypadków czy kontuzji. Nawet nigdy nic złamane nie miałem :)
Na pewno wrasta u mnie świadomość pewnych zagrożeń. Kiedyś bym uważał "nie pójdę tam, bo jest trójka lawinowa", dzisiaj to jest bardziej "nie pójdę tam, bo przez ostatnich kilka dni sypało przy wietrze z niekorzystnej strony".
Pewnie też da się zauważyć, że nawet na dość łatwych trasach często mam ze sobą limę. Ot, tak na wszelki wypadek.
@@projektyprzygodowe Kiedy zacząłem chodzić po Tatrach nie zastanawiałem się. Szlak to był szlak, jeżeli były łańcuchy to były, jeżeli nie to nie, ale szedłem dalej akceptując stan rzeczy. Po ubiegłorocznym mocno ferratowym sezonie oraz łyknięciu odrobiny wspinaczki, wróciłem na jesieni na swój ulubiony szlak z Banikova na Rohace i w kilku miejscach w myślach zadawałem sobie wtedy pytanie "dlaczego tutaj nie ma liny albo przynajmniej łańcucha ?!?!" Przyzwyczaiłem się po prostu do zwiększonego komfortu psychicznego, jaki daje stałe wpięcie w linę.
Na nowo ćwiczyłem psychikę, gdy w tym roku zainaugurowałem zimowe wyjścia w Tatry.
Podczas wspomnianego powyżej dnia, na Trzech Kopach z ubezpieczonego odcinka spadła moja żona, potłukła się. Było trochę krwi. Na przekór temu zdarzeniu, po kilku tygodniach, zapisała się na sekcję wspinaczkową, więc rzeczywiście, takie zdarzenia mogą wpłynąć na progres. 🙂
@@aInterseal Ze tak sie wtrace w Wasza dyskusje , takie proby jak tutaj pokazane (bez asekuracji w takim terenie )to zwyczajnie proszenie sie o klopoty ..Ciekawosc kaze mi zapytac , czy przewodnik przypadkiem nie powiedzial im paru milych slow ? ;) . A tak na poważnie ASEKURUJCIE sie ludzie , bo arena gladiatorow jaka zrobil sie YT zna przypadki zwyciezcow jak i przegranych .....;(
ps. szacunek za odrobine zdrowego rozsadku w zwiazku z wycofem .
@@chmurcio1 "Dyskusja" powyższa nie dotyczy tego konkretnego wejścia na MSC. Pytanie o "miłe słowa" przewodnika, to raczej nie do mnie, a do autora tego wejścia i jednocześnie autora filmu.
Natomiast kwestie takie jak ryzyko, konieczność (lub nie) asekuracji, czy nawet wyjścia z przewodnikiem itp... to tematy nie dość, że mocno indywidualne (i tych indywidualnych odczuć dotyczy ta "dyskusja"), to dosyć drażliwe i wywołujące często zamęt w sieci. Nie byłem tam wtedy, więc nie wypowiadam się. Pozdrawiam.
@@aInterseal Zedytowalem , pytanie oczywiscie mialo byc do autora filmu ;). Tematy asekuracji i owszem , za drazliwe niemniej jej brak pokazuje , ze nawet najlepszym zdarza sie popelnic ten JEDEN blad . Szczerze ? warto ?
Ten szlak ma cos w sobie.
Albo zle z kamery widac albo mam wrazenie ze momentami jest ekstremalnie stromo.
Ponoć nachylenie do 50 stopni. Czyli faktycznej stormo (bardziej niż na Rysy), ale jeszcze nie ekstremalnie ;)
Kamera zawsze trochę zawyża trudności, szczególnie na brzegu obrazu.
@@projektyprzygodowe Nawet więcej - w przewodniku W/Ż zjazd przez Kazalnicę i Wiszący Kociołek ma wycenę 6. Cytując fragment o zjazdach w terenie eksponowanym: "Przeglądając opis zjazdów narciarskich w Tatrach Polskich można zauważyć, że najtrudniejsze z nich( np. z Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego czy z Małej Wołowej Szczerbiny) prowadziły przez teren mocno eksponowany, a prawie każdy upadek czy ześlizgnięcie prowadziły do obsunięcia się w urwisko skalne. Zjazdy te, wykonane niekiedy z czekanem w ręce, ale bez asekuracji liną, można porównać do wspinaczki solo, podczas której każdy błąd może kosztować życie."
Dobrze że bezpiecznie. Wyglądało to na filmie średnio.
A ten przewodnik z klientem był na szczycie?
Nie widziałem, ale myślę, że doszli na szczyt. Klienta opuszczał na linie, sam bardzo sprawnie schodził na dół w mikstowym terenie używając dwóch czekanów.
Kolegą go poznał, ponoć jakiś dość znany z uprawnieniami IVBV.
Mordo dodawaj datę kiedy robiłeś to żeby każdy miał też okazję widzieć jakie warunki są aktualnie czy nie aktualnie :P
19 marca o ile się nie mylę (niedziela).
Czemu mając linę i szpej nie poasekurowaliście się w miejscu gdzie zdecydowałeś się na wycof ? Myślę, że dalibyscie radę to przejść. Poza tym, szacun za decyzje !
skoro ekipa już miała problem niżej to nie dziwię się, że nie pchał ich w większe trudności.
Dwie sprawy: po pierwsze, nie każdy miał wolę iść daje. A druga rzecz: nie mieliśmy tego szpeju aż tyle. Było 60 metrów liny połówkowej, sprzęt osobisty, parę pętli, pojedyncze ekspresy. Zakładaliśmy, że to się może przydać do jakichś awaryjnych wycofów i tyle. Za mało, żeby bezpiecznie iść do góry w takim terenie.
@@projektyprzygodowe Chodzisz zimą wiec szabla sniezna , buldog , igly do traw powinny byc w podstawowym osprzecie , koniec kropka czas inwestowac
5:48 zauważyłem że stawiasz nogi w ślady, pytanie czy próbowałeś. w takim śniegu robić własne stopnie według mnie bezpieczniej jest bo wiesz czujesz jak ten śnieg pod stopami się zachowuje a nie wiesz co trafisz na taki gotowy ślad czy się noga nie zapadnie bo ktoś był lżejszy, polecam robić swoje ślady zawsze bo czyjeś mogą nas zaskoczyć, miałem taką sytuację na podejściu na kozi wierch stanąłem na gotowy ślad na dość stromym podejściu i co się okazało ktoś był lżejszy i noga się nie zapadła a mi się tak zapadła że wpadłem po kolano i wykręciło mnie plecami w dół stoku, gdyby nie gość który schodził nie podał mi kijka sytuacja naprawdę ciężka do wyjścia czy nawet przekręcenia się ponieważ miałem zblokowaną stopę po kolano w śniegu i leżałem głową do dołu
Idąc w dół bardzo często robię swoje ślady. Do góry niekoniecznie. Te były take średnie, ale dało się iść.
Cześć. Odważny jesteś/jesteście włazić po śniegu lawinowym. Mam nadzieję, że plecaki lawinowe mieliście? :) Tatry są piękne. Ogląda się świetnie.
Plecaki lawinowe są raczej dla skiturowców. My w takim terenie nie mielibyśmy żadnych szans, zbyt stromy i skalisty teren.
Ja po prostu unikam zagrożenia lawinowego, starając się chodzić przy stabilnych śniegach. Tu był jeszcze moim zdaniem ok.
@@projektyprzygodowe No okej okej 🙂
Nie wzieliscie srub lodowych? Czy one by w tamtym miejscu na niewiele sie zdaly?
W co chciałeś wkręcić śruby? Prędzej buldogi albo igły to traw i standardowa asekuracja.
No właśnie, nie było tam lodu, więc to nie teren na śruby. Mieliśmy tylko pętle, 60 metrów liny i kilka ekspresów.
Ja byłem przekonany, że najgorszym odcinkiem będzie dojście do Kazalnicy, a potem już tylko chodzenie po stromym śniegu (bo przecież czasem się tamtędy zjeżdża na nartach). Niestety, okazało się inaczej.
Kaskaderzy
Dopóki nie wracasz z gór w worku to nie jest porażka 👍🏻
100% racji!