Bardzo dobry wykład, aczkolwiek brakowało mi w nim opisu poszczególnych zaburzeń. Zwykły człowiek nie ma pojęcia o istnieniu większości z nich, a bardzo często ma w swoim otoczeniu kogoś z danym zaburzeniem.
- Czy może zamiast testować, domniemywać, zakładać i robić sobie notatki..po prostu poprzez zadawanie pytań albo umiejętne prowadzenie rozmowy oszczędziłoby się klientowi wielu cierpień, upokorzeń straty czasu, i poczucia braku celowości terapii oraz tego że to nie t/t jest dla klienta tylko klient dla t/t? - Czy niedopuszczanie klienta do werbalizacji swoich uczyć, myśli, zdarzeń w życiu, manipulowanie umysłem, przemocowe indukowanie klientowi tego co ma myśleć albo co ma odpowiedzieć jest terapią wolnego człowieka, czy może jest tresurą człowieka, pozbawionego podmiotowości i praw do samostanowienia o sobie i samodzielnego myślenia? - Czy terapia polega na testowaniu klienta cierpliwości, agresji? I wynajdywaniu kolejnych teorii i definicji, które będzie można dopisać do kartoteki albo do kolejnego upokarzania, upodlania pacjenta poprzez punktowanie jego patologii, deficytów? - Czy śmianie się w twarz klientowi, zadawanie mu bólu, upokarzanie, zabieranie marzeń i nadziei, chwili wytchnienia. przy jednoczesnym zamanifestowaniu swojego szczęścia, doprowadzanie do histerii, uderzanie w najczulsze punkty z pełną premedytacja i zaplanowaniem mimo chęci już zakończenia terapii i chęci stanięcia na nogi i dalej zadawanie mu ciosów traktowanie jest i nazywane profesjonalną terapią? - Czy terapia polega na rozszarpaniu osobowości, mózgu, pozbawienia wszelkich mechanizmów obronnych, doprowadzeniu do histerii, i otworzenia na świat duchowy? I porzuceniu...z uśmiechem na twarzy? - Czy t/t ma jakieś granice swoim zachowaniu, hamulce, szacunek do granic klienta i świadomość, że klient wie najlepiej co jest dla niego najlepsze i ile może jeszcze znieść na terapii żeby mieć siłę jeszcze żyć po terapii?
Czy to, że ktoś nie potrafi opisać siebie lub kogoś innego świadczy o problemach z tożsamością czy w pierwszej kolejności z problemami w werbalizacji lub też w tym, że dana osoba nie zastanawiała się nad sobą czy nad innymi
+Michał Stolarczyk Takie pojedyncze "coś" pewnie o niczym nie świadczy, a w zasadzie może świadczyć o wielu możliwościach, dlatego jest to tylko jedna z wielu wskazówek, na której tylko podstawie specjalnie wiele nie można powiedzieć. Ale może być zachętą do tego, aby sprawdzić inne tropy mogące świadczyć o problemach osobowościowych.
Panie Wojciechu, przecież nie ma ani jednej psychoterapii, ani nie każda psychoterapia za czynnik leczący uznaje relacje. Pan chyba mówi z punktu widzenia psychodynamika tylko i wyłącznie. Warto to zaznaczyć :)
- Czy t/t może być ograniczona/y przez swoje poglądy, doświadczenia albo co gorsza przez brak doświadczeń życiowych w tym np. cierpienia, który nie ma początku ani końca? Ale dobrze się bawi patrząc na tracącego zmysły klienta i utrzymuje i pozostawia klienta do ostatniej minuty terapii w tym stanie? A potem przez długie miesiące i lata....dłużej niż sama terapia trwała. Sposób składanie życzeń na koniec był obrzydliwy, ohydny, nieludzki. Naprawdę lepiej nic nie mówić czasem. Nie mówiąc o absurdalności i celowości tego. - Czy praca na kontrakcie NFZ czyli na stałym dochodzie pochodzącym podatków, a nie na zasadach wolnego rynku ogranicza perspektywę poznania problemów swoich klientów związanych choćby z rynkiem pracy, pracodawcami, zasadami panującymi na rynku pracy, płac, traktowania pracowników, wyzysku, mobbingu, różnicami między pracą w budżetówce a praca u pseudo biznesmenów z aspiracjami, doświadczeniami i różnicami których się doświadczyło na Zachodzie, byłych ubeków, milicjantów? - Czy macie wogóle pojęcie o bezwzględności dzisiejszego świata w zakładach pracy, firmach, korporacjach? Czy wiecie po co czasem firmy są, albo po co czasem się kogoś zatrudnia? Jakie są ukryte założenia? Czy wiecie kto rządzi tymi firmami? Chyba muszę uważać co piszę bo zostanę oceniona jako paranoiczka...? Nie wiecie, ale nie przeszkadza Wam to w tym żeby klienta traktować jak patolę niedostosowaną do podjęcia pracy. A może zamiast przemocą tresować klienta, może to co Wy nazywacie patologią/deficytami można ukierunkować gdzie indziej? Potraficie, umiecie? Czy inne ukierunkowanie klienta oznaczałoby odlot klienta od rzeczywistości, jakieś niedojrzałe mrzonki? Czy klient idzie na tresurę do Was czy żeby znaleźć, odnaleźć siebie i swoją drogę, swoje miejsce i spokój wewnętrzny? Macie takie doświadczenia? - Czy praca w gronie samych inteligentnych, szlachetnych świadomych siebie, świata i oświeconych t/t nie ogranicza Wam procesów poznawczych np. jak to jest pracować i być zależnym od ludzi nie zrównoważonych psychicznie, z psychopatami, mieć nieludzkie normy do zrobienia, parszywe wynagrodzenie, szefów wizjonerów, brak stabilności w pracy, umowę zlecenie, umowę o dzieło, na czarno, brak ubezpieczeń, chorobowego? - Czy może lata spędzone w gabinecie, wchłonięciu kolejnych dziesiątek książek, nauce kolejnych definicji i robieniu kolejnych specjalizacji nie ogranicza Waszych procesów poznawczych? Nie usztywnia?
- Komu służy terapia i jaki ma cel? Na stworzeniu patologicznego profilu klienta i robieniu notatek do kartoteki? Na budowaniu terapeutycznego ego t/t? - Czy normalnym jest, że pacjent po długiej ciężkiej i samotnej terapii, samodzielnej pracy i braku wsparcia gdziekolwiek, walącemu się życiu z każdej strony próbuje sam, siłą wewnętrzną i przetrwania odnajdywać siłę żeby już wyjść z otchłani cierpienia i uniemożliwia mu to t/t? - Czy etycznym/profesjonalnym/celowym jest uzależnianie klienta od siebie i to nawet nie na poziomie emocjonalnym, ale na poziomie umysłowym, gdzie klient nie ma szans już się przed tym bronić i żeby wyjść z tego bagna i mieć dostęp do swojego umysłu, reakcji, osobowości, temperamentu, siły napędowej, która daje nadzieję na jakieś zmiany, ruszenie życia z miejsca, z matni jest potrzebny ksiądz? - Czy terapia to taśmówka gdzie zakończyć ma się określonym profilem klienta, określonymi uczuciami do terapii, t/t nawet jakby były niezgodne z uczuciami klienta, to siłą się to zrobi? - Czy interesuje Was co dzieje się klientem po terapii? Jak sobie radzi? Czy zmartwychwstał? Czy ma z czego żyć? Albo czy nadal żyje? - Czy zadanie upokarzającego ciosu z maltretowanej klientce życiem i terapią, pozbawionej nadziei i sił do życia i śmianie się w twarz a po reakcji obronnej klientki wyszczekanie, że to są zachowania z psychopatologii mają w ogóle coś wspólnego z człowiekiem? Z terapią? Z etyka? - Czy terapia polega na praktykowaniu technik oddychania przez nos w tym samym czasie kiedy klient wije się na krześle i chce przerwać tę agonię a nawet nie ma na to sił żeby zwerbalizować? - Czy patrzenie się obojętnością na zdychającego pacjenta, odchodzącego od zmysłów nie jest pastwieniem się, znęcaniem, wykorzystywaniem swojej pozycji, mocy, możliwości wiedzy nad klientem w sposób nieprofesjonalny, nieetyczny, psychopatyczny? Wy se doświadczenia na mnie robiliście? Sprawdzaliście moje możliwości? Patrzyliście się rozkapryszonego bachora ,który tupie nóżkami i nad wściekłością nie panuje? Chcieliście mnie czego wytresować? Może do Zakładów Karnych o Zaostrzonym rygorze te praktyki możecie sobie stosować. Tam ludzie są ubezwłasnowolnieni, nikt im nie uwierzy i nikt nie będzie słuchał. - Czy podejrzewanie klienta po tj. reakcji klienta o branie narkotyków i pokrętne zadanie w tym względzie pytania jest etyczne? Czy macie jakieś hamulce w sobie? Cierpieliście kiedyś na posadzce w kuchni, wyjąc i nie mając siły wziąć oddechu? - Czy cokolwiek co miałam otrzymać na tej terapii i po terapii miało poprzedzać wieloletnie cierpienie, upokarzanie, kolejne porażki, sypiące się życie, krew, pot i łzy? Bo z takim przesłaniem wyszłam stamtąd. Że mam najpierw zdechnąć i wykrwawić i w zasadzie na nadzieję też nie miałam prawa. Bo nie dość, że nadziei na terapii nie otrzymałam to wszelka budząca się nadzieja we mnie była niszczona, jednym ciosem, jednym cięciem. Brawo Wy!!! - Czy wiecie, na czym polega traumatyzowanie pacjenta? Na czym polega łamanie WOLNEJ WOLI klienta? Czy wiecie co to jest gwałt na ludzkiej psychice? - Czy etyka zawodowa Was obowiązuje? Jeśli tak to jaka? I Kto ją sprawdza, weryfikuje, kodyfikuje?
Większość pytań zawiera tezę, nie są to zatem pytania, a twierdzenia ze znakiem zapytania. Dużo zarzutów pod adresem wielu jeśli nie wszystkich terapeutów. Współczuję przeżyć związanych z terapią. Pani doświadczenia są dla mnie obce, budzą niezrozumienie i przykro mi z tego powodu, że pani je odczuwa. Ja od 3 lat mam kontakt z terapeutami i mam diametralnie inne doświadczenia. W pani jest ogromnie dużo nieufności do terapeuty, a bez tego nie można mówić o relacji pacjent-terapeuta, relacji bezpiecznej dla obu osób. Pani zakłada złą wolę terapeuty wobec pani. To smutne, że tyle w pani lęku. To akurat nie jest mi obce i ty,m bardziej rozumiem i współczuję pani. Dużo ocen z pani strony, a to powoduje moją złość, ale to moja złość i mam tego świadomość. Porusza się pani w swoim świecie tychże ocen i oczekiwań. Oczekiwania budzą rozczarowania, co widać w pani przypadku. Mam nadzieję, że przez te 2 lata znalazła pani terapeutę/kę praca z którym, przyniosła pani ukojenie i spokój wewnętrzny. Tego życzę.
@@MissLily1123 Porusza się Pani nadal w płaszczyźnie ocen. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy lub gorszy od Pani. Rozgoryczenie będzie tylko narastać. Nie piszę jako wróg. Mam dużo wyrozumiałości wobec Pani niezrozumienia. Mam też poczucie bliskości. Mimo wszystko rozumiem Pani lęk. Współczuję stanu w jakim się Pani znajduje. Życzę pokory i refleksji. Przykro mi, że spotykam się z lekceważeniem z Pani strony. Rozumiem, że moje opinie mogą powodować złość i przepraszam za nie. Nie oceniam jednakże. Jest Pani taka, jaka jest. Można się zmienić, to może się udać. Porządki należy wręcz zacząć... lecz od siebie. Czy otrzymała Pani odpowiedzi na swoje tezy-pytania ? Czy ruszyła Pani z miejsca ? Czy dwa lata coś zmieniły ? Czy jest więcej spokoju ? Jego życzę Pani najmocniej w Nowym 2020 Roku..
@@MissLily1123 Nie oczekuję od Pani rad. Ponad to jestem mężczyzną. W góry o dziwo wybieram się, ale z moją ukochaną. Nie jest to bynajmniej spowodowane Pani sugestią. Niestety moja nieufność, osobowość unikająca w połączeniu z introwertyzmem ogranicza mnie w budowaniu relacji. Stąd przyjaciół u mnie brak. Na razie. Pracuję nadal nad sobą. Przykro mi, lecz nade mną nie ma Pani kontroli. Smutno mi, że traktuje mnie Pani z takim lekceważeniem. Widzę, że buduje Pani swoje poczucie wartości na deprecjonowaniu mojej skromnej osoby. Budzi to moją litość. Współczuję Pani. Cieszę się, że dzięki pracy nad swoim rozwojem jestem daleko od złości na Panią. Jestem spokojny i wyrozumiały.
C.d oczywiście tylko do tych, których to może interesować... - Czy bezkarne, bezrefleksyjne powtarzanie sloganu, że jak nie pasuje to zawsze „można zmienić terapeutę” nie zwalnia Was z odpowiedzialności za prace na terapii, za jej efekty, jakość? A może zawsze można zrezygnować z kontraktu na NFZ i oddać pałeczkę jakiemuś innemu nurtowi? - A w którym momencie terapii może klient sobie odjeść? Pewnie w każdym, prawda? A ktoś bierze odpowiedzialność za tego człowieka i to co mu zrobiono i nie dokończono? Albo zrobiono złe? - Czy Wasza bezkarność nie jest tak szeroka i długa, że zawsze na wszystko znajdziecie odpowiedz? Czy Wasza logika nie mówi, że jak klient będzie zmieniał t/t to ma nie stabilną osobowość itp., a z kolei jak zostanie to ma osobowość masochistyczną? Tak czy inaczej klient nie ma tu nic do gadania i jest jedynie zabawką w procesie budowania terapeutycznego ego t/t i robienia notatek do kartoteki. - Czy macie wyrzuty sumienia, poczucie wstydu, pokory że popełniliście błędy? Ze zmarnowaliście komuś czas, pieniądze, energię, którą klient mógł wykorzystać na odbudowywanie swojego życia a stracił na terapii, która nie przyniosła ulgi? Za to Wy na pewno macie bogate źródło doświadczeń i notatek.
Parę pytań do tych których może to dotyczyć.. Czy terapeutka/terapeuta może mieć osobowość psychopatyczną? Czy t/t może mieć osobowość narcystyczną? Czy t/t może odlecieć i uwierzyć, że jest genialna/y? Czy t/t może uniemożliwiać, utrudniać, przeciągać proces wyleczenia się klienta? Czy t/t może zaburzać, niszczyć naturalny proces samodzielnego wychodzenia z otchłani klienta tylko dlatego, że nie zostały wypełnione wszystkie etapy terapii jakie przewidział Freud czy sama t/t? Niszcząc osiągnięcia, ciężką samodzielną i samotną pracę klienta, w totalnym odrealnieniu od rzeczywistości, wyobraźni tego czy pacjent jeszcze żyje czy już zdycha? Na jakiej podstawie w ciągu 45 min raz w tygodniu oceniacie klienta i jego sposób poruszania się w życiu i czy co grosza jest to właściwe poruszanie się czy może patologiczne? Czy pacjent pogrążony w głębokiej depresji potrzebuje tresury i siłowego, przemocowego procesu zmiany osobowości czy może potrzebuje wsparcia aby mógł się podnieść, zacząć żyć i funkcjonować, a potem ew powinna nastąpić praca nad poszczególnymi elementami osobowości? Czy chirurg przeprowadza operację w stanie zapalnym? Czy t/t dobrze się bawi podczas terapii? Czy terapeuta występuje w roli autorytetu, mistrza, Boga na terapii, czy może powinien być partnerem i z pokora i szacunkiem przyglądać się jak klient się ulecza, a mi i tak pieniądze na konto spływają? Czy sposobem leczenia i badania ludzkiej osobowości jest zadawanie pytania do pacjenta np. kiedy klient wychodzi już z gabinetu i rzucenie chłodnego pytania: a jak w pracy? I pada odpowiedz „ dobrze”. Jest dla Was normalne i satysfakcjonujące? Choć klient krzyczy w środku i chciałby wylać z siebie wszystko co w nim siedzi i co boli?
+Jan Jankofski Myślę, że da się na to pytanie odpowiedzieć, natomiast nie wykluczam, że nie zadałem go precyzyjnie. Chodziło mi o to, że o ile pojęcia "temperament" i "osobowość" są powszechnie używane w literaturze psychologicznej oraz mają swoje df (temperament ma df dla mnie dość jasną, a osobowość mało jasną, no ale jakieś tam df są) o tyle nie pamiętam, abym we współczesnej literaturze (z lat 90 i nowszej) spotkał się z pojęciem "charakter". Stąd pytanie - kto tego terminu używa i jak jest on definiowany?
+Jan Jankofski Podzielam Twoje zdanie, natomiast prowadzący ( o ile dobrze pamiętam, ale stąd raczej było moje pytanie) używał tych pojęć jakby to były 3 różne rzeczy. Stąd moje pytanie
+Jan Jankofski Fragmenty o których mówię są zawarte między 7:12 - 7:18 i potem dużo obszerniej 13:26 - 17:50. Odnośnie stwierdzenia, że osobowości nie ma, to można oczywiście tak powiedzieć tylko wtedy trzeba ustawić cechy czego mierzą niektóre testy albo koncepcją czego jest jest koncepcja np Freuda ;)
Cenny wykład . Wysłuchałem z uwagą , dziękuję .
Bardzo dobry wykład, aczkolwiek brakowało mi w nim opisu poszczególnych zaburzeń. Zwykły człowiek nie ma pojęcia o istnieniu większości z nich, a bardzo często ma w swoim otoczeniu kogoś z danym zaburzeniem.
Pierwszy wniosek z tego wykładu jest taki: większość, bez mała, może się zgłaszać.
Dziekuje za zamieszczenie tego wartosciowego wykladu.
super dzieki bardzo wartosciowe i przyjemnie sie slucha :)
gratuluję doktorze Wojciechu Zbisławski , bardzo ciekawy przekaz i czytelny'
Bardzo dobry wstęp.
- Czy może zamiast testować, domniemywać, zakładać i robić sobie notatki..po prostu poprzez zadawanie pytań albo umiejętne prowadzenie rozmowy oszczędziłoby się klientowi wielu cierpień, upokorzeń straty czasu, i poczucia braku celowości terapii oraz tego że to nie t/t jest dla klienta tylko klient dla t/t?
- Czy niedopuszczanie klienta do werbalizacji swoich uczyć, myśli, zdarzeń w życiu, manipulowanie umysłem, przemocowe indukowanie klientowi tego co ma myśleć albo co ma odpowiedzieć jest terapią wolnego człowieka, czy może jest tresurą człowieka, pozbawionego podmiotowości i praw do samostanowienia o sobie i samodzielnego myślenia?
- Czy terapia polega na testowaniu klienta cierpliwości, agresji? I wynajdywaniu kolejnych teorii i definicji, które będzie można dopisać do kartoteki albo do kolejnego upokarzania, upodlania pacjenta poprzez punktowanie jego patologii, deficytów?
- Czy śmianie się w twarz klientowi, zadawanie mu bólu, upokarzanie, zabieranie marzeń i nadziei, chwili wytchnienia. przy jednoczesnym zamanifestowaniu swojego szczęścia, doprowadzanie do histerii, uderzanie w najczulsze punkty z pełną premedytacja i zaplanowaniem mimo chęci już zakończenia terapii i chęci stanięcia na nogi i dalej zadawanie mu ciosów traktowanie jest i nazywane profesjonalną terapią?
- Czy terapia polega na rozszarpaniu osobowości, mózgu, pozbawienia wszelkich mechanizmów obronnych, doprowadzeniu do histerii, i otworzenia na świat duchowy? I porzuceniu...z uśmiechem na twarzy?
- Czy t/t ma jakieś granice swoim zachowaniu, hamulce, szacunek do granic klienta i świadomość, że klient wie najlepiej co jest dla niego najlepsze i ile może jeszcze znieść na terapii żeby mieć siłę jeszcze żyć po terapii?
Mam zdiagnozowane F61. Sytuacje bywają bardzo bolesne fizycznie.
Naprawdę super wykład, daje dużo do zrozumienia. Napisałem prywatną wiadomość do pana proszę o jej przeczytanie. Pozdrawiam
ADHD ma zwiazek z zaburzeniem osobowosci? Po czym poznac dobrego psychologa bo przeciez nie wszyscy sa tak bardzo wnikliwi.Super wyklad.
Musisz jechać do Stanów tu nie ma!
Najprawdopodobniej mam borderline a psychiatra powiedział po minucie rozmowy ze nic mi nie jest. Co mam robić???
Czy to, że ktoś nie potrafi opisać siebie lub kogoś innego świadczy o problemach z tożsamością czy w pierwszej kolejności z problemami w werbalizacji lub też w tym, że dana osoba nie zastanawiała się nad sobą czy nad innymi
+Michał Stolarczyk Takie pojedyncze "coś" pewnie o niczym nie świadczy, a w zasadzie może świadczyć o wielu możliwościach, dlatego jest to tylko jedna z wielu wskazówek, na której tylko podstawie specjalnie wiele nie można powiedzieć. Ale może być zachętą do tego, aby sprawdzić inne tropy mogące świadczyć o problemach osobowościowych.
+Jan Jankofski
Ok. Rozumiem Twoją odpowiedź i jest ona dla mnie jasna.
Dzięki :)
Panie Wojciechu, przecież nie ma ani jednej psychoterapii, ani nie każda psychoterapia za czynnik leczący uznaje relacje. Pan chyba mówi z punktu widzenia psychodynamika tylko i wyłącznie. Warto to zaznaczyć :)
- Czy t/t może być ograniczona/y przez swoje poglądy, doświadczenia albo co gorsza przez brak doświadczeń życiowych w tym np. cierpienia, który nie ma początku ani końca? Ale dobrze się bawi patrząc na tracącego zmysły klienta i utrzymuje i pozostawia klienta do ostatniej minuty terapii w tym stanie? A potem przez długie miesiące i lata....dłużej niż sama terapia trwała. Sposób składanie życzeń na koniec był obrzydliwy, ohydny, nieludzki. Naprawdę lepiej nic nie mówić czasem. Nie mówiąc o absurdalności i celowości tego.
- Czy praca na kontrakcie NFZ czyli na stałym dochodzie pochodzącym podatków, a nie na zasadach wolnego rynku ogranicza perspektywę poznania problemów swoich klientów związanych choćby z rynkiem pracy, pracodawcami, zasadami panującymi na rynku pracy, płac, traktowania pracowników, wyzysku, mobbingu, różnicami między pracą w budżetówce a praca u pseudo biznesmenów z aspiracjami, doświadczeniami i różnicami których się doświadczyło na Zachodzie, byłych ubeków, milicjantów?
- Czy macie wogóle pojęcie o bezwzględności dzisiejszego świata w zakładach pracy, firmach, korporacjach? Czy wiecie po co czasem firmy są, albo po co czasem się kogoś zatrudnia? Jakie są ukryte założenia? Czy wiecie kto rządzi tymi firmami? Chyba muszę uważać co piszę bo zostanę oceniona jako paranoiczka...? Nie wiecie, ale nie przeszkadza Wam to w tym żeby klienta traktować jak patolę niedostosowaną do podjęcia pracy. A może zamiast przemocą tresować klienta, może to co Wy nazywacie patologią/deficytami można ukierunkować gdzie indziej? Potraficie, umiecie? Czy inne ukierunkowanie klienta oznaczałoby odlot klienta od rzeczywistości, jakieś niedojrzałe mrzonki? Czy klient idzie na tresurę do Was czy żeby znaleźć, odnaleźć siebie i swoją drogę, swoje miejsce i spokój wewnętrzny? Macie takie doświadczenia?
- Czy praca w gronie samych inteligentnych, szlachetnych świadomych siebie, świata i oświeconych t/t nie ogranicza Wam procesów poznawczych np. jak to jest pracować i być zależnym od ludzi nie zrównoważonych psychicznie, z psychopatami, mieć nieludzkie normy do zrobienia, parszywe wynagrodzenie, szefów wizjonerów, brak stabilności w pracy, umowę zlecenie, umowę o dzieło, na czarno, brak ubezpieczeń, chorobowego?
- Czy może lata spędzone w gabinecie, wchłonięciu kolejnych dziesiątek książek, nauce kolejnych definicji i robieniu kolejnych specjalizacji nie ogranicza Waszych procesów poznawczych? Nie usztywnia?
- Komu służy terapia i jaki ma cel? Na stworzeniu patologicznego profilu klienta i robieniu notatek do kartoteki? Na budowaniu terapeutycznego ego t/t?
- Czy normalnym jest, że pacjent po długiej ciężkiej i samotnej terapii, samodzielnej pracy i braku wsparcia gdziekolwiek, walącemu się życiu z każdej strony próbuje sam, siłą wewnętrzną i przetrwania odnajdywać siłę żeby już wyjść z otchłani cierpienia i uniemożliwia mu to t/t?
- Czy etycznym/profesjonalnym/celowym jest uzależnianie klienta od siebie i to nawet nie na poziomie emocjonalnym, ale na poziomie umysłowym, gdzie klient nie ma szans już się przed tym bronić i żeby wyjść z tego bagna i mieć dostęp do swojego umysłu, reakcji, osobowości, temperamentu, siły napędowej, która daje nadzieję na jakieś zmiany, ruszenie życia z miejsca, z matni jest potrzebny ksiądz?
- Czy terapia to taśmówka gdzie zakończyć ma się określonym profilem klienta, określonymi uczuciami do terapii, t/t nawet jakby były niezgodne z uczuciami klienta, to siłą się to zrobi?
- Czy interesuje Was co dzieje się klientem po terapii? Jak sobie radzi? Czy zmartwychwstał? Czy ma z czego żyć? Albo czy nadal żyje?
- Czy zadanie upokarzającego ciosu z maltretowanej klientce życiem i terapią, pozbawionej nadziei i sił do życia i śmianie się w twarz a po reakcji obronnej klientki wyszczekanie, że to są zachowania z psychopatologii mają w ogóle coś wspólnego z człowiekiem? Z terapią? Z etyka?
- Czy terapia polega na praktykowaniu technik oddychania przez nos w tym samym czasie kiedy klient wije się na krześle i chce przerwać tę agonię a nawet nie ma na to sił żeby zwerbalizować?
- Czy patrzenie się obojętnością na zdychającego pacjenta, odchodzącego od zmysłów nie jest pastwieniem się, znęcaniem, wykorzystywaniem swojej pozycji, mocy, możliwości wiedzy nad klientem w sposób nieprofesjonalny, nieetyczny, psychopatyczny? Wy se doświadczenia na mnie robiliście? Sprawdzaliście moje możliwości? Patrzyliście się rozkapryszonego bachora ,który tupie nóżkami i nad wściekłością nie panuje? Chcieliście mnie czego wytresować? Może do Zakładów Karnych o Zaostrzonym rygorze te praktyki możecie sobie stosować. Tam ludzie są ubezwłasnowolnieni, nikt im nie uwierzy i nikt nie będzie słuchał.
- Czy podejrzewanie klienta po tj. reakcji klienta o branie narkotyków i pokrętne zadanie w tym względzie pytania jest etyczne? Czy macie jakieś hamulce w sobie? Cierpieliście kiedyś na posadzce w kuchni, wyjąc i nie mając siły wziąć oddechu?
- Czy cokolwiek co miałam otrzymać na tej terapii i po terapii miało poprzedzać wieloletnie cierpienie, upokarzanie, kolejne porażki, sypiące się życie, krew, pot i łzy? Bo z takim przesłaniem wyszłam stamtąd. Że mam najpierw zdechnąć i wykrwawić i w zasadzie na nadzieję też nie miałam prawa. Bo nie dość, że nadziei na terapii nie otrzymałam to wszelka budząca się nadzieja we mnie była niszczona, jednym ciosem, jednym cięciem. Brawo Wy!!!
- Czy wiecie, na czym polega traumatyzowanie pacjenta? Na czym polega łamanie WOLNEJ WOLI klienta? Czy wiecie co to jest gwałt na ludzkiej psychice?
- Czy etyka zawodowa Was obowiązuje? Jeśli tak to jaka? I Kto ją sprawdza, weryfikuje, kodyfikuje?
Większość pytań zawiera tezę, nie są to zatem pytania, a twierdzenia ze znakiem zapytania. Dużo zarzutów pod adresem wielu jeśli nie wszystkich terapeutów. Współczuję przeżyć związanych z terapią. Pani doświadczenia są dla mnie obce, budzą niezrozumienie i przykro mi z tego powodu, że pani je odczuwa. Ja od 3 lat mam kontakt z terapeutami i mam diametralnie inne doświadczenia. W pani jest ogromnie dużo nieufności do terapeuty, a bez tego nie można mówić o relacji pacjent-terapeuta, relacji bezpiecznej dla obu osób. Pani zakłada złą wolę terapeuty wobec pani. To smutne, że tyle w pani lęku. To akurat nie jest mi obce i ty,m bardziej rozumiem i współczuję pani. Dużo ocen z pani strony, a to powoduje moją złość, ale to moja złość i mam tego świadomość. Porusza się pani w swoim świecie tychże ocen i oczekiwań. Oczekiwania budzą rozczarowania, co widać w pani przypadku. Mam nadzieję, że przez te 2 lata znalazła pani terapeutę/kę praca z którym, przyniosła pani ukojenie i spokój wewnętrzny. Tego życzę.
@@Kiniu76 Co za filozoficzny bełkot.
@@MissLily1123 Porusza się Pani nadal w płaszczyźnie ocen. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy lub gorszy od Pani. Rozgoryczenie będzie tylko narastać. Nie piszę jako wróg. Mam dużo wyrozumiałości wobec Pani niezrozumienia. Mam też poczucie bliskości. Mimo wszystko rozumiem Pani lęk. Współczuję stanu w jakim się Pani znajduje. Życzę pokory i refleksji. Przykro mi, że spotykam się z lekceważeniem z Pani strony. Rozumiem, że moje opinie mogą powodować złość i przepraszam za nie. Nie oceniam jednakże. Jest Pani taka, jaka jest. Można się zmienić, to może się udać. Porządki należy wręcz zacząć... lecz od siebie. Czy otrzymała Pani odpowiedzi na swoje tezy-pytania ? Czy ruszyła Pani z miejsca ? Czy dwa lata coś zmieniły ? Czy jest więcej spokoju ? Jego życzę Pani najmocniej w Nowym 2020 Roku..
@@Kiniu76 Jakiś wyjazd w góry proponuje z przyjaciółmi. Może choć na chwilę Pani pomóc.
@@MissLily1123 Nie oczekuję od Pani rad. Ponad to jestem mężczyzną. W góry o dziwo wybieram się, ale z moją ukochaną. Nie jest to bynajmniej spowodowane Pani sugestią. Niestety moja nieufność, osobowość unikająca w połączeniu z introwertyzmem ogranicza mnie w budowaniu relacji. Stąd przyjaciół u mnie brak. Na razie. Pracuję nadal nad sobą. Przykro mi, lecz nade mną nie ma Pani kontroli. Smutno mi, że traktuje mnie Pani z takim lekceważeniem. Widzę, że buduje Pani swoje poczucie wartości na deprecjonowaniu mojej skromnej osoby. Budzi to moją litość. Współczuję Pani. Cieszę się, że dzięki pracy nad swoim rozwojem jestem daleko od złości na Panią. Jestem spokojny i wyrozumiały.
C.d oczywiście tylko do tych, których to może interesować...
- Czy bezkarne, bezrefleksyjne powtarzanie sloganu, że jak nie pasuje to zawsze „można zmienić terapeutę” nie zwalnia Was z odpowiedzialności za prace na terapii, za jej efekty, jakość? A może zawsze można zrezygnować z kontraktu na NFZ i oddać pałeczkę jakiemuś innemu nurtowi?
- A w którym momencie terapii może klient sobie odjeść? Pewnie w każdym, prawda? A ktoś bierze odpowiedzialność za tego człowieka i to co mu zrobiono i nie dokończono? Albo zrobiono złe?
- Czy Wasza bezkarność nie jest tak szeroka i długa, że zawsze na wszystko znajdziecie odpowiedz? Czy Wasza logika nie mówi, że jak klient będzie zmieniał t/t to ma nie stabilną osobowość itp., a z kolei jak zostanie to ma osobowość masochistyczną? Tak czy inaczej klient nie ma tu nic do gadania i jest jedynie zabawką w procesie budowania terapeutycznego ego t/t i robienia notatek do kartoteki.
- Czy macie wyrzuty sumienia, poczucie wstydu, pokory że popełniliście błędy? Ze zmarnowaliście komuś czas, pieniądze, energię, którą klient mógł wykorzystać na odbudowywanie swojego życia a stracił na terapii, która nie przyniosła ulgi? Za to Wy na pewno macie bogate źródło doświadczeń i notatek.
MissLily1123 Dwukrotnie przeczytalam wszystko to,co Pani napisala...Bardzo dziekuje!
MissLily1123 i
Racja przyznaję ci 100 punktów za wnikliwą analizę!
Dwa moje komentarze zostały zablokowane...pytań jest więcej.
Parę pytań do tych których może to dotyczyć..
Czy terapeutka/terapeuta może mieć osobowość psychopatyczną?
Czy t/t może mieć osobowość narcystyczną?
Czy t/t może odlecieć i uwierzyć, że jest genialna/y?
Czy t/t może uniemożliwiać, utrudniać, przeciągać proces wyleczenia się klienta?
Czy t/t może zaburzać, niszczyć naturalny proces samodzielnego wychodzenia z otchłani klienta tylko dlatego, że nie zostały wypełnione wszystkie etapy terapii jakie przewidział Freud czy sama t/t? Niszcząc osiągnięcia, ciężką samodzielną i samotną pracę klienta, w totalnym odrealnieniu od rzeczywistości, wyobraźni tego czy pacjent jeszcze żyje czy już zdycha?
Na jakiej podstawie w ciągu 45 min raz w tygodniu oceniacie klienta i jego sposób poruszania się w życiu i czy co grosza jest to właściwe poruszanie się czy może patologiczne?
Czy pacjent pogrążony w głębokiej depresji potrzebuje tresury i siłowego, przemocowego procesu zmiany osobowości czy może potrzebuje wsparcia aby mógł się podnieść, zacząć żyć i funkcjonować, a potem ew powinna nastąpić praca nad poszczególnymi elementami osobowości?
Czy chirurg przeprowadza operację w stanie zapalnym?
Czy t/t dobrze się bawi podczas terapii?
Czy terapeuta występuje w roli autorytetu, mistrza, Boga na terapii, czy może powinien być partnerem i z pokora i szacunkiem przyglądać się jak klient się ulecza, a mi i tak pieniądze na konto spływają?
Czy sposobem leczenia i badania ludzkiej osobowości jest zadawanie pytania do pacjenta np. kiedy klient wychodzi już z gabinetu i rzucenie chłodnego pytania: a jak w pracy? I pada odpowiedz „ dobrze”. Jest dla Was normalne i satysfakcjonujące? Choć klient krzyczy w środku i chciałby wylać z siebie wszystko co w nim siedzi i co boli?
👏👏👍👌
Przepraszam, ale skąd konkretnie (od kogo?) wzięty jest podział osobowości na temperament i charakter?
+Jan Jankofski
Myślę, że da się na to pytanie odpowiedzieć, natomiast nie wykluczam, że nie zadałem go precyzyjnie.
Chodziło mi o to, że o ile pojęcia "temperament" i "osobowość" są powszechnie używane w literaturze psychologicznej oraz mają swoje df (temperament ma df dla mnie dość jasną, a osobowość mało jasną, no ale jakieś tam df są) o tyle nie pamiętam, abym we współczesnej literaturze (z lat 90 i nowszej) spotkał się z pojęciem "charakter".
Stąd pytanie - kto tego terminu używa i jak jest on definiowany?
+Jan Jankofski
Podzielam Twoje zdanie, natomiast prowadzący ( o ile dobrze pamiętam, ale stąd raczej było moje pytanie) używał tych pojęć jakby to były 3 różne rzeczy. Stąd moje pytanie
+Jan Jankofski
Fragmenty o których mówię są zawarte między 7:12 - 7:18 i potem dużo obszerniej 13:26 - 17:50.
Odnośnie stwierdzenia, że osobowości nie ma, to można oczywiście tak powiedzieć tylko wtedy trzeba ustawić cechy czego mierzą niektóre testy albo koncepcją czego jest jest koncepcja np Freuda ;)
super dzieki bardzo wartosciowe i przyjemnie sie slucha :)
Dzięki!