Do mnie doszedł w blureju... Ale zostaje w folii i czeka na nową wieże i głośniki. Co do Twojej opinii o albumie,bo oczywiście że go już milion razy przesluchalem w sieci- w pełni się zgadzam. Ja jestem zachwycony płytką oraz cieszę się że córkę wplótł. Za chwilę nie będzie Rogera,Davida....a Romany może być wspaniałą kontynuacją.... Oby... Dzięki za Twój materiał i był on miłą odskocznią od tego że linkin mają wokalistkę i ona śpiewa kawałki Chestera.... Wstawka o Rogerze.... że bufon... Chyba wszyscy Gilmour-owcy tak mają....🤣 No...jest gość urodzonym aktorem.✔️
Bardzo dobry album z arcydziełem na końcu czyli ''Scattered', gdzie są słyszalne motywy z różnych utworów Pink Floyd.. Oczywiście, że to jeden z Floydów i zawsze będą nierealne oczekiwania.
Cześć. Osobiście posiadam wersję DeLuxe i tam jest wspomniana kompozycja Luck and Strange. Finałowa kompozycja to prawdziwa petarda. Romany Gilmour z honorem przejmuje po tacie pałeczkę talentu. Mam nadzieję, że usłyszymy ją na kolejnym albumie, o którym David Gilmour wspomina w jednym z wywiadów :) Pozdrawiam serdecznie
Mnie najbardziej chyba zaskoczył numer "Scattered". Nie jest to jakieś arcydzieło, ale swoim brzmieniem mocno nawiązuje do brzmienia Pink Floyd z początku lat '70 i stał się dla mnie pewnego rodzaju wehikułem czasu we współczesnej twórczości Davida.
Okładkowe zdjęcie ma 30 lat i pochodzi z czasów "Division Bell". W ogóle "Luck And Strange" brzmi trochę (a nawet mocniej) jak dopełnienie Floydów - "Division Bell", "Endless River" i właśnie "Luck...". Polecam posłuchać jeden po drugim. Klimat, nostalgia, klawisze Wrighta wyjęte z próby... Wydanie winylowe sporo traci na braku "Barn Jam"... A booklet żywcem wyjęty z CD, tyle, że powiększony - nie różni się w zawartości kompletnie niczym. Pierwsze, co zrobiłem po wysłuchaniu "Between..." to wlazłem na discogs w celu przeszukania dyskografii Romany... oprócz dwóch utworów z ojcem, nie wydała jeszcze nic własnego! Z takim głosem!
Na okładce widnieje postać Dave'a Gahana z czasów Songs of Faith and Devotion, a nie żaden Ozzy. Również liternictwo i cała oprawa jest jakby żywcem wyjęta z prac Corbijna dla Depeche Mode.
Oczywiście wszystko jest kwestią gustu, ale myślę, że wytrawni słuchacze z dobrym uchem docenią ten album, także ze względu na aranżację i teksty. To prawda, jest nostalgiczny, ale oddaje ducha artysty, w końcu poważnego faceta z dorobkiem artystycznym i życiowym. I na tle popowego badziewia i mechanicznej muzyki jest prawdziwą perełką. Szczerze polecam.
Nie będę dyskutował z tą recenzją, albowiem wszystko jest rzeczą gustu. I tyle. Powiem tylko tyle, że bardziej doceniam klasę ( we wszystkim) Gilmura, niż Waters'a.
@stivi8784 uważam, że jako twórca ma prawo nagrywać to co czuje. Możesz tego nie kupować lub nie, to już Twoja osobista sprawa. Co do watersa, to moim zdaniem ostatnią dobrą rzecz nagrał w 1992 r. Ale to już moja prywatna opinia.
Luck and Strange to refleksja nad przemijaniem i takim dla mnie ten album jest. Szanuję Gilmoura za to co zrobił, ale to co dobre już było. Tu już nie ma nic co porywa. Szkoda, że na tym albumie najlepiej wypada jego córka. Zmusiłem się do wysłuchania całości 3 razy, zdania nie zmienię.
Należę do tych, którzy dziwią się zachwytom nad tym albumem. Dla mnie nuda, kiepsko kompozycyjnie, dobrze jeśli chodzi o aranżacje. Maksymalnie, co mogę dać to (+3). Generalnie cenie DG za to co zrobił w PF i dla światowej gitary, ale solowo równie dobrze mógłby nic nigdy nie zrobić
Jest to naprawdę dobry album i nie ma co bić piany
Do mnie doszedł w blureju... Ale zostaje w folii i czeka na nową wieże i głośniki.
Co do Twojej opinii o albumie,bo oczywiście że go już milion razy przesluchalem w sieci- w pełni się zgadzam. Ja jestem zachwycony płytką oraz cieszę się że córkę wplótł. Za chwilę nie będzie Rogera,Davida....a Romany może być wspaniałą kontynuacją.... Oby...
Dzięki za Twój materiał i był on miłą odskocznią od tego że linkin mają wokalistkę i ona śpiewa kawałki Chestera....
Wstawka o Rogerze.... że bufon...
Chyba wszyscy Gilmour-owcy tak mają....🤣 No...jest gość urodzonym aktorem.✔️
Bardzo dobry album z arcydziełem na końcu czyli ''Scattered', gdzie są słyszalne motywy z różnych utworów Pink Floyd.. Oczywiście, że to jeden z Floydów i zawsze będą nierealne oczekiwania.
Ozzy na okładce - też mi się tak skojarzyło...😁😁😁😁 albumu nie słuchałem, ale recenzja zachęciła :) Dzięki!
Cześć. Osobiście posiadam wersję DeLuxe i tam jest wspomniana kompozycja Luck and Strange. Finałowa kompozycja to prawdziwa petarda. Romany Gilmour z honorem przejmuje po tacie pałeczkę talentu. Mam nadzieję, że usłyszymy ją na kolejnym albumie, o którym David Gilmour wspomina w jednym z wywiadów :) Pozdrawiam serdecznie
Jedyny solowy album do którego wracam często to About Face ale jak powiedziałeś jeden lubi arbuzy a drugi śliwki. Dzięki za tę ciekawą recenzję
Mnie najbardziej chyba zaskoczył numer "Scattered". Nie jest to jakieś arcydzieło, ale swoim brzmieniem mocno nawiązuje do brzmienia Pink Floyd z początku lat '70 i stał się dla mnie pewnego rodzaju wehikułem czasu we współczesnej twórczości Davida.
Tak. Dokładnie tu oczarowało mnie brzmenie z okolic Meddle i Obscured by Clouds. Wszystlo z robione z dużym wyczuciem. Super.
Tam są nawiązania do Dark Side, Echoes, High Hopes, Comfortably Numb, takie pożegnanie Mistrza.
Bardzo dobry album ,kupilem go w dniu premiery .Czuć na nim nostalgie , ale tak piękne i szlachetnie podane.... Bardzo polecam....
Okładkowe zdjęcie ma 30 lat i pochodzi z czasów "Division Bell". W ogóle "Luck And Strange" brzmi trochę (a nawet mocniej) jak dopełnienie Floydów - "Division Bell", "Endless River" i właśnie "Luck...". Polecam posłuchać jeden po drugim. Klimat, nostalgia, klawisze Wrighta wyjęte z próby... Wydanie winylowe sporo traci na braku "Barn Jam"... A booklet żywcem wyjęty z CD, tyle, że powiększony - nie różni się w zawartości kompletnie niczym.
Pierwsze, co zrobiłem po wysłuchaniu "Between..." to wlazłem na discogs w celu przeszukania dyskografii Romany... oprócz dwóch utworów z ojcem, nie wydała jeszcze nic własnego! Z takim głosem!
Darzę Davida miłością AGAPE, więc i ten album jest dla mnie piękny.
Pełna zgoda 👍
Namówił Pan do przesłuchania, więc jest dziś zadanie na wieczór.
Klasa sama w sobie
Na okładce widnieje postać Dave'a Gahana z czasów Songs of Faith and Devotion, a nie żaden Ozzy. Również liternictwo i cała oprawa jest jakby żywcem wyjęta z prac Corbijna dla Depeche Mode.
😁😁😁👍👍👍
Between Two Points - bez zwątpienia najjaśniejszy moment płyty głównie dzięki Romany Gilmour i solówce Davida.
Szkoda tylko, że to cover ...
Oczywiście wszystko jest kwestią gustu, ale myślę, że wytrawni słuchacze z dobrym uchem docenią ten album, także ze względu na aranżację i teksty. To prawda, jest nostalgiczny, ale oddaje ducha artysty, w końcu poważnego faceta z dorobkiem artystycznym i życiowym. I na tle popowego badziewia i mechanicznej muzyki jest prawdziwą perełką. Szczerze polecam.
Nie będę dyskutował z tą recenzją, albowiem wszystko jest rzeczą gustu. I tyle.
Powiem tylko tyle, że bardziej doceniam klasę ( we wszystkim) Gilmura, niż Waters'a.
Scattered i numer z Romany świetne. Reszta lipa, nudne jak flaki z olejem
Powiedz prosze jak brzmi to wydanie? Na discogs lufzie piszą że pierwsza płyta jest na początku noisy
To prawda, winyl nie brzmi idealnie i bardzo lekko pofalowana płyta . Z tego co wiem, nie tylko u mnie.
Mówię tu o tłoczeniach kolorowych. Nie wiem jak czarny winyl. Gdybym miał brać drugi raz, chyba jednak wziabym czarny🫤
Wczoraj przesluchalem czarny winyl. Pierwsza strona jest rzeczywiscie ''noisy'', druga brzmi lepiej. Daleko mu do idealnego tloczenia.
/medl/
Jestem rozczarowany, brakuje mi tu "je***ęcia", czegoś mocniejszego i żwawszego, taki album przed pójściem spać. 🤷♂
Ten facet ma 78 lat, nie musi, nie chce mu się. ☺️
jak to nie ma ? Posłuchaj jeszcze raz, zwłaszcza solówek.
@stivi8784 uważam, że jako twórca ma prawo nagrywać to co czuje. Możesz tego nie kupować lub nie, to już Twoja osobista sprawa. Co do watersa, to moim zdaniem ostatnią dobrą rzecz nagrał w 1992 r. Ale to już moja prywatna opinia.
Luck and Strange to refleksja nad przemijaniem i takim dla mnie ten album jest. Szanuję Gilmoura za to co zrobił, ale to co dobre już było. Tu już nie ma nic co porywa. Szkoda, że na tym albumie najlepiej wypada jego córka. Zmusiłem się do wysłuchania całości 3 razy, zdania nie zmienię.
Należę do tych, którzy dziwią się zachwytom nad tym albumem. Dla mnie nuda, kiepsko kompozycyjnie, dobrze jeśli chodzi o aranżacje. Maksymalnie, co mogę dać to (+3).
Generalnie cenie DG za to co zrobił w PF i dla światowej gitary, ale solowo równie dobrze mógłby nic nigdy nie zrobić
Kupa🤣🤬😡
🧻 🪠 🪣 Proszę uprzejmie 😁
jeszcze nie slyszalem ale Dave nie moze nic " sknocic " , to jest niemozliwe !!!!
Sprzedali się Sony. Welcome to the machine.
Muzyka wtórna,wokal słaby. Gilmour jedzie na marce Pink Floyd,ale solo wypada przeciętnie.