Miłość to czasownik

Поделиться
HTML-код
  • Опубликовано: 4 ноя 2024

Комментарии • 5

  • @magdawydryszek5966
    @magdawydryszek5966 3 месяца назад

    Czyżby to moja polecajka? 😊 Mówiłam że już okładka skrada serce :)
    Cieszę się niezmiernie że książka spodobała się! 🤗
    Pracować nad sobą i związkiem trzeba cały czas.
    U mnie już po egzaminie, pozytywny wynik pozwala znów wrócić do nadrabiania zaległości czytelniczych. W tym tygodniu już przyjechały książki kupione na prezenty dzięki Pana poleceniom - "Trylogia niemiecka" i "Krwawy kobalt"
    Pięknego tygodnia i do zobaczenia w kolejną sobotę.

    • @mati_banani
      @mati_banani  3 месяца назад +1

      Tak, tak, to Pani polecajka☺️ Gratuluję zdanych egzaminów i życzę dużo czasu na dobre lektury 👍

  • @piotrtrytko8222
    @piotrtrytko8222 3 месяца назад

    Panie szanowny, kto dziś potrafi tak kochać. A jeżeli potrafi, to kto potrafi to tak ująć w słowa?

    • @mati_banani
      @mati_banani  3 месяца назад

      Każdy potrafi tak kochać, tylko niektórzy nie dają sobie szans już na samym starcie.

  • @matija-jurkijevic
    @matija-jurkijevic 3 месяца назад

    Jasne, miłość to czasownik, rzeczownik. Jeśli ktoś się uprze, wbrew wszelkim zasadom gramatyki, może stać się partykułą, przymiotnikiem albo nawet zaimkiem.
    Przy tak egzotycznym podejściu, można zgodzić się w jednym, że miłość, to po prostu część mowy, która w zestawieniu z resztą części, tworzy zdania mniej lub bardziej złożone.
    I w jakiejkolwiek konfiguracji słów towarzyszących - "miłość" i jej emanacja "kocham cię", by nie występowały, to wciąż tylko słowa nawleczone przez pióro lub język.
    I nimi pozostaną na wieki, wieków, jeśli nie pociągną za sobą nie byle jakich czynów. Bo powiedzieć i napisać, można wszystko. Trudniej to okazać.
    Zwrot: "jak najeść się słowami", jest bardzo trafny.
    I ja idąc za przykładem Herkulesa Poirot Agathy Christie, zadającego w jednej z powieści pytanie i stwierdzającego jednocześnie: Nie ważne kim on był. Ale KIM on był? Zapytam podobnie, jak zrobiła to autorka recenzowanej książki. Nie ważne czy najesz się słowami. Ale jak najeść się słowami? Choćby najbardziej kaloryczną ich postacią? Skoro licha jakość czynów, stojąca w opozycji do słów albo wręcz ich absolutny brak, są wyczerpujące niczym tytaniczny wysiłek, sprawiający, że wartości odżywcze podobnej miłości, to tylko teoria, a realny jest na wyłączność wartości odżywczych deficyt.
    Słowa zbyt często traktowane są jak posiłek obfitujący w bezlik pustych kalorii. Zapewnień, obietnic i deklaracji.
    Dziś mnóstwo osób jest rezerwuarem kochania. Serca mają pojemne jak przedwojenna wanna.
    W gruncie rzeczy wszystko, co robią, czynią z kosmiczno - duchowym namaszczaniem i nieschodzącą z ust podzięką dla wszechświata. Z miłością i pasją....szewską pasją, wypełniają nie tylko tak zwany real, ale i social media. Tam potrafią dopiero rozwinąć skrzydła. 😉
    Niestety w większości przypadków, to żadna uczta dla duszy, tylko fast food dla zdolnego przemieszczać się przełyku. Choć i taki posiłek potrafi smakować, jeśli człowiek jest bardzo głodny.
    Kiedyś oglądając serial natknąłem się na ładne ujęcie tematu. Jego historia działa się w postapokaliptycznym świecie.
    Pewien mężczyzna przemierzał go z nastolatką. To była trudna relacja.
    Ze względu na doznaną w ów świecie traumę, dziewczyna przestała mówić.
    To ważne w pełnym niebezpieczeństw otoczeniu, być zdolnym do artykulacji zagrożenia, ostrzeżenia innych lub wezwania pomocy. Podobna umiejętność, tworzy bezpieczeństwo nie jednej, ale wielu osób.
    To starał się przekazać jej towarzyszący mężczyzna. Dużo od niej starszy i bardziej doświadczony, który erę słów w formie pustych kalorii właśnie, miał już za sobą. A pichcił z nich nie byle jakie posiłki w przeszłości i sam tą kuchnią był karmiony. Wściekał się, kiedy uratował dziewczynę z kolejnej opresji. Był także bezradny, pytając: Jak ma jej pomóc? Skoro nawet w sytuacji bezpośredniego zagrożenie, nie potrafi go wezwać.
    - Nie musisz mnie lubić, rozmawiać ze mną na co dzień - pieklił się. Wołać po imieniu czy prosić o pomoc, a jeśli naprawdę nie chcesz, być wdzięczna.
    W normalnym świecie - dodał - przedyskutowałabyś swoje problemy na kozetce u psychologa. Tutaj tej alternatywy nie ma. Więc przynajmniej w tak skrajnej sytuacji, zrób wyjątek i coś powiedz. Gdy zobaczył jej zdezorientowaną i wystraszoną twarz, ale także szczęśliwą, że mimo wszystko narażając własne życie pomógł jej, uspokoił się i powiedział: - Masz rację, słowa gówno znaczą. Po prostu kurwa zagwiżdż.
    I to jest miłość. Pozdro Mateusz z Dolnego Śląska.