Trzy dni z plecakiem - Gorce. Dzień 2.: Turbacz

Поделиться
HTML-код
  • Опубликовано: 5 фев 2025
  • Gorce - bo czemu by nie? 😊 Dzień drugi - raport wieczorny 😊:
    Dzisiaj polazłem sobie Turbacza. Enty raz 😁. Bo jest fajny. I po drodze. Ale po kolei:
    Schronisko na Skałce, w górnej części (i tak już Górnej) Ochotnicy, nawet nie wiem, o której opuściłem. Ósma, może dziewiąta... Budziki też wyłączone - bez rygoru ani gonitwy. Totalne wdupiemanie 😊.
    Razem z współmieszkającymi Sopocianinami 😉 stwierdziliśmy, że żadne nie pamięta, kiedy ostatnio aż tyle pospało. No, i dobrze - widocznie tak trzeba było 😊. Naturalny, niemącony rytm. Dobrze. Pani Szefowej nie niepokoiłem, wyszedłem bez pożegnania. Jak buc. 😁 I chętnie tam kiedyś znowu zakotwiczę.
    Poranek był bezchmurny, Słonko miło pracowało. Bezwietrznie, minus kilkanaście. Zdrowy czas.
    Układanie przebiegu dnia powierzyłem Losowi 😊. Pewniak był tylko jeden - pójść ku Turbaczowi, i - a jakże! - nażreć się do syta 😁. Wczorajsza konserwa i dzisiejszo-ranna owsianeczka to trochę na dłuższą metę niewiele. Nagroda czekała na dziesiątym kilometrze 🤤. Obiadek poprzedzony był nietrudnym dreptaniem; paręset metrów od startu mijałem tę Wojtyłówkę (?). Moi Skałkowi Współplemieńcy poszli tam wczoraj, napotkali krynicę wiedzy o regionie - w osobie Pana Andrzeja. Na pewno ciekawie, ale nie puknąłem do tych drzwi. Poszedłem dalej, dość rozgrzewającymi dzikusami złączyć się ze Szlakami biegnącymi ku obiadkowi 😁.
    Miałem rozdroże z ofertą obejrzenia Zbójeckiej Jamy - nie skorzystałem, bo tam i tak włazić nie wolno - to Ci nie powiem, czy warto. No, ale jest. A gdzieś na szóstym czy którymś kilometrze, po raz kolejny złączyłem swoje raczki z Głównym Szlakiem Beskidzkim. Tym najważniejszym, ofkors 😁. I już się z nim dzisiaj nie rozstawałem. To zawsze wyzwala miłe, mocne wspomnienia ♥️.
    Na okazały schron pod Turbaczem wparowałem pewnie coś koło południa. Głodny już jak wieprz 😁. Popas zarządziłem sobie solidny - schabowy z oscypkami, szarloteczki i gorące pićka. Słuszne porcje, acz jeśliby kto podstawił mniem pod ryło repetę, to pewno i tak bym nie omieszkał 😁. W Górach trzeba energii, zimą jeszcze bardziej.
    Pomiędzy jednym a drugim talerzem, prowadziłem telefoniczny risercz, gdzie by tu dzisiaj usnąć. Te małe, urokliwe miejsca, jak koliba na Łapsowej, miały ciasno. No, tak - długi weekend jakiś, więc i Koneserów urokliwości dużo. Nie mam żalu - takich Ludzi niech jest jak najwięcej. Bacówka na Maciejowej nie odbierała, więc domyślam się, że też już tam mieli kocioł...
    Reszta tekstu na fejsbuczkach: / 1aezqmcb9p

Комментарии • 2