Życie w małym mieście wcale nie jest łatwiejsze dla młodych ludzi po 30. Po pierwsze, jest dużo trudniej z pracą, jeśli nie masz znajomości, po drugie - wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą lub plotkują; jeśli nie masz przyjaciół, możesz być łatwo na językach. Panuje też większy ostracyzm. Jeśli większość Twoich znajomych ma własne rodziny, czujesz się również samotny/a. Nie ma z kim i gdzie wyjść, porozmawiać, nawet spotkać się na kawę. Życie w małym mieście w takich warunkach jest bardzo trudne.
Samotność PRZEWLEKŁA,zabija.I bardzo, bardzo DZIĘKUJĘ za tę rozmowę. Dzisiaj znalazłam historię Victoria Franckla, ocalonego z obozu nazistów psychiatry, lekarza : pewnej nocy zadzwoniła do niego kobieta, która chciała popełnić samobójstwo. On z nią bardzo bardzo długo rozmawiał. Podawał powód po powodzie, dla których warto jeszcze pożyć. Rozmowa zakończyła się postanowieniem kobiety, że nie odbierze sobie życia. I nie zrobiła tego. Victor Franckl, zapytany, który z powodów jego zdaniem najbardziej przekonał kobietę, odpowiedział - "ŻADEN". A na kolejne pytanie - to co w takim razie Jej pomogło ? odpowiedział - "TO, ŻE ZOSTAŁA WYSŁUCHANA".
Niech ksiądz powie o samotności młodych ludzi. Nie tylko starsi ludzie chorują i są samotni. Uważam, że w Polsce coraz większą "plagą" są samotni ludzie w wieku prokreacyjnym, którzy chcą mieć rodziny i przyjaciół, a nie mogą. Potrzebne jest duszpasterstwo dla takich osób, nie tylko młodych studentów lub ludzi w wieku emerytalnym.
Dziękuję za interesującą rozmowę i delikatność księdza i pani redaktor. Trudno być samotnym konserwatystą/katolikiem, zwłaszcza gdy jeden lub drugi hierarcha Kościoła Katolickiego wrzuca wszystkich samotnych do jednego worka pod tytułem "singiel egoista". To nieprawda, często właśnie miłość do potencjalnych dzieci nie pozwala związać się z nieodpowiednim człowiekiem, który byłby fatalnym mężem i ojcem / matką, żoną. Tym co bardzo boli, jest właśnie stygmatyzowanie samotnych - bo oni to nikogo nie chcą pokochać. Patrząc na egoistycznych małżonków też trzeba się zastanowić, czy ci ludzie mają pojęcie o miłości, czy pobrali się, bo to jest dobrze widziane - mieć rodzinę. Inna przyczyna bólu to wdcibstwo ludzi , którzy są w związkach - często fatalnych, ale związkach i lubią dociekać kiedy to wreszcie singiel się ożeni/wyjdzie za mąż. Pod tym względem naszemu społeczeństwu brak delikatności i taktu. Podobnie jak w przypadku bezdzietnych małżeństw - pytanie 'kiedy wreszcie" może rozdzierać serce. Pozdrawiam serdecznie.
tak to prawda, często mówimy prawdę ale czy z miłości, bo bez miłości żeby zniszczyć - to i diabeł potrafi powiedzieć prawdę, o czym niewielu wie. ..brak taktu, delikatności, subtelności o tak jak w filmie zwykłego wysłuchania ludzie oczekują, a nie monologów jak żyć, niestety spotkałem się z twierdzeniem: jakie to twoje pokolenie jest kiepskie, egoistyczne, zadaj sobie pytanie czy chcesz być sam, itd. pytania bez sensu ... a wystarczy zwykłe wysłuchanie z pytaniem jak Ci mogę pomóc w tym konkretnym stanie .. zwykłe jestem wystarczy.. :)
Samotnośc jest zawsze krzyżem tylko jedynie można mieć do niej również dobre podejście na szczęście w tym człowiek ma wybór bo każdy jej przynajmniej raz w życiu porządnie doświadcza bez wątpienia
Księże,mądre i ważne słowa i dla mnie zaskoczenie(bo znamy się trochę) tak empatycznie i że znastwem ująl to ksiądz. Coś co dla mojego pokolenia wydaje się oczywistością,teraz trzeba mocno uświadamiać.
Została pominięta jeszcze jedna grupa- nastolatków... Oni nie chcą rozmawiać z Rodzicami, świat rówieśników jest ważniejszy, niż rodzic... Rodzic nie ma dostępu do tej samotności... Straciłam syna w wyniku samobójstwa i bardzo boli mnie ciągłe stwierdzanie, że coś z relacjami rodzinnymi było nie tak... W każdej rodzinie są lepsze i gorsze dni, ale gdy słyszę wypowiedź, że dziecko moje było samotne, dlatego się zabiło wzmaga we mnie poczucie winy, które i tak jest olbrzymie... Człowiek w depresji tkwi w samotności, bo w niej czuje się bezpiecznie, nikt go nie tyka, nikt nic od niego nie chce... Tak chcemy tkwić w samotności... Wiem, bo sama choruję na depresję- depresja wypacza widzenie świata... Jestem otoczona masą ludzi, którzy mnie kochają, a ja czuję się z boku... Dużo mówi się o prewencji samobójstw, a co z postwencją... jak leczyć poczucie winy tych, którzy pozostali...
Jestem kobieta która z powodu ślubu kościelnego cierpi już 38 lat … już próba życia w tej chwili osobno od kilku tygodni mniej boli bo jest świadomość pogodzenia się z samotnością
Tak, to wszystko prawda, jednak wszelakie media pokazują zupełnie inną rzeczywistość, jak to single very happy, babcie prababcie very happy, ubierają się jak ich wnuki itd itd. Pozdr. God bless you !
tylko tu jest pytanie lepiej mieć myśli samobójcze i mierzyć się samotnie z życiem, czy być szczesliwym w związku niesakramentalnym? w USA wiele osób są w takich związkach, bo nie chcą być samotni. We dwójkę w życiu zawsze jest lżej.
Odstawmy na chwilę zasady moralne i zastanówmy się nad takim rozwiązaniem - katolik poślubia kogoś rozwiedzionego. Jaką ma gwarancję, że to małżeństwo przetrwa, skoro współmałżonek już raz się rozwiodl? Może był przyczyną tego rozwodu - nikt nigdy się do tego nie przyzna. A może był zakochany i ślepy na wady narzeczonego lub narzeczonej i dokonał fatalnego wyboru, więc nie kieruje się rozumem. Ja bym za rozwodnika nie wychodziła właśnie z tego względu. Ja w taki układ bym nie weszła. Ze zwykłego pragmatyzmu. A przykład USA niestety jest fatalny. Tamci ludzie mylą seks z miłością. Są patologicznie nieodpowiedzialni, a najbardziej cierpią na tym dzieci, bo matka lub ojciec zajęci nowym romansem.
@@spitfirevb8941 ja też bym nie weszła w związek z rozwodnikiem, ale uwierz znam kilka par niesakramentalnych ze stażem 16 -25 letnim, są to związki zgodne, nie ma kłótni itp. a znam związki sakramentalne z narcyzem, piotrusiem panem. Nie widzę rozpadów zwiazków niesakramentalnych. I chyba KK poszedł w złą stronę, bo w moim otoczeniu widzę rozwody par sakramentalnych, niestety., a tym niesakramentalnym żyje się bardzo dobrzze i nawet nie myslą o rozchodzeniu się.
@@lilianas9702 Związek sakramentalny lub niesakramenralny jest wynikiem przekonań, poglądów, wiary bądź niewiary. Ja nie o tym się wypowiadam. Sam fakt zawarcia przez kogoś ślubu kościelnego nie oznacza, że ten człowiek jest doskonały. Druga sprawa - od mniej więcej lat 70-tych XX wieku, ludzie coraz częściej zaczęli brać ślub kościelny z powodu ciąży, a tymczasem powinni być wygnani z biura parafialnego, bo robili cyrk z sakramentu. I to właśnie te małżeństwa najbardziej się rozpadały. Ludzie, którzy nie spali ze sobą przed ślubem, podchodzą do małżeństwa o wiele trzezwiej i bardziej racjonalnie. A gdzie rozum zamiast emocji, tam większa trwałość. Trzecia rzecz: Kościół nie może zmienić nauczania w sprawie nierozerwalnosci małżeństwa, bo nie ma tu nic do gadania, nierozerwalnosc ustanowił Bóg, nawet apostołowie się buntowali, ale Jezus podtrzymał nierozerwalność małżeństwa. Ja też znam trwałe małżeństwa i sakramentalne, i niesakramentalne.
Wielkie miasto jest brutalne. To prawda. Życie w małym mieście też nie jest łatwe.
Życie w małym mieście wcale nie jest łatwiejsze dla młodych ludzi po 30. Po pierwsze, jest dużo trudniej z pracą, jeśli nie masz znajomości, po drugie - wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą lub plotkują; jeśli nie masz przyjaciół, możesz być łatwo na językach. Panuje też większy ostracyzm. Jeśli większość Twoich znajomych ma własne rodziny, czujesz się również samotny/a. Nie ma z kim i gdzie wyjść, porozmawiać, nawet spotkać się na kawę. Życie w małym mieście w takich warunkach jest bardzo trudne.
Bóg zapłać ❤️
Szczęść Boże
Samotność PRZEWLEKŁA,zabija.I bardzo, bardzo DZIĘKUJĘ za tę rozmowę. Dzisiaj znalazłam historię Victoria Franckla, ocalonego z obozu nazistów psychiatry, lekarza : pewnej nocy zadzwoniła do niego kobieta, która chciała popełnić samobójstwo. On z nią bardzo bardzo długo rozmawiał. Podawał powód po powodzie, dla których warto jeszcze pożyć. Rozmowa zakończyła się postanowieniem kobiety, że nie odbierze sobie życia. I nie zrobiła tego. Victor Franckl, zapytany, który z powodów jego zdaniem najbardziej przekonał kobietę, odpowiedział - "ŻADEN". A na kolejne pytanie - to co w takim razie Jej pomogło ? odpowiedział - "TO, ŻE ZOSTAŁA WYSŁUCHANA".
Niech ksiądz powie o samotności młodych ludzi. Nie tylko starsi ludzie chorują i są samotni. Uważam, że w Polsce coraz większą "plagą" są samotni ludzie w wieku prokreacyjnym, którzy chcą mieć rodziny i przyjaciół, a nie mogą. Potrzebne jest duszpasterstwo dla takich osób, nie tylko młodych studentów lub ludzi w wieku emerytalnym.
Dziękuję za interesującą rozmowę i delikatność księdza i pani redaktor. Trudno być samotnym konserwatystą/katolikiem, zwłaszcza gdy jeden lub drugi hierarcha Kościoła Katolickiego wrzuca wszystkich samotnych do jednego worka pod tytułem "singiel egoista". To nieprawda, często właśnie miłość do potencjalnych dzieci nie pozwala związać się z nieodpowiednim człowiekiem, który byłby fatalnym mężem i ojcem / matką, żoną.
Tym co bardzo boli, jest właśnie stygmatyzowanie samotnych - bo oni to nikogo nie chcą pokochać. Patrząc na egoistycznych małżonków też trzeba się zastanowić, czy ci ludzie mają pojęcie o miłości, czy pobrali się, bo to jest dobrze widziane - mieć rodzinę.
Inna przyczyna bólu to wdcibstwo ludzi , którzy są w związkach - często fatalnych, ale związkach i lubią dociekać kiedy to wreszcie singiel się ożeni/wyjdzie za mąż. Pod tym względem naszemu społeczeństwu brak delikatności i taktu. Podobnie jak w przypadku bezdzietnych małżeństw - pytanie 'kiedy wreszcie" może rozdzierać serce.
Pozdrawiam serdecznie.
tak to prawda, często mówimy prawdę ale czy z miłości, bo bez miłości żeby zniszczyć - to i diabeł potrafi powiedzieć prawdę, o czym niewielu wie. ..brak taktu, delikatności, subtelności o tak jak w filmie zwykłego wysłuchania ludzie oczekują, a nie monologów jak żyć, niestety spotkałem się z twierdzeniem: jakie to twoje pokolenie jest kiepskie, egoistyczne, zadaj sobie pytanie czy chcesz być sam, itd. pytania bez sensu ... a wystarczy zwykłe wysłuchanie z pytaniem jak Ci mogę pomóc w tym konkretnym stanie .. zwykłe jestem wystarczy.. :)
Samotnośc jest zawsze krzyżem tylko jedynie można mieć do niej również dobre podejście na szczęście w tym człowiek ma wybór bo każdy jej przynajmniej raz w życiu porządnie doświadcza bez wątpienia
A już na pewno ludzie nie żyjący w związkach
Nie zgadzam się, nie można mieć dobrego podejścia do rzeczy niechcianej, która jest wbrew ludzkiej naturze.
Księże,mądre i ważne słowa i dla mnie zaskoczenie(bo znamy się trochę) tak empatycznie i że znastwem ująl to ksiądz. Coś co dla mojego pokolenia wydaje się oczywistością,teraz trzeba mocno uświadamiać.
Została pominięta jeszcze jedna grupa- nastolatków... Oni nie chcą rozmawiać z Rodzicami, świat rówieśników jest ważniejszy, niż rodzic... Rodzic nie ma dostępu do tej samotności... Straciłam syna w wyniku samobójstwa i bardzo boli mnie ciągłe stwierdzanie, że coś z relacjami rodzinnymi było nie tak... W każdej rodzinie są lepsze i gorsze dni, ale gdy słyszę wypowiedź, że dziecko moje było samotne, dlatego się zabiło wzmaga we mnie poczucie winy, które i tak jest olbrzymie... Człowiek w depresji tkwi w samotności, bo w niej czuje się bezpiecznie, nikt go nie tyka, nikt nic od niego nie chce... Tak chcemy tkwić w samotności... Wiem, bo sama choruję na depresję- depresja wypacza widzenie świata... Jestem otoczona masą ludzi, którzy mnie kochają, a ja czuję się z boku... Dużo mówi się o prewencji samobójstw, a co z postwencją... jak leczyć poczucie winy tych, którzy pozostali...
Jestem kobieta która z powodu ślubu kościelnego cierpi już 38 lat … już próba życia w tej chwili osobno od kilku tygodni mniej boli bo jest świadomość pogodzenia się z samotnością
❤
Tak, to wszystko prawda, jednak wszelakie media pokazują zupełnie inną rzeczywistość, jak to single very happy, babcie prababcie very happy, ubierają się jak ich wnuki itd itd. Pozdr. God bless you !
Witam
Uuu to dla mnie jest dla mnie jakaś nadzieja bo, mam wartości a gnije sam :V
Zapomniala Pani o pacierzu na koncu
tylko tu jest pytanie lepiej mieć myśli samobójcze i mierzyć się samotnie z życiem, czy być szczesliwym w związku niesakramentalnym? w USA wiele osób są w takich związkach, bo nie chcą być samotni. We dwójkę w życiu zawsze jest lżej.
Odstawmy na chwilę zasady moralne i zastanówmy się nad takim rozwiązaniem - katolik poślubia kogoś rozwiedzionego. Jaką ma gwarancję, że to małżeństwo przetrwa, skoro współmałżonek już raz się rozwiodl? Może był przyczyną tego rozwodu - nikt nigdy się do tego nie przyzna. A może był zakochany i ślepy na wady narzeczonego lub narzeczonej i dokonał fatalnego wyboru, więc nie kieruje się rozumem. Ja bym za rozwodnika nie wychodziła właśnie z tego względu. Ja w taki układ bym nie weszła.
Ze zwykłego pragmatyzmu.
A przykład USA niestety jest fatalny. Tamci ludzie mylą seks z miłością. Są patologicznie nieodpowiedzialni, a najbardziej cierpią na tym dzieci, bo matka lub ojciec zajęci nowym romansem.
@@spitfirevb8941 ja też bym nie weszła w związek z rozwodnikiem, ale uwierz znam kilka par niesakramentalnych ze stażem 16 -25 letnim, są to związki zgodne, nie ma kłótni itp. a znam związki sakramentalne z narcyzem, piotrusiem panem. Nie widzę rozpadów zwiazków niesakramentalnych. I chyba KK poszedł w złą stronę, bo w moim otoczeniu widzę rozwody par sakramentalnych, niestety., a tym niesakramentalnym żyje się bardzo dobrzze i nawet nie myslą o rozchodzeniu się.
@@lilianas9702 Związek sakramentalny lub niesakramenralny jest wynikiem przekonań, poglądów, wiary bądź niewiary. Ja nie o tym się wypowiadam. Sam fakt zawarcia przez kogoś ślubu kościelnego nie oznacza, że ten człowiek jest doskonały. Druga sprawa - od mniej więcej lat 70-tych XX wieku, ludzie coraz częściej zaczęli brać ślub kościelny z powodu ciąży, a tymczasem powinni być wygnani z biura parafialnego, bo robili cyrk z sakramentu. I to właśnie te małżeństwa najbardziej się rozpadały. Ludzie, którzy nie spali ze sobą przed ślubem, podchodzą do małżeństwa o wiele trzezwiej i bardziej racjonalnie. A gdzie rozum zamiast emocji, tam większa trwałość.
Trzecia rzecz: Kościół nie może zmienić nauczania w sprawie nierozerwalnosci małżeństwa, bo nie ma tu nic do gadania, nierozerwalnosc ustanowił Bóg, nawet apostołowie się buntowali, ale Jezus podtrzymał nierozerwalność małżeństwa. Ja też znam trwałe małżeństwa i sakramentalne, i niesakramentalne.
Dzieci iryby głosu nie mają .