KURS ADWENTOWY „Znajdź Swój Rytm” - ZAPISZ SIĘ: pogle.pl/adwent24YT Zapraszamy Cię do udziału w KURS ADWENTOWYM „Znajdź Swój Rytm”, gdzie przygotowanie do Świąt stanie się czasem duchowej refleksji i odnalezienia rytmu, który nada Twojemu życiu nowy wymiar. ZAPISZ SIĘ: pogle.pl/adwent24YT
Bardzo ciekawa rozmowa. Trzeba się wsłuchać, zatrzymać i pozwolić, by te treści spoczęły w umyśle, sercu. Jezu, niech te słowa wydadzą piękne owoce w nas. Dziękuję serdecznie ❤😊
Dziękuję Bogu za Jego wrażliwość,która porusza struny serca O.Macieja. Lubię tę wrażliwość,jestem przy niej pełna pokoju. Chwała Panu za O.Macieja i przestrzeń którą daje Daniel!
Jak chodzisz na regularną terapię, to spotykasz się ze samym sobą, emocjami i towarzyszy ci terapeuta. I to jest rozwijające i budujące. Problem w tym że ksiądz często próbuje wchodzić w rolę psychologa i myśli że rozumy pozjadal
Dziękuję za Twoją wnikliwość Danielu, dziękuję za spokój i ciepło, prostotę, akceptację każdego w przekazie O. Macieja🕊️w takim kościele chce wzrastać w swoim rozwoju
ja też lubię jak Daniel zadaje pytania ....widać jak się w nie wczuwa i chce dowiedziec się jak najwięcej od swoich rozmówców, a co za tym idzie i my dowiadujemy się czegoś mądrego
Ależ ten wywiad mi pomaga! Dziękuję Wam! To przyjęcie siebie jest dla mnie trudne, ale ciągnie mnie w tym kierunku. Dziękuję też Danielowi za pytania i prowokacje, które też rezonują ze mną.
Moja prawda jest taka: kościół z ofiary stał się w wielu przypadkach oprawcą. I z ludźmi też tak jest. Dziękuję za tak wiele mądrości i miłości, które płynąz tej rozmowy.
Danielu dziekuje Ci za niesamowite pytania Zawsze sa trafione jak w zadnym innym podkasie. Czyni to kazdy Wasz podkast niesamowity i wartosciowy. Wlasciwy czlowiek we wlasciwym miejscu. Dziekuje❤
Głębia, mądrość, kultura słowa. Bóg zapłać. Z jednej strony sporo do przemyślenia, z drugiej - poruszane kwestie bliskie każdemu, kto poszukuje i temu, kto znalazł. Nazwisko ojca Macieja jakby prorocze - takich hierarchów i pasterzy bardzo potrzeba 🙏
Jestem na Drodze Neokatechumenalnej już 25 lat codziennie nawracam się słuchając słowa Bożego . Dziękuję za tą rozmowę ❤ wysłuchałam do końca . Modlę się codziennie Jutrznią 🙏
Daniel jest super. Nie przyjmuje bezrefleksyjnie tego co mówią goście tylko dopytuje, drąży, poszukuje. I te pytania, które stawia są mi bardzo bliskie. Dzięki Danielu!
Jakie to wazne i jak dobrze, ze zostalo powiedziane: uciekamy w duchowosc, zapominajac, ze mamy cialo i psychike. Tak czesto to w kosciele odczuwam. Wymagania duchowe, ktore w ogole nie biora pod uwage cielesnosci i psychiki. Wymagania, ktore kaza cielesnosc i psychike w sobie zamknac. Zupelnie zlekcewazyc. Celowo i swiadomie odrzucic. Moim zdaniem, rowniez dlatego ludzie odchodza. Bo sa coraz bardziej swiadomi siebie, swojej psychiki, cielesnosci. A tu nagle ktos mowi, ze te rzeczy sa niewazne. Albo ktos, kto uwaza sie za autorytet, nie odpowiada na pytania, tylko rzuca nakazami, bedac zupelnie zamknietym na watpliwosci, pytania, praktyczna strone zastosowania sie do rzucanego nakazu...
Podzielam uwagę i pragnę dodać ,że należy spieszyc się za zmaiana narracji, bo coraz cieżej przyblizyc dzisiejszym dzieciom tradycje i wartossci wiary.
Ta rozmowa, zwłaszcza końcówka, przypomniała mi o myślach, które miałem i miewam od czasu nawrócenia (3 lata już!). Myśli, które były mi intelektualnie czy emocjonalnie bliskie (anarchistą byłem), ale bałem się ich... bo może nie takie, nie w zgodzie. Teraz wiem, po raz kolejny, że nie warto się bać, jeśli szczerze wierzysz (tu) w coś. ALE moim błogoslawieństwem jest żona. Wspomniałem jej o tym nagraniu, o fragmencie na temat, jak i co księża komunikują (piekło, cywilizacja śmierci, pilnuj się!!!31!). "Ale ej, mówi żona, typowe kazanie jest adresowane do seniorek, które może chcą to słyszeć i tak im dobrze? A może ksiądz, 50 lat po naukach, proboszcz sam na wsi, nie ma nawet jak zgłębiać tych nowocześniejszych idei, ALE chce dobrze?" Hmm. Fakt, inne kazanka słyszę na mszach dla dzieci i na tych, gdzie audytorium to 60+. Pociąga mnie przekaz z tego nagrania i jednocześnie biorę refleksję odżonową. No i dziękuję za świetną rozmowę :)
Bardzo lubię słuchać Ojca Macieja … dzięki niemu zaczęłam czytać książki Rohra … nadal jednak nie umiem ruszyć do przodu z sytuacji w której się znalazłam … jednak zawsze to balsam na serce posłuchać takiej rozmowy - wszystkiego dobrego Wszystkim Słuchającym 😊
i przy okazji miłość to rozbrojenie ze swoich racji, druga osoba może czasem lepiej wiedzieć. możemy być niedoskonałym, w błędachi zaklamanic, nie chciec tego, a mimo to nadal byc pięknym kochanym stworzeniem
Drogę do pojednania ze sobą utrudnia "moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina".
15 дней назад+1
Dziękujemy za ciekawy komentarz! Pojednanie ze sobą jest głębokim procesem, który wymaga zarówno uznania swoich błędów, jak i przyjęcia Bożej miłości i przebaczenia. Rytuał „mojej winy” nie ma na celu wzbudzania w nas wiecznego poczucia winy, ale uświadamianie sobie naszej niedoskonałości w kontekście Bożego miłosierdzia. Nie chodzi tu o zatrzymywanie się na poczuciu winy, ale o uznanie, że jesteśmy ludźmi, którzy czasem upadają, by móc wznieść się ku pełniejszemu życiu w harmonii z Bogiem i z sobą samym. Chrześcijańska praktyka skruchy prowadzi do wolności - właśnie przez to, że przyznajemy się do błędów i otwieramy na przemianę. Pojednanie nie jest więc negowaniem winy, ale drogą do akceptacji siebie i podjęcia świadomych kroków w stronę zmiany. Równocześnie, Boża łaska przypomina nam, że nie jesteśmy sami, że miłość jest większa niż nasze upadki. Takie spojrzenie pozwala uniknąć samopotępienia i otwiera nas na pokój, który jest owocem pojednania. Jezus zaprasza nas do tego, abyśmy przychodzili do Niego z każdym ciężarem - a więc także z własnymi winami - po to, by ostatecznie doświadczyć, że zostaliśmy uwolnieni. Pozdrawiamy serdecznie
Myślę że gdyby słowo upadek tłumaczyć nie jako zło moralne ale jako psychologiczny i fizjologiczny mechanizm obronny przyjęty w dzieciństwie i odgradzający nas od czucia i akceptacji pełnego spektrum emocji w ciele ( a do tego potrzebny jest żywy kontakt ze swoimi ciałem, co jest trudno osiągalne dla większości ludzi ze względu na traumę czyli zamrożone w ciele emocje) to zgadzam się - uznanie swojego 'upadku' czyli mechanizmu obronnego miałoby sens. To przynajmniej moje spojrzenie i doświadczenie - przy takim uświadomieniu uruchamia się wtedy współczucie a nie wina. Ten mechanizm obronny w dzieciństwie często ratował nam życie a teraz już bardziej szkodzi niż ochrania i nie pozwala ujawnić się naszemu prawdziwemu Ja. Pozdrawiam.
Jedno drugiego nie wyklucza. Pan Jezus mówi też: kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Siebie samego! Jeśli zatem siebie nie kochamy, nie przyjmujemy, nie umiemy się sobą zaopiekować to jak mamy innych kochać? Niestety nie zrozumiałeś tej rozmowy i przekazu. Może jednak spuścić trochę powietrza z siebie. Jak siebie przyjmiemy bezwarunkowo tak jak Bóg to robi to " zaparcie się siebie" czyli walka z naszymi słabościami i grzechem przychodzi łatwiej. Pozdrawiam ❤
@@agnieszkakozubek3464 Miłość siebie samego nie jest bezwarunkowa. Wynika ona z prawdy o tym że jestem zraniony grzechem. Czyli mam w sobie ciemną stronę której nie mam zamiaru przyjmować bezwarunkowo. Tym bardziej że wiem że ta strona niszczy relację z Bogiem, z bliźnim i ze sobą samym. Ten motyw często pojawia się w Piśmie Świętym o odrzuceniu tego co jest ciemną stroną w człowieku. (5): Zadajcie więc śmierć temu, co przyziemne w członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. (6): Z ich powodu nadchodzi gniew Boży na synów buntu. (7): I wyście niegdyś tak postępowali, kiedyście tym żyli. (8): A teraz i wy odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, znieważanie, haniebną mowę wychodzącą - z ust waszych. (9): Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, (10): a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, na obraz Tego, który go stworzył. [ Kol 3] Zauważ że w nagraniu nie pojawia się problem grzechu. Tak jakby go nie było. A to jest kluczowa sprawa. Pan Jezus mówi że bez Niego nic uczynić nie potrafimy, tym bardziej kochać siebie i bliźniego.
to jest program kontroli religii i chrzescijanskie straszeniem grzechem. Owszem ludzka natura jest slaba, ale pkt wyjscia tu i teraz jest akceptacja tego faktu i integracja czyli po prostu ukochanie tej czesci swojej natury, a nie walczenie z nia. Ta intencja to moze byc 2 sek. pozwolenia na to jakim sie jest bez religijnego poczucia winy. Po tych "2 sek" mozesz juz sobie robic co chcesz z ta grzeszna natura ale nie jest to na poziomie wyparcia ala katoliccy ksieza i seksualnosc. A pozniej sa afery. Cisnienie musi w koncu wyjsc.
@@oskarolczak8585 Tak niestety nie jest jak piszesz. Należałoby również postawić zarzut Panu Jezusowi który najwięcej mówi o diable, grzechu i piekle. Ten sposób myślenia który tutaj przedstawiłeś znajdziesz u Junga i jego integracji cienia. To jest gnoza.
Bóg zapłać za słowa: terapia nas nie zbawi. To zdanie towarzyszy mi od kilkunastu lat. Od 2013 jestem właściwie w terapi, na lekach. Jednocześnie idę duchowo, sakramentalnie. Jak jest tylko terapia, albo tylko sakramenty, modlitwa, pobożność to robi się groźnie. Przez życie własne, nałogi, ale też środowisko w którym wzrastałem do końca nie wyjdę z tego nigdy. Ale właśnie ukojenia doświadczałem w terapi i w konfesjonale. To są inne doświadczenia, bardzo potrzebne, ale inne i dobrze je doświadczyć i zrozumieć. Bo czasem ambona robi takie dziwadła, że czlowiek chory może sie pogubić. Ile razy wychodząc z terapii czułem się zdrajcą Jezusa! Jesteś niewierzący, judasz, uległeś światu. To była masakra. Bo bez terapii, leków po pewnym czasie nie działałem dobrze. Ale też terapia nie da zbawienia, ale sakramenty dla pewnych osób, bez terapii, integracji, to będzie magia i miecz, totale odlecenie pewna fikcja. W moim przypadku nałogową regulacja uczuć. Towarzyszenie też jest mega ważne. Pod Łodzią jest taka parafia na wsi. Idę do tam do konfesjonału, a tam ksiądz spowiada i dziękuję mi bo mówię że on też tak ma..... kopara w dół, rozbrojenie moje totalne. To doświadczenie naprawdę uzdrawia. Do spowiedzi nie wracam jak na niezdany egzamin, a do kopalni miłości, ukojenia, posprzątania tego bałaganu.
Tak czesto slysze ludzi, ktorzy czuja, ze wszystko musza miec pod kontrola. I ucza sie ufnosci i odpuszczenia. A ja mam dokladnie odwrotnie. Nigdy nie mialam poczucia, ze musze kontrolowac, ze musze osiagac, ze musze komus albo sobie, niczego udowadniac. Takie podejscie tez ma swoje negatywne strony. Ucze sie organizowania i nie jest to proste. Na szczescie nie mam w sobie braku odpowiedzialnosci. Ale zmuszenie sie do mieszczenia w ramach i systemach jest dla mnie trudne. Bo wlasnie mam w sobie naturalna lagodnosc, a kazda proba kontrolowania czegos jest przez moja nature odbierane jako agresja. (Stad rowniez, mam ogromny problem z posluszenstwem). Nigdy nie czulam presji i nie rozumiem tego poczucia presji u innych. Zawsze sie boje, ze bede musiala pracowac z kims, kto to poczucie presji ma - bo doprowadze go do szalenstwa. Nie specjalnie. Ja po prostu tej presji nie widze. Nie odczuwam. Wiec nie moge sie dostosowac do tego, co dla innych, tych odczuwajacych, jest wazne.
Jeśli dusza ludzka jest nieśmiertelna to rozumiem, że nosimy w sobie nieśmiertelną cząstkę Boga Ojca Twórcy. I życie wieczne zaczyna się w chwili stworzenia i trwa już teraz.
Bardzo ciekawe rozważanie , jednak każdy z nas jest i ma indywidualne podejście i zrozumienie Boga / Jezusa i trochę komplikujemy bardzo jasne przesłanie Boga. Mamy tendencję komplikować wszystko i robić tzw.e” rozkminy” , a zapominając, że każdy jest osobą unikalną i ma inną relacje z Bogiem, to nie znaczy że gorszą. Trzeba zrozumieć, że każdy miał i będzie miał inną relacje i to jest najważniejsze i dobre. Nie chciejmy być identyczni , bo to jest nie właściwe. Bóg jest tak prosty i nieskomplikowany, więc nie róbmy tego. Prawdę zna tylko Bóg i chwała Bogu za to.Pozdrawiam z USA 🇺🇸
Dzięki za bardzo ciekawy wywiad, mam jednakże pewien niedosyt, że o. Maciej nie do końca miał szanse do końca wypowiedzieć, co chciał powiedzieć. Może będzie część druga:)
Na spowiedzi nie brak mi słuchania mnie, tylko właśnie odwrotnie i kiedyś poruszyłam ten temat, że ja się nie nadaję do tego sakramentu, bo rodzi on we mnie złe emocje; myślenie, że kapłani sprzeniewierzają się słowu Jezusa "jedni drugim wyznawajcie grzechy". Z tym ma więcej wspólnego rozmawianie wiernych ze sobą na wzajem, niż z kapłanami. Gdzie jest spowiedź wzajemna? Kapłani w swoim światku, świeccy w swoim, jak za szybą, nawet gdy tej dzielącej kraty nie ma. Wyłącznie ja mam mu tłumaczyć, co ze mną nie tak, a ten ani be, ani me do mnie o sobie... Przy całym rozumieniu, że mam personifikować kapłana z Jezusem, nie na tym polega rozmawianie nawet z samym Bogiem, żeby nie móc mieć pytań i poglądów oraz chcieć po prostu poznawać tego drugiego, porównywać się. Więc mnie nie dziwi, że w to miejsce chce wejść algorytm i jakieś wyznania elektroniczne, które ktoś planuje wymierzyć "doskonale" pod względem doktrynalnym i ocenić "sprawiedliwie".
Tak ,ta praca należy do ciebie .Każdy twój brak jest szansą na rozwój wewnętrzny ,nic się nie wydarzy ,jeśli Bóg zrobi pracę za ciebie .Są takie momenty kiedy naprawdę nie możesz ,i Bóg to rozumie i ingeruje .Nie ma zresztą recepty na to , mówię ze swojego doświadczenia .Pewne ruchy w swoją stronę trzeba wykonać samemu ,choćby i z tego powodu ,żeby nauczyć się zdrowego egoizmu ,to pomoże też w bezpiecznym stawianiu granic . Bądź błogosławiona
Z wiedzą o słabości ludzkiej i wszechmocności Boga, bardziej uświadamiam sobie tak zwany "żal" do Pana Boga. Wiąże się z tym także widzenie Boga w drugim człowieku i przyjęcie, że jest we mnie. Wiem, jak to ojciec mówi, że kluczowa jest decyzja -- to jest na razie wiedza... I z tym trudno mi sobie poradzić. "Umiłowani, miłujmy się nawzajem, gdyż miłość jest z Boga, i każdy, kto miłuje, z Boga się narodził i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością." Bardzo potrzebne są takie rozmowy. Sama doszłam do tego, co ojciec mówi, stworzenie trwa lub można powiedzieć po darwinowsku - co chyba dla większości jest bardziej zrozumiałe przez przyjęcie bardziej racjonalizmu "szkiełka i oka" niż wiary - że ewolucja trwa. A ewolucja ma prowadzić do cywilizacji miłości. I mamy rzeczywiście coraz więcej narzędzi poznania, które mają pomagać w tych kluczowych decyzjach. P.S. Bardzo proszę tylko bez "spieprzania " i "do cholery". Zaraz będą hejty, ale to mnie razi na takim poziomie rozmowy.
Witam. Chciałbym zapytać dlaczego zniknęły filmy z o. Drążkiem o UNIWERSALNYM CHRYSTUSIE? Miałbym ochotę odsłuchać kolejny raz. Czy one gdzieś są w innym miejscu? Albo czy wrócą?
Apropo słuchania ,nie tylko Bóg słucha ,Matka Boża również .26 lat temu dostałam kopię obrazu ,zdjęcie od sióstr w Lublinie,zaraz po maturze , kiedy chciałam wstąpić do zakonu sióstr kapucynek ,długo nie umiałam przetłumaczyć tego ,okazało się ,że to Matka Boża słuchająca Santa Maria dell'Ascolto .Mam go do dziś ,jest oprawiony w ramkę i stoi na centralnym miejscu .
Wszystkim zdrowia i pomyślności w Pokojowej rzeczywistości 🏡❤️ przy okazji Marcin Majewski (religie biblia..)#Wojciech Sady(NT/starożytni)/p.Chojecki(TV-IPP)/do wszystkich;zalecana krytyka merytoryczna/nigdy z buta idiotyczna 🎈
Brzmi super, przyjęcie siebie itd.... a co ze słowami o zapieraniu się siebie? O wymaganiu od siebie nawet gdyby inni nie wymagali? Człowiek z natury jest krnąbrny i przekorny.... Niektorzy jak się nie wezmą w karby to naprawdę rozlezą się na amen..... A teraz to nastąpiła taka strategia zero wymagań , i wobec dzieci i wobec siebie...
9 дней назад+1
Dziękujemy za podjęcie tak ważnego tematu. Zgadzamy się, że w życiu potrzebujemy równowagi między akceptacją siebie a stawianiem sobie wyzwań. Jednak chcielibyśmy zwrócić uwagę, że przyjęcie siebie nie oznacza rezygnacji z wymagań wobec siebie ani „rozwlekania się na amen”. Wręcz przeciwnie - jest to fundament, na którym można budować życie pełne sensu, dyscypliny i wzrostu. Akceptacja siebie to przyznanie, że jestem wartościowa i kochana nie za to, co osiągam, ale za to, kim jestem. Tylko wtedy możemy spojrzeć na siebie z miłością, zamiast działać z miejsca krytyki czy strachu. Dopiero z tej perspektywy można dojrzale wymagać od siebie - nie dlatego, że „muszę coś udowodnić”, ale dlatego, że chcę się rozwijać i odpowiadać na głębokie pragnienia swojego serca. Zapieranie się siebie, o którym wspominasz, w chrześcijańskiej tradycji oznacza raczej odrzucenie tego, co nas zniewala - naszego egoizmu, pychy czy lęku. Nie chodzi tu o negowanie siebie, ale o wybór miłości ponad własną wygodę. Wymagania wobec siebie, owszem, są potrzebne, ale jeśli płyną z miejsca wewnętrznej akceptacji i zrozumienia swojej wartości, nie prowadzą do frustracji ani rezygnacji. Jeśli natomiast wymagam od siebie, ponieważ czuję, że bez tego jestem „gorsza”, łatwo popadam w perfekcjonizm lub wypalenie. Przyjęcie siebie pomaga uniknąć tej pułapki. Dzieci też uczą się nie przez to, co im narzucamy, ale przez to, kim my jesteśmy. Jeśli widzą, że szanujemy siebie i umiemy równoważyć dyscyplinę z czułością, one również uczą się tej równowagi. Dlatego nie chodzi o strategię „zero wymagań”, ale o wymagania zakorzenione w miłości i prawdzie o nas samych. Pozdrawiamy serdecznie
42:22 ale ten pogląd pasuje do tego że to człowiek musi dojść do siebie samego.. powiedz to na ambonie do ludzi, to na taczkach cię wywiozą i do biskupa zgłoszą za herezję. Katolicyzm obecnie to zaściankowy, bezmyślny sposób na spędzanie czasu, nie mający nic wspólnego z odkrywaniem siebie i myślenia o czymś wiecej
Wnioski jakie Pani wyciągnęła z mojej wypowiedzi są odległe od rzeczywistości. Jestem osobą, która wieleat żyła w sercu Kościoła... I doświadczyłam tam i od ludzi Kościoła wiele dobra ale i zła. Mogę Panią zapewnić, że nie żyje w iluzji... Nie gorszy mnie w żaden sposób postawa Daniela, skąd taki wniosek? Stwierdziłam tylko fakt, że widzę w nim wiele trudnych jeszcze emocji i że nie rozumiem trochę narracji :ludzie to i tamto, a my tu głębiej... Hmm... Ja nie znam ludzi którzy całe swoje życie opierają wyłącznie na wypełnianiu przykazań i mają święty spokój. Naprawdę nie znam takich ludzi w Kościele. To mnie trochę razi w wypowiedziach Daniela, mam wrażenie pewnego schematu, ale to wszystko co chciałam stwierdzić, być może mało precyzyjnie. Daniela cenie sobie przez jego walkę i poszukiwanie w życiu. Pozdrawiam i Panią.
A ja rozumiem to tak że Daniel zadając pytania stawia się w pozycji przeciętnego chrześcijanina, dostosowuje się do funkcji jaką tu pełni czyli do osoby przeprowadzającej wywiad. Myślę że na wiele pytań tu zadanych sam umiał by odpowiedzieć. Rezygnuje trochę z siebie na ten czas aby stanąć po stronie poszukujących. Choć każdy powinien być poszukujący by się rozwijać, ale w różnych punktach na drodze ....
Nawet ,gdybym wyciągnęła zbyt dalekosiężne wnioski ,sposób w jaki pani sformułowała myśli były nietaktem i brakiem wrażliwości na drugiego człowieka .Każdy ma prawo do uczuć o ile mu działa prawa półkula .Po co komu wyliczać publicznie jakie ma uczucia - to jest nietakt ,jest pani gościem na tym kanale ,a nawet jak pani zauważyła to i co z tego ? Myśli pani ,że Daniel nie jest osobą świadoma swoich uczuć ? To po co to obnażać ? Chce pani ,żeby pani wady czy uczucia ktoś publicznie obnażał ?
Interesujące, że presbiter czyli nadzorca stał się monarchą i władcą nad pozostałymi braćmi! Jezus i apostołowie uczyli inaczej - presbiter miał być wybierany do PRACY bo miał kwalifikacje do pracy i bycia wzorem ojca rodziny. To nie było kapłaństwo, bo wszyscy chrześcijanie SĄ kapłanami i CIAŁEM Chrystusa. Nie ma pośrednika miedzy nimi a Bogiem...
Bardzo przepraszam, ale nie rozumiem pewnej tezy szczególnie widocznej w chrześcijaństwie w ostatnim czasie. Skąd pomysł Boga miłosiernego , wybaczającego i będącego miłością nade wszystko? Z Biblii to nie wynika raczej ( że o ludzkiej egzystencji nie wspomnę).
8 дней назад
Dziękujemy za pytanie i otwartość na rozmowę! Spróbujemy odnieść się do Twojej wątpliwości w sposób merytoryczny i jednocześnie inspirujący. Twoje pytanie o to, skąd w chrześcijaństwie wyobrażenie Boga jako miłosiernego i przebaczającego, jest kluczowe dla zrozumienia istoty chrześcijańskiej wiary. Wbrew temu, co może się wydawać na pierwszy rzut oka, obraz Boga jako miłości wynika bezpośrednio z Biblii i znajduje swoje uzasadnienie w całej narracji Pisma Świętego, zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie. 1. Stary Testament - Boże Miłosierdzie w działaniu Już w ST Bóg przedstawia się jako miłosierny i wybaczający. W Księdze Wyjścia Bóg objawia się Mojżeszowi jako „miłosierny i litościwy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, przebaczający winę, nieprawość i grzech”. Podobnie w Psalmach często pojawia się obraz Boga, który jest „łaskawy, miłosierny, nieskory do gniewu”. Historia proroka Jonasza pokazuje natomiast, jak Bóg przebacza nawet mieszkańcom Niniwy, którzy żałowali swoich grzechów (Jon 3:10). 2. Nowy Testament - Jezus jako objawienie miłości Boga. Pełnię objawienia Bożego miłosierdzia chrześcijanie widzą w Jezusie Chrystusie. To właśnie On mówi o Bogu jako o „Abba” - Ojcu, który kocha swoje dzieci. Przypowieść o synu marnotrawnym jest jednym z najpiękniejszych opisów miłosierdzia Boga: Ojciec z otwartymi ramionami przyjmuje syna, który odszedł i zmarnował swoje życie. W Ewangelii Jana czytamy także, że „Bóg tak umiłował świat, że dał swojego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. To najwyższy wyraz Bożej miłości - oddanie życia za zbawienie ludzi. 3. Historia chrześcijaństwa - praktyka miłosierdzia Idea miłości Boga była inspiracją dla świętych i wielu chrześcijańskich ruchów. Św. Faustyna Kowalska, znana z orędzia o Bożym Miłosierdziu, zapisała w swoim „Dzienniczku” słowa Jezusa, że miłosierdzie jest największym przymiotem Boga. Miłosierdzie to motywowało także działania takie jak zakładanie szpitali, sierocińców i innych dzieł miłości. 4. Wyzwanie Twojego pytania Twoja uwaga, że współczesne chrześcijaństwo mocno podkreśla miłosierdzie, może wynikać z faktu, że żyjemy w czasach szczególnie trudnych, pełnych podziałów i niepewności. Przesłanie o miłości i przebaczeniu jest bardziej aktualne niż kiedykolwiek wcześniej. Jednak Biblia nie przemilcza także sprawiedliwości Boga ale zawsze daje szansę na nawrócenie. Miłosierdzie i sprawiedliwość uzupełniają się, tworząc pełen obraz Bożej natury. Jeśli chciałabyś pogłębić temat, polecamy lekturę Ewangelii Łukasza i Jana, a także „Dzienniczka” św. Faustyny. Te teksty mogą pomóc lepiej zrozumieć chrześcijańską wizję Boga jako miłości. Także biskupów Ryś pięknie piszę w książce "Skandal miłosierdzia". Pozdrawiamy serdecznie.
Dlaczego ojciec Maciej brał udział w progejowskim nabożeństwie w Warszawie i modlił się nad ołtarzem okrytym flagą LGBT,na którym stało Pismo Święte.Dla mnie to wstyd i hańba!Czemu Danielu nie zadałeś pytania związanego z tym incydentem.🙁😓
Ojciec Biskup stworzył system, według którego można całkowicie na nowo ułożyć katolicyzm. Bez nauczania, bez nawracania, za to z całkowitą akceptacją dla świata. Wszystko okraszone tanim sentymentalizmem oraz dobieraniem i interpretowaniem słów Pisma pod ułożoną teorię.
15 дней назад+2
Dziękujemy za Twoją opinię. Wydaje nam się jednak, że podejście o. Macieja zasługuje na głębsze zrozumienie, zanim je ocenimy. Współczesny katolicyzm, w duchu Ewangelii, coraz częściej stawia na spotkanie z drugim człowiekiem, słuchanie i akceptację, a nie na przymusowe 'nawracanie' czy narzucanie własnych przekonań. Jezus również kierował się miłością i współczuciem, a nie 'tanimi' sentymentami. Czy nie możemy więc spojrzeć na akceptację jako na próbę wprowadzenia autentycznego dialogu, a nie jakiejś pobłażliwości wobec świata? Misja chrześcijańska, przynajmniej jak my ją rozumiemy, polega na tym, by być świadkiem wiary przez własne życie i relacje pełne szacunku oraz miłości - to właśnie może najbardziej przyciągnąć do Chrystusa. Akceptacja nie oznacza braku zasad czy odejścia od nauczania, ale pokazuje gotowość do spotkania ludzi tam, gdzie są, w ich realiach. A może właśnie tego świata pełnego zranień najbardziej potrzeba - czułości, akceptacji i przestrzeni, w której można wzrastać w wierze, nie czując presji? Rozumiemy, że ktoś może mieć inne zdanie na ten temat, jednak czasem warto spojrzeć na różne metody duszpasterskie jako próby dostosowania formy, by jeszcze skuteczniej przekazać niezmienną prawdę Ewangelii. Pozdrawiamy serdecznie
Dziękuję za odpowiedź. W swoim komentarzu wykraczam nieco dalej niż to, co powiedział ojciec na nagraniu, bo dość często zaglądam na jego media i widzę jak ta "uważność" wygląda w praktyce. Jak ktoś szydzi z Maryi w tęczowych szatach, to zawsze znajdzie jakieś usprawiedliwienie. Ale niech gdzieś wytropi przejaw antysemityzmu, to od razu grzmi na całego. Można dodać słynne tęczowe nabożenstwo ekumeniczne w Warszawie, inspirowanie się dzialaniami jezuity Martina (który to zrównowywal parady gejowskie do czci serca Jezusowego, bo jedno i drugie w czerwcu). O zaangażowaniu politycznym też można by długo pisać. Albo o określaniu starej mszy mianem "trydenckiej bufoniady". Tam już akceptacja, wysluchanie, utulenie się kończy. Co jest celem tego dialogu? Co jest celem tej drogi? Prawda? Zbawienie człowieka? Niekoniecznie. Celem jest przemodelowanie chrześcijaństwa. Ludzie tacy jak o. Biskup czy ks. Halik wcale się z tym nie kryją. Ja uważam, że się mylą i "sprzedają" wybrakowane chrześcijaństwo. Nie rozumiem tego przeciwstawienia współczesnego chrześcijaństwa z jakimś rzekomym dawnym, które to miało nawracać siłą i być przemocowe. Teraz to my odkrywamy Amerykę i w końcu wiemy jak ewangelizować? Jakoś nie widzę tych efektów.
Daniel, jakoś dużo w Tobie trudnych emocji, żalu do Kościoła, bólu, niezgody, frustracji... Jak ktoś szuka głębi to prędzej czy później trafi na mądrych ojców, spowiednikow, znajdzie sie w środowisku, które pogłębi jego życie duchowe. Mówiąc Kościół i ludzie mam wrażenie, że bardzo uogolniasz. No Ty jesteś w Kościele, ja jestem, o. Maciej jest....
Ale to nie ojcowie mają pogłębić twoje życie duchowe ,tylko ty sam , mogą iść z tobą do pewnego momentu ,a potem adios ,chyba że ktoś chce zwalać swoje życie duchowe i odpowiedzialność na duchownych i żyć iluzją.Nazwalabym to patologią. Daniel jak najbardziej ma prawo do tych emocji ,nie fałszuje postaw ,a jeśli pani jest zgorszona postawą ,to dlatego ,że to na czym pani buduje to iluzja .Nie ma bezgrzesznego kościoła i nie będzie .Bezgrzeszny jest w niebie i tego trzeba się trzymać .
I to jest piękne i dobre te trudne emocje muszę pokazać, chociażby aby być autentycznym i prawdziwym..jestem tu miedzy innymi dlatego że tu jest prawda o nas ludziach!! A kościół jak ,pragnie śledzić ewangelię ,to nadszedł ten czas aby to robić ❤powodzenia Danielu..serdeczności dla o.Macieja jest dobrym psychologiem duchowym❤
KURS ADWENTOWY „Znajdź Swój Rytm” - ZAPISZ SIĘ: pogle.pl/adwent24YT
Zapraszamy Cię do udziału w KURS ADWENTOWYM „Znajdź Swój Rytm”, gdzie przygotowanie do Świąt stanie się czasem duchowej refleksji i odnalezienia rytmu, który nada Twojemu życiu nowy wymiar.
ZAPISZ SIĘ: pogle.pl/adwent24YT
Dziękuję Ojcze Macieju za piękne wytłumaczenie czujności. I po prostu pokory i słuchania…
Zostawmy angielskie słowa za sobą.
Pięknie i mądrze. Ojciec Maciej cudownie kojący moje serce i porządkujący głowę.Dziękuję
Bardzo ciekawa rozmowa. Trzeba się wsłuchać, zatrzymać i pozwolić, by te treści spoczęły w umyśle, sercu. Jezu, niech te słowa wydadzą piękne owoce w nas. Dziękuję serdecznie ❤😊
💖💖
Takiego Kościoła pragnę, takiego szukam. Fantastyczna rozmowa!
Przepiękny głos o. Macieja
Bóg Jest . Jest Panem naszego życia. Kiedy myślę po Bożemu odczuwam pokój a kiedy po ziemsku ściąga mnie to w dól.
Dziękuje za to co robice ❤
Dziękuję Bogu za Jego wrażliwość,która porusza struny serca O.Macieja.
Lubię tę wrażliwość,jestem przy niej pełna pokoju.
Chwała Panu za O.Macieja i przestrzeń którą daje Daniel!
Jak pozwolę się utulić,to utule Miłość a wtedy utule i siebie i innych.
Według ojca Macieja spowiedź to spotkanie Jezusa -kapłana i człowieka i rolą kapłana jest towarzyszenie. i to jest piękne.
Dobre towarzystwo ,obdzieranie z godności ,intymności ,głupota mówić ,komuś ,co ,gdzie ,kiedy ,z kim?
Jak chodzisz na regularną terapię, to spotykasz się ze samym sobą, emocjami i towarzyszy ci terapeuta. I to jest rozwijające i budujące. Problem w tym że ksiądz często próbuje wchodzić w rolę psychologa i myśli że rozumy pozjadal
@gwosc100 raczej księdza to bym absolutnie nie słuchał .
Wspaniali jesteście, dziękuję!
Dziękuję za Twoją wnikliwość Danielu, dziękuję za spokój i ciepło, prostotę, akceptację każdego w przekazie O. Macieja🕊️w takim kościele chce wzrastać w swoim rozwoju
Ale super rozmowa, nieschemetyczno- katolicka uff. Bóg słucha..
Dziekuję za tak mądrą rozmowę.
Bardzo dobra rozmowa, zostały poruszone ważne tematy i rozpracowane w sposób zdrowy i rzeczowy, aż miło było posłuchać.
Bardzo dziękuję za... słowa o miłosierdziu dla siebie, o cierpliwości dla siebie. 🙏
Miodek dla mych uszu 😍☺️😊
Dużo ciekawych wątków, dzięki za wnikliwość i nieustępliwość prowadzącego, o. Macieja podziwiam za spokój i wiedzę.
ja też lubię jak Daniel zadaje pytania ....widać jak się w nie wczuwa i chce dowiedziec się jak najwięcej od swoich rozmówców, a co za tym idzie i my dowiadujemy się czegoś mądrego
Bardzo dziękuję za tą rozmowe❤
Jakie to ważne słowa
❤❤❤
Wszechmoc Boga - wszechogarniająca Miłość ❤
12:11 totalnie w punkt, Daniel. Dzięki za całą rozmowę!
❤
Ależ ten wywiad mi pomaga! Dziękuję Wam! To przyjęcie siebie jest dla mnie trudne, ale ciągnie mnie w tym kierunku. Dziękuję też Danielowi za pytania i prowokacje, które też rezonują ze mną.
Moja prawda jest taka: kościół z ofiary stał się w wielu przypadkach oprawcą. I z ludźmi też tak jest. Dziękuję za tak wiele mądrości i miłości, które płynąz tej rozmowy.
Wspaniala rozmowa,wiele mi dała,dziekuję 🙂❤❤❤❤❤❤❤
Bóg zapłać🙏
Świetny gość!
Dziękuję za świetną rozmowę ❤
Głęboka, ważna, potrzebna rozmowa! Dzięki!
Piękna rozmowa ❤
Dziękuję za jakość
Dziękuję Wam serdecznie❤
Danielu dziekuje Ci za niesamowite pytania
Zawsze sa trafione jak w zadnym innym podkasie. Czyni to kazdy Wasz podkast niesamowity i wartosciowy. Wlasciwy czlowiek we wlasciwym miejscu. Dziekuje❤
Bardzo pomocny pan prowadzący (rozwijanie -wyjaśnianie) Duże dzięki
Głębia, mądrość, kultura słowa. Bóg zapłać. Z jednej strony sporo do przemyślenia, z drugiej - poruszane kwestie bliskie każdemu, kto poszukuje i temu, kto znalazł. Nazwisko ojca Macieja jakby prorocze - takich hierarchów i pasterzy bardzo potrzeba 🙏
"Bóg jest Miłością,kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim"❤Dziękuję za piękną wartościową rozmowę
Dziękuję za to spotkanie 😇🕊
Dziękuję Ojcu za osobiste świadectwo, zmagam się z przyjęciem siebie i ta rozmowa dużo mi nazwała i uspokoiła, że idę powoli w dobrym kierunku
Dziękuje bardzo za ta rozmowę
Jestem na Drodze Neokatechumenalnej już
25 lat codziennie nawracam się słuchając słowa Bożego .
Dziękuję za tą rozmowę ❤
wysłuchałam do końca .
Modlę się codziennie Jutrznią 🙏
Słucham tego bo Daniel fajnie poddaje w wątpliwość słowa ojca. Nie idzie w jakieś proste frazesy, tylko chce konkretów
😂 też to zauważyłam, to było fajne z jego strony i dawało ciekawy kierunek rozmowie.
Daniel jest super. Nie przyjmuje bezrefleksyjnie tego co mówią goście tylko dopytuje, drąży, poszukuje. I te pytania, które stawia są mi bardzo bliskie. Dzięki Danielu!
Jakie to wazne i jak dobrze, ze zostalo powiedziane: uciekamy w duchowosc, zapominajac, ze mamy cialo i psychike. Tak czesto to w kosciele odczuwam. Wymagania duchowe, ktore w ogole nie biora pod uwage cielesnosci i psychiki. Wymagania, ktore kaza cielesnosc i psychike w sobie zamknac. Zupelnie zlekcewazyc. Celowo i swiadomie odrzucic. Moim zdaniem, rowniez dlatego ludzie odchodza. Bo sa coraz bardziej swiadomi siebie, swojej psychiki, cielesnosci. A tu nagle ktos mowi, ze te rzeczy sa niewazne. Albo ktos, kto uwaza sie za autorytet, nie odpowiada na pytania, tylko rzuca nakazami, bedac zupelnie zamknietym na watpliwosci, pytania, praktyczna strone zastosowania sie do rzucanego nakazu...
Podzielam uwagę i pragnę dodać ,że należy spieszyc się za zmaiana narracji, bo coraz cieżej przyblizyc dzisiejszym dzieciom tradycje i wartossci wiary.
Wysłuchałem z uwagą całą rozmowę. Świetna rozmowa. Udostępniam. Pocieszający głos. Ostatnia konkluzja rewelacyjna, "uwierzę jak zobaczę" , zostawmy to:)
Dobrze powiedziane, ciągłe podnoszenie poprzeczki.
przez chrzest każdy jest teologiem - jakie to prawdziwe i świeże!
Ta rozmowa, zwłaszcza końcówka, przypomniała mi o myślach, które miałem i miewam od czasu nawrócenia (3 lata już!). Myśli, które były mi intelektualnie czy emocjonalnie bliskie (anarchistą byłem), ale bałem się ich... bo może nie takie, nie w zgodzie. Teraz wiem, po raz kolejny, że nie warto się bać, jeśli szczerze wierzysz (tu) w coś.
ALE
moim błogoslawieństwem jest żona. Wspomniałem jej o tym nagraniu, o fragmencie na temat, jak i co księża komunikują (piekło, cywilizacja śmierci, pilnuj się!!!31!).
"Ale ej, mówi żona, typowe kazanie jest adresowane do seniorek, które może chcą to słyszeć i tak im dobrze? A może ksiądz, 50 lat po naukach, proboszcz sam na wsi, nie ma nawet jak zgłębiać tych nowocześniejszych idei,
ALE chce dobrze?"
Hmm. Fakt, inne kazanka słyszę na mszach dla dzieci i na tych, gdzie audytorium to 60+.
Pociąga mnie przekaz z tego nagrania i jednocześnie biorę refleksję odżonową. No i dziękuję za świetną rozmowę :)
Dziękuję za ciekawą rozmowe! ❤
❤❤❤❤❤❤
Dziękuję
Bardzo lubię słuchać Ojca Macieja … dzięki niemu zaczęłam czytać książki Rohra … nadal jednak nie umiem ruszyć do przodu z sytuacji w której się znalazłam … jednak zawsze to balsam na serce posłuchać takiej rozmowy - wszystkiego dobrego Wszystkim Słuchającym 😊
❤ bardzo ciekawe
Super rozmowa, prawdziwa i szczera , proszę o więcej .🙏🙏🙏
Dziękuję
Piękne ,prawdziwe, i pełne nadziei🙏❤️🕊️
Dziękuję 😍
Dziękuję Danielu za takie tematy.❤
Bardzo dziękuje za ciekawą rozmowę… (27:00) myślę że Baranek zabity, zraniony pozostaje doskonały ..
Dziękuję ❤
Dziękujemy.
Ależ super👏👏👏🙏🤩
i przy okazji miłość to rozbrojenie ze swoich racji, druga osoba może czasem lepiej wiedzieć. możemy być niedoskonałym, w błędachi zaklamanic, nie chciec tego, a mimo to nadal byc pięknym kochanym stworzeniem
💚
Piekna rozmowa.
Drogę do pojednania ze sobą utrudnia "moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina".
Dziękujemy za ciekawy komentarz! Pojednanie ze sobą jest głębokim procesem, który wymaga zarówno uznania swoich błędów, jak i przyjęcia Bożej miłości i przebaczenia. Rytuał „mojej winy” nie ma na celu wzbudzania w nas wiecznego poczucia winy, ale uświadamianie sobie naszej niedoskonałości w kontekście Bożego miłosierdzia. Nie chodzi tu o zatrzymywanie się na poczuciu winy, ale o uznanie, że jesteśmy ludźmi, którzy czasem upadają, by móc wznieść się ku pełniejszemu życiu w harmonii z Bogiem i z sobą samym.
Chrześcijańska praktyka skruchy prowadzi do wolności - właśnie przez to, że przyznajemy się do błędów i otwieramy na przemianę. Pojednanie nie jest więc negowaniem winy, ale drogą do akceptacji siebie i podjęcia świadomych kroków w stronę zmiany. Równocześnie, Boża łaska przypomina nam, że nie jesteśmy sami, że miłość jest większa niż nasze upadki. Takie spojrzenie pozwala uniknąć samopotępienia i otwiera nas na pokój, który jest owocem pojednania. Jezus zaprasza nas do tego, abyśmy przychodzili do Niego z każdym ciężarem - a więc także z własnymi winami - po to, by ostatecznie doświadczyć, że zostaliśmy uwolnieni. Pozdrawiamy serdecznie
💯👍
Myślę że gdyby słowo upadek tłumaczyć nie jako zło moralne ale jako psychologiczny i fizjologiczny mechanizm obronny przyjęty w dzieciństwie i odgradzający nas od czucia i akceptacji pełnego spektrum emocji w ciele ( a do tego potrzebny jest żywy kontakt ze swoimi ciałem, co jest trudno osiągalne dla większości ludzi ze względu na traumę czyli zamrożone w ciele emocje) to zgadzam się - uznanie swojego 'upadku' czyli mechanizmu obronnego miałoby sens. To przynajmniej moje spojrzenie i doświadczenie - przy takim uświadomieniu uruchamia się wtedy współczucie a nie wina. Ten mechanizm obronny w dzieciństwie często ratował nam życie a teraz już bardziej szkodzi niż ochrania i nie pozwala ujawnić się naszemu prawdziwemu Ja. Pozdrawiam.
Pan Jezus mówi aby zapierać się siebie a nie bezwarunkowo przyjmować.
Bóg warunki jednak nam stawia. Jest to nasze nawrócenie.
Jedno drugiego nie wyklucza. Pan Jezus mówi też: kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Siebie samego! Jeśli zatem siebie nie kochamy, nie przyjmujemy, nie umiemy się sobą zaopiekować to jak mamy innych kochać? Niestety nie zrozumiałeś tej rozmowy i przekazu. Może jednak spuścić trochę powietrza z siebie. Jak siebie przyjmiemy bezwarunkowo tak jak Bóg to robi to " zaparcie się siebie" czyli walka z naszymi słabościami i grzechem przychodzi łatwiej. Pozdrawiam ❤
@@agnieszkakozubek3464 Miłość siebie samego nie jest bezwarunkowa. Wynika ona z prawdy o tym że jestem zraniony grzechem.
Czyli mam w sobie ciemną stronę której nie mam zamiaru przyjmować bezwarunkowo.
Tym bardziej że wiem że ta strona niszczy relację z Bogiem, z bliźnim i ze sobą samym.
Ten motyw często pojawia się w Piśmie Świętym o odrzuceniu tego co jest ciemną stroną w człowieku.
(5): Zadajcie więc śmierć temu, co przyziemne w członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem.
(6): Z ich powodu nadchodzi gniew Boży na synów buntu.
(7): I wyście niegdyś tak postępowali, kiedyście tym żyli.
(8): A teraz i wy odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, znieważanie, haniebną mowę wychodzącą - z ust waszych.
(9): Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami,
(10): a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, na obraz Tego, który go stworzył. [ Kol 3]
Zauważ że w nagraniu nie pojawia się problem grzechu. Tak jakby go nie było.
A to jest kluczowa sprawa. Pan Jezus mówi że bez Niego nic uczynić nie potrafimy, tym bardziej kochać siebie i bliźniego.
to jest program kontroli religii i chrzescijanskie straszeniem grzechem. Owszem ludzka natura jest slaba, ale pkt wyjscia tu i teraz jest akceptacja tego faktu i integracja czyli po prostu ukochanie tej czesci swojej natury, a nie walczenie z nia. Ta intencja to moze byc 2 sek. pozwolenia na to jakim sie jest bez religijnego poczucia winy. Po tych "2 sek" mozesz juz sobie robic co chcesz z ta grzeszna natura ale nie jest to na poziomie wyparcia ala katoliccy ksieza i seksualnosc. A pozniej sa afery. Cisnienie musi w koncu wyjsc.
@jaro-13w
@@oskarolczak8585 Tak niestety nie jest jak piszesz.
Należałoby również postawić zarzut Panu Jezusowi który najwięcej mówi o diable, grzechu i piekle.
Ten sposób myślenia który tutaj przedstawiłeś znajdziesz u Junga i jego integracji cienia. To jest gnoza.
Bóg zapłać za słowa: terapia nas nie zbawi. To zdanie towarzyszy mi od kilkunastu lat. Od 2013 jestem właściwie w terapi, na lekach. Jednocześnie idę duchowo, sakramentalnie. Jak jest tylko terapia, albo tylko sakramenty, modlitwa, pobożność to robi się groźnie. Przez życie własne, nałogi, ale też środowisko w którym wzrastałem do końca nie wyjdę z tego nigdy. Ale właśnie ukojenia doświadczałem w terapi i w konfesjonale. To są inne doświadczenia, bardzo potrzebne, ale inne i dobrze je doświadczyć i zrozumieć. Bo czasem ambona robi takie dziwadła, że czlowiek chory może sie pogubić. Ile razy wychodząc z terapii czułem się zdrajcą Jezusa! Jesteś niewierzący, judasz, uległeś światu. To była masakra. Bo bez terapii, leków po pewnym czasie nie działałem dobrze. Ale też terapia nie da zbawienia, ale sakramenty dla pewnych osób, bez terapii, integracji, to będzie magia i miecz, totale odlecenie pewna fikcja. W moim przypadku nałogową regulacja uczuć. Towarzyszenie też jest mega ważne. Pod Łodzią jest taka parafia na wsi. Idę do tam do konfesjonału, a tam ksiądz spowiada i dziękuję mi bo mówię że on też tak ma..... kopara w dół, rozbrojenie moje totalne. To doświadczenie naprawdę uzdrawia. Do spowiedzi nie wracam jak na niezdany egzamin, a do kopalni miłości, ukojenia, posprzątania tego bałaganu.
Dziękuję:)
Tak czesto slysze ludzi, ktorzy czuja, ze wszystko musza miec pod kontrola. I ucza sie ufnosci i odpuszczenia. A ja mam dokladnie odwrotnie. Nigdy nie mialam poczucia, ze musze kontrolowac, ze musze osiagac, ze musze komus albo sobie, niczego udowadniac. Takie podejscie tez ma swoje negatywne strony. Ucze sie organizowania i nie jest to proste. Na szczescie nie mam w sobie braku odpowiedzialnosci. Ale zmuszenie sie do mieszczenia w ramach i systemach jest dla mnie trudne. Bo wlasnie mam w sobie naturalna lagodnosc, a kazda proba kontrolowania czegos jest przez moja nature odbierane jako agresja. (Stad rowniez, mam ogromny problem z posluszenstwem). Nigdy nie czulam presji i nie rozumiem tego poczucia presji u innych. Zawsze sie boje, ze bede musiala pracowac z kims, kto to poczucie presji ma - bo doprowadze go do szalenstwa. Nie specjalnie. Ja po prostu tej presji nie widze. Nie odczuwam. Wiec nie moge sie dostosowac do tego, co dla innych, tych odczuwajacych, jest wazne.
Jeśli dusza ludzka jest nieśmiertelna to rozumiem, że nosimy w sobie nieśmiertelną cząstkę Boga Ojca Twórcy. I życie wieczne zaczyna się w chwili stworzenia i trwa już teraz.
Bardzo ciekawe rozważanie , jednak każdy z nas jest i ma indywidualne podejście i zrozumienie Boga / Jezusa i trochę komplikujemy bardzo jasne przesłanie Boga. Mamy tendencję komplikować wszystko i robić tzw.e” rozkminy” , a zapominając, że każdy jest osobą unikalną i ma inną relacje z Bogiem, to nie znaczy że gorszą. Trzeba zrozumieć, że każdy miał i będzie miał inną relacje i to jest najważniejsze i dobre. Nie chciejmy być identyczni , bo to jest nie właściwe. Bóg jest tak prosty i nieskomplikowany, więc nie róbmy tego. Prawdę zna tylko Bóg i chwała Bogu za to.Pozdrawiam z USA 🇺🇸
Dzięki za bardzo ciekawy wywiad, mam jednakże pewien niedosyt, że o. Maciej nie do końca miał szanse do końca wypowiedzieć, co chciał powiedzieć. Może będzie część druga:)
Na spowiedzi nie brak mi słuchania mnie, tylko właśnie odwrotnie i kiedyś poruszyłam ten temat, że ja się nie nadaję do tego sakramentu, bo rodzi on we mnie złe emocje; myślenie, że kapłani sprzeniewierzają się słowu Jezusa "jedni drugim wyznawajcie grzechy".
Z tym ma więcej wspólnego rozmawianie wiernych ze sobą na wzajem, niż z kapłanami. Gdzie jest spowiedź wzajemna? Kapłani w swoim światku, świeccy w swoim, jak za szybą, nawet gdy tej dzielącej kraty nie ma. Wyłącznie ja mam mu tłumaczyć, co ze mną nie tak, a ten ani be, ani me do mnie o sobie... Przy całym rozumieniu, że mam personifikować kapłana z Jezusem, nie na tym polega rozmawianie nawet z samym Bogiem, żeby nie móc mieć pytań i poglądów oraz chcieć po prostu poznawać tego drugiego, porównywać się.
Więc mnie nie dziwi, że w to miejsce chce wejść algorytm i jakieś wyznania elektroniczne, które ktoś planuje wymierzyć "doskonale" pod względem doktrynalnym i ocenić "sprawiedliwie".
To jak utulić siebie ? Czy bez łaski Jezusa sama dam rady ?
Tak ,ta praca należy do ciebie .Każdy twój brak jest szansą na rozwój wewnętrzny ,nic się nie wydarzy ,jeśli Bóg zrobi pracę za ciebie .Są takie momenty kiedy naprawdę nie możesz ,i Bóg to rozumie i ingeruje .Nie ma zresztą recepty na to , mówię ze swojego doświadczenia .Pewne ruchy w swoją stronę trzeba wykonać samemu ,choćby i z tego powodu ,żeby nauczyć się zdrowego egoizmu ,to pomoże też w bezpiecznym stawianiu granic .
Bądź błogosławiona
Z wiedzą o słabości ludzkiej i wszechmocności Boga, bardziej uświadamiam sobie tak zwany "żal" do Pana Boga. Wiąże się z tym także widzenie Boga w drugim człowieku i przyjęcie, że jest we mnie. Wiem, jak to ojciec mówi, że kluczowa jest decyzja -- to jest na razie wiedza... I z tym trudno mi sobie poradzić.
"Umiłowani, miłujmy się nawzajem, gdyż miłość jest z Boga, i każdy, kto miłuje, z Boga się narodził i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością."
Bardzo potrzebne są takie rozmowy. Sama doszłam do tego, co ojciec mówi, stworzenie trwa lub można powiedzieć po darwinowsku - co chyba dla większości jest bardziej zrozumiałe przez przyjęcie bardziej racjonalizmu "szkiełka i oka" niż wiary - że ewolucja trwa.
A ewolucja ma prowadzić do cywilizacji miłości. I mamy rzeczywiście coraz więcej narzędzi poznania, które mają pomagać w tych kluczowych decyzjach. P.S. Bardzo proszę tylko bez "spieprzania " i "do cholery". Zaraz będą hejty, ale to mnie razi na takim poziomie rozmowy.
Jak utulić życie niespełnione... nie wiem
może praca z wewnętrznym dzieckiem?
Witam.
Chciałbym zapytać dlaczego zniknęły filmy z o. Drążkiem o UNIWERSALNYM CHRYSTUSIE?
Miałbym ochotę odsłuchać kolejny raz. Czy one gdzieś są w innym miejscu? Albo czy wrócą?
Augustyn (chyba) powiedzial, ze wszystko zrozumiec to wszystko wybaczyc.
Apropo słuchania ,nie tylko Bóg słucha ,Matka Boża również .26 lat temu dostałam kopię obrazu ,zdjęcie od sióstr w Lublinie,zaraz po maturze , kiedy chciałam wstąpić do zakonu sióstr kapucynek ,długo nie umiałam przetłumaczyć tego ,okazało się ,że to Matka Boża słuchająca Santa Maria dell'Ascolto .Mam go do dziś ,jest oprawiony w ramkę i stoi na centralnym miejscu .
Wszystkim zdrowia i pomyślności w Pokojowej rzeczywistości 🏡❤️ przy okazji Marcin Majewski (religie biblia..)#Wojciech Sady(NT/starożytni)/p.Chojecki(TV-IPP)/do wszystkich;zalecana krytyka merytoryczna/nigdy z buta idiotyczna 🎈
Brzmi super, przyjęcie siebie itd.... a co ze słowami o zapieraniu się siebie? O wymaganiu od siebie nawet gdyby inni nie wymagali? Człowiek z natury jest krnąbrny i przekorny.... Niektorzy jak się nie wezmą w karby to naprawdę rozlezą się na amen..... A teraz to nastąpiła taka strategia zero wymagań , i wobec dzieci i wobec siebie...
Dziękujemy za podjęcie tak ważnego tematu. Zgadzamy się, że w życiu potrzebujemy równowagi między akceptacją siebie a stawianiem sobie wyzwań. Jednak chcielibyśmy zwrócić uwagę, że przyjęcie siebie nie oznacza rezygnacji z wymagań wobec siebie ani „rozwlekania się na amen”. Wręcz przeciwnie - jest to fundament, na którym można budować życie pełne sensu, dyscypliny i wzrostu.
Akceptacja siebie to przyznanie, że jestem wartościowa i kochana nie za to, co osiągam, ale za to, kim jestem. Tylko wtedy możemy spojrzeć na siebie z miłością, zamiast działać z miejsca krytyki czy strachu. Dopiero z tej perspektywy można dojrzale wymagać od siebie - nie dlatego, że „muszę coś udowodnić”, ale dlatego, że chcę się rozwijać i odpowiadać na głębokie pragnienia swojego serca.
Zapieranie się siebie, o którym wspominasz, w chrześcijańskiej tradycji oznacza raczej odrzucenie tego, co nas zniewala - naszego egoizmu, pychy czy lęku. Nie chodzi tu o negowanie siebie, ale o wybór miłości ponad własną wygodę. Wymagania wobec siebie, owszem, są potrzebne, ale jeśli płyną z miejsca wewnętrznej akceptacji i zrozumienia swojej wartości, nie prowadzą do frustracji ani rezygnacji.
Jeśli natomiast wymagam od siebie, ponieważ czuję, że bez tego jestem „gorsza”, łatwo popadam w perfekcjonizm lub wypalenie. Przyjęcie siebie pomaga uniknąć tej pułapki. Dzieci też uczą się nie przez to, co im narzucamy, ale przez to, kim my jesteśmy. Jeśli widzą, że szanujemy siebie i umiemy równoważyć dyscyplinę z czułością, one również uczą się tej równowagi.
Dlatego nie chodzi o strategię „zero wymagań”, ale o wymagania zakorzenione w miłości i prawdzie o nas samych. Pozdrawiamy serdecznie
42:22 ale ten pogląd pasuje do tego że to człowiek musi dojść do siebie samego.. powiedz to na ambonie do ludzi, to na taczkach cię wywiozą i do biskupa zgłoszą za herezję. Katolicyzm obecnie to zaściankowy, bezmyślny sposób na spędzanie czasu, nie mający nic wspólnego z odkrywaniem siebie i myślenia o czymś wiecej
ale jesteś tutaj i słuchasz ;-) ... więc chyba nie wszędzie jest beznadziejnie ....
ks.Bańka w bańce vs Karol Fjałkowski?
Wnioski jakie Pani wyciągnęła z mojej wypowiedzi są odległe od rzeczywistości. Jestem osobą, która wieleat żyła w sercu Kościoła... I doświadczyłam tam i od ludzi Kościoła wiele dobra ale i zła. Mogę Panią zapewnić, że nie żyje w iluzji... Nie gorszy mnie w żaden sposób postawa Daniela, skąd taki wniosek? Stwierdziłam tylko fakt, że widzę w nim wiele trudnych jeszcze emocji i że nie rozumiem trochę narracji :ludzie to i tamto, a my tu głębiej... Hmm... Ja nie znam ludzi którzy całe swoje życie opierają wyłącznie na wypełnianiu przykazań i mają święty spokój. Naprawdę nie znam takich ludzi w Kościele. To mnie trochę razi w wypowiedziach Daniela, mam wrażenie pewnego schematu, ale to wszystko co chciałam stwierdzić, być może mało precyzyjnie. Daniela cenie sobie przez jego walkę i poszukiwanie w życiu. Pozdrawiam i Panią.
A ja rozumiem to tak że Daniel zadając pytania stawia się w pozycji przeciętnego chrześcijanina, dostosowuje się do funkcji jaką tu pełni czyli do osoby przeprowadzającej wywiad. Myślę że na wiele pytań tu zadanych sam umiał by odpowiedzieć. Rezygnuje trochę z siebie na ten czas aby stanąć po stronie poszukujących. Choć każdy powinien być poszukujący by się rozwijać, ale w różnych punktach na drodze ....
Nawet ,gdybym wyciągnęła zbyt dalekosiężne wnioski ,sposób w jaki pani sformułowała myśli były nietaktem i brakiem wrażliwości na drugiego człowieka .Każdy ma prawo do uczuć o ile mu działa prawa półkula .Po co komu wyliczać publicznie jakie ma uczucia - to jest nietakt ,jest pani gościem na tym kanale ,a nawet jak pani zauważyła to i co z tego ? Myśli pani ,że Daniel nie jest osobą świadoma swoich uczuć ? To po co to obnażać ? Chce pani ,żeby pani wady czy uczucia ktoś publicznie obnażał ?
Interesujące, że presbiter czyli nadzorca stał się monarchą i władcą nad pozostałymi braćmi! Jezus i apostołowie uczyli inaczej - presbiter miał być wybierany do PRACY bo miał kwalifikacje do pracy i bycia wzorem ojca rodziny. To nie było kapłaństwo, bo wszyscy chrześcijanie SĄ kapłanami i CIAŁEM Chrystusa. Nie ma pośrednika miedzy nimi a Bogiem...
Ja mam wrażenie, że nie rozumiem co w praktyce oznacza bezwarunkowe przyjęcie siebie i innych?
Bardzo przepraszam, ale nie rozumiem pewnej tezy szczególnie widocznej w chrześcijaństwie w ostatnim czasie. Skąd pomysł Boga miłosiernego , wybaczającego i będącego miłością nade wszystko? Z Biblii to nie wynika raczej ( że o ludzkiej egzystencji nie wspomnę).
Dziękujemy za pytanie i otwartość na rozmowę! Spróbujemy odnieść się do Twojej wątpliwości w sposób merytoryczny i jednocześnie inspirujący.
Twoje pytanie o to, skąd w chrześcijaństwie wyobrażenie Boga jako miłosiernego i przebaczającego, jest kluczowe dla zrozumienia istoty chrześcijańskiej wiary. Wbrew temu, co może się wydawać na pierwszy rzut oka, obraz Boga jako miłości wynika bezpośrednio z Biblii i znajduje swoje uzasadnienie w całej narracji Pisma Świętego, zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie.
1. Stary Testament - Boże Miłosierdzie w działaniu Już w ST Bóg przedstawia się jako miłosierny i wybaczający. W Księdze Wyjścia Bóg objawia się Mojżeszowi jako „miłosierny i litościwy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, przebaczający winę, nieprawość i grzech”. Podobnie w Psalmach często pojawia się obraz Boga, który jest „łaskawy, miłosierny, nieskory do gniewu”. Historia proroka Jonasza pokazuje natomiast, jak Bóg przebacza nawet mieszkańcom Niniwy, którzy żałowali swoich grzechów (Jon 3:10).
2. Nowy Testament - Jezus jako objawienie miłości Boga. Pełnię objawienia Bożego miłosierdzia chrześcijanie widzą w Jezusie Chrystusie. To właśnie On mówi o Bogu jako o „Abba” - Ojcu, który kocha swoje dzieci. Przypowieść o synu marnotrawnym jest jednym z najpiękniejszych opisów miłosierdzia Boga: Ojciec z otwartymi ramionami przyjmuje syna, który odszedł i zmarnował swoje życie. W Ewangelii Jana czytamy także, że „Bóg tak umiłował świat, że dał swojego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. To najwyższy wyraz Bożej miłości - oddanie życia za zbawienie ludzi.
3. Historia chrześcijaństwa - praktyka miłosierdzia Idea miłości Boga była inspiracją dla świętych i wielu chrześcijańskich ruchów. Św. Faustyna Kowalska, znana z orędzia o Bożym Miłosierdziu, zapisała w swoim „Dzienniczku” słowa Jezusa, że miłosierdzie jest największym przymiotem Boga. Miłosierdzie to motywowało także działania takie jak zakładanie szpitali, sierocińców i innych dzieł miłości.
4. Wyzwanie Twojego pytania
Twoja uwaga, że współczesne chrześcijaństwo mocno podkreśla miłosierdzie, może wynikać z faktu, że żyjemy w czasach szczególnie trudnych, pełnych podziałów i niepewności. Przesłanie o miłości i przebaczeniu jest bardziej aktualne niż kiedykolwiek wcześniej. Jednak Biblia nie przemilcza także sprawiedliwości Boga ale zawsze daje szansę na nawrócenie. Miłosierdzie i sprawiedliwość uzupełniają się, tworząc pełen obraz Bożej natury.
Jeśli chciałabyś pogłębić temat, polecamy lekturę Ewangelii Łukasza i Jana, a także „Dzienniczka” św. Faustyny. Te teksty mogą pomóc lepiej zrozumieć chrześcijańską wizję Boga jako miłości.
Także biskupów Ryś pięknie piszę w książce "Skandal miłosierdzia".
Pozdrawiamy serdecznie.
Dlaczego ojciec Maciej brał udział w progejowskim nabożeństwie w Warszawie i modlił się nad ołtarzem okrytym flagą LGBT,na którym stało Pismo Święte.Dla mnie to wstyd i hańba!Czemu Danielu nie zadałeś pytania związanego z tym incydentem.🙁😓
Jak - nie łamie? A Jonasz, i reszta?
Ojciec Biskup stworzył system, według którego można całkowicie na nowo ułożyć katolicyzm. Bez nauczania, bez nawracania, za to z całkowitą akceptacją dla świata. Wszystko okraszone tanim sentymentalizmem oraz dobieraniem i interpretowaniem słów Pisma pod ułożoną teorię.
Dziękujemy za Twoją opinię. Wydaje nam się jednak, że podejście o. Macieja zasługuje na głębsze zrozumienie, zanim je ocenimy. Współczesny katolicyzm, w duchu Ewangelii, coraz częściej stawia na spotkanie z drugim człowiekiem, słuchanie i akceptację, a nie na przymusowe 'nawracanie' czy narzucanie własnych przekonań. Jezus również kierował się miłością i współczuciem, a nie 'tanimi' sentymentami. Czy nie możemy więc spojrzeć na akceptację jako na próbę wprowadzenia autentycznego dialogu, a nie jakiejś pobłażliwości wobec świata?
Misja chrześcijańska, przynajmniej jak my ją rozumiemy, polega na tym, by być świadkiem wiary przez własne życie i relacje pełne szacunku oraz miłości - to właśnie może najbardziej przyciągnąć do Chrystusa. Akceptacja nie oznacza braku zasad czy odejścia od nauczania, ale pokazuje gotowość do spotkania ludzi tam, gdzie są, w ich realiach. A może właśnie tego świata pełnego zranień najbardziej potrzeba - czułości, akceptacji i przestrzeni, w której można wzrastać w wierze, nie czując presji?
Rozumiemy, że ktoś może mieć inne zdanie na ten temat, jednak czasem warto spojrzeć na różne metody duszpasterskie jako próby dostosowania formy, by jeszcze skuteczniej przekazać niezmienną prawdę Ewangelii. Pozdrawiamy serdecznie
Dziękuję za odpowiedź. W swoim komentarzu wykraczam nieco dalej niż to, co powiedział ojciec na nagraniu, bo dość często zaglądam na jego media i widzę jak ta "uważność" wygląda w praktyce. Jak ktoś szydzi z Maryi w tęczowych szatach, to zawsze znajdzie jakieś usprawiedliwienie. Ale niech gdzieś wytropi przejaw antysemityzmu, to od razu grzmi na całego. Można dodać słynne tęczowe nabożenstwo ekumeniczne w Warszawie, inspirowanie się dzialaniami jezuity Martina (który to zrównowywal parady gejowskie do czci serca Jezusowego, bo jedno i drugie w czerwcu). O zaangażowaniu politycznym też można by długo pisać. Albo o określaniu starej mszy mianem "trydenckiej bufoniady". Tam już akceptacja, wysluchanie, utulenie się kończy.
Co jest celem tego dialogu? Co jest celem tej drogi? Prawda? Zbawienie człowieka? Niekoniecznie. Celem jest przemodelowanie chrześcijaństwa. Ludzie tacy jak o. Biskup czy ks. Halik wcale się z tym nie kryją. Ja uważam, że się mylą i "sprzedają" wybrakowane chrześcijaństwo.
Nie rozumiem tego przeciwstawienia współczesnego chrześcijaństwa z jakimś rzekomym dawnym, które to miało nawracać siłą i być przemocowe. Teraz to my odkrywamy Amerykę i w końcu wiemy jak ewangelizować? Jakoś nie widzę tych efektów.
@@arturwojtkiewicz7777 💯👌
Daniel, jakoś dużo w Tobie trudnych emocji, żalu do Kościoła, bólu, niezgody, frustracji... Jak ktoś szuka głębi to prędzej czy później trafi na mądrych ojców, spowiednikow, znajdzie sie w środowisku, które pogłębi jego życie duchowe. Mówiąc Kościół i ludzie mam wrażenie, że bardzo uogolniasz. No Ty jesteś w Kościele, ja jestem, o. Maciej jest....
Ale to nie ojcowie mają pogłębić twoje życie duchowe ,tylko ty sam , mogą iść z tobą do pewnego momentu ,a potem adios ,chyba że ktoś chce zwalać swoje życie duchowe i odpowiedzialność na duchownych i żyć iluzją.Nazwalabym to patologią.
Daniel jak najbardziej ma prawo do tych emocji ,nie fałszuje postaw ,a jeśli pani jest zgorszona postawą ,to dlatego ,że to na czym pani buduje to iluzja .Nie ma bezgrzesznego kościoła i nie będzie .Bezgrzeszny jest w niebie i tego trzeba się trzymać .
I to jest piękne i dobre te trudne emocje muszę pokazać, chociażby aby być autentycznym i prawdziwym..jestem tu miedzy innymi dlatego że tu jest prawda o nas ludziach!! A kościół jak ,pragnie śledzić ewangelię ,to nadszedł ten czas aby to robić ❤powodzenia Danielu..serdeczności dla o.Macieja jest dobrym psychologiem duchowym❤
Dziękujemy.
❤