Pieśń o Rolandzie 1-30 - Autor nieznany - Audiobook cz. 1/10 | Wolne Lektury

Поделиться
HTML-код
  • Опубликовано: 10 ноя 2024

Комментарии • 4

  • @nsjandjajsjsjsjdj3650
    @nsjandjajsjsjsjdj3650 2 года назад

    
    Ganelon odpowiada: „Nie pó􏰀dziesz za mnie! Nie 􏰀esteś moim wasalem, ani 􏰀a twoim panem. Karol rozkazu􏰀e, abym wypełnił 􏰀ego służby; pó􏰀dę do Saragossy, do Marsyla; ale nim uśmierzę ten srogi gniew, w 􏰀akim mnie widzisz, wypłatam ci 􏰀aką tęgą sztukę”. Kiedy Roland to słyszy, zaczyna się śmiać.
    
    Kiedy Ganelon widzi, że Roland się śmie􏰀e, tak go to zabolało, że omal nie pękł ze złości; niewiele brak, aby postradał zmysły. Rzecze do hrabiego: „Nie kocham cię, ciebie, który zwróciłeś na mnie ten niesłuszny wybór. Mó􏰀 prawy cesarzu, sto􏰀ę tu przed tobą, chcę dopełnić twego rozkazu”.
    
    „Pó􏰀dę do Saragossy! Tak trzeba, wiem o tym. Kto tam idzie, ten nie wraca. Pamięta􏰀 nade wszystko, że mam za żonę two􏰀ą siostrę. Mam z nie􏰀 syna, na􏰀pięknie􏰀szego, 􏰀aki był w świecie. To Baldwin (rzecze), który będzie wielkim rycerzem. Jemu przekazu􏰀ę mo􏰀e ziemie i lenna. Mie􏰀 go w swe􏰀 pieczy, 􏰀a go 􏰀uż nie u􏰀rzę w życiu”. Karol odpowiada: „Nazbyt masz miętkie serce. Skoro tak rozkazu􏰀ę, trzeba ci iść”.
    
    Król rzecze: „Ganelonie, zbliż się i przy􏰀mij laskę i rękawicę. Słyszałeś sam: Frankowie cię wybrali”. „Panie - rzecze Ganelon - to Roland wszystko uczynił! Będę go nienawidził całe życie i Oliwiera, że 􏰀est 􏰀ego druhem, i 􏰀ego dwunastu parów za to, że go tak kocha􏰀ą. Wyzywam ich, panie, przed twoim obliczem”. Król rzekł: „Nadto się gniewasz. Pó􏰀dziesz, wierę, skoro 􏰀a każę”. „Mogę iść, królu, ale bez żadne􏰀 straży, zgoła tak 􏰀ak poszli Bazyli i 􏰀ego brat Bazan”.
    
    Cesarz poda􏰀e mu rękawicę ze swo􏰀e􏰀 prawicy. Ale hrabia Ganelon wolałby tam nie być. Kiedy miał wziąć rękawicę, upadła na ziemię. Frankowie rzekli sobie: „Boże! co to za wróżba? Ten znak wróży nam wielką stratę”. „Panowie - rzecze Ganelon - dowiecie się o tym”.
      Pieśń o Rolandzie 
    
    „Panie - rzekł Ganelon - puść mnie 􏰀uż. Skoro mi trzeba iść, nie mam się co ociągać”. A król rzekł: „Idź z woli Jezusa i mo􏰀e􏰀!”. Prawicą rozgrzeszył go i przeżegnał znakiem krzyża świętego. Po czym dał mu laskę i pismo.
    
    Hrabia Ganelon idzie na swo􏰀ą kwaterę. Stroi się w na􏰀pięknie􏰀szy rynsztunek, 􏰀aki posia- dał. Na nogi zapiął ostrogi złote, do boku przypasał swó􏰀 miecz, zwany Murgle􏰀em. Siada na Taranta, swego rumaka, wu􏰀 􏰀ego Ginmer trzyma mu strzemię. U􏰀rzelibyście wówczas wielu rycerzy płaczących i mówiących doń: „Szkoda twego męstwa! Żyłeś długo na dwo- rze króla i mieliśmy cię za szlachetnego wasala. Tego, kto cię naznaczył, abyś tam szedł, tego sam Karol nie zdoła ochronić ani ocalić. Nie, hrabia Roland nie powinien był myśleć o tobie, z nazbyt wielkiego rodu pochodzisz”. Po czym rzekli: „Panie, weź nas z sobą!” Ganelon odpowiada: „Nie da􏰀 tego Bóg! Lepie􏰀 niech pomrę sam, a tylu zacnych rycerzy niech zostanie przy życiu. Wrócicie, panowie moi, do słodkie􏰀 Franc􏰀i. Pozdrówcie ode mnie mo􏰀ą żonę i Pinabela, mego druha i para, i Baldwina mego syna... Wspomaga􏰀cie mnie i mie􏰀cie go za swego pana”. I puścił się w drogę.
    
    Ganelon 􏰀edzie pod wysokimi drzewami oliwnymi. Przybył do posłów saraceńskich i do Blankandryna, który wszedł z nim w pogwarkę. Oba􏰀 rozmawia􏰀ą bardzo chytrze. Blan- kandryn powiada: „To cudowny człowiek ten Karol. Podbił Pulię i całą Kalabrię; przebył morze słone i zdobył świętemu Piotrowi haracz Anglii; czego on 􏰀eszcze chce tuta􏰀 w na- szym kra􏰀u?” Ganelon odpowiada: „Taka 􏰀est 􏰀ego ochota. Nie będzie człowieka takiego 􏰀ak on”.
    
    Blankandryn powiada: „Frankowie to ludzie bardzo szlachetni. Ale wielką krzywdę czynią swemu panu owi diuki i komesy, którzy mu da􏰀ą takie rady: wyczerpią go i zgubią, i in- nych z nim”. Ganelon odpowiada: „Nie 􏰀est to prawda, o ile wiem, o nikim, za wy􏰀ątkiem Rolanda, który to kiedyś odpokutu􏰀e. Kiedyś rano cesarz siedział w cieniu. Przyszedł 􏰀e- go bratanek w pancerzu na grzbiecie, niósł ze sobą łup spod Karkasyny. Trzymał w ręce rumiane 􏰀abłko. Weź, miły panie, rzekł do stry􏰀a, wszystkich królów korony da􏰀ę ci w po- darunku. Duma 􏰀ego łacno może go zgubić, codziennie wystawia się na śmierć. Niechże go kto ubije: będziemy mieli cały spokó􏰀”.
    
    Blankandryn rzecze: „Roland 􏰀est wielce godzien nienawiści, iż chce przywieść do niewoli wszystkie narody i rości sobie prawa do wszystkich ziem. Gdy chce tyle dokazać, na kogo on liczy?” Ganelon odpowiada: „Na Francuzów! Tak go kocha􏰀ą, że nigdy mu nie chybią. Da􏰀e im w bród złota i srebra, mułów i rumaków, materie 􏰀edwabne, zbro􏰀e. Samemu cesarzowi da􏰀e wszystko, czego pragnie: zdobędzie mu ziemię odtąd aż do Wschodu”.

  • @nsjandjajsjsjsjdj3650
    @nsjandjajsjsjsjdj3650 2 года назад

    
    Zachód był piękny, słońce 􏰀asne. Karol kazał odwieść do sta􏰀ni dziesięć mułów. W sadzie kazał ustawić namiot. Tam pod􏰀ął dziesięciu posłów; dwunastu rękoda􏰀nych troszczy się o ich usługę. Wytrwali tam całą noc, aż nastał 􏰀asny dzień. O wczesnym ranku cesarz wstał, wysłuchał mszy i 􏰀utrzni. Udał się pod sosnę, wzywa swoich baronów na radę; we wszystkim, co czyni, chce mieć ancuskich panów za doradców.
    
    Cesarz idzie pod sosnę, wzywa na radę swoich baronów: Ogiera diuka i Turpina arcy- biskupa; Ryszarda Starego i bratanka 􏰀ego Henryka; i walecznego hrabiego Gaskonii; Acelina, Tybota re􏰀mskiego i krewniaka 􏰀ego Milona. Przybyli także Gerier i Geryn, i z nimi hrabia Roland i Oliwier, waleczny i szlachetny; i Franków z Franc􏰀i więce􏰀 􏰀est niż tysiąc; i Ganelon przybył, ten który dopuścił się zdrady. Wówczas zaczyna się ona rada, która tak obróciła się na złe.
      Pieśń o Rolandzie 
    
    „Baronowie moi - rzekł cesarz Karol - król Marsyl przysłał mi swoich posłów. Chce mi dać bogactw swoich w bród, niedźwiedzie i lwy, i charty włożone do smyczy, siedemset wielbłądów i tysiąc wypierzonych sokołów, czterysta mułów ob􏰀uczonych złotem Arabii; do tego więce􏰀 niż pięćdziesiąt wozów. Ale wzywa mnie, abym się wrócił do Franc􏰀i: podąży za mną do Akwizgranu, do mego pałacu, i przy􏰀mie tam naszą wiarę, głosząc, iż ta 􏰀est na􏰀świętsza: zostanie chrześcijaninem i ode mnie będzie przy􏰀mował rozkazy. Ale nie wiem, 􏰀aki 􏰀est prawdziwy 􏰀ego zamiar”. Francuzi mówią: „Mie􏰀my się na baczności”.
    
    Cesarz powiedział swo􏰀e. Hrabia Roland, któremu to nie 􏰀est w smak, zrywa się z siedzenia, wsta􏰀e i sprzeciwia się. Rzecze królowi: „Biada ci, królu, 􏰀eśli uwierzysz Marsylowi! Oto 􏰀uż siedem pełnych lat, 􏰀ak przybyliśmy do Hiszpanii. Zdobyłem dla ciebie i Nobles, i Commibles; wziąłem Walterrę i ziemię pińską, i Balagier, i Tudelę, i Sezylę. Wówczas król Marsyl dopuścił się wielkie􏰀 zdrady: posłał piętnastu swoich pogan i każdy niósł gałąź oliwną, i wszyscy powiadali ci te same słowa. Naradziłeś się ze swymi Francuzami. Doradzili ci wielkie szaleństwo, wysłałeś do poganina dwóch swoich hrabiów, 􏰀eden był Bazan, a drugi Bazyli; i w górach, pod Halty􏰀ą, Marsyl uciął im głowy. Prowadź wo􏰀nę tak, 􏰀akeś rozpoczął! Powiedź pod Saragossę swo􏰀e chorągwie; pode􏰀mij oblężenie, choćby miało trwać całe two􏰀e życie i pomścij tych, których zdra􏰀ca pozabijał”.
    
    Cesarz siedzi ze spuszczoną głową. Gładzi brodę, targa wąsy, ale nie da􏰀e siostrzanowi żadne􏰀 odpowiedzi, ani dobre􏰀, ani złe􏰀. Francuzi milczą, wy􏰀ąwszy Ganelona. Wsta􏰀e, idzie przed Karola i zaczyna bardzo dumnie. Rzecze królowi: „Biada ci, gdybyś uwierzył nicponiowi, mnie czy innemu, który by mówił nie dla twego dobra! Kiedy król Mar- syl przekazu􏰀e ci, że ze złożonymi dłońmi stanie się twoim lennikiem i że weźmie całą Hiszpanię 􏰀ak lenno z two􏰀e􏰀 łaski i przy􏰀mie wiarę, którą my wyzna􏰀emy, kto ci radzi abyśmy odrzucili taką zgodę, ten snać niewiele dba, królu, 􏰀aką my śmiercią pomrze- my. Rada płynąca z pychy nie powinna przeważyć. Poniecha􏰀my szalonych, słucha􏰀my roztropnych”.
    
    Wówczas wysunął się Naim; brodę miał białą, włos na głowie siwy, nie było na dworze lepszego wasala. Rzecze do króla: „Dobrze słyszałeś, królu, odpowiedź, 􏰀aką ci dał Gane- lon: dorzeczna 􏰀est i godzi się 􏰀e􏰀 posłuchać. Zwyciężyłeś Marsyla w wo􏰀nie, zabrałeś mu wszystkie zamki, kuszami rozbiłeś mury, spaliłeś 􏰀ego miasta, pobiłeś ludzi. Dziś, kiedy ci przekazu􏰀e, że się zda􏰀e na two􏰀ą łaskę, czynić mu więce􏰀 􏰀eszcze, to byłby grzech. Skoro chce ci dać 􏰀ako ręko􏰀mię zakładników, ta sroga wo􏰀na powinna 􏰀uż ustać”. Frankowie rzekli: „Dobrze diuk gada”.
    
    „Panowie baronowie, kogóż poślemy do Saragossy, do króla Marsyla?” Diuk Naim odpo- wiada: „Po􏰀adę, królu, 􏰀eśli wasza wola: da􏰀 mi wnet rękawicę i laskę”. Król rzecze: „Tyś 􏰀est człowiek dobre􏰀 rady; na tę mo􏰀ą brodę, nie od􏰀edziesz w te􏰀 chwili tak daleko ode mnie. Usiądź z powrotem, skoro nikt cię nie wzywał!”.
    
    „Panowie baronowie, kogo możemy posłać do Saracena, który włada w Saragossie?” Ro- land odpowiada: „Mogę 􏰀a 􏰀echać”. „Nie, nie po􏰀edziesz - rzecze hrabia Oliwier. - Serce masz harde i pyszne, przyszedłbyś tam do zwady, bo􏰀ę się tego. Jeśli król każe, mogę 􏰀a chętnie 􏰀echać”. Król spuszcza głowę i tak odpowiada: „Cicha􏰀cie oba􏰀! Ani on, ani ty nie ruszycie się krokiem. Na siwą brodę, którą oto widzicie, biada temu, który by nazwał 􏰀ednego z dwunastu parów”. Frankowie zmilkli, sto􏰀ą pomieszani.
      Pieśń o Rolandzie 
    
    Wsta􏰀e Turpin re􏰀mski, wychodzi z szeregu i rzecze do króla: „Zostaw w spoko􏰀u swoich Franków! Siedem lat trwasz w tym kra􏰀u, wiele ścierpieli męki, wiele boleści. Ale da􏰀 mnie, panie, laskę i rękawicę, a 􏰀a pó􏰀dę do hiszpańskiego Saracena: przy􏰀rzę mu się, 􏰀ak on wygląda”. Cesarz odpowie zgniewany: „Siada􏰀 tam, na białym dywanie! I nie odzywa􏰀 się 􏰀uż bez mego rozkazu!”.
    
    „Frankowie, rycerze moi - rzecze cesarz Karol - wybierzcie mi barona z mo􏰀e􏰀 ziemi, który by mógł zanieść Marsylowi mo􏰀e poselstwo”. Roland rzecze: „Niech to będzie Ga- nelon, mó􏰀 o􏰀czym”. Frankowie rzekli: „Z pewnością to 􏰀est człowiek po temu; gdy 􏰀ego pominiesz, mędrszego nie zna􏰀dziesz”. Aż hrabiego Ganelona zd􏰀ął wielki lęk. Zdziera z szyi futro łasicy, został w 􏰀edwabnym kubraku. Oczy ma wypukłe, twarz wielce dumną, ciało szlachetne, pierś szeroką: tak 􏰀est piękny, że wszyscy parowie mu się przygląda􏰀ą. Rzecze do Rolanda: „Szalony! Co do ciebie przystąpiło? Wiedzą wszyscy, że 􏰀estem twym o􏰀czymem, i oto wskazałeś mnie, abym 􏰀echał do Marsyla. Jeśli Bóg pozwoli, abym wrócił stamtąd, będę ci szkodził, ile będę mógł przez całe two􏰀e życie!” Roland odpowie: „To są słowa pyszne i szalone. Wiedzą wszyscy, że 􏰀a nie dbam o groźby; ale na posła trzeba nam człeka z głową; 􏰀eśli król chce, 􏰀estem gotów: pó􏰀dę tam za ciebie”.

  • @nsjandjajsjsjsjdj3650
    @nsjandjajsjsjsjdj3650 2 года назад

    
    Król Marsyl zamknął radę. Powiada swoim ludziom: „Pó􏰀dziecie, panowie. Będziecie nieśli w rękach gałązki oliwne i powiecie królowi Karolowi Wielkiemu, aby, przez Boga swego, zlitował się nade mną: że nie upłynie ani miesiąc, 􏰀ak doń pośpieszę z tysiącem moich lenników; i przy􏰀mę zakon chrześcijański, i zostanę 􏰀ego wasalem z całą miłością i wiarą. Jeśli chce zakładników, wierę, dostanie ich”. Blankandryn rzekł: „W ten sposób uzyskacie dobrą zgodę”.
    
    Marsyl kazał przywieść dziesięć białych mulic, które mu był przysłał król Sycylii. Wędzidła na nich złote, siodła wykładane srebrem. Posły wsiada􏰀ą na nie, trzyma􏰀ą w rękach gałązki
    1na święty Michał -  września. [przypis edytorski]
      Pieśń o Rolandzie 
    oliwne. Śpieszą do Karola, który trzyma Franc􏰀ę w swym lennie. Karol nie ustrzeże się przed nimi; oszuka􏰀ą go.
    
    Cesarz weseli się, rad 􏰀est z siebie. Zdobył Kordowę, mury zrównał z ziemią, zwalił ka- mienne wieże. Znaczny łup wzięło 􏰀ego rycerstwo; złoto, srebro, szacowne zbro􏰀e. Nie został w mieście ani 􏰀eden poganin: wszyscy ubici albo ochrzczeni. Cesarz siedzi w wiel- kim sadzie; koło niego Roland i Oliwier, diuk Samson i Anzeis hardy, Godyd ande- gaweński, sokolnik królewski; i byli tam 􏰀eszcze Geryn i Gerier, i z nimi tylu innych: 􏰀est ich ze słodkie􏰀 Franc􏰀i piętnaście tysięcy. Na białych 􏰀edwabnych dywanach zasiedli rycerze; dla rozrywki na􏰀starsi i na􏰀mędrsi gra􏰀ą w warcaby i w szachy, a płocha młódź bije się w szable. Pod sosną, w podle krzaku głogu, ustawiono tron, cały z szczerego złota: tam siedzi król, władnący słodką Franc􏰀ą. Broda 􏰀ego 􏰀est biała, a twarz rumiana; ciało piękne, postać dumna: kto by go szukał, temu nie trzeba go wskazywać. I posłowie zsiedli z mułów, i pokłonili mu się we czci i miłości.
    
    Pierwszy przemawia Blankandryn. Rzecze królowi: „Wita􏰀 imieniem Boga wspaniałe- go, którego winniśmy ubóstwiać! Słysz, co ci przekazu􏰀e król Marsyl, chrobry rycerz. Dobrze się przepytał o wiarę, która zbawia: toteż chce ci dać swoich bogactw w bród, niedźwiedzie i lwy, i charty na smyczy, i siedemset wielbłądów, i tysiąc wypierzonych sokołów, i czterysta mułów ob􏰀uczonych złotem i srebrem, i pięćdziesiąt wozów, z któ- rych uczynisz tabor, naładowanych tyloma grzywnami szczerego złota, że będziesz nim mógł dobrze zapłacić swoich zaciężnych. Dosyć 􏰀uż długo bawiłeś w tym kra􏰀u; godzi ci się 􏰀uż wracać do Franc􏰀i, do Akwizgranu. Tam on podąży za tobą, tak ci uręcza, panie mó􏰀”. Cesarz wznosi ręce do Boga, spuszcza głowę i zaczyna dumać.

    Cesarz trwa ze spuszczoną głową. Nigdy słowo 􏰀ego nie było nagłe; taki ma obycza􏰀, iż mówi tylko wedle swe􏰀 woli. Skoro się wreszcie wyprostował, twarz 􏰀ego pełna była dumy. Rzecze do posłów: „Bardzoście dobrze powiedzieli. Ale król Marsyl 􏰀est moim wielkim wrogiem. Jakąż mogę mieć ręko􏰀mię słów, któreście rzekli?”. „Przez zakładniki - rzekł Saracen - których będziesz miał albo dziesięciu, albo piętnastu, albo dwudziestu. Oddam własnego syna, choćby miał zginąć, a sądzę, że dostaniesz i 􏰀eszcze godnie􏰀szych. Kiedy się zna􏰀dziesz w swym cesarskim pałacu, na wielkie święto świętego Michała, pan mó􏰀 przybędzie do ciebie, on sam ci to uręcza. Tam, w twoich kąpielach, które Bóg uczynił dla ciebie, chce zostać chrześcijaninem”. Karol odpowiada: „Może 􏰀eszcze być zbawio

  • @nsjandjajsjsjsjdj3650
    @nsjandjajsjsjsjdj3650 2 года назад


    Król Karol, cesarz nasz Wielki, siedem pełnych lat zostawał w Hiszpanii, aż po samo morze zdobył tę pyszną ziemię. Nie masz zamku, który by mu się ostał; nie masz muru, który by był cały, nie masz miasta, krom Saragossy sto􏰀ące􏰀 na górze. Włada tam król Marsyl niemiłu􏰀ący Boga: Mahometowi służy, do Apollina się modli. Nie ustrzeże się nieszczęścia.
      Pieśń o Rolandzie 
    
    Król Marsyl 􏰀est w Saragossie. Przechadza się w sadzie, w cieniu. Kładzie się na ganku z błękitnego marmuru, więce􏰀 niż dwadzieścia tysięcy ludu 􏰀est wkoło niego. Woła swo􏰀e diuki i swo􏰀e hrabie: „Słucha􏰀cie, panowie, co za klęska na nas spadła, Cesarz Karol przybył tu ze słodkie􏰀 Franc􏰀i, aby nas pognębić. Nie mam wo􏰀ska, aby mu wydać bitwę: ludzie moi nie są mocni stawić mu czoła. Radźcie mi, doradcy mądrzy, i chrońcie mnie od śmierci i wstydu!”. Żaden poganin nie odpowiedział słowa, prócz Blankandryna z walfundzkiego kasztelu.
    
    Ten ci Blankandryn na􏰀mędrszy był śród pogan; męstwem swym dzielny rycerz; rozu- mem dobry ra􏰀ca swego pana. Rzecze królowi: „Nie przeraża􏰀 się, królu! Prześlij Karo- lowi, dumnemu, hardemu władcy, słowa powolne􏰀 służby i wielkie􏰀 przy􏰀aźni. Dasz mu niedźwiedzie i lwy, i psy; i siedemset wielbłądów i tysiąc wypierzonych sokołów; cztery- sta mułów ładownych złotem i srebrem i pięćdziesiąt wozów, z których on złoży tabor; i da􏰀 mu szczerego złota tyle, aby mógł ho􏰀nie opłacić swoich na􏰀emników. Przekaż mu, że dość długo wo􏰀ował 􏰀uż w te􏰀 ziemi; że powinien by wracać do Franc􏰀i, do Akwizgranu, że pospieszysz tam za nim na święty Michał1, że przy􏰀miesz tam prawo chrześcijan i zo- staniesz 􏰀ego wiernym lennikiem. A zechce zakładników, to poślij mu ich, dziesięciu albo dwudziestu, aby go natchnąć ufnością. Poślijmy mu synów naszych żon; 􏰀a poślę mego, choćby miał i zginąć. Lepie􏰀 by tam potracili swo􏰀e głowy, a my żebyśmy nie stracili nasze􏰀 swobody i państwa i nie przyszli do torby żebracze􏰀”.
    
    Blankandryn mówił: „Na tę mo􏰀ą prawicę i na tę brodę, którą wiatr kołysze mi na piersi, wnet u􏰀rzycie, 􏰀ak ancuskie wo􏰀e stąd odchodzą. Pó􏰀dą Frankowie do Franc􏰀i: to ich ziemia. Kiedy wrócą, każdy do swe􏰀 na􏰀droższe􏰀 dziedziny, a Karol do Akwizgranu, do swo􏰀e􏰀 kaplicy, będzie tam odbywał na święty Michał uroczyste roki. Przy􏰀dzie święto, dzień upłynie: o nas ani słychu. Dumny 􏰀est ów król, a serce ma okrutne: każe uciąć głowy zakładnikom. Lepie􏰀 ci 􏰀est, aby oni stradali głowy, a my abyśmy nie stracili nasze􏰀 piękne􏰀 Hiszpanii i nie cierpieli niedoli i klęski!”. Poganie rzekli: „Może i prawdę gada!”.

    Król Marsyl zwołał radę. Zawołał Klaryna Balagierskiego, Estamaryna i 􏰀ego para Eudro- pa, i Pry􏰀amona, i Garlana brodacza, i Masznera, i stry􏰀a 􏰀ego Mahona, i Żynera, i Malbie- na zza morza, i Blankandryna, iżby im powiedział swo􏰀ą myśl. Dziesięciu na􏰀chytrze􏰀szych odwołał na stronę. „Pó􏰀dziecie, barony, do Karola Wielkiego. Jest pod Kordową, którą oblega. Będziecie mieli w rękach gałązki oliwne, co oznacza pokó􏰀 i pokorę. Jeśli chytro- ścią swo􏰀ą wy􏰀ednacie dla mnie zgodę, dam wam złota i srebra, co wlezie, i ziem, i lenna, ile sami zechcecie”. A poganie na to: „Oto mamy zadość”.
    
    Król Marsyl zamknął radę. Powiada swoim ludziom: „Pó􏰀dziecie, pano