Cudnie mówisz :) Opowiem Ci moją historię, a przynajmniej jej fragment. Kiedy ponad rok temu odchodziłam z etatu po ćwierćwiecznym doświadczeniu, szukałam siebie i swojego pomysłu, bo CZUŁAM, że praca etatowa już nie jest dla mnie, a na pewno praca pod kimś, w sensie zwierzchnika również nie wypaliła (jestem/byłam zadowalaczem). Moje wyjście z pracy, z instytucji, w której pojawił się mobbing, początkowo traktowałam jako ucieczkę i bardzo to sobie zarzucałam. I wtedy na mojej drodze pojawiły się rekolekcje ze św. Józefem. I w czasie ich trwania poruszony był temat ucieczki z Nazaretu tuż przed rzezią niemowlaków. Kiedy to Anioł pojawił się i mówił, by uciekali. I teraz uważaj- uciekali w nocy, i jedyne co mieli ze sobą, to tylko lampę. Z tej historii przyjęłam dla siebie, że po 1- nie każda ucieczka jest zła i nie każda jest wyrazem tchórzostwa. Po 2- kiedy idziesz w nocy i masz tylko małą lampę, to widzisz tylko kawałeczek drogi i MUSISZ przyjąć, że Ktoś Cię w tej drodze prowadzi. Kiedyś już pisałam, że dla mnie Imię tego co mnie prowadzi brzmi BÓG, ale tak jak mówisz- dla różnych ludzi to imię będzie inaczej brzmiało. Mnie poprowadziła taka historia- historia wyjścia z miejsca gdzie zrobiło się niebezpiecznie w inną niebezpieczną drogę, na której w dodatku niewiele widzę. Czasem przeplata mi się z wyjściem Izraelitów z ziemi faraona i drogą do Ziemi Obiecanej. Na obydwu tych ścieżkach nie da rady iść bez zaufania, że Ktoś prowadzi. I dla mnie w tym miejscu jest intuicja. To takie głębokie- wiem. I masz rację- niejednokrotnie przytłoczone przez głowę, ale jak się zatrzymasz, to wiesz że to jest TO! i że masz iść TĘDY. W tym co jest prawdziwą ścieżką życia widzę też to, że nawet jeśli głowa przykryje ten pierwszy impuls, to za jakiś czas on znów się pojawi. W innej formie, w innym miejscu, inaczej się nazwie i będzie się pojawiał. To też jest to po czym poznaję, że to jest prawdziwe- że nie mija, tylko wraca- wielokrotnie i na różne sposoby- aż wreszcie zauważę.
@@The_Agnelia ojej, jak ja Ci dziękuję za ten komentarz ❤️ wiesz, miewam momenty zwatpienia i dziś Ty swoim komentarzem wzmocnilas mnie. Dziękuję z serca ❤️
Wszystko bardzo interesujące.😋 Zdecydowanie należę do Twojego obozu rozumienia intuicji, a także polegania na niej mając jednocześnie za towarzystwo umysłowego analityka 😉 "Koza w labiryncie" też była świetna 😄Dziękuję też za poruszenie pojęć nieświadomości i nadświadomości, i przybliżenie ich na poziomie elementarza. Myślę sobie, że konkurencją serca w "walce" z umysłem o tron są jeszcze jelita.
Dziękuję ❤
Dziękuję Ewa ❤️❤️❤️
Genialne ❤️👍
Dziękuję ❤️❤️❤️
Cudnie mówisz :) Opowiem Ci moją historię, a przynajmniej jej fragment. Kiedy ponad rok temu odchodziłam z etatu po ćwierćwiecznym doświadczeniu, szukałam siebie i swojego pomysłu, bo CZUŁAM, że praca etatowa już nie jest dla mnie, a na pewno praca pod kimś, w sensie zwierzchnika również nie wypaliła (jestem/byłam zadowalaczem). Moje wyjście z pracy, z instytucji, w której pojawił się mobbing, początkowo traktowałam jako ucieczkę i bardzo to sobie zarzucałam. I wtedy na mojej drodze pojawiły się rekolekcje ze św. Józefem. I w czasie ich trwania poruszony był temat ucieczki z Nazaretu tuż przed rzezią niemowlaków. Kiedy to Anioł pojawił się i mówił, by uciekali. I teraz uważaj- uciekali w nocy, i jedyne co mieli ze sobą, to tylko lampę. Z tej historii przyjęłam dla siebie, że po 1- nie każda ucieczka jest zła i nie każda jest wyrazem tchórzostwa. Po 2- kiedy idziesz w nocy i masz tylko małą lampę, to widzisz tylko kawałeczek drogi i MUSISZ przyjąć, że Ktoś Cię w tej drodze prowadzi. Kiedyś już pisałam, że dla mnie Imię tego co mnie prowadzi brzmi BÓG, ale tak jak mówisz- dla różnych ludzi to imię będzie inaczej brzmiało. Mnie poprowadziła taka historia- historia wyjścia z miejsca gdzie zrobiło się niebezpiecznie w inną niebezpieczną drogę, na której w dodatku niewiele widzę. Czasem przeplata mi się z wyjściem Izraelitów z ziemi faraona i drogą do Ziemi Obiecanej. Na obydwu tych ścieżkach nie da rady iść bez zaufania, że Ktoś prowadzi. I dla mnie w tym miejscu jest intuicja. To takie głębokie- wiem. I masz rację- niejednokrotnie przytłoczone przez głowę, ale jak się zatrzymasz, to wiesz że to jest TO! i że masz iść TĘDY. W tym co jest prawdziwą ścieżką życia widzę też to, że nawet jeśli głowa przykryje ten pierwszy impuls, to za jakiś czas on znów się pojawi. W innej formie, w innym miejscu, inaczej się nazwie i będzie się pojawiał. To też jest to po czym poznaję, że to jest prawdziwe- że nie mija, tylko wraca- wielokrotnie i na różne sposoby- aż wreszcie zauważę.
@@The_Agnelia ojej, jak ja Ci dziękuję za ten komentarz ❤️ wiesz, miewam momenty zwatpienia i dziś Ty swoim komentarzem wzmocnilas mnie. Dziękuję z serca ❤️
Wszystko bardzo interesujące.😋 Zdecydowanie należę do Twojego obozu rozumienia intuicji, a także polegania na niej mając jednocześnie za towarzystwo umysłowego analityka 😉 "Koza w labiryncie" też była świetna 😄Dziękuję też za poruszenie pojęć nieświadomości i nadświadomości, i przybliżenie ich na poziomie elementarza. Myślę sobie, że konkurencją serca w "walce" z umysłem o tron są jeszcze jelita.
Dziękuję za, jak zwykle, cudny komentarz 😊 u mnie jednak tron ma zdecydowanie serce w procesie podejmowania decyzji, ale głowa obmyśla plan 😉