Od lat uprawiam warzywa w donicach i powiem tak: można próbować tymi "chałupniczymi" metodami i ja też długi czas się przy nich upierałam. Efekty były marne. Coś tam rosło, coś tam zbierałam, ale warzywa były często liche i zabiedzone, a na owocach- np ogórkach i pomidorach było widać niedobory (beczkowate ogórki, blade, z zieloną piętka pomidory). Dopiero jak zaczęłam nawozić nawozami, zaczęłam mieć naprawdę satysfakcjonujące zbiory. Mam tak smaczne pomidory, że kosztujący je goście pytają, skąd mam tak pyszne odmiany, a to są często te same, które oni mają na działce- tyle, że dobrze nakarmione. ;-) Pamiętam dyskusję na forum ogrodniczym, w której Pan, który był dla mnie autorytetem, dziwił się, że ludzie nie brzydzą się kupą pakowaną do donic, zgniłówką (jak nazywał gnojówki z np pokrzyw), pełną bakterii, a brzydzą się czystymi nawozami, produkowanymi w kontrolowanych warunkach. I ja się tu zgodzę- w nawozach są dokładnie te same składniki, które wypłukują się z tych niby naturalnych produktów. Tyle, że są w takich proporcjach, w jakich dana roślina akurat potrzebuje. Dając te naturalne, nigdy nie wiemy, ile czego roślina dostanie. Najczęściej jest to zbyt dużo azotu, a za mało np potasu. Ja z obornika w donicach zrezygnowałam, ewentualnie daję go trochę po sezonie, żeby przeleżał przez zimę, ale wolę go dodać do kompostu i nim później wzbogacić ziemię. Jednak oprócz tego karmię swoje warzywa nawozami (najczęściej tymi do pomidorów) i jestem zadowolona ze zbiorów. Bardziej bałabym się oprysków na choroby i szkodniki, ale i bez nich czasem się nie da, niestety...
Nie wiem co mam napisać🤔zatkało mnie. Chemia z nawozów sztucznych dostarczana do organizmu przez wiele lat ma wpływ na nasze zdrowie i przede wszystkim na rozwój nowotworów. Rozumiem i szanuje twoje podejście. Widzę u mnie czasami to o czym piszesz, ale mam tak dużą różnorodność warzyw i owoców, że latem mamy tzw target na wszystko tj każdy musi zjeść np kilka pomidorów dziennie😀 każdy robi według swego uznania. Proszę poczytać na temat nawozów sztucznych tylko nie te artykuły sponsorowane, które mówią, że one są super. Życzę zdrowych i obfitych plonów. Ja w tym roku zwariowałam. Posialam tyle warzyw, że chyba sama będę je jadła. 😀pozdrawiam
@@kasiarutkowska-blizejnatury nie twierdzę, że one są super. Gdybym miała więcej miejsca na uprawy w gruncie pewnie też bym się starała obejść bez sztucznych nawozów, ale w donicach mi to zwyczajnie nie wychodzi. Rośliny bardzo szybko przejadają to, co im dam w formie np kompostu, a później głodują. Jak im się podaje nawozy w małych dawkach (fertygacja) to zjadają na bieżąco i dobrze się mają. Dopiero przenawożenie jest problemem. Ja z pewnością stosuję mniej nawozów (i ŚOR), niż się podaje roślinom w uprawach towarowych, więc i tak mam te warzywa zdrowsze, niż ze sklepu. Tam walą nawozy w dużych ilościach, że o ŚOR, nie wspomnę i to one są moim zdaniem największym trucicielem, bo pryskają nimi (nawet profilaktycznie) co chwilę, a nie, jak ja- dwa, góra trzy razy w sezonie, a i to, jak zajdzie taka potrzeba. Nadal uważam, że rośliny kupy nie jedzą ;-)- tylko, to, co się z niej pod postacią związków chemicznych wypłuka. Jeden z lekarzy tutaj, na YT (mądry chłopak) mawia, że organizmowi jest wszystko jedno, czy dostanie np wit C z tabletki, czy z owocu, bo to jest ciągle to samo. Różnica jest taka, że w owocach są jeszcze inne składniki, które wspomagają przyswajanie tej witaminy (i też są organizmowi potrzebne), a w tabletce ich nie ma, jest tylko czysta witamina. I podobnie jest z nawozami. Na szczęście są one coraz lepsze. Miałam praktyki w zakładzie badawczo-doświadczalnym w zakładach produkujących nawozy i wierz mi- tam się przykłada dużą wagę do tego, żeby one były dobrze zbilansowane. Nawet mielili u nas skały dolomitowe i pudrowali nim każdą kuleczkę, żeby więcej mikroelemntów w tych nawozach było i to naturalnych. Bez nawozów niestety nie mielibyśmy dziś tyle żywności i wiele miejsc, w których udało się wyeliminować głód, nadal by z jego powodu cierpiało. Masz rację- każdy robi, jak uważa. Ja tylko powiedziałam swoje zdanie. Dodam jeszcze, że naoglądałam się też na Forum ogrodniczym różnych chorób, zapleśniałej ziemi i innych takich, które były wynikiem traktowania roślin różnymi dziwnymi ("naturalnymi", a jakże) miksturami, albo próbami uprawy na śmieciach (w mojej ocenie). Internet jest pełen różnych dziwnych pomysłów, które ludzie łykają, jak pelikany, a później się dziwią, że im coś padło. Moja mama ostatnio podlała różę jakąś miksturą polecaną na Fb i róża jej w try miga zdechła. Z metodami naturalnymi też czasem trzeba uważać, jak widać. Po prostu nie wolno podchodzić bezkrytycznie do tego, co tu i ówdzie polecają. Masz jakieś linki do tych artykułów o szkodliwości nawozów? Chętnie poczytam- o ile nie są to rady typu, nie, bo nie/ nie, bo to chemia itp.
Dzień dobry, dziękuję za cenne informacje, pozdrawiam.
Od lat uprawiam warzywa w donicach i powiem tak: można próbować tymi "chałupniczymi" metodami i ja też długi czas się przy nich upierałam. Efekty były marne. Coś tam rosło, coś tam zbierałam, ale warzywa były często liche i zabiedzone, a na owocach- np ogórkach i pomidorach było widać niedobory (beczkowate ogórki, blade, z zieloną piętka pomidory).
Dopiero jak zaczęłam nawozić nawozami, zaczęłam mieć naprawdę satysfakcjonujące zbiory. Mam tak smaczne pomidory, że kosztujący je goście pytają, skąd mam tak pyszne odmiany, a to są często te same, które oni mają na działce- tyle, że dobrze nakarmione. ;-)
Pamiętam dyskusję na forum ogrodniczym, w której Pan, który był dla mnie autorytetem, dziwił się, że ludzie nie brzydzą się kupą pakowaną do donic, zgniłówką (jak nazywał gnojówki z np pokrzyw), pełną bakterii, a brzydzą się czystymi nawozami, produkowanymi w kontrolowanych warunkach.
I ja się tu zgodzę- w nawozach są dokładnie te same składniki, które wypłukują się z tych niby naturalnych produktów. Tyle, że są w takich proporcjach, w jakich dana roślina akurat potrzebuje. Dając te naturalne, nigdy nie wiemy, ile czego roślina dostanie. Najczęściej jest to zbyt dużo azotu, a za mało np potasu.
Ja z obornika w donicach zrezygnowałam, ewentualnie daję go trochę po sezonie, żeby przeleżał przez zimę, ale wolę go dodać do kompostu i nim później wzbogacić ziemię. Jednak oprócz tego karmię swoje warzywa nawozami (najczęściej tymi do pomidorów) i jestem zadowolona ze zbiorów.
Bardziej bałabym się oprysków na choroby i szkodniki, ale i bez nich czasem się nie da, niestety...
Nie wiem co mam napisać🤔zatkało mnie. Chemia z nawozów sztucznych dostarczana do organizmu przez wiele lat ma wpływ na nasze zdrowie i przede wszystkim na rozwój nowotworów. Rozumiem i szanuje twoje podejście. Widzę u mnie czasami to o czym piszesz, ale mam tak dużą różnorodność warzyw i owoców, że latem mamy tzw target na wszystko tj każdy musi zjeść np kilka pomidorów dziennie😀 każdy robi według swego uznania. Proszę poczytać na temat nawozów sztucznych tylko nie te artykuły sponsorowane, które mówią, że one są super. Życzę zdrowych i obfitych plonów. Ja w tym roku zwariowałam. Posialam tyle warzyw, że chyba sama będę je jadła. 😀pozdrawiam
@@kasiarutkowska-blizejnatury nie twierdzę, że one są super. Gdybym miała więcej miejsca na uprawy w gruncie pewnie też bym się starała obejść bez sztucznych nawozów, ale w donicach mi to zwyczajnie nie wychodzi. Rośliny bardzo szybko przejadają to, co im dam w formie np kompostu, a później głodują. Jak im się podaje nawozy w małych dawkach (fertygacja) to zjadają na bieżąco i dobrze się mają. Dopiero przenawożenie jest problemem. Ja z pewnością stosuję mniej nawozów (i ŚOR), niż się podaje roślinom w uprawach towarowych, więc i tak mam te warzywa zdrowsze, niż ze sklepu. Tam walą nawozy w dużych ilościach, że o ŚOR, nie wspomnę i to one są moim zdaniem największym trucicielem, bo pryskają nimi (nawet profilaktycznie) co chwilę, a nie, jak ja- dwa, góra trzy razy w sezonie, a i to, jak zajdzie taka potrzeba.
Nadal uważam, że rośliny kupy nie jedzą ;-)- tylko, to, co się z niej pod postacią związków chemicznych wypłuka.
Jeden z lekarzy tutaj, na YT (mądry chłopak) mawia, że organizmowi jest wszystko jedno, czy dostanie np wit C z tabletki, czy z owocu, bo to jest ciągle to samo. Różnica jest taka, że w owocach są jeszcze inne składniki, które wspomagają przyswajanie tej witaminy (i też są organizmowi potrzebne), a w tabletce ich nie ma, jest tylko czysta witamina. I podobnie jest z nawozami.
Na szczęście są one coraz lepsze. Miałam praktyki w zakładzie badawczo-doświadczalnym w zakładach produkujących nawozy i wierz mi- tam się przykłada dużą wagę do tego, żeby one były dobrze zbilansowane. Nawet mielili u nas skały dolomitowe i pudrowali nim każdą kuleczkę, żeby więcej mikroelemntów w tych nawozach było i to naturalnych.
Bez nawozów niestety nie mielibyśmy dziś tyle żywności i wiele miejsc, w których udało się wyeliminować głód, nadal by z jego powodu cierpiało.
Masz rację- każdy robi, jak uważa. Ja tylko powiedziałam swoje zdanie.
Dodam jeszcze, że naoglądałam się też na Forum ogrodniczym różnych chorób, zapleśniałej ziemi i innych takich, które były wynikiem traktowania roślin różnymi dziwnymi ("naturalnymi", a jakże) miksturami, albo próbami uprawy na śmieciach (w mojej ocenie).
Internet jest pełen różnych dziwnych pomysłów, które ludzie łykają, jak pelikany, a później się dziwią, że im coś padło.
Moja mama ostatnio podlała różę jakąś miksturą polecaną na Fb i róża jej w try miga zdechła.
Z metodami naturalnymi też czasem trzeba uważać, jak widać. Po prostu nie wolno podchodzić bezkrytycznie do tego, co tu i ówdzie polecają.
Masz jakieś linki do tych artykułów o szkodliwości nawozów? Chętnie poczytam- o ile nie są to rady typu, nie, bo nie/ nie, bo to chemia itp.
😃 ładne warzywka :)
Tak. Dla mnie to raj na ziemi, że możesz usiąść i chwycić ręką np kiwi. Mam tak na tarasie.
❤️