Patrząc na wyznawców z prawa i lewa, to im wierność swoim wartościom raczej dobrze by było odradzić, bo wierność swoim poglądom i wartościom jest ważna ale to zależy, od tego czy są dobre i słuszne.
@@Rihidex uważam że w rzeczywistości rzadko spotykany się z sytuacjami jednoznacznymi lub oczywistymi, np. nie kradnij - zasada dobra, ale jeśli z przyczyn niezależnych bez kradzieży z głodu umrzesz ty lub osoba tobie bliska? Nie zabijaj - jasne, ale co jeśli jesteś atakowany? Oczywistym jest że możesz zabić jeśli twoje życie jest zagrożone przez mordercę, ale co jeśli zaatakował cię złodziej? Gwałciciel? Czy możesz wtedy zabić? (Oczywiście wychodzę tu z założenia że nie możesz go obezwładnić, co często było by wyidealizowaną opcją) Albo co jeśli zabita musiała by zostać osoba postronna? Albo w celu by przeżyć musiał byś zabić 2 osoby? Albo 10? Zbeszcześcił byś zwłoki zjadając je by wytrzymać do pojawienia się ratowników? Wiele ideologii da ci łatwą odpowiedź, ale czy łatwa to słuszna? Tym bardziej że ideologie są różne, więc dają różne odpowiedzi. Czysta logika też wyrywa się takim sytuacjom, łatwo powiedzieć że czegoś by się nie zrobiło, np. nigdy nie zadłużę wynajmowanego mieszkania, ale czy napewno? Jeśli z jakiegoś powodu nie będziesz mógł zapłacić to dobrowolnie przeprowadzisz się na ulicę? Jaki miał by to być powód? Powiedzmy że miłość twojego życia zachorowała by na śmiertelną chorobę a lek kosztuje tyle, że po opłaceniu nie zostanie ci na czynsz, nawet mimo 2 etatów. Każdy w swoim wyobrażeniu myśli o sobie jako o osobie nieskazitelnej i choć jest to kuszące by kierować się wyidealizowaną wizją, jak powinien postępować człowiek, uważam, że każdy jest zdolny do tego by odrzeć się z obłudy i przynajmniej starać się zrozumieć siebie, a w każdej sytuacji która jest dla nas nowa, zastanowić się jak postąpić.
@@Skrajne_centrum zgadzam się, dlatego zawsze staram się najpierw zrozumieć drugą osobę, dlaczego coś zrobiła a nie oceniać, to też jest jakaś zasada zawsze której się trzymam, nie zawsze... ...bo nie jestem idealny, jestem jak świat, jak to trafnie ująłeś, nie jestem widealizowany, ale jednak jakaś zasada to jest, niestety też nie zawsze ją trzeba przestrzegać niekiedy wręcz nie wolno, bo co gdy ktoś kogoś morduje bez sensu. Zawsze też powtarzam żeby nie popadać w skrajności, chociaż nie popadanie w absolutnie żadne skrajności też jest swego rodzaju skrajnością, można być skrajnie w centrum 😉, dla przykładu, w przypadku bezsensownego mordu twierdzę że należy się ocena i napiętnowanie. Bardzo podobny mam pogląd ja Ty, fajnie że dzięki internetowi mogłem się z Tobą podzielić, minusem internetu jest jednak że nie możemy pogadać "przy piwie", zdrowia i trzymaj się.
@@lowcaHunter Skoro religia to też filozofia, to dlaczego mamy dwie różne nazwy na to samo? Nie znam żadnych grup dyskusyjnych w social mediach, może jest coś na discord. Pierwszy raz jestem na tym kanale.
Sokrates to "pierwszy chrześcijanin" Chrześcijaństwo powstało w Anatolii gdzie mieszkali Grecy. Ewangelie były pisane po grecku. Kultura grecka miała przemożny wpływ na chrześcijaństwo i nasze obecne poglądy. Czy w Obronie Sokratesa nie zauważył/a osoba etyki chrześcijańskiej?
@@niebotykHistoryk Swetoniusz (ok. 70-128 r.) wspomina4, że w roku 49 naszej ery (a być może nawet już w roku 41) „Żydów [przynajmniej tych spośród nich, którzy określali się chrześcijanami] wypędził [cesarz] z Rzymu za to, że bezustannie wichrzyli podżegani przez jakiegoś Chrestosa”. W liście zaś do swojego przyjaciela, cesarza Trajana, pisze w sprawie tych ludzi, którzy oddają cześć „Chrystusowi jako bogu” (Listy, X, 96). Jeszcze bardziej wprost pisze Żyd Józef Flawiusz (po roku 100 w dziele zatytułowanym Starożytności żydowskie, XVIII, 63-64), który wyraźnie rozróżnia terminy „Jezus” i „Chrystus”: „I był w tym czasie Jezus, człowiek mądry […]; działał on cuda i nauczał wśród tych, którzy z radością przyjmowali prawdę. Przyciągnął on do siebie wielu spośród Żydów i wielu spośród pogan. […] A kiedy Piłat, za namową pierwszych wśród nas mężów [chodzi o przywódców żydowskich], skazał go na krzyż, ci którzy go miłowali nie opuścili go […]. A plemię chrześcijan, od niego się zwących, nie zaginęło aż po dziś dzień”. A oto w końcu napisane przed rokiem 120 słowa Rzymianina Tacyta (ok. 55-119, Annales, 15, 44): „[…] aby więc ją [pogłoskę, że pożar Rzymu w 64 roku był nakazany przez cesarza] usunąć, podstawił Neron winowajców i dotknął najbardziej wyszukanymi kaźniami tych, których gmin chrześcijanami nazywał. Początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany był na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata […]”.
Kiepska ta jego obrona. Zarozumiałość z niego przebija. Uważa się za mądrego, a mądry się nie wywyższa. Mądry nie wykazuje drugiemu, że jest głupi, lecz sprawia, że głupi odkryje w sobie ziarnko mądrości. A gdy odkryje - jest z siebie dumny, bo czuje, że odkrył sam. I wówczas mądry odchodzi w cień, bo jego celem nie jest uznanie w oczach innych. Wystarcza mu jego mądrość.
To tak jakbyś po obejrzeniu filmu z repliką pierwszego samochodu Karla Benza powiedziała - kiepski ten samochód Karla Benza moje BMW to jest dopiero super bryka. Za czasów Sokratesa nie istniała etyka o której piszesz, on był jej wynalazcą. Jeżeli stworzysz jakiś wynalazek to pokazujesz go ludziom i mówisz zobaczcie jaką dobrą rzecz wymyśliłem. Często wynalazcy dobrych rzeczy, ale nie oczywistych są początkowo szykanowani wynika to z tego, że 99 % wynalazków jest nic nie warta; dlatego wszyscy zakładają, że i tym razem tak jest. Dopiero czas weryfikuje wynalazek i gdy ten okaże się korzystny rozprzestrzenia się i jest rozwijany.
@@leszekporeysky6441 Nie wydaje mi się, aby trafne było porównywanie etyki/moralności/poczucia przyzwoitości do wynalazku samochodowego. To nie wynalazek, który się doskonali, lecz coś przyrodzonego dla każdej jednostki. Każdy ma to poczucie przyrodzone, nawet zwierzęta, tylko każdy ma inne, bo ono wiąże się z rozwojem płatów czołowych i hamulcami psychicznymi. I możemy sobie naszą moralność proponować nawzajem - ja Tobie swoją, a Ty mi swoja. Jeśli chodzi o Sokratesa, to przyjęłabym jego propozycję dot. potrzeby krytycznego myślenia pod wpływem zadawania pytań dla rozwoju psychicznego, ale ta jego obrona przed sądem swojej osoby i działań - kiepska. Pyszałkowata. A pyszałki zawsze przegrywają.
@@sandraaurelia9789 To prawda, ale nasze przyrodzone cechy etyczne ewolucyjnie są dostosowane do małych 100 osobowych grup społecznych takich gdzie wszyscy się znali. Są bardzo schematyczne to raczej skłonności do pewnych zachowań a nie gotowe rozwiązania. W procesie wychowania można je uruchomić albo nie można je korygować na rożne sposoby. Ssaki mają skłonność genetycznie uwarunkowaną do leku przed wężami, ale nie rodzimy się ze zdjęciem węza w głowie ale schematem obiektu owalnego podłużnego, który może być zagrożeniem. Był taki eksperyment z małpką. Młoda urodzona w niewoli, umieszczono ją w klatce i wrzucono do niej węża. Małpka z zainteresowaniem zaczęła badać węża nie wykazując żadnego lęku. Eksperyment powtórzono, ale obok w klatce umieszczono matkę wychowaną w środowisku naturalnym. gdy matka zobaczyła węża wpadła w panikę zaczęła szaleć próbowała wydostać się z klatki. Pod wpływem zachowania matki małpka zaniepokoiła się. W kolejnych próbach za każdym razem małpka już bała się węża. Eksperyment powtórzono z kwiatkiem. Małpka nie bała się kwiatka. Obok w klatce umieszczono matkę, ale matce zamiast kwiatka pokazano węża tak żeby małpka tego nie widziała. Matka znowu wpadła w panikę, ale tym razem małpka nie była zaniepokojona, ale zdziwiona nie mogła nauczyć się lęku przed kwiatkiem. Podobnie jest z cechami etycznymi. Rodzimy się z bardzo ogólnymi schematami, zakodowanymi w głowie a konkretyzacja następuje w procesie wychowania; co zapewnia nam szybkie dostosowanie do środowiska. Kolejny element komplikacji jest taki, że jeden gen może wpływać na wiele cech np. gen wpływający na homoseksualizm muszek owocówek wpływa również na to, że mają czerwone oczy. To nie wszystko, na konkretną cechę może wpływać wiele genów uwydatniając ją albo tłumiąc. podobnie jest z memami czyli socjogenami, które kształtują nasze zachowania behawioralne i społeczne. Człowiek jest jak komputer, który składa się z fizycznych części takich jak procesory, ekran, karta graficzna czy dźwiękowa, klawiatura, myszka oraz posiada oprogramowanie, które jest niematerialną ideą. Podobnie, nasze ciała to mechanika a kultura w tym etyka to idee. Komputer, który posiada kartę graficzną jest zdolny do edycji wideo, ale żeby stworzyć na komputerze film ten musi mieć oprogramowanie w postaci edytora video, ktoś te oprogramowanie musiał wymyślić, "wynaleźć". Jeżeli nasza etyka wynikałaby tylko z przyrodzenia to czym różnili się biologicznie od nas starożytni Rzymianie skoro z lubością oglądali spektakle, gdzie zwierzęta pożerały ludzi a gladiatorzy na arenie wypruwali sobie brzuchy? Czy biologicznie nie mieli zakodowanej empatii? Nie. Mieli skłonność do odczuwania empatii podobnie jak my, ale rozwój kulturowy nie nadążał za zmieniającym się środowiskiem w tym wypadku gwałtownym wzrostem populacji. Do rewolucji neolitycznej przez 99% historii gatunku jego populacja światowa to kilkaset tysięcy osobników. Kultura była dostosowana do życia w małych maksymalnie 100 osobowych grupach. Innych osobników znano od dziecka, co sobą reprezentują czego się po nich spodziewać. Członków swojej społeczności chroniono a obcych mordowano, bo jesteśmy gatunkiem terytorialnym. Rozwój rolnictwa przyczynił się do gwałtownego wzrostu populacji. Miasta-państwa liczyły tysiące potem dziesiątki tysięcy osobników. Ludzie w tych społecznościach mogli się przez całe życie nie spotkać. Jeden dla drugiego był obcy a zabicie obcego wówczas moralnie nie było tak piętnowane jak obecnie. Dopiero „wynalazcy” nowych idei doskonalili kulturę w tym etykę dostosowując ją do zmieniających się warunków społecznych. Chociaż nie ma jeszcze spójnej torii ewolucji memetycznej, wiadomo że ma wiele elementów spójnych z ewolucją genetyczną. Ewolucja genetyczna to przypadkowe mutacje genów z których większość jest neutralna albo szkodliwa dla organizmu. Jednak co jakiś czas pojawia się mutacja, która daje przewagę osobnikowi, który posiada taką mutację. Ta drobna przewaga powoduje, że gen rozprzestrzenia się w populacji bo daje większą szanse przeżycia tym, którzy go posiadają. Podobnie jest w ewolucji memetycznej, społeczności ludzkie każdego roku generują niezliczone ilości nowych idei. Zdecydowana większość tych idei to bzdury, które wywołują u innych śmieszność, zażenowanie czy obrzydzenie. Jednak czasami ktoś wpadnie na pomysł, który po pierwsze wyda się innym ciekawy, po drugie w dłuższej perspektywie zastosowany daje przewagę danej społeczności nad innymi społecznościami. Ewolucja genetyczna czy memetyczna z swojej istoty preferują optymalne rozwiązania, czasami jednak wprowadzą gatunek czy społeczność w ślepą uliczkę z której nie ma wyjścia, wówczas gatunek czy dana populacja wymiera, jej kultura znika. Nasza budowa fizyczna jest fascynująca, jakże wszystko jest dopracowane, dostrzegamy to bez problemu. W przypadku ewolucji memetycznej dostrzeżenie geniuszu tejże ewolucji jest bardzo trudne, a przecież dotychczasowe rozwiązania kulturowe są również genialne chociaż nam się wydaje, że dawne zwyczaje to często bzdury. Ewolucja genetyczna z ewolucja memetyczną wzajemnie na siebie oddziałują wzmacniając pewne cechy. Kiedyś nasz przodek podobny do małpy wziął kamień i rozbił orzech. Czyli wynalazł nową ideę, która dała mu przewagę nad innymi osobnikami bo bez problemu przeżył suszę żywiąc się orzechami. Nauczył tego swoje dzieci, które dzięki temu miały większą szansę przeżycia. Ale to nie koniec, ewolucja memetyczna czyli idea używania kamienia jako narzędzia wpłynęła na ewolucję biologiczną wzmacniając presję ewolucyjną na doskonalenie funkcji ręki. Stopniowo nasze biologiczne predyspozycje do obróbki kamienia rosły osiągając obecną perfekcję w precyzji posługiwania się ręką. Reasumując rozwój kulturowy w tym etyczny oparty jest na „wynalazkach” idei. W krótszej perspektywie nowa idea miewa podparcie w naszych emocjach, które wyewoluowały biologicznie wcześniej, ale były ukierunkowane na podobne ale jednak inne relacje. Bywa, szczególnie w dłuższym okresie, że to ewolucja kulturowa wpływa na ewolucje biologiczną. W przypadku Sokratesa „wiem że nic nie wiem” to innowacja zgodna z naszymi predyspozycjami do odczuwania pewnych emocji. Była to innowacja dotycząca sposobu postrzegania autorytetów i konieczności ciągłego samodoskonalenia, oparta na emocji pokory i emocji ambicji stworzona na potrzeby większych społeczeństw. Chociaż jego „wynalazek” prawdopodobnie nie był autorski i przywędrował do Europy z Chin gdzie kilkadziesiąt lat wcześniej Konfucjusz nauczał "Prawdziwa wiedza jest, gdy wiesz, że coś wiesz, oraz gdy wiesz, że czegoś nie wiesz." Od Sokratesa dzieli nas 2,5 tyś lat ewolucji socjogenetycznej, my uważamy, że się pysznił czyli kierowała nim emocja pychy gdy mówił o swojej mądrości, ale wcale nie musiało tak być, wówczas emocje mogły być troszkę inaczej skorelowane z ideami. Tu nie będę się spierał bo nie wiem. Nie ma wątpliwości, że z naszego współczesnego punktu widzenia w Obronie Sokratesa odnajdziemy sprzeczność, Sokrates pyszniąc się nawołuje do pokory. Jednak co możemy powiedzieć o kibicach sportowych w starożytnym Rzymie? Czy byli patologicznymi rządnymi krwi psychopatami czy też kierowała nimi potrzeba oglądania rywalizacji sportowej, potrzeba rozrywki czy podziwiania czyiś talentów? Gladiatorzy byli ówczesnymi celebrytami chociaż nieliczni dożyli starości.
@@leszekporeysky6441 Dziękuję i doceniam, że tak obszernie wyraziłes swój pogląd. Jednak ja widzę świat nieco inaczej. :) Primo: etyka/moralność jest mechanizmem przeciwstawiającym się lękom/instynktom. Przykład: chcę być przyzwoitym, potrzebuję czuć się przyzwoitym człowiekiem, więc nie wezmę łapó*ki, choć boję się biedy, że nie starczy mi na jedzenie itp. Nie wezmę łapó*ki, bo konsekwencją może być wyrządzenie krzywdy innym osobom. Wolę tkwić we własnej krzywdzie (biedzie), niż skrzywdzić innych. Moralność to przedkładanie dobra ogółu nad własne. To jest w mniejszym lub większym stopniu przyrodzone i związane z rozwojem płatów czołowych, w których tworzy się uczuciowość wyższa, np. wstyd społeczny. Nie wezmę łapó*ki, bo spaliła bym się ze wstydu i cierpiała, że skrzywdziłam innych. Secundo: gatunek ludzki nie ma identyczne zbudowanych mózgów i to jest już udowodnione naukowo. Żyją wśród nas psychopaci. W ich mózgach inaczej przebiegają połączenia nerwowe, czyli potocznie: okablowanie. Jednemu człowiekowi impulsy do ośrodka przyjemności kieruje czyn altruistyczny. Psychopacie satysfakcję daje czyn egoistyczny, gdy wykorzysta, skrzywdzi drugiego. Czuje się wtedy lepszy, bystrzejszy, zaradniejszy itp. Mózg jest oczywiście plastyczny i daje się modelować, dlatego nie ma ludzi tylko złych albo tylko dobrych. W zależności od okoliczności imamy się różnych czynów, ale sęk tkwi w proporcjach i częstotliwości. U każdego zarysowuje się przewaga tych albo tamtych. Stąd uogólniona mądrość ludowa: "Dobrego karczma nie zepsuje, a złego kościół nie naprawi". Przykro mi, ale nie trafia do mnie teoria ewolucji. Kłóci mi się np. z masowym wymieraniem większości (70-80%) gatunków chociażby wraz z nastawaniem cyklów ociepleń klimatycznych (karbon, perm). Gatunki nie potrafią ewoluować i przystosowywać się tak, by zachować ciągłość. Prędzej czy później każdy wyginie z powodu różnych czynników. Gatunki w zasadzie nie zmieniają się w swej całościowej strukturze. Jakieś tam drobne mutacje genetyczne nie mają wpływu na siłę przetrwania. Raczej są destruktywne. I tak nie zanika wśród ludzi np. homoseksualizm, schizofrenia, psychopatie itp. Zmieniają się tylko ich proporcje w populacji w danych przedziałach czasowych. Świetnie to ujął światowej sławy psychiatra A. Kępiński w książce "Psychopatie". Sens mniej więcej taki, że gdy w pewnych okresach rodzi się więcej psychopatów, to oni górują nad nami i mamy czasy dramatów, wojen i głodu. A gdy więcej normalnych, to my górujemy nad nimi i są czasy dobrobytu i pokoju. Czym różnili się starożytni Rzymianie oglądający brutalne igrzyska? Ode mnie okablowaniem mózgu. Ale już od mojego sąsiada niczym. On chętnie ogląda corridę, a jeszcze chętniej oglądałby jak zwierzęta rozrywają ludzi. Natomiast wśród starożytnych Rzymian był odsetek ludzi, którzy nigdy nie poszliby czegoś takiego oglądać, tak jak ja. Jednym z nich był Jezus. Nie był wynalazcą moralności chrześcijańskiej, lecz wyrażał swoje potrzeby takiego a nie innego sposobu życia i traktowania innych. Znalazł podobnych sobie - wyznawców. A ci, którym jego potrzeby co do stylu życia nie odpowiadały, to wiesz co z nim zrobili i co robili z jego wyznawcami, żeby nie urośli liczebnie i nie wprowadzili zmian społecznych. Dlatego upieram się, że moralność jest przyrodzona. To nic innego jak POTRZEBA takiego a nie innego sposobu życia/postępowania i bycia traktowanym. To ściśle wiąże się z budową mózgu. To rodzaj potrzeby, do której zaspokojenia się dąży. To potrzeby są istotą konstrukcji istoty żywej - te fizjologiczne i te psychiczne. Bo wyobraź sobie, że nie miałbyś żadnej potrzeby. Żadnej, zero! Czy byłbyś w stanie w ogóle żyć? :)
Wszyscy slyszeli o obronie Sokratesa, niemniej jednak dopiero dziś ten smaczny kąsek trafił w moje ręce. Dziękuję!
To jest wiedza która daje mi moc do tego by walczyć
Dzięki za tę ucztę 😉
Kto jest autorem tego tłumaczenia?
Pozdrawiam ...................
Przydałby się w dzisiejszej polityce
Patrząc na wyznawców z prawa i lewa, to im wierność swoim wartościom raczej dobrze by było odradzić, bo wierność swoim poglądom i wartościom jest ważna ale to zależy, od tego czy są dobre i słuszne.
@@Rihidexideologia nigdy nie jest dobra, co najwyżej łatwiejsza. Dobre jest tylko samodzielne myślenie.
@@Skrajne_centrum o, to jest to, ale jakieś zasady warto mieć i starać się ich trzymać, takich dobrych.
@@Rihidex uważam że w rzeczywistości rzadko spotykany się z sytuacjami jednoznacznymi lub oczywistymi, np. nie kradnij - zasada dobra, ale jeśli z przyczyn niezależnych bez kradzieży z głodu umrzesz ty lub osoba tobie bliska? Nie zabijaj - jasne, ale co jeśli jesteś atakowany? Oczywistym jest że możesz zabić jeśli twoje życie jest zagrożone przez mordercę, ale co jeśli zaatakował cię złodziej? Gwałciciel? Czy możesz wtedy zabić? (Oczywiście wychodzę tu z założenia że nie możesz go obezwładnić, co często było by wyidealizowaną opcją) Albo co jeśli zabita musiała by zostać osoba postronna? Albo w celu by przeżyć musiał byś zabić 2 osoby? Albo 10? Zbeszcześcił byś zwłoki zjadając je by wytrzymać do pojawienia się ratowników? Wiele ideologii da ci łatwą odpowiedź, ale czy łatwa to słuszna? Tym bardziej że ideologie są różne, więc dają różne odpowiedzi. Czysta logika też wyrywa się takim sytuacjom, łatwo powiedzieć że czegoś by się nie zrobiło, np. nigdy nie zadłużę wynajmowanego mieszkania, ale czy napewno? Jeśli z jakiegoś powodu nie będziesz mógł zapłacić to dobrowolnie przeprowadzisz się na ulicę? Jaki miał by to być powód? Powiedzmy że miłość twojego życia zachorowała by na śmiertelną chorobę a lek kosztuje tyle, że po opłaceniu nie zostanie ci na czynsz, nawet mimo 2 etatów. Każdy w swoim wyobrażeniu myśli o sobie jako o osobie nieskazitelnej i choć jest to kuszące by kierować się wyidealizowaną wizją, jak powinien postępować człowiek, uważam, że każdy jest zdolny do tego by odrzeć się z obłudy i przynajmniej starać się zrozumieć siebie, a w każdej sytuacji która jest dla nas nowa, zastanowić się jak postąpić.
@@Skrajne_centrum zgadzam się, dlatego zawsze staram się najpierw zrozumieć drugą osobę, dlaczego coś zrobiła a nie oceniać, to też jest jakaś zasada zawsze której się trzymam, nie zawsze...
...bo nie jestem idealny, jestem jak świat, jak to trafnie ująłeś, nie jestem widealizowany, ale jednak jakaś zasada to jest, niestety też nie zawsze ją trzeba przestrzegać niekiedy wręcz nie wolno, bo co gdy ktoś kogoś morduje bez sensu. Zawsze też powtarzam żeby nie popadać w skrajności, chociaż nie popadanie w absolutnie żadne skrajności też jest swego rodzaju skrajnością, można być skrajnie w centrum 😉, dla przykładu, w przypadku bezsensownego mordu twierdzę że należy się ocena i napiętnowanie. Bardzo podobny mam pogląd ja Ty, fajnie że dzięki internetowi mogłem się z Tobą podzielić, minusem internetu jest jednak że nie możemy pogadać "przy piwie", zdrowia i trzymaj się.
Siebie słyszę ...
Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego chrześcijaństwo jest uważane za duchowy (umysłowy) fundament Zachodu?
Religia to też filozofia, chciałbym też w sumie sobie pofilozofowzc, macie może jakieś grupki na wassupie albo coś ?
@@lowcaHunter Skoro religia to też filozofia, to dlaczego mamy dwie różne nazwy na to samo?
Nie znam żadnych grup dyskusyjnych w social mediach, może jest coś na discord. Pierwszy raz jestem na tym kanale.
Bo wokół kultu chrześcijańskiego Boga tworzyły się poglądy, moralność i zachowania Europejczyków od 1700 lat. O co w ogóle chodzi w twoim pytaniu?
Sokrates to "pierwszy chrześcijanin" Chrześcijaństwo powstało w Anatolii gdzie mieszkali Grecy. Ewangelie były pisane po grecku. Kultura grecka miała przemożny wpływ na chrześcijaństwo i nasze obecne poglądy. Czy w Obronie Sokratesa nie zauważył/a osoba etyki chrześcijańskiej?
Bo poza chrzescijansnstwem jest barbaria. Jezus Jest największą wartością we wszechświecie nie tylko na tej ziemi pełnej łez.
Meletosie to nie trzyma się kupy
Pan nie ma wyczucia w czytaniu.Z tym się człowiek rodzi,niestety pan klepie, a nie przemawia jak Sokrates.
Jak to jest lektor AI 😂😂😂
Jedna z podstawowych lektur dla działaczy Młodzieży Wszechpolskiej
Sokrates wyśmiał by każdą ideologię od prawej do lewej.
To jest genialne.
Przypominam mi to obronę Jezusa Chrystusa
Z tym, że w przeciwieństwie do Jezusa, Sokrates to postać historyczna :)
Jezus też jest postacią historyczną, nie udał ci się przytyk :)
@@MMOwiec Nieprawda, nie jest. To tylko mityczna postać, jak Perseusz, czy Herakles. Nie ma ŻADNYCH dowodów, że kiedykolwiek istniał.
Amen ;)
@@niebotykglupi jestes
@@niebotykHistoryk Swetoniusz (ok. 70-128 r.) wspomina4, że w roku 49 naszej ery (a być może nawet już w roku 41) „Żydów [przynajmniej tych spośród nich, którzy określali się chrześcijanami] wypędził [cesarz] z Rzymu za to, że bezustannie wichrzyli podżegani przez jakiegoś Chrestosa”. W liście zaś do swojego przyjaciela, cesarza Trajana, pisze w sprawie tych ludzi, którzy oddają cześć „Chrystusowi jako bogu” (Listy, X, 96).
Jeszcze bardziej wprost pisze Żyd Józef Flawiusz (po roku 100 w dziele zatytułowanym Starożytności żydowskie, XVIII, 63-64), który wyraźnie rozróżnia terminy „Jezus” i „Chrystus”: „I był w tym czasie Jezus, człowiek mądry […]; działał on cuda i nauczał wśród tych, którzy z radością przyjmowali prawdę. Przyciągnął on do siebie wielu spośród Żydów i wielu spośród pogan. […] A kiedy Piłat, za namową pierwszych wśród nas mężów [chodzi o przywódców żydowskich], skazał go na krzyż, ci którzy go miłowali nie opuścili go […]. A plemię chrześcijan, od niego się zwących, nie zaginęło aż po dziś dzień”.
A oto w końcu napisane przed rokiem 120 słowa Rzymianina Tacyta (ok. 55-119, Annales, 15, 44): „[…] aby więc ją [pogłoskę, że pożar Rzymu w 64 roku był nakazany przez cesarza] usunąć, podstawił Neron winowajców i dotknął najbardziej wyszukanymi kaźniami tych, których gmin chrześcijanami nazywał. Początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany był na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata […]”.
Kiepska ta jego obrona. Zarozumiałość z niego przebija. Uważa się za mądrego, a mądry się nie wywyższa. Mądry nie wykazuje drugiemu, że jest głupi, lecz sprawia, że głupi odkryje w sobie ziarnko mądrości. A gdy odkryje - jest z siebie dumny, bo czuje, że odkrył sam. I wówczas mądry odchodzi w cień, bo jego celem nie jest uznanie w oczach innych. Wystarcza mu jego mądrość.
To tak jakbyś po obejrzeniu filmu z repliką pierwszego samochodu Karla Benza powiedziała - kiepski ten samochód Karla Benza moje BMW to jest dopiero super bryka. Za czasów Sokratesa nie istniała etyka o której piszesz, on był jej wynalazcą. Jeżeli stworzysz jakiś wynalazek to pokazujesz go ludziom i mówisz zobaczcie jaką dobrą rzecz wymyśliłem. Często wynalazcy dobrych rzeczy, ale nie oczywistych są początkowo szykanowani wynika to z tego, że 99 % wynalazków jest nic nie warta; dlatego wszyscy zakładają, że i tym razem tak jest. Dopiero czas weryfikuje wynalazek i gdy ten okaże się korzystny rozprzestrzenia się i jest rozwijany.
@@leszekporeysky6441
Nie wydaje mi się, aby trafne było porównywanie etyki/moralności/poczucia przyzwoitości do wynalazku samochodowego. To nie wynalazek, który się doskonali, lecz coś przyrodzonego dla każdej jednostki. Każdy ma to poczucie przyrodzone, nawet zwierzęta, tylko każdy ma inne, bo ono wiąże się z rozwojem płatów czołowych i hamulcami psychicznymi.
I możemy sobie naszą moralność proponować nawzajem - ja Tobie swoją, a Ty mi swoja.
Jeśli chodzi o Sokratesa, to przyjęłabym jego propozycję dot. potrzeby krytycznego myślenia pod wpływem zadawania pytań dla rozwoju psychicznego, ale ta jego obrona przed sądem swojej osoby i działań - kiepska. Pyszałkowata. A pyszałki zawsze przegrywają.
@@sandraaurelia9789 To prawda, ale nasze przyrodzone cechy etyczne ewolucyjnie są dostosowane do małych 100 osobowych grup społecznych takich gdzie wszyscy się znali. Są bardzo schematyczne to raczej skłonności do pewnych zachowań a nie gotowe rozwiązania. W procesie wychowania można je uruchomić albo nie można je korygować na rożne sposoby. Ssaki mają skłonność genetycznie uwarunkowaną do leku przed wężami, ale nie rodzimy się ze zdjęciem węza w głowie ale schematem obiektu owalnego podłużnego, który może być zagrożeniem. Był taki eksperyment z małpką. Młoda urodzona w niewoli, umieszczono ją w klatce i wrzucono do niej węża. Małpka z zainteresowaniem zaczęła badać węża nie wykazując żadnego lęku. Eksperyment powtórzono, ale obok w klatce umieszczono matkę wychowaną w środowisku naturalnym. gdy matka zobaczyła węża wpadła w panikę zaczęła szaleć próbowała wydostać się z klatki. Pod wpływem zachowania matki małpka zaniepokoiła się. W kolejnych próbach za każdym razem małpka już bała się węża. Eksperyment powtórzono z kwiatkiem. Małpka nie bała się kwiatka. Obok w klatce umieszczono matkę, ale matce zamiast kwiatka pokazano węża tak żeby małpka tego nie widziała. Matka znowu wpadła w panikę, ale tym razem małpka nie była zaniepokojona, ale zdziwiona nie mogła nauczyć się lęku przed kwiatkiem. Podobnie jest z cechami etycznymi. Rodzimy się z bardzo ogólnymi schematami, zakodowanymi w głowie a konkretyzacja następuje w procesie wychowania; co zapewnia nam szybkie dostosowanie do środowiska. Kolejny element komplikacji jest taki, że jeden gen może wpływać na wiele cech np. gen wpływający na homoseksualizm muszek owocówek wpływa również na to, że mają czerwone oczy. To nie wszystko, na konkretną cechę może wpływać wiele genów uwydatniając ją albo tłumiąc. podobnie jest z memami czyli socjogenami, które kształtują nasze zachowania behawioralne i społeczne. Człowiek jest jak komputer, który składa się z fizycznych części takich jak procesory, ekran, karta graficzna czy dźwiękowa, klawiatura, myszka oraz posiada oprogramowanie, które jest niematerialną ideą. Podobnie, nasze ciała to mechanika a kultura w tym etyka to idee. Komputer, który posiada kartę graficzną jest zdolny do edycji wideo, ale żeby stworzyć na komputerze film ten musi mieć oprogramowanie w postaci edytora video, ktoś te oprogramowanie musiał wymyślić, "wynaleźć". Jeżeli nasza etyka wynikałaby tylko z przyrodzenia to czym różnili się biologicznie od nas starożytni Rzymianie skoro z lubością oglądali spektakle, gdzie zwierzęta pożerały ludzi a gladiatorzy na arenie wypruwali sobie brzuchy? Czy biologicznie nie mieli zakodowanej empatii? Nie. Mieli skłonność do odczuwania empatii podobnie jak my, ale rozwój kulturowy nie nadążał za zmieniającym się środowiskiem w tym wypadku gwałtownym wzrostem populacji. Do rewolucji neolitycznej przez 99% historii gatunku jego populacja światowa to kilkaset tysięcy osobników. Kultura była dostosowana do życia w małych maksymalnie 100 osobowych grupach. Innych osobników znano od dziecka, co sobą reprezentują czego się po nich spodziewać. Członków swojej społeczności chroniono a obcych mordowano, bo jesteśmy gatunkiem terytorialnym. Rozwój rolnictwa przyczynił się do gwałtownego wzrostu populacji. Miasta-państwa liczyły tysiące potem dziesiątki tysięcy osobników. Ludzie w tych społecznościach mogli się przez całe życie nie spotkać. Jeden dla drugiego był obcy a zabicie obcego wówczas moralnie nie było tak piętnowane jak obecnie. Dopiero „wynalazcy” nowych idei doskonalili kulturę w tym etykę dostosowując ją do zmieniających się warunków społecznych. Chociaż nie ma jeszcze spójnej torii ewolucji memetycznej, wiadomo że ma wiele elementów spójnych z ewolucją genetyczną. Ewolucja genetyczna to przypadkowe mutacje genów z których większość jest neutralna albo szkodliwa dla organizmu. Jednak co jakiś czas pojawia się mutacja, która daje przewagę osobnikowi, który posiada taką mutację. Ta drobna przewaga powoduje, że gen rozprzestrzenia się w populacji bo daje większą szanse przeżycia tym, którzy go posiadają. Podobnie jest w ewolucji memetycznej, społeczności ludzkie każdego roku generują niezliczone ilości nowych idei. Zdecydowana większość tych idei to bzdury, które wywołują u innych śmieszność, zażenowanie czy obrzydzenie. Jednak czasami ktoś wpadnie na pomysł, który po pierwsze wyda się innym ciekawy, po drugie w dłuższej perspektywie zastosowany daje przewagę danej społeczności nad innymi społecznościami. Ewolucja genetyczna czy memetyczna z swojej istoty preferują optymalne rozwiązania, czasami jednak wprowadzą gatunek czy społeczność w ślepą uliczkę z której nie ma wyjścia, wówczas gatunek czy dana populacja wymiera, jej kultura znika. Nasza budowa fizyczna jest fascynująca, jakże wszystko jest dopracowane, dostrzegamy to bez problemu. W przypadku ewolucji memetycznej dostrzeżenie geniuszu tejże ewolucji jest bardzo trudne, a przecież dotychczasowe rozwiązania kulturowe są również genialne chociaż nam się wydaje, że dawne zwyczaje to często bzdury. Ewolucja genetyczna z ewolucja memetyczną wzajemnie na siebie oddziałują wzmacniając pewne cechy. Kiedyś nasz przodek podobny do małpy wziął kamień i rozbił orzech. Czyli wynalazł nową ideę, która dała mu przewagę nad innymi osobnikami bo bez problemu przeżył suszę żywiąc się orzechami. Nauczył tego swoje dzieci, które dzięki temu miały większą szansę przeżycia. Ale to nie koniec, ewolucja memetyczna czyli idea używania kamienia jako narzędzia wpłynęła na ewolucję biologiczną wzmacniając presję ewolucyjną na doskonalenie funkcji ręki. Stopniowo nasze biologiczne predyspozycje do obróbki kamienia rosły osiągając obecną perfekcję w precyzji posługiwania się ręką. Reasumując rozwój kulturowy w tym etyczny oparty jest na „wynalazkach” idei. W krótszej perspektywie nowa idea miewa podparcie w naszych emocjach, które wyewoluowały biologicznie wcześniej, ale były ukierunkowane na podobne ale jednak inne relacje. Bywa, szczególnie w dłuższym okresie, że to ewolucja kulturowa wpływa na ewolucje biologiczną. W przypadku Sokratesa „wiem że nic nie wiem” to innowacja zgodna z naszymi predyspozycjami do odczuwania pewnych emocji. Była to innowacja dotycząca sposobu postrzegania autorytetów i konieczności ciągłego samodoskonalenia, oparta na emocji pokory i emocji ambicji stworzona na potrzeby większych społeczeństw. Chociaż jego „wynalazek” prawdopodobnie nie był autorski i przywędrował do Europy z Chin gdzie kilkadziesiąt lat wcześniej Konfucjusz nauczał "Prawdziwa wiedza jest, gdy wiesz, że coś wiesz, oraz gdy wiesz, że czegoś nie wiesz." Od Sokratesa dzieli nas 2,5 tyś lat ewolucji socjogenetycznej, my uważamy, że się pysznił czyli kierowała nim emocja pychy gdy mówił o swojej mądrości, ale wcale nie musiało tak być, wówczas emocje mogły być troszkę inaczej skorelowane z ideami. Tu nie będę się spierał bo nie wiem. Nie ma wątpliwości, że z naszego współczesnego punktu widzenia w Obronie Sokratesa odnajdziemy sprzeczność, Sokrates pyszniąc się nawołuje do pokory. Jednak co możemy powiedzieć o kibicach sportowych w starożytnym Rzymie? Czy byli patologicznymi rządnymi krwi psychopatami czy też kierowała nimi potrzeba oglądania rywalizacji sportowej, potrzeba rozrywki czy podziwiania czyiś talentów? Gladiatorzy byli ówczesnymi celebrytami chociaż nieliczni dożyli starości.
@@leszekporeysky6441
Dziękuję i doceniam, że tak obszernie wyraziłes swój pogląd. Jednak ja widzę świat nieco inaczej. :)
Primo: etyka/moralność jest mechanizmem przeciwstawiającym się lękom/instynktom. Przykład: chcę być przyzwoitym, potrzebuję czuć się przyzwoitym człowiekiem, więc nie wezmę łapó*ki, choć boję się biedy, że nie starczy mi na jedzenie itp. Nie wezmę łapó*ki, bo konsekwencją może być wyrządzenie krzywdy innym osobom. Wolę tkwić we własnej krzywdzie (biedzie), niż skrzywdzić innych.
Moralność to przedkładanie dobra ogółu nad własne.
To jest w mniejszym lub większym stopniu przyrodzone i związane z rozwojem płatów czołowych, w których tworzy się uczuciowość wyższa, np. wstyd społeczny. Nie wezmę łapó*ki, bo spaliła bym się ze wstydu i cierpiała, że skrzywdziłam innych.
Secundo: gatunek ludzki nie ma identyczne zbudowanych mózgów i to jest już udowodnione naukowo. Żyją wśród nas psychopaci. W ich mózgach inaczej przebiegają połączenia nerwowe, czyli potocznie: okablowanie.
Jednemu człowiekowi impulsy do ośrodka przyjemności kieruje czyn altruistyczny. Psychopacie satysfakcję daje czyn egoistyczny, gdy wykorzysta, skrzywdzi drugiego. Czuje się wtedy lepszy, bystrzejszy, zaradniejszy itp.
Mózg jest oczywiście plastyczny i daje się modelować, dlatego nie ma ludzi tylko złych albo tylko dobrych. W zależności od okoliczności imamy się różnych czynów, ale sęk tkwi w proporcjach i częstotliwości. U każdego zarysowuje się przewaga tych albo tamtych.
Stąd uogólniona mądrość ludowa: "Dobrego karczma nie zepsuje, a złego kościół nie naprawi".
Przykro mi, ale nie trafia do mnie teoria ewolucji. Kłóci mi się np. z masowym wymieraniem większości (70-80%) gatunków chociażby wraz z nastawaniem cyklów ociepleń klimatycznych (karbon, perm). Gatunki nie potrafią ewoluować i przystosowywać się tak, by zachować ciągłość. Prędzej czy później każdy wyginie z powodu różnych czynników.
Gatunki w zasadzie nie zmieniają się w swej całościowej strukturze. Jakieś tam drobne mutacje genetyczne nie mają wpływu na siłę przetrwania. Raczej są destruktywne. I tak nie zanika wśród ludzi np. homoseksualizm, schizofrenia, psychopatie itp. Zmieniają się tylko ich proporcje w populacji w danych przedziałach czasowych. Świetnie to ujął światowej sławy psychiatra A. Kępiński w książce "Psychopatie". Sens mniej więcej taki, że gdy w pewnych okresach rodzi się więcej psychopatów, to oni górują nad nami i mamy czasy dramatów, wojen i głodu. A gdy więcej normalnych, to my górujemy nad nimi i są czasy dobrobytu i pokoju.
Czym różnili się starożytni Rzymianie oglądający brutalne igrzyska? Ode mnie okablowaniem mózgu. Ale już od mojego sąsiada niczym. On chętnie ogląda corridę, a jeszcze chętniej oglądałby jak zwierzęta rozrywają ludzi.
Natomiast wśród starożytnych Rzymian był odsetek ludzi, którzy nigdy nie poszliby czegoś takiego oglądać, tak jak ja. Jednym z nich był Jezus. Nie był wynalazcą moralności chrześcijańskiej, lecz wyrażał swoje potrzeby takiego a nie innego sposobu życia i traktowania innych. Znalazł podobnych sobie - wyznawców. A ci, którym jego potrzeby co do stylu życia nie odpowiadały, to wiesz co z nim zrobili i co robili z jego wyznawcami, żeby nie urośli liczebnie i nie wprowadzili zmian społecznych.
Dlatego upieram się, że moralność jest przyrodzona. To nic innego jak POTRZEBA takiego a nie innego sposobu życia/postępowania i bycia traktowanym. To ściśle wiąże się z budową mózgu. To rodzaj potrzeby, do której zaspokojenia się dąży.
To potrzeby są istotą konstrukcji istoty żywej - te fizjologiczne i te psychiczne. Bo wyobraź sobie, że nie miałbyś żadnej potrzeby. Żadnej, zero! Czy byłbyś w stanie w ogóle żyć? :)
Dlaczego mądry miałby zajmować się głupimi? Mówisz raczej o fatalnie zauroczonych lub innych tragediach.