Iga Korczyńska i jej zabójca Zachariasz Dorożyński są postaciami autentycznymi. Korczyńska była wziętą tancerką stołecznych teatrzyków, a swoją przygodę z tańcem rozpoczęła na scenie Teatru Wielkiego jeszcze jako dziecko. Jednak już w wieku 16 lat zrezygnowała z baletu i oddała się rewii, gdyż - jak to komentowali ówcześni krytycy - "zbyt duszna stała się dla niej stęchła atmosfera sal baletowych teatru Wielkiego, jakby naumyślnie nie przewietrzanych nowemi, ożywczemi prądami tanecznemi". Początkowo Iga występowała w teatrzyku "Wodewil", potem w "Ananasie". "Któż nie pamięta tej prześlicznej brunetki o czarnych węgielkach oczu i kruczych splotach, o filuternym uśmieszku i - wielce charakterystycznym jednym tylko dołeczku w lewym policzku?" - pytał retorycznie redaktor "Gazety Polskiej" i dodawał, że "Iga Korczyńska tańczy każdym mięśniem swego rozigranego ciała i tem właśnie udawadniała, że jest tancerką całem sercem, całą duszą, całem... ciałem...". Tańcząca 17-latka wpadła w oko starszemu o pięć lat studentowi Zachariaszowi Dorożyńskiemu. Młodych porwała fala namiętności. Ale już niebawem okazało się, że "Dorożyński umiał do tego stopnia opanować Korczyńską, że stała się bezwolnem narzędziem w jego ręku. Kochała go, ale zarazem i bała się". Tajemnicą poliszynela było, że Dorożyński wciąż wymuszał od niej pieniądze i biżuterię, a artystka coraz częściej pojawiała się na próbach z posiniaczoną twarzą. Latem 1931 r. doszło do ostatecznego zerwania. Pewnego razu eks-kochanek zobaczył ją z kimś na ulicy, zaczął grozić... 6 sierpnia 1931 r. tuż przed spektaklem wieczornym wpadł do teatru. Tancerka właśnie wychodziła z garderoby. Dorożyński - jak relacjonował "Kurjer Poranny" - "zamienił z nią kilka słów. Korczyńska coś mu odpowiedziała, śmiejąc się. Trwało to chwilę, gdy nagle rozległy się dwa szybko po sobie następujące strzały rewolwerowe, które zaalarmowały artystów, służbę i publiczność". Było już za późno, bo "raniona dwiema kulami w piersi (na wylot) tancerka padła, brocząc w kałuży krwi i dając słabe oznaki życia". Sąd skazał Dorożyńskiego na sześć lat ciężkiego więzienia. poszepszynscy.fandom.com/wiki/Zab%C3%B3jstwo_Igi_Korczy%C5%84skiej,_tancerki_teatrzyku_%22Ananas%22_(fakty_i_mity) Śmierć kabaretowej tancerki Proces toczył się w drugiej połowie 1932 roku, ale sama zbrodnia wydarzyła się 6 sierpnia roku poprzedniego w teatrzyku "Ananas" na rogu Złotej i Marszałkowskiej. Oskarżony Zachariasz Drożyński stanął przed Sądem Okręgowym w Warszawie pod zarzutem zamordowania tancerki kabaretowej Jadwigi Wielgus-Korczyńskiej, z którą utrzymywał bliskie stosunki przez kilka lat. Wreszcie dziewczyna uznała, że ma dość tej znajomości i przepędziła kochanka - z powodu którego przeszła skrobankę - pozującego na Bóg wie kogo, a w istocie zwykłego pasożyta. Obracał się bowiem w towarzystwie różnych oszustów i namiętnie grywał w bilard. "Sprawa o zabójstwo tancerki - notował swe wrażenia sprawozdawca sądowy «Kuriera Warszawskiego» (1932, nr 117) - posiada znamiona, które powodują, że staje się ona sensacją dla szerokich rzesz publiczności. Ofiara jest artystką. Zbrodnia miała miejsce za kulisami. To ludzi pociąga i sprawia, że publiczność zdaje się niejednokrotnie zapominać, gdzie jest, myśląc, że ma przed oczyma fragment z kryminalnego romansu kinematograficznego. W pewnym nawet momencie procesu przewodniczący musiał upominać publiczność, która zachowywała się nie tak, jak w sądzie zachowywać się należy". Z pamiętnika mecenasa Henryka Nowogródzkiego wynika, że obecny na sali Adolf Dymsza też przyczyniał się do podważania powagi sądu przedrzeźniając grymasy twarzy woźnego. Bo też i publiczność sądowa mogła wreszcie zajrzeć za kulisy teatru i poplotkować na temat aktorek, co zawsze bywało i bywa frapujące. Jeden z pierwszych świadków, Helena Betcherowa-Stokowska, razem z zamordowaną tancerką brała udział w poprzednim roku w "objeździe artystycznym" Hanki Ordonówny. Korczyńska otrzymywała 30 złotych dziennie, oprócz przejazdu i hotelu; ogółem zarobiła wówczas 700 złotych. Skarżyła się świadkowi, że Drożyński męczył ją zazdrością, wykręcał ręce, zabrał pierścionek i pożyczał pieniądze na wieczne nieoddanie. Inna koleżanka zeznała, iż ofiara zwierzyła jej się kiedyś, że odrzucony kochanek straszył, iż ją zabije; to samo powiedział kolega - tancerz. Z zeznań innych świadków wyłonił się niezbyt ciekawy obraz oskarżonego: był drażliwy, parę razy się pojedynkował, nie mógł utrzymać się na żadnej posadzie, miał o sobie bezpodstawnie wysokie mniemanie. Jego matka gardziła tancerką jako osobą "z nizin" (ojciec tancerki był szewcem), niegodną jej syna. Z kolei matka Korczyńskiej, gdy dowiedziała się o tragicznej śmierci córki, usiłowała popełnić samobójstwo. Obrońca oskarżonego, mecenas Jan Nowodworski, ówcześnie prezes Rady Adwokackiej w Warszawie, dowodził, że chociaż Drożyński "nie jest brylantem wśród młodzieży", to jednak pobudką jego działania była miłość i zabił w uniesieniu. To samo mniej więcej podnosił drugi obrońca, adwokat Aleksander Margolis. Do zbrodni - twierdził - pchnęły go wzgardliwe słowa tancerki, że "byle komu nie będzie się tłumaczyć", dlaczego zrywa, poparte szyderczym śmiechem. Sąd przyjął, że Drożyński działał w stanie wzburzenia duchowego (art. 458 cz. I ówczesnego k.k.) i skazał go na 8 lat ciężkiego więzienia. W uzasadnieniu wyroku sędzia Klemens Hermanowski, znany z tego, że przewodniczył procesowi brzeskiemu, podkreślił, iż afekt spowodowany był zachowaniem Korczyńskiej na ostatnim spotkaniu. Sąd Apelacyjny, który rozpatrywał sprawę w połowie listopada tego samego roku na skutek odwołania oskarżyciela Witolda Grabowskiego, uznał za możliwe obniżenie kary do 6 lat więzienia, mimo iż przyjął, że sprawca działał z premedytacją, a nie w afekcie. Drożyński po wcześniejszym wyjściu na wolność pracował jako kasjer w jednym ze stołecznych teatrów.
Muszę się zgodzić. Tych słucham pierwszy raz i dla mnie pierwsze sezony przypominały poziomem purnonsensu i lekkością Monty Pythona natomiast te póżniejsze zestaw skeczy z tezą na poziomie przestawień ze szkolnych studniówek
Z tego co wiem sezon szósty to fragmenty książki o rodzinie P. :) forma jest inna ale czy gorsza...to jest problem tej samej natury co kwestia typu:czy zupa jest za słona czy za mało słona :D Wiele zależy od samej zupy,jedni lubią brukselki a drudzy nie ta sama zupa może być jednocześnie smaczna i niesmaczna ;)
Warto dodać, że w sąsiedztwie mieli swój domek aktorka Barbara Brylska z mężem Ludwikiem Kosmalem, a niedaleko mieszkał prof. Ludwik Antoni Maciąg, malarz, który uwiecznił na wielu swoich akwarelach gulczewski odcinek Bugu z jego charakterystycznymi skarpami.
Iga Korczyńska i jej zabójca Zachariasz Dorożyński są postaciami autentycznymi. Korczyńska była wziętą tancerką stołecznych teatrzyków, a swoją przygodę z tańcem rozpoczęła na scenie Teatru Wielkiego jeszcze jako dziecko.
Jednak już w wieku 16 lat zrezygnowała z baletu i oddała się rewii, gdyż - jak to komentowali ówcześni krytycy - "zbyt duszna stała się dla niej stęchła atmosfera sal baletowych teatru Wielkiego, jakby naumyślnie nie przewietrzanych nowemi, ożywczemi prądami tanecznemi". Początkowo Iga występowała w teatrzyku "Wodewil", potem w "Ananasie".
"Któż nie pamięta tej prześlicznej brunetki o czarnych węgielkach oczu i kruczych splotach, o filuternym uśmieszku i - wielce charakterystycznym jednym tylko dołeczku w lewym policzku?" - pytał retorycznie redaktor "Gazety Polskiej" i dodawał, że "Iga Korczyńska tańczy każdym mięśniem swego rozigranego ciała i tem właśnie udawadniała, że jest tancerką całem sercem, całą duszą, całem... ciałem...".
Tańcząca 17-latka wpadła w oko starszemu o pięć lat studentowi Zachariaszowi Dorożyńskiemu. Młodych porwała fala namiętności. Ale już niebawem okazało się, że "Dorożyński umiał do tego stopnia opanować Korczyńską, że stała się bezwolnem narzędziem w jego ręku. Kochała go, ale zarazem i bała się". Tajemnicą poliszynela było, że Dorożyński wciąż wymuszał od niej pieniądze i biżuterię, a artystka coraz częściej pojawiała się na próbach z posiniaczoną twarzą. Latem 1931 r. doszło do ostatecznego zerwania. Pewnego razu eks-kochanek zobaczył ją z kimś na ulicy, zaczął grozić... 6 sierpnia 1931 r. tuż przed spektaklem wieczornym wpadł do teatru. Tancerka właśnie wychodziła z garderoby. Dorożyński - jak relacjonował "Kurjer Poranny" - "zamienił z nią kilka słów. Korczyńska coś mu odpowiedziała, śmiejąc się. Trwało to chwilę, gdy nagle rozległy się dwa szybko po sobie następujące strzały rewolwerowe, które zaalarmowały artystów, służbę i publiczność".
Było już za późno, bo "raniona dwiema kulami w piersi (na wylot) tancerka padła, brocząc w kałuży krwi i dając słabe oznaki życia". Sąd skazał Dorożyńskiego na sześć lat ciężkiego więzienia.
poszepszynscy.fandom.com/wiki/Zab%C3%B3jstwo_Igi_Korczy%C5%84skiej,_tancerki_teatrzyku_%22Ananas%22_(fakty_i_mity)
Śmierć kabaretowej tancerki
Proces toczył się w drugiej połowie 1932 roku, ale sama zbrodnia wydarzyła się 6 sierpnia roku poprzedniego w teatrzyku "Ananas" na rogu Złotej i Marszałkowskiej. Oskarżony Zachariasz Drożyński stanął przed Sądem Okręgowym w Warszawie pod zarzutem zamordowania tancerki kabaretowej Jadwigi Wielgus-Korczyńskiej, z którą utrzymywał bliskie stosunki przez kilka lat. Wreszcie dziewczyna uznała, że ma dość tej znajomości i przepędziła kochanka - z powodu którego przeszła skrobankę - pozującego na Bóg wie kogo, a w istocie zwykłego pasożyta. Obracał się bowiem w towarzystwie różnych oszustów i namiętnie grywał w bilard.
"Sprawa o zabójstwo tancerki - notował swe wrażenia sprawozdawca sądowy «Kuriera Warszawskiego» (1932, nr 117) - posiada znamiona, które powodują, że staje się ona sensacją dla szerokich rzesz publiczności. Ofiara jest artystką. Zbrodnia miała miejsce za kulisami. To ludzi pociąga i sprawia, że publiczność zdaje się niejednokrotnie zapominać, gdzie jest, myśląc, że ma przed oczyma fragment z kryminalnego romansu kinematograficznego. W pewnym nawet momencie procesu przewodniczący musiał upominać publiczność, która zachowywała się nie tak, jak w sądzie zachowywać się należy". Z pamiętnika mecenasa Henryka Nowogródzkiego wynika, że obecny na sali Adolf Dymsza też przyczyniał się do podważania powagi sądu przedrzeźniając grymasy twarzy woźnego.
Bo też i publiczność sądowa mogła wreszcie zajrzeć za kulisy teatru i poplotkować na temat aktorek, co zawsze bywało i bywa frapujące. Jeden z pierwszych świadków, Helena Betcherowa-Stokowska, razem z zamordowaną tancerką brała udział w poprzednim roku w "objeździe artystycznym" Hanki Ordonówny. Korczyńska otrzymywała 30 złotych dziennie, oprócz przejazdu i hotelu; ogółem zarobiła wówczas 700 złotych.
Skarżyła się świadkowi, że Drożyński męczył ją zazdrością, wykręcał ręce, zabrał pierścionek i pożyczał pieniądze na wieczne nieoddanie. Inna koleżanka zeznała, iż ofiara zwierzyła jej się kiedyś, że odrzucony kochanek straszył, iż ją zabije; to samo powiedział kolega - tancerz.
Z zeznań innych świadków wyłonił się niezbyt ciekawy obraz oskarżonego: był drażliwy, parę razy się pojedynkował, nie mógł utrzymać się na żadnej posadzie, miał o sobie bezpodstawnie wysokie mniemanie. Jego matka gardziła tancerką jako osobą "z nizin" (ojciec tancerki był szewcem), niegodną jej syna. Z kolei matka Korczyńskiej, gdy dowiedziała się o tragicznej śmierci córki, usiłowała popełnić samobójstwo.
Obrońca oskarżonego, mecenas Jan Nowodworski, ówcześnie prezes Rady Adwokackiej w Warszawie, dowodził, że chociaż Drożyński "nie jest brylantem wśród młodzieży", to jednak pobudką jego działania była miłość i zabił w uniesieniu. To samo mniej więcej podnosił drugi obrońca, adwokat Aleksander Margolis. Do zbrodni - twierdził - pchnęły go wzgardliwe słowa tancerki, że "byle komu nie będzie się tłumaczyć", dlaczego zrywa, poparte szyderczym śmiechem.
Sąd przyjął, że Drożyński działał w stanie wzburzenia duchowego (art. 458 cz. I ówczesnego k.k.) i skazał go na 8 lat ciężkiego więzienia. W uzasadnieniu wyroku sędzia Klemens Hermanowski, znany z tego, że przewodniczył procesowi brzeskiemu, podkreślił, iż afekt spowodowany był zachowaniem Korczyńskiej na ostatnim spotkaniu.
Sąd Apelacyjny, który rozpatrywał sprawę w połowie listopada tego samego roku na skutek odwołania oskarżyciela Witolda Grabowskiego, uznał za możliwe obniżenie kary do 6 lat więzienia, mimo iż przyjął, że sprawca działał z premedytacją, a nie w afekcie.
Drożyński po wcześniejszym wyjściu na wolność pracował jako kasjer w jednym ze stołecznych teatrów.
6 lat za zabójstwo i wcześniejsze wyjście. Krzywda mu się nie stała.
Dziękuję za ten cenny przekaz 😮🎉😮🎉😮🎉😮
Dziadek Jacek to muj Idol
A znajdzcie odcinek z falszywa ciaza Maryli. To bylo z tej serii, polowa lat 90-tych.
Jest
@@TheMrXYY gdzie? Dawaj lin ka, bo ja tego 27 lat szukam!
Muszę się zgodzić. Tych słucham pierwszy raz i dla mnie pierwsze sezony przypominały poziomem purnonsensu i lekkością Monty Pythona natomiast te póżniejsze zestaw skeczy z tezą na poziomie przestawień ze szkolnych studniówek
Z tego co wiem sezon szósty to fragmenty książki o rodzinie P. :)
forma jest inna ale czy gorsza...to jest problem tej samej natury
co kwestia typu:czy zupa jest za słona czy za mało słona :D
Wiele zależy od samej zupy,jedni lubią brukselki a drudzy nie
ta sama zupa może być jednocześnie smaczna i niesmaczna ;)
To co dobre szybko się kończy. Pozdrawiam!
Ja pragnę figi Igi
Kto zastąpił Fronczewskiego -
Grzegorza pod koniec?
Szkoda tylko że autorzy nie znali się na broni. Kałasznikow to karabinek automatyczny, a nie pistolet maszynowy. Różnica jest kolosalna.
22:50 Maciej Zembaty we wsi Gulczewo pod Wyszkowem posiadał blisko Bugu okazały, piętrowy dom, obecnie przy ul. Jodłowej 13.
52°32'59.4"N 21°23'28.9"E
Warto dodać, że w sąsiedztwie mieli swój domek aktorka Barbara Brylska z mężem Ludwikiem Kosmalem, a niedaleko mieszkał prof. Ludwik Antoni Maciąg, malarz, który uwiecznił na wielu swoich akwarelach gulczewski odcinek Bugu z jego charakterystycznymi skarpami.
To już nie to samo. Słuchać się nie da ! Chyba autor się zmienił i jakiś przypadkowy grafoman chciał pokazać swój knajacki talent. Szkoda.
Przykro tego słuchać, wyraźnie Autorom zabrakło pomysłów. Szkoda,wcześniejsze audycje były wspaniałe, a to... szkoda słów... 👎👎👎
Można się przyzwyczaić,po pięciu sezonach to ciekawa odmiana.
Mnie się podoba :)
No ja się wychowałem na Poszepszyńskich troszkę wcześniej 🥳 a to ...