Małżeństwo to jest naturalna droga i trzeba mieć świadomość co oznacza. Bez tradycyjnej nauki i Mszy Świętej Wszechczasów nie wyobrażam sobie małżeństwa
Małżenstwo to piekna droga , to wędrówka przez góry - to wspolne podróże , które wcale nie muszą dużo kosztować - to jazda na ryby czy wyprawa na " nudny" koncert . Małżeństwo to zachwyt w oczach , to łzy radości - to coś co ustanowił Pan Bóg zaraz po tym jak stworzył obojga z ludzi - mężczyznę , ktory jest slny i kobietę , ktora jest słabsza ale piękna i dobra wtedy kiedy o nią dba jej mąż a nie śpi gdzieś pod jakimś drzewem 😉. Bożego błogosławieństwa . Pozdrowienia z Chicago 😇
Zwykłam mówić, że pierwszy mąż, żona są darem dla siebie od Boga, każdy następny, następna nie. Poza tym, Bóg brzydzi się rozwodami i tego ja się trzymam, tego wierzący, zrobią dobrze, gdy będą się trzymać. Jeżeli zatem, Bóg postawił na wspólnej drodze życia dwie osoby, które zawarły ze sobą związek małżeński, to wiedział co robi wg mojego rozumienia. To znaczy, że zaufał im, że dadzą radę żyć ze sobą nawzajem, że będą siebie wzajemnie wspierać i podnosić w chwilach upadku. Bóg się nigdy nie myli, mylimy się my. Dlatego ja w chwilach krytycznych myślę tak: U Boga nie ma przecież przypadków. Zatem, skoro Bóg postawił na mojej drodze tego człowieka, mojego męża, skoro nie narzuca On na ludzi większych ciężarów niż mogą oni unieść, to i na mnie ich nie narzucił, a więc skoro Bóg ufa, że dam radę dźwigać mój małżeński krzyż właśnie z tym człowiekiem, to jaki ja mam powód aby nie ufać w tym Bogu? I te myśli natychmiast wyciszają mnie i przywracają mi rozsądek. Cenię sobie ogromnie Boga zaufanie do mnie jakie mi okazuje. Czuję się wyróżniona, że Bóg postawił na mojej drodze życia właśnie mojego męża. Nie łatwym jest on człowiekiem we współżyciu, lecz i jemu ze mną też nie zawsze jest lekko. Jesteśmy tylko ludźmi, a nie aniołami bez skazy. Gdy więc, napotykam na trudności w moim małżeństwie, natychmiast przypominam sobie o tym i pokornieję. Zwykłam wtedy mówić: Wiem Panie Boże, wiem, Ty kochasz mojego męża tak samo jak kochasz mnie. Przecież nie bez przyczyny uczyniłeś nas jednym ciałem. Przepraszam za ten chwilowy brak wiary! Po czym pokornieję jeszcze bardziej pomna na słowa Pana Jezusa, cyt: "Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi!", no bo przecież ode mnie to zależy czy będę unosić się pychą czy nie i wtedy przechodzę nad zaistniałym problemem bez chowania urazy do męża. Gdy natomiast wina leży po mojej stronie, po prostu przepraszam i Boga i męża. Mąż jest niewierzący, dlatego ja każde nasze pojednanie przypisuję i oddaję Bogu, dziękując Mu w krótkiej modlitwie za dar pojednania.
@@dancerballet4353 Tak, naprawdę uważam, że mój mąż jest dany mi przez Boga. Zrozumiałam to nie od razu, lecz dopiero po czasie. Mieszkaliśmy wtedy w domu jednopiętrowym z dwójką dzieci. Była niedziela, dlatego ładnie ubrana, wbrew woli mojego męża, wybierałam się razem z dziećmi na spotkanie z Bogiem. Schodziłam po schodach z piętra na parter, mój mąż stał przy schodach i wpatrywał się we mnie. Nagle przypomniałam sobie tę scenę, którą lata wcześniej, gdy byłam jeszcze nastolatką, widziałam w moim śnie. Przypomniałam sobie słowa, które słyszałam w tym śnie, słowa opisujące człowieka, który w przyszłości będzie moim mężem. Znieruchomiałam. Ten człowiek z mojego snu właśnie stał przede mną i był moim mężem już od ok. dziesięciu lat. Różnica była tylko taka, że we śnie nie widziałam jego twarzy, ponieważ wtedy jeszcze go nie znałam, natomiast wszystko inne zgadzało się co do joty. I wygląd, i zawód męża, i to, że bardzo siebie kochamy, tak bardzo, że nasza miłość pokonuje wszystko to, co nas dzieli. Kiedyś mąż bardzo się sprzeciwiał mojej wierze, nawet groził, że mnie zabije, gdy nie przestanę. Oddawałam te groźby Bogu, a On mnie chronił przed gniewem męża, wyciszał go i uspokajał, mnie dawał siłę i błogosławił niezłomnością. Mąż sprzeciwiał się również wychowywaniu naszych dzieci po chrześcijańsku, ja jednak , bez względu na wszystko, robiłam co do mnie należało, mianowicie, byłam bardziej posłuszna Bogu w tym wypadku. Jednocześnie robiłam wszystko aby mój mąż nie miał innych powodów do narzekania na mnie, jak tylko ten jeden, moją wiarę. Dzisiaj gdy widzi on rezultat tego mojego uporu i wychowania naszych synów, spokorniał. Już nie ma wiele przeciwko temu, nawet nie oponuje, gdy mu mówię, że Bóg bardzo go kocha i ufa mu, ponieważ dał mu właśnie nas jako rodzinę, a mnie kocha, ponieważ dał mi go za męża. Zarówno synowie, jak i ich dzieci są chrześcijanami, nad drzwiami w naszym domu wisi krucyfiks, a na moim biurku stoi mały obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, Czarnej Madonny, obok leży różaniec. Nie przeszkadza już mężowi widok mnie klęczącej i modlącej się, wprost przeciwnie, potrafi nawet mnie zachęcać do modlitwy. Czasami, gdy nadarzy się taka okazja wchodzi ze mną do Kościoła, o czym kiedyś nawet nie mogło być mowy. Mogę też już bez większych przeszkód rozmawiać z mężem o świętej rodzinie i o Bogu, o mojej wierze. Bez Boga nie byłoby to możliwe. Ja wiem, że z jakiegoś powodu Bóg chciał nas widzieć razem idących przez życie. I to mi wystarczy, resztą zajmuje się sam Pan Jezus. Chwała Mu za to.
A to prawda nie jest łatwa droga. Z każdej strony małżeństwo jest atakowane przez złego aby je zniszczyć. Trzeba mieć naprawdę dużo wiary w Boga i też dużo pokory aby się nie dać. I umieć przebaczać sobie nawzajem.
Zastanowiło mnie czemu ksiądz mówi ,że szedł bez sutanny po parku ?przecież Powinien być ksiądz dumny ze swego kapłańskiego stanu ,nawet gdzieś czytałam ,że szatan się cieszy jak Księża zdejmują sutannę :-(
Michał Chaciński to super gość ale ksiądz Michał Chaciński to mega gość!
ADORACJA
Małżeństwo to jest naturalna droga i trzeba mieć świadomość co oznacza. Bez tradycyjnej nauki i Mszy Świętej Wszechczasów nie wyobrażam sobie małżeństwa
Małżenstwo to piekna droga , to wędrówka przez góry - to wspolne podróże , które wcale nie muszą dużo kosztować - to jazda na ryby czy wyprawa na " nudny" koncert . Małżeństwo to zachwyt w oczach , to łzy radości - to coś co ustanowił Pan Bóg zaraz po tym jak stworzył obojga z ludzi - mężczyznę , ktory jest slny i kobietę , ktora jest słabsza ale piękna i dobra wtedy kiedy o nią dba jej mąż a nie śpi gdzieś pod jakimś drzewem 😉. Bożego błogosławieństwa . Pozdrowienia z Chicago 😇
Bóg zapłać
Ciekawa dyskusja, dziękuję
Dziękuję
Adoracja
Zwykłam mówić, że pierwszy mąż, żona są darem dla siebie od Boga, każdy następny, następna nie. Poza tym, Bóg brzydzi się rozwodami i tego ja się trzymam, tego wierzący, zrobią dobrze, gdy będą się trzymać. Jeżeli zatem, Bóg postawił na wspólnej drodze życia dwie osoby, które zawarły ze sobą związek małżeński, to wiedział co robi wg mojego rozumienia. To znaczy, że zaufał im, że dadzą radę żyć ze sobą nawzajem, że będą siebie wzajemnie wspierać i podnosić w chwilach upadku. Bóg się nigdy nie myli, mylimy się my. Dlatego ja w chwilach krytycznych myślę tak:
U Boga nie ma przecież przypadków. Zatem, skoro Bóg postawił na mojej drodze tego człowieka, mojego męża, skoro nie narzuca On na ludzi większych ciężarów niż mogą oni unieść, to i na mnie ich nie narzucił, a więc skoro Bóg ufa, że dam radę dźwigać mój małżeński krzyż właśnie z tym człowiekiem, to jaki ja mam powód aby nie ufać w tym Bogu?
I te myśli natychmiast wyciszają mnie i przywracają mi rozsądek. Cenię sobie ogromnie Boga zaufanie do mnie jakie mi okazuje. Czuję się wyróżniona, że Bóg postawił na mojej drodze życia właśnie mojego męża. Nie łatwym jest on człowiekiem we współżyciu, lecz i jemu ze mną też nie zawsze jest lekko. Jesteśmy tylko ludźmi, a nie aniołami bez skazy. Gdy więc, napotykam na trudności w moim małżeństwie, natychmiast przypominam sobie o tym i pokornieję. Zwykłam wtedy mówić:
Wiem Panie Boże, wiem, Ty kochasz mojego męża tak samo jak kochasz mnie. Przecież nie bez przyczyny uczyniłeś nas jednym ciałem. Przepraszam za ten chwilowy brak wiary!
Po czym pokornieję jeszcze bardziej pomna na słowa Pana Jezusa, cyt:
"Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi!", no bo przecież ode mnie to zależy czy będę unosić się pychą czy nie i wtedy przechodzę nad zaistniałym problemem bez chowania urazy do męża. Gdy natomiast wina leży po mojej stronie, po prostu przepraszam i Boga i męża. Mąż jest niewierzący, dlatego ja każde nasze pojednanie przypisuję i oddaję Bogu, dziękując Mu w krótkiej modlitwie za dar pojednania.
Piękne świadecwo
@@tadeuszgromala3451 Dziękuję.
Naprawde uwazasz ze Bog postawil Ci tego czlowieka? Przeciez zawsze mamy wybor i mozemy powiedziec komus ze go nie chcemy.
@@dancerballet4353 Tak, naprawdę uważam, że mój mąż jest dany mi przez Boga. Zrozumiałam to nie od razu, lecz dopiero po czasie. Mieszkaliśmy wtedy w domu jednopiętrowym z dwójką dzieci. Była niedziela, dlatego ładnie ubrana, wbrew woli mojego męża, wybierałam się razem z dziećmi na spotkanie z Bogiem. Schodziłam po schodach z piętra na parter, mój mąż stał przy schodach i wpatrywał się we mnie. Nagle przypomniałam sobie tę scenę, którą lata wcześniej, gdy byłam jeszcze nastolatką, widziałam w moim śnie. Przypomniałam sobie słowa, które słyszałam w tym śnie, słowa opisujące człowieka, który w przyszłości będzie moim mężem. Znieruchomiałam. Ten człowiek z mojego snu właśnie stał przede mną i był moim mężem już od ok. dziesięciu lat. Różnica była tylko taka, że we śnie nie widziałam jego twarzy, ponieważ wtedy jeszcze go nie znałam, natomiast wszystko inne zgadzało się co do joty. I wygląd, i zawód męża, i to, że bardzo siebie kochamy, tak bardzo, że nasza miłość pokonuje wszystko to, co nas dzieli.
Kiedyś mąż bardzo się sprzeciwiał mojej wierze, nawet groził, że mnie zabije, gdy nie przestanę. Oddawałam te groźby Bogu, a On mnie chronił przed gniewem męża, wyciszał go i uspokajał, mnie dawał siłę i błogosławił niezłomnością. Mąż sprzeciwiał się również wychowywaniu naszych dzieci po chrześcijańsku, ja jednak , bez względu na wszystko, robiłam co do mnie należało, mianowicie, byłam bardziej posłuszna Bogu w tym wypadku. Jednocześnie robiłam wszystko aby mój mąż nie miał innych powodów do narzekania na mnie, jak tylko ten jeden, moją wiarę. Dzisiaj gdy widzi on rezultat tego mojego uporu i wychowania naszych synów, spokorniał. Już nie ma wiele przeciwko temu, nawet nie oponuje, gdy mu mówię, że Bóg bardzo go kocha i ufa mu, ponieważ dał mu właśnie nas jako rodzinę, a mnie kocha, ponieważ dał mi go za męża. Zarówno synowie, jak i ich dzieci są chrześcijanami, nad drzwiami w naszym domu wisi krucyfiks, a na moim biurku stoi mały obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, Czarnej Madonny, obok leży różaniec. Nie przeszkadza już mężowi widok mnie klęczącej i modlącej się, wprost przeciwnie, potrafi nawet mnie zachęcać do modlitwy. Czasami, gdy nadarzy się taka okazja wchodzi ze mną do Kościoła, o czym kiedyś nawet nie mogło być mowy. Mogę też już bez większych przeszkód rozmawiać z mężem o świętej rodzinie i o Bogu, o mojej wierze. Bez Boga nie byłoby to możliwe. Ja wiem, że z jakiegoś powodu Bóg chciał nas widzieć razem idących przez życie. I to mi wystarczy, resztą zajmuje się sam Pan Jezus. Chwała Mu za to.
@@karolinakajtek6346 😘
🙏❤️🙏
Bardzo dobre !
Więcej !
❤️❤️❤️❤️❤️🙏
ja sie nie zastanowilem a wszyscy mi odradzali.spieprzylem sobie zycie.jestem kilka lat po rozwodzie.
Wspólnota Sychar
Polecam kanał Deus Vult. Wszystkiego błogosławionego
A to prawda nie jest łatwa droga. Z każdej strony małżeństwo jest atakowane przez złego aby je zniszczyć. Trzeba mieć naprawdę dużo wiary w Boga i też dużo pokory aby się nie dać. I umieć przebaczać sobie nawzajem.
Ciężko to się slucha
Dlaczego?
Zastanowiło mnie czemu ksiądz mówi ,że szedł bez sutanny po parku ?przecież Powinien być ksiądz dumny ze swego kapłańskiego stanu ,nawet gdzieś czytałam ,że szatan się cieszy jak Księża zdejmują sutannę :-(
Psychologia zastępuje dobrą spowiedź.?
ADORACJA
@Wszystko Badajcie
Amen 🙏🕊😇