Jedyna rzecz, która mi się podobała stosunek do szkoły muzycznej. Uczyłem się sam gry na gitarze i w pewnym momencie zrozumiałem, że bez szkoły nie pójdę ani krok do przodu, ale było za późno na szkołę muzyczną więc gitara poszła w kąt i dziś wiem że było to słuszne bo brzdąkam na gitarze, ale jak nagram to widzę jaki jestem słaby. Nie rozumem więc dzisiejszych tzw. muzyków, którzy bez żadnego przygotowania muzycznego tworzą i nie mają przekonania, że nic nie wiedzą.
pewnie koło 90% muzyków, którzy grają w zespołach nie mają żadnej szkoły muzycznej i jakoś większość daje radę, wszystko kwestia chęci, motywacji i ciężkiej pracy (no i talentu, który szkoły muzyczne potrafią wręcz tamować)
@@gvgvhk.jg.4579 mowa chyba o polskich obecnych, albowiem ci dawni mieli przygotowanie muzyczne, dlatego ich muzyka przetrwała a dziś są gwiazdeczki jednego przeboju i to dość średniej jakości, a ci co trwają dłużej jak np Brodka mają przygotowanie muzyczne. Szkoła muzyczna ma dać warsztat do pracy, a jak ktoś ma talent to mu szkoła nie zaszkodzi. Są tacy jak Kozakiewicz, którzy liznęli tylko szkołę muzyczną, ale są tacy jak np bracia Zielińscy, Wodecki mający rzetelne przygotowanie muzyczne podobnie jak bracia Glcowie i większość tych dinozaurów polskiego rocka miała przygotowanie muzyczne. Dziś oczywiście są kursy internetowe, porady i technika do zapisu pomysłów muzycznych, ale często jest tak, że zapisanego elektronicznie pomysłu muzycznego nie potrafi się powtórzyć jeśli wraca się do niego za jakiś czas. Choćby Kozakiewicz zagrał tyle dobryh solówek ale nie potrafi ich powtarzać o czym sam mówi w wywiadach.
@@sklepwerbena8281 Nie myślałem o muzyce polskiej, tylko o światowej generalnie . To jest nieprawda, że bez szkoły muzycznej nie można pójść do przodu. Takie myślenie jest więc szkodliwe i może zniechęcić młodych ludzi, którzy nie mają opcji iść do szkoły muzycznej a mają predyspozycje muzyczne. Może kilka przykładów: Jimi Hendrix, Eric Clapton, B.B. King, Eddie Van Halen, Pat Metheny, Frank Zappa, David Bowie, Prince - nauczyli się sami, sa legendami i klasykami swoich gatunków. Niektóerzy multi-instrumentalistami. Można? Można. Nawet wielcy jazzmani jak Louis Armstrong, Thelonious Monk czy Dizzy Gillespie nauczyli się sami, a jazz to już wyższa półka. Można? Można. Praktycznie cała klasyka bluesa to samouki z biednych czarnych rodzin, Bob Marley, który zapoczątkował reggae, jak się równiez łatwo domyślić, nie miał edukacji muzycznej, zresztą chyba prawie w ogóle nie miał zbytnio edukacji. Można? Można. Osobiście poznałem ludzi po szkołach muzycznych, którzy nie potrafili solówki zagrać, jeden koleś sam się określał, że jest niewolnikiem nut, bo bez nich nic nie potrafił grać, jak jakiś robocik, który działa tylko wtedy jak mu się program odpowiedni załaduje. A propos solówek gitarowych - dla prawdziwych muzyków to jest wręcz obciach, żeby uczyć sie na pamięć solówek - w solówce chodzi o to, żeby właśnie oddać emocje, które się przeżywa w danej chwili, grasz coś raz i już tego nie powtarzasz, improwizujesz i tworzysz melodie w locie. Najlepszym przykładem jest Zappa, który wydawał nawet płyty z samymi solówkami, bo nidgy ich nie powtarzał. Także to się akurat chwali Kozakiewiczowi, że robi podobnie. Bycie muzykiem polega przede wszystkim właśnie na tym, żeby umiec wyjść na scenę do grającyh ludzi i dołączyć do nich ze swoim instrumentem bez żadnego przygotowania. Nauczyć się na pamięć piosenki to żadna sztuka. Także szkoła muzyczna oczywiście może się przydać, bo teorii i ćwiczeń nigdy za wiele, ale może i zaszkodzić. Wszystkiego można sie nauczyć samemu, a nawet dzieki temu wyrobić swój własny styl i oryginalność.
@@gvgvhk.jg.4579 Ogólnie zgoda z jednym zastrzeżeniem Hendrix nie kończył szkoły muzycznej ale miał przegotowanie muzyczne. Widziałem taki film dokumentalny życiorys gdzie brat jego opowiadała jak Jimie chodził na lekcje i z niesamowitą determinacją ćwiczył te wszystkie pentatoniki uczył się gry na gitarze z tego co wiem znał teorię muzyki choć nut nie czytał. Co do pozostałych nie wiem nic.
@@sklepwerbena8281 To że Kozakiewicz nie potrafi powtórzyć solówek to w pewnym sensie atut. Każdy koncert jest inny. Jeżeli chodzi o sprawy studyjne to często grają tam muzycy sesyjni za kasę i nawet nie koniecznie wymieniani są na okładce danego projektu. Dodam że nic nie mam przeciwko szkole muzycznej, ale magią koncertu jest zmiana barwy, czasem tonacji, instrumentarium a nawet pewne niuanse w postaci zbyt mocnego bendingu, chodzi o to aby w ułamku sekundy powrócić do tonacji. Popatrzmy na Jazz music. Ileż tam jest zamierzonych pomyłek, niedociągnięć i innych zboczeń z głównego nurtu i to są właśnie smaczki . Jeśli chcemy ideału to musimy załączyć płytę i tam spodziewajmy się że za setnym razem solo zabrzmi tak samo jak za pierwszym.
Byłoby super zobaczyć odcinek z Grzegorzem Skawińskim
Marcin to świetny gitarzysta, ale też mądry gość, z przyjemnością i ciekawością go się słucha, dzięki
Jedziemy jeszcze Raz 👍👍👍
Godspeed!
kaśka brot me here - taki żart:)- panowie tak trzymać pozdrowienia
też mam jeszcze do dziś gitarę pana glanca :)
Jedyna rzecz, która mi się podobała stosunek do szkoły muzycznej. Uczyłem się sam gry na gitarze i w pewnym momencie zrozumiałem, że bez szkoły nie pójdę ani krok do przodu, ale było za późno na szkołę muzyczną więc gitara poszła w kąt i dziś wiem że było to słuszne bo brzdąkam na gitarze, ale jak nagram to widzę jaki jestem słaby. Nie rozumem więc dzisiejszych tzw. muzyków, którzy bez żadnego przygotowania muzycznego tworzą i nie mają przekonania, że nic nie wiedzą.
pewnie koło 90% muzyków, którzy grają w zespołach nie mają żadnej szkoły muzycznej i jakoś większość daje radę, wszystko kwestia chęci, motywacji i ciężkiej pracy (no i talentu, który szkoły muzyczne potrafią wręcz tamować)
@@gvgvhk.jg.4579 mowa chyba o polskich obecnych, albowiem ci dawni mieli przygotowanie muzyczne, dlatego ich muzyka przetrwała a dziś są gwiazdeczki jednego przeboju i to dość średniej jakości, a ci co trwają dłużej jak np Brodka mają przygotowanie muzyczne. Szkoła muzyczna ma dać warsztat do pracy, a jak ktoś ma talent to mu szkoła nie zaszkodzi. Są tacy jak Kozakiewicz, którzy liznęli tylko szkołę muzyczną, ale są tacy jak np bracia Zielińscy, Wodecki mający rzetelne przygotowanie muzyczne podobnie jak bracia Glcowie i większość tych dinozaurów polskiego rocka miała przygotowanie muzyczne. Dziś oczywiście są kursy internetowe, porady i technika do zapisu pomysłów muzycznych, ale często jest tak, że zapisanego elektronicznie pomysłu muzycznego nie potrafi się powtórzyć jeśli wraca się do niego za jakiś czas. Choćby Kozakiewicz zagrał tyle dobryh solówek ale nie potrafi ich powtarzać o czym sam mówi w wywiadach.
@@sklepwerbena8281 Nie myślałem o muzyce polskiej, tylko o światowej generalnie . To jest nieprawda, że bez szkoły muzycznej nie można pójść do przodu. Takie myślenie jest więc szkodliwe i może zniechęcić młodych ludzi, którzy nie mają opcji iść do szkoły muzycznej a mają predyspozycje muzyczne.
Może kilka przykładów: Jimi Hendrix, Eric Clapton, B.B. King, Eddie Van Halen, Pat Metheny, Frank Zappa, David Bowie, Prince - nauczyli się sami, sa legendami i klasykami swoich gatunków. Niektóerzy multi-instrumentalistami. Można? Można.
Nawet wielcy jazzmani jak Louis Armstrong, Thelonious Monk czy Dizzy Gillespie nauczyli się sami, a jazz to już wyższa półka. Można? Można.
Praktycznie cała klasyka bluesa to samouki z biednych czarnych rodzin, Bob Marley, który zapoczątkował reggae, jak się równiez łatwo domyślić, nie miał edukacji muzycznej, zresztą chyba prawie w ogóle nie miał zbytnio edukacji. Można? Można.
Osobiście poznałem ludzi po szkołach muzycznych, którzy nie potrafili solówki zagrać, jeden koleś sam się określał, że jest niewolnikiem nut, bo bez nich nic nie potrafił grać, jak jakiś robocik, który działa tylko wtedy jak mu się program odpowiedni załaduje.
A propos solówek gitarowych - dla prawdziwych muzyków to jest wręcz obciach, żeby uczyć sie na pamięć solówek - w solówce chodzi o to, żeby właśnie oddać emocje, które się przeżywa w danej chwili, grasz coś raz i już tego nie powtarzasz, improwizujesz i tworzysz melodie w locie. Najlepszym przykładem jest Zappa, który wydawał nawet płyty z samymi solówkami, bo nidgy ich nie powtarzał. Także to się akurat chwali Kozakiewiczowi, że robi podobnie. Bycie muzykiem polega przede wszystkim właśnie na tym, żeby umiec wyjść na scenę do grającyh ludzi i dołączyć do nich ze swoim instrumentem bez żadnego przygotowania. Nauczyć się na pamięć piosenki to żadna sztuka.
Także szkoła muzyczna oczywiście może się przydać, bo teorii i ćwiczeń nigdy za wiele, ale może i zaszkodzić. Wszystkiego można sie nauczyć samemu, a nawet dzieki temu wyrobić swój własny styl i oryginalność.
@@gvgvhk.jg.4579 Ogólnie zgoda z jednym zastrzeżeniem Hendrix nie kończył szkoły muzycznej ale miał przegotowanie muzyczne. Widziałem taki film dokumentalny życiorys gdzie brat jego opowiadała jak Jimie chodził na lekcje i z niesamowitą determinacją ćwiczył te wszystkie pentatoniki uczył się gry na gitarze z tego co wiem znał teorię muzyki choć nut nie czytał. Co do pozostałych nie wiem nic.
@@sklepwerbena8281 To że Kozakiewicz nie potrafi powtórzyć solówek to w pewnym sensie atut. Każdy koncert jest inny. Jeżeli chodzi o sprawy studyjne to często grają tam muzycy sesyjni za kasę i nawet nie koniecznie wymieniani są na okładce danego projektu. Dodam że nic nie mam przeciwko szkole muzycznej, ale magią koncertu jest zmiana barwy, czasem tonacji, instrumentarium a nawet pewne niuanse w postaci zbyt mocnego bendingu, chodzi o to aby w ułamku sekundy powrócić do tonacji. Popatrzmy na Jazz music. Ileż tam jest zamierzonych pomyłek, niedociągnięć i innych zboczeń z głównego nurtu i to są właśnie smaczki . Jeśli chcemy ideału to musimy załączyć płytę i tam spodziewajmy się że za setnym razem solo zabrzmi tak samo jak za pierwszym.
Pan gitarzysta Heya operuje nieznanymi mi pojęciami. Hey bez Banacha to nie Hey.
Facet nie ma nic do powiedzenia. Taka rybka. Plywa bo musi.