TĘTNO PULSU #11 "Wojna domowa" (reż. Alex Garland)
HTML-код
- Опубликовано: 8 сен 2024
- UWAGA, SPOJLERY!
Wy prosicie - my dostarczamy. W "Tętnie pulsu" rozmawiamy o filmie „Civil War”, przedstawiającym Stany Zjednoczone pogrążone w konflikcie zbrojnym.
Jeśli chcecie nas wesprzeć, zapraszamy na: ➡︎ patronite.pl/p...
Czy można opowiedzieć o wojnie domowej bez odnoszenia się do jej powodów? Czy neutralność może być nieuczciwa? Czy dziennikarze ocalą Amerykę? A przede wszystkim: czy te obrazy z nowej wojny secesyjnej niosą ze sobą jakiś głębszy przekaz?
Możecie nas słuchać także na:
➡︎ Spotify: bit.ly/3G39TYr
➡︎ Apple Podcasts: bit.ly/3ZxQXbe
➡︎ Google Podcasts: bit.ly/3G6XvXA
W mediach społecznościowych szukajcie nas na:
➡︎ Facebooku: podkastamerykanski
➡︎ Instagramie: podkastamerykanski
O ile "Strefa interesów" traktuje o odwracaniu wzroku, to "Civil War" jest o wpatrywaniu się w Otchłań, fascynacji nią, uzależnieniu od niej, jak narkotyk, aż do zatracenia...
Kiedy nie wiadomo już, czy bardziej rozpacza się nad stratą bliskiego człowieka czy niezrealizowanej opowieści/przegapionego zdjęcia... A gdy znajdzie się we właściwym czasie i miejscu, to z reguły nie przynosi to rozwiązania, prędzej kończy się skomleniem.
Idźcie, warto.
Panowie, padliście ofiarą tego mema, w którym "the point" mija "you". Ten film nie o tym. To jest film o reporterach, emocjach, wypaleniu zawodowym, okrucieństwie, odczłowieczeniu, empatii i jej braku, sposobach radzenia sobie z traumą. Wydźwięk tego filmu wcale nie jest taki, że prezydent jest winny, bo przecież wszyscy robią na ekranie rzeczy zasługujące na trybunały. Dosłownie widzimy zbrodnie wojenne popełniane przez wszystkie strony. A rola dziennikarzy w ogóle nie ma polegać na ratowaniu ameryki - to ewidentnie chcieliście w filmie zobaczyć, ale tego tam nie ma, jest coś zupełnie odwrotnego - ich praca tak naprawdę niczego nie zmienia.
No ciekawe, bo reżyser wprost mówi, że zależało mu na pokazaniu dziennikarzy wzorcowych, neutralnych, bohaterskich. "I want to make a film about journalists where journalists are the heroes”, mówi Garland w rozmowie z New York Timesem (11.04.2024). Więc może jednak to Pan mija the point?
@@podkastamerykanski za bardzo według mnie overthinkujecie. Sam jestem politologiem i na początku kręciłem nosem na pewne dziwnostki świata przedstawionego, ale potem dałem się porwać impresjonistyczności tego filmu, temu, w jaki sposób oddziaływuje na widza, jak próbuje się bawić naszymi emocjami. To jednak typowe A24, pod tym względem, że jak zwykle w przypadku tego studia ma w nas wzbudzać skrajne emocje i niepokój. Merytoryczna krytyka tego filmu nie powinna się opierać na jego ideologii, bo tą - jak widać po ocenach - każdy widz odczytuje inaczej (według mnie na przykład prawie w ogóle jej tu nie ma). Ale jeżeli będziemy na siłę rozkminiać, czemu Texas z Californią, czemu prezydent taki i siaki, czemu dziennikarze tacy i owacy, to stracimy z widoku emocje, które film chce nam przekazać. I nacisk, jaki stawia na bezsens okrucieństwa wojny. To poniekąd też laurka do umierającego zawodu - bo w erze Go Pro reporterzy wojenni mają mniej roboty, vide Ukraina i Gaza.
A i wracając do cytatu z Garlanda - starałem się obejrzeć dwa wywiady z nim na temat tego filmu i big picture jaki się z tego wyłania to jednak chęć stworzenia uniwersalnego przekazu o okrucieństwie wojny na znajomym dla amerykańskiego widza przykładzie. Dziennikarze/reporterzy to jednak po prostu - chociaż nadal będę się upierał, że ciekawy i dobrze zrealizowany - wybór narratora. Niejedno dzieło żyje niezależnie od zdania jego twórców - także niejeden świetny film. A gdyby tak po prostu usiąść i dać się wgnieść w fotel, zamiast wytykać bezsens polityki na ekranie?
jest to film o niczym. Bez „overthinkowania”.
A dla mnie ten film był fajny i przejmujący. Zgadzam się z takimi komentatorami którzy wskazują że to film uniwersalnie przekazuje że każda wojna domowa nieważne czy w Sudanie, Birmie czy na Zachodzie jest straszna paskudna i okrutna. Reżyser uznał że trzeba to przypomnieć społeczeństwu amerykańskiemu
A mi się film bardzo podobał i uznaję go za świetny film. Znacznie bardziej mi się podobał niż np. Strefa interesów, który to film uważam za nudny i banalny (nie potrzebuję filmu o komendancie nazistowskiego obozu zagłady sprzed kilkudziesięciu lat żeby się dowiedzieć, że ludzie potrafią być obojętni na cierpienie dziejące się tuż obok. Widzę od kilku lat co Polacy robią migrantom i uchodźcom na granicy z Białorusią, widzę jak "Zachód" reaguje na ludobójstwo w Gazie. Nie potrzebuję historii z czasów IIWŚ by się dowiedzieć do czego jesteśmy jako ludzie zdolni, z czym możemy żyć, i że potrafimy sobie tłumaczyć i racjonalizować działania haniebne).
Tak czy siak, film Civil war uważam za świetny. Traktuję go jak film akcji, gdzie przyczyny wybuchu wojny są mało znaczące. Wystarczy zawiesić niewiarę -- coś co bez problemu robimy oglądając film o młodym czarodzieju, superbohaterach z komiksów czy o Johnie Wicku który w pojedynkę rozwala kilkudziesięciu ludzi. Ale jak ktoś poszedł na film w oczekiwaniu że obejrzy jakąś poważną analizę społeczeństwa amerykańskiego to rozumiem skąd ten zawód. Nie rozumiem też skąd twierdzenie o tym że "film chce nam pokazać, że dziennikarze uratują Amerykę". Jeśli już miałbym powiedzieć jaki obraz dziennikarzy pokazuje film, to byłby to raczej obraz negatywny. Zresztą wystarczy zobaczyć co w końcowej scenie dzieje się z postacią graną przez Dunst i jak zachowują się jej kolega i młoda adeptka fotoreporterstwa. To raczej nie jest pozytywny obraz dziennikarzy. Albo jak szybko Joel zapomina o śmierci Sammy'ego kiedy pojawia się temat prezydenta.
Natomiast w kwestii niepolityczności Garlanda i tego filmu, braku sprecyzowania ideologicznych warunków i motywów działań poszczególnych osób, to pełna zgoda z wami i innymi krytykami Civil war. W tym kontekście film ma niewiele do zaoferowania.
A argument rodzaju "były lepsze filmy na temat X uznaję za niemądry. Czemu fakt, że kiedyś ktoś nakręcił jakiś lepszy film w kontekście tematu X ma wpływać na moja ocenę innego filmu? Powiedzmy, że nie widziałem tego lepszego filmu; wtedy nawet nie mam punktu odniesienia i nie mogę sobie powiedzieć "były lepsze filmy", bo ja tych lepszych nie widziałem. No i druga sprawa, to taka że nie unikniemy jako społeczeństwo opowiadania ponownie o tych samych tematach. Nie możemy nakręcić zestawu jakichś kanonicznych, super dobrych filmów i powiedzieć "słuchajcie, mamy taki zestaw filmów i jak chcecie sobie oglądnąć coś na temat absurdu wojny, to macie tutaj taki tytuł i go sobie obejrzyjcie; nie ma sensu kręcić nowych, bo ten jest bardzo dobry"
pozdrawiam serrrdecznie ..wszystkich...obecnych....
A nieobecnych?
@@jan0809 a nieobecnych nie.
Zgadzam się z Wami, film mi się świetnie oglądało, ale jak tylko zaczęłam nad nim myśleć czy zastanawiać się nad różnymi kwestiami, tym mniej logiczny był. Szkoda, bo naprawdę miał duży potencjał.
Panów komentarz przypomina żale fizyków że "Interstellar" nie trzyma się przysłowiowej "kupy" czy marudzenie wirusologów o tym ze World war "Z" jest nierealistyczne. Na boga, to jest film fabularny. Na dodatek kino gatunkowe/rozrywkowe. Nie film dokumentalny. Chodzi o akcje, suspens, wartką opowieść
których fizyków? Kip Thorne ma dla nich książkę
Niestety, ale kiedy na czymś się znasz i wiesz, że tak, jak zostało przedstawione na filmie, to by było zupełnie niemożliwe, to nie jesteś w stanie się bawić tak, jak ignorant w kwestii wirusologii na War Z. To co jego przeraża ciebie śmieszy lub irytuje. Tak to działa po prostu.
Ech. Bez obrazy ale wasze argumenty sugerują pewne niedobory w rozumieniu jezyka filmu.
1) to nie jest film o wojnie domowej, tylko o czterech reporterach co to jadą sobie porobić zdjęcia i mieć materiał.
2) to nie jest film dokumentalny tylko political fiction. Nie wiecie jakie tam są układy polityczne - bo to nie jest temat tego filmu.
3) reporterzy których śledzimy są bardziej zainteresowani tematem na pierwszą stronę niż zbawianiem świata. Wydzwiek i puenta są hiper depresyjne, nawet jak ktoś miał myśl że będzie ratować świat itd, to to umarło bo liczy się temat. I adrenalina. Ci reporterzy nijak nie są spoko... Oni są mega dupkami.
Wojna nie jest tematem filmu. Dlatego nie ma tam nic na temat przyczyn i opcji - bo tych ludzi to nie obchodzi. To jest ten trop niewiarygodnego narratora. Ich tok myślenia jest skrajnie egoistyczny i tak - głupi i momentami naiwny. Ci ludzie nie obierają stron. Ci ludzie nie interesują się ofiarami. Jedyne co ich obchodzi to fotka i adrenalina.
Tak, ten film krytykuje to co robi ta ekipa. Ja tam nie widzę laurki tylko krytykę egoizmu tej bandy idiotow... To jest krytyka mediów w tym sensie ze ich bardziej obchodzi temat a nie to co jest tym tematem.
Brutalnie mówiąc to nie zrozumieliście filmu... Show don't tell...
No i nie wiem skąd wasz wniosek że zabicie prezydenta cokolwiek kończy... Film nic o tym nie mówi - on się kończy, ale nic więcej. To nie jest temat filmu, wojna to tylko tło. Bo tych ludzi to nie obchodzi...
1. Skoro to nie jest film o wojnie domowej, to czemu sam reżyser mówi, że to jest film o tym do czego prowadzi polaryzacja, o ryzyku wojny domowej, itd?
2. Tak, political fiction, ale ten gatunek musi mieć ręce i nogi. Można nakręcić film o tym, że Polskę w 2024 najeżdża Szwecja, to też będzie political fiction, ale będzie ono bez sensu i nikogo nie poruszy.
3. Znów: reżyser mówi, że chciał pokazać bohaterskich dziennikarzy "starego typu". Cytuję: "I said to someone who works in the film industry, “I want to make a film about journalists where journalists are the heroes.” Gdzie tu Pani widzi krytyczne spojrzenie na pracę dziennikarzy?
Trafna recenzja. Mi też film się nie podobał. Słusznia uwaga, dziennikarze krok w krok z oddziałem, to tylko jeden z absurdów..
Film o niczym (ani wojnie domowej, ani o reporterach), z irytujacymi postaciami granymi przez drewnianych aktorow, co daje efekt taki ze o ile na poczatku widzowi obojetne, to pod koniec liczy na to ze wszyscy zgina. Okropne tempo (dluzyzny), debilne i niesmieszne zarty (Jesse Plemons) i krindzowe „one-linery” (perfect shot).
Zgadzam sie bardziej z Lukaszem niz Piotrem, ale TL:DR jest taki ze mozna zobaczyc trailer. Jedna gwiazdka za pomysl, kompletnie niewyekploatowany.
"What kind of American Are"
Moim zdaniem film się dobrze ogląda ale właśnie jak się chwilę zastanowisz to tak nie za bardzo wiadomo o czym to to jest. Najlepsza scena to zdecydowanie ta z masowym grobem i Jesse Plemonsem jako "ludobójcą". Ale też jest bez sensu. Uratujemy ich mówiąc, że jesteśmy dziennikarzami😂😂😂
Ja po kilku recenzjach, stwierdziłem ze szkoda mi tych 30 złotych. I w kazdej recenzji osób, których zdanie cenię, przebija się ta neutralność.
Ale oni nie są neutralni. Oni mają w dupie powody wojny - to jest gorsze niż neutralność...
Czy Czas Appkalipsy też tak byście rozkmjniali? A powrót Jedi? Nic nie rozumiecie w filmów, oglądajcie tylko dokumenty ;-)
Akurat świetny przykład Pan wybrał. "Czas apokalipsy" jest filmem antywojennym, jasne, ale jest zarazem filmem politycznym, który wprost mówi "amerykański imperializm jest zły", "wojna w Wietnamie jest złem", a nie udaje, że jest ponad to. Więc Pańskie pretensje trochę kulą w płot. :)
Trochę tak to wygląda. Panowie myśleli że idą na film dokumentalny lub film na bazie prawdziwej wojny. To jest political fiction - to nie jest nasz świat. Układy mogą być absolutnie inne. Film też nie jest o wojnie a o czwórce świrów szukających tematu...
@@podkastamerykanski ale też jest zupełnie niewiarygodny. Taki rejs byłby niemożliwy. Ci dziwni dowódcy i te dziwne oddziały. Powinniście tak samo płakać jak nad podróżą z NY do Waszyngtonu.
Byłem w kinie. Wyjątkowo nudna propaganda.
Propaganda czego? Przecież problem z tym filmem to właśnie absurdalna neutralność, więc jak może być zarazem propagandą? :)
@@podkastamerykanski Nie odebrałem tego jako neutralność, Tylko próbę ostrzeżenia do czego może doprowadzic szaleniec u władzy 🤔 a to już się jednoznacznie kojarzy , z pewną opcją polityczną 🤔
Nie oglądałam i nie planuję. A Amerykanie niech lepiej obejrzą 20 dni w Mariupolu. Chociaż nie, co ja tu gadam, prawdziwa wojna gdzieś tam daleko nie jest tak atrakcyjna, jak ta kinowa.
@@michagolis150 Trudno jednak uznać ogólne stwierdzenie "szaleniec u władzy jest zły" albo "wojna jest zła" za "propagandę".
@@podkastamerykanski ale tutaj chcą nam sprzedać, że tym szaleńcem jest konkretny kandytat 🤔
Nic nie zrozumieliście
Aha.
@podkastamerykanski tylko ze tak to jest.
@@podkastamerykanski jesteście jak mój ojciec. Widzi film a-f i słyszy silniki w kosmosie - mówi że to niemożliwe i dalej nie ogląda. To jednak smutne że sobie tak palicie 99 procent popkultury.