Charles Aznavour - Je m'voyais déjà (1961) [BDFab karaoke]

Поделиться
HTML-код
  • Опубликовано: 28 окт 2024

Комментарии • 4

  • @cathyveyssiere7227
    @cathyveyssiere7227 3 года назад +3

    MERCIIIII pour toutes ces BDFab Karaoke!!! Elles sont parfaites.

  • @kellykelly6688
    @kellykelly6688 Месяц назад

    ❤ merci ❤

  • @sawomirwrobel5727
    @sawomirwrobel5727 2 года назад

    Rodzinny dom przed laty opuściłem
    I z miasta, gdzie każdy każdego zna,
    Jak stałem, tak przed siebie wprost ruszyłem,
    Zdobywać świat - nieważne, gdzie i jak.
    Kazałem z forsy moc uszyć sobie
    Garnitur szyk - błękitny mody szał,
    Troskom śmiałem się w nos
    I marzyłem, by los
    Artystą być, artystą być mi dał
    Już widziałem, jak
    Ludzie przed afiszem
    Przystawali i
    Powtarzali w głos:
    "Patrzcie, to jest on!"
    Już widziałem, jak
    Portier ciężko dysząc,
    Powstrzymywał tłum,
    Który pragnąc mnie,
    Parł ze wszystkich stron
    Uwielbienia szmer
    Zmieniał bez ustanku
    W ósmy świata cud
    Każde z moich słów,
    Każdą z ról i gaf.
    Rosła ilość zer
    Na mym koncie w banku,
    Mogłem kupić fart,
    Nie czekając na
    Dobry losu traf
    Zaproszeń stos przewalał
    Się po garderobie,
    Już widziałem dni,
    Kiedy liczba ich
    Dosięgała stu
    Czytałem je niedbale
    I myślałem sobie,
    Kto zasłużył, bym
    Obecnością swą
    Zaszczyt sprawił mu
    Byłem jednym z tych,
    W tym okrutnym fachu,
    Co poznali smak
    Pocałunków Muz,
    Uwielbienia mas.
    Byłem jednym z tych,
    Co nie czują strachu,
    Kiedy zabrzmi gong
    I oślepi cię
    Reflektorów blask
    Garnitur ten trzydzieści lat już noszę
    I szukam wciąż, nieważne, jak i gdzie,
    Okazji, by zarobić parę groszy,
    Nikt z moich ról nie śmieje się - prócz mnie.
    Pociągiem tłukę się w noc na chałtury,
    W walizkach dwóch od wielu mieszkam lat,
    Komplet widzów w dwa dni,
    Czasem kucharek łzy,
    To musi mi zastąpić sławy smak.
    I nie widzę wciąż
    Ludzi przed afiszem,
    Na mój widok nikt
    Nie powtarza w głos:
    "Patrzcie, to jest on!"
    A już jeśli coś
    Na mój temat słyszę,
    To od nowa znów
    Stek złośliwych kpin,
    Kpin ze wszystkich stron.
    Żeby sławę mieć
    Choćby przez godzinę,
    Próbowałem już
    I błazeńskich fars,
    I ponurych dram.
    W końcu - pal to sześć
    To nie moja wina,
    Że publiczność wciąż
    Nie docenia ról,
    Które dla niej gram.
    Nie raz się tak składało,
    Że bez braw schodziłem,
    Bo sławniejszy ktoś
    Umiał przedtem już
    Tłum wprowadzić w trans.
    Choć mnie się nie udało,
    Zazdrosny nie byłem,
    Taki mam już los,
    Który nie dał mi
    Wygrać żadnej z szans.
    Kocham każdą z chwil
    W tym okrutnym fachu,
    Gdzie spotyka się
    Upokorzeń dno
    Albo pełnię łask.
    Żaden świata cud
    Nie ma dla mnie smaku
    Małej chwili, gdy
    Ma oślepić mnie
    Reflektorów blask.