Mój ojciec kiedyś zlowil perkoza, miał wyrzucone na wegorza, emocje były mega i to zdziwienie kiedy wypłynął po jakimś czasie już przy kladce, do dziś się z tego śmiejemy na rybach.
No ja też miałem tak:) chociaż mój kumpel ściemniacz się pochwalił , że wczoraj - uwaga 27.04.2020 w ciągu 3 godzin zmieniając dwa razy łowisko oddalone od siebie o parę km. złowił ponad 20 kg leszczy :P ( a tam leszczy nie ma :P:P:P) - tylko mi fotek nie pokaże bo mu się akurat spierdzielił telefon i fotki się wykasowały :P hehehehehhe
Fajne opowieści. wiem i rozumiem dlaczego stosujesz taki (gruby sprzęt) na potokowce. Osobiście łowie na Bobrze i Kwisie na taki. A z dziwnych stworzeń to wydrzyk ten wielki w locie na 30g pilkera w Norwegii szczerze zapikował za nim jak szczupak nie zdążył do wody dolecieć, jakaś żaba na mannsa 7cm, nietoperz na obrotówkę i jaskółka w locie na microjig.
To chyba najlepsze miejsce na moją opowieść. Byliśmy z kolegą Jurkiem na flądrach. Górki zachodnie, Wisła Śmiała, zestawy 80g, hak węgorzowy a na nim Tubis. W pewnym momencie telefon odbiera Jurek - w kanale obok elektrociepłowni biorą sandacze. Nie mamy innego sprzętu, ale tubis na sandacza jak najbardziej, więc jedziemy. Na miejscu standard w miejscu gdzie bierze sandacz od 10 dni czyli 100 tys puszek po piwie, milion petów i kilkadziesiąt podpórek wykonanych z gałęzi pobliskich krzaków. Powyżej czyli 7m nad nami linia wysokiego napięcia. Zaczepiam tubisa i wykonuję rzut w miarę płaski żeby nie podłączyć się do prądu. Czuję opór. Pierwsza myśl to zaczepiłem trawy lub pobliskie krzaki. Pokonuję opór siłowo - nad wodę leci kot z pełnym rozkraczeniem aerodynamicznym i charakterystycznym wrzaskiem miałłłłłłłłł ale chyba inaczej, bardziej dramatycznie. Staram się nie spuścić go do wody tylko przerzucić "return" z powrotem na ląd. W międzyczasie orientuję się że Jurek, który ma 4 koty w domu i jest moją ostatnią nadzieją, nie jest dyspozycyjny ponieważ leży na trawniku trzymając się za jaja ze śmiechu. Jurek jednak odzyskał kontrolę i wyczepił kota, który dostał w rekompensacie kilka tubisów. Bezpośrednio po zdarzeniu nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji. Rzucał ktoś z Was kotem? ::::-)
Ja łowiłem na pewnym leśnym jeziorze ( 8 ha). Miałem swoje można powiedzieć stanowisko. Oprócz mnie uczęszczały na nie może 4 osoby. Niestety musiałem po nich sprzątać. Ale wracając - miejsce idealne. Nieduży mostek pośród trzcinowiska. Dno lekko muliste ale co najważniejsze wolne od zielska którego było pełno na dnie. Łowiłem na głębokości około 1,5 metra. W którymś momencie spławik się przechyla i przesuwa w stronę trzcin, coraz bardziej się przytapiając. Zaciąłem. Tak, siedzi ładny lin. Nagle płynie w drugą stronę. Pomyślałem że jednak może być to karp. Wyholowałem go do podbieraka. Okazało się że to nie żaden lin ani karp, nawet nie ryba. Złowiłem na kukurydzę żółwia żółtolicego. I tu pojawił się dylemat. Ten gatunek żółwia jest gatunkiem inwazyjnym. Kiedyś należałem do Ligi Ochrony Przyrody (LOP) i wiedziałem że gatunki inwazyjne nie mogą ponownie trafić na wolność. Byłem w kilku sklepach zoologicznych, dzwoniłem do azylu, schroniska i w ogóle nigdzie nie chcieli go przyjąć. Ja nie mam warunków do trzymania żółwia prawie 3 kg w domu, bo taki wymaga zbiornika minimum 200 l. Koniec końców zwierzę inwazyjne musiałem wypuścić ponownie do tego jeziora 😡 To jest żenada. Żółw trafił do tego samego jeziora, bo z dwojga złego lepiej nie rozprzestrzeniać jego siedlisk. To moja historia o złowieniu "lina życia" Pozdrawiam Coronę Fishing
Witam Panowie. Po obejrzeniu odcinaka przypomniały mi się dwie sytuacje nawiązujące do tematu owej opowieści. Dawno, dawno temu wybrałem się z moim kompanem wędkarskich przygód nad wodę, a konkretnie nad rz. Gwdę (nie będę pisał który odcinek), w poszukiwaniu Głowacicy. Kilka dni wcześniej obmyślałem gdzie i jak będę łowił. Wybór padł na odcinek...wędka Byron do 40g, kołowrotek DAM (nie pamiętam jaki, żyłka 0.28mm, wobler ok 10cm. lokalnej produkcji). Świt, letni dzień, godzina łowienia za nami. Docieram do leśnego odcinak, po mojej stronie piękna długa rynna ze żwirowatym dnem (głębokość ok 1.5m), nad lustrem wody nawisy z gałęzi olchy przez które przebijają promienie słońca. Szybka ocena możliwości podania przynęty i ... przyglądam się jeszcze raz, co widzę? Długi cień ok 1m poruszający się majestatycznie w toni wody. Nie muszę pisać, że kolana mi lekko zmiękły bo już widziałem branie. Rzucam bliżej środka rzeki i nie kręcąc korbką sprowadzam wobler przed nos ofiary...ku mojemu zdziwieniu brak reakcji, jedynie lekki odskok w bok. Z napięciem ponawiam rzut - nic ta sama reakcja. Przed kolejnym rzutem raz jeszcze przyglądam się potencjalnej ofierze teraz w lepszym świetle...i nagle "orjent", o w mordę - pierwszy raz ucieszyłem się, że nie było brania bo pewnie musiał bym gonić zdobycz po lesie jak Pan Kolega w swojej opowieści...jak się okazuje "na bezrybiu i wydra rybą". Kolejna historia miała miejsce jeszcze dawniej temu - zawody "Szczupak Doliny Rurzycy", kilku godzinne biczowanie wody za mną, przyłów 3 okonie lekko ponad wymiar wtedy jeszcze (15cm). Ogólnie słabo. Inni zawodnicy też raczej nic wielkiego. Dochodzę do niewielkiej plaży (zakole jeziora obrośnięte trzciną), wykonuję najdłuższy rzut na jaki pozwala zestaw, umiejętności. Na końcu żyłki obrotówka DAM nr 3. Świst, blacha leci w dość wąskim prześwicie między trzcinami. Niestety wiatr zwiewa przynętę za trzciny, tracę ją z widzenia. Słyszę pluski wpadającej przynęty i zaczynam prowadzenie, nagle zatrzymanie, zacięcie plus 10...i zaczyna się - kij wygięty w pół, ogromny opór, pompowanie - wędka chodzi jak marzenie, hamulec gra - będzie medal, marzenia giną po ok 5 sekundach, kiedy to za trzcin wypełza wielki "facet" w piance drąc się i wymachując pięścią w moją stronę - wyraz jego twarzy zwiastował jedno, a potok słów, z których zrozumiałem tylko ... ja pier...zaje...b...e nie napawał optymizmem. Po wyjściu na brzeg udało mi się Pana uspokoić i oczywiście przeprosić. Choć dla tych 5 sekund mega emocji warto było.... Pozdrawiam serdecznie Panowie, bardzo fajny pomysł na propagowanie wędkarstwa przez duże W. Bo wędkarstwo to przede wszystkim przygoda, obcowanie z przyrodą oraz jej baczna obserwacja, w dobie niezrozumiałych wartości (a właściwie ich braku) świata współczesnego. Połamania Kija!
Łowienie było w Dunajcu - na muchę. Mieszkam pół kilometra od brzegu. Przyszedłem pod dom, oparłem muchówkę o ścianę, zacząłem zdejmować wodery, kamizelkę i całe to ustrojstwo. Wszedłem do domu wędkę pozostawiając na zewnątrz. Po kilku chwilach usłyszałem jakąś szamotaninę, wyglądam przez okno a tu kura sąsiadki podskakując i machając skrzydłami zapiernicza ciągnąc moją muchówkę. Imitacja jętki wyglądała dla niej najwyraźniej bardzo smakowicie ;)
Hi,hi:-) Łabedz na twistera. Narobil takiego halasu,ze sasiedni wedkarze z podbierakiem biegli - swiecie przekonani,ze to najwiekszy szczupak w stawie - ptaszysko sie zerwalo zanim dobiegli i zobaczyli co bylo na haku - jak zasugerowali tak zostalo; legenda o szczupaku potworze byla zywa przez kilka tygodni;-)
Kabareciarze z Was. Na dodatek skecze są prawdziwe, tym lepiej się słucha i ogląda. Naprawdę macie talent nie tylko do wedkarstwa. Pozdrawiam z nad Dunajca
Łukasz78 Budzi mnie dźwięk sygnalizatra, wybiegam z namiotu, łapię za wędkę zacinam i jest siedzi, hamulec aż gwiżdże myślę sobie ,,matko jedyna” sandacz życia będzie. Po chwili dostrzegam, że żyłka jakoś do góry idzie co jest grane , spoglądam do góry a tam bocian koła kręci odciąłem go oczywiście żeby się nie męczył bo na sprowadzenie go na ziemię nie było szans, walczył niesamowicie. Usiadłem i myślę sobie jakim cudem to się stało, spoglądam na siatkę w której miałem żywce i widzę że jest rozcięta i tylko jeden żywiec został a reszta zniknęła. Wszystko jasne przeciął dziobem siatkę, wyjadał moje żywce, zaplątał się w żyłkę i taka to była historia. Mam tylko nadzieję, że przeżył i ma się dobrze.
Na jednym z kanalow pod Londynem byla tez kaczka - "wziela " w locie. A pozniej sceny jak u Hitchcocka - cale stado nas otoczylo i mialo pretensje. Kilkanascie kaczek z otwartymi dziobami wygladajace jakby chcialy przypuscic atak na nas.
Ja miałem zajebisty przypadek wczoraj na Pilicy. Siedział sobie chłopek w krzakach z trzema kundlami na spławik łowił a ja szedłem rzeką za kleniem...i mówi do mnie panie one gryzą a kundle juz metr od moich nóg i aż im ślina idzie z pysków. Odganiałem się szczytówką od wędki i jeden zachaczył się za woblera i dzida na łąkę :D Hamulec grał na maxa wędka wygięta w pół....Na środku łąki po 50m się "WYPIĄŁ" :D
hol wydry w porcie praskim, żółw udający lina na czerwonego robaka i przy mnie ale nie mój konkretny odjazd a właściwe odlot kaczki trafionej w locie przez ziomka boleniowym wobkiem - hamulec pięknie gwizdał... :) pozdro
Dosyć już dawno temu, na morsa nr.3 wziął mi perkoz, branie potężne, myślałem, ze niezły szczupak. Ale szybko wyskoczył na powierzchnię i poleciał, a raczej polatał chwilę na uwięzi i na szczęście się wyczepił. Pierwsze wrażenie było niesamowite, bo jak ten perkoz się wynurzył to jeszcze nie skojarzyłem tego faktu z moim "braniem", dopiero jak mi żyłka w powietrze poleciała, dopiero wtedy ... :)
Ja kiedyś w Chorwacji hak na grunt łowiłem, to na kurczaka, zwijam zestaw, ale coś ciężkie. Potem wyjmuję i na haku strzykwa. To taki robak, morski, miała jakieś czterdzieści centymetrów. To też było niezłe przeżycie
xD nie wliczając ryb, na kiju raz miałem łyskę. Takie piskle, jeszcze puchate. Na szczęscie przy spławikowaniu, więc nie trzeba było wielkich operacji, żeby ptice uwolnic;)
che che dobreeeee :))) Ja miałem rybitwę jak łowiłem klenie na chlebek i na zasiadce karpiowej kaczkę krzyżówkę na kulkę centralnie się zapieła - niestety nie przeżyła :-(( Pozdrowionka i do następnego
mi się udało złowić wielką mewę! i to nie byle gdzie :D w samym sercu Sztokholmu tuż koło opery, jest bardzo wartki przepływ gdzie są podobno łososie.. wyobraźcie sobie masa szwedów i jeszcze więcej turystów z całego świata obserwowała jak holuję mewę ... (łososi nie było:P)
Rak na spławik, i dwa razy kaczkę na muchę hol kaczki na #5 klasie wędziska z jakieś 7 metrów nad ziemią to coś niesamowitego ale się wypięła po dłuższej chwili :))
Kilka lat temu na rzece, która wpada do zbiornika, nad którym kręcony był ten odcinek, miałem rybę życia, kabana nie do wyjęcia, który po kilku sekundach okazał się być bobrem złapanym na ogon :P
Teść na Narwi trafił mewe za łapę. Uwolnilismy ptaka, następny rzut i drugą siedzi. Obie w powietrzu zlapane na gumę. A ja trafiłem busa na moście na Zegrzu z łódki hehe
Ja za małolata zlowilem na kij z leszczyny, spławik z pióra gęsi i haczyk z agrafki na którym była wiśnia na klenia , kure u znajomych na wsi . Jak już byłem starszy zdarzyło mi się na skórkę z chleba mewe zlowić, ale nic mnie tak nie wystraszyło na letniej posiadówce na Wiśle z kolegą jak dwa metry od nas wyskoczyła z wody wydra!!!
Hehe wieki temu na Zegrzyńskim deskę z żaglem. Walczyła dzielnie prawie cała żyłka szpuli zeszła zanim się wypieła. :D Jeszcze nigdy nie wyekspediowałem przynęty brak daleko.
Kiedyś byłem na swojej ukochanej żwirowni. Łowiłem płotki i leszcze na matcha. Musiałem odłożyć wędke i i w tym momencie na brzeg podpłynęła do mnie kaczka ze swoimi dzieciakami. Nie miałem zdjętego robaka z haka i jednemu glutowi się ten biały robaki spodobał i mi go opierdzielił i zaciął się. W zamian za to kacza mama podziobała mi całą rękę haka nie odczepiłem. A drugi raz byłem na tym samym łowisku, łowili tan jacyś Ukraińcy na spinning i jeden woblerem trafił w łabędzia. Hak się wpiął w skrzydło. Łabędź jak zaczął spieprzać to z kołowrotka zniknęła cała żyłka i Ukrainiec wkurwiony spakował się i pojechał do domu.
wybrałem się na ryby ,wykonałem rzut na spinning ale przynęta nie opadła do wody bo zarzuciłem prosto na kaczkę która akurat przelatywała.... ale był odjazd
Moja najciekawsza zdobycz to strzykwa morska. Podczas łowienia w chorwackim adriatyku na grunt wyciągnałem z wody jakieś dziwne coś, myślałem ,że to jakaś szmata, ale to sie ruszało! Taki dziwny robal, ale przygoda fajna...
Mewa, dzika gęś to złapałem to nic niezwykłego ale przy dużej wodzie (Wisła) wyciągnąłem piękny kij bejsbolowy chyba dębowy naprawdę piękna robota :-))
kiedyś spiningując wyciągam przynętę z wody z jakimiś "patykami", schylam się do przynęty żeby ją oczyścić z farfocli a to wielki rak większy od dłoni aż się przestraszyłem że nagle farfocle odżyły ;D
Remek RULES wymiatasz w internetach ;)!!! Przy Was ma się ochotę wychylić dzban piwka :D Daro całkiem wporzo, ale nie które wejścia nie potrzebne nie neguje bo jest autentyk ale trzeba czasem się powstrzymać :P.... Tak czy srak PIONA!
Na kule wodna hak 4 chleb na karpia amura odzszedłem na chwile bo zadzwonil telefo nagle syłysze że cos spadlo odwracam się a wędka do wody łapie patrze na wode a tam łabądź
W podobny sposób "złowiłem"... w Wisłoce lalkę (zaczepiona za włosy) - "wzięła" na 4 cm Invadera - niestety zdjęcie się nie zachowało - wyhaczyłem niezłą Lalę 😜
Ja stary wyciagnalem spodnie w kantke z okoniem w kieszeni, myslalem ze poumieramy ze smiechu juz jak ciagnalem te spodnie a co dopiero po wyciagnieciu okonia :)
Kaczka na spławik , młoda a stara mnie pogoniła 😀a z dziwnych rzeczy to rejestrację samochodowa pogięta na spinning złapałem, wolałem ojca z podbierakiem bo myślałem , że taki wielki szczupak
Mówiłem na Wiśle na dużą gumę z opadu i nagle coś uderzyło zaciolem i coś jest choluje ale nic nie walczy nagle coś ciągnie myślałem że to zaczep ale nie coś walczy nie dużego myślałem że okoń wyciągam A to cały zestaw spiningowy wędzisk kołowrotek i mały okoń ale wędka bardzo dobra było to jakieś 2 lata temu kołowrotek rozebralem nasmarowalem i chodzi do dziś pozdrawiam
Widzę, że wielu z Was miało podobne historie. Najbardziej podobają na się latające zestawy i hol "powietrzny" :d
SUPER!!
No ja najdziwniejsze zwierze to traszkę na stawach za dzieciaka i żółwia na żywca :)
Mój ojciec kiedyś zlowil perkoza, miał wyrzucone na wegorza, emocje były mega i to zdziwienie kiedy wypłynął po jakimś czasie już przy kladce, do dziś się z tego śmiejemy na rybach.
No ja też miałem tak:) chociaż mój kumpel ściemniacz się pochwalił , że wczoraj - uwaga 27.04.2020 w ciągu 3 godzin zmieniając dwa razy łowisko oddalone od siebie o parę km. złowił ponad 20 kg leszczy :P ( a tam leszczy nie ma :P:P:P) - tylko mi fotek nie pokaże bo mu się akurat spierdzielił telefon i fotki się wykasowały :P hehehehehhe
Fajne opowieści. wiem i rozumiem dlaczego stosujesz taki (gruby sprzęt) na potokowce. Osobiście łowie na Bobrze i Kwisie na taki. A z dziwnych stworzeń to wydrzyk ten wielki w locie na 30g pilkera w Norwegii szczerze zapikował za nim jak szczupak nie zdążył do wody dolecieć, jakaś żaba na mannsa 7cm, nietoperz na obrotówkę i jaskółka w locie na microjig.
To chyba najlepsze miejsce na moją opowieść. Byliśmy z kolegą Jurkiem na flądrach. Górki zachodnie, Wisła Śmiała, zestawy 80g, hak węgorzowy a na nim Tubis. W pewnym momencie telefon odbiera Jurek - w kanale obok elektrociepłowni biorą sandacze. Nie mamy innego sprzętu, ale tubis na sandacza jak najbardziej, więc jedziemy. Na miejscu standard w miejscu gdzie bierze sandacz od 10 dni czyli 100 tys puszek po piwie, milion petów i kilkadziesiąt podpórek wykonanych z gałęzi pobliskich krzaków. Powyżej czyli 7m nad nami linia wysokiego napięcia. Zaczepiam tubisa i wykonuję rzut w miarę płaski żeby nie podłączyć się do prądu. Czuję opór. Pierwsza myśl to zaczepiłem trawy lub pobliskie krzaki. Pokonuję opór siłowo - nad wodę leci kot z pełnym rozkraczeniem aerodynamicznym i charakterystycznym wrzaskiem miałłłłłłłłł ale chyba inaczej, bardziej dramatycznie. Staram się nie spuścić go do wody tylko przerzucić "return" z powrotem na ląd. W międzyczasie orientuję się że Jurek, który ma 4 koty w domu i jest moją ostatnią nadzieją, nie jest dyspozycyjny ponieważ leży na trawniku trzymając się za jaja ze śmiechu. Jurek jednak odzyskał kontrolę i wyczepił kota, który dostał w rekompensacie kilka tubisów. Bezpośrednio po zdarzeniu nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji. Rzucał ktoś z Was kotem? ::::-)
Ja łowiłem na pewnym leśnym jeziorze ( 8 ha). Miałem swoje można powiedzieć stanowisko. Oprócz mnie uczęszczały na nie może 4 osoby. Niestety musiałem po nich sprzątać. Ale wracając - miejsce idealne. Nieduży mostek pośród trzcinowiska. Dno lekko muliste ale co najważniejsze wolne od zielska którego było pełno na dnie. Łowiłem na głębokości około 1,5 metra. W którymś momencie spławik się przechyla i przesuwa w stronę trzcin, coraz bardziej się przytapiając. Zaciąłem. Tak, siedzi ładny lin. Nagle płynie w drugą stronę. Pomyślałem że jednak może być to karp. Wyholowałem go do podbieraka. Okazało się że to nie żaden lin ani karp, nawet nie ryba. Złowiłem na kukurydzę żółwia żółtolicego. I tu pojawił się dylemat. Ten gatunek żółwia jest gatunkiem inwazyjnym. Kiedyś należałem do Ligi Ochrony Przyrody (LOP) i wiedziałem że gatunki inwazyjne nie mogą ponownie trafić na wolność. Byłem w kilku sklepach zoologicznych, dzwoniłem do azylu, schroniska i w ogóle nigdzie nie chcieli go przyjąć. Ja nie mam warunków do trzymania żółwia prawie 3 kg w domu, bo taki wymaga zbiornika minimum 200 l. Koniec końców zwierzę inwazyjne musiałem wypuścić ponownie do tego jeziora 😡 To jest żenada. Żółw trafił do tego samego jeziora, bo z dwojga złego lepiej nie rozprzestrzeniać jego siedlisk. To moja historia o złowieniu "lina życia" Pozdrawiam Coronę Fishing
Witam Panowie. Po obejrzeniu odcinaka przypomniały mi się dwie sytuacje nawiązujące do tematu owej opowieści. Dawno, dawno temu wybrałem się z moim kompanem wędkarskich przygód nad wodę, a konkretnie nad rz. Gwdę (nie będę pisał który odcinek), w poszukiwaniu Głowacicy. Kilka dni wcześniej obmyślałem gdzie i jak będę łowił. Wybór padł na odcinek...wędka Byron do 40g, kołowrotek DAM (nie pamiętam jaki, żyłka 0.28mm, wobler ok 10cm. lokalnej produkcji). Świt, letni dzień, godzina łowienia za nami. Docieram do leśnego odcinak, po mojej stronie piękna długa rynna ze żwirowatym dnem (głębokość ok 1.5m), nad lustrem wody nawisy z gałęzi olchy przez które przebijają promienie słońca. Szybka ocena możliwości podania przynęty i ... przyglądam się jeszcze raz, co widzę? Długi cień ok 1m poruszający się majestatycznie w toni wody. Nie muszę pisać, że kolana mi lekko zmiękły bo już widziałem branie. Rzucam bliżej środka rzeki i nie kręcąc korbką sprowadzam wobler przed nos ofiary...ku mojemu zdziwieniu brak reakcji, jedynie lekki odskok w bok. Z napięciem ponawiam rzut - nic ta sama reakcja. Przed kolejnym rzutem raz jeszcze przyglądam się potencjalnej ofierze teraz w lepszym świetle...i nagle "orjent", o w mordę - pierwszy raz ucieszyłem się, że nie było brania bo pewnie musiał bym gonić zdobycz po lesie jak Pan Kolega w swojej opowieści...jak się okazuje "na bezrybiu i wydra rybą".
Kolejna historia miała miejsce jeszcze dawniej temu - zawody "Szczupak Doliny Rurzycy", kilku godzinne biczowanie wody za mną, przyłów 3 okonie lekko ponad wymiar wtedy jeszcze (15cm). Ogólnie słabo. Inni zawodnicy też raczej nic wielkiego. Dochodzę do niewielkiej plaży (zakole jeziora obrośnięte trzciną), wykonuję najdłuższy rzut na jaki pozwala zestaw, umiejętności. Na końcu żyłki obrotówka DAM nr 3. Świst, blacha leci w dość wąskim prześwicie między trzcinami. Niestety wiatr zwiewa przynętę za trzciny, tracę ją z widzenia. Słyszę pluski wpadającej przynęty i zaczynam prowadzenie, nagle zatrzymanie, zacięcie plus 10...i zaczyna się - kij wygięty w pół, ogromny opór, pompowanie - wędka chodzi jak marzenie, hamulec gra - będzie medal, marzenia giną po ok 5 sekundach, kiedy to za trzcin wypełza wielki "facet" w piance drąc się i wymachując pięścią w moją stronę - wyraz jego twarzy zwiastował jedno, a potok słów, z których zrozumiałem tylko ... ja pier...zaje...b...e nie napawał optymizmem.
Po wyjściu na brzeg udało mi się Pana uspokoić i oczywiście przeprosić. Choć dla tych 5 sekund mega emocji warto było....
Pozdrawiam serdecznie Panowie, bardzo fajny pomysł na propagowanie wędkarstwa przez duże W. Bo wędkarstwo to przede wszystkim przygoda, obcowanie z przyrodą oraz jej baczna obserwacja, w dobie niezrozumiałych wartości (a właściwie ich braku) świata współczesnego. Połamania Kija!
Łowienie było w Dunajcu - na muchę. Mieszkam pół kilometra od brzegu. Przyszedłem pod dom, oparłem muchówkę o ścianę, zacząłem zdejmować wodery, kamizelkę i całe to ustrojstwo. Wszedłem do domu wędkę pozostawiając na zewnątrz. Po kilku chwilach usłyszałem jakąś szamotaninę, wyglądam przez okno a tu kura sąsiadki podskakując i machając skrzydłami zapiernicza ciągnąc moją muchówkę. Imitacja jętki wyglądała dla niej najwyraźniej bardzo smakowicie ;)
Porządnie
Hi,hi:-) Łabedz na twistera. Narobil takiego halasu,ze sasiedni wedkarze z podbierakiem biegli - swiecie przekonani,ze to najwiekszy szczupak w stawie - ptaszysko sie zerwalo zanim dobiegli i zobaczyli co bylo na haku - jak zasugerowali tak zostalo; legenda o szczupaku potworze byla zywa przez kilka tygodni;-)
heh mistrzostwo:)! uwielbiam te opowieści:D
ja sasiada za ucho zlapalem hehehe, tez piszczal xD
Kabareciarze z Was. Na dodatek skecze są prawdziwe, tym lepiej się słucha i ogląda. Naprawdę macie talent nie tylko do wedkarstwa. Pozdrawiam z nad Dunajca
Łukasz78
Budzi mnie dźwięk sygnalizatra, wybiegam z namiotu, łapię za wędkę zacinam i jest siedzi, hamulec aż gwiżdże myślę sobie ,,matko jedyna” sandacz życia będzie. Po chwili dostrzegam, że żyłka jakoś do góry idzie co jest grane , spoglądam do góry a tam bocian koła kręci odciąłem go oczywiście żeby się nie męczył bo na sprowadzenie go na ziemię nie było szans, walczył niesamowicie. Usiadłem i myślę sobie jakim cudem to się stało, spoglądam na siatkę w której miałem żywce i widzę że jest rozcięta i tylko jeden żywiec został a reszta zniknęła. Wszystko jasne przeciął dziobem siatkę, wyjadał moje żywce, zaplątał się w żyłkę i taka to była historia. Mam tylko nadzieję, że przeżył i ma się dobrze.
Na jednym z kanalow pod Londynem byla tez kaczka - "wziela " w locie. A pozniej sceny jak u Hitchcocka - cale stado nas otoczylo i mialo pretensje. Kilkanascie kaczek z otwartymi dziobami wygladajace jakby chcialy przypuscic atak na nas.
Ja miałem zajebisty przypadek wczoraj na Pilicy. Siedział sobie chłopek w krzakach z trzema kundlami na spławik łowił a ja szedłem rzeką za kleniem...i mówi do mnie panie one gryzą a kundle juz metr od moich nóg i aż im ślina idzie z pysków. Odganiałem się szczytówką od wędki i jeden zachaczył się za woblera i dzida na łąkę :D Hamulec grał na maxa wędka wygięta w pół....Na środku łąki po 50m się "WYPIĄŁ" :D
Ooo :d
hol wydry w porcie praskim, żółw udający lina na czerwonego robaka i przy mnie ale nie mój konkretny odjazd a właściwe odlot kaczki trafionej w locie przez ziomka boleniowym wobkiem - hamulec pięknie gwizdał... :) pozdro
Dosyć już dawno temu, na morsa nr.3 wziął mi perkoz, branie potężne, myślałem, ze niezły szczupak. Ale szybko wyskoczył na powierzchnię i poleciał, a raczej polatał chwilę na uwięzi i na szczęście się wyczepił. Pierwsze wrażenie było niesamowite, bo jak ten perkoz się wynurzył to jeszcze nie skojarzyłem tego faktu z moim "braniem", dopiero jak mi żyłka w powietrze poleciała, dopiero wtedy ... :)
Świetne klimatyczne filmiki kręcicie... sub i oby tak dalej! Podoba mi się:)
😁Dobre. Super filmy robicie
Łabędź, kaczka i gołąb :D czyli standard nad wodą. A mój znajomy imiennik żółwia :D
Ja kiedyś w Chorwacji hak na grunt łowiłem, to na kurczaka, zwijam zestaw, ale coś ciężkie. Potem wyjmuję i na haku strzykwa. To taki robak, morski, miała jakieś czterdzieści centymetrów. To też było niezłe przeżycie
"Odpaliłem fajkę, żeby odpocząć"... Dobre:))::):):) Kiedyś na warszawskiej Wiśle miałem puszkę żywca..:)
U mnie najbardziej nietypowym połowem była rybitwa na trupkka, złapała go w momencie uderzenia o taflę wody
xD nie wliczając ryb, na kiju raz miałem łyskę. Takie piskle, jeszcze puchate. Na szczęscie przy spławikowaniu, więc nie trzeba było wielkich operacji, żeby ptice uwolnic;)
😂😂😂😂 A ta w las ucieka hahaha hahaha gitara akcja😂😂😂i to rozczarowanie ale jaja 😁Pozdrawiam!
zajebiste historie!
che che dobreeeee :)))
Ja miałem rybitwę jak łowiłem klenie na chlebek i na zasiadce karpiowej kaczkę
krzyżówkę na kulkę centralnie się zapieła - niestety nie przeżyła :-((
Pozdrowionka i do następnego
Hej, czy to jest zbiornik w świętokrzyskiem? Jeśli tak to znam ten ból :)
falis01 nie ty jeden 😂
też doświadczyłem UROKÓW tego zbiornika niestety :D
Czyżby Połaniec?
To jest zalew wióry
Foke tez mialem , odjazd zycia :)
Koledze siatka z ok 15 leszczami odpłynęła na Wiśle ... bo wydra była sprytniejsza :P
Mi się zdarzył żółw ozdobny czerwonolicy. W Warszawie pod mostem Gdańskim.Jak pod powierzchnią zobaczyłem skorupę to myślałem, że to paszcza suma.
na warszawskiej wiśle co jakiś czas "łowione" są żółwie, może trzeba będzie sie na nie mocniej przygotować :)
mi się udało złowić wielką mewę! i to nie byle gdzie :D w samym sercu Sztokholmu tuż koło opery, jest bardzo wartki przepływ gdzie są podobno łososie.. wyobraźcie sobie masa szwedów i jeszcze więcej turystów z całego świata obserwowała jak holuję mewę ... (łososi nie było:P)
Rak na spławik, i dwa razy kaczkę na muchę hol kaczki na #5 klasie wędziska z jakieś 7 metrów nad ziemią to coś niesamowitego ale się wypięła po dłuższej chwili :))
Ja widziałem, jak na szczupakową żywcówkę złowił się... perkoz :)
ja tydzien temu to miałem przyłów łabędzia na kukurydze
Kilka lat temu na rzece, która wpada do zbiornika, nad którym kręcony był ten odcinek, miałem rybę życia, kabana nie do wyjęcia, który po kilku sekundach okazał się być bobrem złapanym na ogon :P
Łowiąc w morzu północnym (Szkocja) miałem już na wedce: fokę, mewe, kaczkę i homara.
Mariusz Wąsowski to ja z tych rzeczy tylko homara. Komara znaczy.
Teść na Narwi trafił mewe za łapę. Uwolnilismy ptaka, następny rzut i drugą siedzi. Obie w powietrzu zlapane na gumę. A ja trafiłem busa na moście na Zegrzu z łódki hehe
Ja za małolata zlowilem na kij z leszczyny, spławik z pióra gęsi i haczyk z agrafki na którym była wiśnia na klenia , kure u znajomych na wsi . Jak już byłem starszy zdarzyło mi się na skórkę z chleba mewe zlowić, ale nic mnie tak nie wystraszyło na letniej posiadówce na Wiśle z kolegą jak dwa metry od nas wyskoczyła z wody wydra!!!
dobre..zanim doszło do punktu kulminacyjnego,pomyślałem że to wydra...pozdro pany
Hehe wieki temu na Zegrzyńskim deskę z żaglem. Walczyła dzielnie prawie cała żyłka szpuli zeszła zanim się wypieła. :D Jeszcze nigdy nie wyekspediowałem przynęty brak daleko.
Ja tam mewe na zestaw śledziowy
Kiedyś byłem na swojej ukochanej żwirowni. Łowiłem płotki i leszcze na matcha. Musiałem odłożyć wędke i i w tym momencie na brzeg podpłynęła do mnie kaczka ze swoimi dzieciakami. Nie miałem zdjętego robaka z haka i jednemu glutowi się ten biały robaki spodobał i mi go opierdzielił i zaciął się. W zamian za to kacza mama podziobała mi całą rękę haka nie odczepiłem. A drugi raz byłem na tym samym łowisku, łowili tan jacyś Ukraińcy na spinning i jeden woblerem trafił w łabędzia. Hak się wpiął w skrzydło. Łabędź jak zaczął spieprzać to z kołowrotka zniknęła cała żyłka i Ukrainiec wkurwiony spakował się i pojechał do domu.
Nawiasem mówiąc, mój teściu miał żółwia wodnego na haku...w Iraku, lata 90 ;)
Ja miałem kaczkę na kiju. Pozdrawiam
Żółw wodny 🐢
wybrałem się na ryby ,wykonałem rzut na spinning ale przynęta nie opadła do wody bo zarzuciłem prosto na kaczkę która akurat przelatywała.... ale był odjazd
Ja miałem łabędzia na skórkę chleba.
Jeżdżę na płytki zbiornik, gdzie kaczki nurkujące na metodę to nie rzadkość.
Moja najciekawsza zdobycz to strzykwa morska. Podczas łowienia w chorwackim adriatyku na grunt wyciągnałem z wody jakieś dziwne coś, myślałem ,że to jakaś szmata, ale to sie ruszało! Taki dziwny robal, ale przygoda fajna...
Ja kormorana miałem :)
ja na nocce nietoperza chwyciłem :D na szczęście tylko się zaplątał i nie trzeba było żadnej operacji :)
Mewa, dzika gęś to złapałem to nic niezwykłego ale przy dużej wodzie (Wisła) wyciągnąłem piękny kij bejsbolowy chyba dębowy naprawdę piękna robota :-))
To z pewnością było narzędzie zbrodni.
A JA WYDRE ,ODGRYZLA GUME.I RAKA NA TWISTERKA Z OPADU.
Raz na białe robaki żabe złapałem :)
"duża loszka" :D
Kolega pływał w Wiśle a ja z brzegu łowiłem Bolenie....wiecie jak trudno z piety kolegi wyjąć boleniową ołowiankę???!! :)
Kaczka na woblera i perkoz na trupka i szczur
Ja kota miałem na wędce
nietoperz pobił w locie małego horneta
Koleś kiedyś koło mnie łabędzia zaciął 😂
Ja jak czegoś dużego nie złowię do końca sezonu idę w grzyby...:-( Co do piwa, lubię i znam się, takie dobre to ono nie jest...:-)
Panowie - lepidopterologia :)
Środek lata Jezioro drweckie bulwar pełno ludzi kaczek łabędzi , jep alga poleciała bo tam zawsze brały , oczywiście trafiłem kaczkę która ladowala
mialemna wedce mewe,zolwia... i topielca
Metrowy zaskroniec na twister :)
Mój tata łyskę złapał na wędkę i do pontonu mu wskoczyła xD
kiedyś spiningując wyciągam przynętę z wody z jakimiś "patykami", schylam się do przynęty żeby ją oczyścić z farfocli a to wielki rak większy od dłoni aż się przestraszyłem że nagle farfocle odżyły ;D
Remek RULES wymiatasz w internetach ;)!!! Przy Was ma się ochotę wychylić dzban piwka :D Daro całkiem wporzo, ale nie które wejścia nie potrzebne nie neguje bo jest autentyk ale trzeba czasem się powstrzymać :P.... Tak czy srak PIONA!
i tak dużo się powstrzymuję :d
hehe, spoko...zawsze możecie zrobić odcinek na odwrót. Czyli ty opowiadasz a Remek docina :P
Na kule wodna hak 4 chleb na karpia amura odzszedłem na chwile bo zadzwonil telefo nagle syłysze że cos spadlo odwracam się a wędka do wody łapie patrze na wode a tam łabądź
Kaczka krzyżówka, łabędź, głąb, mewa.
Żółw i mewa
Żółw połakomił sie na woblera a mewa na żywa rybkę z trollingu
Pozdro
mi ostatnio też wydra poleciała za woblerem ale nie wzięła xd
W podobny sposób "złowiłem"... w Wisłoce lalkę (zaczepiona za włosy) - "wzięła" na 4 cm Invadera - niestety zdjęcie się nie zachowało - wyhaczyłem niezłą Lalę 😜
Ja stary wyciagnalem spodnie w kantke z okoniem w kieszeni, myslalem ze poumieramy ze smiechu juz jak ciagnalem te spodnie a co dopiero po wyciagnieciu okonia :)
łabądź siadł mi na chleb łowiąc karpie .
Wy to na picie jezdzicie a nie na ryby .Tak to widzę :-)))
dwa karpie teraz zima to nie biorą
Żabę na węndce miałem
Woj.lubuskie powiat Zagan od poczatku sezonu jeden pstrag 32cm rzeka Bobr kilka kleni masakra jakas
mój kolega łabędzia zacią taki łamany wżask i w czrzcinę
Kaczka na spławik , młoda a stara mnie pogoniła 😀a z dziwnych rzeczy to rejestrację samochodowa pogięta na spinning złapałem, wolałem ojca z podbierakiem bo myślałem , że taki wielki szczupak
JA MIAŁEM KORMORANA PRZYWALIŁ NA RZYWCA
Mewe na zestaw śledziowy
Kot połakomił się na żywca dobrze haczyka nie zjadł.
Ha ha no pewnie, że pyszne po zapachu czuć MIŁ......W niefiltrowany. Pozdrawiamy.
ja to najlepiej kaczke miałem i nietoperka
rak polski J. Okuninka a oraz jakas malza 10 cm rz. Grabia
ja złowijem żułwia XD
Żółw na bata😀 zaczepil sie o noge😀
C&R ??
Corona Fishing Nie inaczej😀
Ja kaczkę .
Wierzcie drodzy Państwo lub nie, ale ja zlowilem nietoperza ;-) i to w Warszawie
Dlaczego nie :) my nie raz trafiliśmy jaskółki
Młoda kaczka na żółtego paproszka.
mewa
Miłosław niefiltrowane
ahahah jebnol bobra na woblera hahahahahah
Mówiłem na Wiśle na dużą gumę z opadu i nagle coś uderzyło zaciolem i coś jest choluje ale nic nie walczy nagle coś ciągnie myślałem że to zaczep ale nie coś walczy nie dużego myślałem że okoń wyciągam A to cały zestaw spiningowy wędzisk kołowrotek i mały okoń ale wędka bardzo dobra było to jakieś 2 lata temu kołowrotek rozebralem nasmarowalem i chodzi do dziś pozdrawiam
Nieźle lanie wody
po ch*j sie odzywa ten 2.?
Ten drugi to Darek, odzywa się bo lubi!!