Jacek Kaczmarski - "Mroźny trans metafizyczny"

Поделиться
HTML-код
  • Опубликовано: 10 июн 2016
  • Człek w metafizycznym transie
    Z medytacji wraca.
    Jedną ręką trzyma ścian się,
    Drugą otchłań maca.
    Pies go trąca, kot nań parska,
    Chwieje nim trotuar,
    Upływ czasu znikł z nadgarstka,
    Czeka żona czuła…
    Miejże litość piesku, kotku!
    Na pyskówki zawsze czas…
    Tłumię błyski słów w zarodku -
    Ty roztaczasz blask!
    W lodowatych taflach okien
    Wychuchane szybki.
    Krok mój - medalionów wzrokiem
    Śledzą emerytki.
    Ptaki wytrącone ze snu
    Na bezlistnych drzewach
    Mróz z piór otrzepują pieśnią -
    Jak się na nie gniewać?
    Miejcie litość miłe moje,
    Po źrenicach dźga mnie dzień.
    Ja się ptasich szeptów boję,
    - Co dopiero - pień?
    Jadą czarne limuzyny,
    Oponami syczą,
    Rozjechane koleiny
    Kołyszą ulicą.
    Byle pomnik kroczy godnie
    Oblodzonym placem;
    Mnie podnosić chcą przechodnie -
    Jak się im wypłacę?
    Miejcie litość dobrodzieje!
    Tnie po oczach brzytwą brzask.
    Jak od ptasich pień szaleję,
    Z was - paruje wrzask!
    Serce krew gorącą trwoni
    By miłością szastać.
    Wali w bęben moich skroni
    Zawrotny puls miasta.
    Zamieć - mózgu pajęczynę
    Z pleśnią myśli zmiotła.
    Jedną ręką życie trzymam,
    Drugą macam otchłań.
    Jest gdzieś konfesjonał muszli -
    Klęknę nad nim pełen skruch.
    Nim się wcisnę w gips poduszki -
    Spowiedź puszczę w ruch.
    Jacek Kaczmarski
    11.2.1995

Комментарии • 1

  • @encore7168
    @encore7168  6 лет назад +7

    Dołącz do nas na facebooku: facebook.com/Wroc%C5%82awski-Salon-Jacka-Kaczmarskiego-187155067966738/