"Kod Miłosierdzia" - spotkanie autorskie live - ks. Marek Dziewiecki

Поделиться
HTML-код
  • Опубликовано: 20 сен 2024
  • 📣 RTCK LIVE - spotkanie z ks. dr Markiem Dziewieckim 📣
    📕 „Kod miłosierdzia. Zamykanie przeszłości, która boli” - ks. dr Marek Dziewiecki.
    ZOBACZ PUBLIKACJĘ ➡➡➡ www.rtck.pl/sk...
    Zapraszamy na kolejne spotkanie autorskie z cyklu RTCK LIVE, którego gościem był ks. dr Marek Dziewiecki.
    Wspólnie z nim pochylimy się nad treściami, które dosłownie mogą ratować ludzkie życie!
    👉 Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości?
    👉 Co zrobić, aby uporządkować relacje?
    👉 Dlaczego najpierw należy pojednać się z Bogiem, zanim pojednamy się z sobą samym i drugim człowiekiem?
    👉 W jaki sposób mądrze kochać?
    👉 Czym różni się przebaczenie od pojednania?
    👉 Kiedy nie powinniśmy godzić się z naszym krzywdzicielem?
    Odpowiedzi pomoże nam znaleźć doktor psychologii, ceniony rekolekcjonista, autor książki „Kod miłosierdzia. Zamykanie przeszłości, która boli” - ks. dr Marek Dziewiecki.
    ZOBACZ PUBLIKACJĘ ➡➡➡ www.rtck.pl/sk...
    #RTCKespresso #LiveStream #RóbToCoKochasz
    ❇️ Zapraszamy Cię również do:
    💥 RTCK ESPRESSO! codziennie od 5:30 ➜bit.ly/RTCKespr...
    💥 RTCK SHOW! ➜ bit.ly/RTCKshow
    🎓 Akademii RTCK ➜ akademia.rtck.pl/
    🥷🏻 serii #NIEZNISZCZALNI nagranej z o. Adamem Szustakiem OP @Langusta na palmie ➜ bit.ly/NIEZNIS...

Комментарии • 11

  • @krystynak3546
    @krystynak3546 3 года назад +21

    Dzięki konferencji KS. Marka o zamykaniu przeszłości podjęłam walkę o uwolnienie się z toksycznej relacji. Zrozumiałam też, że nie wolno mylić milosci z naiwnością. Dziękuję RTCK ❤️

  • @halinapiekielek1831
    @halinapiekielek1831 Год назад +3

    Co za wspaniały ksiądz oby więcej takich księży i również w naszych parafiach powinni księża głosić takie słowa

  • @hebanka
    @hebanka 20 дней назад

    Wspaniały Kaplan! ❤ niech Bóg Księdzu błogosławi na dalsze lata. Czylam książkę "zlaczeni" równie piękna. :)

  • @izabelarybak352
    @izabelarybak352 3 года назад +8

    Szczęść Boże. Mam na imię Izabela, mam 43 lata, jestem bezdzietna, niezamężna. Jestem DDA, z czego przez większość mojego życia nie zdawałam sobie sprawy. Wiedziałam o sobie tylko, że pochodzę z patologicznego domu, w którym Tata pił nałogowo przez wszystkie lata mojego dzieciństwa, a Mama była tak współuzależniona od niego, że to wysysało z niej życie i odbierało "normalną" miłość do mnie - dodam, że dziecka środkowego z trójki, ale niestety wyjątkowo podobnego fizycznie do Taty i Jego rodziny. Mama więc, mniej lub bardziej świadomie, krzywdziła mnie w moim odczuciu wyjątkowo, po pierwsze: odreagowując na mnie frustracje (bo starsza siostra była jej własnym odbiciem, a najmłodsza jako późne dziecko, zawsze była mała), a po drugie: krzywdzenie metodyczne, jeszcze mocniejsze od "zwykłego", bo chcąc zrobić bardziej na złość Tacie - jawnie wyżywała się na mnie żeby "widział do czego doprowadza". Z domu, od razu po maturze, w pewnym sensie "wydobył mnie" młody chłopak, mądry, dobry, czysty, uczciwy, który zamierzał ze mną budować zdrowe życie. Wyjechaliśmy do innego miasta, zamieszkaliśmy ze sobą bez ślubu, ale przy bardzo biednym wówczas życiu - z planami na "później. Niestety to ja przedłużałam ten stan w nieskończoność, czym "ściągałam" go w dół, właściwie zmuszając do życia w grzechu. Wyrosłam jednak w tak poważnym skrzywieniu, że nie potrafiłam docenić jego miłości. Na swój głupi sposób, będąc z nim w nieformalnym związku, szukałam "szczęścia" jednocześnie w innych, nietrwałych relacjach, wyuzdaniu, uzależnianiu się od ludzi, z którymi nie powinno mnie nigdy nic łączyć. Spadałam coraz niżej z jednego związku w drugi, ciągle teoretycznie mając przy sobie wiecznego "narzeczonego". Kres tego szaleństwa nastąpił 6 lat temu, kiedy w trakcie trwania najgorszego z tzw. moich "związków pobocznych", wyprowadziłam się na drugi koniec kraju. Nowy układ brutalnie i szybko zakończył się, a ja zostałam sama w obcym mieście, z daleka od wszystkich i wszystkiego, bez chociażby nawet jakichkolwiek znajomych. Wreszcie nastąpiło moje przebudzenie. Nawróciłam się, obiecałam Bogu poprawę i nagle zrozumiałam całe moje dotychczasowe życie. Przez dwa lata Bóg naprawdę intensywnie oczyszczał moją głowę, serce, duszę. I chociaż teraz jestem "poukładana wewnętrznie", niestety wciąż trudno mi przebaczyć Mamie. Jedynym wyjściem jest poprawny, ale rzadki i mało intensywny kontakt, żeby się wzajemnie nie ranić i nie wypominać. Cały czas mam do Niej pretensje, że przez Nią m. in. nie wiedzie mi się w relacjach z ludźmi np. w pracy. Mam niską samoocenę i brak poczucia własnej wartości, przez co najpierw pozwalam się ludziom wykorzystywać i krzywdzić, a potem jestem nadwrażliwa na swoim punkcie, co powoduje z kolei, że jestem nielubiana, zwalczana przez środowisko i izolowana. Nie umiem też budować trwałych przyjaźni. 4 lata temu wróciłam do dawnego "narzeczonego" już jako ktoś inny. Czysta fizycznie i mentalnie, pogodzona z Bogiem i ze sobą. Wciąż jeszcze z problemami w kwestiach emocjonalnych (zwłaszcza impulsywności, czy niesamowitej wręcz łatwości wpadania w gniew), ale z pozytywnym nastawieniem do "dobrego" życia. Żyjemy wspólnie, ale osobno - w całkowitej czystości fizycznej, w największej z możliwych przyjaźni, oddaniu i codziennej współpracy (jak świetnie funkcjonujący zegarek), bez sfery intymnej - jak białe małżeństwo. Wydaje się, że on patrząc na moją dzisiejszą postawę, wybaczył mi i jest szczęśliwy (ja zresztą też) - choć nigdy nie omówiliśmy w szczegółach mojego dawnego życia, stąd pewnie nie o wszystkim wie, nie ze wszystkiego zdaje sobie sprawę. Sądzę, że ta wiedza obciążałaby go tylko niepotrzebnie, czasu nie cofnę. Cały czas chodzi mi jednak po głowie kwestia ślubu. Dbamy o życie w łasce uświęcającej, jesteśmy blisko Boga i Kościoła, ale nawet po ślubie nie zamierzamy mieć dzieci. Mam tak wielki uraz do Rodziców, że zawsze bałam się, że będę taka jak Mama i przeniosę choćby nawet w części Jej straszne zachowania na kolejne niewinne osoby, a to byłoby nie do zniesienia też dla mnie. Poza tym dziś na dzieci jest już raczej za późno. Ale pewnie już do końca życia będziemy żyli razem. Mamy wspólny dom i milion łączących nas spraw, w lipcu minie 26 lat naszej znajomości. Czy powinniśmy wziąć ślub? Naprawdę żyjemy w przyjaźni z Panem czy nam się tak tylko wydaje, bo wmówiliśmy sobie nasz pomysł na tę sytuację? Kochany Księże Marku, bardzo proszę o wsparcie. Pozdrawiam serdecznie i cieplutko, Iza.

  • @KazimierzPiekarz
    @KazimierzPiekarz 2 года назад +3

    Panie Jezu Synu Dawida ulituj się nad nami
    Matuchno Niepokalana ukryj nas w Swoim Sercu
    Jezu Maryjo Józefie kocham Was ratujcie dusze

  • @ewatomaszewska6513
    @ewatomaszewska6513 2 года назад +2

    Bardzo dziekuję😀

  • @krystynakordek155
    @krystynakordek155 2 года назад +1

    Wielkie Dzięki

  • @gabriela5467
    @gabriela5467 3 года назад +1

    Szczęść Boże 💖🙏
    Dziękuję 💖

  • @megbeauty4759
    @megbeauty4759 3 года назад +1

    Księże Marku, mam pytanie odnośnie cierpienia. Rozumiem, że bierze się ono z grzechu mojego lub innych osób. Zostaje jednak pytanie o poronienia, o narodziny dziecka niepełnosprawnego, o śmiertelne choroby. Nie wynikają one z grzechu człowieka, skąd zatem jest to cierpienie i jak je rozumieć?

  • @karolinak.4293
    @karolinak.4293 3 года назад +1

    Słabo słychać pana Jacka.