Dobrym testem na taką przerwę w ciągu dnia są studia i okienka po kilka godzin w ciągu dnia. Zdecydowanie nie polecam, strata czasu i rozwalony cały dzień
Zdecydowanie się z tym zgadzam, teoretycznie spędza się 5h na uczelni w ciągu dnia ale wyjśc trzeba rano przed 8 a ostatnie zajęcia kończą się o 18.00. W okienkach często nie opłaca się nawet wracać, bo odliczając czas na dojazd z 2h robi się 30 min przerwy więc i tak z nic sensownego człowiek się nie weźmie. Dzień zmarnowany.
Oo tak... nie tyle dzień, co cały tydzień. Masz zajęcia na rano, przerwa, masz zajęcia w południe, przerwa, masz zajęcia wieczorem, a następnego dnia masz zajęcia rano.
Okienko rzędu 1-2h ma sens jak się ma zajęcia od rana do nocy bez przerwy (np. w tym semestrze miałem od 7.30 do 20.30 z jednym takim okienkiem), w innych przypadkach - faktycznie, psuje rozkład dnia niemiłosiernie.
Ps. Dzięki za poruszenie tego tematu, bo już od kilku lat zastanawiałam się skąd w ogóle wzięła sjesta. Ps2. We Francji (nie wiem czy wszędzie, ale na pewno na Korsyce, Gwadelupie i w Alpach) też spotkałam się ze sjestą.
To jak przyjemny klimat jest w komentarzach, żadnych wyzwisk, wywyższania się, czy braku szacunku dla rozmówcy, że aż jestem w szoku XD Może to kwestia tego że odcinek ma dopiero godzinę, ale jeśli nie to gratuluje widowni XD
Rzeczywiście, coś dziwnie grzecznie tu. Spróbuję to naprawić. Yyyyyyyy głupie polimaty, a Piesarski jest głupi i robi herbatę z wody po ogórkach. Twoja stara nie była przy porodzie a temat sjesty jest nudny. Widziałeś kiedyś pracującego hiszpana? Chyba we własnej d*pie. Ja robiłem 7 fakultetów z logiologii i wiem, że sjesta nie istnieje, tylko jest to spisek reptilian, żeby przejąć władzę nad drugą stroną płaskiej ziemi. A w ogóle, to macie krzywe buzie i gadacie głupoty. Żal mi was. Pozdrów rodzinę w więzieniu. No, teraz jest jak na innych kanałach.
Pochodzę z rodziny o długich tradycjach rolniczych, a przede wszystkim. Konserwatywnych tradycjach. W dużej mierze siesta była uwarunkowana posiłkami. Szło się rano w pole oddalone o kilometr, jak nie więcej. Biorąc herbatę, kompot i kanapki na śniadanie. Mama lub babcia schodziły wcześniej aby zacząć gotować obfity obiad. To nie były ziemniaki(pyry, kartofle), to był dosłownie kopiec ziemniaków. Trzeba było się solidnie najeść, aby starczyło do wieczora. Potem przysłowiowe. "pół godzinki dla słoninki" i powrót w pole. Bardzo często dania były przygotowane w "letniej kuchni" Reasumując. Odległość pola od domostwa wymagała przygotowania posiłku na drogę, jednak przy dużym wysiłku fizycznym, potrzeby drzemki i przyzwyczajeniu do sytego obiadu powodował że po dziś dzień można spotkać takie zjawisko. Zresztą do tej pory to funkcjonuje jak jadę do rodziców na żniwa czy wykopki. :)
Pamiętam pamiętam za młodu. Jak z mamą jechalismy do ciotki i dziadków na prace żniwne. Od 7-8 Robotka, gdzies w południe zejście z pola bo grzeje i na obiadek. Jak pogoda była rózna np. zbliżała sie burza to nawet pierogi sie przywozilo na pole :D To jest typowy cykl pracy dla rodzin działających na własny rachunek (najczęsciej własnie rolnictwo) lub jakichś ludzi co nie mają szefa :D
Jak bywałem na południu Francji, gdzie funkcjonuje właściwie też taka sjesta, tylko oni to zwą "midi" to wielu rolników zaczynało bardzo wcześnie rano tak aby na to midi już mieć pracę skończoną i wolne do końca dnia.
Calkowicie potwierdzam, na podstawie gospodarstwa mojego wujka na Mazowszu (okolice Ciechanowa i Opinogóry) tak mniej więcej wygląda dzień (połowa pól, jest wokół domu, część oddalona w innej wiosce, więc szczególnie w żniwa trzeba dojeżdżać), że o 5.00 oprzątki (obrządki? nie wiem jak zapisać - chodzi o "obsługę" krów: karmienie, dojenie, zbieranie słomy, itp.), potem około 9.00 śniadanie, zaraz prawie po śniadaniu dalekj do roboty, potem około 13.00 solidny obiad, trochę więcej czasu wolnego i do roboty aż o 20-21.
Mieszkam w Hiszpanii i zrobiłam rozeznanie w temacie. Spora grupa ludzi jest więc przeciwko "sjeście", czyli dzielonym godzinom pracy. A to dlatego, że bardzo często wygląda to tak, że o 13:30-14:00 ludzie zamykają sklepy czy inne miejsca pracy, jadą na złamanie karku do domów (albo raczej stoją w korkach), mają 20 minut żeby coś zjeść i wracają do pracy (oczywiście stojąc w korkach). No a potem siedzą w robocie do 20:00. W ogóle jak się powie do Hiszpana "siesta" to pomyśli tylko o popołudniowej/poobiedniej dżemce (w sensie o czynności spania). A przerwa w otwarciu sklepów, instytucji itp nie ma tu żadnej konkretnej nazwy.
Ja tam się cieszę, że w Polsce nie ma sjesty. Gdy pracowałam w teatrach często mieliśmy po dwa przedstawienia dziennie - rano i wieczorem. Przychodziliśmy więc do pracy na 8:00, odbębnialismy spektakl, mieliśmy przerwę jakieś 3 godziny i wracaliśmy do teatru, żeby wyjść z niego o 22:00. Nic się wtedy nie zdążyło zrobić, poza zakupami, obiadem i krótką regeneracją przed kolejnymi godzinami w pracy. Człowiek wracał wykończony do domu i z poczuciem, że calutki dzień spędził w robocie. Naprawdę nie wiem, jak południowcy to znoszą. Cały dzień w plecy, zero czasu na obowiązki domowe czy zainteresowania. Brak jakiegokolwiek innego życia, poza pracą.
U mnie w pracy luzna zasada jest, że przychodzimy między 8 a 10, odpracowujemy 8 godzin i jestesmy wolni. Jednak jest pewna grupa osob, ktora ma pozwolenie przyjsc o godz 7, by o 15 miec juz wolne... Bardzo cenie sobie ten absolutny, wczesniejszy koniec pracy ponad przerwe w pracy i za sjeste podziekuje ;-)
A u mnie tak to wygląda :-D - Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę. - Nie ubierasz się pan. - W płaszcz - jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu? - Fakt! - Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS. - I zdążasz pan? - Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać.
@@szklon4247 Obejrzyj sobie filmy z czasów PRL w reżyserii Stanisława Bareji. W tych choćby filmach bardzo wiele kwestii jest odrobinke przerysowane lecz filmy oddają bardzo skutecznie absurd tamtych czasów. Jak słyszę wypowiedzi generacji ludzi z tamtych czasów, że za komuny było super bo każdy miał robote to mnie krew zalewa.
Aktualnie pracuje we Włoszech i system jest następujący: Pracuje od 9:00 do 13:00 następnie godzina przerwy podczas której można skorzystać z firmowej kuchni , pokoju socjalnego , wyjść na papierosa , kawę bądź po prostu odpocząć i o 14:00 wracam do pracy która trwa do 18:00.Z plusów siesty mogę wymienić przede wszystkim możliwość dłuższego odpoczynku i relaksu , godzina przerwy sprawia że na swój sposób praca jest przyjemniejsza i człowiek nie czuje się aż tak obciążony jednakże moim zdaniem ten system ma więcej negatywów. Po pierwsze po przerwie trudniej się skupić nad wykonywanym zadaniem i "powrócić" do przerwanej czynności co wymaga pewnego czasu i efektywność maleje. Dodatkowo na koniec dnia człowiek czuje się bardziej zmęczony i "de facto" w pracy spędził nie 8 , ale 9 godzin , a dzień ma tylko 24h - czuć utratę tej godziny. Podsumowując godzina przerwy brzmi bardzo fajnie ale moim zdaniem rozbija to cały dzień i na dłuższą metę siesta nie jest dobrym pomysłem.Pozdrawiam :)
Żyłam w Hiszpanii przez 4 lata i ten wykres, który prezentujesz w 6. minucie całkowicie odpowiada współczesnym realiom. Mieszkałam w malutkim miasteczku, więc przyjście (tak, na nogach) do domu z pracy zajmowało dla większości dosłownie 5-15 minut. W drodze można było jeszcze ewentualnie wstąpić do supermarketu, a potem wspólne rodzinne gotowanie, jedzenie i rozmowy, po czym ojciec rodziny (ten pracujący) szedł spać, a dzieci były cichutko aby nie przeszkadzać ojcu (dzieciom zwykle nie chciało się spać). Taka drzemka trwała zwykle 30-40 minut a potem zbierano się znów do pracy. Taki model dnia był w większości domów/rodzin, które miałam przyjemność odwiedzić.
Ja jak wstaję bardzo wcześnie, np. o 5.00 to około 14 jestem tak zmęczona, że zasypiam na stojąco, dlatego drzemka jest dla mnie niezbędna. Jeśli nie mogę sobie na nią pozwolić to zasypiam zaraz po powrocie do domku. :) Jednakże, nie chciałabym przymusowej sjesty, gdyż to bardzo by wydłużyło czas spędzany w pracy. Tu rodzi się pytanie jeśli Hiszpanie mają takie wydłużone godziny pracowania to czy im to nie przeszkadza? Czy to tylko kwestia przyzwyczajenia? A może, ktoś w historii chciał znieść obowiązek sjesty? Pozdrawiam :D
raczej nie przeszkadza. sam obiady jem około 13, bo we włoszech się tak nauczyłem, a w polsce mogę sobie na to pozwolić i już tak się przyzwyczaiłem, ze o tej porze jestem głodny. poza tym należy pamiętać, że (nie wiem, jak w hiszpanii, ale we włoszech na pewno) śniadania to nie bekon i parówki, ale słodkie pieczywo i kawa, więc po 3-4 godzinach można być głodnym. to jest tylko przesunięcie pory obiadowej z czasem pracy. przecież w polsce pracując od 9-ej kończy się pracę o 17-ej, powrót do domu około 1 godzinę, potem robi się obiad i jak się go zje, to już jest 20-a - czyli godzina, kiedy włosi kończą pracę.
- Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę. - No, ubierasz się pan. - W płaszcz - jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu? - Fakt! - Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS. - I zdążasz pan? - Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać.
W mojej pracy taka przerwa jest praktykowana. Pracuję w kuźni, jestem pomocnikiem kowala. zwyczajnie nikt nie wytrzyma 10 h ciągiem w robocie. Po pierwsze dlatego, że temperatura męczy, a po drugie dlatego, że wysiłek zwiazany z kształtowaniem stali jest tak duży, że w krótkim czasie człowiek zmęczony przestaje na siebie uważać. stąd pracujemy po pięć godzin 8-13 i później 15(lub 16) ile damy radę, najczęściej do 21. pozdrawiam siedzących w klimatyzowanych pomieszczeniach, myślących o sieście jako urzeczywistnieniu warunków dla rozwoju ich wrodzonego lenistwa :)
Nie każdy da rade się tak mordować. A Siedzenie czy stanie w miejscu nawet w klimatyzowanych pomieszczeniach tez jest strasznie męczące i ja ich rozumiem. Osobiście pracowałam i biurze w klimatyzacji, pracowałam tez fizycznie i w chłodniach i w 30 stopniach, a po 3-4 godzinach bez chociaż krótkiej przerwy chyba bym zemdlała w każdym przypadku. Jestem graczem i SZCZERZE już mniej męcząca była dla mnie praca fizyczna niż siedzenie 8h przy kompie.
7 лет назад+194
Sjesta to powinna być wieczorem, taka w środku dnia to bez sensu. Zmarnowany czas - nie można robić niczego konkretnego bo trzeba myśleć, że za chwile znowu do roboty
Typowy polak... We Włoszech latem od 12 do 15 nie da się wyjść latem na dwór tak jest garąco. Chciałbym cię widzieć na polu na słońcu przy temperaturze 40 stopni.
Mieszkałam w Portugalii pół roku. Jak zapytałam, czy mają sjesty, to wszyscy mówili, że nie, że u nich nie ma takich rzeczy. W praktyce od 12-14/15 wszystko było zamknięte (banki, sklepy, szkoły, urzędy - wszystko), czas lunchu. W weekendy to nawet syreny pożarnicze włączali ok 13, żeby nikt przypadkiem o lunchu nie zapomniał
Najbardziej chciałbym powrotu dawnych Polskich czasów gdy mieliśmy jeszcze swoje Polskie huty, fabryki, sklepy, stocznie, wszelkiego rodzaju produkcję na przykład samochodów FSO a w moim mieście .... sprzedali nawet kopalnie Czechom - bo oni potrafią wydobywać wegiel a my nie? Smutne czasy a mało kto o tym mowi! Swietny odcinek! Pozdrawiam!
Jestem z Włoch. Oczywiście dużo turystów narzeka, że między 14 a 16 (średnio) sklepy są nieczynne, ale za to szczegónlnie na południu kraju, wszystkie są otwarte do 20, nawet póżniej jak chodzi o zwykłe bar-y, czyli kawiarnie, czasem do nocy ("Bar" znaczy po włosku raczej kawiarnia - piekarnia, nie pub).
W mojej poprzedniej pracy, gdzie miałem elastyczne godziny pracy często sobie robiłem taką sjestę. Wychodziłem z pracy po 13 i wracałem po 15. W tym czasie obiadek i mała drzemka. Nie wiem jak inni, którzy mieli/maja podobnie, ale ja się czułem potem po powrocie z pracy bardzo dobrze i miałem więcej energii niż po nonstop 8h dniu pracy.
Moi dziadkowie mieszkający na wsi nadal w ciągu dnia ucinają sobie godzinna siesta mimo, że już nie pracują w polu jak to było dawniej. Więc w niektórych miejscach nadal odpoczynek w ciągu dnia jest kultywowany :)
To by było ciekawe mieć 2 godziny wolnego w trakcie pracy :) Czasami mam takie wrażenie, że jak zachodzę do jakiegoś urzędu, bądź instytucji to ciągle mają sjeste :D
Miałem taką pracę gdzie obowiązywała 1 godzinna przerwa 'na lunch'. Była indywidualna - w godzinach przykładowo 13:00 - 15:00 każdy musiał na godzinę zniknąć z firmy. Oczywiście wychodziło się godzinę później. Indywidualny charakter tej 'sjesty' pozwalał uniknąć kolejek, jednocześnie 1 godzina wystarczała na szybki posiłek + załatwienie czegoś albo normalny posiłek, to już nawet z jakimś dojazdem i powrotem. No i oczywiście pozostałość sjesty to leżakowanie w przedszkolu. :)
Raczej nie jestem przekonana do tego pomysłu, bo jak mam w przerwie sjestowej wracać do domu i robić obiad i go zjeść, a potem wracać do pracy, to szlag by mnie trafił. Gorzej miałyby matki z dziećmi :/
Z taką sjestą to jak z robotą na drugą zmianę - rano nie ma czasu dużo zrobić, albo się nie chce bo praca w głowie, a po pracy nic nie załatwisz bo już jest późno, więc zostaje tylko kolacja, trochę relaksu i do spania. Osobiście uważam, że lepiej jest odbębnić wszystko za jednym razem (no, powiedzmy 1x60min albo 2x30min przerwy w pracy też dobrze zrobi, zależnie od zawodu) i później mieć już czas tylko dla siebie. A jeszcze jak do pracy masz godzinę drogi, to taka sjesta rozwala Ci pół dnia.
Proszę- gorąco jak u piekarza pod pachą...genialne określenie. Rzeczywiście mój dziadek rocznik 1921 robił sobie olbrzymie sjesty. Wstawał jak mnich benedyktyński , obrabiał wszystko do południa, potem lewitował z kolegami... ( bimberek), po czym wieczorem pomagał na gospodarce babci i szedł spać z kurami...
Pracując czy też pomagając Wujowi na roli przy wykopkach czy tez sianokosach takie przerwy mieliśmy. Jeszcze nie tak dawno 20-23 lata temu. Pierwsza 0,5 godzinna śniadaniowa poźniej była przerwa obiadowa 2 lub 3 godzinna. To samo tyczyło sie wypasu bydła i całego Tego rolniczego trybu życia. To wszystko na dolnym śląsku. Wieś Ciechłowice gmina Rudna. Miałem to szczęście że na taki tryb pracy sie załapałem.
Studiuję dziennie i pracuję na cały etat. Rano idę na zajęcia (zazwyczaj 3-4 godzinki), a zaraz po nich biegnę na 8 godzin do pracy. Gdybym miała wcisnąć jeszcze gdzieś 3 godziny sjesty i doliczyć dojazdy.... :o ooo nieee :D
Przerwa w południe, to także Szwajcaria - kraj bogaczy i pracusiów :) wszyscy mają przerwę od 12 do 13, a poczty i urzędy nawet 11:30-13:30. Przedszkola i szkoły także się zamykają, najpóźniej o 11:35 :) Strasznie to rozbija dzień.
Właśnie subskrybowałem kanał i postanowiłem obejrzeć tematy od początku. Włączyłem więc odcinek numer 1 i co mnie najbardziej urzekło to różnica jakości wypowiadania się Pana Radosława między odcinkiem pierwszym a dziewięćdziesiątym. Chcę się słuchać kogoś kto tak ładnie posługuje się rodzimym językiem. Szacun i pozdrawiam.
Szanowny Radku, uważam, że pracowanie w godzinach 7-15 sprawiało, iż ludzie mieli więcej czasu na rodzinne, wspólne życie. Obecnie tak wiele osób pracuje w godzinach 9-17, lub dłużej, gdyż jest przerwa na posiłek, zwany lunchem, a tym samym żyją, by pracować. A czy nie lepiej pracować, by żyć? Oczywiście, każdy niech wybiera godziny swojej aktywności, wedle swej potrzeby. Lecz życie pokazuje smutny obraz życia rodzinnego, w tak wielu przypadkach, gdyż tego życia jest niewiele. A obecnie nie mamy zbyt wielu rodzin wielopokoleniowych. Stąd też dzieciom po prostu brakuje rodziców w kontaktach, tęsknią za nimi i za wspólnym spędzaniem czasu. Moje wnioski opieram na obsetwacjach i rozmowach z rówieśnikami mojego nastoletniego syna. Są wyjątki na szczęście. Jestem też pracodawcą i staram się, aby praca miała koniec przed 16tą, a urlopu nigdy nikomu nie żałuję.
Brawo! Bardzo dobrze przygotowany material. Mieszkalem na Cyprze 4 lata, tam tez jest "Siesta" i jest to bardzo zdrowe, rodzinne, zwiazane z ich kultura. Dobrze im sie tam zyje.
Super,,! Mieszkam od 20 lat na południu Europy i podziwiam jak profesjonalnie pan superowo ten temat zrobionł BRAWO, na 6 w skali oceny szkolnej ,a 10 w skali 10/10 trzeba to przeżyć by zrozumieć bo pół główki tego nie zA łapią 👀
Myślałam że taka sjesta to fajna sprawa bo uważam ze przerwa w ciągu dnia polepsza naszą pracę, ale fakt w momencie gdy taka przerwa trwa 2 godziny to masz cały plan dnia rozwalony po pierwsze na tej przerwie wychodzisz z takiego rytmu pracy po 2 godzinach rozleniwiasz się A potem pracujesz do późna i śpisz mniej. Więc dla mnie przerwa tak ale gdyby to było 15 drzemka w pracy :D PS. Super odcinek :D
Jesteś w robocie, 30 km od domu. Masz 2 godziny przerwy. Co zrobisz w tym czasie? Obiad na jakiejś stołówce? Przespać się? Jak? Sjesta była dobra, jak była infrastruktura, czyli byłeś blisko domu (rolnik, prywatny rzemieślnik mający warsztat na parterze własnego domu, czy pracownik w małym miasteczku, gdzie do pracy miał góra 10 minut leniwym, spacerkiem. W sytuacji, kiedy musisz dojeżdżać do pracy w korpo czasem i 100 km w jedną stronę sjesta nie ma żadnego sensu. Raczej idziesz na obiad, góra 20 - 30 minut przerwy i do domu...
Błoga drzemka ? Niewyspani ? Jaki jest sens iść do pracy wypić kawke, potem pogaduszki, robi się 12 i wszyscy na sieste, chlają wino albo mocniejsze trunki, a potem najebani pracują do późna, potem jeszcze kielon winka na sen i na rano do roboty na kacu zapierdalają i od rana do 12 znów czekają na sieste żeby klina zajebać.
Ja mieszkam w południowej Hiszpanii, razem z mężem pracujemy w rolnictwie, mamy swoje szklarnie z warzywami i zdecydowanie to nie jest lekka, przyjemna praca tylko ciężka, fizyczna harówa. Zaczynamy pracę o 7 i w lecie nie ma opcji by o 11 wytrzymać wewnątrz szklarni gdzie temperatura wynosi 40 stopni. Z drugiej strony nawet gdy nie pracujemy to i tak śpimy w ciągu dnia bo skoro miasto jest wyludnione, sklepy pozamykane a do tego jest ogromnie gorąco to nie bardzo można robić coś innego. O 17:30 świat sie znów budzi do życia ;) wielu ludzi denerwuje ten zwyczaj i chętniej biorą prace w których jest "jornada intensiva" czyli bez sjesty. My sami w zimie też raczej pracujemy bez żadnych przerw.
W niektórych zachodnich koncernach próbowano robić tzw. lunch, a raczej przerwę na lunch w godzinach pracy, w efekcie ludzie się buntowali i dano sobie spokój. Naoglądał sie baran jeden z drugim osłem amerykańskich filmów, gdzie pracownicy wychodzą z biura i idą na godzinkę do restauracji na obiad o 13tej. W efekcie zamiast przyjść do biura na 7 i skonczyć pracę o 15tej, przychodziliśmy do pracy na 7 i siedzieliśmy tam do 16tej. O godzinę przedłużono nam pracę i co z tego, że dano nam godzinkę wolnego w środku pracy. Tyle miałem z tego pożytku, co w szkole z okienka, które zazwyczaj przesiadywalismy na stołówce, albo na korytarzu. Jeżeli praca zajmuje człowiekowi 8 godzin i sen 8 godzin, to oznacza, że dla siebie ma 8 godzin MINUS dojazdy do i z pracy. Jak ktoś mieszka w dużym mieście i na dojazd w obie strony traci godzinę, to pozostaje mu 7 godzin wolnego na dobę. Dzielenie tej pracy na pół, tak że musi jeździć dwa razy. Raz na 6 godzin do sjesty, a później na kolejne 2 godziny po sjescie sprawia, że spędza w korku 2 godziny dziennie i dla siebie ma już tylko 6 godzin. Nawet nie chcę wspominać o kosztach dojazdu, spalinach itp. Już raczej wolałbym w drugą stronę. Zamiast spędzić w pracy pięć dni po 8 godzin, wolałbym pracować 4 dni po 10 godzin. Dwóch mężczyzn u nas w firmie robiło tak, że jeden przychodził do pracy na 16 godzin, a drugi miał wolne, a nazajutrz odwrotnie. Obaj liczyli, że oszczędzają na paliwie ponad 100 zł miesięcznie każdy. Więc nie przyjął się u nas lunch, pomimo wielu prób i sjesta też się nie przyjmie. Ja nie chciałbym być w skórze kierownika, czy właściciela zakładu, który musi powiedzieć pracownikom o 13 godzinie, że przyszli do pracy na 6 i pracują już 7 godzin, więc teoretycznie za godzinę mają fajrant, ale nie.... powinni już teraz wyjść z pracy, jechac do domu, ale na godzinę 16 mają być z powrotem i do 17tej odpracować tę jedną godzinę, która im została. Poleciałoby w jego stronę wszystko, co ludzie mieliby pod ręką. Gdyby rząd wprowadził zakaz pracy w godzinach 13:00 - 16:00, to już prędzej zaakceptowałbym pzyjście do pracy na 5 rano, żeby wyjść o 13 , aniżeli wracać do pracy na godzinę o 16:00.
Kiedy dogrywałeś dźwięk do "scenki z mapką" w których krajach jest sjesta, to wydawało mi się, że Twój głos Radku, był taki zachrypnięty. W takim razie życzę szybkiego powrotu do pełni zdrowia, a jeżeli moje uszy są w błędzie, to i tak zdrowia nigdy dość :)
dzięki za super materiał! :) Bardzo ciekawa wiedza. Mnie osobiście bardzo odpowiada model francuski - pracowałem tam ok 2 lata, jako organmistrz. Prawie wszyscy pracownicy mają przerwę o 12, standardowo jest to godzina lub dwie, czy nawet 2,5. Przez ten czas można spokojnie zjeść obiad np w restauracji (czy też przygotować i zjeść w domu ) a następnie napić się kawki odpocząć a nawet się zdrzemnąć. Potem wraca się do pracy z syty i zrelaksowany, na 4 godziny. Ja osobiście byłem bardziej efektywny w pracy przy tym modelu. Wydłuża się przez to dzień pracy, ale myślę, że jest to zdrowsze zarówno dla organizmu jak i umysłu. Drzemka w ciągu dnia również jest bardzo dobra dla zdrowia - praktykują ją m. in Chińczycy. Także mógłbym chętnie tak pracować w Polsce - 8-12 / przerwa na obiad / 13h30 - 17h30. Pozdrawiam wszystkich :)
Myślę że taka obiadowa sjesta sprawdza się śmiało w gospodarstwach rolnych do dzisiaj, ponieważ mało kto może bez przerwy pracować fizycznie od rana do wieczora, mnie dziadkowie taką przerwę nazywają fajrantem, lecz biorąc pod uwagę inne zawody mniej fizyczne , a bardziej umysłowe to taka przerwa jest już mniej praktyczna
Sjesta raczej nie jest zbyt praktycznym rozwiązaniem. Wystarczy porównać jakby to wyglądało czasowo: 1. opcja: pobudka o 7:00, śniadanie itd., podróż do pracy na 8:00, wyjście o 16:00, 30 minut powrót do domu, jest 6,5 godziny na jednorazowe odebranie dzieci, zrobienie obiadu, potem kolacji i o 23:00 zaczynamy zdrowy 8-godzinny sen. 2. opcja: pobudka o 7:00, śniadanie itd., podróż do pracy na 8:00, wyjście o 12:00, 30 minut powrót do domu, dzieci, obiad itd. i kolejne 30 minut podróży do pracy, potem o 19:00 koniec, 30 minut powrót i tak naprawdę 3,5 godziny wolnego. Te 3 godziny w większości nie są odpoczynkiem, a z czasu wolnego tracimy część, bo dwa razy zamiast raz trzeba było jechać do i z pracy, odebrać z i zawieść do przedszkola dzieci 2 razy, więc sjeście po tym odcinku mówię nie.
Na współczesnej Polskiej wsi gdzie są rodzinne gospodarstwa rolne(a nie kombinaty po PGR-ach) nadal w południe milkną maszyny i ludzie schodzą na obiad. Inaczej się zwyczajnie nie da. Po obiedzie trochę odpoczynku i pracy w obejściu więc czasowo się trochę schodzi do tych 2-3 h.
Przerwa prawie poltoragodzinna jest tez we Francji. Latami musialam przywozic dzieci do domu na poludnie. Tak robilam w podstawowce . Potem dzieci jadly na szkolnej, licealnej stolowce. Nie zmienia to faktu , ze dzien wydluzal sie i powroty do domu po pracy i szkole odbywaja sie duzo pozniej niz w Polsce. Poczatkowo to bylo dziwne dla mnie a potem przyzwyczailam ..sie.
W Rumunii też jest coś na kształt "sjesty". Pracuje się po 8h + obowiązkowa przerwa obiadowa (nie wliczana w czas pracy). Wynosi ona albo 30 min, albo 1h a jej długość ustalana jest przez pracodawcę.
Mieszkam w Szwajcarii i nie wiem jak w innych rejonach ale u mnie również jest sjesta (kanton francuskojęzyczny). W tych godzinach większość sklepów jest pozamykana, restauracje oraz różne państwowe instytucje mają 2-3 godzinną przerwę. Tak samo jest na południu Francji.
A co by się stało, gdyby Hiszpanie mogli powrócić do dawnej strefy czasowej GMT i mieć ten sam czas z sąsiadami z Portugalii? Czy to miałoby jakieś korzyści dla którejś ze stron?
Ja to mam w ogóle inaczej. Rozkładam na kilka dni, bo doba by nie wystarczyła. Innego dnia się golę, innego pracuję, innego spotykam ze znajomymi, innego nic :) Np. Wstaję o 11:00, jem śniadanie, sprawdzam maila. Jest przed 13, udaję się na pierwszą część zadań związanych z szeroko pojętą pracą. Między 15 a 16 wracam na obiad, około 16:30 ponawiam pracę i tak do ok. 19. Potem znowu wracam i jem coś. W międzyczasie robię to co zrobić można i trzeba przy użyciu komputera. W zależności czy terminy są napięte idę jeszcze na trzecią część ok. godz 20 do 23. Wracam, znowu jedzenie i spanie około 1:30. Stosunek dni zajętych i wolnych wyznacza ilość i termin wykonania zadań.
To jest trochę nie tak... długa przerwa w ciągu dnia obowiązywała przy założeniu 10-12h pracy w ciągu dnia. Teraz jak się pracuje 7-8 wystarczy krótka przerwa na drugie śniadanie o ile pracujemy na porannej zmianie lub na podwieczorek jeśli na zmianie popołudniowej a obiad należy zjeść odpowiednio po lub przed pracą i mieć wtedy czas na odpoczynek. Cała zabawa i zaburzenie rytmu zaczyna się, kiedy pracujemy na tak zwany środek czyli np od 10 do 18 - wtedy wypadałoby albo zjeść lekki obiad w pracy - lekki, bo nie będzie kiedy po tym posiłku odpocząć, a zwłaszcza przy pracy fizycznej odpoczynek po dużym posiłku jest ważny, albo obiadokolacja po pracy o tej 19:30. Alternatywą jest też obfite śniadanie przed pracą i całkowita rezygnacja z obiadu tego dnia. Niemniej przy dwóch blokach pracy po 4 godziny uważam przerwę dłuższą, niż 45-60 min za marnowanie czasu, a mającą niewielki wpływ na regenerację pracownika.
Witam, racjonalnie przy dzisiejszym trybie życia długa przerwa w środku dnia nie jest dobrym pomysłem. Niby jest przerwa ale praca kończy się bardzo późno i tak naprawdę cały dzień żyje się tylko pracą z krótkimi przerwami. Dużo lepszy jest model 8h i fajrant. Jednak sam pracuję teraz w takim właśnie trybie i dostrzegam tego minusy. Jestem ze wsi i w domu zawsze praca rozpoczyna się o 8.00 i o 12.00 jest półgodzinna przerwa na obiad i potem znów do pracy. Jest to taka jakby domowa tradycja i z tego co wiem dosyć powszechna w okolicy. Może nie jest to dokładnie to samo co sjesta ale jednak pewne podobieństwo jest. A w obecnej pracy (że tak powiem "w mieście") czegoś takiego nie ma i mimo to że pracuję tu już od jakiegoś czasu to jednak brakuje mi strasznie tej przerwy obiadowej w południe i chwili odsapnięcia i rozmowy z rodziną. To jest dla mnie takie oczywiste i jednak tego tu nie ma. Pozdrawiam Polimaty i Oglądaczy
A czy takie służby jak np. policja straż pożarna, czy ratownicy medyczni także mają sjestę? Czy lekarze w szpitalach i pielęgniarki także korzystają z takich przerw?
ja tam uważam że praca powinna wyglądać tak: 8-8:30 przyjście do pracy, kawka 8:30-12 praca 12-12:30 przerwa jedzenie 12:30-13:30 sjesta 13:30-15 praca 15-15:15 kawka 15:15-16 praca 16 dom no i oczywiście wypłata 5000zł :)
Początkowo myślałam, że to kwestia temperatur, ale gdy powiedziałeś o rolnikach, to skojarzyłam, że może chodzić też o jedzenie. Bardzo ciekawy odcinek. Mimo wszystko mam nadzieję, że przymusowych przerw w pracy nie będzie, choćby ze względu na przykład Matki-Hiszpanki ;)
Jak to czasem człowiek wiele lat żyje w fałszywych przekonaniach i stereotypach, np. w tym przypadku o "leniwych hiszpanach". Dzięki Ci Radku za odcinek, świetna sprawa. Wiele się można od Ciebie nauczyć o świecie i nie tylko.
Gdy, będąc w technikum jeszcze, tyrałem po 8 pełnych godzin dziennie (szkoła + zajęcia dodatkowe + zajęcia co drugi weekend + obowiązki) to wstając o świcie musiałem robić sobie drzemkę w okolicy 15 - po prostu organizm nie dawał więcej rady. Po owej drzemce obiad i tyranie dalej kolejne kilka godzin (ciąg dalszy obowiązków, prace domowe, treningi itd.). Łącznie wychodziło 8h z rana + 2-3h po przerwie.
We Francji (przynajmniej na południu) też obchodzą coś w rodzaju siesty. Hipermarkety i wszystkie firmy mniej więcej w godzinach 12-15 się zamykają na 2 godziny i to jest pora na obiad. Albo wracają do domów gdzie ze znajomymi jedzą wspólne posiłki, albo i najczęściej jedzą w restauracjach. W tych godzinach knajpy itp. pękają w szwach.
Radku a możesz powiedzieć coś więcej na temat wpływu siesty na sprawy ekonomiczne. Czy ma ona jakieś przełożenie w finansowych np. kawiarenki. Czy właściciele lokali zyskują finansowo na tym czy tracą?
Jak jestem w Klubie Polimatów od poczatku to to video jest pierwszym, które udaje mi się obejrzeć przedpremierowo :D Jak dla mnie idealna pora, by dodawać filmiki dla klubowiczów
U mnie w robocie jest możliwość pracy na zmianę dzieloną: 8-12 i 16-20. Pomimo zachęt finansowych (jest więcej płatna), nie ma chętnych. Jest jeden kolega, który bierze te zmiany przez cały tydzień, ale on mieszka tuż obok. Inni biorą ją tylko jeżeli są zmuszeni przez finanse, lub jeżeli muszą coś załatwić w urzędzie. Raz wziąłem zmianę dzieloną i nie polecam. Cały dzień zepsuty. Praca na najwyższych obrotach, bo w tych godzinach jest największy ruch. A przez te 4 godziny guzik człowiek odpocznie.
Da się przyzwyczaić do sjesty. W Austrii jest 1 h przerwa. Można zjeść, wypić słabe piwko i jakoś tak bardziej pozytywnie patrzy się na dalszą część dnia :)
Ze względu na wysoką temperaturę. Zima i jesienią podobnie zamknięte. Chłodne miesiące są zamknięte z przyzwyczajenia. We Włoszech nie wszystkie sektory zawodowe maja riposo. Pracują 8h z przerwa 30 minut i do domu.
Jak dla mnie siejsta byłaby kłopotem. Pracuję umysłowo. Uwielbiam ten czas kiedy wychodzę z biura po 15-tej i mogę np złapać za kosiarkę i skosić ogród, czy jakieś inne prace zrobić. A gdyby byłą siesta? Dzień byłby taki rozbity, po pracy już byłby wieczór i co narobisz?
We Francji, przynajmniej na południu, może niezbyt restrykcyjne ale jednak wiele osób obchodzi "midi" czyli też długą przerwę ok 12-14 godziny. Absolutnie nie chciałbym czegoś podobnego u nas bo to oznacza praktycznie pracę od rana do wieczora mimo wcale nie większej ilości roboczo-godzin.
Jeśli chodzi o sjestę w Hiszpanii, to sporo zależy od regionu. Tu, gdzie teraz przebywam - w Galicji oczywiście jest sjesta i wiele miejsc pracy się zamyka, ale prywatni sklepikarze, czy punkty usług zdarzają się otwarte. Banki się zamyka w porze sjesty zawsze i większości już się później nie otwiera... Jednak zdecydowanie czas sjesty nie wygląda tak, jak na Twoim filmiku (być może we Włoszech jest inaczej, albo została celowo wybrana taka sceneria), ponieważ większość ludzi wychodzi z pracy do barów, żeby zjeść obiad, więc na ulicach jest zazwyczaj tłoczno i gwarno :)
siesta byłaby ok gdyby czas pracy nie wynosiłby 8h a 6h.Po 3 godzinach pracy następowałyby 2h na odpoczynek i zjedzenie obiadu a potem powrót na kolejne 3godziny i powrót do domu jak zwykle.Czyli siesta tak ale kosztem czasu pracy a nie kosztem czasu wolnego
Oni (w Hiszpani) spędzają więcej godzin w pracy, ale są mniej efektywni. Mają gorsze procesy i organizację, więcej tkwią na spotkaniach itd. Dłużej siedzą w pracy, potem w knajpach i faktycznie efektem jest spadek wydajności kolejnego dnia
Dobrym testem na taką przerwę w ciągu dnia są studia i okienka po kilka godzin w ciągu dnia. Zdecydowanie nie polecam, strata czasu i rozwalony cały dzień
Zdecydowanie się z tym zgadzam, teoretycznie spędza się 5h na uczelni w ciągu dnia ale wyjśc trzeba rano przed 8 a ostatnie zajęcia kończą się o 18.00. W okienkach często nie opłaca się nawet wracać, bo odliczając czas na dojazd z 2h robi się 30 min przerwy więc i tak z nic sensownego człowiek się nie weźmie. Dzień zmarnowany.
Oo tak... nie tyle dzień, co cały tydzień. Masz zajęcia na rano, przerwa, masz zajęcia w południe, przerwa, masz zajęcia wieczorem, a następnego dnia masz zajęcia rano.
Dokładnie...!
Okienko rzędu 1-2h ma sens jak się ma zajęcia od rana do nocy bez przerwy (np. w tym semestrze miałem od 7.30 do 20.30 z jednym takim okienkiem), w innych przypadkach - faktycznie, psuje rozkład dnia niemiłosiernie.
Strata jakiego " czasu" typowa polska przypadłość narzekać w takim razie róbcie to co wam odpowiada jakie to proste
Długa przerwa w środku dnia jest ok, ale tylko wtedy gdy potem nie muszę już wracać do pracy. :D
Innymi słowy zjeść ciastko i mieć ciastko :)
Zgadzam się. Ciężko byłoby mi wrócić do pracy po 2-3 godzinach odpoczynku. Kolejnym minusem jest to, że kończyłabym później pracę.
Dlatego tak wielu Hiszpanów, szczególnie w miastach, narzeka na obecny system pracy.
Ps. Dzięki za poruszenie tego tematu, bo już od kilku lat zastanawiałam się skąd w ogóle wzięła sjesta.
Ps2. We Francji (nie wiem czy wszędzie, ale na pewno na Korsyce, Gwadelupie i w Alpach) też spotkałam się ze sjestą.
Powinneś napisać Pss zamiast Ps2
W Polsce chłopi schodzili z pola w południe ze strachu przed południcą :)
Tak to sobie tłumaczyli by nic nie robić :D
raczej zeby nie dostać udaru
Czyli nie byłem jedyny który o tym pomyślał :D
a jak myślisz jak to możliwe, że ktoś te południce widział?
Witold Głogowski Południca to dawne wytłumaczenie na udar słoneczny :/
To jak przyjemny klimat jest w komentarzach, żadnych wyzwisk, wywyższania się, czy braku szacunku dla rozmówcy, że aż jestem w szoku XD Może to kwestia tego że odcinek ma dopiero godzinę, ale jeśli nie to gratuluje widowni XD
Poczytaj pod innymi odcinkami. Polimatowi ludzie to żywe złoto! :)
Panie Radku, jesteś wierzący?
Rzeczywiście, coś dziwnie grzecznie tu. Spróbuję to naprawić.
Yyyyyyyy głupie polimaty, a Piesarski jest głupi i robi herbatę z wody po ogórkach. Twoja stara nie była przy porodzie a temat sjesty jest nudny. Widziałeś kiedyś pracującego hiszpana? Chyba we własnej d*pie. Ja robiłem 7 fakultetów z logiologii i wiem, że sjesta nie istnieje, tylko jest to spisek reptilian, żeby przejąć władzę nad drugą stroną płaskiej ziemi. A w ogóle, to macie krzywe buzie i gadacie głupoty. Żal mi was. Pozdrów rodzinę w więzieniu.
No, teraz jest jak na innych kanałach.
Marcin Nyczka proponuje odstawić teorie spiskowe, a kolejny fakultet mieć z petrulologii. P.s. :') p.s.2 świetny i merytoryczny filmik!
+Katarzyna Mendyka Trochę za grzeczna ta twoja odpowiedź. Weź powyzywaj trochę.
Pochodzę z rodziny o długich tradycjach rolniczych, a przede wszystkim. Konserwatywnych tradycjach. W dużej mierze siesta była uwarunkowana posiłkami. Szło się rano w pole oddalone o kilometr, jak nie więcej. Biorąc herbatę, kompot i kanapki na śniadanie. Mama lub babcia schodziły wcześniej aby zacząć gotować obfity obiad. To nie były ziemniaki(pyry, kartofle), to był dosłownie kopiec ziemniaków. Trzeba było się solidnie najeść, aby starczyło do wieczora. Potem przysłowiowe. "pół godzinki dla słoninki" i powrót w pole. Bardzo często dania były przygotowane w "letniej kuchni" Reasumując. Odległość pola od domostwa wymagała przygotowania posiłku na drogę, jednak przy dużym wysiłku fizycznym, potrzeby drzemki i przyzwyczajeniu do sytego obiadu powodował że po dziś dzień można spotkać takie zjawisko. Zresztą do tej pory to funkcjonuje jak jadę do rodziców na żniwa czy wykopki. :)
Dzięki serdeczne za rozszerzenie wątku! :)
Pamiętam pamiętam za młodu. Jak z mamą jechalismy do ciotki i dziadków na prace żniwne. Od 7-8 Robotka, gdzies w południe zejście z pola bo grzeje i na obiadek. Jak pogoda była rózna np. zbliżała sie burza to nawet pierogi sie przywozilo na pole :D To jest typowy cykl pracy dla rodzin działających na własny rachunek (najczęsciej własnie rolnictwo) lub jakichś ludzi co nie mają szefa :D
Jak bywałem na południu Francji, gdzie funkcjonuje właściwie też taka sjesta, tylko oni to zwą "midi" to wielu rolników zaczynało bardzo wcześnie rano tak aby na to midi już mieć pracę skończoną i wolne do końca dnia.
Jarek Jarvis Wiesz co powiem Ci to nie zdrowe śniadanie potem wieelki obiad i potem chyba kolacja.
Calkowicie potwierdzam, na podstawie gospodarstwa mojego wujka na Mazowszu (okolice Ciechanowa i Opinogóry) tak mniej więcej wygląda dzień (połowa pól, jest wokół domu, część oddalona w innej wiosce, więc szczególnie w żniwa trzeba dojeżdżać), że o 5.00 oprzątki (obrządki? nie wiem jak zapisać - chodzi o "obsługę" krów: karmienie, dojenie, zbieranie słomy, itp.), potem około 9.00 śniadanie, zaraz prawie po śniadaniu dalekj do roboty, potem około 13.00 solidny obiad, trochę więcej czasu wolnego i do roboty aż o 20-21.
Mieszkam w Hiszpanii i zrobiłam rozeznanie w temacie. Spora grupa ludzi jest więc przeciwko "sjeście", czyli dzielonym godzinom pracy. A to dlatego, że bardzo często wygląda to tak, że o 13:30-14:00 ludzie zamykają sklepy czy inne miejsca pracy, jadą na złamanie karku do domów (albo raczej stoją w korkach), mają 20 minut żeby coś zjeść i wracają do pracy (oczywiście stojąc w korkach). No a potem siedzą w robocie do 20:00. W ogóle jak się powie do Hiszpana "siesta" to pomyśli tylko o popołudniowej/poobiedniej dżemce (w sensie o czynności spania). A przerwa w otwarciu sklepów, instytucji itp nie ma tu żadnej konkretnej nazwy.
Ja tam się cieszę, że w Polsce nie ma sjesty. Gdy pracowałam w teatrach często mieliśmy po dwa przedstawienia dziennie - rano i wieczorem. Przychodziliśmy więc do pracy na 8:00, odbębnialismy spektakl, mieliśmy przerwę jakieś 3 godziny i wracaliśmy do teatru, żeby wyjść z niego o 22:00. Nic się wtedy nie zdążyło zrobić, poza zakupami, obiadem i krótką regeneracją przed kolejnymi godzinami w pracy. Człowiek wracał wykończony do domu i z poczuciem, że calutki dzień spędził w robocie. Naprawdę nie wiem, jak południowcy to znoszą. Cały dzień w plecy, zero czasu na obowiązki domowe czy zainteresowania. Brak jakiegokolwiek innego życia, poza pracą.
Jak to często w życiu bywa, zazdrości się komuś czegoś, czego tak naprawdę powinno się współczuć ;)
U mnie w pracy luzna zasada jest, że przychodzimy między 8 a 10, odpracowujemy 8 godzin i jestesmy wolni. Jednak jest pewna grupa osob, ktora ma pozwolenie przyjsc o godz 7, by o 15 miec juz wolne...
Bardzo cenie sobie ten absolutny, wczesniejszy koniec pracy ponad przerwe w pracy i za sjeste podziekuje ;-)
Niech żyje elastyczność? :)
A gdzie ty pracujesz w sejmie?
@@powermadmax na autostradzie
A u mnie tak to wygląda :-D
- Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.
- Nie ubierasz się pan.
- W płaszcz - jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?
- Fakt!
- Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS.
- I zdążasz pan?
- Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać.
Klaaasyk.
jeszcze jak
Tomasz Kolano Miałem tak, jak pracowałem w Warszawie, a mieszkałem na Mazurach.
Śniadanie na kolację więc rano nie musi jeść i nie ma sensu żeby się rozbierał po śniadaniu które jest kolacją WTF
@@szklon4247 Obejrzyj sobie filmy z czasów PRL w reżyserii Stanisława Bareji. W tych choćby filmach bardzo wiele kwestii jest odrobinke przerysowane lecz filmy oddają bardzo skutecznie absurd tamtych czasów.
Jak słyszę wypowiedzi generacji ludzi z tamtych czasów, że za komuny było super bo każdy miał robote to mnie krew zalewa.
Aktualnie pracuje we Włoszech i system jest następujący:
Pracuje od 9:00 do 13:00 następnie godzina przerwy podczas której można skorzystać z firmowej kuchni , pokoju socjalnego , wyjść na papierosa , kawę bądź po prostu odpocząć i o 14:00 wracam do pracy która trwa do 18:00.Z plusów siesty mogę wymienić przede wszystkim możliwość dłuższego odpoczynku i relaksu , godzina przerwy sprawia że na swój sposób praca jest przyjemniejsza i człowiek nie czuje się aż tak obciążony jednakże moim zdaniem ten system ma więcej negatywów. Po pierwsze po przerwie trudniej się skupić nad wykonywanym zadaniem i "powrócić" do przerwanej czynności co wymaga pewnego czasu i efektywność maleje. Dodatkowo na koniec dnia człowiek czuje się bardziej zmęczony i "de facto" w pracy spędził nie 8 , ale 9 godzin , a dzień ma tylko 24h - czuć utratę tej godziny. Podsumowując godzina przerwy brzmi bardzo fajnie ale moim zdaniem rozbija to cały dzień i na dłuższą metę siesta nie jest dobrym pomysłem.Pozdrawiam :)
Szalejesz z filmikami i super oby tak dalej 👍💪.Pozdrawiam.
"Gorąco jak u piekarza pod pachą"
pozdro z podłogi xD
Pozdrawiam tych na podłodze :) Klub Polimatów zażądał odcinka głównego raz na 2 tygodnie, więc trzeba sprostać tym oczekiwaniom! :)
Panie Radku zrobiłby pan film o czymś typowo polskim?🙂
Zapraszam do playlisty: ruclips.net/p/PL9n77UVzyNOB5A00-sPjyoCwwYo8v_Y-G :)
Żyłam w Hiszpanii przez 4 lata i ten wykres, który prezentujesz w 6. minucie całkowicie odpowiada współczesnym realiom. Mieszkałam w malutkim miasteczku, więc przyjście (tak, na nogach) do domu z pracy zajmowało dla większości dosłownie 5-15 minut. W drodze można było jeszcze ewentualnie wstąpić do supermarketu, a potem wspólne rodzinne gotowanie, jedzenie i rozmowy, po czym ojciec rodziny (ten pracujący) szedł spać, a dzieci były cichutko aby nie przeszkadzać ojcu (dzieciom zwykle nie chciało się spać). Taka drzemka trwała zwykle 30-40 minut a potem zbierano się znów do pracy. Taki model dnia był w większości domów/rodzin, które miałam przyjemność odwiedzić.
Ja jak wstaję bardzo wcześnie, np. o 5.00 to około 14 jestem tak zmęczona, że zasypiam na stojąco, dlatego drzemka jest dla mnie niezbędna. Jeśli nie mogę sobie na nią pozwolić to zasypiam zaraz po powrocie do domku. :) Jednakże, nie chciałabym przymusowej sjesty, gdyż to bardzo by wydłużyło czas spędzany w pracy. Tu rodzi się pytanie jeśli Hiszpanie mają takie wydłużone godziny pracowania to czy im to nie przeszkadza? Czy to tylko kwestia przyzwyczajenia? A może, ktoś w historii chciał znieść obowiązek sjesty?
Pozdrawiam :D
Dobre pytanie do Polimatów Plus :)
super :)
raczej nie przeszkadza. sam obiady jem około 13, bo we włoszech się tak nauczyłem, a w polsce mogę sobie na to pozwolić i już tak się przyzwyczaiłem, ze o tej porze jestem głodny. poza tym należy pamiętać, że (nie wiem, jak w hiszpanii, ale we włoszech na pewno) śniadania to nie bekon i parówki, ale słodkie pieczywo i kawa, więc po 3-4 godzinach można być głodnym. to jest tylko przesunięcie pory obiadowej z czasem pracy. przecież w polsce pracując od 9-ej kończy się pracę o 17-ej, powrót do domu około 1 godzinę, potem robi się obiad i jak się go zje, to już jest 20-a - czyli godzina, kiedy włosi kończą pracę.
Dagmara Łuczkiewicz 5 to bardzo wcześnie? Ja wstaje o 3:30 i robię do godziny 18 xD
- Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.
- No, ubierasz się pan.
- W płaszcz - jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?
- Fakt!
- Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS.
- I zdążasz pan?
- Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać.
W mojej pracy taka przerwa jest praktykowana. Pracuję w kuźni, jestem pomocnikiem kowala. zwyczajnie nikt nie wytrzyma 10 h ciągiem w robocie. Po pierwsze dlatego, że temperatura męczy, a po drugie dlatego, że wysiłek zwiazany z kształtowaniem stali jest tak duży, że w krótkim czasie człowiek zmęczony przestaje na siebie uważać. stąd pracujemy po pięć godzin 8-13 i później 15(lub 16) ile damy radę, najczęściej do 21.
pozdrawiam siedzących w klimatyzowanych pomieszczeniach, myślących o sieście jako urzeczywistnieniu warunków dla rozwoju ich wrodzonego lenistwa :)
Nie każdy da rade się tak mordować. A Siedzenie czy stanie w miejscu nawet w klimatyzowanych pomieszczeniach tez jest strasznie męczące i ja ich rozumiem. Osobiście pracowałam i biurze w klimatyzacji, pracowałam tez fizycznie i w chłodniach i w 30 stopniach, a po 3-4 godzinach bez chociaż krótkiej przerwy chyba bym zemdlała w każdym przypadku. Jestem graczem i SZCZERZE już mniej męcząca była dla mnie praca fizyczna niż siedzenie 8h przy kompie.
Sjesta to powinna być wieczorem, taka w środku dnia to bez sensu. Zmarnowany czas - nie można robić niczego konkretnego bo trzeba myśleć, że za chwile znowu do roboty
Jeżeli masz 1-2h do pracy to już dosłownie nic nie zrobisz ...
Typowy polak... We Włoszech latem od 12 do 15 nie da się wyjść latem na dwór tak jest garąco. Chciałbym cię widzieć na polu na słońcu przy temperaturze 40 stopni.
@@adamfailla3758 ja akurat nie mam zdjęć ale udowodnilbym Ci
wreszcie cos wartosciowego na YT :) dzieki mega fajny maeriał!
Mieszkałam w Portugalii pół roku. Jak zapytałam, czy mają sjesty, to wszyscy mówili, że nie, że u nich nie ma takich rzeczy. W praktyce od 12-14/15 wszystko było zamknięte (banki, sklepy, szkoły, urzędy - wszystko), czas lunchu. W weekendy to nawet syreny pożarnicze włączali ok 13, żeby nikt przypadkiem o lunchu nie zapomniał
Radku prosimy o więcej i częściej bo super się ogląda Twoje opowiadania :D
Najbardziej chciałbym powrotu dawnych Polskich czasów gdy mieliśmy jeszcze swoje Polskie huty, fabryki, sklepy, stocznie, wszelkiego rodzaju produkcję na przykład samochodów FSO a w moim mieście .... sprzedali nawet kopalnie Czechom - bo oni potrafią wydobywać wegiel a my nie? Smutne czasy a mało kto o tym mowi!
Swietny odcinek! Pozdrawiam!
Jestem z Włoch. Oczywiście dużo turystów narzeka, że między 14 a 16 (średnio) sklepy są nieczynne, ale za to szczegónlnie na południu kraju, wszystkie są otwarte do 20, nawet póżniej jak chodzi o zwykłe bar-y, czyli kawiarnie, czasem do nocy ("Bar" znaczy po włosku raczej kawiarnia - piekarnia, nie pub).
W mojej poprzedniej pracy, gdzie miałem elastyczne godziny pracy często sobie robiłem taką sjestę. Wychodziłem z pracy po 13 i wracałem po 15. W tym czasie obiadek i mała drzemka. Nie wiem jak inni, którzy mieli/maja podobnie, ale ja się czułem potem po powrocie z pracy bardzo dobrze i miałem więcej energii niż po nonstop 8h dniu pracy.
bardzo ciekawie opowiadasz. Uwielbiam takie ciekawostki, dzięki za filmik
Moi dziadkowie mieszkający na wsi nadal w ciągu dnia ucinają sobie godzinna siesta mimo, że już nie pracują w polu jak to było dawniej. Więc w niektórych miejscach nadal odpoczynek w ciągu dnia jest kultywowany :)
To by było ciekawe mieć 2 godziny wolnego w trakcie pracy :)
Czasami mam takie wrażenie, że jak zachodzę do jakiegoś urzędu, bądź instytucji to ciągle mają sjeste :D
Miałem taką pracę gdzie obowiązywała 1 godzinna przerwa 'na lunch'. Była indywidualna - w godzinach przykładowo 13:00 - 15:00 każdy musiał na godzinę zniknąć z firmy. Oczywiście wychodziło się godzinę później. Indywidualny charakter tej 'sjesty' pozwalał uniknąć kolejek, jednocześnie 1 godzina wystarczała na szybki posiłek + załatwienie czegoś albo normalny posiłek, to już nawet z jakimś dojazdem i powrotem. No i oczywiście pozostałość sjesty to leżakowanie w przedszkolu. :)
Tak aby miec te dwie godziny wolne to musiabys pracowac np.w biurze od 8 do 12 potem 2 godz na lunch czyli od 14 do 18
Odpowiada tobie praca do 18.00
Raczej nie jestem przekonana do tego pomysłu, bo jak mam w przerwie sjestowej wracać do domu i robić obiad i go zjeść, a potem wracać do pracy, to szlag by mnie trafił. Gorzej miałyby matki z dziećmi :/
W artykułach z bibliografii to one są najczęściej dowodami przeciwko takiemu rozkładowi dnia.
Z taką sjestą to jak z robotą na drugą zmianę - rano nie ma czasu dużo zrobić, albo się nie chce bo praca w głowie, a po pracy nic nie załatwisz bo już jest późno, więc zostaje tylko kolacja, trochę relaksu i do spania.
Osobiście uważam, że lepiej jest odbębnić wszystko za jednym razem (no, powiedzmy 1x60min albo 2x30min przerwy w pracy też dobrze zrobi, zależnie od zawodu) i później mieć już czas tylko dla siebie.
A jeszcze jak do pracy masz godzinę drogi, to taka sjesta rozwala Ci pół dnia.
Proszę- gorąco jak u piekarza pod pachą...genialne określenie. Rzeczywiście mój dziadek rocznik 1921 robił sobie olbrzymie sjesty. Wstawał jak mnich benedyktyński , obrabiał wszystko do południa, potem lewitował z kolegami... ( bimberek), po czym wieczorem pomagał na gospodarce babci i szedł spać z kurami...
Ach, to życie bez zegarka na dłoni/w telefonie... :)
Przecież wiadomo, że to nie Hiszpan wymyślił sjestę, ale wynalazcą jest słynny radziecki naukowiec Evgeni Popoludniov, stąd sjesta Popołudniowa.
Pracując czy też pomagając Wujowi na roli przy wykopkach czy tez sianokosach takie przerwy mieliśmy. Jeszcze nie tak dawno 20-23 lata temu. Pierwsza 0,5 godzinna śniadaniowa poźniej była przerwa obiadowa 2 lub 3 godzinna. To samo tyczyło sie wypasu bydła i całego Tego rolniczego trybu życia. To wszystko na dolnym śląsku. Wieś Ciechłowice gmina Rudna. Miałem to szczęście że na taki tryb pracy sie załapałem.
Studiuję dziennie i pracuję na cały etat. Rano idę na zajęcia (zazwyczaj 3-4 godzinki), a zaraz po nich biegnę na 8 godzin do pracy. Gdybym miała wcisnąć jeszcze gdzieś 3 godziny sjesty i doliczyć dojazdy.... :o ooo nieee :D
Przerwa w południe, to także Szwajcaria - kraj bogaczy i pracusiów :) wszyscy mają przerwę od 12 do 13, a poczty i urzędy nawet 11:30-13:30. Przedszkola i szkoły także się zamykają, najpóźniej o 11:35 :)
Strasznie to rozbija dzień.
Wreszcie Polimaty na jakiś luźniejszy temat. Wielki plus :)
8:45 Dobrze, że nie przeprowadzono badań na aktywnych zawodowo Grekach.
Na Grekach to badano, czy siesta jest zdrowa.
Dzisiaj rozkminiałam właśnie ten temat. Dzięki!
Sjesta? A po co? A na co to komu?
LEGO MANIAK bardzo dobre pytanie!
Siema słynny komentatorze!
kurcze no oglądam nagle patrze 15 minut minęło mi w sekundę! Myślę sobie '' Wow, ale zajebisty kanał!''. Damian robisz świetną robotę. Pozdrawiam :)
Właśnie subskrybowałem kanał i postanowiłem obejrzeć tematy od początku. Włączyłem więc odcinek numer 1 i co mnie najbardziej urzekło to różnica jakości wypowiadania się Pana Radosława między odcinkiem pierwszym a dziewięćdziesiątym. Chcę się słuchać kogoś kto tak ładnie posługuje się rodzimym językiem. Szacun i pozdrawiam.
Słychać wyraźnie, nie ma co. Dzięki za dołączenie do grona subskrybujących :)
No ale dlaczego Hiszpanie nie wrócili do strefy czasowej jaką wyznacza im położeni kraju?
nikt nie wie ...
Szanowny Radku, uważam, że pracowanie w godzinach 7-15 sprawiało, iż ludzie mieli więcej czasu na rodzinne, wspólne życie. Obecnie tak wiele osób pracuje w godzinach 9-17, lub dłużej, gdyż jest przerwa na posiłek, zwany lunchem, a tym samym żyją, by pracować. A czy nie lepiej pracować, by żyć? Oczywiście, każdy niech wybiera godziny swojej aktywności, wedle swej potrzeby. Lecz życie pokazuje smutny obraz życia rodzinnego, w tak wielu przypadkach, gdyż tego życia jest niewiele. A obecnie nie mamy zbyt wielu rodzin wielopokoleniowych. Stąd też dzieciom po prostu brakuje rodziców w kontaktach, tęsknią za nimi i za wspólnym spędzaniem czasu. Moje wnioski opieram na obsetwacjach i rozmowach z rówieśnikami mojego nastoletniego syna. Są wyjątki na szczęście. Jestem też pracodawcą i staram się, aby praca miała koniec przed 16tą, a urlopu nigdy nikomu nie żałuję.
Brawo! Bardzo dobrze przygotowany material. Mieszkalem na Cyprze 4 lata, tam tez jest "Siesta" i jest to bardzo zdrowe, rodzinne, zwiazane z ich kultura. Dobrze im sie tam zyje.
Super,,! Mieszkam od 20 lat na południu Europy i podziwiam jak profesjonalnie pan superowo ten temat zrobionł BRAWO, na 6 w skali oceny szkolnej ,a 10 w skali 10/10 trzeba to przeżyć by zrozumieć bo pół główki tego nie zA łapią 👀
Myślałam że taka sjesta to fajna sprawa bo uważam ze przerwa w ciągu dnia polepsza naszą pracę, ale fakt w momencie gdy taka przerwa trwa 2 godziny to masz cały plan dnia rozwalony po pierwsze na tej przerwie wychodzisz z takiego rytmu pracy po 2 godzinach rozleniwiasz się A potem pracujesz do późna i śpisz mniej. Więc dla mnie przerwa tak ale gdyby to było 15 drzemka w pracy :D
PS. Super odcinek :D
świetny odcinek! już nie mogę doczekać się nowej książki 💕
12:51 "przerwa obadowa"
tak! oglądam uważnie ;)
świetny program daję plusa
Jesteś w robocie, 30 km od domu. Masz 2 godziny przerwy. Co zrobisz w tym czasie? Obiad na jakiejś stołówce? Przespać się? Jak? Sjesta była dobra, jak była infrastruktura, czyli byłeś blisko domu (rolnik, prywatny rzemieślnik mający warsztat na parterze własnego domu, czy pracownik w małym miasteczku, gdzie do pracy miał góra 10 minut leniwym, spacerkiem. W sytuacji, kiedy musisz dojeżdżać do pracy w korpo czasem i 100 km w jedną stronę sjesta nie ma żadnego sensu. Raczej idziesz na obiad, góra 20 - 30 minut przerwy i do domu...
Świetny materiał, jak za starych dobrych Polimatów :)
Błoga drzemka ? Niewyspani ? Jaki jest sens iść do pracy wypić kawke, potem pogaduszki, robi się 12 i wszyscy na sieste, chlają wino albo mocniejsze trunki, a potem najebani pracują do późna, potem jeszcze kielon winka na sen i na rano do roboty na kacu zapierdalają i od rana do 12 znów czekają na sieste żeby klina zajebać.
Ja mieszkam w południowej Hiszpanii, razem z mężem pracujemy w rolnictwie, mamy swoje szklarnie z warzywami i zdecydowanie to nie jest lekka, przyjemna praca tylko ciężka, fizyczna harówa. Zaczynamy pracę o 7 i w lecie nie ma opcji by o 11 wytrzymać wewnątrz szklarni gdzie temperatura wynosi 40 stopni. Z drugiej strony nawet gdy nie pracujemy to i tak śpimy w ciągu dnia bo skoro miasto jest wyludnione, sklepy pozamykane a do tego jest ogromnie gorąco to nie bardzo można robić coś innego. O 17:30 świat sie znów budzi do życia ;) wielu ludzi denerwuje ten zwyczaj i chętniej biorą prace w których jest "jornada intensiva" czyli bez sjesty. My sami w zimie też raczej pracujemy bez żadnych przerw.
W niektórych zachodnich koncernach próbowano robić tzw. lunch, a raczej przerwę na lunch w godzinach pracy, w efekcie ludzie się buntowali i dano sobie spokój. Naoglądał sie baran jeden z drugim osłem amerykańskich filmów, gdzie pracownicy wychodzą z biura i idą na godzinkę do restauracji na obiad o 13tej.
W efekcie zamiast przyjść do biura na 7 i skonczyć pracę o 15tej, przychodziliśmy do pracy na 7 i siedzieliśmy tam do 16tej. O godzinę przedłużono nam pracę i co z tego, że dano nam godzinkę wolnego w środku pracy. Tyle miałem z tego pożytku, co w szkole z okienka, które zazwyczaj przesiadywalismy na stołówce, albo na korytarzu.
Jeżeli praca zajmuje człowiekowi 8 godzin i sen 8 godzin, to oznacza, że dla siebie ma 8 godzin MINUS dojazdy do i z pracy. Jak ktoś mieszka w dużym mieście i na dojazd w obie strony traci godzinę, to pozostaje mu 7 godzin wolnego na dobę. Dzielenie tej pracy na pół, tak że musi jeździć dwa razy. Raz na 6 godzin do sjesty, a później na kolejne 2 godziny po sjescie sprawia, że spędza w korku 2 godziny dziennie i dla siebie ma już tylko 6 godzin. Nawet nie chcę wspominać o kosztach dojazdu, spalinach itp.
Już raczej wolałbym w drugą stronę. Zamiast spędzić w pracy pięć dni po 8 godzin, wolałbym pracować 4 dni po 10 godzin.
Dwóch mężczyzn u nas w firmie robiło tak, że jeden przychodził do pracy na 16 godzin, a drugi miał wolne, a nazajutrz odwrotnie. Obaj liczyli, że oszczędzają na paliwie ponad 100 zł miesięcznie każdy.
Więc nie przyjął się u nas lunch, pomimo wielu prób i sjesta też się nie przyjmie.
Ja nie chciałbym być w skórze kierownika, czy właściciela zakładu, który musi powiedzieć pracownikom o 13 godzinie, że przyszli do pracy na 6 i pracują już 7 godzin, więc teoretycznie za godzinę mają fajrant, ale nie.... powinni już teraz wyjść z pracy, jechac do domu, ale na godzinę 16 mają być z powrotem i do 17tej odpracować tę jedną godzinę, która im została. Poleciałoby w jego stronę wszystko, co ludzie mieliby pod ręką. Gdyby rząd wprowadził zakaz pracy w godzinach 13:00 - 16:00, to już prędzej zaakceptowałbym pzyjście do pracy na 5 rano, żeby wyjść o 13 , aniżeli wracać do pracy na godzinę o 16:00.
Kiedy dogrywałeś dźwięk do "scenki z mapką" w których krajach jest sjesta, to wydawało mi się, że Twój głos Radku, był taki zachrypnięty. W takim razie życzę szybkiego powrotu do pełni zdrowia, a jeżeli moje uszy są w błędzie, to i tak zdrowia nigdy dość :)
dzięki za super materiał! :) Bardzo ciekawa wiedza.
Mnie osobiście bardzo odpowiada model francuski - pracowałem tam ok 2 lata, jako organmistrz.
Prawie wszyscy pracownicy mają przerwę o 12, standardowo jest to godzina lub dwie, czy nawet 2,5.
Przez ten czas można spokojnie zjeść obiad np w restauracji (czy też przygotować i zjeść w domu ) a następnie napić się kawki odpocząć a nawet się zdrzemnąć. Potem wraca się do pracy z syty i zrelaksowany, na 4 godziny. Ja osobiście byłem bardziej efektywny w pracy przy tym modelu. Wydłuża się przez to dzień pracy, ale myślę, że jest to zdrowsze zarówno dla organizmu jak i umysłu.
Drzemka w ciągu dnia również jest bardzo dobra dla zdrowia - praktykują ją m. in Chińczycy.
Także mógłbym chętnie tak pracować w Polsce - 8-12 / przerwa na obiad / 13h30 - 17h30.
Pozdrawiam wszystkich :)
Myślę że taka obiadowa sjesta sprawdza się śmiało w gospodarstwach rolnych do dzisiaj, ponieważ mało kto może bez przerwy pracować fizycznie od rana do wieczora, mnie dziadkowie taką przerwę nazywają fajrantem, lecz biorąc pod uwagę inne zawody mniej fizyczne , a bardziej umysłowe to taka przerwa jest już mniej praktyczna
Sjesta raczej nie jest zbyt praktycznym rozwiązaniem. Wystarczy porównać jakby to wyglądało czasowo:
1. opcja: pobudka o 7:00, śniadanie itd., podróż do pracy na 8:00, wyjście o 16:00, 30 minut powrót do domu, jest 6,5 godziny na jednorazowe odebranie dzieci, zrobienie obiadu, potem kolacji i o 23:00 zaczynamy zdrowy 8-godzinny sen.
2. opcja: pobudka o 7:00, śniadanie itd., podróż do pracy na 8:00, wyjście o 12:00, 30 minut powrót do domu, dzieci, obiad itd. i kolejne 30 minut podróży do pracy, potem o 19:00 koniec, 30 minut powrót i tak naprawdę 3,5 godziny wolnego.
Te 3 godziny w większości nie są odpoczynkiem, a z czasu wolnego tracimy część, bo dwa razy zamiast raz trzeba było jechać do i z pracy, odebrać z i zawieść do przedszkola dzieci 2 razy, więc sjeście po tym odcinku mówię nie.
Na współczesnej Polskiej wsi gdzie są rodzinne gospodarstwa rolne(a nie kombinaty po PGR-ach) nadal w południe milkną maszyny i ludzie schodzą na obiad. Inaczej się zwyczajnie nie da. Po obiedzie trochę odpoczynku i pracy w obejściu więc czasowo się trochę schodzi do tych 2-3 h.
Przerwa prawie poltoragodzinna jest tez we Francji. Latami musialam przywozic dzieci do domu na poludnie. Tak robilam w podstawowce . Potem dzieci jadly na szkolnej, licealnej stolowce. Nie zmienia to faktu , ze dzien wydluzal sie i powroty do domu po pracy i szkole odbywaja sie duzo pozniej niz w Polsce. Poczatkowo to bylo dziwne dla mnie a potem przyzwyczailam ..sie.
A w Bułgarii taka przerwa funkcjonuje pod nazwą "poczywka" i trwa od 12:00 do 13:00 :D
Bardzo ciekawy odcinek, ja osobiście już oglądam polimaty, zanim stało się to modne :D
Ja też! :)
Jestem w szoku, jak Radek zawsze jest przygotowany na tych nagraniach.
W Rumunii też jest coś na kształt "sjesty". Pracuje się po 8h + obowiązkowa przerwa obiadowa (nie wliczana w czas pracy). Wynosi ona albo 30 min, albo 1h a jej długość ustalana jest przez pracodawcę.
Kurcze, tak to przedstawiłeś, że aż zacząłem współczuć tym biednym południowcom ;-)
Mieszkam w Szwajcarii i nie wiem jak w innych rejonach ale u mnie również jest sjesta (kanton francuskojęzyczny). W tych godzinach większość sklepów jest pozamykana, restauracje oraz różne państwowe instytucje mają 2-3 godzinną przerwę. Tak samo jest na południu Francji.
A co by się stało, gdyby Hiszpanie mogli powrócić do dawnej strefy czasowej GMT i mieć ten sam czas z sąsiadami z Portugalii? Czy to miałoby jakieś korzyści dla którejś ze stron?
Ja to mam w ogóle inaczej. Rozkładam na kilka dni, bo doba by nie wystarczyła. Innego dnia się golę, innego pracuję, innego spotykam ze znajomymi, innego nic :)
Np.
Wstaję o 11:00, jem śniadanie, sprawdzam maila. Jest przed 13, udaję się na pierwszą część zadań związanych z szeroko pojętą pracą. Między 15 a 16 wracam na obiad, około 16:30 ponawiam pracę i tak do ok. 19. Potem znowu wracam i jem coś. W międzyczasie robię to co zrobić można i trzeba przy użyciu komputera. W zależności czy terminy są napięte idę jeszcze na trzecią część ok. godz 20 do 23. Wracam, znowu jedzenie i spanie około 1:30.
Stosunek dni zajętych i wolnych wyznacza ilość i termin wykonania zadań.
Łapka w górę za świetny materiał :D
To jest trochę nie tak... długa przerwa w ciągu dnia obowiązywała przy założeniu 10-12h pracy w ciągu dnia. Teraz jak się pracuje 7-8 wystarczy krótka przerwa na drugie śniadanie o ile pracujemy na porannej zmianie lub na podwieczorek jeśli na zmianie popołudniowej a obiad należy zjeść odpowiednio po lub przed pracą i mieć wtedy czas na odpoczynek. Cała zabawa i zaburzenie rytmu zaczyna się, kiedy pracujemy na tak zwany środek czyli np od 10 do 18 - wtedy wypadałoby albo zjeść lekki obiad w pracy - lekki, bo nie będzie kiedy po tym posiłku odpocząć, a zwłaszcza przy pracy fizycznej odpoczynek po dużym posiłku jest ważny, albo obiadokolacja po pracy o tej 19:30. Alternatywą jest też obfite śniadanie przed pracą i całkowita rezygnacja z obiadu tego dnia. Niemniej przy dwóch blokach pracy po 4 godziny uważam przerwę dłuższą, niż 45-60 min za marnowanie czasu, a mającą niewielki wpływ na regenerację pracownika.
Na Waszym materiale Tyniec wygląda dużo lepiej, niż to ma miejsce w rzeczywistości ;)
Witam, racjonalnie przy dzisiejszym trybie życia długa przerwa w środku dnia nie jest dobrym pomysłem. Niby jest przerwa ale praca kończy się bardzo późno i tak naprawdę cały dzień żyje się tylko pracą z krótkimi przerwami. Dużo lepszy jest model 8h i fajrant. Jednak sam pracuję teraz w takim właśnie trybie i dostrzegam tego minusy. Jestem ze wsi i w domu zawsze praca rozpoczyna się o 8.00 i o 12.00 jest półgodzinna przerwa na obiad i potem znów do pracy. Jest to taka jakby domowa tradycja i z tego co wiem dosyć powszechna w okolicy. Może nie jest to dokładnie to samo co sjesta ale jednak pewne podobieństwo jest. A w obecnej pracy (że tak powiem "w mieście") czegoś takiego nie ma i mimo to że pracuję tu już od jakiegoś czasu to jednak brakuje mi strasznie tej przerwy obiadowej w południe i chwili odsapnięcia i rozmowy z rodziną. To jest dla mnie takie oczywiste i jednak tego tu nie ma. Pozdrawiam Polimaty i Oglądaczy
A czy takie służby jak np. policja straż pożarna, czy ratownicy medyczni także mają sjestę? Czy lekarze w szpitalach i pielęgniarki także korzystają z takich przerw?
Maksymalny 320 Strzelam, że nie.
Slowbro Slow moze maja dwa dyzury, jedna zaczyna sjeste wczesniej a druga zaczyna jak tamta konczy..?
Marcin Nalepka Być może, ale faktem jest, że państwowe instytucje muszą działać bez przerwy.
Maksymalny 320 we włoszech nawet kur....y mają sieste
Maksymalny 320 wiesz teoretycznie Polacy w nocy nie pracują, a Szpitale i Policja działają :)
Radek zawsze na propsie ;)
ja tam uważam że praca powinna wyglądać tak:
8-8:30 przyjście do pracy, kawka
8:30-12 praca
12-12:30 przerwa jedzenie
12:30-13:30 sjesta
13:30-15 praca
15-15:15 kawka
15:15-16 praca
16 dom
no i oczywiście wypłata 5000zł :)
Czyli jak mieć sjestę i szybciej kończyć pracę :) Kto wie, może zmierzamy w tym kierunku...
Początkowo myślałam, że to kwestia temperatur, ale gdy powiedziałeś o rolnikach, to skojarzyłam, że może chodzić też o jedzenie. Bardzo ciekawy odcinek. Mimo wszystko mam nadzieję, że przymusowych przerw w pracy nie będzie, choćby ze względu na przykład Matki-Hiszpanki ;)
Jak to czasem człowiek wiele lat żyje w fałszywych przekonaniach i stereotypach, np. w tym przypadku o "leniwych hiszpanach". Dzięki Ci Radku za odcinek, świetna sprawa. Wiele się można od Ciebie nauczyć o świecie i nie tylko.
Portugalczycy też tak późno jedzą kolacje (a właściwie obiadokolacje) a mają czas londyński
Gdy, będąc w technikum jeszcze, tyrałem po 8 pełnych godzin dziennie (szkoła + zajęcia dodatkowe + zajęcia co drugi weekend + obowiązki) to wstając o świcie musiałem robić sobie drzemkę w okolicy 15 - po prostu organizm nie dawał więcej rady. Po owej drzemce obiad i tyranie dalej kolejne kilka godzin (ciąg dalszy obowiązków, prace domowe, treningi itd.). Łącznie wychodziło 8h z rana + 2-3h po przerwie.
We Francji (przynajmniej na południu) też obchodzą coś w rodzaju siesty. Hipermarkety i wszystkie firmy mniej więcej w godzinach 12-15 się zamykają na 2 godziny i to jest pora na obiad. Albo wracają do domów gdzie ze znajomymi jedzą wspólne posiłki, albo i najczęściej jedzą w restauracjach. W tych godzinach knajpy itp. pękają w szwach.
super odcinek i długi 😉
Mam nadzieję, że to nie minus :) Jak obiecane w newsletterze, częstotliwość ukazywania się materiałów ulegnie zwiększeniu!
Super filmik naprawdę ciekawie to tlumaczysz
13:00 trochę dziwne te krzaczki "trawy" na polu :)
Drogi Radku czy szpitale w tych krajach o których wspominałeś że istnieje siesta też mają przerwy w tych godzinach ? pozdrawiam :D
Radku a możesz powiedzieć coś więcej na temat wpływu siesty na sprawy ekonomiczne. Czy ma ona jakieś przełożenie w finansowych np. kawiarenki. Czy właściciele lokali zyskują finansowo na tym czy tracą?
Ja pracuję 5-9, a później 14-18. W przerwie śpię lub załatwiam inne sprawy. Jak dla mnie świetny system.
Jak jestem w Klubie Polimatów od poczatku to to video jest pierwszym, które udaje mi się obejrzeć przedpremierowo :D Jak dla mnie idealna pora, by dodawać filmiki dla klubowiczów
Radek na miniaturce wygląda jak pastor z jakiegoś serialu kryminalnego czy też znany duchowny z Sandomierza.
Amen! :)
w Albanii (byłem 3 tygodnie na wakacjach) siesta trwa od 14:00 do około 18:00 a w połódniowych regionach do 20:00
Jak miło wróciłem z miasta i email z linkiem super.
U mnie w robocie jest możliwość pracy na zmianę dzieloną: 8-12 i 16-20. Pomimo zachęt finansowych (jest więcej płatna), nie ma chętnych. Jest jeden kolega, który bierze te zmiany przez cały tydzień, ale on mieszka tuż obok. Inni biorą ją tylko jeżeli są zmuszeni przez finanse, lub jeżeli muszą coś załatwić w urzędzie. Raz wziąłem zmianę dzieloną i nie polecam. Cały dzień zepsuty. Praca na najwyższych obrotach, bo w tych godzinach jest największy ruch. A przez te 4 godziny guzik człowiek odpocznie.
Da się przyzwyczaić do sjesty. W Austrii jest 1 h przerwa. Można zjeść, wypić słabe piwko i jakoś tak bardziej pozytywnie patrzy się na dalszą część dnia :)
Ze względu na wysoką temperaturę. Zima i jesienią podobnie zamknięte. Chłodne miesiące są zamknięte z przyzwyczajenia. We Włoszech nie wszystkie sektory zawodowe maja riposo. Pracują 8h z przerwa 30 minut i do domu.
w zachodnich niemczech tez jest cos na kształt siesty os 12:30 do 15 wiekszosc zakladow uslugowych jest zamknieta.
Jak dla mnie siejsta byłaby kłopotem. Pracuję umysłowo. Uwielbiam ten czas kiedy wychodzę z biura po 15-tej i mogę np złapać za kosiarkę i skosić ogród, czy jakieś inne prace zrobić. A gdyby byłą siesta? Dzień byłby taki rozbity, po pracy już byłby wieczór i co narobisz?
We Francji, przynajmniej na południu, może niezbyt restrykcyjne ale jednak wiele osób obchodzi "midi" czyli też długą przerwę ok 12-14 godziny.
Absolutnie nie chciałbym czegoś podobnego u nas bo to oznacza praktycznie pracę od rana do wieczora mimo wcale nie większej ilości roboczo-godzin.
Pozdrawiam z Białegostoku 😄😉
Czekamy na pozdrowienia z Sewilli... :)
Domi Nika Pozdrawiam z domu :) w Kutnie
Tysięczna łapka w górę :)
Jeśli chodzi o sjestę w Hiszpanii, to sporo zależy od regionu. Tu, gdzie teraz przebywam - w Galicji oczywiście jest sjesta i wiele miejsc pracy się zamyka, ale prywatni sklepikarze, czy punkty usług zdarzają się otwarte. Banki się zamyka w porze sjesty zawsze i większości już się później nie otwiera...
Jednak zdecydowanie czas sjesty nie wygląda tak, jak na Twoim filmiku (być może we Włoszech jest inaczej, albo została celowo wybrana taka sceneria), ponieważ większość ludzi wychodzi z pracy do barów, żeby zjeść obiad, więc na ulicach jest zazwyczaj tłoczno i gwarno :)
siesta byłaby ok gdyby czas pracy nie wynosiłby 8h a 6h.Po 3 godzinach pracy następowałyby 2h na odpoczynek i zjedzenie obiadu a potem powrót na kolejne 3godziny i powrót do domu jak zwykle.Czyli siesta tak ale kosztem czasu pracy a nie kosztem czasu wolnego
Oni (w Hiszpani) spędzają więcej godzin w pracy, ale są mniej efektywni. Mają gorsze procesy i organizację, więcej tkwią na spotkaniach itd. Dłużej siedzą w pracy, potem w knajpach i faktycznie efektem jest spadek wydajności kolejnego dnia
12:44 "Przerwa obadowa" ? :D Mimo wszystko, super materiał :)
12:23 Ładne krzaczki :D Kolejny świetny odcinek :)
Ciekawy materiał! - zawsze się zastanawiałem,niby takie popularne powiedzenie,a jednak w tym tkwi większy szczegół.