Zero pomocy dla widlarzy. Od początku tej farsy powtarzałem że przyjdzie czas na podziękowanie za pomoc. Ale to teraz tylko mała przygrywka. Szykujcie się na więcej.
,,Jakże pisać o Wołyniu…" Zapragnąłem chłodnym wieczorem letnim, O dalekim Wołyniu choćby parę zdań skreślić, By oddać hołd tamtym czasom minionym, Pociągnięciami pióra zrazu nieśmiałymi... I o tamtej dalekiej kresowej ziemi, Utkanej przez lata bezcennymi wspomnieniami, Wielopokoleniowych polskich rodzin, Napisać poruszający wyobraźnię tekst rzewny... Lecz jakże pisać o Wołyniu… Bez przeszywającego nocne niebo krzyku! Niosącego skarg tysiące przed oblicza Aniołów, Milczących obserwatorów biegu ludzkości dziejów, Niekiedy smutnych i posępnych, Widząc niezliczone zbrojne konflikty, Niekiedy do głębi swego istnienia poruszonych, Straszliwymi rozmiarami czystek etnicznych… Zamierzyłem tamte kresowe obrazy, Odmalować nieśmiało piórem poety, W pożółkłe karty źródeł drukowanych, Zanurzając sieci poetyckiej wyobraźni, By tamtej kresowej międzyludzkiej serdeczności, Oddać swymi słowami uniżone pokłony, Zadumawszy się pośród refleksji wieczornych, Nad czasu upływem bezlitosnym… Lecz jakże pisać o Wołyniu… Bez przygniatającego duszę niewysłowionego smutku! Cięższego od tysięcy nieociosanych głazów, Rzuconych na szalę historycznych osądów, Symbolizujących tamte straszliwe winy, Wobec bezbronnych istnień ludzkich, Tak podobnych do biblijnych kamieni młyńskich, U szyi zakłamujących historię niewidzialną ręką podwieszonych… I pragnąłem wciąż o dalekim Wołyniu, Pisać tysiące poruszających słów, Zapisując nimi strony kolejnych zeszytów, Czekających na przedwojennym drewnianym stoliku, By wieczornego wiatru powiew, Przeniósł w tamte czasy mą wyobraźnię, Bym z każdym jednym pióra pociągnięciem, Zatapiał się w tamte dziesięciolecia minione… Lecz jakże pisać o Wołyniu… Bez tysięcy gorzkich więznących w gardle słów, O bestialstwie tamtych barbarzyńskich czynów, Niemożliwych do zobrazowania czernią atramentu, O tamtych bezbronnych ofiar bólu, Nie do opisania przez setki wspomnień tomów, Bolesnych w okolicy serca ukłuć, Na samo wspomnienie tamtego koszmaru… - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu.
,,Tamten płacz dzieci Wołynia…" I. Tamten płacz dzieci Wołynia, Niesie się wciąż nocami przy pełniach księżyca, Usiłując wciąż poruszyć rządzących sumienia, Będąc niesłyszalną przestrogą z ubiegłego stulecia… Gdy powieje wiatr przeszłości, Z bliskim sercom Polaków kresów dalekich, Niesie wraz z sobą powiew przestrogi, Szepcząc o niegdysiejszych czasach mrocznych… Znad naszych ukochanych kresów wschodnich, Niosą się dla nas nieśmiertelne nauki, By przenigdy nie ulegać żądzy nikczemności, Nigdy swej duszy nie zatapiać w nienawiści… Znad dalekich stepów Ukrainy, Niesie się nocami płacz polskich dzieci, Ofiar tamtych zbrodni straszliwych, W przepełnionych nienawiścią czasach możliwych… Pamięć o tamtych niezliczonych zbrodniach, Do sumień naszych nocami puka, Gdy snem znużona przymknie się powieka, Odmalowując w snach obrazy kresów dalekich, Pamięć o tamtych niezliczonych cierpieniach, Do serc naszych nieustannie przemawia, Zatapiając w łzach niewidzialnych nasze uczucia, Patriotyzmu, litości, współczucia i męstwa... II. Tamten płacz dzieci Wołynia, Z ubiegłego stulecia do współczesnych przemawia, Wymowniej niż dziesiątków zakłamanych polityków słowa, Dla których zbędnym balastem jedynie bywa Historia, I powszechna w ich głowach niechęć zrozumienia, Tamtych z ubiegłego stulecia mechanizmów szaleństwa, Które masy oszalałego z nienawiści chłopstwa, Pchnęły do najstraszliwszego w dziejach Europy ludobójstwa… Gdy najstraszliwsze w dziejach świata akty okrucieństwa, Zrodziła zwyrodnialców chora wyobraźnia, Za niesłyszalnym podszeptem szatana, Zaklętym w pełnych nienawiści odezwach, Wygłaszanych zawzięcie po starych cerkwiach, Przez niejednego opętanego nienawiścią popa, By bezbronnych Lachów bez litości rezać, Nie szczędząc niewiast ni dziecięcia… By będąc ślepo posłusznym ideom Doncowa, Pławić się w wszelakich okrucieństwa aktach, Miłosierdzia ni litości nie okazując cienia, Grzebiąc ulotne wspomnienia wspólnego sąsiedztwa, By za podjudzeniem Kłyma Sawura, Szatanowi swe dusze tysiącami zaprzedać, Zwiedzeni mętną pokusą zrabowania Lachom bogactw, Gromadzonych w pocie czoła przez poprzednie pokolenia… III. Tamten płacz dzieci Wołynia, Tłumiący wówczas więznące w gardłach słowa, Zrodzone w zachrypłych od rozpaczliwego krzyku krtaniach, Spojrzeniem oczu jedynie wykrzyczane przed obliczem świata, Krzyczące szeptem o tamtych szczytach draństwa, Jakich wstydziła się cała kresowa ziemia, Gdy sąsiad w serce sąsiada, Nóż zaostrzony skrycie wymierzał… Gdy niegdyś na Wołyniu dalekim, Ludzie zawistni, krnąbrni, chciwi, Zamierzyli rozlicznymi zbrodniami, Majątki swych sąsiadów podstępem przywłaszczyć… Gdy odziani w ukraińskie chłopskie sukmany, Ściśnięte sowieckiego typu żołnierskimi pasami, O północy przekraczali polskie zagrody, Uzbrojeni w bagnety, piły, siekiery, Rzucając w stogi siana płonące pochodnie, Wyłamując siekierami drewniane okiennice, Wyważając drzwi domostw walące się z łoskotem, Rozpoczynali swych nocnych mordów orgie... Gdy łatwo było zetrzeć sumienia wyrzuty, Wraz z spluniętą śliną przydeptaną w ziemi, A z niedopałkiem papierosa wyrzuconym za plecy, wyrzucić swą wrażliwość w otchłań zbrodniczej ideologii… IV. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w maleńkich skrzących łzach. Skrywał prawdę o kresowych pokoleń cierpieniach, O tamtych strasznych dla starców i niemowląt nocach... Gdy kresowych ziemian kamienne mogiły, Kruszyli banderowcy wielkich młotów uderzeniami , By rozkruszone w ziemię się zapadłszy, Z biegiem lat zarosły chwastami… Kresowych starców drewniane laski, Wyrwawszy im uprzednio z rąk ich spracowanych, Z wściekłą furią na ich głowach rozbijali, Rozniecając śmiertelne wewnętrzne krwotoki… Pojmanych kresowych młodzieńców piękne lica, Tonęły niebawem w krwawych siniakach, Gdy ślepych ciosów zapamiętała furia, Na ich głowy z wściekłością spadała… Kresowych niemowląt drewniane kołyski, Z nienawiścią w oczach kopnięciami wywracali, Rozbijając z wściekłością niewielkie ich główki, O rodzinnych domów pobielane ściany, By w otulonych mrokami nocy chatach drewnianych, Jasnoczerwonej niemowląt krwi ślady, Na będących milczącymi świadkami ścianach białych, Strasznym świadectwem tamtych zbrodni pozostały… V. Tamten płacz dzieci Wołynia, Których niekiedy w niemowlęctwie zgasła iskra życia, Pośród pożóg i mordów szaleństwa, Powiewem nienawiści trwale zdmuchnięta, Gdy nie rozumiały przyczyn nienawiści, Która spadała na ich jasnowłose główki, Tępych zardzewiałych siekier ciosami, By roztrzaskać niewielkie ich czaszki, Gdy przybijane były za rączki, Do niedbale ociosanych ław drewnianych, Mchem otulonych pośród traw wysokich, W cieniu wiejskich chałup wapnem pobielanych, By swymi maleńkimi rączkami, Nie mogły objąć już matek ukochanych, Na Ich oczach bestialsko mordowanych, Na ołtarzach zbiorowej opętańczej nienawiści, Gdy rozżarzone żelazne pręty, Przytykano z bestialstwem do ich matek piersi, Tych które niegdyś je wykarmiły, Pośród niemowlęctwa chwil beztroskich, By ostatecznie je upodlić, Pośród szalejących pożarów krwawych płomieni, Brutalnie odbierając resztki godności i kobiecości, Na oczach maleńkich dzieci… VI. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w porywistych wiatru podmuchach, Snuje się nocami po niepamięci bezdrożach, U porośniętych chwastami kapliczek szukając zrozumienia… Zrozumienia tamtych barbarzyńskich czynów, Rodem z najstraszniejszych sennych koszmarów, Niewyrażalnych przez tysiące najrozpaczliwszych słów, Zaistniałych na jawie w wielkiej wojny cieniu… Gdy przebijane były widłami, Pośród bezradnych matek krzyków rozpaczliwych, Które z zaciśniętymi na szyjach powrozami, Na ratunek nie mogły się rzucić, By zasłonić je własnym ciałem, Choć przed tym jednym śmiertelnym ciosem, Zadanym z nienawiścią rzeźniczym nożem, Niegodnym dotyku najświętszej krwi ludzkiej… Gdy bestialsko wrzucane były w ogień, By nieokiełznanym swym żarem, Zadawszy uprzednio niewysłowione cierpienie, Spopielił ich wątłe ciałka maleńkie, By ślad po nich żaden nie został, Wszak jak szklanka wody czysta, Miała być przyszła banderowska Ukraina, W zamroczonych nienawiścią chorych umysłach wyśniona… VII. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w skrzących maleńkich łzach, Które utonęły niegdyś w rozległych krwi kałużach, Uronione z niejednego dziecięcego oka, Zdaje się wciąż przypominać, Do współczesnych Polaków z dalekich kresów wołać, O wsiąkniętych w kresową ziemię niezliczonych krwawych łzach, Będących milczącymi świadkami bezmiarów okrucieństwa… Pośród źdźbeł zielonej trawy, Dziecięce skrzące maleńkie łezki, Tajemniczym zroszone blaskiem księżycowym, Zaklęły w sobie tamte straszne obrazy, Niewyobrażalnego cierpienia kilkuletnich dzieci, Zadanego im przecież przez dorosłych ludzi! O świcie prostodusznych gospodarzy ubogich, O zmierzchu krwawych katów okrutnych… Gdy z drewnianych kołysek wyrywane za nóżki, Wrzucane były do kamiennych studni, By maleńkich główek śmiertelne rany, Niewinnym istotom życie odebrały, By kamienne zimne studnie, Zroszonym księżycowym blaskiem mchem otulone, Lata później przez sowietów z ziemią zrównane, Były zarazem zapomnianym Ich grobem… VIII. Tamten płacz dzieci Wołynia, O godne Ich pochówki z przeszłości wciąż woła, By choć niewielka kamienna mogiłka, Maleńkie ich ciałka godnie upamiętniła… Choć pomimo dziesiątek lat upływu, Nie otrzymały często godnych pochówków, Na niewielkich nagrobkach morza kwiatów, Wiązanek biało-czerwonych róż, Pomordowanych bestialsko na Wołyniu dzieci, Polska przenigdy nie zapomni, Gniazda orle Ich pomnikami , Pod firmamentem wyszywanym skrzącymi gwiazdami, Majestatycznie płynące po niebie śnieżnobiałe chmury, Ich skomponowanymi z białych róż wieńcami, Skrzące czerwone słońce niknące za wzgórzami, Ich nagrobnego znicza płomieniem jasnym... Na kresach jesiennych wiatrów powiewy, Ich rzewnymi pogrzebowymi mowami, Zaś starych uschniętych drzew konary, Ich symbolicznymi bezimiennymi nagrobkami… Szumiące smętnie płaczące wierzby, Wylewającymi nad nimi łzy żałobnikami, Przecinające zachmurzone niebo skrzące pioruny, Honorowymi dla nich salwami... - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu...
A nam też pomagają. Pracują na stanowiskach na których brakuje Polaków. W sklepach, budownictwie, na wsiach, taksówkach, w firmach dostawczych, w różnych warsztatach rodzinnych itd. Odprowadzają podatki i opłaty ZUS.
@@Maciejka1955 Tych 770 tys legalnie zatrudnionych nie wpłaca do systemu aż tyle żeby było o czym pisać. To jest ułamek tego co biorą, nawet w 1/100 nie równoważą strat jakie generują w budżecie Polski. Oni są jak koorvy uczepione polskiego portfela. A takie okropne przestępstwa popełniają że lepiej żeby się raz na zawsze odczepili. To są ludzie o kompletnie innej mentalności, ludzie uznający mordowanie Polaków za bohaterstwo, uznający SS Galizien za bohaterów i wierni Moskwie. Mit o tym że nie ma Polaków do tej pracy jaką oni wykonują sugeruje, że sam jest wschodnim genderowym śmieciem.
PROSIMY O ENGLISH SUBTITLES DLA POLONII i ich Amerykanskich sasiadow-ogladalnosc oraz oswiecenie ociemnialych propaganda na Zachodzie znaczaco wzrosnie, Z Panem Bogiem tylko!
Pojęcie () jest starsze. Użycie go w wieku XX w stosunku do schizmy tylawskiej wypada obarczyć małym komentarzem, gdyż co innego ono znaczyło w wieku XIX (miało szersze znaczenie).
Używanie Srebrenicy jako przykładu jest bardzo ryzykowne. To jest casus podobny, jak Jedwabne. Pod względem zbadania sprawy, dowodów. Zbrodnia niewątpliwie była. Ale kto i kiedy pozwoli zbadać na jakim poziomie? Bo przywołane 5 000 ofiar można bardzo łatwo obalić.
Zero pomocy dla widlarzy. Od początku tej farsy powtarzałem że przyjdzie czas na podziękowanie za pomoc. Ale to teraz tylko mała przygrywka. Szykujcie się na więcej.
,,Jakże pisać o Wołyniu…"
Zapragnąłem chłodnym wieczorem letnim,
O dalekim Wołyniu choćby parę zdań skreślić,
By oddać hołd tamtym czasom minionym,
Pociągnięciami pióra zrazu nieśmiałymi...
I o tamtej dalekiej kresowej ziemi,
Utkanej przez lata bezcennymi wspomnieniami,
Wielopokoleniowych polskich rodzin,
Napisać poruszający wyobraźnię tekst rzewny...
Lecz jakże pisać o Wołyniu…
Bez przeszywającego nocne niebo krzyku!
Niosącego skarg tysiące przed oblicza Aniołów,
Milczących obserwatorów biegu ludzkości dziejów,
Niekiedy smutnych i posępnych,
Widząc niezliczone zbrojne konflikty,
Niekiedy do głębi swego istnienia poruszonych,
Straszliwymi rozmiarami czystek etnicznych…
Zamierzyłem tamte kresowe obrazy,
Odmalować nieśmiało piórem poety,
W pożółkłe karty źródeł drukowanych,
Zanurzając sieci poetyckiej wyobraźni,
By tamtej kresowej międzyludzkiej serdeczności,
Oddać swymi słowami uniżone pokłony,
Zadumawszy się pośród refleksji wieczornych,
Nad czasu upływem bezlitosnym…
Lecz jakże pisać o Wołyniu…
Bez przygniatającego duszę niewysłowionego smutku!
Cięższego od tysięcy nieociosanych głazów,
Rzuconych na szalę historycznych osądów,
Symbolizujących tamte straszliwe winy,
Wobec bezbronnych istnień ludzkich,
Tak podobnych do biblijnych kamieni młyńskich,
U szyi zakłamujących historię niewidzialną ręką podwieszonych…
I pragnąłem wciąż o dalekim Wołyniu,
Pisać tysiące poruszających słów,
Zapisując nimi strony kolejnych zeszytów,
Czekających na przedwojennym drewnianym stoliku,
By wieczornego wiatru powiew,
Przeniósł w tamte czasy mą wyobraźnię,
Bym z każdym jednym pióra pociągnięciem,
Zatapiał się w tamte dziesięciolecia minione…
Lecz jakże pisać o Wołyniu…
Bez tysięcy gorzkich więznących w gardle słów,
O bestialstwie tamtych barbarzyńskich czynów,
Niemożliwych do zobrazowania czernią atramentu,
O tamtych bezbronnych ofiar bólu,
Nie do opisania przez setki wspomnień tomów,
Bolesnych w okolicy serca ukłuć,
Na samo wspomnienie tamtego koszmaru…
- Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu.
,,Tamten płacz dzieci Wołynia…"
I.
Tamten płacz dzieci Wołynia,
Niesie się wciąż nocami przy pełniach księżyca,
Usiłując wciąż poruszyć rządzących sumienia,
Będąc niesłyszalną przestrogą z ubiegłego stulecia…
Gdy powieje wiatr przeszłości,
Z bliskim sercom Polaków kresów dalekich,
Niesie wraz z sobą powiew przestrogi,
Szepcząc o niegdysiejszych czasach mrocznych…
Znad naszych ukochanych kresów wschodnich,
Niosą się dla nas nieśmiertelne nauki,
By przenigdy nie ulegać żądzy nikczemności,
Nigdy swej duszy nie zatapiać w nienawiści…
Znad dalekich stepów Ukrainy,
Niesie się nocami płacz polskich dzieci,
Ofiar tamtych zbrodni straszliwych,
W przepełnionych nienawiścią czasach możliwych…
Pamięć o tamtych niezliczonych zbrodniach,
Do sumień naszych nocami puka,
Gdy snem znużona przymknie się powieka,
Odmalowując w snach obrazy kresów dalekich,
Pamięć o tamtych niezliczonych cierpieniach,
Do serc naszych nieustannie przemawia,
Zatapiając w łzach niewidzialnych nasze uczucia,
Patriotyzmu, litości, współczucia i męstwa...
II.
Tamten płacz dzieci Wołynia,
Z ubiegłego stulecia do współczesnych przemawia,
Wymowniej niż dziesiątków zakłamanych polityków słowa,
Dla których zbędnym balastem jedynie bywa Historia,
I powszechna w ich głowach niechęć zrozumienia,
Tamtych z ubiegłego stulecia mechanizmów szaleństwa,
Które masy oszalałego z nienawiści chłopstwa,
Pchnęły do najstraszliwszego w dziejach Europy ludobójstwa…
Gdy najstraszliwsze w dziejach świata akty okrucieństwa,
Zrodziła zwyrodnialców chora wyobraźnia,
Za niesłyszalnym podszeptem szatana,
Zaklętym w pełnych nienawiści odezwach,
Wygłaszanych zawzięcie po starych cerkwiach,
Przez niejednego opętanego nienawiścią popa,
By bezbronnych Lachów bez litości rezać,
Nie szczędząc niewiast ni dziecięcia…
By będąc ślepo posłusznym ideom Doncowa,
Pławić się w wszelakich okrucieństwa aktach,
Miłosierdzia ni litości nie okazując cienia,
Grzebiąc ulotne wspomnienia wspólnego sąsiedztwa,
By za podjudzeniem Kłyma Sawura,
Szatanowi swe dusze tysiącami zaprzedać,
Zwiedzeni mętną pokusą zrabowania Lachom bogactw,
Gromadzonych w pocie czoła przez poprzednie pokolenia…
III.
Tamten płacz dzieci Wołynia,
Tłumiący wówczas więznące w gardłach słowa,
Zrodzone w zachrypłych od rozpaczliwego krzyku krtaniach,
Spojrzeniem oczu jedynie wykrzyczane przed obliczem świata,
Krzyczące szeptem o tamtych szczytach draństwa,
Jakich wstydziła się cała kresowa ziemia,
Gdy sąsiad w serce sąsiada,
Nóż zaostrzony skrycie wymierzał…
Gdy niegdyś na Wołyniu dalekim,
Ludzie zawistni, krnąbrni, chciwi,
Zamierzyli rozlicznymi zbrodniami,
Majątki swych sąsiadów podstępem przywłaszczyć…
Gdy odziani w ukraińskie chłopskie sukmany,
Ściśnięte sowieckiego typu żołnierskimi pasami,
O północy przekraczali polskie zagrody,
Uzbrojeni w bagnety, piły, siekiery,
Rzucając w stogi siana płonące pochodnie,
Wyłamując siekierami drewniane okiennice,
Wyważając drzwi domostw walące się z łoskotem,
Rozpoczynali swych nocnych mordów orgie...
Gdy łatwo było zetrzeć sumienia wyrzuty,
Wraz z spluniętą śliną przydeptaną w ziemi,
A z niedopałkiem papierosa wyrzuconym za plecy,
wyrzucić swą wrażliwość w otchłań zbrodniczej ideologii…
IV.
Tamten płacz dzieci Wołynia,
Zaklęty w maleńkich skrzących łzach.
Skrywał prawdę o kresowych pokoleń cierpieniach,
O tamtych strasznych dla starców i niemowląt nocach...
Gdy kresowych ziemian kamienne mogiły,
Kruszyli banderowcy wielkich młotów uderzeniami ,
By rozkruszone w ziemię się zapadłszy,
Z biegiem lat zarosły chwastami…
Kresowych starców drewniane laski,
Wyrwawszy im uprzednio z rąk ich spracowanych,
Z wściekłą furią na ich głowach rozbijali,
Rozniecając śmiertelne wewnętrzne krwotoki…
Pojmanych kresowych młodzieńców piękne lica,
Tonęły niebawem w krwawych siniakach,
Gdy ślepych ciosów zapamiętała furia,
Na ich głowy z wściekłością spadała…
Kresowych niemowląt drewniane kołyski,
Z nienawiścią w oczach kopnięciami wywracali,
Rozbijając z wściekłością niewielkie ich główki,
O rodzinnych domów pobielane ściany,
By w otulonych mrokami nocy chatach drewnianych,
Jasnoczerwonej niemowląt krwi ślady,
Na będących milczącymi świadkami ścianach białych,
Strasznym świadectwem tamtych zbrodni pozostały…
V.
Tamten płacz dzieci Wołynia,
Których niekiedy w niemowlęctwie zgasła iskra życia,
Pośród pożóg i mordów szaleństwa,
Powiewem nienawiści trwale zdmuchnięta,
Gdy nie rozumiały przyczyn nienawiści,
Która spadała na ich jasnowłose główki,
Tępych zardzewiałych siekier ciosami,
By roztrzaskać niewielkie ich czaszki,
Gdy przybijane były za rączki,
Do niedbale ociosanych ław drewnianych,
Mchem otulonych pośród traw wysokich,
W cieniu wiejskich chałup wapnem pobielanych,
By swymi maleńkimi rączkami,
Nie mogły objąć już matek ukochanych,
Na Ich oczach bestialsko mordowanych,
Na ołtarzach zbiorowej opętańczej nienawiści,
Gdy rozżarzone żelazne pręty,
Przytykano z bestialstwem do ich matek piersi,
Tych które niegdyś je wykarmiły,
Pośród niemowlęctwa chwil beztroskich,
By ostatecznie je upodlić,
Pośród szalejących pożarów krwawych płomieni,
Brutalnie odbierając resztki godności i kobiecości,
Na oczach maleńkich dzieci…
VI.
Tamten płacz dzieci Wołynia,
Zaklęty w porywistych wiatru podmuchach,
Snuje się nocami po niepamięci bezdrożach,
U porośniętych chwastami kapliczek szukając zrozumienia…
Zrozumienia tamtych barbarzyńskich czynów,
Rodem z najstraszniejszych sennych koszmarów,
Niewyrażalnych przez tysiące najrozpaczliwszych słów,
Zaistniałych na jawie w wielkiej wojny cieniu…
Gdy przebijane były widłami,
Pośród bezradnych matek krzyków rozpaczliwych,
Które z zaciśniętymi na szyjach powrozami,
Na ratunek nie mogły się rzucić,
By zasłonić je własnym ciałem,
Choć przed tym jednym śmiertelnym ciosem,
Zadanym z nienawiścią rzeźniczym nożem,
Niegodnym dotyku najświętszej krwi ludzkiej…
Gdy bestialsko wrzucane były w ogień,
By nieokiełznanym swym żarem,
Zadawszy uprzednio niewysłowione cierpienie,
Spopielił ich wątłe ciałka maleńkie,
By ślad po nich żaden nie został,
Wszak jak szklanka wody czysta,
Miała być przyszła banderowska Ukraina,
W zamroczonych nienawiścią chorych umysłach wyśniona…
VII.
Tamten płacz dzieci Wołynia,
Zaklęty w skrzących maleńkich łzach,
Które utonęły niegdyś w rozległych krwi kałużach,
Uronione z niejednego dziecięcego oka,
Zdaje się wciąż przypominać,
Do współczesnych Polaków z dalekich kresów wołać,
O wsiąkniętych w kresową ziemię niezliczonych krwawych łzach,
Będących milczącymi świadkami bezmiarów okrucieństwa…
Pośród źdźbeł zielonej trawy,
Dziecięce skrzące maleńkie łezki,
Tajemniczym zroszone blaskiem księżycowym,
Zaklęły w sobie tamte straszne obrazy,
Niewyobrażalnego cierpienia kilkuletnich dzieci,
Zadanego im przecież przez dorosłych ludzi!
O świcie prostodusznych gospodarzy ubogich,
O zmierzchu krwawych katów okrutnych…
Gdy z drewnianych kołysek wyrywane za nóżki,
Wrzucane były do kamiennych studni,
By maleńkich główek śmiertelne rany,
Niewinnym istotom życie odebrały,
By kamienne zimne studnie,
Zroszonym księżycowym blaskiem mchem otulone,
Lata później przez sowietów z ziemią zrównane,
Były zarazem zapomnianym Ich grobem…
VIII.
Tamten płacz dzieci Wołynia,
O godne Ich pochówki z przeszłości wciąż woła,
By choć niewielka kamienna mogiłka,
Maleńkie ich ciałka godnie upamiętniła…
Choć pomimo dziesiątek lat upływu,
Nie otrzymały często godnych pochówków,
Na niewielkich nagrobkach morza kwiatów,
Wiązanek biało-czerwonych róż,
Pomordowanych bestialsko na Wołyniu dzieci,
Polska przenigdy nie zapomni,
Gniazda orle Ich pomnikami ,
Pod firmamentem wyszywanym skrzącymi gwiazdami,
Majestatycznie płynące po niebie śnieżnobiałe chmury,
Ich skomponowanymi z białych róż wieńcami,
Skrzące czerwone słońce niknące za wzgórzami,
Ich nagrobnego znicza płomieniem jasnym...
Na kresach jesiennych wiatrów powiewy,
Ich rzewnymi pogrzebowymi mowami,
Zaś starych uschniętych drzew konary,
Ich symbolicznymi bezimiennymi nagrobkami…
Szumiące smętnie płaczące wierzby,
Wylewającymi nad nimi łzy żałobnikami,
Przecinające zachmurzone niebo skrzące pioruny,
Honorowymi dla nich salwami...
- Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu...
TYLE CO POLACY POMOGLI IM W TEJ WOJNIE, A ONI TAK TERAZ SIE ODWDZIECZAJA
A nam też pomagają. Pracują na stanowiskach na których brakuje Polaków. W sklepach, budownictwie, na wsiach, taksówkach, w firmach dostawczych, w różnych warsztatach rodzinnych itd. Odprowadzają podatki i opłaty ZUS.
@@Maciejka1955 Tych 770 tys legalnie zatrudnionych nie wpłaca do systemu aż tyle żeby było o czym pisać. To jest ułamek tego co biorą, nawet w 1/100 nie równoważą strat jakie generują w budżecie Polski. Oni są jak koorvy uczepione polskiego portfela. A takie okropne przestępstwa popełniają że lepiej żeby się raz na zawsze odczepili. To są ludzie o kompletnie innej mentalności, ludzie uznający mordowanie Polaków za bohaterstwo, uznający SS Galizien za bohaterów i wierni Moskwie.
Mit o tym że nie ma Polaków do tej pracy jaką oni wykonują sugeruje, że sam jest wschodnim genderowym śmieciem.
@@Maciejka1955 Tym na WOLYNIU tez "POMAGALI" , za pomoca WIDEL I SIEKIER!!!
PROSIMY O ENGLISH SUBTITLES DLA POLONII i ich Amerykanskich sasiadow-ogladalnosc oraz oswiecenie ociemnialych propaganda na Zachodzie znaczaco wzrosnie, Z Panem Bogiem tylko!
Zmiana narracji o 180 stopni ...pytanie czy tylko do wyborów ?
A po co o tym mówić? To niedobra jest, niedobra jest !
A co jest "DOBRA"!!!???
Pojęcie () jest starsze. Użycie go w wieku XX w stosunku do schizmy tylawskiej wypada obarczyć małym komentarzem, gdyż co innego ono znaczyło w wieku XIX (miało szersze znaczenie).
Okropne oraz straszne.
Używanie Srebrenicy jako przykładu jest bardzo ryzykowne. To jest casus podobny, jak Jedwabne. Pod względem zbadania sprawy, dowodów. Zbrodnia niewątpliwie była. Ale kto i kiedy pozwoli zbadać na jakim poziomie? Bo przywołane 5 000 ofiar można bardzo łatwo obalić.
Żeby mi tylko słowo Ukrainiec nie padło!!!
Są inne piękne słowa na określenie ukra - np chacheł , ukrop itd
@@robertluczynski4342widlarz
@@mateusz09184 siekiernik itd końca nie widać
Dla odmiany, teraz widzisz orków w akcji...
Mój ś.p. dziadek - Kresowiak zamiast tego używal określenia "chachoł", albo "dziki".