Dusza mysli ,mozg jest przekaznikiem tych mysli ...Mozg dzieli sie na swiadomosc podswiadomosc i nadswiadomosc ...swiadomosc to odbior rzeczywistosci zewnetrznej , podswiadomosc to piwnica naszych przezyc , nadswiadomosc to polaczenie z iskra kreacji ,ktora wszystko tworzy i zmienia .
Poczucie ja jest funkcją świadomości, a świadomość jest produktem mózgu. W głębokim śnie tracimy świadomość, także podczas narkozy. Nie wiem jak to jest po śmierci mózgu, czy nasza świadomość trwa nadal, czy znika. Moim zdaniem koncepcja braku ja jest błędna. Człowiek od pewnego wieku aż do śmierci ma poczucie ja. Mózg to wspaniałe narzędzie. Myślami można być wszędzie. Jesteśmy istotami cielesnymi w gruncie rzeczy. Poczucie jedności z całą egzystencją nie jest mi obce, niemniej mam poczucie własnego ja. Uważam, że poczucie bycia sobą to wielkie szczęście. To sprawdzenie nie przekonuje mnie. Świat istnieje dla nas, dopóki żyjemy. To my dzięki mózgowi badamy go, poznajemy. 43:46 To oczywiste, że wszystko mija i zmienia się ale poczucie ja towarzyszy nam przez cały czas, mimo świadomości przemijania. Czym jest ta obecność o której mówisz ? Każdy świadomy człowiek ma poczucie swojego istnienia. Niewykluczone, że mają je też zwierzęta.
@@magazdzungli5231 dobre pytanie, trochę jak pytanie, co było pierwsze: kura czy jajko. Ja byłam w narkozie. Czarna dziura. Obudziłam się dopiero w sali pooperacyjnej. Przeżycia podczas narkozy, które opisujesz, moim zdaniem były jednak funkcją mózgu. Podobne przeżycia mają czasem ludzie w śmierci klinicznej, chociaż nie wszyscy. Sęk w tym, że w śmierci klinicznej mózg nadal żyje, w przeciwieństwie do śmierci ostatecznej. Ja nie mam pewności, co dzieje się z naszą świadomością po śmierci. Ciało rozkłada się. Mnie natomiast interesuje ten rodzaj świadomości lub obecności o której mówi Nitya. Jest to coś w rodzaju tła, w którym wszystko się wydarza. To trochę to, o czym pisał św. Jan, że w Bogu poruszamy się, jesteśmy. Zresztą Nitya mówi o tym, że tę Obecność niektórzy nazywają Bogiem. Natomiast co do koncepcji braku ja osobowego nie zgadzam się. Mam silne poczucie własnego ja, które towarzyszy mi od wczesnego dzieciństwa, mimo starzenia się. Uważam, że jesteśmy istotami cielesno duchowymi. Bez ducha ciało na nic się nie przyda. Poczucie ciała rzeczywiście zatracamy w niektórych sytuacjach: we śnie, w narkozie, czasem w medytacji, w modlitwie, w ekstazie itd
@@krystynadzierzanowska8288 chodzi o to, ze wlasnie to poczucie "Ja" blokuje Ci dostęp do sedna własnej esencji, świadomości Chrystusowej, Buddy, etc. Czujesz sie tym "Ja", bo masz swoje cialo, swoj mozg, poglady, sympatie i antypatie, ale w swojej najglebszej naturze, nie jestes ani swoim cialem, ani swoimi myslami/umyslem. Posiadamy cialo i umysl, zeby moc sie na tej planszy poruszac, zyc. Potrzeba tu wyjscia po za myśl, umysl, cialo, po za to swoje "Ja", gdzie wszelkie nazewnictwo czy proba ogarniecia tego rozumem traci jakikolwiek sens i jest niemozliwe - umysl nie jest w stanie tego ogarnać, jest swietnym narzedziem dla "Ja", zeby moglo sie poruszac w tym ciele na tej planszy, ale jest jednoczesnie "plotem" miedzy "Ja", a Twoją esencją. Stad te wszystkie techniki medytacyjne, uspakajace, wyciszajace, bo tylko gdy umysl cichnie, zanika poczucie "Ja", jest w stanie wylonic sie nasza prawdziwa natura, ktorej odziwo nie mozna nazwac, mozna tylko poczuc. "TAO, ktore zostalo nazwane, nie jest TAO" :) Pozdrawiam serdecznie :)
@@krystynadzierzanowska8288 Bardzo fajna dyskusja między wami się rozwinęła, muszę przyznać z własnego doświadczenia, że w narkozie zatraciłem świadomość, nawet snu nie miałem i obudziłem się dopiero po operacji,a w medytacji udało mi się osiągnąć efekt ,,martwego ciała i uśpionego umysły z jednoczesnym odczuciem siebie jako wolna nieskrępowana przestrzeń będąca najmniejszym ziarenkiem a zarazem całym wszechświatem w tej samej bezczasowej chwili,czyste bytowanie ,nie wzruszon harmonia i spokój jak w oku cyklonu pomiędzy burzą myśli produkowaną nieustannie przez umysł ,zero emocji znanych nam na ziemi, zero strachu ,smutku,kompleksów osamotnienia ,braku akceptacji,wręcz przeciwnie poczucie wielkiej siły istnienia oraz bycia całością, nie oddzieloną całością wszystkiego w tamtej chwili czułem się świadomością która była przed urodzeniem mojego JA i będzie trwała po jego śmierci i to było piękne, może to doświadczenie to wciąż procesy mózgowe, ale nasze istnienie nie kończy się na śmierci ziemskiego ego wraz z mózgiem czego dowód dał mi mój teść, który kilka dni po śmierci wysunął z półki mojego syna grę planszową ,,gra w życie " która upadając na ziemię zrobiła obrót 180 stopni upadając idealnie nie otwierając pudełka i nie rozsypując się.Pozdrawiam i wesołych świąt 🙂
@@krystynadzierzanowska8288 Problem właśnie polega na tym, że jesteś tym tłem, a nie umysłowym wydarzaniem się. Ono jest twoja esencją. Kiedy ludzie nie mieli jeszcze rozwiniętego języka, mowy, to nie żyli w umysłach, nie czuli się wyobrażeniami, opisami, ocenami, pragnieniami, nie mieli zbudowanej historii, opowieści na swój temat. Na żaden temat. Poczucie ja mieli, ale z tła właśnie. Choć nie zastanawiali się nad tym, bo przecież ciągów myślowych nie budowali jeszcze. To samo jest z bardzo małymi dziećmi dzisiaj, które nie żyją jeszcze w umysłowych opowieściach, tym swoistym matrixie nieustannym, bo nie umieją jeszcze tego zbudować. Nie żyją więc w przyszłości, w przeszłości, w jakichś wyobrażanych światach równoległych, bo co to będzie, a co to było, a muszę to czy tamto, a ten, ta to taki i owaki. Żyją jako obecność wyłącznie w tu i teraz. Nie ma wczoraj, za rok, za godzinę. Czyli żyją w świecie prawdziwym. Bo są w komunii z tłem, absolutem, źródłem, swoją prawdziwą istotą, bogiem, zwał jak zwał. Choć nieświadomie. Ale już za chwilę zostaną wymanewrowane z tego prawdziwego bycia cywilizacją, kulturą, mową, umysłem i zrodzonym z tego fałszywym ja, z którym będą się od teraz do śmierci identyfikować. Czasami będą mieć co najwyżej jakieś przebłyski, w szczególnych sytuacjach, kiedy jak te małe dzieci, jakieś nadzwyczajne wydarzenie całkowicie skupi ich uwagę na tu i teraz, wyłączając dominację umysłowej paplaniny, do której jednak za chwilę powrócą. Napisałaś: :Poczucie jedności z całą egzystencją nie jest mi obce, niemniej mam poczucie własnego ja. Uważam, że poczucie bycia sobą to wielkie szczęście. Pierwsze zdanie rozbija się o problem słowa "własnego". Czy to idzie z tła, czy z gadającego umysłu? Bo jeżeli to drugie, to tak naprawdę jest katastrofa i źródło wszystkich naszych problemów, choć umysł będzie podpowiadał inaczej, bo to jego być albo nie być jako niby to prawdziwy obiekt/ja, a nie de facto tylko instrument , narzędzie użyteczne do poruszania się w świecie ukształtowane w procesie ewolucji, które tylko uzurpuje sobie rolę podmiotu, fundamentalnego ja. Ale jeżeli jednak to pierwsze (tło), które jest wszechobecne, takie samo i to samo we wszystkich, zawsze było, jest, będzie, które postrzegasz jako esencja, istota we wszystkich (a nie ciała i umysły), a dalej to nawet we wszystkim, a jeszcze dalej jako źródło, istota wszechrzeczy, to wtedy termin szczęście wchodzi na inny, nieskończony level. To trochę tak, jakby owoc umiał myśleć i twierdził, że nie jest drzewem. Nie widzi drzewa, nie widzi ogonka, więc się upiera, że esencjonalnie jest osobnym, indywidualnym bytem.
Wszystkim życzę mnóstwo pozytywnej energii i zapraszam do siebie. Może coś z tego o czym mówię pomoże Ci na Twojej drodze. Ciało to tylko narzędzie w rękach istoty energetycznej...
Jeśli jesteśmy świadkami tego co jest to gdzie tu niedualnośč? Świadek a więc świadomość siebie w końcu znika i jest poczucie jedności ze wszystkim(obserwator staje się obserwowanym). A więc świadomość (świadek)to też częśč historii.
Nurtuje mnie jedna rzecz. Zapytalas skąd słyszę swoje myśli i Twój głos? Jeśli założymy że osobowe ja nie istnieje, A istnieje tylko świadomość to powinienem słyszeć również Twoje myśli. Dlaczego nie możemy słyszeć myśli innego człowieka który stoi na przeciwko nas?
Nie mogę strawić słuchania tej osoby. Jest super sztywna nawet jak się śmieje to wszystko jest mechaniczne, wyuczone i monotonne. Czy naprawdę trzeba sie tak wkręcać w rolę nauczyciela ? To nie dla mnie.
Wesołych i spokojnych świąt dla wszystkich 🎄
🖤🤍
Genialne jak zawsze❤✨️
to jest bardzo bardzo dobre❤😊
❤
Cudo ta medytacja, nie na darmo jej tytuł NAJWAŻNIESZJA MEDYTACJA, jedna z najgłębszych Patrycji, wdzięczność 😘
🙏😍
Dziękuję Nitya ;) cicha czysta zwyczajna świadomość którą wszyscy już Jesteśmy ;) ;) ;) Namaste
Dziękuję bardzo
Dziękuję Ci ,że jesteś nitya ♥️
🤍🌸🙏
🙏😘😘❤️❤️
💗
Dusza mysli ,mozg jest przekaznikiem tych mysli ...Mozg dzieli sie na swiadomosc podswiadomosc i nadswiadomosc ...swiadomosc to odbior rzeczywistosci zewnetrznej , podswiadomosc to piwnica naszych przezyc , nadswiadomosc to polaczenie z iskra kreacji ,ktora wszystko tworzy i zmienia .
Poczucie ja jest funkcją świadomości, a świadomość jest produktem mózgu. W głębokim śnie tracimy świadomość, także podczas narkozy. Nie wiem jak to jest po śmierci mózgu, czy nasza świadomość trwa nadal, czy znika. Moim zdaniem koncepcja braku ja jest błędna. Człowiek od pewnego wieku aż do śmierci ma poczucie ja. Mózg to wspaniałe narzędzie. Myślami można być wszędzie. Jesteśmy istotami cielesnymi w gruncie rzeczy. Poczucie jedności z całą egzystencją nie jest mi obce, niemniej mam poczucie własnego ja. Uważam, że poczucie bycia sobą to wielkie szczęście. To sprawdzenie nie przekonuje mnie. Świat istnieje dla nas, dopóki żyjemy. To my dzięki mózgowi badamy go, poznajemy. 43:46 To oczywiste, że wszystko mija i zmienia się ale poczucie ja towarzyszy nam przez cały czas, mimo świadomości przemijania. Czym jest ta obecność o której mówisz ? Każdy świadomy człowiek ma poczucie swojego istnienia. Niewykluczone, że mają je też zwierzęta.
ruclips.net/video/EshxjjDv8F0/видео.html
Pierwszych kilka minut jest o mózgu, myślach, umyśle.
@@magazdzungli5231 dobre pytanie, trochę jak pytanie, co było pierwsze: kura czy jajko. Ja byłam w narkozie. Czarna dziura. Obudziłam się dopiero w sali pooperacyjnej. Przeżycia podczas narkozy, które opisujesz, moim zdaniem były jednak funkcją mózgu. Podobne przeżycia mają czasem ludzie w śmierci klinicznej, chociaż nie wszyscy. Sęk w tym, że w śmierci klinicznej mózg nadal żyje, w przeciwieństwie do śmierci ostatecznej. Ja nie mam pewności, co dzieje się z naszą świadomością po śmierci. Ciało rozkłada się. Mnie natomiast interesuje ten rodzaj świadomości lub obecności o której mówi Nitya. Jest to coś w rodzaju tła, w którym wszystko się wydarza. To trochę to, o czym pisał św. Jan, że w Bogu poruszamy się, jesteśmy. Zresztą Nitya mówi o tym, że tę Obecność niektórzy nazywają Bogiem. Natomiast co do koncepcji braku ja osobowego nie zgadzam się. Mam silne poczucie własnego ja, które towarzyszy mi od wczesnego dzieciństwa, mimo starzenia się. Uważam, że jesteśmy istotami cielesno duchowymi. Bez ducha ciało na nic się nie przyda. Poczucie ciała rzeczywiście zatracamy w niektórych sytuacjach: we śnie, w narkozie, czasem w medytacji, w modlitwie, w ekstazie itd
@@krystynadzierzanowska8288 chodzi o to, ze wlasnie to poczucie "Ja" blokuje Ci dostęp do sedna własnej esencji, świadomości Chrystusowej, Buddy, etc. Czujesz sie tym "Ja", bo masz swoje cialo, swoj mozg, poglady, sympatie i antypatie, ale w swojej najglebszej naturze, nie jestes ani swoim cialem, ani swoimi myslami/umyslem. Posiadamy cialo i umysl, zeby moc sie na tej planszy poruszac, zyc. Potrzeba tu wyjscia po za myśl, umysl, cialo, po za to swoje "Ja", gdzie wszelkie nazewnictwo czy proba ogarniecia tego rozumem traci jakikolwiek sens i jest niemozliwe - umysl nie jest w stanie tego ogarnać, jest swietnym narzedziem dla "Ja", zeby moglo sie poruszac w tym ciele na tej planszy, ale jest jednoczesnie "plotem" miedzy "Ja", a Twoją esencją. Stad te wszystkie techniki medytacyjne, uspakajace, wyciszajace, bo tylko gdy umysl cichnie, zanika poczucie "Ja", jest w stanie wylonic sie nasza prawdziwa natura, ktorej odziwo nie mozna nazwac, mozna tylko poczuc. "TAO, ktore zostalo nazwane, nie jest TAO" :) Pozdrawiam serdecznie :)
@@krystynadzierzanowska8288 Bardzo fajna dyskusja między wami się rozwinęła, muszę przyznać z własnego doświadczenia, że w narkozie zatraciłem świadomość, nawet snu nie miałem i obudziłem się dopiero po operacji,a w medytacji udało mi się osiągnąć efekt ,,martwego ciała i uśpionego umysły z jednoczesnym odczuciem siebie jako wolna nieskrępowana przestrzeń będąca najmniejszym ziarenkiem a zarazem całym wszechświatem w tej samej bezczasowej chwili,czyste bytowanie ,nie wzruszon harmonia i spokój jak w oku cyklonu pomiędzy burzą myśli produkowaną nieustannie przez umysł ,zero emocji znanych nam na ziemi, zero strachu ,smutku,kompleksów osamotnienia ,braku akceptacji,wręcz przeciwnie poczucie wielkiej siły istnienia oraz bycia całością, nie oddzieloną całością wszystkiego w tamtej chwili czułem się świadomością która była przed urodzeniem mojego JA i będzie trwała po jego śmierci i to było piękne, może to doświadczenie to wciąż procesy mózgowe, ale nasze istnienie nie kończy się na śmierci ziemskiego ego wraz z mózgiem czego dowód dał mi mój teść, który kilka dni po śmierci wysunął z półki mojego syna grę planszową ,,gra w życie
" która upadając na ziemię zrobiła obrót 180 stopni upadając idealnie nie otwierając pudełka i nie rozsypując się.Pozdrawiam i wesołych świąt 🙂
@@krystynadzierzanowska8288
Problem właśnie polega na tym, że jesteś tym tłem, a nie umysłowym wydarzaniem się. Ono jest twoja esencją. Kiedy ludzie nie mieli jeszcze rozwiniętego języka, mowy, to nie żyli w umysłach, nie czuli się wyobrażeniami, opisami, ocenami, pragnieniami, nie mieli zbudowanej historii, opowieści na swój temat. Na żaden temat. Poczucie ja mieli, ale z tła właśnie. Choć nie zastanawiali się nad tym, bo przecież ciągów myślowych nie budowali jeszcze. To samo jest z bardzo małymi dziećmi dzisiaj, które nie żyją jeszcze w umysłowych opowieściach, tym swoistym matrixie nieustannym, bo nie umieją jeszcze tego zbudować. Nie żyją więc w przyszłości, w przeszłości, w jakichś wyobrażanych światach równoległych, bo co to będzie, a co to było, a muszę to czy tamto, a ten, ta to taki i owaki. Żyją jako obecność wyłącznie w tu i teraz. Nie ma wczoraj, za rok, za godzinę. Czyli żyją w świecie prawdziwym. Bo są w komunii z tłem, absolutem, źródłem, swoją prawdziwą istotą, bogiem, zwał jak zwał. Choć nieświadomie. Ale już za chwilę zostaną wymanewrowane z tego prawdziwego bycia cywilizacją, kulturą, mową, umysłem i zrodzonym z tego fałszywym ja, z którym będą się od teraz do śmierci identyfikować. Czasami będą mieć co najwyżej jakieś przebłyski, w szczególnych sytuacjach, kiedy jak te małe dzieci, jakieś nadzwyczajne wydarzenie całkowicie skupi ich uwagę na tu i teraz, wyłączając dominację umysłowej paplaniny, do której jednak za chwilę powrócą.
Napisałaś: :Poczucie jedności z całą egzystencją nie jest mi obce, niemniej mam poczucie własnego ja. Uważam, że poczucie bycia sobą to wielkie szczęście.
Pierwsze zdanie rozbija się o problem słowa "własnego". Czy to idzie z tła, czy z gadającego umysłu? Bo jeżeli to drugie, to tak naprawdę jest katastrofa i źródło wszystkich naszych problemów, choć umysł będzie podpowiadał inaczej, bo to jego być albo nie być jako niby to prawdziwy obiekt/ja, a nie de facto tylko instrument , narzędzie użyteczne do poruszania się w świecie ukształtowane w procesie ewolucji, które tylko uzurpuje sobie rolę podmiotu, fundamentalnego ja. Ale jeżeli jednak to pierwsze (tło), które jest wszechobecne, takie samo i to samo we wszystkich, zawsze było, jest, będzie, które postrzegasz jako esencja, istota we wszystkich (a nie ciała i umysły), a dalej to nawet we wszystkim, a jeszcze dalej jako źródło, istota wszechrzeczy, to wtedy termin szczęście wchodzi na inny, nieskończony level. To trochę tak, jakby owoc umiał myśleć i twierdził, że nie jest drzewem. Nie widzi drzewa, nie widzi ogonka, więc się upiera, że esencjonalnie jest osobnym, indywidualnym bytem.
Radosnych Świąt 😂😍🌲dziękuję i pozdrawiam.
🙏🖤🤍
Nitya .. dziękuję serdecznie ❤️
🖤🤍
Bardzo dziękuję Nitya i pozdrawiam serdecznie❤️
Dziękuję ❤❤
💙
Wszystkim życzę mnóstwo pozytywnej energii i zapraszam do siebie. Może coś z tego o czym mówię pomoże Ci na Twojej drodze. Ciało to tylko narzędzie w rękach istoty energetycznej...
❤❤❤🌿
🙏🖤
❤❤❤❤❤❤❤
💙🤍
💙💫💫💫
🖤🤍
❤
🤍🙏🖤
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
💙🤍🙏
Dlaczego jako świadomość nie odczuwam emocji innej osoby tak samo jak swoich?
💞💞😽😽
🙏🖤🤍
Jeśli jesteśmy świadkami tego co jest to gdzie tu niedualnośč?
Świadek a więc świadomość siebie w końcu znika i jest poczucie jedności ze wszystkim(obserwator staje się obserwowanym).
A więc świadomość (świadek)to też częśč historii.
A gdzie odczuwane są myśli i uczucia?
🤍
Czy ktoś wie, czyje zdjęcie stoi na stoliku?
anandamayi ma
Nurtuje mnie jedna rzecz.
Zapytalas skąd słyszę swoje myśli i Twój głos?
Jeśli założymy że osobowe ja nie istnieje, A istnieje tylko świadomość to powinienem słyszeć również Twoje myśli.
Dlaczego nie możemy słyszeć myśli innego człowieka który stoi na przeciwko nas?
🌟
🔺
Hmm nie wiem Jak Pani to odczyta ale moze zrozumie Pani to raczej Serio.
" In God we trust "
The End
Wszelkiego spokoju dla Pani
🌸🙏
Nie mogę strawić słuchania tej osoby. Jest super sztywna nawet jak się śmieje to wszystko jest mechaniczne, wyuczone i monotonne. Czy naprawdę trzeba sie tak wkręcać w rolę nauczyciela ? To nie dla mnie.
Dziękuję ❤️
🤍
❤
❤❤❤
🪷
❤❤❤
💙🤍