Mjr Zygmunt Boczkowski: do UB brali bandytów i złodziei
HTML-код
- Опубликовано: 4 дек 2024
- W 1944 r. niektórzy myśleli, że uwalniamy się od Niemców i wchodzi wyzwoliciel ze Wschodu. Były jednak osoby, które mówiły "nie cieszcie się" - powiedział w Polskim Radiu 24 Major Zygmunt Boczkowski ps. "Kruk", żołnierz AK i zrzeszenia WIN, powstaniec warszawski.
Mjr Zygmunt Boczkowski urodził się w 1927 r. Pochodzi z rodziny o bogatej i barwnej historii. Jego ojciec uczestniczył w walkach o granice odrodzonej w 1918 roku Polski. Nic więc dziwnego, że już jako młody chłopak wręcz rwał się do walki w obronie zaatakowanej ojczyzny. W 1943 r. "Kruk" został przyjęty do Armii Krajowej.
Żołnierz opowiadał w rozmowie z Tadeuszem Płużańskim o swoich losach z czasów Powstania Warszawskiego. - Ostatnie dni walk przebywałem w Puszczy Kampinoskiej. Byłem wykorzystywany do przywożenia broni z magazynów. Nikt przecież dla nas pistoletów nie produkował, broń trzeba było inaczej zdobywać. Na obrzeżach puszczy, na polach leżało pełno karabinów, amunicji, granatów i masek gazowych. Cywile to zbierali i ukrywali - zauważył mjr Zygmunt Boczkowski. - Zwoziliśmy zebraną broń do magazynów nocą. To była bardzo ciężka i niebezpieczna praca. Nieraz niewiele brakowało, żebyśmy wpadli, ale zawsze jakoś się nam wszystko udawało - zaznaczył powstaniec warszawski.