W latach 1958-82 mieszkałam po sąsiedzku (w wysokiej kamienicy pod numerem 11). Do „Ogniska” chodziło wtedy wielu moich kolegów z podstawówki. Dla mnie było to miejsce bardzo tajemnicze, niedostępne, wtedy ogrodzone drewnianym płotem, więc nic nie było widać z ulicy. Słyszałam gwar, chłopięce głosy, kopanie piłki. Przy wejściu do drewnianego budynku Ogniska był donośny dzwonek, była też jakaś kontrola wchodzących, sprawowana chyba przez starszych chłopców. Z pewnością było to bardzo pozytywne miejsce na ówczesnej mapie Nowej Pragi. Pamiętam też inne okoliczne drewniane budynki Pragi (Środkowa, Strzelecka, Stalowa, Szwedzka), oczywiście nie miały one tak ciekawej historii, jednakże gdyby udało się zrobić o nich jakiś filmik, byłby na pewno arcyciekawy. Serdecznie pozdrawiam.
Już 22 i 23 stycznia będzie można zwiedzić wyrychtowany budynek - proszę obserwować fb Centrum Wspierania Rodzin, gdzie pojawi się szczegółowa informacja.
Wychowałam się na Środkowej 14,vis a vis ogniska,a mój ś.p. tata był wychowankiem ogniska, znał osobiście,dziadka Lisieckiego,warto wspomnieć że TPDU istnieje do dziś, tato jeździł na spotkania wychowanków na ul.Starą,tato mój znał osobiście dzieci rotmistrza Pileckiego, kawał historii
A ja do pałacyku Konopackiego uczęszczałam do przedszkola,i powiem tak, choć budynki na Pradze kiedyś straszyły wyglądem,to ja osobiście mam ogromny sentyment do tamtej starej właśnie Pragi, pozdrawiam wszystkich Prażan serdecznie
Drewniak znajduje sie przy ulicy Stalowej , moje dzieci jak byly male chodzily tam po szkole , jadly tam obiady i odrabialy lekcje . Byly terz organizowane wycieczki . jest tam winda ktura dowozila z dolu te obiady . Tam byla kultura .
Nigdy nie odwazylam sie tam wejsc... Za mojego dziecinstwa to Ognisko mialo zla slawe, a przynajmniej moja rodzina i czesc innych doroslych z okolicznych domow i mieszkan za takie je uwazali lub rozpowiadali. Mnie jako dziecku jawilo sie jako zakazana co najmniej speluna, do ktorej ktos z dobrej rodziny, inteligenckiego domu i tak dalej, tzw. dobre, dosc dobrze sytuowane dziecko nie mialo wstepu i nie powinno sie zblizac. Dlatego balam sie tego domku.. Kazano mi trzymac sie od niego z daleka, bo tam chodza tylko wszelkiej masci chuligani i lobuzy... Zalowalam tez, ze nigdy nie udalo mi sie zobaczyc co tam tak naprawde jest i ile prawdy w tym gadaniu doroslych... A dzis patrzez z zazdroscia i sentymentem na wnetrze na filmach... Ja co prawda takim prawdziwym dzieckiem ulicy bez opiekunow nie bylam, ale bylam tez niejako dzieckiem ulicy z wyboru, bo wtedy to sie latalo niemal od rana do wieczora po podworkach studniach, budowach, ruinach, fabrykach... i czesto nie myslalo o zadnym niebezpieczenstwie, poza tym cos w tym bylo, ze jak z dzielnicy to swoj i nie powinien sie bardzo bac... A moze powinnam w tym Ognisku tez posiedziec czasem zamiast na klatkach i po piwnicach heh. Za mojego dziecinstwa domek byl ciemnozielony... Dach kryty papa. O zadnym sadzie nigdy nic nie wiedzialam, bo brama przy domku zawsze byla zamknieta na cztery spusty i nie mozna bylo sobie wejsc i zobaczyc co tam jest, zakladalam, ze takie podworko jak wszedzie.
Slowa Dziadka dzis brzmia dosc roszczeniowo, bo wiele dzieci mysli, ze im sie nalezy i wcale nie sa dobre... A on mowil o czasach kiedy dzieci nie mialy dachu nad glowa, rodziny, szkoly, cieplego posilku choc raz dziennie...
Praga nie przestaje zadziwiać...! ;)
piękna i wartościowa robota tu została włożona i miejmy nadzieję, że będzie z pożytkiem dla dzieciaków ...
zrobimy wszystko, żeby tak było
W latach 1958-82 mieszkałam po sąsiedzku (w wysokiej kamienicy pod numerem 11). Do „Ogniska” chodziło wtedy wielu moich kolegów z podstawówki. Dla mnie było to miejsce bardzo tajemnicze, niedostępne, wtedy ogrodzone drewnianym płotem, więc nic nie było widać z ulicy. Słyszałam gwar, chłopięce głosy, kopanie piłki. Przy wejściu do drewnianego budynku Ogniska był donośny dzwonek, była też jakaś kontrola wchodzących, sprawowana chyba przez starszych chłopców. Z pewnością było to bardzo pozytywne miejsce na ówczesnej mapie Nowej Pragi.
Pamiętam też inne okoliczne drewniane budynki Pragi (Środkowa, Strzelecka, Stalowa, Szwedzka), oczywiście nie miały one tak ciekawej historii, jednakże gdyby udało się zrobić o nich jakiś filmik, byłby na pewno arcyciekawy.
Serdecznie pozdrawiam.
Już 22 i 23 stycznia będzie można zwiedzić wyrychtowany budynek - proszę obserwować fb Centrum Wspierania Rodzin, gdzie pojawi się szczegółowa informacja.
Mialysmy podobnie :) Tajemnicza, niedostepna dla "normalnych" dzieci twierdza....
Wychowałam się na Środkowej 14,vis a vis ogniska,a mój ś.p. tata był wychowankiem ogniska, znał osobiście,dziadka Lisieckiego,warto wspomnieć że TPDU istnieje do dziś, tato jeździł na spotkania wychowanków na ul.Starą,tato mój znał osobiście dzieci rotmistrza Pileckiego, kawał historii
I tak dziadek Lisiecki miał twarde zasady które wpajał wychowankom (nie przemoc)
A ja do pałacyku Konopackiego uczęszczałam do przedszkola,i powiem tak, choć budynki na Pradze kiedyś straszyły wyglądem,to ja osobiście mam ogromny sentyment do tamtej starej właśnie Pragi, pozdrawiam wszystkich Prażan serdecznie
Drewniak znajduje sie przy ulicy Stalowej , moje dzieci jak byly male chodzily tam po szkole , jadly tam obiady i odrabialy lekcje . Byly terz organizowane wycieczki . jest tam winda ktura dowozila z dolu te obiady . Tam byla kultura .
Moje dzieciaki korzystaly z tego domu w latach 80 - tych .
Na Kawęczyńskiej też jest taka drewniana oficyna.
Nigdy nie odwazylam sie tam wejsc... Za mojego dziecinstwa to Ognisko mialo zla slawe, a przynajmniej moja rodzina i czesc innych doroslych z okolicznych domow i mieszkan za takie je uwazali lub rozpowiadali. Mnie jako dziecku jawilo sie jako zakazana co najmniej speluna, do ktorej ktos z dobrej rodziny, inteligenckiego domu i tak dalej, tzw. dobre, dosc dobrze sytuowane dziecko nie mialo wstepu i nie powinno sie zblizac. Dlatego balam sie tego domku.. Kazano mi trzymac sie od niego z daleka, bo tam chodza tylko wszelkiej masci chuligani i lobuzy... Zalowalam tez, ze nigdy nie udalo mi sie zobaczyc co tam tak naprawde jest i ile prawdy w tym gadaniu doroslych... A dzis patrzez z zazdroscia i sentymentem na wnetrze na filmach... Ja co prawda takim prawdziwym dzieckiem ulicy bez opiekunow nie bylam, ale bylam tez niejako dzieckiem ulicy z wyboru, bo wtedy to sie latalo niemal od rana do wieczora po podworkach studniach, budowach, ruinach, fabrykach... i czesto nie myslalo o zadnym niebezpieczenstwie, poza tym cos w tym bylo, ze jak z dzielnicy to swoj i nie powinien sie bardzo bac... A moze powinnam w tym Ognisku tez posiedziec czasem zamiast na klatkach i po piwnicach heh.
Za mojego dziecinstwa domek byl ciemnozielony... Dach kryty papa. O zadnym sadzie nigdy nic nie wiedzialam, bo brama przy domku zawsze byla zamknieta na cztery spusty i nie mozna bylo sobie wejsc i zobaczyc co tam jest, zakladalam, ze takie podworko jak wszedzie.
Czy sa jakies zdjecia, filmiki z okresu przed "remontem" z wnetrza?
Czy Kazimierz Lisiecki to Pana krewny ?
Pani Elżbieto, nic mi o tym nie wiadomo, nie znalazłem żadnych rodzinnych połączeń. Pozdrawiam Panią
Slowa Dziadka dzis brzmia dosc roszczeniowo, bo wiele dzieci mysli, ze im sie nalezy i wcale nie sa dobre... A on mowil o czasach kiedy dzieci nie mialy dachu nad glowa, rodziny, szkoly, cieplego posilku choc raz dziennie...