Dobra ostrzegam komentarz będzie długi bo chciałbym dobrze oddać odczucia, tych którzy jeszcze zostali to zapraszam do mojego wyjaśnienia wszystkich kwestii, które autorzy punktowali w tym filmie jako błędy lub niedociągnięcia, a na koniec moje odczucia po seansie. Pierwsza kwestia: Pierwszy akt jest niezwykle ważny dla historii, tutaj lepiej zdecydowanie zrozumieją to osoby zaznajomione z tym co działo się w świecie fizyki od odkrycia elektronu. Nolan ewidentnie chciał poruszyć temat, jednak jest on na tyle obszerny, że trzeba by poświęcić całą trylogię, wykładowca Oppenheimera miał bardzo zanczący wpływ na późniejsze decyzje bohatera jak i całe jego życie, ponieważ to on zniechęcił go do fizyki eksperymentalnej, podobnie spotkanie z Nielsem Bohrem, czyli jednym z tak zwanych cudownych chłopców. (W tamtych czasach z uwagi na to, że czołowi fizycy, którzy tworzyli najbardziej odkrywcze teorie byli bardzo młodzi cały ten okres nazywamy fizyką chłopców) To jak bardzo Bohr zmienił fizykę, a personalnie nastawienie Oppenheimera do fizyki teoretycznej to bardzo istotny wątek, później wielokrotnie sam bohater podkreśla jak ważny jest Bohr. Wiedział, że jest to jedyna osoba z którą może rozmawiać jak równy z równym lub wręcz czując się niedouczony, nawet Einstein dla niego był po prostu zbyt staroświecki bo nie akceptował konsekwencji własnej teorii, dalej był autorytetem, ale nie osobą, która widziała to co on. (Krótki cytat z filmu "Bóg nie gra w Kości" chyba najczęściej przytaczane słowa Einsteina podawane jako przykład wielkiej pomyłki, polecam poczytać o co chodziło z walką pomiędzy zwolennikami Einsteina, a Bohra) W skrócie, aby już nie rozwijać o reszcie, te spotkania na ekranie były potrzebne, a wręcz kilku brakło. Szkoda też, że w filmie role Feymana, Fermiego czy Szillarda zostały lekko pominięte, bo mieli zdecydowanie większy wpływ na historie Los Alamos i samego Oppenheimera. Druga kwestia: Sceny cząstek na ekranie mają pokazać to co dzieje sie w głowie Oppenehimera, moim zdaniem dobrze oddał to jak męczy go ciekawość. Gdy ktoś zapyta mnie teraz abym wytłumaczył mu jak to jest, że fizycy uważają mechanikę kwantową za tak ciekawą to po pierwsze idealne porównanie Bohra, że tak jak nuty trzeba słyszeć a nie czytać tak matematykę też powinno się słyszeć a właściwie widzieć. To co widzieliśmy na ekranie to próba zwizualizowania wzorów, fizycy potrafią tak widzieć wzory, wyobrazić sobie co się dzieje (Nie mówie, że zawsze, ale kiedy ktoś widzi teorie to znaczy, że rozumie i to zwykle takie osoby dokonywały przełomów). Trzecia kwestia: Film miał być o Oppenheimerze, w praktyce jest, gdyby zapytać Roberta Oppenheimera o jego życie to jestem przekonany, że powiedziałby o tych spotkaniach, bo to pierwsze spotkania pamiętamy i to one kształtują relacje. Opowiedziałby na pewno również o pierwszych wykładach w Ameryce i o swoich studentach. Co do tego aspektu komunizmu, świetnie zrozumiałem w filmie to, że dla Oppenheimera to była interesująca idea i w praktyce również tak było, mieliśmy zobaczyć jak obciążyli go ludzie zarzutami zdrady i świetnie to widać. Kwestia kochanki bohatera jest bardzo ważna zarówno dla niego podczas pracy w Los Alamos, jak i dla wszystkich po wojnie oskarżających go o zdradę, gdyby nie ona, to wysoce prawdopodobne, że nie byłoby problemu i podstaw do oskarżeń. Kilka słów czyli opinia o filmie i odczucia: Na wstępie, wiedziałem na co się piszę, jestem zafascynowany fizykami z tamtego okresu, znałem historię i nie tylko byłem ciekaw jak dobrze Nolan oddał realia, ale chciałem też zobaczyć jak film wpływa na ludzi. Nigdy nie słyszałem w kinie takiej ciszy, obserwowałem za to ludzi, którzy weszli z przekąskami na film i wyszli z praktycznie niezmienioną ilością. Przyszli ludzie starsi młodsi, a nawet młodzież i nie słyszałem nikogo przy wyjściu z sali, wielu na pytanie obsługi czy się podobało w zadumie kiwali tylko głową, w mojej opini znaczy to, że film dał do myślenia w kwestiach które miał poruszyć. Czy zainspirował kogoś, mogę powiedzieć z czystym sercem, że tak, po seansie i po wyjściu z sali kinowej poznał mnie młodszy znajomy, który chodzi do technikum 1 może 2 klasa, był z grupą kolegów, podszedł przedstawił mnie wszystkim i zapytał, czy dalej mam świra na punkcie fizyki, po twierdzącej odpowiedzi, zapytali czy chciałbym im wytłumaczyć trochę o co chodziło w filmie właśnie pod tym kątem. Byli ciekawi jak dokładnie działa reakcja rozpadu i o co chodziło Tellerowi. Wyjaśniłem kilka spraw na szybko, jesteśmy umówieni na spotkanie w szkole w kwestii rozwinięcia tematu 🙂. Tak więc personalnie jestem zadowolony efektem filmu. Wizualnie i aktorsko świetny, chociaż brakło trochę czasu na istotne osoby z tego świata. Mam nadzieję, że ktos jeszcze wróci do tych czasów nie pod kątem wojen, ale właśnie przełomów w fizyce, a jest o czym opowiadać aby to dalej było ciekwe. Historia Wernhera von Brauna i jego losy od projektanta rakiet V2 dla III Rzeszy po praktycznie jednego z założycieli NASA. Historia Einsteina i tzw. kultu naukowego wkoło najwybitniejszych ludzi tamtych czasów (swoją drogą jakby dobrze pomyśleć to wyszedłby komedio-dokument bigraficzny). Tyle na dziś pozdrawiam serdecznie i polecam film, a tym, którzy dotarli do tego miejsca gratuluję. PS: Jeśli wszystkie osoby, które zostawiają Like (aż 200) przeczytały wszystko szacun dla was😅
Dobry komentarz i szacun za wypowiedź ale co do przekąsek to się nie zgodzę bo większość z nich znika na rękach przed filmem. Ale też byłem zdziwiony skupieniem na filmie i cisza na sali przy dość dużym oblozeniu.
Też bym chciała mieć w znajomych kogoś takiego jak Ty, kto by mi wytłumaczył niektóre aspekty tego filmu. Fajny komentarz i cieszę się, że podzieliłeś się swoją pasją!
Zgadzam się z wami. O kilku scenach dalej myślę tak mnie wgniotły w fotel. Cillian niesamowity, a Emily Blunt dostała jedną dłuższą scenę i zeserwowała taki występ, że bylam w szoku. Oficjalnie rozpoczynam kampanie Oskarową dla Cilliana, bo on chyba powiedzial ze go to nie obchodzi😂😂 ALE NAS TAK!! 😂
Ta scena z Emily to była taka najczystsza przyjemność, achh miód. Zwłaszcza, że ten typ od przesłuchania tak wku%$iał, że jak mu dała popalić, to mega satysfakcja, i to z jaką gracją
Ta scena w piękny sposób nakreśliła osobowość Kitty. Wcześniej znaliśmy ją jako kurę domową z problemem alkoholowym, zapominając, że przecież ma wykształcenie. Tu pokazała, że jest inteligentną kobietą i nie da sobą pomiatać, zwłaszcza typowi, który od początku przesłuchania patrzył na nią z góry, myśląc, że jest biednym skrzywdzonym ptaszkiem. To cudownie soczysta scena, jedna z wielu w tym filmie.
Pierwszy raz doswiadczylam w kinie sytuacji, gdzie każdy z mega skupieniem oglądał film. Nikt nie rozmawiał, nikt nie wyciągał telefonu, nawet osoby, które kupiły sobie jedzenie nie jadły i nie chrupały. Sama wciągnęłam się do tego stopnia, że zapomniałam, że jestem w kinie. Miałam iść na Barbie, poszłam na Oppenheimera. Nie żałuję i na pewno obejrzę ponownie.
To ja siedziałam obok kobiety, który po godzinie wyciągnęła telefon i po 30 minutach ciągłego przeglądania social mediów zwróciłam jej uwagę. Także zazdroszczę widzów 🥲
Coś takiego doświadczyłam za dzieciaka na sztuce "Kłopot Pana Boga", a trzeba dodać, że cały teatr były wypełnione gimnazjalistami, niezbyt przychylnie nastawionymi do sztuk teatralnych i wchodzący na salę z cierpiętniczymi minami bo poloniskta kazała oglądać 😅 A potem zadziała się magia. W życiu nie byłam świadkiem tak długich i szczerych owacji na stojąco.
Sekwencja odliczania do wybuchu jest jedną z najlepszych o ile nie najlepsza rzeczą jaka widziałem na ekranie. Ilość emocji, stresu, napięcia, która się wylewa w tych paru minutach jest wręcz przytłaczająca. Dla samej tej sekwencji warto iść do kina (koniecznie z dobrym audio). Ten film dał mi nadzieję, że kino jeszcze nie umarło.
Kocham tematykę, mi tak nie przeszkadzało rzucanie nazwiskami postaci, bo miałam fizykę kwantową na studiach więc większość z nich traktowałam z uśmiechem na ustach i myślą "O, super, że wspomnieli o nim w tym filmie." Za to... Jest postać, która jest wspaniała, brała udział w projekcie Manhattan i musiałam na niego czekać, żeby wypowiedzieli jego nazwisko aż do ostatecznej próby. Polecam wszystkim autobiografię Feynmana, gdzie wspomina też o tym projekcie ze swojej perspektywy. Żałuję, że nie wspomnieli o nim przy okazji szukania szpiegów w Los Alamos, bo pisał w swojej biografii, że z nudów włamywał się ludziom do szafek. Byłby idealnym szpiegiem :D.
@@karolinapiela1061 są dwie części. Ta i "A co Ciebie obchodzi, co myślą inni". Nie pamiętam już, w której była mowa o projekcie Manhattan. Chyba w drugiej.
Dla mnie REWELACJA!!! 9/10 - Pierwszy raz świadomie byłem w kinie na Nolanie - 3h i ani jednego ziewnięcia. Środek filmu wgniótł mnie w fotel. A po finale i napisach nie mogłem dojść do siebie przez godzinę. Cilian perfekcyjny. Polecam!
Bardzo dobre kino, za dużo dialogów, ale obsada, klimat, muzyka i historia robią swoje. 8/10. Mam nadzieję, że Nolan oraz Murphy w końcu dostaną te swoje Oscary👌🏼
@@kewinpetlewski104 a ja myślę, że ma największe. Phoenix raczej nie zgarnie kolejnego Oscara, a DiCaprio myślę, że nie będzie miał aż tak fenomenalnego występu mimo, że będzie świetny jak zwykle.
Jeden z mocih ulubionych filmów, świetnie napisany, nie sądziłem nigdy, że wystawie kiedyś filmowi w którym 90% to są rozmowy ludzi 10/10 ale jednak się stało
Niesamowite w tym filmie jest to, że mimo swojego naprawdę długiego metrażu trzyma w skupieniu i napięciu cały czas. W trakcie tych 3 godzin chyba ani razu nie miałam myśli pt. "Kiedy koniec?", które pojawiają się przy naprawdę większości filmów jakie oglądam (nawet tych dobrych). Brawo Nolan za kolejny świetny film!
Właśnie wróciłem z Imaxa i powiem tak. ARCYDZIEŁO. Naprawdę jak ten reżyser to robi że (prawie) wszystko co zrobi jest tak genialne? Świetne dialogi, fenomenalna gra aktorska (może Cillian Murphy doczeka się w końcu zasłużonego Oscara). Zakończenie jest tak przerażające że wyszedłem niemal rozstrzęsiony. To film naprawdę ważny, który każdy powinien obejrzeć choć raz. Warto, warto i jeszcze raz warto. Top 10 filmów wszechczasów.
Wybaczcie, jeśli dziś odrobinę chaotycznie, ale próbowaliśmy poskładać myśli w zamkniętym pomieszczeniu i odpalonych lampach, więc było na luźno ze 40 stopni 😅 / Dawid
SZACH OPPENHEIMERA - 25 lipca o 23:05 Teza: Popularność filmu Nolana i Murphy'ego opiera się na zwykłej i ludzkiej chęci obejrzenia na gigantycznym ekranie i w kozackim nagłośnieniem wybuchu, a właściwie, (pardon) pierdolnięcia bomby atomowej. Oczywiście tej sceny zabraknąć nie mogło, ale to, co w niej uderza to... cisza. Błysk i cisza. Murphy patrzy. Ty patrzysz i wiesz, że za chwilę powinno Cię z fotela wyrzucić. Że znikniesz w błysku... Błysk. I Cisza. Tak jakby w połowie tej srogiej 180-minutowej drogi Nolan i Murphy dają Ci chwilę wytchnienia, ale wytchnienia na uświadomienie - co się właściwie 16 lipca 1945 roku w Nowym Meksyku wydarzyło I jak to przekłada się na XXI wiek. Ale film biegnie, czy też idzie i mówi dalej. Gdyby jednak "Oppenheimer" miałby być li tylko amerykańską przekładnią Sensacji XX wieku to przecież Nolan z Murphym poszliby dalej i zobaczyłbyś skutki Projektu Manhattan. One subtelnie towarzyszą Aktorowi, w postaci deptanych wyrzutów sumienia, bo gdy może je oglądać tak, jak je Pan Bó... Tak jak on je stworzył, to widzisz tylko odbijające się od powiek flesze zdjęć z Hiroszimy i Nagasaki. Wtedy też Cillian Oppenheimer doszedł do mety pierwszego okrążenia. Okrążenia Geniusza i zaczął drugie, stricte człowiecze. Skutki bomby atomowej do wyguglania. "Oppenheimer" jest w filmem o drodze. Z jednej strony jest to pogoń za Bogiem, ujarzmieniem Jego mocy, zerwaniem jabłka - broni ostatecznej, aby do końca zniszczyć wroga, zgodnie z zasadami tej wojny. Z drugiej to ucieczka przed sumieniem, przed ludźmi, przed władzą, przed własnymi osądami i poglądami oraz ich następstwami. Z trzeciej to labirynt uczuć, "Projekt Manhattan Intymności", który niszczy i pali, ale daje też najlepszą scenę filmu - przesłuchania. Scena przesłuchania OppenheiMurphy'ego, którego "wspiera" Florence Pugh da Ci większy niepokój niż wybuch "Trinity". Zwłaszcza oglądana oczyma tej Drugiej. Ten film to także droga dla Ciebie, bo musisz się przeciskać przez mnogość perspektyw, w którą Nolan wplótł wiele postaci. Bez znajomości amerykańskiej historii może być problem, żeby to ogarnąć, a film na dole może w tym pomóc. I pojęcie makkartyzmu. To chyba pomoże. * Ale film "Oppenheimer" to taki teledysk post-scriptum do współczesności, choć osadzony w historii sprzed dekad. Wychodzi on w cieniu, a może już z cienia wojny, która trwa, choć echa jej bomb już tak bardzo nie straszą z mediów. Ale przypomnij sobie te wszystkie dywagacje, dyskusje i teorie, że ruskiego cara nie można za bardzo w pysk lać, bo ma "czerwone guziki". "Don't push the button" jak rapuje Tede. To jest właśnie szach Oppenheimera. Szach na świat. Jak długo pozostanie wieczny? PS. Czuj tę scenę: Gary Oldman/Prezydent Truman łaje i wrzeszczy na użalonego Oppenheimera, że te bomby atomowe to: "By order of the President of the United States."
Nie spodziewałam się, że aż tak mi się ten film spodoba. Osobiście jestem zachwycona sposobem przedstawienia tematu, i też tymi nawracającymi "wybuchami". Dla mnie - osoby od dzieciństwa cierpiacej na nerwicę i stany lękowe - to trafiało w punkt jeśli chodzi o oddanie nawracającego, paraliżującego lęku. I te sceny z dysocjacją! I trzeci akt! Widziałam w sieci że wielu nie pasował do reszty filmu, ale mi się podobał. I dla mnie to był taki obraz, że to, co się dzieje w USA teraz, to to samo co wtedy.
Wielka szkoda, że dzieło to nie było dłuższe i nie było po prostu serialem, a'la Czarnobyl z HBO byłby czas dla każdej postaci by je rozwinąć i opowiedzieć tą historię lepiej. Ale i tak warto.
zgadzam się totalnie z kwestią scenariusza, trochę za dużo wszystkiego i brak skupienia uwagi na pewnych relacjach, które się aż proszą o rozwinięcie; przez co gra aktorska mogła by przez to bardziej wybrzmieć. podobne odczucia mam również w kwestii roli Florence Pugh- ta scena na przesłuchaniu to trochę taki "filip z konopii" :D.
Przed chwila wróciłem z kina i jestem pod ogromnym wrażeniem. Nie często kilka dni po premierzy przydarza się zapełniona całkowicie sala Imax, i trzeba przyznać, że film w tym formacie "oddaje". Nie do końca zgadzam się z Waszą opinią odnośnie 1 aktu, jak dla mnie byłoby nawet lepiej nieco go wydłużyć, chociaż mam świadomość, że 3h to i tak już sporo. Podstawą fizyki kwantowej są takie postacie jak Heisenberg, Bohr i to, że Oppenheimer ich spotyka to nie przypadek, bo bez ich twórczości nie byłoby jego historii. Wspominałem, że dla mnie 1 akt mógłby być dłuższy właśnie ze względu na aspekt naukowy, brakowało przedstawienia podstaw fizycznych i teorii w nieco większej niż kilka zdań formie, a ta gałąź fizyki jest naprawdę niezmiernie ciekawa (i know film ma być przystępny, ale dla dociekliwych polecam serdecznie Feynmana wykłady z fizyki, nota bene postać występuje w filmie, a szczególnie tom o fizyce kwantowej). 2 akt to świetny thriller, a 3 nic dodać nic ująć wyśmienity dramat sądowy, choć jak wielokrotnie powtarzano bez procesu ;p Święto kina!
Ja dopiero teraz, bo jeśli planuję obejrzeć film to Waszą recenzję zawsze oglądam po seansie, żeby wiedzieć czy moje opinie są moje (a nie niechcący podkradnięte Wasze). Płakałam na tym filmie. Tylko… pierwszy raz na filmie nie płakałam ze wzruszenia. Ale z jakiejś .. bezsilności? Trudności? Z przetrzymania napięcia przez 3 h? Nie wiem, ale jestem w szoku, że Murphy tak bardzo wciągnął mnie w empatyzowanie ze swoją postacią (która wcale do łatwych nie należała) że w trakcie filmu czułam ciężar całego świata na swoich barkach. I chociaż miałam problem z nadążaniem za nazwiskami i twarzami - całokształt oceniam piorunująco. I ten dźwięk … Nadal mam w uszach przyspieszające skrzypce. Ależ to był dobry dźwięk.
Film miazga. Kiedy weszły napisy wszyscy siedzieli w ciszy jeszcze przez dobrych parenaście sekund i tak samo z niej wyszli. Ewidentnie zrobił wrażenie jakie miał zrobić. Cilian - komentarz zbędny 😅❤
Byłem w dniu premiery na tym filmie i moje odczucia były mocno zmieszane. Jednocześnie arcydzieło a z drugiej strony zbyt dużo wątków i dużo nazwisk co wprowadzało lekkie znudzenie a nawet poirytowanie. Uznałem, że mój poziom wiedzy i świadomości na ten temat jest zbyt niski i po miesiącu przerwy poszedłem jeszcze raz na ten film ale sam by móc się w pełni skupić. Za drugim razem doznałem pewnego rodzaju szoku bo potrafiłem sobie poukładać tzw. "puzzle" w jedną całość i na koniec miałem aż ciarki. Moja refleksja jest taka, że to nie jest film na raz i trzeba pójść drugi raz by w pełni docenić fenomen tego filmu. Zdecydowanie polecam. Cillian Murphy oscarowa rola! Polecam!
Ani razu nie stracilam zainteresowania na tym filmie, dla mnie świetny film. A w trakcie kluczowego odliczania serce biło mi tak szybko, że dłonie zaczęły mi się pocić.
Powiem tak, tematyką broni jądrowej interesuję się od 6 (!) roku życia. Z Projektem Manhattan jestem zaznajomiony od dawna. I szczerze Oppenheimer mnie zmiażdżył emocjonalnie. To, jak dobrze jest pokazane splątanie się teorii fizyki jądrowej, jej zastosowanie w praktyce i dylematy moralne za tym idące jest emocjonalną bombą atomową. I puenta całości, będąca jednocześnie klamrą fabularną wszystkich aktów filmu jest tak naprawdę ostatecznym "testem Trinity". Jeśli ten film nie dostanie co najmniej kilku Oscarów, to będzie to totalne rozczarowanie.
Pamiętam, że kiedy dowiedziałam się, że powstaje film, w którym Cillian gra główną rolę zaczęłam odliczać dni i wiedziałam, że idę dla niego. Byłam przekonana, że zagra genialnie, inaczej być nie mogło. Jest hipnotyczny i, jak powiedzieliście w recenzji - na jego twarzy wypisane jest wszystko. Nie odczułam tych 3h, od pierwszego ujęcia wciągnęłam się na maksa. Byłam w piątek na pierwszym seansie, mamy środę wieczór, a ja nadal myślę o tym filmie i niektórych scenach. Mnie się również bardzo podobała malutką rola Casseya Aflecka. Zdecydowanie warto iść do kina, bo kiedy myślę, że ludzie będą oglądać to w domu, wyobrażam sobie te 3h tak: tutaj pauza, bo czas iść do toalety, teraz do kuchni po coś do jedzenia, a w sumie ten moment filmu jest nudny - i sięgną po telefon. Pewnie nie wszyscy, ale kino jednak zmusza to koncentracji, o którą tak obecnie ciężko.
Specjalnie wzięłam sobie dziś urlop w pracy, by obejrzeć Oppenheimera i Barbie. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się je oglądać właśnie w tej kolejności. Wiem, że pewnie podpadnę osobom zachwyconym Oppenheimerem, ale dłużył mi się ten film niemiłosiernie. Aż sama byłam tym faktem zaskoczona, bo tematyka powstania bomby atomowej zawsze bardzo mnie interesowała. Chyba scenariusz nie do końca do mnie przemawiał. W filmie jest sporo znakomitych dialogów, ale koncepcja dwóch przesłuchań i wiecznego cofania się do wydarzeń z przeszłości, jakoś mnie nie porwała. Nie mam nic przeciwko retrospekcjom, ale wszystko z umiarem. Gdy cały film opiera się głównie na nich - zwyczajnie źle mi się go ogląda. Poruszyliście wątek Jean, więc i ja dorzucę w tej kwestii coś od siebie. Zgadzam sie, że jej sceny nie wyszły najlepiej. Oczywiście to nie jest wina aktorki, bo ona nawet nie dostała szansy, żeby się wykazać. To albo wina scenariusza, albo zostało uciętych zbyt dużo scen. Oglądając film miałam właśnie takie wrażenie jakby za dużo wycięli i to, co zostało, wydawało się być niepełne. Wiem, że film i tak już jest bardzi długi, ale było wiele innych scen, na których można było "zaoszczędzić" trochę czasu, bez utraty jakości filmu. Gra aktorska na duży plus, nie będzie zaskoczenia, jeśli Cillian i Robert otrzymają nominacje do nagród za swoje role. W pełni zasłużenie. Mimo że (jak już wspomniałam wcześniej) film strasznie mi się dłużył, to ich role przykuwały wzrok do samego końca. Odnośnie muzyki mam odmienne zdanie. Zdarzały się momenty, gdzie idealnie pasowała do sceny, ale w większości zwyczajnie mnie irytowała. Być może nagłośnienie w sali kinowej nie było najlepsze, ale jakoś ta muzyka mi tam przeszkadzała. Jest to w moim przypadku dość rzadka sytuacja, bo przeważnie mam tak, że albo zachwycam się muzyką filmową, albo nie zwracam na nią uwagi. A ta mnie wyjątkowo drażniła. Chciałam dorzucić coś więcej, ale i tak już się za bardzo rozpisałam, więc dodam jedynie, że seans Barbie był miłym zaskoczeniem, takim powiewem lekkości i świeżości, dlatego dobrze było zakończyć nim dzisiejszą wizytę w kinie.
Jakże różne są Wasze recenzje "Oppenheimera" i "Barbie" od materiału Tomasza Raczka! Bardzo ciekawe doświadczenie, obejrzeć te trzy materiały (Raczek zestawił filmy razem) i zderzyć się z poglądami krytycznymi z zupełnie innych perspektyw, polecam. Mam wrażenie, że to różnica międzypokoleniowa. Myślę, że "Oppenheimer" porusza problem odpowiedzialności naukowca, nauki i stawia w centrum kwestię jak tych odkryć używamy. Pokazuje, że osobiste doświadczenie kształtuje percepcję rzeczywistości - nawet najinteligentniejszych ludzi. Główny bohater po zbombardowaniu Hiroszimy i Nagasaki był pesymistą w kwestii budowy bomby termojądrowej. Choć ją zbudowano, w okresie zimnej wojny obie strony zdołały się powstrzymać od jej użycia. Być może to jego antagoniści mieli rację twierdząc, że jej istnienie wstrzyma otwarty konflikt między Wschodem i Zachodem? Miejmy nadzieję, że nigdy nie spełni się kwestia z filmu na temat pragnienia użycia posiadanych przez człowieka broni.
Ooo, cieszę się, że ktoś podziela moja sympatię do Cilliana. Śmiałam się, że do kina idę na aktora, a nie na film 😂 Cilian świetny, film bardzo dobry 👍
[UWAGA SPOILERY] Podczas gdy wszyscy pieją z zachwytu a film nazywany jest "arcydziełem", dla mnie osobiście oglądanie tego filmu (szczególnie niektórych partii) było koszmarem. Od pierwszych sekund historia pędzi na złamanie karku, zalewając nas lawinami dialogów, wydarzeń i postaci. Na początku nie mogłem się do tego przyzwyczaić, ale z czasem jakoś dałem radę. Strasznie, ale to strasznie nie podobał mi się montaż tego filmu. Dziesiątki ujęć, które nie trwają nawet sekundy powodowały u mnie oczopląs. Szczególnie widoczne to było podczas dialogów jeden na jeden: twarz, cięcie, ręka, cięcie, detal, cięcie, twarz, cięcie. Chaos. O ile początkowa faza wprowadzająca jeszcze jakoś była znośna, tak w pewnym momencie miałem wrażenie, że uczestniczę w jakimś partyjnym praniu mózgu. I niestety, ale sam "oddech" tego filmu w postaci ukazania testu broni, z całą otoczką budowania miasta, trwający może z 45 minut nie wystarczył bym zapałał do tego filmu sympatią. Sam wybuch mnie mocno rozczarował, a to za sprawą specyficznego udźwiękowienia całej sceny oraz tym co działo się wokół tego. Potencjał był ogromny a w moim odczuciu wyszło to średnio. Pominę całą ekipę fizyków, która rozłożyła się na kocach w oczekiwaniu na wybuch, a wyglądało to tak, że równie dobrze widz mógłby uznać, że właśnie zaczynają się rozgrywki NBA i oto grupa kolesi chce obejrzeć transmisję w tv leżąc na trawce. Nie wiem, może światło tam zawiodło (przydałby się jakiś kadr na zbliżenie rozświetlonej wybuchem twarzy czy coś) albo coś innego. Takie moje odczucie. Po tym "oddechu" myślałem, że tempo filmu trochę zwolni ale co? Wracamy do ostatniej godziny filmu gdzie zalewają mnie taką ilością polityki, że myślałem, że wyjdę z kina. Takiego zalewu politykowania dawno nie widziałem w filmie. Jeśli miałbym porównać ten film, to chyba do JFK Olivera Stone'a tylko, że tam fabuła, wątki płyną sobie spokojnie swoim torem, który daje widzowi dojść do pewnych wniosków. Tutaj wszystko leci z prędkością światła, na łeb, na szyję nie dając nawet za bardzo wykorzytać potencjał głównego bohatera. Tak, jego twarz, oczy i gra aktorska to clue tego filmu, ale co z tego, skoro montaż to jedna wielka szatkownica. Jak dla mnie ten film ma ogromny problem z pacingiem i środkiem ciężkości, który umiejscowiony jest tak na prawdę w polityce i szukaniu komunistów, a bomba jest jedynie tłem całych wydarzeń. Komuś się to spodoba, mi to nie siadło kompletnie. Powtórzę się, ale ostatnia godzina, gdzie na pierwszy plan wyłania się bój polityczny i szukanie kto kogo gdzie i kiedy i z jakiego powodu i jakim sposobem i o której godzinie wsypał w ogóle mnie nie obchodził. Ale dochodzę do wniosku, że nawet gdyby mnie obchodził był źle i w potwornie chaotyczny sposób poprowadzony. Na koniec dodam jeszcze parę drobnych niuansów: nie podobał mi się wątek z kobietą za każdym razem wyrzucającą kwiaty. Do tego element, gdzie prawda miesza się z fantazją podczas rozprawy - jednemu to nie przeszkadza, mi to się średnio podobało. No i na koniec wisienka na torcie: Rami Malek.... O, to było coś. Gościu, którego widzimy w ciągu 3/4 filmu w dwóch scenach (trwających łącznie może z 7 sekund), w których trzyma jakiś notes i chce coś zanotować występuje nagle w roli świadka w całej sprawie. Parsknąłęm tylko śmiechem. Równie dobrze mogliby wziąć do tej sceny jakiegoś statystę. Podsumowując: jestem rozczarowany. Może gdybym wiedział, że ten film to tak na prawdę dziennikarskie śledztwo przepełnione polityką i paranoicznym szukaniem komunistów w USA byłoby inaczej. Pozdrawiam
mały minus tego filmu to jest to że dobrze byłoby znać historie i polityke powojenną USA. Jeśli nie wiesz czym była komisja McCarthiego i sam McCarthy to może być problem ze zrozumieniem o co chodziło z tą dramą na szukanie komunistów
Dziękuję, że powiedziliscie jak jest i opisaliście wady filmu, bo wszędzie tylko czytam, że to film wszechczasow i arcydzieło. I zastanawiałam się czy to tylko mi nie podszedł. ❤
Kto poszedł do kina na film "Oppenheimer" bedzie zachwycony, kto pójdzie na film " historia powstania bomby atomowej" rozczaruje się...Taka krótka moja recenzja.
poszedłem ze względu na temat, a nie reżysera. Nie zawiodłem się. 3h i nie odczułem, że za długo. Miałem co prawda łatwiej bo znam bohaterów. Po przeczytaniu "Jak powstała bomba atomowa" i wielu innych rzeczy związanych z tematem, musiałem obejrzeć . Czekałem na ten film. Więc ostatnia część paradoksalnie była chyba dla mnie najciekawsza. Jean Tatlock jest ważna o tyle by pokazać dlaczego żonie tak bardzo przeszkadzał ten "proces" i jak bardzo wchodził w prywatne tematy W tym filmie jest ogrom świetnych kwestii i jeszcze więcej kadrów i nie odczułem, że któraś scena jest zbędna (może oprócz tej na stadionie). Warto zobaczyć na dużym ekranie (niekoniecznie IMAX) Wadą może być to że, film nie do końca pokazuje rozmach projektu Manhattan, no i monolog Davida Hilla chyba mógł być dłuższy Robert Downey Jr. świetnie zagrał i jest go tu dużo W którymś momencie filmu zrobiło mi się zimno Wyszedłem z kina zamyślony, trochę jakby zdołowany, nie wiem do końca czemu. Długo w głowie siedziały mi niektóre słowa 10/10? może? sam, nie wiem Lepszy od Barbie i stał się moim ulubionym filmem Nolana
Zgadzam się. Specjalnie wzięłam sobie dzisiaj urlop w pracy, by obejrzeć Oppenheimera i Barbie. Gdy skończył się Oppenheimer, zarówno ja, jak i pozostali widzowie, od razu wstaliśmy i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Natomiast po seansie Barbie nikomu nie było śpieszno opuszczać sali. Z pewnością Oppenheimer nie straciłby na jakości, gdyby był trochę krótszy, a przynajmniej przyjemniej by się go oglądało.
Ten film jeszcze lepiej sie ogląda jak się troche zrobi research o openheimerze i wszystkich postaciach wczesniej. Pojscie do kina bez tej warstwy przygotowawczej byloby trudne. W recenzji braklo mi wspomnienia o Matt damon, ktory tez w roli pulkownika wypadl swietnie ;)
Na ten moment zaraz po Aftersun mój ulubiony film roku. Arcydzieło. Jeden z najważniejszych filmów ostatnich lat imo. Bardzo aktualny. Świetny finał, po którym potrzebowałem trochę czasu aby się uspokoić.
Właśnie wróciłam i... zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłam o nim poczytać/posłuchać (wiem, wiem, to powinnam zrobić wcześniej), ale dzięki temu znalazłam Was i po kilku minutach Waszej recenzji- zasubskrybowałam:) A jeśli chodzi o film... To bez wątpienia warto pójść na niego do kina. Myślę, że każdy, bez względu na to czy podchodzi do kina emocjonalnie, czy merytorycznie, będzie usatysfakcjonowany.
Montaż wybija z rytmu. Wielkie rozczarowanie. Oceniam film, a nie aktorstwo, które było wspaniałe. Brakowało mi emocji. Jak już się budowało to znowu wybicie i przeniesienie do nudnego przesłuchania. Po co, po co, po co.
Ja jestem w tej małej grupie widzów, którzy uznają ten film za... średniak. Ogromnie mi żal że nie potrafię docenić tego fenomenu, jednak mam z nim kilka problemów. Po pierwsze, ma strasznie nierówne tempo. Przez pierwszą godzinę pędzi na łeb na szyję, przeskakując przez najważniejsze momenty początków kariery Oppenheimera, co nie pozwala zaangażować się w historię czy postacie. Dalej trochę zwalnia tylko po to, aby później znowu przez jakieś 20-30 minut gnać bez opamiętania. Po drugie, fabularny chaos. Wydarzenia potrafią się przeplatać w losowej kolejności, i chociaż ostatecznie wiemy o co chodzi i dokąd to wszystko prowadzi, tak szwy łączące sceny i sekwencje w 1 i w pierwszej połowie 2 aktu ledwo wytrzymują. Nie pomaga fakt, że jest tyle narracji i linii czasowych, także przez siebie poprzeplatanych, że harmidru uniknąć się nie dało. Oczywiście, "Oppenheimer" to film wielki, pokaźny technicznie, ze świetną sekwencją testu, genialnym dźwiękiem i jeszcze lepszym aktorstwem (Cillian Murphy, Robert Downey Jr. i Emily Blunt królują, Florence Pugh zdecydowanie niewykorzystana), ale warstwa fabularno-scenariuszowa, no... nie wyszła. Daję 5/10, szkoda, bo wiem że mógł mi się podobać bardziej, gdybym się mniej na niego nastawił.
Nie powiedział bym, że w małej. Nolan wypłaszczył ten film, pociął na różne linie czasowe, dodał trylion nazwisk i postaci, które w filmie nie odegrały żadnej roli, bo chciał złapać wszystkie sroki za ogon. Oppenheimer ma momenty, nawet bardzo dobre, tyle że składa się z tak dużej ilości elementów, że w którymś momencie ktoś zapomniał to w odpowiedni sposób poskładać. Brak w nim przestojów i tych dramatycznie poważnych scen jak np. w Karmazynowym Przypływie. Cillian Murphy to wypisz wymaluj Tommy Shelby z ostatnich sezonów Peaky Blinders, on tak gra w ten literacki, teatralny sposób.
Szczerze powiedziawszy ja wyszłam z seansu bez jakichkolwiek emocji. Mam wrażenie, że nie jest to po prostu film dla mnie. Od zawsze o wiele łatwiej wczuć mi się było w fikcje, a tutaj wiedząc o co chodzi, znając te historie nie byłam w stanie chyba po prostu wkręcić się w to emocjonalnie. Sam film oglądałam z zainteresowaniem, nawet sporym, jednak moje odczucia już po jego zakończeniu są bardzo... nijakie. Lecz tak jak wspomniałam, nie winie filmu, winię tutaj raczej swoje własne upodobania
Год назад+2
Jaka fajna w tym odcinku jest dynamika dyskusji między Wami :) Bardzo dobrze się oglądało!
Wychodziłem z kina o 1:30 w nocy i czułem, że nie ma sensu się kłaść bo nadal byłem pod wrażeniem tego co zobaczyłem. Mała rzecz, piasek i kurz w powietrzu w scenach w Los Alamos… dawało to taki świetny klimat, niemalże czuć było historię w powietrzu. Taką, granuralność każdej, nomen omen, cząsteczki obrazu. Dla mnie rewelacja.
Byłam wczoraj w kinie na tym filmie i wywarł na mnie ogromne wrażenie. Dźwięki mega , aktorzy niesamowici, i te sceny na samym końcu dają do myślenia. Człowiek jest w stanie zniszczyć sam siebie i wszystko wokół , to jest przykre ale taka jest prawda. Nie żałuję ani minuty w kinie mimo że ten film trwa trzy godziny. MEGA!! Polecam i koniecznie w kinie
Oppenheimer i bomba atomowa jest jak Tom i Jerry. Choć tytuł sugerował, że będzie głównie o Tomie, to zabrakło mi tutaj Jerrego. W ogóle nie wybrzmiała dla mnie prawdziwa tragedia bomby atomowej czyli tragedia mieszkańców Hiroshimy i Nagasaki. Wg filmu, największą tragedią była...sama budowa bomby i ten test gdzieś na pustyni. Ofiary w Japonii? No...łącznie jakieś 220k (główny bohater zamyka oczy i pochyla głowę w rozpaczy). Na zasadzie "Ebło to ebło, na ch drążyć temat?". KONIEC. WTF? To film o prawdzie historycznej, który ma oczyścić dobre imię Oppenheimera. Nie wiem tylko po co. Jeśli ktoś był zainteresowany jego historią, to znał ją na wylot i ekranizacja będzie dla niego jakimś tam smaczkiem wizualnym. Dla kogoś, kto w ogóle nie wiedział kim był Oppenheimer i jak potoczyły się jego losy, film będzie mniej ciekawy od Barbie i widać to już w pierwszych zarobkach z kin (2x wyższe dla Barbie). Wg mnie, to ten słabszy z filmów Nolana. Nie rozumiem też, skąd te wzmianki około miesiąc temu, że na pierwszych zamkniętych pokazach, ludzie rzekomo wychodzili w ciszy i z policzkami zalanymi łzami? Chyba doopa tak ich bolała od siedzenia 3h, że odjęło im mowę i ostatecznie się popłakali. Czekam na film o Trumanie - może tam powiedzą coś więcej o prawdziwej tragedii bomby atomowej. No i Gary mógłby wrócić do roli, to byłoby mistrzostwo świata. Może kiedyś wrócę do tego filmu i spojrzę na niego z innej perspektywy. Choć wątpię. Dzięki za recenzję! Czekałem na nią z niecierpliwością.
Zgadzam się całkowicie, po filmie właśnie z koleżankami ten zarzut wszystkie z nas miały w głowach - nie wybrzmiały w ogóle tragedia i niesamowite okrucieństwo użycia bomby atomowej na japońskich cywilach…
Po obejrzeniu filmu w kinie, wracam nadrobić Waszą recenzję 😁 w pierwszym akcie filmu rzeczywiście czasem ciężko nadążyć za dialogami i nie pogubić się w nazwiskach, ale finalnie oceniając film do mnie to tempo bardzo trafiło. Dla mnie miało być ono za szybkie, niewygodne (subiektywna ocena 😅 ). Bo dla tych bohaterów też takie było. Jednak był to wyścig 😕 Jedną z pierwszych myśli jakie miałam po wyjściu z kina, było że to jak ten film jest momentami niewygodny, męczący i trudny dla odbiorcy, że nie ma praktycznie momentów wytchnienia, jest jednym z jego największych atutów. Zostawia nas wymęczonych i rozdartych na tak wielu poziomach, jakbyśmy w małym stopniu byli biernym uczestnikiem tamtych wydarzeń. Dla mnie też nie bedzie to najlepszy film Nolana, ale to co zrobił u mnie na poziomie emocji.. ❤
> "Dla mnie miało być ono za szybkie, niewygodne (subiektywna ocena 😅 ). Bo dla tych bohaterów też takie było" Dzięki za to co napisalaś. Ja nie mogłam się zrelaksować i się wierciłam i czułam ciągłe napięcie przez pierwszą godzinę. Ale taka interpretacja, że oni czuli się jeszcze gorzej - bardzo fajna.
Ja zebrałam się do kina dopiero miesiąc po premierze, trochę niechętnie, bo trzygodzinna inwestycja czasowa to jednak dość dużo. Cóż, film wciąga w swoje sidła prędziutko, kolejne pojawiające się nazwiska (słyszane dekadę temu na wykładach) powodowały uśmiech na moich ustach - z kolei scena testu i bezpośredniego aftermath testu to już były łzy. Nie tylko u mnie - pan kilka miejsc dalej płakał rzewnie. No i późniejsze rozliczenia z przeszłością oraz zamknięcie filmu fantastycznie zostawiają z niesmakiem w ustach. No ale jest w tym okrucieństwie, paskudności i hipokryzji coś fascynującego. Zleciały te trzy godziny, naprawdę tego się nie spodziewałam. Aktorsko dla mnie Damon (aż mi leciutko smutno, że o nim nie wspomnieliście) wymiótł - miał moim zdaniem rewelacyjne flow w tej postaci. Murphy to nie mój typ grania, ale niczego nie zarzucam. Downey dobrze obsadzony dla tego twistu (ja nie znałam tej historii) - tu SPOILER - RDJ, którego tak przecież kochamy z automatu od początku, okazuje się nie być fajnym typem. Dla mnie przyjemnie zaskakujące. Wyszłam z kina z moralnym ziarnkiem grochu, którego się nie spodziewałam. I cieszę się, że - pomimo mnóstwa fizyki - to nie jest film przeintelektualizowany, a wnioski wręcz wysnuwają się same. Przy Nolanie często się boję, że nie zrozumiem filmu (odwlekam obejrzenie Incepcji i Tenetu), a tu - easy ;)
Mam właściwie te same zastrzeżenia. Postaci kobiece mocno pretekstowe, a Flo dostała typowa Nolanowa rolę kobiety fatalnej. Dialogi są zbyt wystudiowane, a Nolan, jak to Nolan, ma subtelność walca (przy dramatycznym pytaniu Oppenheimera, czy ktoś kiedyś opowie prawdę o tym, już parsknęłam). Ale to bardzo dobry film, mój drugi ulubiony Nolan po Dunkierce. Gdyby RDJ nie dostał wielkieog monologu arcyzlola, byłoby o wiele lepiej.
Właśnie wróciłam z seansu. Pierwsza godzina wybudziła mnie bardzo. Uwaga skupiona na genialnym odtwórcy Oppenheimera.-fenomenalny. Całość broni genialna muzyka!!!Wątek kochanki... Totalnie beznadziejny.
1.Akurat scena z jabłkiem według mnie była istotna ponieważ rzuciła nieco światła na charakter Oppiego. Zareagował pod wpływem emocji a potem się wycofał. Później pracując nad projektem broni również mógł się wycofać, jednak tego nie robił a nawet tłumaczył szukając wymówek by nie przerywać. 2. Muzyka była aktorem w tym filmie i grała dużą rolę. 3. Szkoda, że nie powiedzieliście nic o końcowej scenie która robi tak ogromne wrażenie. Chętnie posłuchałabym waszych opinii
Byłem dzisiaj w kinie i uważam, że film jest bardzo dobry, jednak STANOWCZO ZA DŁUGI Można porównać ten film do Jokera, gdzie główny bohater samodzielnie nosi na plecach cały film.
Moim zdaniem akurat scena wyobrażenia zdrady podczas przesłuchania jest nie tylko zaskakująca, ale też genialne. Umożliwia mocne utożsamienie się z żoną bohatera oraz pokazuje istotę tego rodzaju przesłuchań - czy zaglądanie w każdy skrawek intymności przesłuchiwanego. Świetnie wykorzystana metafora
Nie rozumiem hypu. Film chaotyczny, rozstrzelany, bez konsekwencji w fabule. Przerysowane postaci, tendencyjna gra aktorska. Film przesycony amerykanizmem, samouwielbiający się. Zmarnowane 3 godziny i 3 dychy. Nie zmienię zdania, nie zapraszam do dyskusji.
Byłem dziś już drugi raz. Już uwielbiam ten film, w szczególności jako pasjonat nauki. Nie wiem, czy nie pójdę po raz trzeci 😅. PS. Dawać Oscara dla Murphy'ego.
Moim zdaniem mógłby być o godzinę dłuższy, bo zabrakło epizodu w Getyndze i relacji z Paulem Diraciem i Maxem Bornem. Maria Goppert-Meyer mogła też mieć swoje pięć minut, aczkolwiek wypatrzenie jej w tłumie statystów było miłym easter eggiem. A tak, pomijając fakt, że jestem psychofanem Nolana, to wyszło arcydzieło. Szczególnie podobał mnie się epizod Kennetha Branagha w roli Nielsa Bohra i zabawnie byłoby, gdyby dostał wspólną scenę z Tonym Contim.
Bardzo się z Wami zgadzam. Bardzo mi się podobał, muzyka była niesamowita i tak dobrze wrzucona w sceny. Ale dialogi... kurczę 3 h seansu, ja czułam potrzebę odpoczynku, czułam się zmęczona, totalny chaos jeśli chodzi o ilość informacji i prędkość dialogu.
Ten film jest niepojęty jak fizyka kwantowa i dlatego tak magnetyzuje ❤️ Naprawdę ważny film, a muzyka zasługuje na Oskara. Chociaż, przyznaję w filmie trochę mnie chwilami drażniła, bo była niemal w każdej scenie. Ale odsłuchany oddzielnie Soundtrack - atomowa rozkosz ;)
@@starwars1357 strasznie głupie te Twoje komentarze, więc pozwól że nie będę Ci odpisywała, bo raz, że mi się nie chce z Tobą gadać, a dwa, że to bez sensu, bo to rozmowa jak z dupą w nocy.
Jestem świeżo po lekturze historii USA i jak dla mnie natłok postaci to tylko plus filmu. Mógłbym godzinę dłużej posiedzieć, jeśli w filmie byłoby jeszcze więcej tła politycznego.
Tak. Kreskówkowy! Tego określenia brakowało mi w stosunku do Henrego Cavilla i jego roli w Wiedźminie. Stoję w opozycji i uważam, że nie prawie każda, ale każda z obsadzonych ról w serialu jest zła - w tym Henry Cavill,
Ja mam największy zarzut. Dla osoby która nie zna historii było trochę zbyt chaotycznie. Te przeskoki, no nie wiedziałam o czym w tym momencie mowa, często się gubiłam, kto jest kim i jakie ma znaczenie. Trochę czułam nadmiar polityki a za mało fizyki, samego tworzenia bomby, jak ona działa, dlaczego była taka rewolucyjna. Mimo tego film mi się podobał, byłam zainteresowana, czas minął szybko i wyszłam z efektem wow.
Poszłam na seans z siostrą. Jako, że historia drugiej wojny światowej i ogólnie największych naukowców z tej epoki jest mi dosyć znana to w sumie nie miałam żadnego problemu z narażaniem za historią w filmie - skoro wiedziałam czego i kiedy dana postać dokonała to też od razu wiedziałam jak rozłożony jest cały ten film w czasie. Z kolei moja siostra, która nigdy się w tą epokę nie zagłębiała dość mocno się pogubiła i tak naprawdę po seansie godzinę spędziłam na tlumaczeniu jej kto kim jest, co tak naprawdę dokonał i kiedy w ogóle co sie działo - przez co ona stwierdziła, że musi film obejrzeć jeszcze raz, bo nie wszystko zrozumiała. Ale film świetny.
Recenzję obejrzę pozniej, ale mnie w filmie, poza tym skakaniem w czasie, irytowal nadmiar wątkow średnio istotnych, a na koncu postac Ramiego nagle wyciąga asa z rękawa i nie ma tłumaczenia w jako sposob znalazł się w posiadaniu tych informacji...na tym mozna bylo sie bardziej skupic, a tak, wygląda jakby juz chxieli skonczyc niczym u Hlaski: nadzwyczajnym wysilkiem woli uzyskal informacje
Ja przez cały seans nie mogłam usiedzieć na miejscu, napięcie mnie dosłownie roznosiło, a mój partner zasnął jeszcze przed próbą detonacji 🤷🏻♀️ więc ewidentnie ten film można kochać albo się od niego odbić. Co do muzyki, bardzo skojarzyła mi się z Czarnobylem, wywoływała podobne ciarki na plecach i uczucie ciągłego zagrożenia, zwłaszcza na początku gdzie dużo jest dźwięków przypominających syreny alarmowe.
Takie 8/10 film mega pędzi dzięki montażowi świetne audio muzyka, prawda przydały by się oddechu, dużo postaci można się pogubić dlatego 8mka fajny film do kina bo w domu można nie wysiedzieć
Bardzo mi się podoba, że promujecie książkę. Film mnie zachwycił pod każdym względem - scenariuszowym, gry aktorskiej, wielowymiarowości postaci. Wybitny, wręcz epicki dramat polityczny i psychologiczny. To też film o małostkowości i zazdrości wynikającej z przeciętności. I oczywiście o naszym pędzie do samozniszczenia. Trzy godziny minęły nie wiadomo kiedy. Dla mnie niezwykle fascynujący i najbardziej emocjonujący był akt trzeci. Mechanizm niszczenia człowieka. Zgadzam się, że postaci kobiece nie zabłysnęły wystarczająco jasno.
Jak dla mnie proces pod koniec był przedłużony i zaplątany Ale ogolem pozytywnie odebralem film i nie dłużył mi się on Sama tematyka byla dla mnie rowniez interesujaca i lubie poznawac umysly wybitnych ludzi i procesy , wynalazki do jakich dochodzili, dowoadywac sie roznosci historycznych Myśle jednak ze przecietny zjadacz filmow marvela , czy nowych star wars i innych popkultorowych gniotów :V Nie bedzie jakos specjalnie zadowolony Mimo ze czasem moze nie w kinie lubialem ogladac marvela To jednak, jest to prosta masówka
Moim ulubionym filmem Nolana (i jednym z ogólnie najbardziej ulubionych) jest Interstellar; ciekawi mnie, czy Oppen przeskoczy, sprawdzę w następnym tygodniu. A tak na marginesie: jak Wam się podobał Interstellar? Temat odcinka inny, ale to mnie ciekawi ;)
Sfilmowani, tak z ciekawości... czy zrecenzujecie może animację "Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany Chaos"? Film pojawi się dopiero za 9 dni, ale od soboty będzie można je obejrzeć przedpremierowo w różnych kinach.
Podczas mojego seansu rozdawano darmowe przekąski- z ręką na sercu nikt, ale to nikt nie otworzył ani paczuszki, nie było słychać żadnych szmerów, żadnego chrupania, gadania- przyszli sami prawdziwi koneserzy kina, którzy słuchali i patrzyli z 200procentowym skupieniem i zaangażowaniem. A w momencie wybuchu, gdy jak wiemy w filmie nastała cisza, to i na sali panowało całkowite milczenie. WOW, najwspanialszy seans w moim życiu!!! A do tego wspaniała gra aktorska boskiego Cilliana Murphiego- nawet dla niego samego warto przyjść, a co dopiero gdy jescze pasjonujesz się historią i potrafisz zrozumieć więcej niż zostało wypowiedziane … chyba że uda Ci się to wyczytać z oczu Cilliana a.k. Oppenheimera, bo one równie dużo mówią…. Specjalnie poszłam sama by nikt nie wyrwał mnie z transu podczas oglądania i udało się.
kiedy idziesz do kina oczekując blockbustera, a dostajesz reportaż o życiu fizyka - nie dziwię się że nie trafił do wszystkich. Do mnie trafił, ale to chyba trzeba się interesować historią XX wieku.
Byłem w sobote i co tu mogę powiedzieć. KRZYSZTOF NOLAN POWRÓCIŁ! Krzysztof? a nie Christopher nie ważne. Uwielbiam i jest to jeden z moich ulubionych reżyserów prawie wszystkie jego filmy widziałem poza Bezsennością a Memento kupe lat nie oglądałem ale niedoceniłem tak mocno jak powinien ale chce docenić natomiast resztę. Trylogia Gacka z Dark Knightem na czele mój ulubiony film komiksowy ever, Incepcja tak skomplikowana że musiałem ją obejrzeć z 5 razy ale i tak zajebisty film, Interstellar niedoceniony dla mnie geniusz, Dunkierka super choć trochę z nią problemów mam, Prestiż piękny pojedynek Magików no i Tenet którego widziałem w kinie raz jak wychodził i pamiętam że bardzo mi się podobał ale im więcej o nim myśle tym mniej mi się podoba ale cóż muszę zweryfikować po drugim seansie. Natomiast Oppenheimer well nie jest to mój ulubiony film Nolana jedynie co mogę zarzucić to lekko mi się dłużyło po scenie testu Atomówki chociaż i tam było ciekawie ale reszta genialna. Reżyseria, Zdjęcia, Sound Design, Muzyka, Dialogi, Aktorzy (Nolan ściągnął pokaźną obsade i o paru osobach nie wiedziałem że będą) z Murphy'm na cele, Historia, Scena testu Broni czy sam finał dla mnie rewelacja. Moja ocena 9,5/10 ,,The world remember this day!" Pozdrawiam
Wczoraj wróciłem z seansu z synem i synową i stwierdziliśmy wspólnie, ze fim jest świetny i zasługuje przynajmniej na nominację do Oscara. Jak ktoś lubi nolanowskie klimaty to pozycja obowiązkowa. Niektóre sceny przyprawiają o dreszcze, a muzyka(a czasem jej brak) znakomicie uzupełniają warstwę wizualną. Dodam jeszcze ze sceny z przesłuchania głównego bohatera w ciasnym pomieszczeniu w ostanej cześci filmu mimowolnie kojarzą mi się z klasykiem "Dwunastu gniewnych ludzi"
Byłam w sobotę w kinie i po trailerach spodziewałam się filmu sci-fi opartego jedynie na motywach historii Oppenheimera 😅tak mono sobie to wkręciłam, że jednak trochę się zawiodłam, tym bardziej, że mój historyczno-polityczno-fizyczny background to dno, do tego stopnia, że jak mi się na chwilę przysnęło i mówili że Hitler nie żyje, a bomba nadal nie została zrzucona to byłam lekko skonfundowana. Postać pana Lewisa Straussa to kolejna niewiadoma, tym bardziej, że ciągle powtarzał, że sprzedaje buty 😅 zaczęłam się zastanawiać czy Levi Strauss nie zaczynał jednak od butów nim stworzył dżinsy. Trzeba coś wiedzieć, poczytać przed seansem, bo marketing filmu niestety nie sugeruje treści fabuły a wręcz wprowadza w błąd (tym bardziej po Interstellarze).
Z seansu wyszłam zachwycona. Muzyka, aktorzy... mi dynamiczność filmu osobiście bardzo się podobało. Film mnie pochłonął. Chociaż nazwisk rzeczywiście było bardzo dużo. :p W czwartek idę na Barbie
Film oglądałam na 4 raty, 2 razy zasnęłam. Film płytki. Jak zwykle u Nolana przerost formy nad niezbyt fascynującą treścią. Nie mówię o głównym wątku ale o wielu poszczególnych scenach. A już mój ogromny CRINGE wzbudzily te rewelacje Straussa o tym przechodzącym obok Einsteinie... Taka wielka afera bo dziecko z przedszkola strzeliło focha o coś takiego? I naprawdę jeszcze na końcu trzeba było tą scenę wyjaśniać tak dramatyczny sposób? Czułam się jakbym oglądała trudne sprawy albo coś takiego. Z plusów cillian zagrał 10 / 10 i mam nadzieję że dostanie Oskara. Scena testu fajna poza tym miałkie płytkie wszystko.
Czekałem na nowy film Christophera Nolana ale kiedy dowiedziałem się że główną rolę zagra Cillian Murphy to wiedziałem że to będzie hit aktor ktury grał w filmach Nolana to stżał w dziesiątkę
Dobra ostrzegam komentarz będzie długi bo chciałbym dobrze oddać odczucia, tych którzy jeszcze zostali to zapraszam do mojego wyjaśnienia wszystkich kwestii, które autorzy punktowali w tym filmie jako błędy lub niedociągnięcia, a na koniec moje odczucia po seansie.
Pierwsza kwestia: Pierwszy akt jest niezwykle ważny dla historii, tutaj lepiej zdecydowanie zrozumieją to osoby zaznajomione z tym co działo się w świecie fizyki od odkrycia elektronu. Nolan ewidentnie chciał poruszyć temat, jednak jest on na tyle obszerny, że trzeba by poświęcić całą trylogię, wykładowca Oppenheimera miał bardzo zanczący wpływ na późniejsze decyzje bohatera jak i całe jego życie, ponieważ to on zniechęcił go do fizyki eksperymentalnej, podobnie spotkanie z Nielsem Bohrem, czyli jednym z tak zwanych cudownych chłopców. (W tamtych czasach z uwagi na to, że czołowi fizycy, którzy tworzyli najbardziej odkrywcze teorie byli bardzo młodzi cały ten okres nazywamy fizyką chłopców) To jak bardzo Bohr zmienił fizykę, a personalnie nastawienie Oppenheimera do fizyki teoretycznej to bardzo istotny wątek, później wielokrotnie sam bohater podkreśla jak ważny jest Bohr. Wiedział, że jest to jedyna osoba z którą może rozmawiać jak równy z równym lub wręcz czując się niedouczony, nawet Einstein dla niego był po prostu zbyt staroświecki bo nie akceptował konsekwencji własnej teorii, dalej był autorytetem, ale nie osobą, która widziała to co on. (Krótki cytat z filmu "Bóg nie gra w Kości" chyba najczęściej przytaczane słowa Einsteina podawane jako przykład wielkiej pomyłki, polecam poczytać o co chodziło z walką pomiędzy zwolennikami Einsteina, a Bohra) W skrócie, aby już nie rozwijać o reszcie, te spotkania na ekranie były potrzebne, a wręcz kilku brakło. Szkoda też, że w filmie role Feymana, Fermiego czy Szillarda zostały lekko pominięte, bo mieli zdecydowanie większy wpływ na historie Los Alamos i samego Oppenheimera.
Druga kwestia: Sceny cząstek na ekranie mają pokazać to co dzieje sie w głowie Oppenehimera, moim zdaniem dobrze oddał to jak męczy go ciekawość. Gdy ktoś zapyta mnie teraz abym wytłumaczył mu jak to jest, że fizycy uważają mechanikę kwantową za tak ciekawą to po pierwsze idealne porównanie Bohra, że tak jak nuty trzeba słyszeć a nie czytać tak matematykę też powinno się słyszeć a właściwie widzieć. To co widzieliśmy na ekranie to próba zwizualizowania wzorów, fizycy potrafią tak widzieć wzory, wyobrazić sobie co się dzieje (Nie mówie, że zawsze, ale kiedy ktoś widzi teorie to znaczy, że rozumie i to zwykle takie osoby dokonywały przełomów).
Trzecia kwestia: Film miał być o Oppenheimerze, w praktyce jest, gdyby zapytać Roberta Oppenheimera o jego życie to jestem przekonany, że powiedziałby o tych spotkaniach, bo to pierwsze spotkania pamiętamy i to one kształtują relacje. Opowiedziałby na pewno również o pierwszych wykładach w Ameryce i o swoich studentach. Co do tego aspektu komunizmu, świetnie zrozumiałem w filmie to, że dla Oppenheimera to była interesująca idea i w praktyce również tak było, mieliśmy zobaczyć jak obciążyli go ludzie zarzutami zdrady i świetnie to widać. Kwestia kochanki bohatera jest bardzo ważna zarówno dla niego podczas pracy w Los Alamos, jak i dla wszystkich po wojnie oskarżających go o zdradę, gdyby nie ona, to wysoce prawdopodobne, że nie byłoby problemu i podstaw do oskarżeń.
Kilka słów czyli opinia o filmie i odczucia: Na wstępie, wiedziałem na co się piszę, jestem zafascynowany fizykami z tamtego okresu, znałem historię i nie tylko byłem ciekaw jak dobrze Nolan oddał realia, ale chciałem też zobaczyć jak film wpływa na ludzi. Nigdy nie słyszałem w kinie takiej ciszy, obserwowałem za to ludzi, którzy weszli z przekąskami na film i wyszli z praktycznie niezmienioną ilością. Przyszli ludzie starsi młodsi, a nawet młodzież i nie słyszałem nikogo przy wyjściu z sali, wielu na pytanie obsługi czy się podobało w zadumie kiwali tylko głową, w mojej opini znaczy to, że film dał do myślenia w kwestiach które miał poruszyć. Czy zainspirował kogoś, mogę powiedzieć z czystym sercem, że tak, po seansie i po wyjściu z sali kinowej poznał mnie młodszy znajomy, który chodzi do technikum 1 może 2 klasa, był z grupą kolegów, podszedł przedstawił mnie wszystkim i zapytał, czy dalej mam świra na punkcie fizyki, po twierdzącej odpowiedzi, zapytali czy chciałbym im wytłumaczyć trochę o co chodziło w filmie właśnie pod tym kątem. Byli ciekawi jak dokładnie działa reakcja rozpadu i o co chodziło Tellerowi. Wyjaśniłem kilka spraw na szybko, jesteśmy umówieni na spotkanie w szkole w kwestii rozwinięcia tematu 🙂. Tak więc personalnie jestem zadowolony efektem filmu. Wizualnie i aktorsko świetny, chociaż brakło trochę czasu na istotne osoby z tego świata. Mam nadzieję, że ktos jeszcze wróci do tych czasów nie pod kątem wojen, ale właśnie przełomów w fizyce, a jest o czym opowiadać aby to dalej było ciekwe. Historia Wernhera von Brauna i jego losy od projektanta rakiet V2 dla III Rzeszy po praktycznie jednego z założycieli NASA. Historia Einsteina i tzw. kultu naukowego wkoło najwybitniejszych ludzi tamtych czasów (swoją drogą jakby dobrze pomyśleć to wyszedłby komedio-dokument bigraficzny).
Tyle na dziś pozdrawiam serdecznie i polecam film, a tym, którzy dotarli do tego miejsca gratuluję.
PS: Jeśli wszystkie osoby, które zostawiają Like (aż 200) przeczytały wszystko szacun dla was😅
Dobry komentarz i szacun za wypowiedź ale co do przekąsek to się nie zgodzę bo większość z nich znika na rękach przed filmem. Ale też byłem zdziwiony skupieniem na filmie i cisza na sali przy dość dużym oblozeniu.
Też bym chciała mieć w znajomych kogoś takiego jak Ty, kto by mi wytłumaczył niektóre aspekty tego filmu. Fajny komentarz i cieszę się, że podzieliłeś się swoją pasją!
Świetny komentarz. Uwielbiam takie czytać! Wyczerpująca odpowiedź na temat. Lajk!
Tl dr
A chce ci się tu wyjaśnić to reakcje ? Nie że w necie nie znajdę, ale raczej prościej to wyjaśnisz (btw dopiero pójdę na film)
Zgadzam się z wami. O kilku scenach dalej myślę tak mnie wgniotły w fotel. Cillian niesamowity, a Emily Blunt dostała jedną dłuższą scenę i zeserwowała taki występ, że bylam w szoku. Oficjalnie rozpoczynam kampanie Oskarową dla Cilliana, bo on chyba powiedzial ze go to nie obchodzi😂😂 ALE NAS TAK!! 😂
Ta scena z Emily to była taka najczystsza przyjemność, achh miód. Zwłaszcza, że ten typ od przesłuchania tak wku%$iał, że jak mu dała popalić, to mega satysfakcja, i to z jaką gracją
Ta scena w piękny sposób nakreśliła osobowość Kitty. Wcześniej znaliśmy ją jako kurę domową z problemem alkoholowym, zapominając, że przecież ma wykształcenie. Tu pokazała, że jest inteligentną kobietą i nie da sobą pomiatać, zwłaszcza typowi, który od początku przesłuchania patrzył na nią z góry, myśląc, że jest biednym skrzywdzonym ptaszkiem. To cudownie soczysta scena, jedna z wielu w tym filmie.
Pierwszy raz doswiadczylam w kinie sytuacji, gdzie każdy z mega skupieniem oglądał film. Nikt nie rozmawiał, nikt nie wyciągał telefonu, nawet osoby, które kupiły sobie jedzenie nie jadły i nie chrupały. Sama wciągnęłam się do tego stopnia, że zapomniałam, że jestem w kinie. Miałam iść na Barbie, poszłam na Oppenheimera. Nie żałuję i na pewno obejrzę ponownie.
Fajnie, że to napisalaś, bo po seansie na którym ja byłem mam dokładnie te same odczucia. Pozdrawiam!
To ja siedziałam obok kobiety, który po godzinie wyciągnęła telefon i po 30 minutach ciągłego przeglądania social mediów zwróciłam jej uwagę. Także zazdroszczę widzów 🥲
ja się przyznam że przysnęłam na filmie 😅 ale fakt na sali było cicho
@@aniaskowronska17miałam dokładnie tak samo…z tą różnicą, że obok mnie siedziała dziewczyna na oko 14 lat
Coś takiego doświadczyłam za dzieciaka na sztuce "Kłopot Pana Boga", a trzeba dodać, że cały teatr były wypełnione gimnazjalistami, niezbyt przychylnie nastawionymi do sztuk teatralnych i wchodzący na salę z cierpiętniczymi minami bo poloniskta kazała oglądać 😅 A potem zadziała się magia. W życiu nie byłam świadkiem tak długich i szczerych owacji na stojąco.
Podczas sceny przemówienia, gdy zamiast wiwatów słychać krzyki ofiar z Hiroszimy miałem ciarki.
SPOILER...!
@@MiMejbi nie wiedziałeś, że że USA na Hiroshimę bombę zrzuciło?
@@kubapanek9050 nie wiem, jak zostało to ukazane w filmie :) to ma kurna znaczenie w odbiorze
@@MiMejbi xd
@@MiMejbi To po co oglądasz recenzję filmu którego nie obejrzałeś człowieku xD i jeszcze masz pretensje że są spojlery
Sekwencja odliczania do wybuchu jest jedną z najlepszych o ile nie najlepsza rzeczą jaka widziałem na ekranie. Ilość emocji, stresu, napięcia, która się wylewa w tych paru minutach jest wręcz przytłaczająca. Dla samej tej sekwencji warto iść do kina (koniecznie z dobrym audio).
Ten film dał mi nadzieję, że kino jeszcze nie umarło.
Byłem wczoraj w Imax. Ta scena, niby prozaiczna zrobiona tak że człowiek sam się bał jak to pierdolnie.
Kocham tematykę, mi tak nie przeszkadzało rzucanie nazwiskami postaci, bo miałam fizykę kwantową na studiach więc większość z nich traktowałam z uśmiechem na ustach i myślą "O, super, że wspomnieli o nim w tym filmie." Za to... Jest postać, która jest wspaniała, brała udział w projekcie Manhattan i musiałam na niego czekać, żeby wypowiedzieli jego nazwisko aż do ostatecznej próby. Polecam wszystkim autobiografię Feynmana, gdzie wspomina też o tym projekcie ze swojej perspektywy. Żałuję, że nie wspomnieli o nim przy okazji szukania szpiegów w Los Alamos, bo pisał w swojej biografii, że z nudów włamywał się ludziom do szafek. Byłby idealnym szpiegiem :D.
Witam koleżankę, też się osłuchałam o nich na kwantach :D
Z tą biografią to chodzi o „Pan raczy żartować, Panie Feynman”?
@@karolinapiela1061 są dwie części. Ta i "A co Ciebie obchodzi, co myślą inni". Nie pamiętam już, w której była mowa o projekcie Manhattan. Chyba w drugiej.
Dla mnie REWELACJA!!! 9/10 - Pierwszy raz świadomie byłem w kinie na Nolanie - 3h i ani jednego ziewnięcia. Środek filmu wgniótł mnie w fotel. A po finale i napisach nie mogłem dojść do siebie przez godzinę. Cilian perfekcyjny. Polecam!
Bardzo dobre kino, za dużo dialogów, ale obsada, klimat, muzyka i historia robią swoje. 8/10. Mam nadzieję, że Nolan oraz Murphy w końcu dostaną te swoje Oscary👌🏼
Ja chcę by Nolan w końcu zdobył chociaż jednego oscara jak Tarantino zdobył swojego pierwszego.
niestety scorsese z diCaprio juz mają oscara za film który wyjdzie w październiku
@@kewinpetlewski104 a co z Też Napoleon Ridley Scotta on też by mogł zawalczyć
@@x_Artur_x Fakt, także wydaje mi się że cięzko o oscara dla Cilliana, bardziej dla nolana albo RDJ
@@kewinpetlewski104 a ja myślę, że ma największe. Phoenix raczej nie zgarnie kolejnego Oscara, a DiCaprio myślę, że nie będzie miał aż tak fenomenalnego występu mimo, że będzie świetny jak zwykle.
Jeden z mocih ulubionych filmów, świetnie napisany, nie sądziłem nigdy, że wystawie kiedyś filmowi w którym 90% to są rozmowy ludzi 10/10 ale jednak się stało
Zgadzam się. Pamiętacie film, 12 gniewnych ludzi?. 100 % to są rozmowy w jednym pomieszczeniu, kto nie oglądał to zachęcam do obejrzenia.
Mnie montaż obrzydził. Chyba żadne ujęcie nie trwało dłużej niż 5 sekund
Niesamowite w tym filmie jest to, że mimo swojego naprawdę długiego metrażu trzyma w skupieniu i napięciu cały czas. W trakcie tych 3 godzin chyba ani razu nie miałam myśli pt. "Kiedy koniec?", które pojawiają się przy naprawdę większości filmów jakie oglądam (nawet tych dobrych). Brawo Nolan za kolejny świetny film!
Właśnie wróciłem z Imaxa i powiem tak. ARCYDZIEŁO. Naprawdę jak ten reżyser to robi że (prawie) wszystko co zrobi jest tak genialne? Świetne dialogi, fenomenalna gra aktorska (może Cillian Murphy doczeka się w końcu zasłużonego Oscara). Zakończenie jest tak przerażające że wyszedłem niemal rozstrzęsiony. To film naprawdę ważny, który każdy powinien obejrzeć choć raz. Warto, warto i jeszcze raz warto. Top 10 filmów wszechczasów.
Wybaczcie, jeśli dziś odrobinę chaotycznie, ale próbowaliśmy poskładać myśli w zamkniętym pomieszczeniu i odpalonych lampach, więc było na luźno ze 40 stopni 😅 / Dawid
😅
Fajnie, że nie marzniecie 😊
"... - Oj gorąc-o panie władzo!
- Gorąc-o to dopiero będzie..."🤣😂
SZACH OPPENHEIMERA - 25 lipca o 23:05
Teza: Popularność filmu Nolana i Murphy'ego opiera się na zwykłej i ludzkiej chęci obejrzenia na gigantycznym ekranie i w kozackim nagłośnieniem wybuchu, a właściwie, (pardon) pierdolnięcia bomby atomowej.
Oczywiście tej sceny zabraknąć nie mogło, ale to, co w niej uderza to... cisza. Błysk i cisza. Murphy patrzy. Ty patrzysz i wiesz, że za chwilę powinno Cię z fotela wyrzucić. Że znikniesz w błysku...
Błysk. I Cisza.
Tak jakby w połowie tej srogiej 180-minutowej drogi Nolan i Murphy dają Ci chwilę wytchnienia, ale wytchnienia na uświadomienie - co się właściwie 16 lipca 1945 roku w Nowym Meksyku wydarzyło I jak to przekłada się na XXI wiek. Ale film biegnie, czy też idzie i mówi dalej.
Gdyby jednak "Oppenheimer" miałby być li tylko amerykańską przekładnią Sensacji XX wieku to przecież Nolan z Murphym poszliby dalej i zobaczyłbyś skutki Projektu Manhattan. One subtelnie towarzyszą Aktorowi, w postaci deptanych wyrzutów sumienia, bo gdy może je oglądać tak, jak je Pan Bó... Tak jak on je stworzył, to widzisz tylko odbijające się od powiek flesze zdjęć z Hiroszimy i Nagasaki. Wtedy też Cillian Oppenheimer doszedł do mety pierwszego okrążenia. Okrążenia Geniusza i zaczął drugie, stricte człowiecze.
Skutki bomby atomowej do wyguglania.
"Oppenheimer" jest w filmem o drodze. Z jednej strony jest to pogoń za Bogiem, ujarzmieniem Jego mocy, zerwaniem jabłka - broni ostatecznej, aby do końca zniszczyć wroga, zgodnie z zasadami tej wojny.
Z drugiej to ucieczka przed sumieniem, przed ludźmi, przed władzą, przed własnymi osądami i poglądami oraz ich następstwami.
Z trzeciej to labirynt uczuć, "Projekt Manhattan Intymności", który niszczy i pali, ale daje też najlepszą scenę filmu - przesłuchania.
Scena przesłuchania OppenheiMurphy'ego, którego "wspiera" Florence Pugh da Ci większy niepokój niż wybuch "Trinity". Zwłaszcza oglądana oczyma tej Drugiej.
Ten film to także droga dla Ciebie, bo musisz się przeciskać przez mnogość perspektyw, w którą Nolan wplótł wiele postaci. Bez znajomości amerykańskiej historii może być problem, żeby to ogarnąć, a film na dole może w tym pomóc. I pojęcie makkartyzmu. To chyba pomoże.
*
Ale film "Oppenheimer" to taki teledysk post-scriptum do współczesności, choć osadzony w historii sprzed dekad.
Wychodzi on w cieniu, a może już z cienia wojny, która trwa, choć echa jej bomb już tak bardzo nie straszą z mediów. Ale przypomnij sobie te wszystkie dywagacje, dyskusje i teorie, że ruskiego cara nie można za bardzo w pysk lać, bo ma "czerwone guziki". "Don't push the button" jak rapuje Tede.
To jest właśnie szach Oppenheimera. Szach na świat.
Jak długo pozostanie wieczny?
PS. Czuj tę scenę: Gary Oldman/Prezydent Truman łaje i wrzeszczy na użalonego Oppenheimera, że te bomby atomowe to: "By order of the President of the United States."
Nie spodziewałam się, że aż tak mi się ten film spodoba. Osobiście jestem zachwycona sposobem przedstawienia tematu, i też tymi nawracającymi "wybuchami". Dla mnie - osoby od dzieciństwa cierpiacej na nerwicę i stany lękowe - to trafiało w punkt jeśli chodzi o oddanie nawracającego, paraliżującego lęku. I te sceny z dysocjacją! I trzeci akt! Widziałam w sieci że wielu nie pasował do reszty filmu, ale mi się podobał. I dla mnie to był taki obraz, że to, co się dzieje w USA teraz, to to samo co wtedy.
Właśnie wróciłam z kina, na początku dużo śmiechów, ostatnie 10 minut wszyscy oglądali w ciszy. Arcydzieło, brak słów po prostu...
Wielka szkoda, że dzieło to nie było dłuższe i nie było po prostu serialem, a'la Czarnobyl z HBO byłby czas dla każdej postaci by je rozwinąć i opowiedzieć tą historię lepiej. Ale i tak warto.
Kocham to jak szczegółowo opisujecie niektóre, często bardzo znaczące, sceny z filmu bez absolutnie żadnego spoilera, majstersztyk ❤
zgadzam się totalnie z kwestią scenariusza, trochę za dużo wszystkiego i brak skupienia uwagi na pewnych relacjach, które się aż proszą o rozwinięcie; przez co gra aktorska mogła by przez to bardziej wybrzmieć.
podobne odczucia mam również w kwestii roli Florence Pugh- ta scena na przesłuchaniu to trochę taki "filip z konopii" :D.
Ten film będzie klasykiem.
Przed chwila wróciłem z kina i jestem pod ogromnym wrażeniem. Nie często kilka dni po premierzy przydarza się zapełniona całkowicie sala Imax, i trzeba przyznać, że film w tym formacie "oddaje".
Nie do końca zgadzam się z Waszą opinią odnośnie 1 aktu, jak dla mnie byłoby nawet lepiej nieco go wydłużyć, chociaż mam świadomość, że 3h to i tak już sporo.
Podstawą fizyki kwantowej są takie postacie jak Heisenberg, Bohr i to, że Oppenheimer ich spotyka to nie przypadek, bo bez ich twórczości nie byłoby jego historii. Wspominałem, że dla mnie 1 akt mógłby być dłuższy właśnie ze względu na aspekt naukowy, brakowało przedstawienia podstaw fizycznych i teorii w nieco większej niż kilka zdań formie, a ta gałąź fizyki jest naprawdę niezmiernie ciekawa (i know film ma być przystępny, ale dla dociekliwych polecam serdecznie Feynmana wykłady z fizyki, nota bene postać występuje w filmie, a szczególnie tom o fizyce kwantowej).
2 akt to świetny thriller, a 3 nic dodać nic ująć wyśmienity dramat sądowy, choć jak wielokrotnie powtarzano bez procesu ;p
Święto kina!
Ja dopiero teraz, bo jeśli planuję obejrzeć film to Waszą recenzję zawsze oglądam po seansie, żeby wiedzieć czy moje opinie są moje (a nie niechcący podkradnięte Wasze). Płakałam na tym filmie. Tylko… pierwszy raz na filmie nie płakałam ze wzruszenia. Ale z jakiejś .. bezsilności? Trudności? Z przetrzymania napięcia przez 3 h? Nie wiem, ale jestem w szoku, że Murphy tak bardzo wciągnął mnie w empatyzowanie ze swoją postacią (która wcale do łatwych nie należała) że w trakcie filmu czułam ciężar całego świata na swoich barkach. I chociaż miałam problem z nadążaniem za nazwiskami i twarzami - całokształt oceniam piorunująco. I ten dźwięk … Nadal mam w uszach przyspieszające skrzypce. Ależ to był dobry dźwięk.
Film miazga. Kiedy weszły napisy wszyscy siedzieli w ciszy jeszcze przez dobrych parenaście sekund i tak samo z niej wyszli. Ewidentnie zrobił wrażenie jakie miał zrobić. Cilian - komentarz zbędny 😅❤
Byłem w dniu premiery na tym filmie i moje odczucia były mocno zmieszane. Jednocześnie arcydzieło a z drugiej strony zbyt dużo wątków i dużo nazwisk co wprowadzało lekkie znudzenie a nawet poirytowanie. Uznałem, że mój poziom wiedzy i świadomości na ten temat jest zbyt niski i po miesiącu przerwy poszedłem jeszcze raz na ten film ale sam by móc się w pełni skupić. Za drugim razem doznałem pewnego rodzaju szoku bo potrafiłem sobie poukładać tzw. "puzzle" w jedną całość i na koniec miałem aż ciarki. Moja refleksja jest taka, że to nie jest film na raz i trzeba pójść drugi raz by w pełni docenić fenomen tego filmu. Zdecydowanie polecam. Cillian Murphy oscarowa rola! Polecam!
Ani razu nie stracilam zainteresowania na tym filmie, dla mnie świetny film. A w trakcie kluczowego odliczania serce biło mi tak szybko, że dłonie zaczęły mi się pocić.
Powiem tak, tematyką broni jądrowej interesuję się od 6 (!) roku życia. Z Projektem Manhattan jestem zaznajomiony od dawna. I szczerze Oppenheimer mnie zmiażdżył emocjonalnie. To, jak dobrze jest pokazane splątanie się teorii fizyki jądrowej, jej zastosowanie w praktyce i dylematy moralne za tym idące jest emocjonalną bombą atomową. I puenta całości, będąca jednocześnie klamrą fabularną wszystkich aktów filmu jest tak naprawdę ostatecznym "testem Trinity".
Jeśli ten film nie dostanie co najmniej kilku Oscarów, to będzie to totalne rozczarowanie.
Pamiętam, że kiedy dowiedziałam się, że powstaje film, w którym Cillian gra główną rolę zaczęłam odliczać dni i wiedziałam, że idę dla niego. Byłam przekonana, że zagra genialnie, inaczej być nie mogło. Jest hipnotyczny i, jak powiedzieliście w recenzji - na jego twarzy wypisane jest wszystko. Nie odczułam tych 3h, od pierwszego ujęcia wciągnęłam się na maksa. Byłam w piątek na pierwszym seansie, mamy środę wieczór, a ja nadal myślę o tym filmie i niektórych scenach. Mnie się również bardzo podobała malutką rola Casseya Aflecka. Zdecydowanie warto iść do kina, bo kiedy myślę, że ludzie będą oglądać to w domu, wyobrażam sobie te 3h tak: tutaj pauza, bo czas iść do toalety, teraz do kuchni po coś do jedzenia, a w sumie ten moment filmu jest nudny - i sięgną po telefon. Pewnie nie wszyscy, ale kino jednak zmusza to koncentracji, o którą tak obecnie ciężko.
Specjalnie wzięłam sobie dziś urlop w pracy, by obejrzeć Oppenheimera i Barbie. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się je oglądać właśnie w tej kolejności. Wiem, że pewnie podpadnę osobom zachwyconym Oppenheimerem, ale dłużył mi się ten film niemiłosiernie. Aż sama byłam tym faktem zaskoczona, bo tematyka powstania bomby atomowej zawsze bardzo mnie interesowała. Chyba scenariusz nie do końca do mnie przemawiał. W filmie jest sporo znakomitych dialogów, ale koncepcja dwóch przesłuchań i wiecznego cofania się do wydarzeń z przeszłości, jakoś mnie nie porwała. Nie mam nic przeciwko retrospekcjom, ale wszystko z umiarem. Gdy cały film opiera się głównie na nich - zwyczajnie źle mi się go ogląda.
Poruszyliście wątek Jean, więc i ja dorzucę w tej kwestii coś od siebie. Zgadzam sie, że jej sceny nie wyszły najlepiej. Oczywiście to nie jest wina aktorki, bo ona nawet nie dostała szansy, żeby się wykazać. To albo wina scenariusza, albo zostało uciętych zbyt dużo scen. Oglądając film miałam właśnie takie wrażenie jakby za dużo wycięli i to, co zostało, wydawało się być niepełne. Wiem, że film i tak już jest bardzi długi, ale było wiele innych scen, na których można było "zaoszczędzić" trochę czasu, bez utraty jakości filmu.
Gra aktorska na duży plus, nie będzie zaskoczenia, jeśli Cillian i Robert otrzymają nominacje do nagród za swoje role. W pełni zasłużenie. Mimo że (jak już wspomniałam wcześniej) film strasznie mi się dłużył, to ich role przykuwały wzrok do samego końca.
Odnośnie muzyki mam odmienne zdanie. Zdarzały się momenty, gdzie idealnie pasowała do sceny, ale w większości zwyczajnie mnie irytowała. Być może nagłośnienie w sali kinowej nie było najlepsze, ale jakoś ta muzyka mi tam przeszkadzała. Jest to w moim przypadku dość rzadka sytuacja, bo przeważnie mam tak, że albo zachwycam się muzyką filmową, albo nie zwracam na nią uwagi. A ta mnie wyjątkowo drażniła.
Chciałam dorzucić coś więcej, ale i tak już się za bardzo rozpisałam, więc dodam jedynie, że seans Barbie był miłym zaskoczeniem, takim powiewem lekkości i świeżości, dlatego dobrze było zakończyć nim dzisiejszą wizytę w kinie.
Zgadzam się totalnie! Też mi się dłużył i już nie mogła doczekać się końca. Retrospekcje i niekończące się dialogi męczące. Forma mi nie podeszła.
Jakże różne są Wasze recenzje "Oppenheimera" i "Barbie" od materiału Tomasza Raczka! Bardzo ciekawe doświadczenie, obejrzeć te trzy materiały (Raczek zestawił filmy razem) i zderzyć się z poglądami krytycznymi z zupełnie innych perspektyw, polecam. Mam wrażenie, że to różnica międzypokoleniowa.
Myślę, że "Oppenheimer" porusza problem odpowiedzialności naukowca, nauki i stawia w centrum kwestię jak tych odkryć używamy.
Pokazuje, że osobiste doświadczenie kształtuje percepcję rzeczywistości - nawet najinteligentniejszych ludzi. Główny bohater po zbombardowaniu Hiroszimy i Nagasaki był pesymistą w kwestii budowy bomby termojądrowej. Choć ją zbudowano, w okresie zimnej wojny obie strony zdołały się powstrzymać od jej użycia. Być może to jego antagoniści mieli rację twierdząc, że jej istnienie wstrzyma otwarty konflikt między Wschodem i Zachodem?
Miejmy nadzieję, że nigdy nie spełni się kwestia z filmu na temat pragnienia użycia posiadanych przez człowieka broni.
Chciałbym obejrzeć u Was na kanale coś w stylu: Ranking filmów Nolana... i również innych reżyserów :))
Ja też kocham Cilliana 😄 💜
Ooo, cieszę się, że ktoś podziela moja sympatię do Cilliana. Śmiałam się, że do kina idę na aktora, a nie na film 😂 Cilian świetny, film bardzo dobry 👍
oj, miałam tak samo, gdyby główną rolę grał ktoś inny, to bym nie poszła 😅 Cillian = gwarancja jakości ❤️
Tak samo, raczej i tak bym poszedł ale gdy tylko usłyszałem że Cillian gra główną rolę no to sory, nie mogłem sobie odpuścić!
[UWAGA SPOILERY]
Podczas gdy wszyscy pieją z zachwytu a film nazywany jest "arcydziełem", dla mnie osobiście oglądanie tego filmu (szczególnie niektórych partii) było koszmarem. Od pierwszych sekund historia pędzi na złamanie karku, zalewając nas lawinami dialogów, wydarzeń i postaci. Na początku nie mogłem się do tego przyzwyczaić, ale z czasem jakoś dałem radę. Strasznie, ale to strasznie nie podobał mi się montaż tego filmu. Dziesiątki ujęć, które nie trwają nawet sekundy powodowały u mnie oczopląs. Szczególnie widoczne to było podczas dialogów jeden na jeden: twarz, cięcie, ręka, cięcie, detal, cięcie, twarz, cięcie. Chaos.
O ile początkowa faza wprowadzająca jeszcze jakoś była znośna, tak w pewnym momencie miałem wrażenie, że uczestniczę w jakimś partyjnym praniu mózgu. I niestety, ale sam "oddech" tego filmu w postaci ukazania testu broni, z całą otoczką budowania miasta, trwający może z 45 minut nie wystarczył bym zapałał do tego filmu sympatią. Sam wybuch mnie mocno rozczarował, a to za sprawą specyficznego udźwiękowienia całej sceny oraz tym co działo się wokół tego. Potencjał był ogromny a w moim odczuciu wyszło to średnio. Pominę całą ekipę fizyków, która rozłożyła się na kocach w oczekiwaniu na wybuch, a wyglądało to tak, że równie dobrze widz mógłby uznać, że właśnie zaczynają się rozgrywki NBA i oto grupa kolesi chce obejrzeć transmisję w tv leżąc na trawce. Nie wiem, może światło tam zawiodło (przydałby się jakiś kadr na zbliżenie rozświetlonej wybuchem twarzy czy coś) albo coś innego. Takie moje odczucie.
Po tym "oddechu" myślałem, że tempo filmu trochę zwolni ale co? Wracamy do ostatniej godziny filmu gdzie zalewają mnie taką ilością polityki, że myślałem, że wyjdę z kina. Takiego zalewu politykowania dawno nie widziałem w filmie. Jeśli miałbym porównać ten film, to chyba do JFK Olivera Stone'a tylko, że tam fabuła, wątki płyną sobie spokojnie swoim torem, który daje widzowi dojść do pewnych wniosków. Tutaj wszystko leci z prędkością światła, na łeb, na szyję nie dając nawet za bardzo wykorzytać potencjał głównego bohatera. Tak, jego twarz, oczy i gra aktorska to clue tego filmu, ale co z tego, skoro montaż to jedna wielka szatkownica. Jak dla mnie ten film ma ogromny problem z pacingiem i środkiem ciężkości, który umiejscowiony jest tak na prawdę w polityce i szukaniu komunistów, a bomba jest jedynie tłem całych wydarzeń. Komuś się to spodoba, mi to nie siadło kompletnie. Powtórzę się, ale ostatnia godzina, gdzie na pierwszy plan wyłania się bój polityczny i szukanie kto kogo gdzie i kiedy i z jakiego powodu i jakim sposobem i o której godzinie wsypał w ogóle mnie nie obchodził. Ale dochodzę do wniosku, że nawet gdyby mnie obchodził był źle i w potwornie chaotyczny sposób poprowadzony.
Na koniec dodam jeszcze parę drobnych niuansów: nie podobał mi się wątek z kobietą za każdym razem wyrzucającą kwiaty. Do tego element, gdzie prawda miesza się z fantazją podczas rozprawy - jednemu to nie przeszkadza, mi to się średnio podobało. No i na koniec wisienka na torcie: Rami Malek.... O, to było coś. Gościu, którego widzimy w ciągu 3/4 filmu w dwóch scenach (trwających łącznie może z 7 sekund), w których trzyma jakiś notes i chce coś zanotować występuje nagle w roli świadka w całej sprawie. Parsknąłęm tylko śmiechem. Równie dobrze mogliby wziąć do tej sceny jakiegoś statystę.
Podsumowując: jestem rozczarowany. Może gdybym wiedział, że ten film to tak na prawdę dziennikarskie śledztwo przepełnione polityką i paranoicznym szukaniem komunistów w USA byłoby inaczej.
Pozdrawiam
mały minus tego filmu to jest to że dobrze byłoby znać historie i polityke powojenną USA. Jeśli nie wiesz czym była komisja McCarthiego i sam McCarthy to może być problem ze zrozumieniem o co chodziło z tą dramą na szukanie komunistów
Dziękuję, że powiedziliscie jak jest i opisaliście wady filmu, bo wszędzie tylko czytam, że to film wszechczasow i arcydzieło. I zastanawiałam się czy to tylko mi nie podszedł. ❤
Kto poszedł do kina na film "Oppenheimer" bedzie zachwycony, kto pójdzie na film " historia powstania bomby atomowej" rozczaruje się...Taka krótka moja recenzja.
Ja jestem zachwycona, czegoś takiego jeszcze w kinie nie doświadczyłam 🤩
poszedłem ze względu na temat, a nie reżysera. Nie zawiodłem się. 3h i nie odczułem, że za długo. Miałem co prawda łatwiej bo znam bohaterów. Po przeczytaniu "Jak powstała bomba atomowa" i wielu innych rzeczy związanych z tematem, musiałem obejrzeć . Czekałem na ten film. Więc ostatnia część paradoksalnie była chyba dla mnie najciekawsza. Jean Tatlock jest ważna o tyle by pokazać dlaczego żonie tak bardzo przeszkadzał ten "proces" i jak bardzo wchodził w prywatne tematy
W tym filmie jest ogrom świetnych kwestii i jeszcze więcej kadrów i nie odczułem, że któraś scena jest zbędna (może oprócz tej na stadionie). Warto zobaczyć na dużym ekranie (niekoniecznie IMAX)
Wadą może być to że, film nie do końca pokazuje rozmach projektu Manhattan, no i monolog Davida Hilla chyba mógł być dłuższy
Robert Downey Jr. świetnie zagrał i jest go tu dużo
W którymś momencie filmu zrobiło mi się zimno
Wyszedłem z kina zamyślony, trochę jakby zdołowany, nie wiem do końca czemu. Długo w głowie siedziały mi niektóre słowa
10/10? może? sam, nie wiem
Lepszy od Barbie i stał się moim ulubionym filmem Nolana
To jest dobry film, ale za długi, pewne sekwencje mogły być pominięte i by nic filmowi nie ujęły.
Wszystko u nolana nie jest przypadkowe
Myślę że to problem scenariusza, u Nolana
Zgadzam się. Specjalnie wzięłam sobie dzisiaj urlop w pracy, by obejrzeć Oppenheimera i Barbie. Gdy skończył się Oppenheimer, zarówno ja, jak i pozostali widzowie, od razu wstaliśmy i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Natomiast po seansie Barbie nikomu nie było śpieszno opuszczać sali. Z pewnością Oppenheimer nie straciłby na jakości, gdyby był trochę krótszy, a przynajmniej przyjemniej by się go oglądało.
Ten film jeszcze lepiej sie ogląda jak się troche zrobi research o openheimerze i wszystkich postaciach wczesniej. Pojscie do kina bez tej warstwy przygotowawczej byloby trudne. W recenzji braklo mi wspomnienia o Matt damon, ktory tez w roli pulkownika wypadl swietnie ;)
O taaak, Mat Damon świetny 🔥
i tym razem na planie z Mattem nie było Bena tylko jego brat Casey :D
Na ten moment zaraz po Aftersun mój ulubiony film roku. Arcydzieło. Jeden z najważniejszych filmów ostatnich lat imo. Bardzo aktualny. Świetny finał, po którym potrzebowałem trochę czasu aby się uspokoić.
Właśnie wróciłam i... zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłam o nim poczytać/posłuchać (wiem, wiem, to powinnam zrobić wcześniej), ale dzięki temu znalazłam Was i po kilku minutach Waszej recenzji- zasubskrybowałam:) A jeśli chodzi o film... To bez wątpienia warto pójść na niego do kina. Myślę, że każdy, bez względu na to czy podchodzi do kina emocjonalnie, czy merytorycznie, będzie usatysfakcjonowany.
Fajnie że zwróciliście uwagę na dźwiek bo ten film w zasadzie nim atakuje w kilku momentach - będzie dobry film do testowania audio w home cinema :)
Montaż wybija z rytmu. Wielkie rozczarowanie. Oceniam film, a nie aktorstwo, które było wspaniałe. Brakowało mi emocji. Jak już się budowało to znowu wybicie i przeniesienie do nudnego przesłuchania. Po co, po co, po co.
Ja jestem w tej małej grupie widzów, którzy uznają ten film za... średniak. Ogromnie mi żal że nie potrafię docenić tego fenomenu, jednak mam z nim kilka problemów. Po pierwsze, ma strasznie nierówne tempo. Przez pierwszą godzinę pędzi na łeb na szyję, przeskakując przez najważniejsze momenty początków kariery Oppenheimera, co nie pozwala zaangażować się w historię czy postacie. Dalej trochę zwalnia tylko po to, aby później znowu przez jakieś 20-30 minut gnać bez opamiętania. Po drugie, fabularny chaos. Wydarzenia potrafią się przeplatać w losowej kolejności, i chociaż ostatecznie wiemy o co chodzi i dokąd to wszystko prowadzi, tak szwy łączące sceny i sekwencje w 1 i w pierwszej połowie 2 aktu ledwo wytrzymują. Nie pomaga fakt, że jest tyle narracji i linii czasowych, także przez siebie poprzeplatanych, że harmidru uniknąć się nie dało. Oczywiście, "Oppenheimer" to film wielki, pokaźny technicznie, ze świetną sekwencją testu, genialnym dźwiękiem i jeszcze lepszym aktorstwem (Cillian Murphy, Robert Downey Jr. i Emily Blunt królują, Florence Pugh zdecydowanie niewykorzystana), ale warstwa fabularno-scenariuszowa, no... nie wyszła. Daję 5/10, szkoda, bo wiem że mógł mi się podobać bardziej, gdybym się mniej na niego nastawił.
Nie powiedział bym, że w małej. Nolan wypłaszczył ten film, pociął na różne linie czasowe, dodał trylion nazwisk i postaci, które w filmie nie odegrały żadnej roli, bo chciał złapać wszystkie sroki za ogon. Oppenheimer ma momenty, nawet bardzo dobre, tyle że składa się z tak dużej ilości elementów, że w którymś momencie ktoś zapomniał to w odpowiedni sposób poskładać. Brak w nim przestojów i tych dramatycznie poważnych scen jak np. w Karmazynowym Przypływie. Cillian Murphy to wypisz wymaluj Tommy Shelby z ostatnich sezonów Peaky Blinders, on tak gra w ten literacki, teatralny sposób.
Szczerze powiedziawszy ja wyszłam z seansu bez jakichkolwiek emocji. Mam wrażenie, że nie jest to po prostu film dla mnie. Od zawsze o wiele łatwiej wczuć mi się było w fikcje, a tutaj wiedząc o co chodzi, znając te historie nie byłam w stanie chyba po prostu wkręcić się w to emocjonalnie. Sam film oglądałam z zainteresowaniem, nawet sporym, jednak moje odczucia już po jego zakończeniu są bardzo... nijakie. Lecz tak jak wspomniałam, nie winie filmu, winię tutaj raczej swoje własne upodobania
Jaka fajna w tym odcinku jest dynamika dyskusji między Wami :) Bardzo dobrze się oglądało!
Wychodziłem z kina o 1:30 w nocy i czułem, że nie ma sensu się kłaść bo nadal byłem pod wrażeniem tego co zobaczyłem. Mała rzecz, piasek i kurz w powietrzu w scenach w Los Alamos… dawało to taki świetny klimat, niemalże czuć było historię w powietrzu. Taką, granuralność każdej, nomen omen, cząsteczki obrazu. Dla mnie rewelacja.
Byłam wczoraj w kinie na tym filmie i wywarł na mnie ogromne wrażenie. Dźwięki mega , aktorzy niesamowici, i te sceny na samym końcu dają do myślenia. Człowiek jest w stanie zniszczyć sam siebie i wszystko wokół , to jest przykre ale taka jest prawda. Nie żałuję ani minuty w kinie mimo że ten film trwa trzy godziny. MEGA!! Polecam i koniecznie w kinie
Oppenheimer i bomba atomowa jest jak Tom i Jerry. Choć tytuł sugerował, że będzie głównie o Tomie, to zabrakło mi tutaj Jerrego. W ogóle nie wybrzmiała dla mnie prawdziwa tragedia bomby atomowej czyli tragedia mieszkańców Hiroshimy i Nagasaki. Wg filmu, największą tragedią była...sama budowa bomby i ten test gdzieś na pustyni. Ofiary w Japonii? No...łącznie jakieś 220k (główny bohater zamyka oczy i pochyla głowę w rozpaczy). Na zasadzie "Ebło to ebło, na ch drążyć temat?". KONIEC.
WTF?
To film o prawdzie historycznej, który ma oczyścić dobre imię Oppenheimera. Nie wiem tylko po co. Jeśli ktoś był zainteresowany jego historią, to znał ją na wylot i ekranizacja będzie dla niego jakimś tam smaczkiem wizualnym. Dla kogoś, kto w ogóle nie wiedział kim był Oppenheimer i jak potoczyły się jego losy, film będzie mniej ciekawy od Barbie i widać to już w pierwszych zarobkach z kin (2x wyższe dla Barbie).
Wg mnie, to ten słabszy z filmów Nolana. Nie rozumiem też, skąd te wzmianki około miesiąc temu, że na pierwszych zamkniętych pokazach, ludzie rzekomo wychodzili w ciszy i z policzkami zalanymi łzami? Chyba doopa tak ich bolała od siedzenia 3h, że odjęło im mowę i ostatecznie się popłakali. Czekam na film o Trumanie - może tam powiedzą coś więcej o prawdziwej tragedii bomby atomowej. No i Gary mógłby wrócić do roli, to byłoby mistrzostwo świata.
Może kiedyś wrócę do tego filmu i spojrzę na niego z innej perspektywy. Choć wątpię.
Dzięki za recenzję! Czekałem na nią z niecierpliwością.
Zgadzam się całkowicie, po filmie właśnie z koleżankami ten zarzut wszystkie z nas miały w głowach - nie wybrzmiały w ogóle tragedia i niesamowite okrucieństwo użycia bomby atomowej na japońskich cywilach…
I mnie tez dupa rozbolała około 2h 10min, przy ostatnim zdaniu oppenheimera do Einsteina i pojawieniu się napisów końcowych pomyślałam: nareszcie!
Po obejrzeniu filmu w kinie, wracam nadrobić Waszą recenzję 😁 w pierwszym akcie filmu rzeczywiście czasem ciężko nadążyć za dialogami i nie pogubić się w nazwiskach, ale finalnie oceniając film do mnie to tempo bardzo trafiło. Dla mnie miało być ono za szybkie, niewygodne (subiektywna ocena 😅 ). Bo dla tych bohaterów też takie było. Jednak był to wyścig 😕 Jedną z pierwszych myśli jakie miałam po wyjściu z kina, było że to jak ten film jest momentami niewygodny, męczący i trudny dla odbiorcy, że nie ma praktycznie momentów wytchnienia, jest jednym z jego największych atutów. Zostawia nas wymęczonych i rozdartych na tak wielu poziomach, jakbyśmy w małym stopniu byli biernym uczestnikiem tamtych wydarzeń. Dla mnie też nie bedzie to najlepszy film Nolana, ale to co zrobił u mnie na poziomie emocji.. ❤
> "Dla mnie miało być ono za szybkie, niewygodne (subiektywna ocena 😅 ). Bo dla tych bohaterów też takie było"
Dzięki za to co napisalaś. Ja nie mogłam się zrelaksować i się wierciłam i czułam ciągłe napięcie przez pierwszą godzinę. Ale taka interpretacja, że oni czuli się jeszcze gorzej - bardzo fajna.
Uwielbiam Nolana, świetnie się bawiłem w Kinie!
Najlepszy moment dla mnie to odliczanie do wysadzenia. Niesamowicie poprowadzony montaż i muzyka.
Ja zebrałam się do kina dopiero miesiąc po premierze, trochę niechętnie, bo trzygodzinna inwestycja czasowa to jednak dość dużo. Cóż, film wciąga w swoje sidła prędziutko, kolejne pojawiające się nazwiska (słyszane dekadę temu na wykładach) powodowały uśmiech na moich ustach - z kolei scena testu i bezpośredniego aftermath testu to już były łzy. Nie tylko u mnie - pan kilka miejsc dalej płakał rzewnie. No i późniejsze rozliczenia z przeszłością oraz zamknięcie filmu fantastycznie zostawiają z niesmakiem w ustach. No ale jest w tym okrucieństwie, paskudności i hipokryzji coś fascynującego.
Zleciały te trzy godziny, naprawdę tego się nie spodziewałam.
Aktorsko dla mnie Damon (aż mi leciutko smutno, że o nim nie wspomnieliście) wymiótł - miał moim zdaniem rewelacyjne flow w tej postaci. Murphy to nie mój typ grania, ale niczego nie zarzucam. Downey dobrze obsadzony dla tego twistu (ja nie znałam tej historii) - tu SPOILER - RDJ, którego tak przecież kochamy z automatu od początku, okazuje się nie być fajnym typem. Dla mnie przyjemnie zaskakujące.
Wyszłam z kina z moralnym ziarnkiem grochu, którego się nie spodziewałam. I cieszę się, że - pomimo mnóstwa fizyki - to nie jest film przeintelektualizowany, a wnioski wręcz wysnuwają się same. Przy Nolanie często się boję, że nie zrozumiem filmu (odwlekam obejrzenie Incepcji i Tenetu), a tu - easy ;)
Mam właściwie te same zastrzeżenia. Postaci kobiece mocno pretekstowe, a Flo dostała typowa Nolanowa rolę kobiety fatalnej. Dialogi są zbyt wystudiowane, a Nolan, jak to Nolan, ma subtelność walca (przy dramatycznym pytaniu Oppenheimera, czy ktoś kiedyś opowie prawdę o tym, już parsknęłam). Ale to bardzo dobry film, mój drugi ulubiony Nolan po Dunkierce.
Gdyby RDJ nie dostał wielkieog monologu arcyzlola, byłoby o wiele lepiej.
Właśnie wróciłam z seansu. Pierwsza godzina wybudziła mnie bardzo. Uwaga skupiona na genialnym odtwórcy Oppenheimera.-fenomenalny. Całość broni genialna muzyka!!!Wątek kochanki... Totalnie beznadziejny.
Ja jeszcze polecam Książkę Jak powstała bomba atomowa
Richarda Rhodesa.
Coś wspaniałego! Czekałam i się nie zawiodłam. Z chęcią pójdę jeszcze raz.
1.Akurat scena z jabłkiem według mnie była istotna ponieważ rzuciła nieco światła na charakter Oppiego. Zareagował pod wpływem emocji a potem się wycofał. Później pracując nad projektem broni również mógł się wycofać, jednak tego nie robił a nawet tłumaczył szukając wymówek by nie przerywać.
2. Muzyka była aktorem w tym filmie i grała dużą rolę.
3. Szkoda, że nie powiedzieliście nic o końcowej scenie która robi tak ogromne wrażenie. Chętnie posłuchałabym waszych opinii
Byłem dzisiaj w kinie i uważam, że film jest bardzo dobry, jednak STANOWCZO ZA DŁUGI
Można porównać ten film do Jokera, gdzie główny bohater samodzielnie nosi na plecach cały film.
Moim zdaniem akurat scena wyobrażenia zdrady podczas przesłuchania jest nie tylko zaskakująca, ale też genialne. Umożliwia mocne utożsamienie się z żoną bohatera oraz pokazuje istotę tego rodzaju przesłuchań - czy zaglądanie w każdy skrawek intymności przesłuchiwanego. Świetnie wykorzystana metafora
Nie rozumiem hypu. Film chaotyczny, rozstrzelany, bez konsekwencji w fabule. Przerysowane postaci, tendencyjna gra aktorska. Film przesycony amerykanizmem, samouwielbiający się. Zmarnowane 3 godziny i 3 dychy. Nie zmienię zdania, nie zapraszam do dyskusji.
Byłem dziś już drugi raz. Już uwielbiam ten film, w szczególności jako pasjonat nauki. Nie wiem, czy nie pójdę po raz trzeci 😅.
PS. Dawać Oscara dla Murphy'ego.
Jeśli Murphy nie dostanie Oscara, to w zasadzie można zwijać ten stragan
Moim zdaniem mógłby być o godzinę dłuższy, bo zabrakło epizodu w Getyndze i relacji z Paulem Diraciem i Maxem Bornem. Maria Goppert-Meyer mogła też mieć swoje pięć minut, aczkolwiek wypatrzenie jej w tłumie statystów było miłym easter eggiem. A tak, pomijając fakt, że jestem psychofanem Nolana, to wyszło arcydzieło. Szczególnie podobał mnie się epizod Kennetha Branagha w roli Nielsa Bohra i zabawnie byłoby, gdyby dostał wspólną scenę z Tonym Contim.
Przychodzę do was po recenzję raz na rok i od razu wiem gdzie trafiłem. Dobra robota
Bardzo się z Wami zgadzam. Bardzo mi się podobał, muzyka była niesamowita i tak dobrze wrzucona w sceny. Ale dialogi... kurczę 3 h seansu, ja czułam potrzebę odpoczynku, czułam się zmęczona, totalny chaos jeśli chodzi o ilość informacji i prędkość dialogu.
Film momentami dłużył mi się niemiłosiernie, zwlaszcza przy wątkach miłosno rodzinnych. Mam wrażliwy słuch, więc dźwięk był nie raz aż zbyd intensywny
Ten film jest niepojęty jak fizyka kwantowa i dlatego tak magnetyzuje ❤️ Naprawdę ważny film, a muzyka zasługuje na Oskara. Chociaż, przyznaję w filmie trochę mnie chwilami drażniła, bo była niemal w każdej scenie. Ale odsłuchany oddzielnie Soundtrack - atomowa rozkosz ;)
fizyka kwantowa na poziomie lat 40 jest pojeta na poziomie studenta 1 roku ;d
@@starwars1357 tam też byłeś taki mądry?
@@Doctor_Luna_Parnassus na pewno mądrzejszy niż oceny powyżej 7/10 dla tego filmu a byłem na imaxie 70mm
@@starwars1357 strasznie głupie te Twoje komentarze, więc pozwól że nie będę Ci odpisywała, bo raz, że mi się nie chce z Tobą gadać, a dwa, że to bez sensu, bo to rozmowa jak z dupą w nocy.
Obejrzałem, podobało mi się, zamówiłem książkowy pierwowzór żeby dowiedzieć się wincyj;)
Czy jest gdzieś lista "złotych myśli" z filmu? Niektóre były niesamowite, ale nie było czasu zapamiętać.
Jestem świeżo po lekturze historii USA i jak dla mnie natłok postaci to tylko plus filmu. Mógłbym godzinę dłużej posiedzieć, jeśli w filmie byłoby jeszcze więcej tła politycznego.
Chciałam iść do IMAX-a na ten film, ale nie było miejsc. To teraz dzięki Wam pójdę bez problemu na wersję 2D.
Tak. Kreskówkowy! Tego określenia brakowało mi w stosunku do Henrego Cavilla i jego roli w Wiedźminie. Stoję w opozycji i uważam, że nie prawie każda, ale każda z obsadzonych ról w serialu jest zła - w tym Henry Cavill,
Ja mam największy zarzut.
Dla osoby która nie zna historii było trochę zbyt chaotycznie. Te przeskoki, no nie wiedziałam o czym w tym momencie mowa, często się gubiłam, kto jest kim i jakie ma znaczenie. Trochę czułam nadmiar polityki a za mało fizyki, samego tworzenia bomby, jak ona działa, dlaczego była taka rewolucyjna.
Mimo tego film mi się podobał, byłam zainteresowana, czas minął szybko i wyszłam z efektem wow.
Poszłam na seans z siostrą. Jako, że historia drugiej wojny światowej i ogólnie największych naukowców z tej epoki jest mi dosyć znana to w sumie nie miałam żadnego problemu z narażaniem za historią w filmie - skoro wiedziałam czego i kiedy dana postać dokonała to też od razu wiedziałam jak rozłożony jest cały ten film w czasie. Z kolei moja siostra, która nigdy się w tą epokę nie zagłębiała dość mocno się pogubiła i tak naprawdę po seansie godzinę spędziłam na tlumaczeniu jej kto kim jest, co tak naprawdę dokonał i kiedy w ogóle co sie działo - przez co ona stwierdziła, że musi film obejrzeć jeszcze raz, bo nie wszystko zrozumiała. Ale film świetny.
Też przed chwilą wróciłam, wg mnie fabuła w 1 i 3 akcie to za dużo wszystkiego i nie mogłam przyswoić jakoś tego wszystkiego. 2 akt najlepszy ❤
Recenzję obejrzę pozniej, ale mnie w filmie, poza tym skakaniem w czasie, irytowal nadmiar wątkow średnio istotnych, a na koncu postac Ramiego nagle wyciąga asa z rękawa i nie ma tłumaczenia w jako sposob znalazł się w posiadaniu tych informacji...na tym mozna bylo sie bardziej skupic, a tak, wygląda jakby juz chxieli skonczyc niczym u Hlaski: nadzwyczajnym wysilkiem woli uzyskal informacje
Zobaczyłam wasze recenzje na temat tego filmu i Barbie i muszę wam powiedzieć, ze przedstawiliście moje myśli na temat tych filmów dokładnie 😅😅
Ja przez cały seans nie mogłam usiedzieć na miejscu, napięcie mnie dosłownie roznosiło, a mój partner zasnął jeszcze przed próbą detonacji 🤷🏻♀️ więc ewidentnie ten film można kochać albo się od niego odbić. Co do muzyki, bardzo skojarzyła mi się z Czarnobylem, wywoływała podobne ciarki na plecach i uczucie ciągłego zagrożenia, zwłaszcza na początku gdzie dużo jest dźwięków przypominających syreny alarmowe.
Oppenheimer był genialny 🤩
Dobra, to teraz chcę go obejrzeć.
Takie 8/10 film mega pędzi dzięki montażowi świetne audio muzyka, prawda przydały by się oddechu, dużo postaci można się pogubić dlatego 8mka fajny film do kina bo w domu można nie wysiedzieć
Bardzo mi się podoba, że promujecie książkę. Film mnie zachwycił pod każdym względem - scenariuszowym, gry aktorskiej, wielowymiarowości postaci. Wybitny, wręcz epicki dramat polityczny i psychologiczny. To też film o małostkowości i zazdrości wynikającej z przeciętności. I oczywiście o naszym pędzie do samozniszczenia.
Trzy godziny minęły nie wiadomo kiedy. Dla mnie niezwykle fascynujący i najbardziej emocjonujący był akt trzeci. Mechanizm niszczenia człowieka.
Zgadzam się, że postaci kobiece nie zabłysnęły wystarczająco jasno.
Dostali hajs za promowanie to promują...
Tak działa promocja ;) ale też wybieramy z kim i na jakich warunkach chcemy współpracować. Mam nadzieję, że pomogłem. / Dawid
Świeżo po. Jestem zadowolona, super aktorzy.. kuurde, czulam spiecie w ciele, kiedy byl czas testu wybuchu..wow, Az popcorn odlozylam.
Jak dla mnie proces pod koniec był przedłużony i zaplątany
Ale ogolem pozytywnie odebralem film i nie dłużył mi się on
Sama tematyka byla dla mnie rowniez interesujaca i lubie poznawac umysly wybitnych ludzi i procesy , wynalazki do jakich dochodzili, dowoadywac sie roznosci historycznych
Myśle jednak ze przecietny zjadacz filmow marvela , czy nowych star wars i innych popkultorowych gniotów :V
Nie bedzie jakos specjalnie zadowolony
Mimo ze czasem moze nie w kinie lubialem ogladac marvela
To jednak, jest to prosta masówka
Moim ulubionym filmem Nolana (i jednym z ogólnie najbardziej ulubionych) jest Interstellar; ciekawi mnie, czy Oppen przeskoczy, sprawdzę w następnym tygodniu.
A tak na marginesie: jak Wam się podobał Interstellar? Temat odcinka inny, ale to mnie ciekawi ;)
No ja na przykład nie przepadam za Interstellar. Lubię jego tematykę, rozmach i wizualia, ale fabularnie absolutnie mnie nie kupił :P / Dawid
Jak zwykle się zgadzam z wami w 100!! Nawet nie poczulam tych 3h w kinie mimo niewygodnych siedzeń, liczeń na deszcz nagród dla ciliana
Sfilmowani, tak z ciekawości... czy zrecenzujecie może animację "Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany Chaos"? Film pojawi się dopiero za 9 dni, ale od soboty będzie można je obejrzeć przedpremierowo w różnych kinach.
Mamy w planach! :) / Dawid
Podczas mojego seansu rozdawano darmowe przekąski- z ręką na sercu nikt, ale to nikt nie otworzył ani paczuszki, nie było słychać żadnych szmerów, żadnego chrupania, gadania- przyszli sami prawdziwi koneserzy kina, którzy słuchali i patrzyli z 200procentowym skupieniem i zaangażowaniem. A w momencie wybuchu, gdy jak wiemy w filmie nastała cisza, to i na sali panowało całkowite milczenie. WOW, najwspanialszy seans w moim życiu!!! A do tego wspaniała gra aktorska boskiego Cilliana Murphiego- nawet dla niego samego warto przyjść, a co dopiero gdy jescze pasjonujesz się historią i potrafisz zrozumieć więcej niż zostało wypowiedziane … chyba że uda Ci się to wyczytać z oczu Cilliana a.k. Oppenheimera, bo one równie dużo mówią….
Specjalnie poszłam sama by nikt nie wyrwał mnie z transu podczas oglądania i udało się.
kiedy idziesz do kina oczekując blockbustera, a dostajesz reportaż o życiu fizyka - nie dziwię się że nie trafił do wszystkich. Do mnie trafił, ale to chyba trzeba się interesować historią XX wieku.
Interesuję się historią i uwielbiam filmy dokumentalne, historyczne, fabularyzowano-historyczne i tego filmu nie poleciłabym do kina.
Bzdura
Aż zobaczyłabym w teatrze 😍
Super czekałem na tą recenzje
Byłem w sobote i co tu mogę powiedzieć. KRZYSZTOF NOLAN POWRÓCIŁ! Krzysztof? a nie Christopher nie ważne. Uwielbiam i jest to jeden z moich ulubionych reżyserów prawie wszystkie jego filmy widziałem poza Bezsennością a Memento kupe lat nie oglądałem ale niedoceniłem tak mocno jak powinien ale chce docenić natomiast resztę. Trylogia Gacka z Dark Knightem na czele mój ulubiony film komiksowy ever, Incepcja tak skomplikowana że musiałem ją obejrzeć z 5 razy ale i tak zajebisty film, Interstellar niedoceniony dla mnie geniusz, Dunkierka super choć trochę z nią problemów mam, Prestiż piękny pojedynek Magików no i Tenet którego widziałem w kinie raz jak wychodził i pamiętam że bardzo mi się podobał ale im więcej o nim myśle tym mniej mi się podoba ale cóż muszę zweryfikować po drugim seansie. Natomiast Oppenheimer well nie jest to mój ulubiony film Nolana jedynie co mogę zarzucić to lekko mi się dłużyło po scenie testu Atomówki chociaż i tam było ciekawie ale reszta genialna. Reżyseria, Zdjęcia, Sound Design, Muzyka, Dialogi, Aktorzy (Nolan ściągnął pokaźną obsade i o paru osobach nie wiedziałem że będą) z Murphy'm na cele, Historia, Scena testu Broni czy sam finał dla mnie rewelacja.
Moja ocena 9,5/10
,,The world remember this day!"
Pozdrawiam
Wczoraj wróciłem z seansu z synem i synową i stwierdziliśmy wspólnie, ze fim jest świetny i zasługuje przynajmniej na nominację do Oscara. Jak ktoś lubi nolanowskie klimaty to pozycja obowiązkowa. Niektóre sceny przyprawiają o dreszcze, a muzyka(a czasem jej brak) znakomicie uzupełniają warstwę wizualną.
Dodam jeszcze ze sceny z przesłuchania głównego bohatera w ciasnym pomieszczeniu w ostanej cześci filmu mimowolnie kojarzą mi się z klasykiem "Dwunastu gniewnych ludzi"
Właśnie wróciłam z kina. Film fantastyczny.
Byłam w sobotę w kinie i po trailerach spodziewałam się filmu sci-fi opartego jedynie na motywach historii Oppenheimera 😅tak mono sobie to wkręciłam, że jednak trochę się zawiodłam, tym bardziej, że mój historyczno-polityczno-fizyczny background to dno, do tego stopnia, że jak mi się na chwilę przysnęło i mówili że Hitler nie żyje, a bomba nadal nie została zrzucona to byłam lekko skonfundowana. Postać pana Lewisa Straussa to kolejna niewiadoma, tym bardziej, że ciągle powtarzał, że sprzedaje buty 😅 zaczęłam się zastanawiać czy Levi Strauss nie zaczynał jednak od butów nim stworzył dżinsy. Trzeba coś wiedzieć, poczytać przed seansem, bo marketing filmu niestety nie sugeruje treści fabuły a wręcz wprowadza w błąd (tym bardziej po Interstellarze).
Z seansu wyszłam zachwycona. Muzyka, aktorzy... mi dynamiczność filmu osobiście bardzo się podobało. Film mnie pochłonął. Chociaż nazwisk rzeczywiście było bardzo dużo. :p W czwartek idę na Barbie
Film oglądałam na 4 raty, 2 razy zasnęłam. Film płytki. Jak zwykle u Nolana przerost formy nad niezbyt fascynującą treścią. Nie mówię o głównym wątku ale o wielu poszczególnych scenach. A już mój ogromny CRINGE wzbudzily te rewelacje Straussa o tym przechodzącym obok Einsteinie... Taka wielka afera bo dziecko z przedszkola strzeliło focha o coś takiego? I naprawdę jeszcze na końcu trzeba było tą scenę wyjaśniać tak dramatyczny sposób? Czułam się jakbym oglądała trudne sprawy albo coś takiego. Z plusów cillian zagrał 10 / 10 i mam nadzieję że dostanie Oskara. Scena testu fajna poza tym miałkie płytkie wszystko.
Książka jest także na Legimi :)
Czekałem na nowy film Christophera Nolana ale kiedy dowiedziałem się że główną rolę zagra Cillian Murphy to wiedziałem że to będzie hit aktor ktury grał w filmach Nolana to stżał w dziesiątkę
Zostałam oczarowana i zaczarowana przez Cilliana. Kilka scen 3 aktu wbiło mnie w fotel, a towarzysząca im muzyka powodowała ciarki.