6:30 Oglądałem parę lat temu Sim Racera grającego w półprofesjonalnych/profesjonalnych ligach w F1 Wspomniał pewnego razu, że kiedyś z kolegami z lig stwierdzili, że sobie sami zhostują wyścig i pojeżdżą dla funu, taki pół-turniej. On i ktoś jeszcze ustawiali to ustawiali i przez przypadek odhaczając kolejne opcje wyścigu zablokowali możliwość włączenia sobie linii wyścigowej. Jemu to nie robiło różnicy bo i tak bez niej jeździł i myślał, że inni robią tak samo. Jakie było jego zdziwienie kiedy wyścig się zaczął i połowa bądź co bądź profesjonalistów nie wiedziała gdzie hamować, bo uczyli się swojej jazdy W STOSUNKU do linii wyścigowej, a nie w stosunku do toru.
Bardzo boleśnie widać to na dzisiejszych "MMORPG" (jeśli można je tak w ogóle nazywać). Czy nam się to podoba czy nie, ten gatunek powstał na podstawie DnD. Celem gry była przygoda, interakcje ze światem i z innymi graczami, współpraca w celu pokonania jakichś przeszkód. Zbudowanie czegoś. Czy to budujesz swoją reputację, czy to gildię, czy imperium, czy jakąś konkretną umiejętność doprowadzasz do perfekcji, a może budujesz kolekcję broni i zbroi, których craftowanie doprowadziłeś do mistrzostwa. Do gry logowało się nie po to żeby wykonać serie codziennych zadań ale żeby sprawdzić co dzisiaj gracze kombinują. Co robią kumple. Kto kogo wyruchał i jak bardzo. Dzisiaj MMORPG zostały zredukowane do biegania po dungach i lootowania gearu. Zniknął z nich całkowicie jakiś element intelektu i został zastąpiony wciskaniem guzika w odpowiednim momencie tak żeby wypadł loot. Jak dla małpy, która dostaje banana za wciskanie odpowiedniego klocka. I siedzi taki, wciska te guziki na M+ w WoWie "o, mam armor, mam armor! jestem hardkorowym graczem!".
Kiedyś tworzone były gry dla ludzi, z myślą o rywalizacji/refleksie itp. albo poprostu podejmowaniu decyzji lepszych/gorszych po jakiejś analizie. Był także telewizor dla ludzi którzy lubią wyłaczyć się i odpocząć na szybko po pracy stresie itp. Teraz w telewizorze jest bieda i słusznie game deweloperzy wykorzystali to i zaczęli oferować tej masie ludzi rozyrwke, gdzie można śmiało uśpić wszelkie myślenie pod dumną nazwą GRA. Wysyp tego typu rozrywki pokazuje tylko proporcje w społeczeństwie.
No właśnie nie pokazuje. Bo robisz taką grę dla "dzieci" ala Veilguard i potem przy liczeniu hajsu w studiu są sceny rodem z Chłopaków z Baraków - "No Ku**a miało wyjść inaczej".
@@krisb7299 Pokazuje pokazuje, skoro nawet tytuły które niegdyś robiły furrorę w świecie gamingu za regrywalność teraz na siłę wrzucają ułatwiacze, żeby każdy debil wiedział gdzie ma skoczyć albo gdzie iść zrobić questa po strzałce, albo zaczynają zasypywać gracza giftami żeby tylko jeszcze chwile na nowo wrócił do gry, pokazuje kto jest odbiorcą. Natomiast Ty zupełnie nie odnosisz się do czego co napsiałem, Veilgard czy Assasin ma największy problem z tym, że zasypuje "graczy" a raczej widzów tej gry/widowiska swoim przekazem, który już na netflixsie też odchodzi w do lamusa.
22:20 BG 2 opiera się na aDND 2. Pierwszym cRPG opartym o DND 3.0 był Neverwinter Nights, a pierwszym opartym o DND 3.5 była Świątynia Pierwotnego Zła od Troika Games. Pierwszym cRPG opartym o DND 5E była solasta, crown of the magister
Przecież tak jest już od jakiegoś czasu. Dlaczego Demon's Souls i gry FROMu stały się popularne? Bo ktoś je znalazł w czasach postępującej, masowej każualizacji - coraz mniej gier stawiało sensowne (nie tylko podbicie obrażeń i HP przeciwnikom) a wręcz jakiekolwiek wyzwanie - indie też nie było (Kickstarter to było pole minowe z wysokim ryzykiem) do tego twórcy nie mieli skąd brać inspiracji i pomysłów na sprzedanie trudniejszych gier by zarobić na dalsze utrzymanie. Dopiero jak ktoś importował Demon's Soulsy na PS3 i podzielił się wrażeniami na forach, komentarzach i innych głosząc jak to KTOŚ ośmielił się stworzyć grę w czasach masowej produkcji tytułów dla każuali. Reszta jest historią... Tutaj też nie rozumiem bulódópienia każuali na to, że Soulsy są trudne - mają przecież inne gry do wyboru. A Soulsy są robione specyficznie - od projektów, assetów, klimatu i wielu mniejszych czynników poziom trudności jest kręgosłupem tego gatunku. Bez tego produkcja jest miałka - idealna papka dla każuali, który skonsumuje i pójdzie dalej. Nie może pojąć, że ludzie chcą mieć wybór. Ma być dla każuali albo wcale - nie wytłumaczysz takiemu, że nie zawsze jest możliwe zrobienie dobrego balansu i konfiguracji w dużych grach z multum opcji. Może uda się raz - ale nie zawsze. Doszło do takiego kuriozum, że nawet stare gry nazywano Soulsami - tak bardzo źle jest z poziomem trudności w grach, graczami i developerami. Te narzekania na żółtą farbę - gry są przeładowane. Tekstury szczegółowe, efektów graficznych masa i utrudniają widzenia a do tego powrzucano na mapę prawdziwe śmietniki assetów bo devsi albo się nudzą albo boją się zostawiać puste mapy. Dlatego by się przeciętny gracz nie irytował szukaniem sposobu na przejście gry stosuje się farbę. Żółta farba zirytuje garstkę osób, ale sprawi że wielu będzie w stanie grać i przejść grę bez irytowania się. Ot, taka cena wysokobudżetowych produkcji...
Właśnie w końcówce materiału pokazałeś skąd wynika to, że gry skomplikowane odnoszą sukces - jest ich niewiele, przez co developer ma już z góry sporego rozmiaru target audience który z pewnością zagra w ich gre - spora część hardcore graczy ogrywa każdy trudniejszy AAA, bo nie mają innego wyboru. Dlatego też gry typu DA:V nie cieszą się aż taką popularnością - z racji na prostotę świata i rozgrywki konkurują z innymi grami stworzonymi w tym stylu - a z racji na dużą ich liczbę liczba graczy się rozkłada na więcej tytułów - nie mówiąc już o tym, że casual gracze grają w statystycznie mniej gier niż gracze wymagający, co z kolei przekłada się na to, że spora część kupi jedną czy dwie gry typu DA:V i mają wszystko na cały rok. Tutaj tkwi kolejny problem tych produkcji: z racji na to, że gonią za tymi casualami gry muszą stawać się coraz bardziej przystępne i coraz prostsze co z kolei powoduje, że w pewnym momencie odpychają ludzi, wymagających bardziej złożonej, mniej infantylnej rozgrywki, stąd też takie odrzucenie powodują w tobie duże, proste gry które mają tylko ładnie wyglądać - oczekujesz od gier czegoś innego - i fajnie, każdy może mieć swoje kryteria oceny i różni ludzie oceniają gry inaczej - ja lubię sobie posłuchać co masz do powiedzenia bo jesteś profilowo zbliżony do mnie, ale rozumiem też czemu tak wiele ludzi się z tobą nie zgadza.
A ja myślę, że komentując w taki sposób, nie zauważamy pewnej perspektywy, jaka nasuwa mi się jako ojcu. Myślę, że ogromna część gier jest dostosowywana do nie tylko dziecięcych poziomów umysłów ale i do obecnych umysłów, które są znacznie ograniczone z uwagi na coraz mniejszą ekspozycję na własne wymyślanie rozwiązań, ciągle odsuwając gotowe i łatwe a także domyślne. Co o tym myślisz Kiszak. Przecież dzisiaj trzeba sprzedać sztuki i trafić do większej ilości graczy i spektrum wieku oraz ich możliwości przerobowych głów. Sam ostatnio mówiłeś, że ludzie nie myślą tylko biorą gotowe buildy wcale ich nie rozumiejąc. Oni przecież szukają emocji, a nie myślenia. Nie satysfakcji z pokonywania trudności, tylko łatwego zakończenia.
Ale to można odbić w drugą stronę. Gdyby na rynku istniały w większości gry które wymagają nieco więcej myślenia to nowe pokolenie graczy chcąc grać w te gry musiałoby nauczyć się myśleć. Dokładnie tak samo masz z soulsami, gracze którzy grają w tego typu gry są bardziej zręczni, i zdyscyplinowani niż gracze co w takie gry nie grali nigdy. To że dzisiaj gracze są mniej inteligentni to tylko zasługa nowych gier które od 15 lat są ułatwiane do granic możliwości.
@@przemekkak7029 myślę, że nie gier tylko w ogóle świata jaki je otacza wraz z całą technologią i szkołą na czele. Wystarczy porównać poziom pierwszych matur z obecnymi. Mam 36lat i na pewno bym nie dał rady z bomby zdać takiej matury jakie były na początku w Polsce. I dlatego "producenci gier, robią z konsumentów ameby umysłowe", bo takich ameb jest zbyt wiele aby zarobić wymagającym produktem na tym rynku. Swoją drogą obawiam się, że ten trend już się nie odwróci ani nie rozdzieli, mając propozycję dla graczy wymagających.
W Aseto włącza się linie toru jazdy na samym początku tylko po to by poznać sposób bezpiecznego, podstawowego przejazdu i WŁAŚNIE nauczyć się podstaw np. gdzie dohamować . Z biegiem czasu i godzin na danym torze ta linia staje się zbędna ponieważ zaczynasz zauważać gdzie możesz pojechać szybciej - inaczej wejść w zakręt lub później dohamować. Polecam wyłączyć linie po wstępnym zapamiętaniu toru - czasy poprawią się po paru lub parunastu okrążeniach :).
Uważam że odnośnie oznaczania krawędzi i drabin chłop ma rację, jak czasami patrzę jak kumple ogrywają starsze tytuły to nie widzą oczywistych tuneli, drabin, wszelakich przejść, nie wiem dlaczego w stalkerze 2 drabiny są pomalowane żółtą farbą skoro zawsze w stalkerach drabiny działały, w takim assasin's creed wszelkie krawędzie po których mogłeś się wspinać lekko się wyróżniały, w jakiś sposób nakierowywały cię i stawały się czymś oczywistym. To samo dotyczy ułatwiania gry mechanicznie i bronienie tego tym że ktoś może nie mieć czasu xD książki też wymagają zaangażowania bo czytasz ją dłużej niż oglądasz film na jej podstawie, sam jestem dorosły i nie mam masy czasu ale zrozumienie mechaniki gry, zobaczenie jak boss działa daje mi porównywalnie dużo satysfakcji jak pokonanie danej przeszkody, zwłaszcza kiedy mechaniki są reprezentowane coraz częściej za pomocą liczb, a nie efektów, w takim diabolo 2, sacredzie, starcrafcie, warcrafcie 3 czy soulsach wybierając umiejętności, przedmioty, runy i inne duperele czuję się silniejszy jako postać w grze, nie chce mi się bawić w matematykę ale lubię eksperymentować zauważając fizycznie że moja postać robi więcej i mocniej bo co mi po tym że ze 100 dmg przeszedłem do 1000 dmg jak po za tą liczbą nie idzie nic innego?
Za dzieciaka pamiętam grę Crash Bandicoot 3 na PS. Gra platformowa wymagająca skupienia, gdzie prawdziwe wyzwanie zaczynało się w momencie robienia każdej planszy na czas. Walczyło się o nagrody, które zaś były adekwatne do naszych wyników czasowych. Zaraz po przejściu całej gry i zdobyciu wszystkich umiejętności pojawiała nam się możliwość walki o platynę, gdzie w walce o nią gra nie wybaczała dosłownie żadnych potknięć. Nawet maska latająca za nami i chroniąca przed "śmiercią" za bardzo nas spowalniała po otrzymaniu obrażeń. Gra dla dzieci, która nie robiła z nich małych debili. Z gier wyścigowych uwielbiałem Gran Turismo, które również było na PS. Gra nie wybaczająca błędów, w szczególności na zawodach, które zaś składały się z kilku wyścigów. Skopanie jednego wyścigu na takich imprezach oznaczało, że co najwyżej mogliśmy liczyć na srebro, i to wciąż przy optymistycznych wiatrach. Gra na końcowych etapach rozgrywki oczekiwała od nas perfekcji.
Ja uważam, że postacie mówiące Ci co masz zrobić zostały stworzone dla osób, które robią 5 rzeczy na raz i nie skupiają się na grze, jak np. streamerzy. Często widzę, jak taki ciągle czyta czat i potem nie wie co ma zrobić. Trzeba wtedy tłumaczyć, jak krowie na rowie, że zrób to w taki sposób. Przykładem niech będzie portal 2 i zastąpienie wieżyczki w skanerze, aby system utylizował te śmiercionośne, a zostawiał te wadliwe. Idzie sobie streamer przez taśmę produkcyjną, wie, że te wieżyczki zabijają, widzi i słyszy, że niektóre są felerne i widzi, w które miejsce są wyrzucane i można je złapać. Przechodzi do pokoju ze skanerem, npc mówi, że możesz wyjąć wieżyczkę ze skanera, no to wykonuje polecenie. Ale potem dostaje taki streamer informację, że trzeba coś innego wsadzić i zaczyna się kłopot, bo trzeba pomyśleć, co się widziało minutę temu i 15 kroków wstecz można się cofnąć i zabrać felerną do podmiany. Streamer chodzi 5 minut, aż wraca z pustymi rękoma do pokoju, gdzie npc w końcu mówi, co trzeba zrobić.
Co do God of Wara. Gadanie o czekaniu na kilkunastosekundowe cooldowny to jest demagogia. Po pierwsze - czas cooldownu jest elementem buildu postaci w GoW. Możesz zrobić build pod skille runiczne i zamiast budować siłę czy obronę albo hp, budujesz moc ataków runicznych, a talizmanami wpływasz na czas cooldownu czy losowe odnowienie cooldownu. Ponadto, najmocniejsze ataki runiczne mają defaultowy cooldown na poziomie 3 minut. I możesz mieć tylko jeden taki wybrany dla danej broni. 3 minuty (!!!) - nie ma walk, które trwają w tej grze dłużej. Raz możesz go użyć max. Sam dobór tych skilli też jest elementem umiejętności szukania synergii. Zakres ciosów, liczba możliwych kombinacji ataków w GoW 2018 i Ragnaroku są znacznie większe niż w pierwotnej trylogii. Mówienie, że walka w GoW to czekanie na cooldowny to jest straszna bujda. Musiałbyś robić to specjalnie i celowo. Walka jest zbyt szybka by miało to sens. Ponadto, nie jesteś w stanie się healować non stop więc takie wyczekiwanie na cooldowny byłoby jeszcze trudniejsze niż normalna walka.
Moim zdaniem Ragnarok ma bardzo przyjemny system walki - i ultów po prawdzie nie ma, skilli przypisanych do broni jest 6 i nie zjadają 1/3 hp przeciwnika. Grając w survival armorze używa się ich dość często. Jedyne co bym nazwał "ultem" to bifrost storm ale na niego trzeba jakoś zapracować w trakcie walki.
Może nie będzie to wypowiedź bezpośrednio nawiązująca do wbudowanych w grę "ułatwień", ale myślę, że temat pokrewny. W PoE gram w zasadzie od premiery w 2013 roku. Miałem jakieś 2 lata przerwy w tym tytule w początkowych latach, bo i nie oszukujmy się, kontentu wtedy było niewiele, ale nie licząc samej premiery, to można powiedzieć, że zawsze grałem "gotowcami". Nie czułem jakoś potrzeby analizowania całego tego drzewka, tylko wybierałem sobie archetyp którym będę grał i cyk build z neta. Od jakiś 2 lat, mimo tego, że aktualnie aktywności w grze jest pierdyliard, to czułem coraz większe znużenie graniem w PoE, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że na mapach T13 T14 najczęściej trafiałem na ścianę, gdzie teoretycznie OP build jakoś nie chciał mi działać. Wiedziałem, że nie rozumiem np. evasion buildów, wielu zależności w elemental resistach i wiele wiele innych a stół do craftu służył co najwyżej jako wystrój hideoutu, ale jakoś przez tyle lat nie czułem najmniejszej ochoty zapoznawania się z tymi tematami. Nie oszukujmy się PoE to nie są żadne soulsy i gotowcem każdy spokojnie dojedzie sobie do późnego end game-u, czego jestem najlepszym przykładem. Teraz czekając na PoE2 postanowiłem zagrać nieco inaczej, w zasadzie to Kiszak mnie do tego natchnął. Stwierdziłem, że w ramach mentalnego przygotowywania się do premiery zagram w PoE na nowej lidze Ruthless SSF, do tego własnym buildem i to klasą którą nigdy wcześniej nie grałem, czyli Ranger Deadeye. Kur** to była chyba najlepsza decyzja ever. Obawiałem się, że mój build po prostu nie będzie działał, do tego wizja bicia się z Izaro zapowiadała się jak powtarzanie w kółko labów, aż do znudzenia. Jak na razie akt 8 i żadnej wyjebki, nie licząc randomowego disconecta. Nadmienię tylko, że zazwyczaj grając na odlew z gotowcem potrafiłem się na pierwszym labie wywalać po kilka razy, nie zwracając uwagi na to co się wokół mnie dzieje, po prostu grałem na rympał, byle do atlasu. Teraz mam wrażenie, że w jeden weekend (jakieś 10h grania) dużo lepiej poznałem tą grę jak przez te ostatnie lata, uświadomiłem sobie, że wcale skillowo nie jestem jakiś słaby, a zwyczajnie grałem na odlew licząc na to, że itemy które są z polecenia "gotowca" i zaplanowane drzewko zrobią mi grę. Jakie było moje zdziwienie, gdzie przez brak możliwości trade i gównianemu lootowi, musiałem zacząć wczytywać się w statystyki każdego itemu i posiadając raptem kilka craft currency dodawać sobie pojedyncze staty i zmieniać białe itemy w żółte, po wcześniejszej analizie co mi bardziej potrzebne. Build tak samo musiałem budować bez wybiegania w jakiś corowy end game skill którego użyję, bo najzwyczajniej mogę go nigdy nie wydropić, nie wspominając już o support gemach. Takie focusowanie się na tym co jest potrzebne tu i teraz sprawiło, że dużo lepiej zacząłem rozumieć statystyki, dokładając samemu jakieś staty zrozumiałem jaki one mają wpływ na mój DMG, przeżywalność itd. ba pierwszy raz użyłem w tej grze esencji a to dopiero był game changer XD. Zobaczę jak to będzie wyglądało w dalszej części gry, ale jak na razie jestem bardzo optymistycznie nastawiony. Nie będę rozpisywał się jak w jakimś eseju, bo mógłbym wiele napisać, ale chciałem pokazać jak przez tyle lat grania gotowcami sam siebie upośledzałem. Jedyny plus to to, że chociaż dość dobrze poznałem drzewko i połączenia w kontekście tego, gdzie się co znajduje. Teraz mam wrażenie, że gram w zupełnie inną grę. Wiem, że pewnie dla wielu to co piszę to jakieś nieporozumienie i jak tak mogłem przez tyle lat grać olewając tak wiele corowych systemów itp. ale po prostu PoE traktowałem jak odmóżdżacz w którym latam i zbieram loot, w przerwach w graniu w MMO RPGi czy strategie. Teraz jak już wspomniałem jest to dla mnie zupełnie inna gra i mogę powiedzieć, że odkryłem dzięki Kiszakowi PoE na nowo. Każdemu kto ciągle gra gotowcami, a nie oszukujmy się jest takich wielu, polecam zrobić coś samemu, może nie koniecznie na Ruthless ale chociaż na SSF, nie pożałujecie tego, a do tego taka rozgrywka będzie lepsza jak obejrzenie wszystkich poradników dla początkujących DDrasa (ale jak coś to polecam bo są spoko). No to tyle, Essa!
Ewolucja gier i "progres" na przykładzie najemników z serii diablo: Diablo 2: najemnicy są istotnym elementem budowania postaci, odpowiedni wybór najemnika i jego wyposażenia pomaga dopełnić build i jest jednym z elementów progresji. Diablo 3: najemnicy są pomniejszym wsparciem dla postaci gracza, a rola ogranicza się do niewielkiego buffa nie wpływającego w znacznym stopniu na gameplay. Diablo 4: najemnicy som.
To będzie Złoto. Ragnarok mnie tak wynudził, że ciekawe co powie Kiszy, bo ja mocno walczyłem żeby wytrzymać. Do tego to bezmyślne prowadzenie za rączkę. To jest gra, która można przejść z zamkniętymi oczami. Nie ma żadnych pułapek, tylko gałka do przodu po sznureczku
@@kubasuveetzky8602ja gowa z 2018 chwyciłem bo usłyszałem że gre roku dostał. I do dzisiaj jestem w szoku że to on wtedy wygrał. Ja się dobrze bawiłem ale to nie oznacza że gierka była jakaś zajebista. Typowa gierka idź tam za znacznikiem a jak masz problem to ci follower pomoże
@@kacpersiakowski3426ta gra Imo nie stoi gameplayem ladna grafika, i fabula mi sie podobala (bo ciekawilo mnie co sie dzialo po zakonczeniu 3 czesci) ale to tyle z plusow
@@noobert5022 no gameplayowo to głównie walenie w atak i czasem dodge. Na te "trudniejsze" bossy musiałem użyc jeszcze parrowania. Wyglądała ładnie to fakt ale fabułka jak fabułka. Sama gry nie obroni. Dalej nie czaje dlavzego Sigrun jest tak częstwo stawiana w top 5 najtrudniejszych bossow ever
11:49 też mogę szczerze polecić Red Dragona. Kupiłem dzieciakowi klawiaturkę gamingowa, dobra cena, dobrze wykonana, przyjemnie się używa - polecam. Bardzo lubię takie marki które walczą nie tylko ceną, ale też dobrą jakością w takiej umiarkowanej cenie.
Co do Autoplaya, to to już się pojawiało w azjatyckich MMOsach :P Takie Jade Dynasty i inne podobne g*wienka miały wbudowane boty, które nawet miały graficzną repcezentację w grze. Takie duszki latające przy twojej postaci. I można było je ustawić żeby za ciebie chodziły od mobka do mobka i farmiły za ciebie, sterując twoją postacią :P
Grą która perfekcyjnie pokazywała level design była Soul Reaver 1. Nie było podświetlanych krawędzi i trochę się siedziało by rozwiązać zagadki związane z metroidalnym charakterem gry. Satysfakcja była wielka i gra zapadła w pamięć do dnia dzisiejszego. Pierwszą grą z pokazyjkami był Tomb Raider 1. Trochę stary jestem i wtedy żarłem wszystkie gry.
@Kiszak autoplay już jest. W nowym Life is Strange jak nie chcesz grać, klikasz w opcjach doświadczenie kinowe i oglądasz grę. Gra sama przechodzi się i wybiera najlepsze odpowiedzi.
@@Kaktifiti Gra jest mocno liniowa i tak naprawdę daje iluzje, że na coś można wpłynąć. Ale automatycznie wybiera dialogi, które nie obrażają NPC-ów. Coś jak Dragon Age :Veilguard.
@@krzysztofp516zagraj w Shadow Tactics lub Desperados3 - minimi znało się na robocie (z wyj. Shadow Gambit, ale jak pieniążki uda na współpracę z SBI to potem trzeba iść w powtarzanie poziomów zamiast nowego contentu)
Dragon Age nie stanowi tutaj wyjątku, wiele gier jest tak samo głupich, i popełniają te same błędy, albo ! żeby ukryć swoje '' zaangażowanie '' ukrywają je, za innymi błędami, w dzisiejszych czasach, wiele gier to dno . . . DNO . . .
Siema, czy Red dragon ma jakieś spoko słuchawki z dobrym mikrofonem? Bardzo mi zależy na dobrej jakości dzwięku bo moje obecne słuchawki często ucinają niektóre głoski i mój głos brzmi jak w starym radiu. Może ktoś już kupił coś podobnego i doradzi?
22:00 pan pierdoli o d&d 3.5e, jaka niby niemożliwość stackowania statystyk? Gdzie niby takie coś występuje? To że bonus z enhancment nie dodaje się do drugiego takiego samego bonusu, tylko brany jest wyższy nie oznacza że nie da się mieć i 40 siły, ale tutaj zachodzą już tak skomplikowane rzeczy, jak kombinowanie i że mamy z 20 rodzajów bonusów (gdzie tylko dodge bonus sie stackuje) i trzeba szukać innego rodzaju bonusów do staty by móc ją zwiększyć. A tak prościej, bonusy co do zasady nie sumują się ze sobą, jeżeli są tego samego typu, lub pochodzą z tego samego źródła, dlatego nie można założyć dwóch płyt i cieszyć się +16 do AC. Wyjątki od reguły to dodge bonus, który stakuje się z innymi dodge bonusami, oraz Circumstance bonus, który stakuje się ze sobą samym, ale tylko wtedy kiedy jego źródło jest inne np. jedno pochodzi z magii, drugie z przedmiotu, a trzecie że nwm z atutu. Oczywiście można mieć wiele bonusów tego samego rodzaju, odnoszących się do różnych rzeczy np. morale bonus do AC, nie wyklucza morale bonusu do trafienia. Mówienie że 3.0 jest lepsze oznacza że 3.5e się po prostu nie zna. Jak ktoś powie że pierdolę to cóż mam ledwie te biedne kilka tysi godzin w d&d 3.5e, co ja tam mogę wiedzieć.
Lepiej nie graj w God of War. Tytuł mówi jasno Bóg Wojny a tak naprawdę to frędzel nic nie potrafiący, nie umie zabić połowy przeciwników którzy powinni się rozlecieć od pierdnięcia, a dlaczego ? Ponieważ najpierw trzeba strzelić w przecinka z łuku; czyli jego syn jest o niebo silniejszy od Boga Wojny - Boga czaicie ? Dopiero wtedy Bóg Wojny będzie w stanie pokonać jakiegoś fafraka na poziomie zero który od samego spojrzenia powinien wybuchnąć i rozbryzgać się po ścianach. Podsumowanie: To nie jest “God of War” a “Son of war with his grandfather and friends” Tu nawet jakaś randomowa Babka, która czasem zastępuje syna jest tak samo silna jak syn a Bóg Wojny przy nich wszystkich to jakiś pipek, który nie potrzebnie im przeszkadza w questach. To pierwszy God of War którego nie przeszedłem do końca. PS. Masz szczęście że nie wspomniałem o mechanice palenia kwiatków z łuku i tym podobnych spraw z użyciem strzał.
"Ponieważ najpierw trzeba strzelić w przecinka z łuku; czyli jego syn jest o niebo silniejszy od Boga Wojny - Boga czaicie ?" - Dla mnie znaczy to tylko tyle, że w danym momencie to Atreus jest w posiadaniu broni i zaklęcia zdolnego do osłabienia przeciwnika. To nie znaczy, że Atreus jest silniejszy. Gdyby Kratos był sam to on użyłby łuku z odpowiednim zaklęciem albo znalazł inny sposób na rozwiązanie problemu, ale skoro jest ich dwóch to czemu mieliby się nie dzielić zadaniami? I swoją drogą ta "randomowa babka" nie jest randomowa tylko też jest bogiem tak samo jak Kratos, dziwne gdyby była bezużytecznym towarzyszem. Z siłą niektórych przeciwników się zgodzę. To niekonsekwentne żeby ktoś kto ma na koncie epickie walki z potężnymi istotami nagle nie był w stanie zabić jednym ciosem pierwszego lepszego nieumarłego. Tylko, że ta niekonsekwencja miała już miejsce w poprzednich częściach, tam też wielu dupowatych przeciwników nie padało od jednego zwyczajnego ciosu. Chociaż fakt, w nowym gowach jest jeszcze gorzej przez to jak skopany jest poziom trudności. Podnosi głównie hp przeciwników w górę i robi z nich gąbki na obrażenia zamiast dać im nowe trudniejsze do ogrania ataki. Generalnie samo to, że ktoś jest bogiem nie oznacza jeszcze, że musi być potężniejszy o rzędy wielkości od zwykłego śmiertelnika. To wszystko zależy od tego jak twórcy wymyślą świat i jego lore. Natomiast faktycznie cała seria god of war często manipuluje siłą Kratosa tak by pasowała do sytuacji. Najpierw skutecznie siłuje się z gigantycznymi palcami Kronosa które próbują go zgnieść. Obraca na szynach świątynię która waży pewnie dziesiątki albo setki tysięcy ton. Przy takiej sile powinien dosłownie w trzech gigantycznych skokach doskoczyć z ich domu na najwyższą górę w midgardzie, a Atreus nawet by się nie zorientował, że ojciec wyszedł z domu w nocy na godzinę i wrócił. Niestety gdyby konsekwentnie trzymać się tego, że Kratos jest tak potężny jak np. w walce z Kronosem to wiele kontentu byłoby do wywalenia - głównie eksploracja (bo może sobie gdzieś doskoczyć) i walka ze zwykłymi wrogami (bo i tak mu nie zagrażają). To jest generalnie problem wszystkich gier god of war.
niech sobie będą te jednorożce a my mówimy nie chce nie dziękuje nie kupuje po co walczyć z wiatrakami moja matka siostra tego nie akceptuje i nie kupuje to jest moda
Gry są łatwiejsze bo bommery nie wyrabiają wystarczy zobaczyć jak wychodzili soulsy i płakali że czemu trudne czasu nie mają tid samo dziadki grają w fps na multi ledwo robią 10 fragow płaczą że każdy to cziter kto lepiej od nich gra bo oni siedzą w kącie i tak wygląda ich gra
Taaa, nie ma to jak porównywać słuchawki stricte pod granie za 2 stówy do słuchawek Sennheisera z 3krotnie większym budżetem i w dodatku na kablu, gdzie wiadomo że ta jakość zawsze będzie lepsza, może cię zaskoczę ale nie każdy ma 6-7 stów do wydania na słuchawki skoro za 2-3 stówy kupi wystarczająco dobre do zastosowania przy PC a przy okazji będą bezprzewodowe bez wkurwiającego kabla.
Jak kogos nie stac wydac 600 czy 700 zl, co zmiazdzy jakoscia audio wszystko z tagiem gamingowym, to moze powinien pomyslec o innym zajeciu niz gry? Chyba, ze mowimy o dzieciach, ale nawet wtedy, roznica polega na tym, ze te Sennki beda dzialac 15 lat (i to nie jest nawet przesada), a to gejmingowe gowno wymienisz w tym czasie 3 razy, wiec koniec końcow nie wychodzi drozej. A jak ktos oczekuje dobrych sluchawek wireless za 200 zl to machajacypapaj.jpg. Utrwalacie tylko w ludziach przeswiadczenie, ze dokonuja dobrego wyboru, bo sami kupujecie gowno. To taka analogia do samograjkow vs souls-like'ow.
Hej, Dzisiejsze gry (jeszcze nie wszystkie) same siebie spojlerują 😐 Dobra gra powinna wymusić na graczu myślenie, wtedy ma się pełną radość i satysfakcję z grania i człowiek się nie nudzi, a tak to masz rozwiązanie podane na patelni i już nic nie musisz robić tylko podążać za wskazówkami. Pozdro
Gry i filmy z usa sa robione dla przecietnego mieszkanca ameryki. Przecietny amerykanin to albo bialy z trailer park, albo murzyn z wielkiego miasta, obaj sa raczej slabo wyksztalceni (a to wina systemu edukacji), zreszta to widac po ostatniej wygranej Trumpa, oni na niego glosuja a on ich zaora na maksa. Wiec gry i filmy ssa robione dla przecietnego odbiorcy, pamietacie Black Panther i to jak skoczylo wyszukiwanie "Flights to Wakanda"? No wlasnie.
Wątpię by ludzie głosowali na prezydenta Trumpa z powodu "głupoty". Amerykanie są skupieni na sobie, a inflacja w Ameryce zżarła cały social demokratów więc na koniec dnia lepiej im się żyło za poprzedniej kadencji Trumpa. Na koniec dnia amerykanie głosują na tych co dadzą im tańszą ropę i ceny w spożywczym... Poza tym w testach na IQ (nie mówię o MENS-ie, a o "International IQ Test") amerykanie wychodzą z tą około 100-ką IQ tak samo, jak Polacy. To, że nie wiedzą gdzie jest Polska cóż, a czy przeciętny Kowalski wie, gdzie jest Missouri albo Dakota Południowa? Też nie bardzo (Polska gdzieś w Europie/Dakota gdzieś w Ameryce). PS Czy sprzedaż Dragon Aga nie potwierdza, że ludzie aż tak głupi nie są. I że to są raczej błędne założenia marketingu i ideologów (w tym ego).
6:30 Oglądałem parę lat temu Sim Racera grającego w półprofesjonalnych/profesjonalnych ligach w F1
Wspomniał pewnego razu, że kiedyś z kolegami z lig stwierdzili, że sobie sami zhostują wyścig i pojeżdżą dla funu, taki pół-turniej.
On i ktoś jeszcze ustawiali to ustawiali i przez przypadek odhaczając kolejne opcje wyścigu zablokowali możliwość włączenia sobie linii wyścigowej.
Jemu to nie robiło różnicy bo i tak bez niej jeździł i myślał, że inni robią tak samo.
Jakie było jego zdziwienie kiedy wyścig się zaczął i połowa bądź co bądź profesjonalistów nie wiedziała gdzie hamować, bo uczyli się swojej jazdy W STOSUNKU do linii wyścigowej, a nie w stosunku do toru.
Bardzo boleśnie widać to na dzisiejszych "MMORPG" (jeśli można je tak w ogóle nazywać). Czy nam się to podoba czy nie, ten gatunek powstał na podstawie DnD. Celem gry była przygoda, interakcje ze światem i z innymi graczami, współpraca w celu pokonania jakichś przeszkód. Zbudowanie czegoś. Czy to budujesz swoją reputację, czy to gildię, czy imperium, czy jakąś konkretną umiejętność doprowadzasz do perfekcji, a może budujesz kolekcję broni i zbroi, których craftowanie doprowadziłeś do mistrzostwa. Do gry logowało się nie po to żeby wykonać serie codziennych zadań ale żeby sprawdzić co dzisiaj gracze kombinują. Co robią kumple. Kto kogo wyruchał i jak bardzo. Dzisiaj MMORPG zostały zredukowane do biegania po dungach i lootowania gearu. Zniknął z nich całkowicie jakiś element intelektu i został zastąpiony wciskaniem guzika w odpowiednim momencie tak żeby wypadł loot. Jak dla małpy, która dostaje banana za wciskanie odpowiedniego klocka. I siedzi taki, wciska te guziki na M+ w WoWie "o, mam armor, mam armor! jestem hardkorowym graczem!".
Kiedyś tworzone były gry dla ludzi, z myślą o rywalizacji/refleksie itp. albo poprostu podejmowaniu decyzji lepszych/gorszych po jakiejś analizie. Był także telewizor dla ludzi którzy lubią wyłaczyć się i odpocząć na szybko po pracy stresie itp. Teraz w telewizorze jest bieda i słusznie game deweloperzy wykorzystali to i zaczęli oferować tej masie ludzi rozyrwke, gdzie można śmiało uśpić wszelkie myślenie pod dumną nazwą GRA. Wysyp tego typu rozrywki pokazuje tylko proporcje w społeczeństwie.
No właśnie nie pokazuje. Bo robisz taką grę dla "dzieci" ala Veilguard i potem przy liczeniu hajsu w studiu są sceny rodem z Chłopaków z Baraków - "No Ku**a miało wyjść inaczej".
@@krisb7299 Pokazuje pokazuje, skoro nawet tytuły które niegdyś robiły furrorę w świecie gamingu za regrywalność teraz na siłę wrzucają ułatwiacze, żeby każdy debil wiedział gdzie ma skoczyć albo gdzie iść zrobić questa po strzałce, albo zaczynają zasypywać gracza giftami żeby tylko jeszcze chwile na nowo wrócił do gry, pokazuje kto jest odbiorcą. Natomiast Ty zupełnie nie odnosisz się do czego co napsiałem, Veilgard czy Assasin ma największy problem z tym, że zasypuje "graczy" a raczej widzów tej gry/widowiska swoim przekazem, który już na netflixsie też odchodzi w do lamusa.
22:20 BG 2 opiera się na aDND 2. Pierwszym cRPG opartym o DND 3.0 był Neverwinter Nights, a pierwszym opartym o DND 3.5 była Świątynia Pierwotnego Zła od Troika Games. Pierwszym cRPG opartym o DND 5E była solasta, crown of the magister
Przecież tak jest już od jakiegoś czasu. Dlaczego Demon's Souls i gry FROMu stały się popularne?
Bo ktoś je znalazł w czasach postępującej, masowej każualizacji - coraz mniej gier stawiało sensowne (nie tylko podbicie obrażeń i HP przeciwnikom) a wręcz jakiekolwiek wyzwanie - indie też nie było (Kickstarter to było pole minowe z wysokim ryzykiem) do tego twórcy nie mieli skąd brać inspiracji i pomysłów na sprzedanie trudniejszych gier by zarobić na dalsze utrzymanie.
Dopiero jak ktoś importował Demon's Soulsy na PS3 i podzielił się wrażeniami na forach, komentarzach i innych głosząc jak to KTOŚ ośmielił się stworzyć grę w czasach masowej produkcji tytułów dla każuali.
Reszta jest historią...
Tutaj też nie rozumiem bulódópienia każuali na to, że Soulsy są trudne - mają przecież inne gry do wyboru. A Soulsy są robione specyficznie - od projektów, assetów, klimatu i wielu mniejszych czynników poziom trudności jest kręgosłupem tego gatunku. Bez tego produkcja jest miałka - idealna papka dla każuali, który skonsumuje i pójdzie dalej. Nie może pojąć, że ludzie chcą mieć wybór. Ma być dla każuali albo wcale - nie wytłumaczysz takiemu, że nie zawsze jest możliwe zrobienie dobrego balansu i konfiguracji w dużych grach z multum opcji. Może uda się raz - ale nie zawsze.
Doszło do takiego kuriozum, że nawet stare gry nazywano Soulsami - tak bardzo źle jest z poziomem trudności w grach, graczami i developerami.
Te narzekania na żółtą farbę - gry są przeładowane. Tekstury szczegółowe, efektów graficznych masa i utrudniają widzenia a do tego powrzucano na mapę prawdziwe śmietniki assetów bo devsi albo się nudzą albo boją się zostawiać puste mapy. Dlatego by się przeciętny gracz nie irytował szukaniem sposobu na przejście gry stosuje się farbę.
Żółta farba zirytuje garstkę osób, ale sprawi że wielu będzie w stanie grać i przejść grę bez irytowania się. Ot, taka cena wysokobudżetowych produkcji...
Właśnie w końcówce materiału pokazałeś skąd wynika to, że gry skomplikowane odnoszą sukces - jest ich niewiele, przez co developer ma już z góry sporego rozmiaru target audience który z pewnością zagra w ich gre - spora część hardcore graczy ogrywa każdy trudniejszy AAA, bo nie mają innego wyboru. Dlatego też gry typu DA:V nie cieszą się aż taką popularnością - z racji na prostotę świata i rozgrywki konkurują z innymi grami stworzonymi w tym stylu - a z racji na dużą ich liczbę liczba graczy się rozkłada na więcej tytułów - nie mówiąc już o tym, że casual gracze grają w statystycznie mniej gier niż gracze wymagający, co z kolei przekłada się na to, że spora część kupi jedną czy dwie gry typu DA:V i mają wszystko na cały rok. Tutaj tkwi kolejny problem tych produkcji: z racji na to, że gonią za tymi casualami gry muszą stawać się coraz bardziej przystępne i coraz prostsze co z kolei powoduje, że w pewnym momencie odpychają ludzi, wymagających bardziej złożonej, mniej infantylnej rozgrywki, stąd też takie odrzucenie powodują w tobie duże, proste gry które mają tylko ładnie wyglądać - oczekujesz od gier czegoś innego - i fajnie, każdy może mieć swoje kryteria oceny i różni ludzie oceniają gry inaczej - ja lubię sobie posłuchać co masz do powiedzenia bo jesteś profilowo zbliżony do mnie, ale rozumiem też czemu tak wiele ludzi się z tobą nie zgadza.
A ja myślę, że komentując w taki sposób, nie zauważamy pewnej perspektywy, jaka nasuwa mi się jako ojcu. Myślę, że ogromna część gier jest dostosowywana do nie tylko dziecięcych poziomów umysłów ale i do obecnych umysłów, które są znacznie ograniczone z uwagi na coraz mniejszą ekspozycję na własne wymyślanie rozwiązań, ciągle odsuwając gotowe i łatwe a także domyślne. Co o tym myślisz Kiszak. Przecież dzisiaj trzeba sprzedać sztuki i trafić do większej ilości graczy i spektrum wieku oraz ich możliwości przerobowych głów. Sam ostatnio mówiłeś, że ludzie nie myślą tylko biorą gotowe buildy wcale ich nie rozumiejąc. Oni przecież szukają emocji, a nie myślenia. Nie satysfakcji z pokonywania trudności, tylko łatwego zakończenia.
Ale to można odbić w drugą stronę. Gdyby na rynku istniały w większości gry które wymagają nieco więcej myślenia to nowe pokolenie graczy chcąc grać w te gry musiałoby nauczyć się myśleć. Dokładnie tak samo masz z soulsami, gracze którzy grają w tego typu gry są bardziej zręczni, i zdyscyplinowani niż gracze co w takie gry nie grali nigdy.
To że dzisiaj gracze są mniej inteligentni to tylko zasługa nowych gier które od 15 lat są ułatwiane do granic możliwości.
@@przemekkak7029 myślę, że nie gier tylko w ogóle świata jaki je otacza wraz z całą technologią i szkołą na czele. Wystarczy porównać poziom pierwszych matur z obecnymi. Mam 36lat i na pewno bym nie dał rady z bomby zdać takiej matury jakie były na początku w Polsce.
I dlatego "producenci gier, robią z konsumentów ameby umysłowe", bo takich ameb jest zbyt wiele aby zarobić wymagającym produktem na tym rynku.
Swoją drogą obawiam się, że ten trend już się nie odwróci ani nie rozdzieli, mając propozycję dla graczy wymagających.
W Aseto włącza się linie toru jazdy na samym początku tylko po to by poznać sposób bezpiecznego, podstawowego przejazdu i WŁAŚNIE nauczyć się podstaw np. gdzie dohamować . Z biegiem czasu i godzin na danym torze ta linia staje się zbędna ponieważ zaczynasz zauważać gdzie możesz pojechać szybciej - inaczej wejść w zakręt lub później dohamować. Polecam wyłączyć linie po wstępnym zapamiętaniu toru - czasy poprawią się po paru lub parunastu okrążeniach :).
Uważam że odnośnie oznaczania krawędzi i drabin chłop ma rację, jak czasami patrzę jak kumple ogrywają starsze tytuły to nie widzą oczywistych tuneli, drabin, wszelakich przejść, nie wiem dlaczego w stalkerze 2 drabiny są pomalowane żółtą farbą skoro zawsze w stalkerach drabiny działały, w takim assasin's creed wszelkie krawędzie po których mogłeś się wspinać lekko się wyróżniały, w jakiś sposób nakierowywały cię i stawały się czymś oczywistym. To samo dotyczy ułatwiania gry mechanicznie i bronienie tego tym że ktoś może nie mieć czasu xD książki też wymagają zaangażowania bo czytasz ją dłużej niż oglądasz film na jej podstawie, sam jestem dorosły i nie mam masy czasu ale zrozumienie mechaniki gry, zobaczenie jak boss działa daje mi porównywalnie dużo satysfakcji jak pokonanie danej przeszkody, zwłaszcza kiedy mechaniki są reprezentowane coraz częściej za pomocą liczb, a nie efektów, w takim diabolo 2, sacredzie, starcrafcie, warcrafcie 3 czy soulsach wybierając umiejętności, przedmioty, runy i inne duperele czuję się silniejszy jako postać w grze, nie chce mi się bawić w matematykę ale lubię eksperymentować zauważając fizycznie że moja postać robi więcej i mocniej bo co mi po tym że ze 100 dmg przeszedłem do 1000 dmg jak po za tą liczbą nie idzie nic innego?
Za dzieciaka pamiętam grę Crash Bandicoot 3 na PS. Gra platformowa wymagająca skupienia, gdzie prawdziwe wyzwanie zaczynało się w momencie robienia każdej planszy na czas. Walczyło się o nagrody, które zaś były adekwatne do naszych wyników czasowych. Zaraz po przejściu całej gry i zdobyciu wszystkich umiejętności pojawiała nam się możliwość walki o platynę, gdzie w walce o nią gra nie wybaczała dosłownie żadnych potknięć. Nawet maska latająca za nami i chroniąca przed "śmiercią" za bardzo nas spowalniała po otrzymaniu obrażeń.
Gra dla dzieci, która nie robiła z nich małych debili.
Z gier wyścigowych uwielbiałem Gran Turismo, które również było na PS. Gra nie wybaczająca błędów, w szczególności na zawodach, które zaś składały się z kilku wyścigów. Skopanie jednego wyścigu na takich imprezach oznaczało, że co najwyżej mogliśmy liczyć na srebro, i to wciąż przy optymistycznych wiatrach. Gra na końcowych etapach rozgrywki oczekiwała od nas perfekcji.
Ja uważam, że postacie mówiące Ci co masz zrobić zostały stworzone dla osób, które robią 5 rzeczy na raz i nie skupiają się na grze, jak np. streamerzy. Często widzę, jak taki ciągle czyta czat i potem nie wie co ma zrobić. Trzeba wtedy tłumaczyć, jak krowie na rowie, że zrób to w taki sposób. Przykładem niech będzie portal 2 i zastąpienie wieżyczki w skanerze, aby system utylizował te śmiercionośne, a zostawiał te wadliwe. Idzie sobie streamer przez taśmę produkcyjną, wie, że te wieżyczki zabijają, widzi i słyszy, że niektóre są felerne i widzi, w które miejsce są wyrzucane i można je złapać. Przechodzi do pokoju ze skanerem, npc mówi, że możesz wyjąć wieżyczkę ze skanera, no to wykonuje polecenie. Ale potem dostaje taki streamer informację, że trzeba coś innego wsadzić i zaczyna się kłopot, bo trzeba pomyśleć, co się widziało minutę temu i 15 kroków wstecz można się cofnąć i zabrać felerną do podmiany. Streamer chodzi 5 minut, aż wraca z pustymi rękoma do pokoju, gdzie npc w końcu mówi, co trzeba zrobić.
Co do God of Wara. Gadanie o czekaniu na kilkunastosekundowe cooldowny to jest demagogia. Po pierwsze - czas cooldownu jest elementem buildu postaci w GoW. Możesz zrobić build pod skille runiczne i zamiast budować siłę czy obronę albo hp, budujesz moc ataków runicznych, a talizmanami wpływasz na czas cooldownu czy losowe odnowienie cooldownu. Ponadto, najmocniejsze ataki runiczne mają defaultowy cooldown na poziomie 3 minut. I możesz mieć tylko jeden taki wybrany dla danej broni. 3 minuty (!!!) - nie ma walk, które trwają w tej grze dłużej. Raz możesz go użyć max. Sam dobór tych skilli też jest elementem umiejętności szukania synergii.
Zakres ciosów, liczba możliwych kombinacji ataków w GoW 2018 i Ragnaroku są znacznie większe niż w pierwotnej trylogii.
Mówienie, że walka w GoW to czekanie na cooldowny to jest straszna bujda. Musiałbyś robić to specjalnie i celowo. Walka jest zbyt szybka by miało to sens. Ponadto, nie jesteś w stanie się healować non stop więc takie wyczekiwanie na cooldowny byłoby jeszcze trudniejsze niż normalna walka.
Tylko lamusy grają pod cooldowny, prawdziwi gracze god of war rozpierdalają wszystko ostrzami chaosu na perfekcyjnych unikach
Moim zdaniem Ragnarok ma bardzo przyjemny system walki - i ultów po prawdzie nie ma, skilli przypisanych do broni jest 6 i nie zjadają 1/3 hp przeciwnika. Grając w survival armorze używa się ich dość często. Jedyne co bym nazwał "ultem" to bifrost storm ale na niego trzeba jakoś zapracować w trakcie walki.
Może nie będzie to wypowiedź bezpośrednio nawiązująca do wbudowanych w grę "ułatwień", ale myślę, że temat pokrewny. W PoE gram w zasadzie od premiery w 2013 roku. Miałem jakieś 2 lata przerwy w tym tytule w początkowych latach, bo i nie oszukujmy się, kontentu wtedy było niewiele, ale nie licząc samej premiery, to można powiedzieć, że zawsze grałem "gotowcami". Nie czułem jakoś potrzeby analizowania całego tego drzewka, tylko wybierałem sobie archetyp którym będę grał i cyk build z neta. Od jakiś 2 lat, mimo tego, że aktualnie aktywności w grze jest pierdyliard, to czułem coraz większe znużenie graniem w PoE, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że na mapach T13 T14 najczęściej trafiałem na ścianę, gdzie teoretycznie OP build jakoś nie chciał mi działać. Wiedziałem, że nie rozumiem np. evasion buildów, wielu zależności w elemental resistach i wiele wiele innych a stół do craftu służył co najwyżej jako wystrój hideoutu, ale jakoś przez tyle lat nie czułem najmniejszej ochoty zapoznawania się z tymi tematami. Nie oszukujmy się PoE to nie są żadne soulsy i gotowcem każdy spokojnie dojedzie sobie do późnego end game-u, czego jestem najlepszym przykładem.
Teraz czekając na PoE2 postanowiłem zagrać nieco inaczej, w zasadzie to Kiszak mnie do tego natchnął. Stwierdziłem, że w ramach mentalnego przygotowywania się do premiery zagram w PoE na nowej lidze Ruthless SSF, do tego własnym buildem i to klasą którą nigdy wcześniej nie grałem, czyli Ranger Deadeye. Kur** to była chyba najlepsza decyzja ever. Obawiałem się, że mój build po prostu nie będzie działał, do tego wizja bicia się z Izaro zapowiadała się jak powtarzanie w kółko labów, aż do znudzenia. Jak na razie akt 8 i żadnej wyjebki, nie licząc randomowego disconecta. Nadmienię tylko, że zazwyczaj grając na odlew z gotowcem potrafiłem się na pierwszym labie wywalać po kilka razy, nie zwracając uwagi na to co się wokół mnie dzieje, po prostu grałem na rympał, byle do atlasu. Teraz mam wrażenie, że w jeden weekend (jakieś 10h grania) dużo lepiej poznałem tą grę jak przez te ostatnie lata, uświadomiłem sobie, że wcale skillowo nie jestem jakiś słaby, a zwyczajnie grałem na odlew licząc na to, że itemy które są z polecenia "gotowca" i zaplanowane drzewko zrobią mi grę. Jakie było moje zdziwienie, gdzie przez brak możliwości trade i gównianemu lootowi, musiałem zacząć wczytywać się w statystyki każdego itemu i posiadając raptem kilka craft currency dodawać sobie pojedyncze staty i zmieniać białe itemy w żółte, po wcześniejszej analizie co mi bardziej potrzebne. Build tak samo musiałem budować bez wybiegania w jakiś corowy end game skill którego użyję, bo najzwyczajniej mogę go nigdy nie wydropić, nie wspominając już o support gemach. Takie focusowanie się na tym co jest potrzebne tu i teraz sprawiło, że dużo lepiej zacząłem rozumieć statystyki, dokładając samemu jakieś staty zrozumiałem jaki one mają wpływ na mój DMG, przeżywalność itd. ba pierwszy raz użyłem w tej grze esencji a to dopiero był game changer XD. Zobaczę jak to będzie wyglądało w dalszej części gry, ale jak na razie jestem bardzo optymistycznie nastawiony.
Nie będę rozpisywał się jak w jakimś eseju, bo mógłbym wiele napisać, ale chciałem pokazać jak przez tyle lat grania gotowcami sam siebie upośledzałem. Jedyny plus to to, że chociaż dość dobrze poznałem drzewko i połączenia w kontekście tego, gdzie się co znajduje. Teraz mam wrażenie, że gram w zupełnie inną grę.
Wiem, że pewnie dla wielu to co piszę to jakieś nieporozumienie i jak tak mogłem przez tyle lat grać olewając tak wiele corowych systemów itp. ale po prostu PoE traktowałem jak odmóżdżacz w którym latam i zbieram loot, w przerwach w graniu w MMO RPGi czy strategie. Teraz jak już wspomniałem jest to dla mnie zupełnie inna gra i mogę powiedzieć, że odkryłem dzięki Kiszakowi PoE na nowo. Każdemu kto ciągle gra gotowcami, a nie oszukujmy się jest takich wielu, polecam zrobić coś samemu, może nie koniecznie na Ruthless ale chociaż na SSF, nie pożałujecie tego, a do tego taka rozgrywka będzie lepsza jak obejrzenie wszystkich poradników dla początkujących DDrasa (ale jak coś to polecam bo są spoko).
No to tyle, Essa!
Ewolucja gier i "progres" na przykładzie najemników z serii diablo:
Diablo 2: najemnicy są istotnym elementem budowania postaci, odpowiedni wybór najemnika i jego wyposażenia pomaga dopełnić build i jest jednym z elementów progresji.
Diablo 3: najemnicy są pomniejszym wsparciem dla postaci gracza, a rola ogranicza się do niewielkiego buffa nie wpływającego w znacznym stopniu na gameplay.
Diablo 4: najemnicy som.
Pierwsze God of wary były znacznie, ale to znacznie łatwiejsze jeśli chodzi o walkę, coś jak Diablo
Ale zajebisty kanał, trzeba będzie go odwiedzić 😂
O Jezu. Kiszak w god of warze. To może być niezły content ale nie tylko gameplayowy ale także z czytania komentarzy XD
będzie ogień większy niż podczas trailera GTA VI
To będzie Złoto. Ragnarok mnie tak wynudził, że ciekawe co powie Kiszy, bo ja mocno walczyłem żeby wytrzymać.
Do tego to bezmyślne prowadzenie za rączkę. To jest gra, która można przejść z zamkniętymi oczami. Nie ma żadnych pułapek, tylko gałka do przodu po sznureczku
@@kubasuveetzky8602ja gowa z 2018 chwyciłem bo usłyszałem że gre roku dostał. I do dzisiaj jestem w szoku że to on wtedy wygrał. Ja się dobrze bawiłem ale to nie oznacza że gierka była jakaś zajebista. Typowa gierka idź tam za znacznikiem a jak masz problem to ci follower pomoże
@@kacpersiakowski3426ta gra Imo nie stoi gameplayem ladna grafika, i fabula mi sie podobala (bo ciekawilo mnie co sie dzialo po zakonczeniu 3 czesci) ale to tyle z plusow
@@noobert5022 no gameplayowo to głównie walenie w atak i czasem dodge. Na te "trudniejsze" bossy musiałem użyc jeszcze parrowania. Wyglądała ładnie to fakt ale fabułka jak fabułka. Sama gry nie obroni. Dalej nie czaje dlavzego Sigrun jest tak częstwo stawiana w top 5 najtrudniejszych bossow ever
11:49 też mogę szczerze polecić Red Dragona. Kupiłem dzieciakowi klawiaturkę gamingowa, dobra cena, dobrze wykonana, przyjemnie się używa - polecam. Bardzo lubię takie marki które walczą nie tylko ceną, ale też dobrą jakością w takiej umiarkowanej cenie.
Proponuję dodanie do sklepu majtek ze strzałkami w dół😅
Ej, ja nie jestem 26-letnim dziadem tylko 29-letnim pradziadem
Co do Autoplaya, to to już się pojawiało w azjatyckich MMOsach :P
Takie Jade Dynasty i inne podobne g*wienka miały wbudowane boty, które nawet miały graficzną repcezentację w grze. Takie duszki latające przy twojej postaci. I można było je ustawić żeby za ciebie chodziły od mobka do mobka i farmiły za ciebie, sterując twoją postacią :P
Arcadeówki mają sporo z designu którego brakuje większości gier z innych gatunków
Szydera szydera, ale taki bocik w Diablo IV wbijajacy ci level od którego cos sie dzieje jak najbardziej byłby na propsie xd
Grą która perfekcyjnie pokazywała level design była Soul Reaver 1. Nie było podświetlanych krawędzi i trochę się siedziało by rozwiązać zagadki związane z metroidalnym charakterem gry. Satysfakcja była wielka i gra zapadła w pamięć do dnia dzisiejszego. Pierwszą grą z pokazyjkami był Tomb Raider 1. Trochę stary jestem i wtedy żarłem wszystkie gry.
mój ojciec mi opowiadał że jak był młody to sobie programował diablo by mu się samo przechodziło XD
5:25 ale już tak podobnie jest na ps5,naciskasz przycisk i konsola ci podpowiada w formie wideo jak masz przejś dany etap gry
@Kiszak autoplay już jest. W nowym Life is Strange jak nie chcesz grać, klikasz w opcjach doświadczenie kinowe i oglądasz grę. Gra sama przechodzi się i wybiera najlepsze odpowiedzi.
XDD? A można chociaż samemu wybrać opcję dialogową czy gra też wybiera „dobre” dialogi?
@@Kaktifiti Gra jest mocno liniowa i tak naprawdę daje iluzje, że na coś można wpłynąć. Ale automatycznie wybiera dialogi, które nie obrażają NPC-ów. Coś jak Dragon Age :Veilguard.
@@adamwesołek-l8o to równie dobrze, można to na jutubie obejrzeć
I to jest najlepsze oświetlenie.
Kiszak, który określa Thymesie na jeden wieczór, a ja przeszedłem ją w chyba 20h co zajęło mi 2 czy 3 tygodnie grania xD
Najlepiej wspominam gry z Amigi. Lost Viking, Pushover, Benefactor, Cannon Fodder. One były fchuj wymagające.
Dla mnie commandos był mega wymagający. Ostatnio przechodziłem i dotarłem tylko do 11 misji ,a misji w tej grze bylo jakieś 19.
@@krzysztofp516zagraj w Shadow Tactics lub Desperados3 - minimi znało się na robocie (z wyj. Shadow Gambit, ale jak pieniążki uda na współpracę z SBI to potem trzeba iść w powtarzanie poziomów zamiast nowego contentu)
Kiedyś to było Grant Turismo gdzie musiałeś zrobić licencje żeby móc grać w bardziej wymagających wyścigach ...
Ja to lubie sobie odpalić grę po pracy, do tego piwko. Gra to ma być relaks, a nie męczenie się. Nie mam czasu żeby uczyć się zabijać trudnego bossa.
Dragon Age nie stanowi tutaj wyjątku, wiele gier jest tak samo głupich, i popełniają te same błędy, albo ! żeby
ukryć swoje '' zaangażowanie '' ukrywają je, za innymi błędami, w dzisiejszych czasach, wiele gier to dno . . . DNO . . .
Haha kocham te reklamy Kiszaka XD
Jako gracz Horizona mogę potwierdzić.
Krewny raz zgubił się w Starej wiosce Gothica (pierwszy kręgu,serio).
Dwudziesto sześcioletniego dziada No to teraz mi dojechał ja mam 36😂😂
Pro street byl wchoooooj dobry. Inny, ale mega dobry. W wieku 17 lat cisnalem w niego w opor na ps2 pracujac na noc na parkingu strzezonym.
Wszystko się zgadza, ale jednak w sim racingu zdecydowanie chodzi o to by móc pościgać się różnorakimi furami ;)
5:22 w metinie2 takie coś dodali parę lat temu xD
Siema, czy Red dragon ma jakieś spoko słuchawki z dobrym mikrofonem? Bardzo mi zależy na dobrej jakości dzwięku bo moje obecne słuchawki często ucinają niektóre głoski i mój głos brzmi jak w starym radiu. Może ktoś już kupił coś podobnego i doradzi?
22:00 pan pierdoli o d&d 3.5e, jaka niby niemożliwość stackowania statystyk? Gdzie niby takie coś występuje? To że bonus z enhancment nie dodaje się do drugiego takiego samego bonusu, tylko brany jest wyższy nie oznacza że nie da się mieć i 40 siły, ale tutaj zachodzą już tak skomplikowane rzeczy, jak kombinowanie i że mamy z 20 rodzajów bonusów (gdzie tylko dodge bonus sie stackuje) i trzeba szukać innego rodzaju bonusów do staty by móc ją zwiększyć.
A tak prościej, bonusy co do zasady nie sumują się ze sobą, jeżeli są tego samego typu, lub pochodzą z tego samego źródła, dlatego nie można założyć dwóch płyt i cieszyć się +16 do AC. Wyjątki od reguły to dodge bonus, który stakuje się z innymi dodge bonusami, oraz Circumstance bonus, który stakuje się ze sobą samym, ale tylko wtedy kiedy jego źródło jest inne np. jedno pochodzi z magii, drugie z przedmiotu, a trzecie że nwm z atutu.
Oczywiście można mieć wiele bonusów tego samego rodzaju, odnoszących się do różnych rzeczy np. morale bonus do AC, nie wyklucza morale bonusu do trafienia.
Mówienie że 3.0 jest lepsze oznacza że 3.5e się po prostu nie zna.
Jak ktoś powie że pierdolę to cóż mam ledwie te biedne kilka tysi godzin w d&d 3.5e, co ja tam mogę wiedzieć.
Lepiej nie graj w God of War. Tytuł mówi jasno Bóg Wojny a tak naprawdę to frędzel nic nie potrafiący, nie umie zabić połowy przeciwników którzy powinni się rozlecieć od pierdnięcia, a dlaczego ? Ponieważ najpierw trzeba strzelić w przecinka z łuku; czyli jego syn jest o niebo silniejszy od Boga Wojny - Boga czaicie ? Dopiero wtedy Bóg Wojny będzie w stanie pokonać jakiegoś fafraka na poziomie zero który od samego spojrzenia powinien wybuchnąć i rozbryzgać się po ścianach.
Podsumowanie: To nie jest “God of War” a “Son of war with his grandfather and friends”
Tu nawet jakaś randomowa Babka, która czasem zastępuje syna jest tak samo silna jak syn a Bóg Wojny przy nich wszystkich to jakiś pipek, który nie potrzebnie im przeszkadza w questach.
To pierwszy God of War którego nie przeszedłem do końca.
PS. Masz szczęście że nie wspomniałem o mechanice palenia kwiatków z łuku i tym podobnych spraw z użyciem strzał.
"Ponieważ najpierw trzeba strzelić w przecinka z łuku; czyli jego syn jest o niebo silniejszy od Boga Wojny - Boga czaicie ?" - Dla mnie znaczy to tylko tyle, że w danym momencie to Atreus jest w posiadaniu broni i zaklęcia zdolnego do osłabienia przeciwnika. To nie znaczy, że Atreus jest silniejszy. Gdyby Kratos był sam to on użyłby łuku z odpowiednim zaklęciem albo znalazł inny sposób na rozwiązanie problemu, ale skoro jest ich dwóch to czemu mieliby się nie dzielić zadaniami? I swoją drogą ta "randomowa babka" nie jest randomowa tylko też jest bogiem tak samo jak Kratos, dziwne gdyby była bezużytecznym towarzyszem.
Z siłą niektórych przeciwników się zgodzę. To niekonsekwentne żeby ktoś kto ma na koncie epickie walki z potężnymi istotami nagle nie był w stanie zabić jednym ciosem pierwszego lepszego nieumarłego. Tylko, że ta niekonsekwencja miała już miejsce w poprzednich częściach, tam też wielu dupowatych przeciwników nie padało od jednego zwyczajnego ciosu. Chociaż fakt, w nowym gowach jest jeszcze gorzej przez to jak skopany jest poziom trudności. Podnosi głównie hp przeciwników w górę i robi z nich gąbki na obrażenia zamiast dać im nowe trudniejsze do ogrania ataki.
Generalnie samo to, że ktoś jest bogiem nie oznacza jeszcze, że musi być potężniejszy o rzędy wielkości od zwykłego śmiertelnika. To wszystko zależy od tego jak twórcy wymyślą świat i jego lore. Natomiast faktycznie cała seria god of war często manipuluje siłą Kratosa tak by pasowała do sytuacji. Najpierw skutecznie siłuje się z gigantycznymi palcami Kronosa które próbują go zgnieść. Obraca na szynach świątynię która waży pewnie dziesiątki albo setki tysięcy ton. Przy takiej sile powinien dosłownie w trzech gigantycznych skokach doskoczyć z ich domu na najwyższą górę w midgardzie, a Atreus nawet by się nie zorientował, że ojciec wyszedł z domu w nocy na godzinę i wrócił. Niestety gdyby konsekwentnie trzymać się tego, że Kratos jest tak potężny jak np. w walce z Kronosem to wiele kontentu byłoby do wywalenia - głównie eksploracja (bo może sobie gdzieś doskoczyć) i walka ze zwykłymi wrogami (bo i tak mu nie zagrażają). To jest generalnie problem wszystkich gier god of war.
gość jest tak inteligentny, że nie potrafi poradzić sobie z ustawieniem mikrofonu, a całe nagranie jest na przesterze xD
Twoj komentarz mialby sens, gdyby autor stworzyl film o tematyce audio.
Może ma słaby mikrofon albo słabą przestrzeń w pokoju gdzie dźwięk rozchodzi się jak pojebany
niech sobie będą te jednorożce a my mówimy nie chce nie dziękuje nie kupuje po co walczyć z wiatrakami moja matka siostra tego nie akceptuje i nie kupuje to jest moda
dissega 6 ma przecież taki system mniej więcej
W mobilkach już zaimplementowano auto play darmo
Gry są łatwiejsze bo bommery nie wyrabiają wystarczy zobaczyć jak wychodzili soulsy i płakali że czemu trudne czasu nie mają tid samo dziadki grają w fps na multi ledwo robią 10 fragow płaczą że każdy to cziter kto lepiej od nich gra bo oni siedzą w kącie i tak wygląda ich gra
Sluchawki od firmy gamingowej. XD Kupcie sobie cos w rodzaju 560S i nie robcie jaj z tym gownem.
Taaa, nie ma to jak porównywać słuchawki stricte pod granie za 2 stówy do słuchawek Sennheisera z 3krotnie większym budżetem i w dodatku na kablu, gdzie wiadomo że ta jakość zawsze będzie lepsza, może cię zaskoczę ale nie każdy ma 6-7 stów do wydania na słuchawki skoro za 2-3 stówy kupi wystarczająco dobre do zastosowania przy PC a przy okazji będą bezprzewodowe bez wkurwiającego kabla.
Jak kogos nie stac wydac 600 czy 700 zl, co zmiazdzy jakoscia audio wszystko z tagiem gamingowym, to moze powinien pomyslec o innym zajeciu niz gry? Chyba, ze mowimy o dzieciach, ale nawet wtedy, roznica polega na tym, ze te Sennki beda dzialac 15 lat (i to nie jest nawet przesada), a to gejmingowe gowno wymienisz w tym czasie 3 razy, wiec koniec końcow nie wychodzi drozej. A jak ktos oczekuje dobrych sluchawek wireless za 200 zl to machajacypapaj.jpg. Utrwalacie tylko w ludziach przeswiadczenie, ze dokonuja dobrego wyboru, bo sami kupujecie gowno. To taka analogia do samograjkow vs souls-like'ow.
to juz jest w metinie 2 i nazywa sie auto łowy :)
Jezuu w titanfall 2 follower był zajebisty
Jeden z niewielu przypadków porządnego followera, który przy okazji nie traktował cię jak idiotę
Gry strasznie podupadly z chwilą wejscia na rynek "duzych" konsol, w ktorych nie ma klawiatury i myszki a cala gre musimy ogarnaic z pada
😂
Hej,
Dzisiejsze gry (jeszcze nie wszystkie) same siebie spojlerują 😐
Dobra gra powinna wymusić na graczu myślenie, wtedy ma się pełną radość i satysfakcję z grania i człowiek się nie nudzi, a tak to masz rozwiązanie podane na patelni i już nic nie musisz robić tylko podążać za wskazówkami.
Pozdro
Ja w GT gram bez lini, nie wiem jak grać z nią, bez sensu dla mnie.
O coś o mnie
Nie mogę tego god of wara skończyć. Męczy mnie ta gra. Nie polecam.
Wszystko spoko, ale nie ten chłop se ogarnie mikrofon bo uszy bolą i odpuści cringe żarciki bo wykręca.
Gry i filmy z usa sa robione dla przecietnego mieszkanca ameryki. Przecietny amerykanin to albo bialy z trailer park, albo murzyn z wielkiego miasta, obaj sa raczej slabo wyksztalceni (a to wina systemu edukacji), zreszta to widac po ostatniej wygranej Trumpa, oni na niego glosuja a on ich zaora na maksa. Wiec gry i filmy ssa robione dla przecietnego odbiorcy, pamietacie Black Panther i to jak skoczylo wyszukiwanie "Flights to Wakanda"? No wlasnie.
Wątpię by ludzie głosowali na prezydenta Trumpa z powodu "głupoty". Amerykanie są skupieni na sobie, a inflacja w Ameryce zżarła cały social demokratów więc na koniec dnia lepiej im się żyło za poprzedniej kadencji Trumpa. Na koniec dnia amerykanie głosują na tych co dadzą im tańszą ropę i ceny w spożywczym... Poza tym w testach na IQ (nie mówię o MENS-ie, a o "International IQ Test") amerykanie wychodzą z tą około 100-ką IQ tak samo, jak Polacy. To, że nie wiedzą gdzie jest Polska cóż, a czy przeciętny Kowalski wie, gdzie jest Missouri albo Dakota Południowa? Też nie bardzo (Polska gdzieś w Europie/Dakota gdzieś w Ameryce).
PS Czy sprzedaż Dragon Aga nie potwierdza, że ludzie aż tak głupi nie są. I że to są raczej błędne założenia marketingu i ideologów (w tym ego).
Niech sobie grają w lol-a hihi