Od dwóch lat nie mam kontaktu z córką i wnukami.Już przestałam czekac , rozpaczać.Teraz chcę ukoić ból i żyć dalej . Już nigdy nikomu nie pozwolę sobą manipulować.W koncu zrozumiałam , że moje potrzeby też są ważne.Dziekuję . Czuję się tak po takich podcastach jakbym stanęła obok siebie i obserwowała moje zachowanie.
Żeby poprawnie rozpoznać szantaż to trzeba umieć myśleć i posiadać autorefleksję a tego większości ludzi brakuje. Ktoś kto się nie potrafi przyznać do błędu nie będzie potrafił przyjąć do świadomości, że to co uważa za szantaż w istocie nim nie jest. Ile to razy można usłyszeć, że "Nie będę tak robić tylko dlatego, że ty tak chcesz" a potem "szantażujesz mnie". Przykładowo kobieta odżywia się bardzo niezdrowo, je pizzę, makarony, zagryza to chipsami, ciastami i zapija colą. Z tego powodu ma bóle brzucha, zgagę, wahania nastroju, przy przerwie w jedzeniu cukrów na kilkanaście godzin występują u niej bóle głowy. Oczywiście jest coraz bardziej okrągła no bo gdzieś ten cukier się musi odkładać. W dłuższej perspektywie czeka ją cukrzyca i inne choroby co jest faktem a nie jakimś urojeniem. I co? Wystarczy jej cokolwiek wspomnieć o tym, że się niezdrowo odżywia, że szkodzi sobie i będzie miała przez poważne choroby co też wpłynie na partnera (bo ona albo umrze wcześnie albo będzie wymagała specjalnej opieki ze względu na swoje choroby, których nabawi się na własne życzenie) oraz na ich związek w ogóle, a już zaczyna się pierdolenie w stylu "Nie będziesz mi mówić co mam robić", " Nie będę sobie żałować tylko dlatego, że ty tak chcesz", "Jakim prawem chcesz mnie ograniczać" itd, itp. Kiedy postawi się granice i powie jasno "Posłuchaj, kocham cię bardzo i pragnę byśmy byli szczęśliwi, mogli robić razem różne rzeczy i cieszyć się sobą jak najdłużej ale to nie będzie możliwe jak zostaniesz schorowanym wielorybem. Zniszczysz życie nas obojga a ja nie chcę takiego życia, więc skoro nie chcesz wziąć odpowiedzialności za to co jesz a tym samym za swoje zdrowie gdyż nie interesuje cię twoja i nasza przyszłość to będziemy musieli się rozstać." No i co tu się będzie działo? "Ty jesteś paskudnym szantażystą, szantażujesz mnie rozstaniem jak nie będę jadła tego co ty chcesz, jak można być tak podłym, ja cię tak bardzo kocham a ty mnie tak szantażujesz, jesteś gnojem bez serca" I tak o to wychodzi na powierzchnię mechanizm obronny w postaci odwrócenia uwagi od własnych szkodliwych zachowań i przeniesienie jej na wyimaginowany szantaż ze strony kogoś komu naprawdę zależy. Dramat. Wystarczyłoby się zastanowić nad tym kto zyskuje a kto traci. Wtedy widać, że facet takiej kobiety na jej chudnięciu i poprawie zdrowia nie traci a zyskuje ale też kobieta nie traci a zyskuje (zdrowie, podziw, bliskość) i tym samym zyskuje cały związek. Nie ma żadnych poszkodowanych, nikt nie zyskał ze względu na stratę drugiej osoby więc nie ma mowy o szantażu. Szantaż jest tylko wtedy, kiedy czyjś zysk oznacza czyjąś stratę ale to trzeba umieć się w ogóle nad tym chwilę zastanowić i wyciągnąć obiektywne wnioski. Jak się wyciąga wniosek, że przecież ja tracę bo brak ciastka i coli w ustach to prawdziwa strata, to niestety ale ma się gruby problem z głową.
Od dwóch lat nie mam kontaktu z córką i wnukami.Już przestałam czekac , rozpaczać.Teraz chcę ukoić ból i żyć dalej . Już nigdy nikomu nie pozwolę sobą manipulować.W koncu zrozumiałam , że moje potrzeby też są ważne.Dziekuję . Czuję się tak po takich podcastach jakbym stanęła obok siebie i obserwowała moje zachowanie.
Żeby poprawnie rozpoznać szantaż to trzeba umieć myśleć i posiadać autorefleksję a tego większości ludzi brakuje. Ktoś kto się nie potrafi przyznać do błędu nie będzie potrafił przyjąć do świadomości, że to co uważa za szantaż w istocie nim nie jest. Ile to razy można usłyszeć, że "Nie będę tak robić tylko dlatego, że ty tak chcesz" a potem "szantażujesz mnie".
Przykładowo kobieta odżywia się bardzo niezdrowo, je pizzę, makarony, zagryza to chipsami, ciastami i zapija colą. Z tego powodu ma bóle brzucha, zgagę, wahania nastroju, przy przerwie w jedzeniu cukrów na kilkanaście godzin występują u niej bóle głowy. Oczywiście jest coraz bardziej okrągła no bo gdzieś ten cukier się musi odkładać. W dłuższej perspektywie czeka ją cukrzyca i inne choroby co jest faktem a nie jakimś urojeniem. I co? Wystarczy jej cokolwiek wspomnieć o tym, że się niezdrowo odżywia, że szkodzi sobie i będzie miała przez poważne choroby co też wpłynie na partnera (bo ona albo umrze wcześnie albo będzie wymagała specjalnej opieki ze względu na swoje choroby, których nabawi się na własne życzenie) oraz na ich związek w ogóle, a już zaczyna się pierdolenie w stylu "Nie będziesz mi mówić co mam robić", " Nie będę sobie żałować tylko dlatego, że ty tak chcesz", "Jakim prawem chcesz mnie ograniczać" itd, itp. Kiedy postawi się granice i powie jasno "Posłuchaj, kocham cię bardzo i pragnę byśmy byli szczęśliwi, mogli robić razem różne rzeczy i cieszyć się sobą jak najdłużej ale to nie będzie możliwe jak zostaniesz schorowanym wielorybem. Zniszczysz życie nas obojga a ja nie chcę takiego życia, więc skoro nie chcesz wziąć odpowiedzialności za to co jesz a tym samym za swoje zdrowie gdyż nie interesuje cię twoja i nasza przyszłość to będziemy musieli się rozstać." No i co tu się będzie działo? "Ty jesteś paskudnym szantażystą, szantażujesz mnie rozstaniem jak nie będę jadła tego co ty chcesz, jak można być tak podłym, ja cię tak bardzo kocham a ty mnie tak szantażujesz, jesteś gnojem bez serca"
I tak o to wychodzi na powierzchnię mechanizm obronny w postaci odwrócenia uwagi od własnych szkodliwych zachowań i przeniesienie jej na wyimaginowany szantaż ze strony kogoś komu naprawdę zależy. Dramat.
Wystarczyłoby się zastanowić nad tym kto zyskuje a kto traci. Wtedy widać, że facet takiej kobiety na jej chudnięciu i poprawie zdrowia nie traci a zyskuje ale też kobieta nie traci a zyskuje (zdrowie, podziw, bliskość) i tym samym zyskuje cały związek. Nie ma żadnych poszkodowanych, nikt nie zyskał ze względu na stratę drugiej osoby więc nie ma mowy o szantażu.
Szantaż jest tylko wtedy, kiedy czyjś zysk oznacza czyjąś stratę ale to trzeba umieć się w ogóle nad tym chwilę zastanowić i wyciągnąć obiektywne wnioski.
Jak się wyciąga wniosek, że przecież ja tracę bo brak ciastka i coli w ustach to prawdziwa strata, to niestety ale ma się gruby problem z głową.